Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.05.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. dzisiejszy poeta nie czuje że ma prawo bratać się z przyrodą pragnie ukoić stary dąb lecz zdeformowane wojną drzewo widząc go obniża wzrok dzisiejszy poeta zamiast za serca chwycił za karabin jego słowa jak naboje zabijają *nawiązanie do wierszy Serhija Żadana, który pisze prosto z frontu
    7 punktów
  2. ona wyciąga z lodówki ser on się uśmiecha ona ma na imię kinga on jakośtam ją kocha a ona jego pod wieczór idą gdzieś potem wracają jedzą grzanki myją zęby
    4 punkty
  3. Wykształciuch jestem bez matury Inteligencik rzucon w tłuszczę Jak śmieć gdzieś w kąt nagle popchnięty Przed szczęściem wtóry raz się ustrzegł Mędrzec ja wielki bez dyplomu To śmieszne niczym "młody starzec" Lub niczym chłód w ogniska żarze Sypie się gąszcz oksymoronów Gawiedź mnie pusta wciąż przegania Choć biegłem dzielnie lata całe I, mimo, że się ciągle wzbraniam Przyznać już czas - ja dziś przegrałem Przegrałem z losu srogim gromem Co trafił mnie, jak trafił wielu By teraz w świata trwać ogromie Trzystu nie starczy mi suflerów Oto jest kres mojej powiastki Jeśli stać nie chcesz się tak mały Płyń stale z prądem, abyś wreszcie Dosięgnąć mógł swej rajskiej gwiazdki A mnie, cóż - podepcz, podepcz śmiało Jeśli nie butem, to wprost - słowem Po cóż zajmować masz swą głowę Człekiem, co przegrał wojnę całą Jedynie z własnej, śmiesznej winy
    4 punkty
  4. Po tamtej stronie ciszy gdzie nikt mnie już nie słyszy gdzie nawet konik polny nie bywa tak swawolny Po tamtej stronie zmroku pozwalam swemu oku na niepatrzenie w siebie wszak jestem prawie w niebie Po tamtej stronie mucha nie brzęczy mi do ucha i nie marudzi żona że niezaspokojona Po tamtej stronie głębi nie jestem już napięty powietrze zeszło ze mnie nie kręcą mnie już brednie Po tamtej stronie nic już nie zmusza mnie do walki odeszły wszelkie trwogi utarczki i zachcianki Po tamtej stronie jestem i nic mnie już nie rusza co mi tam słońce we dnie czy szalejąca burza foty z netu.
    4 punkty
  5. myśli mam na końcu języka połykam je rozkosznie na podniebieniu rozpływam nim strawię jeszcze chwilę poprzeglądam się w tym jaskrawym obliczu śmierci niemej
    4 punkty
  6. wio_sennie to dobra pora roku żeby nie podtrzymywać ścian czas i tak jutro je wchłonie mnie także za oknami potop zieleń rozlewa się po lesie w konarach świergot ballad rozwiesza nutki wspomnień kiedy mgły po burzach rodziły promyki słońca gniazda jak przytuliska wyciągały skrzydła w poszukiwaniu ciepła przeczesywały wyrwy niedopowiedzenia pod którymi wzrastała miłość maj, 2022
    3 punkty
  7. uporczywa terapia strachem jest wylęgarnią pożytecznych idiotów miej się więc na baczności przed tymi którzy nieustannie się boją rusofobia prawdziwa nie dla hecy żołnierz strzela w plecy nie dla medalu zabija dzieci w azowstalu nie dla splendoru gwałci dziewczęta i kobiety w ich domu nie dla rymu o tym przecież... i nie dla bezkresnej pogardy dla rzezimieszka z kłamstwem na ustach dla patosportowca, patocelebryty z "zetką" na piersi dla każdego co rękę bądź palec wkłada w płótno ciała mówiąc święcie przekonanym: patrz, to tylko czerwona farba - nic takiego się nie stało ...
    3 punkty
  8. Tysiąc śladów Układa się W drogę Tysiąc słów Zamienia usta W spowiedź Zanim ślad Postawisz i słowo Wypuścisz Pomyśl…… ….Doprasza się immanentny
    3 punkty
  9. Miłość jest zawarta w Twoim wejrzeniu Sposobie patrzenia na świat, na życie., W Twoim uśmiechu, we łzach i cierpieniu, W słońcu, w kwiatach, w pszczołach i nefrycie. Twa miłość, to ufność nieskażona wcale, Odwrotnie niż moja – wielce poraniona, Chcę, byś budowała tu, na mojej skale, Wtulała się w ciepłe moje ramiona. Chociaże-ś jeszcze mała i krucha, To jednak nadajesz sens mojemu życiu, Ty wlałaś we mnie nowego Ducha, Wyrwałaś mnie z faktycznego Niebytu. Warszawa, 12 V 2022
    3 punkty
  10. Za dnia odpoczywamy A nocą podróżujemy Odkrywając świat Nieznanych przyjemności I zakazanej miłości
    2 punkty
  11. Błądzę w świecie książki, po Nawii - Wyraju, witam Świętowita z czwórgłowym spojrzeniem. Gdzie pragniesz Welesie, ducha mego przenieś, resztę Swarożycu jak zechcesz domaluj. Stary dąb na wzgórzu i kamień ofiarny, kąciny po lasach pilnowali żercy. Komu przeszkadzało - koniec dzieło wieńczy, Dadźbóg , Makosz, Perun, a w finale żalnik. Bo co mamy obecnie... kościoły w niebiosa, coraz bardziej puste, murami nas straszą. Obcy przyjechali i żyją próżniaczo, taca jak widzicie - piąty bieg już włącza. Czy jestem kacerzem, daj słowiańską wiarę? inni mają swoją - kniaź utrupił naszą. Księżulkowie mili rękawy zakaszą, bo dzisiaj zabierasz więcej niż nam dajesz. A greccy bogowie śmiechem się zanoszą, mitologia w szkołach jak na piedestale. Wołchowie niestety - nie mogli ocaleć, ścieli ich na zawsze przytępioną kosą. "Ostatni Chrześcijanin umarł na krzyżu." - Fryderyk Nitsche.
