Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.04.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
A kiedy w bólu miłości, wykrwawiam moje serce, czuję przewiną uczucia że kocham najgoręcej. Zatykasz mi dłońmi usta, abym nie sprostał męce, uciekam w mistyfikację, chcę się spełnić najprędzej. Uzewnętrzniam spolegliwie na wskroś płochliwe ręce, ogrzeję dotykiem sutki, niech czują jak najwięcej. Bóg opatrznie patrzy z niebios, ma w oczach miłosierdzie, a my uświetnimy łoże, żądze rozpal zziębnięte. Oddajesz mi siebie kruchą - w erotyczne obsesje, błądzę nerwowo po skórze krwi żarliwej... napędzę. Patrz umykają sekundy, kilka płochych zanęceń, zegar taktem rytm odmierza, uda z lekka dotknięte. Nasze ciała jakby w jednym, ślad naznaczam jak Werter, akt rozprężenia odczulę, widzę... ze źródła czerpiesz. Rozchełstany kształt obrysem, ekstazy szukam węchem, po obrzeżach błądzę... w środku, wszystko struną napięte. Potykam się ze zmęczeniem, ja jestem twoim jeńcem, spowalniam, tkwię w oddaleniu, słabość ludzką doceńcie. Zakończę spektakl koncertem w piano trącam zawzięcie, jakże euforia szczęśliwa... przy ostatnim już wersie. "Miłość jest najwyższą siłą wszechświata, to ona wprawia w ruch gwiazdy." - Dante Alighieri. Wiersz napisany pełnym monorymem.9 punktów
-
gdybyśmy się kiedyś spotkali pocałowałabym go w czoło policzki i nosek i w usta, ale zamknięte (bo to nie miłość erotyczna) kiedy Poeta ma usta otwarte ja tylko słucham6 punktów
-
Jest Świat Jest wojna trupy kwitną jest rosnąca inflacja są nowe mutacje wirusów znawcy z internetu bez merytorycznej wiedzy kosmiczne misje i foliowe czapki jest insta poezja i kryptowaluty jest ziemia co się osuwa ziemia która dudni jest niebo którego nie kreślą anioły są mikroplastik i mikropłatności jest głód i wymiociny w niedzielny poranek przemyt narkotyków na szeroką skalę korporacje śmierci świątynie bez bogów miasta wycięte z kartonowych pudeł ludzie o twarzach wyciętych z prospektów jest gorszy jest lepszy jestem ja w glinie ciała jest lód pękający i ty — stały ląd.5 punktów
-
nie ma czasu na sny ani na marzenia jest twardy jak przydrożny głaz nie ma czasu na łzy ani na uśmiechy jest jak wiatr nie boi się burz ne ma czasu na miłość mówi że ona to nie wolność że to są trudne drzwi nie ma czasu na nic ciągle myśli o niczym lubi ciemność nocy nie brzydzą go wszy cholera co to za typ kto go wymyślił a może to ktoś zza światów kto nie boi sie złych chwil4 punkty
-
Nikt mi nie powiedział, że w wieku 20 lat moje oczy przestaną płakać przy krojonej cebuli i złamanym sercu. Będę budzić się w nocy między snami i przez te ułamki sekund trwać w rzeczywistości, w której jesteś w stanie znieść własne uczucia. Choć raz chciałabym się wyspać, może jak nie będę się budzić to uda mi się zapomnieć o tobie i wszystkich tych snach, które właściwie nie mają prawa bytu. Boję się saren i miłości, że rozetną mi brzuch kopytami, wyjmą serce i zjedzą. Z drugiej strony pomyślałam, że kupię ci szczoteczkę do zębów na wypadek, gdybyś przyjechał i zechciał zostać do końca świata albo przynajmniej do zachodu słońca. Chociaż lepiej, jakbyś został dłużej. Na takich jak my nocami Bóg nie patrzy.3 punkty
-