    2 punkty
  12. czarne czarne ciemne złote czarne czarne czarne.... ciemność widzę ciemność czarne amarantowe czarne mroczne czarne czy wkrótce stanie się jasność czarne czarne czarne
    2 punkty
  13. [z obłędem w oczach i płucach] z obłędem w oczach i płucach gryząc wargi do krwi zjadając paznokcie jak mysz pod miotłą kuląc się w kącie na kolanie po kiblach w samochodzie kolejce i słysząc zbyt wiele a nie chcąc nic słyszeć poza graniem świata zamierając w pół ruchu próbując się wyprzezroczyścić albo chociaż przybrać barwy otoczenia niech za ramię nie łapie nie potrząsa nie chce nie rozprasza jak pies węsząc z nosem przy ziemi sikając pod wiatr rozrywany na sztuki szponem codzienności z jej plwociny znowu ocierając czoło w pogoni za ulgą i za cieniem sensu kiedy wzrok przymierza sosnową jesionkę pod żebro palcem Boga dźgany który twarzą ucieka żebym nie zobaczył i jak oddawałem się samogwałtowi i kiedy paliłem po i tamtego lata które całe przespałem i tej zimy kiedy nie umiałem zasnąć dłubiąc w sobie szpikulcem twoją treść pisałem ciebie teraz przytul
    2 punkty
  14. Protetyk z kieleckiego Mariusz ten z Wąchocka Od rana miał kłopot nie mógł postawić klocka Doktor powiedział że wypróżnienie To kolosalne dziś ma znaczenie Spiął się Mariusz wypróżnił kiedy była nocka
    2 punkty
  15. liczy nam noce niewyspane zaułki dnia uśpione słowa splątane w supeł myśli niepożądane i czyny co legły w gruzach a przecież są noce płodne aż do świtu dni słodkie dojrzewaniem słowa miłością osnute myśli sercem podane i czyny zdolne do wzruszeń
    2 punkty
  16. Twoja dłoń - pirat drogowy na mapie mojego ciała. Hola, stop! Hamujesz zbyt wolno ... Mandat.
    2 punkty
  17. -Mistrzu, kim jest dla ciebie mężczyzna prawdziwy? -Skoro prawdziwy, ważne, by nie był fałszywy. To próba odpowiedzi na pytanie, które zadaje sobie wiele i wielu. Uwagi w temacie mile widziane.
    2 punkty
  18. Dom Ciepły, daleki dom Przypominamy z łzą Uparcie lśniącą w oku Dom Jasny, rodzinny dom Gdzie los słał w dal trosk grom A światem był mi pokój Dom Pachnący chlebem dom Wśród żalu wieczny schron Majaczy gdzieś w półmroku Świt Najprostszy, jasny świt Nabrzmiały wprost od zórz I od treli wiośnianych Świt W dalekim kraju świt Gdzie nikt nie zaznał burz Wśród woni pól różanych Świt Zanika w myśli świt W mej jaźni nagle zgrzyt Ucieka czar nieznany Z krat Na gardle węzeł z krat Gdzieś w duszę również padł Wraz z snem mym - nieistnienia Dom Skrył się za czarną mgłą W krąg światem jest znów loch Ten psi, nieprzejednany Wiek Przyjdzie mi czekać wiek Nim splot ukoi mnie Splot rąk twych ukochanych A dom Zapomnieć da Sing Sing Przestaną drwić wciąż dni Zrywając z rąk kajdany Wnet śmiech Rozbrzmiewa w celi śmiech Mój raj zdeptany - zdechł Zapadłem znowu w sen
    2 punkty
  19. posłuchaj jak liście wątłej brzozy szeleszczą w gorących podmuchach za szybą miły chłód klimatyzacja na full frajerom żar w gardła suche patrz jak źdźbła ledwie zielone miażdżone kołami twojego pickupa za rok już nie odrosną poczujesz żar strumieni asfaltu i odlanego z betonu miasta jesteś kimś parkując na niebieskiej kopercie swój czas i kroki odmierzasz złotem po tobie choćby pył i koleiny w błocie sczeźniesz z braku cienia patrząc na swoje dzieci o spękanych twarzach
    2 punkty
  20. Nie dla siebie pisze wiersze robię to dla ciebie i ciebie Tak moi mili dla was piszę każdej chwili wenę słyszę Nie dla siebie tylko dla was tak od siebie szybko zaraz Bo wiem że wy poezje lubicie że macie sny noc słyszycie Kochacie tęcze oraz babie lato ja to poręcze co wy na to Czy dalej pisać o tym co piękne o tym co słychać przy czym uklęknę Dobra już kończę zeszyt zamykam daleko już słońce pod kołdrę umykam
    1 punkt
  21. prosty obowiązek przeżycia w puszczy świerczynę śniegi przygięły do ziemi kamień drze ziarna w rzeszotach ości mączne jedna kobyła w pole i na rozpłód zarzutnia na rybę Małoruś w odwiecznych polskich przekazach to na wschód tam gdzie kobieta o suchej pochwie i o białych nadgarstkach klątwę z ziemi podnosi w siedem pokoleń do przodu mierząc wyszczerbił jad granice filtruje obecność języka nieposłuszeństwo krwi ruska broń dalekosiężna latające domy i nowy adres na wschodzie czy wyświetlą się kiedyś te sprawy czarnoumaszczone
    1 punkt
  22. obracam w umyśle czarno na białym utrwalone osoby powiększam sylwetki zanim się rozpadną i znikną w przestrzeni mogę je obrysować po starych konturach porównując z dzisiaj mogę iść z uwagą w miejsce opuszczone miejsce po człowieku mocować mu krzesło pod każdym z kątów wiedząc że nie usiądzie obracam w umyśle czarno na białym nietrwałość życia
    1 punkt
  23. Swego czasu, to był wielki przebój.! mnie się też ten utwór bardzo podobał.! A teraz... i... miłego wieczoru.!
    1 punkt
  24. ... :D ps... robię przy okazji zdjęcie... :))) Twojemu środkowemu ząbkowi.! ciiii... chosza
    1 punkt
  25. ... kieedyś widziałam to.. i nawet Czesława.. czLowiek... i in. poprawnie śpiewają... :))
    1 punkt
  26. to posłuchajmy w takim razie oryginalnych wegierskich 'małolatów' po polsku w znanej piosence Czesława Niemena, :)
    1 punkt
  27. @Nata_Kruk jasne, w końcu - Gyöngyhajú lány kojarzy się,,, co by nie mówić bardzo dobrze ;D
    1 punkt
  28. zuch Mariusz gratulacje złóżmy mu, jeśli bez przerywania poszło - snu. ;) PS w ostatniej masz 2x się, wiec moze tak? "spiął się Mariusz, wypróżnił, kiedy była nocka"
    1 punkt
  29. Albania. Nowa osada 30 km od strefy. Siedem miesięcy od błysku. - Lutnę ci. - Tylko na chwilkę. - Oberwiesz, zobaczysz, złamie ci nos albo wybiję ci zęba. - Kaltrina, chciałabyś mieć chłopaka z wybitym zębem? - Wstawisz sobie. - Ale tylko na chwilkę. - Za chwilkę, to zobaczysz błysk silniejszy od tamtego, mówiłam ci, możesz przez stanik. - Kaltrina, przez stanik? Chłopak jęknął zawiedzionym głosem. - Przez stanik to nie to samo. Przecież ja kocham ciebie a nie twój stanik. Fidan wsunął dłoń pod stanik i delikatnie pieścił nabrzmiały sutek podnieconej dziewczyny, wewnętrzną częścią dłoni. - Jakie śliczności. - Jakżeś już tą łapę wsadził to przynajmniej się nie wierć. Kaltrina przycisnęła dłoń Fidana do swojej piersi. Siedziała na jego kolanach przytulona plecami, a on siedział na belce połaci na siano w starej rozwalającej się stodole i delikatnie nagryzał ucho dziewczyny. - Ucho mi odgryziesz. Oboje patrzyli przez otwarte wrota stodoły na swoją nową okolicę. Równie malowniczą jak ta, którą przyszło im zostawić po błysku. Teren również był górzysty, a ze zbocza na którym powstawała osada, rozciągała się rozległa panorama. Tylko okolica wydawała się bardziej dzika i odlu- dna. Budowę osady dla przesiedleńców z miasteczka rząd rozpoczął już kilkanaście tygodni od błysku. Zaraz po pierwszych badaniach i zrozumieniu jakie właściwości ma strefa jasne było, że stali mieszkańcy nie będą mogli tam zostać. Nawet gdyby chcieli, to nie mogliby tam normalnie żyć, a każdy metr ziemi w strefie był bezcenny dla ludzi chorych z całego świata. Rząd, najpierw dobrowolnie a potem już przymusowo wysiedlał ludność, wypłacając bardzo wysokie odszkodo- wania. Nawet najbiedniejsi, którzy byli mieszkańcami strefy, stali się w jednej chwili ludźmi zamożnymi. Dodatkowo rząd wykupił kilkadziesiąt hektarów gruntu i angażując bardzo duże środki, zatrudniwszy kilka dużych firm budowlanych, budował dla wysiedleńców nową osadę. Każda wysiedlona rodzina miała prawo do otrzymania jednorodzinnego domu. Były one podobne do siebie. Nie były duże, ale nowoczesne i dobrze budowane, z pełną infrastrukturą. Powstawały na dość dużych działkach. Jednak budowa musiała trochę potrwać i dla tych, którzy nie mieli możliwości przeczekać jej czasu u swoich rodzin w innych miejscowościach, postawiono w kilka tygodni, tymczasowe miasteczko kontenerowe. W takich kontenerach mieszkała teraz Kaltrina i Fidan wraz ze swoimi rodzinami. Każda rodzina wiedziała już, który domek będzie ich i mogła przyglądać się budowie a nawet wnosić swoje uwagi i dodatkowe wymagania, które w miarę możliwości uwzględniano. Rząd nie wywłaszczał na stałe mieszkańców miasteczka. Umowa zakładała, że gdyby okazało się, że właściwości strefy zanikły, to mieszkańcy mieliby prawo do powrotu do swoich mieszkań oraz zachowaliby odszkodowanie i nowe, właśnie budowane domy. Kaltrina mieszkała bezpośrednio w strefie i nie miała prawa wejścia do strefy, ale Fidan nie mieszkał w strefie, ale około trzystu metrów poza nią. Tych mieszkańców również wysiedlano, na podobnych zasadach jak mieszkańców strefy, ale na zasadach dobrowolności. Jak ktoś się uparł to mógł pozostać w tych budynkach. Ponieważ warunki wysiedlenia były bardzo atrakcyjne, to niemal wszyscy się na to zgodzili. W tej części miasteczka prawie nikt już nie mieszkał. Powstała strefa “widmo” w której obowiązywała godzina policyjna i nie wolno było wychodzić z domów po zmroku, bo było to niebezpieczne. Żeby wjechać do tej części miasteczka trzeba było mieć specjalną przepustkę, wydawaną tylko dla byłych mieszkańców. Kaltrina i Fidan mieli takie przepustki a Fidan wraz z ojcem odwiedzał czasem swoje opuszczone mieszkanie. Nieco powyżej budowanego osiedla, znajdowały się ruiny dawnej przedwojennej wsi w której już od dziesięcioleci nikt nie mieszkał. Zachowało się kilka rozpadających się drewnianych chałup a w śród nich właśnie ta stodoła w której Fidan obmacywał swoją dziewczynę. Teraz to było “ich” miejsce, właśnie ze względu na to, że przez otwarte wrota był widok na całą osadę oraz na to, że stodoła była w najlepszym stanie ze wszystkiego, co po wsi pozostało. Kaltrina przytuliła się mocniej. - Fidan, w jednym z tych nowych domów będziemy wychowywać nasze dzieci. - Też tak myślę, choć kto wie co jeszcze może się wydarzyć? ***** Małe państwo europejskie. Hospicjum i dom starców. Pięć miesięcy od błysku. - Dzień dobry Penka. Znowu jesteś dzisiaj? - No przecież powiedziałam, że będę chodzić do was do końca wakacji. - Ech, ileż tu już młodych wolontariuszy się deklarowało, że będzie nam pomagać, a po kilku dniach już nie przychodzili. Penka, a ile ty właściwie masz lat? - 18. - Aż się dziwię, że masz tyle zapału, zobaczysz to ciężka i niewdzięczna praca. - Jak obiecałam to dotrzymam słowa. Młoda wolontariuszka Penka rozmawiała z niewiele od niej starszą pielęgniarką o imieniu Mila, zatrudnioną na stałe w domu opieki i hospicjum dla starych ludzi. - Mila o co tu właściwie chodzi z tymi dziadkami? Oni tworzą jakieś grupy? - Już to zauważyłaś? Wiesz, to w sumie dziwna sprawa. Wydawałoby się, że wszyscy są w podobnej sytuacji i wszyscy razem powinni się kochać i wspierać nawzajem. - No właśnie. - A widzisz, jednak nic takiego się nie dzieje. To swoista subkultura pełna psychicznej przemocy, nietolerancji i zazdrości. Trochę to przypomina subkulturę dzieci w szkole. Tam też nie obowiązują żadne prawa. Może dlatego, że starym ludziom rozumy dziecinnieją. Najgorszy jest ten, którego przezywają Kazu. Jest tu najdłużej i w sumie, choć jest ciężko chory, to trzyma się z nich wszystkich najlepiej. Potrafi dokuczać nawet umierającym pacjentom. Aż mam czasem ochotę trzepnąć go w tyłek. Ma grupę swoich popleczników i trzymają się razem. Inni ich nie lubią. Też tworzą różne grupy. Jedne się wspierają a inne wręcz przeciwnie. Potrafią drzeć się na siebie o głupoty. O to, co oglądać w telewizji albo kto ma dostać pierwszy porcję przy posiłku. Mila i Penka zajęła się pacjentami z sali w której przebywają najciężej chorzy. Wymagają oni stałej opieki, włącznie z czynnościami higienicznymi. Nie mają już siły wstawać z łóżka. - Chodź, od nich zaczniemy. Tu mamy najwięcej pracy. Pomożesz mi. Ten od którego zaczniemy ma przezwisko Dziadek. Tak go przezywają bo czasem przychodzi do niego wnuczka i tak do niego mówi. Wielu z nich ma tu swoje przezwiska. Dziadek jest chyba w najgorszym stanie ze wszystkich. Ma raka prostaty, zostało mu najwyżej kilka tygodni życia. Ma tu przyjaciela z którym razem spędzali czas, jeszcze jak Dziadek był w lepszym stanie. Ma na imię Tatun. To ten bardzo szczupły, wysoki, który właśnie wyszedł z sali jak weszliśmy. Tatun siedzi przy Dziadku prawie cały czas. Bardzo się lubią. Dziadek teraz często traci świadomość. Leży i mówi coś do siebie, często też wymawia imię jakiejś kobiety. Ale jeszcze czasem jest przytomny i świadomy. Zawsze był bardzo uprzejmy. - Czy ich ktoś z zewnątrz odwiedza? - Bardzo rzadko i tylko niektórych. Do Dziadka akurat przychodzi wnuczka, raz na jakiś czas. Teraz, jak mu się pogorszyło, to nawet dosyć często. Po kilku dniach. Penka pracowała w sali sąsiadującej z tą, w której przebywali najbardziej chorzy pacjenci. Ponieważ drzwi były pootwierane, to mogła słyszeć co dzieje się obok. Na salę przyszedł pacjent o którym mówiła mu Mila, a którego przezywali Kazu. Nie zauważył, że Penka jest w sali obok i może słyszeć co on mówi. - Co staruchy? Kostucha już wam w oczy zagląda? Już niedługo, niedługo się z nią przywitacie. Jeden z pacjentów powiedział mu żeby sobie poszedł, ale ten ani myślał. - A co to, nie wolno mi sobie tu przyjść? Nikt mi niczego tutaj nie zabroni. A może nieprawdę mówię? O, jak tam nasz Dziadek? Jemu to się jeszcze panienek zachciewa. Co to za jedna o której ciągle bredzisz? Co? - Co cię to obchodzi, wypad stąd bo zawołam siostrę. - A sobie wołaj, ciebie już kostucha za rękę trzyma a tobie jeszcze dupeczki w głowie. - Jakbym był silniejszy to w ryj byś za to dostał. - Teraz to możesz sobie siusiu do pieluchy zrobić. Do piachu Dziadek, to twój plan na najbliższe dni. Tobie to by już nawet bozia z Albanii nie pomogła. Penka to usłyszała i zastanowiła się nad ostatnim zdaniem wypowiedzianym przez Kazu. Pomyślała: - “Skąd to wiesz, staruchu?” Do sali przyszedł Tatun. Pomimo, że nie zostało mu już wiele sił to wypchnął Kazu z sali. - Wypierniczaj stąd stara pierdoło! Penka nie wytrzymała i weszła do sali. Dziewczyna zabroniła Kazu tu przychodzić. - Ty smarkula to możesz sobie pogadać. A tobie Tatun już też wiele nie zostało. Obrońca zasrańca się znalazł. Po kilku dniach Penka zauważyła, że do Dziadka przyszła wnuczka w odwiedziny. To była młoda dziewczyna o imieniu Slavia. Jak Slavia już wychodziła to Penka do niej zagadała: - Cześć, jestem Penka, pracuję tu społecznie na wakacjach i poznałam trochę twojego dziadka. To bardzo miły człowiek. - Tak wiem, dziękuję wam wszystkim, że się nim opiekujecie, sama widzisz w jakim jest stanie. - Chciałam się zapytać czy nie myślałaś o złożeniu wniosku, aby twojego dziadka umieścić w strefie? - W jego stanie? Myślisz, że to jeszcze możliwe? - No chyba właśnie w jego stanie powinien tam pojechać. - Podobno dużo z tym roboty. - Może mogłabym ci pomóc, poczytamy razem o tym w internecie. Może kierowniczka nam pomoże? - Ok, to rzeczywiście trzeba zrobić! Trzy dni później Penka i Slavia rozmawiają z dyrektorką domu starców. - Pani dyrektor. - Tak. - Tu jest wielu starych, umierających ludzi. - Wiadomo. - No właśnie, dlaczego nie składacie dla nich podań o dostanie się do strefy? Może któregoś z nich przyjmą i przedłużą mu życie? - Nie mamy obowiązku ani nawet prawa wypełniać dla nich tych wniosków, to powinny robić ich rodziny. A poza tym, z tego co wiem, to już każdemu odmawiają. Wszystkie miejsca rozdysponowane podobno. - No tak na pewno nie wiadomo, ta weryfikacja chyba jeszcze jest w toku, a ich rodziny rzadko już się nimi interesują. - Chciałybyśmy we dwie wypełnić wniosek dla dziadka Slavi. Pomoże nam pani? - Jeśli chcecie to proszę bardzo. Udostępnię wam wszystkie dane i powiem jak przygotować dokumentację medyczną. Trzy dni później. Na salę z najciężej chorymi przyszedł Pop. Jak co dzień rozdał chętnym komunię i już miał wychodzić jak Dziadek dał mu znać, żeby ten do niego podszedł: - Chciałbym się o coś zapytać. - O czym chcesz porozmawiać? - Właściwie to tylko zapytać. - Słucham cię. - Proszę mi odpowiedzieć na pytanie. Pop przysunął się do ust pacjenta, a ten zaczął mu coś przejęty, szeptem opowiadać. W końcu skończył. - Nie martw się synu. Prawdziwa miłość nie może być grzechem. Pan Bóg dał nam wolną wolę i mamy prawo z niej korzystać. Pop wyszedł a Dziadek wyraźnie uspokojony pogrążył się w dawnych wspomnieniach i uśmiechał się do siebie. ***** Sześć tygodni później. Dyrektorka woła wolontariuszkę: - Penka, chodź do mnie do gabinetu. - Tak pani dyrektor. - Jurto kończysz, chciałam ci bardzo podziękować. Jesteś nadzwyczajną dziewczyną. Mam dla ciebie jeszcze wiadomość. Przyszła decyzja w sprawie tego pacjenta dla którego pomagałaś sporządzać wniosek. Dostał zgodę, przysłali bilet. - Ma pani bilet dla Dziadka? - Mam. Za dziesięć dni ma jechać do strefy. Powiadomiłam już rodzinę. Jego wnuczka zadeklarowała, że z nim pojedzie, zawieziemy go specjalną karetką. Tylko nie mów nikomu bo inni bardzo by się tym przejęli. On też jeszcze nie wie. Ja naprawdę nie rozumiem kto tam te bilety przydziela i jak to wszystko tam działa. Do tej pory dla wszystkich naszych pacjentów przychodziły tylko odmowy, że rekrutacja już jest zakończona i przez dwa lata nie będzie już miejsc. Muszę ci przyznać, że miałaś dobry pomysł. - Ale się cieszę. - Tak naprawdę to Dziadek nazywa się Petyr Sokol. ***** Grecja, wioska rybacka na wybrzeżu Morza Egejskiego w okolicach Salonik, dziewięć miesięcy od błysku. - Lalunia, hej lalunia, gdzie tak pędzisz, co? Czekaj no, pogadamy. Trzech młodych Greków, którzy zatrzymali swojego pikapa na parkingu przed małym wiejskim sklepem, piło piwo i głośno zaczepiało młodą dziewczynę z wioski. Piwo pili wszyscy, nawet kierowca. Dziewczyna próbowała szybko oddalić się z tego miejsca nie podejmując rozmowy. Przestraszyła się tych ludzi, których nie znała bo nie pochodzili z jej okolic. Jednak towarzystwo nie dawało za wygraną. Dziewczyna była bardzo ładna a cała trójka rozzuchwalona wypitym już alkoholem. Wstali i zastąpili jej drogę. - No gdzie tak uciekasz, nie chcesz z nami pogadać? Nie podobamy ci się? - Nie mam czasu, spieszę się do domu. Dziewczyna ominęła zaczepiających gwałtownym skrętem i zaczęła uciekać bardzo szybkim krokiem, niemal biegnąc. - Poczekaj, nic ci nie zrobimy, tylko pogadamy. Masz chłopaka? Jednak dziewczyna nie chciała już z nimi rozmawiać tylko biegła w stronę domu. Dwóch z nich jednak ją dogoniło i jeden złapał ją za ramię. - Dokąd to lalunia? Jak ci mówimy, że masz z nami pogadać to znaczy że masz! - Puść mnie to boli! - Puszcze cię, jak powiesz jak masz na imię. - Puść mnie, mam na imię Nila. - Nila, no proszę. Jaka krnąbrna. - To masz chłopaka czy nie masz? - Nie mam, zostawcie mnie. - Nie masz? To może chciałabyś mieć. Wybierz sobie któregoś z nas. - Puśćcie mnie bo będę wołać o pomoc. - Nie podobamy ci się? - Nie. - Co takiego? Słyszeliście, nie podobamy się panience! Dziewczyna w końcu wyrwała się i zaczęła uciekać. Po chwili cała trójka wsiadła do auta i zaczęła powoli jechać w stronę, w którą ona uciekała. Pech chciał, że akurat jak wyjechali zza rogu w następną przecznicę, to zdążyli zobaczyć gdzie wbiega do domu. Był to ostatni dom na wysokiej skarpie tuż przy plaży, najbliżej morza. Natręci popatrzyli na siebie znacząco i postanowili, że nie pojadą dalej, ale zatrzymają się na noc w tej wiosce. Umówili się, że będą spać na plaży i skierowali pikapa w jej stronę. ***** Kiedy pociąg dojeżdżał już do Salonik to Arman zdecydował, że nie będzie wjeżdżał do centrum miasta. Nie chciał znowu ryzykować poszukiwania noclegu w hotelu, gdzie sprawdza się paszporty a poza tym robiło się już późno. Oboje z Jamilą byli już bardzo zmęczeni. Postanowił, że wysiądą na przedmieściach Salonik i pójdą w stronę morza do najbliższej wioski, próbując znaleźć jakiś nocleg. Wysiedli na nieznanej sobie, małej stacji. Arman widział z okien pociągu, że stacja jest w pobliżu morza. Udali się z przystanku kole- jowego w stronę zabudowań. Arman wybrał pierwszy dom na skraju z ładnym widokiem na morze i zapukał do drzwi. Otworzył mężczyzna w średnim wieku o spalonej słońcem twarzy. - O co chodzi? Zapytał po grecku. - Przepraszam, czy mówi pan choć trochę po angielsku? - Nic nie rozumiem, jesteście turystami? - Czy ktoś mówi po angielsku? - Nila, chodź na chwilę! Mężczyzna zawołał w stronę wnętrza domu. Po chwili przyszła ładna młoda dziewczyna. - Może ty go zrozumiesz? - Mówisz po angielsku? - Trochę, słabo, a o co chodzi? - Szukam noclegu dla siebie i córki, zapłacę wam albo może pokaż mi kogoś kto przyjmuje turystów. - W wiosce nie ma nikogo kto wynajmuje pokoje turystom, jesteśmy tu rybakami. Miejscowości turystyczne są bardziej na północ. Chce pan u nas spać? - Tak, jeśli to możliwe. - Jesteście turystami? - Tak, właśnie. Dziewczyna zapytała ojca po grecku czy to możliwe. Ojciec długo się zastanawiał, ale w końcu odpowiedział: - Jeśli chcą zapłacić to niech śpią, przygotuj im pokój na górze i tak stoi pusty. W końcu jest z dzieckiem a robi się późno, gdzieś spać muszą. Nila przetłumaczyła Armanowi, że jeśli chce, to mogą spać w pokoju na górze, ale luksusów u nich nie ma. Arman się ucieszył. - Zrobić wam coś do zjedzenia? - Jeśli to możliwe, to byłbym wdzięczny. - A ty mała jak masz na imię? Uśmiechnęła się do Jamili. - Ona nie mówi, jest chora. Nila zaprowadziła Armana i Jamilę do skromnie urządzonego pokoju z jednym dużym łóżkiem, stolikiem z czterema krzesłami i pustą szafą. - Zaraz przyniosę wam pościel. Usmażę wam rybę, będzie za 20 minut, zejdźcie na dół na taras. Łazienka jest na dole, można wziąć prysznic. - Dziękuję za wszystko, jesteś bardzo miła. Oboje skorzystali z prysznica a następnie zasiedli do kolacji. Ryba smakowała im znakomicie, zwłaszcza że od rana nic nie jedli. Porozmawiali z dziewczyną oraz z jej ojcem, któremu Nila trochę tłumaczyła. Opowiedziała im, że mieszka tylko z ojcem. Matka zmarła kilka lat temu a wcześniej ciężko chorowała. Ojciec jest rybakiem i pracuje na kutrzeu bogatszego kuzyna. Kilka razy w tygodniu wypływają w morze. Ona pomaga przy przygotowaniu ryb i przy sieciach oraz dojeżdża do szkoły średniej do Salonik. Wiodą skromne, spokojne życie, jak większość ludzi w tej rybackiej osadzie. Nila zapytała również o Jamilę. Jej ojciec kiedy usłyszał, że Jamila jest chora, to coś powiedział do Nili po grecku. Arman tego nie zrozumiał, ale widział, że dziewczyna i ojciec znacząco na siebie popatrzyli. W końcu oboje poszli na górę i szybko zasnęli. Byli bardzo zmęczeni. W środku nocy obudził ich głośny łomot i krzyki. Najpierw ojca Nili a potem jej samej. Arman nie rozumiał słów, ale wiedział, że rodzina na dole została napadnięta i że oboje na pewno wzywają pomocy. Kazał wystraszonej Jamili położyć się pod łóżkiem i w żadnym razie stamtąd nie wychodzić. Po cichu otworzył drzwi, ale nie zapalał światła. Podszedł do schodów na korytarzu i obserwował co dzieje się na dole. Krzyki ucichły, słychać było tylko szamotaninę. Arman widział, jak jeden z bandytów posadził ojca na krześle i przyłożył mu nóż do gardła a dwóch pozostałych rzuciło Nilę na łóżko w jej pokoju. Jeden trzymał jej ręce i kneblował dłonią usta a drugi zerwał z niej majtki i rozchylał uda. Arman widział to przez otwarte drzwi pokoju. Dziewczyna walczyła. Po cichu zszedł na dół. Ponieważ korytarz był ciemny, napastnicy nie mogli go zauważyć. Był spokojny. Ocenił chłodno siłę napastników. Byli młodocianymi bandytami. To nie byli wojownicy jego kalibru i nie mieli broni palnej. Najbliżej schodów był ten, który terroryzował ojca nożem. Nawet Armana nie zauważył, poczuł tylko że jakaś niewidzialna siła łapie go nagłym żelaznym uściskiem za nadgarstek ręki w której trzymał nóż, a następnie poczuł potworny ból wykręcanego gwałtownie przedramienia i usłyszał chrupot rozrywanych wiązadeł stawów, łokcia i barkowego. Nóż przeleciał w powietrzu cały pokój. Następnie Arman wskoczył do pokoju i wyprowadził dwa szybkie ciosy. Jeden ręką, drugi nogą. Pierwszy złamał nos i wybił dwa zęby temu, który próbował zgwałcić dziewczynę, a drugi zadany w okolicę splotu słonecznego, pozbawił przytomności na kilkanaście sekund tego, który ją przytrzymywał. Ci przytomni zaczęli wrzeszczeć z bólu i uciekać w panice wywlekając swojego kolesia, który znowu zaczął oddychać, ale nie był w stanie nawet krzyczeć. Nila i jej ojciec zaniemówili zaskoczeni nagłym zwrotem akcji. W końcu wszyscy wyszli na taras przed dom. Wtedy zauważyli, że napastnicy dobiegają do swojego pikapa zaparkowanego na plaży. Samochód natychmiast ruszył i najszybciej, jak to tylko było możliwe, boksując w piaszczy- stej plaży, wjechał na asfaltową drogę a następnie z piskiem opon odjechał w stronę głównej drogi prowadzącej do Salonik. Nila objęła Armana za szyję i płacząc przytulała się do niego, powtarzając po angielsku jak mantrę: - Dziękuję, dziękuję. Nawet Jamila wyszła spod łóżka i patrzyła z góry przez otwarte okno co się dzieje. Kiedy emocje trochę opadły Arman spokojnie poszedł na górę i położył się spać. Zanim zasnął, to słyszał jeszcze, że poruszony rybak do kogoś dzwonił. Miał nadzieję że nie na policję. Kłopoty nie były mu potrzebne. ............................. Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl
    1 punkt
  30. @Rolek Wilczur zawsze się obroni... a dziecko niewinne, jeszcze może parę wierszy, przyjdzie nam zdziecinnieć. Trzymaj się zdrowo.
    1 punkt
  31. Jakoś tam mnie zaszczypało, że ona ma na imię Kinga a on jakoś tam. On ją kocha a ona jego. Obrazek sielski i pożądany, ale wychodzi na plan pierwszy drugie dno. Stosunek narratora do świata męskiego. I to chyba nie było zamierzone. Ściskam ciepło kropko. bb
    1 punkt
  32. @Rolek Również tak uważam: co przychodzi do głowy od razu może nie jest doskonałe, ale natchnione, pisane pod wpływem chwili, która już nie wróci, natomiast poprawki to mechaniczna pogoń za pięknem na siłę.
    1 punkt
  33. las już odbija rozbudzone korzenie szukają wilgoci
    1 punkt
  34. Płakałabyś ze śmiechu patrząc na nią, Jak bada swoje odbicie, Wita mnie w zachwycie, Z korzeniem wyrywa trawę, drania. A kiedy leżę na materacu rozdaje buziaki w patrolu Notując uchem co wiatr szepcze w polu. Potem uśmiecha się do mnie i zgrywa pajaca. Czasem łzy słońca skrzyłyby Ci z radości Jak chowając swój puch w moich nogach Niczego przed sobą nie jest trwoga I zerka wzrokiem czułej miłości. Czemu tak jest ten padół skopany, Że musisz kochać cierpiąc I cierpieć kochając…? I czemu te dramy piszemy my sami? Kiedy pamięć Ciebie dotyka ciszę, Podchodzi i kładzie się u stóp. Szczenięca miłość bez słów… Więc jednak jesteś, sobą barwy pisząc.
    1 punkt
  35. Podoba mi się kontur tego wiersza. I myśl - zawisła i przyświeci jeszcze przez dłuższą chwilę.
    1 punkt
  36. Fajny tytuł :) Staranność w doborze słów - sprzyja znaczeniom. Pozdrowienia ?
    1 punkt
  37. @Rolek A Ci powiem drugi wers jakoś kuleje, a co do "klasyki" ? kto potrafi ocenić co nią jest czy będzie? Beckett, Mrożek, Kantor, Grotowski to już klasyka?
    1 punkt
  38. Czarku, toś mnie przytrzymał na rąbek spódnicy i ciągniesz... i ciągniesz w stronę treści... Jest tak bardzo nasycona obrazami, intryguje, że musiałam przeczytać wiele razy, ponieważ gdzieniegdzie wyhamowywałam... niuansiki sposobu wypowiedzi kazały to zrobić. Cytuję całość, naniosłam swoje 'korekciki', masz prawo nie zgodzić się, jesteś Autorem. Tutaj natomiast... wypada mi trochę niegramatycznie.... jn. cyt. (...) i cieniem sensu kiedy wzrok przymierza sosnową jesionkę pod żebro palcem Boga dźgany który twarzą ucieka żebym nie zobaczył Kombinowałam ba boku, ale na razie daję sobie spokój... CZAS.! no i... wyleciałam z forum.! Na pewno tutaj wrócę, a wiersz skopiowałam, póki co, bo jest się nad czym zastanowić. Serdecznie pozdrawiam.
    1 punkt
  39. drżącym promieniem skrzy się na liściach róży rozchyla płatki
    1 punkt
  40. 1 punkt
  41. ... Czarek, wg mnie... NORMALNY człowiek... nie potrzebuje delakogu, żeby poczuć w sobie, że to zło.
    1 punkt
  42. A TA?... DIABEŁ... OTO CI JA DAM KOKS; USKOK MA, DAJ I CO TO, ŁEB? A I DATA. A BLADO; POLA SZMAT I TAM. Z SAL OPODAL, BA.
    1 punkt
  43. - MA? - DA? IWO, PODMIOTOWO TO IM DOPOWIADAM.
    1 punkt
  44. Masz dobre pióro, układ wersów 'nie mój', ale gdzieś u Ciebie już o tym wspominałam. Treść, na tak. Miłego..
    1 punkt
  45. Ja mam banana! Wiem, że wyskakuję z nim bez sensu, ale to tak dla rozluźnienia atmosfery, bo wiersz jest bardzo poważny i w sumie bardzo smutny, przygnębiający nawet, powiedziałbym, ale naprawdę świetny, bo dużo w nim prawdy... prawdy, którą można rozciągnąć ponad jednostkowe doświadczenie wspóczesności. A wracając do początku... pomyślałem, że morze... może banan chociaż trochę pomoże ;) Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  46. KOJAKU, PO TO CI MORGI? GROM I CO TO - PUKAJ 'OK.
    1 punkt
  47. O, TAM; ILE ŻE JAJA? PODANO NA TACACH? CACA TA NONA, DOPAJA JEŻELI MA TO.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...