Z wypiekami na policzkach Jaś powrócił dziś z przedszkola pełen ikry i wigoru rzekł ustrzelę w szafie mola. Zapytano go, dlaczego zagiął parol na insekty a dlatego, że wstąpiłem do przedszkolnej mini sekty. Każdy musi się wykazać i relację złożyć z rana jaką zrobił operację lista ich jest nieprzebrana. Zamknął mola Jaś w pudełku wyjął skalpel i nożyczki mol sprytniejszy był od Jasia i w pudełku wygryzł drzwiczki. Mol odfrunął gdzieś w nieznane ale w domu nie posucha spenetrował zakamarki Jaś i znalazł karalucha. Uśmiech wstąpił na twarzyczkę ogniem oczy zaiskrzyły ja uciekłem gdzie pieprz rośnie bo Jaś zaczął szukać piły. Co wyrośnie z tego chłopca blady strach padł na rodzinę ja, choć wiem nie pisnę słowem bo bym wdepnąć mógł na minę.3 punkty
-
Liczę potyczki, składam patyczki. Cała do całej, oraz złamane. Ale czy warto ? Liczy się ilość, liczy się siła ! Trwa pojedynek. Mniej ważne, że układam „tyczki”.3 punkty
-
Mrok na pustyni! Nie ma światłości! Żar żarzy ciała, przenika kości. Pewnie już wiesz, ja jeszcze nie wiem, kiedy i gdzie, co spotka Ciebie. Czołgam się w prochu, kurzu i pyle. Czy dokądś dobrnę, wybrnę czy zginę? Kiedy i gdzie (czy) spotkam Ciebie? Ty to już wiesz, ja jeszcze nie wiem. Błądziłem nieraz, wiesz o tym dobrze, prawdy gubiłem, znaleźć nie mogłem i pewnie jeszcze nieraz pobłądzę... W słów labiryncie Ty jesteś Słowem.2 punkty
-
- O ile mi wiadomo - podjął kapitan, przedstawiwszy plan Nautilusa - interesowała was kwestia napędu. Wasze statki korzystają z wioseł i żagli. Czyli z energii dostarczanej z zewnątrz - z ludzkich mięśni i z wiatru. Można zapytać - tu mówca odbiegł od głównego tematu wiedząc, że zagadnienia filozoficzne interesują jednego z legionistów - czy wiatr jest żywą istotą, skoro sam się porusza? A jeśli jest ruchem części powietrza, to może powietrze jest żywe? Skoro nadaje ruch części siebie? Ten statek zaś - kapitan powrócił do pierwszej kwestii - ma własny napęd. Urządzenie, które wprawdzie potrzebuje energii, ale tę energię wytwarzamy sami, tu na statku. Jest nią elektryczność. Wiecie, co to? Żołnierze spojrzeli niepewnie jeden na drugiego. - Nie... chyba nie - odezwał się dziesiętnik. - Skoro mówisz "chyba", oznacza to, że dubitates tu habes, masz wątpliwości. Cur, dlaczego? - Pamiętam - dowódca zaczął powoli odpowiedź - taką jedną piscem, rybę, która atakuje właśnie electricitate, elektrycznością - z niejakim trudem powtórzył rzadko używane słowo, krzywiąc się i rozcierając przy tym odruchowo lewą nogę. - Zatem było nieprzyjemnie - powiedział kapitan, uśmiechnąwszy się. - To wyobraź sobie teraz uderzenie elektryczne tak silne, że byłoby dla ciebie zabójcze. Napęd tego statku używa, jak już wspomniałem, tej właśnie energii - tyle, że o wiele silniejszej. Jeśli chcecie zobaczyć, jak pracuje - kapitan Nemo otworzył drzwi swojej kabiny - to ego invito, zapraszam.. - Nie, ja dziękuję! - dziesiętnik wymówił się pośpiesznie. - A ja bardzo chętnie videbo, zobaczę - niemal równocześnie odparł jego brat. - I ja też! - zgłosił się drugi z żołnierzy. l - W takim razie chodźcie wszyscy - zadecydował kapitan, nie chcąc pozostawiać dziesiętnika samego w swojej kabinie. - Takie machinae, maszyny - powiedział dowódca Nautilusa, zakończywszy pokaz - w przyszłości będą nazywane silnikami. Będą napędzać statki podobne do tych, które być może zobaczycie w czasie naszej podróży. Jak również inne urządzenia. - A... a jakie? - nie wytrzymał legionista, wielbiciel technologii. Kapitan poszukał w umyśle przykładu z ich żołnierskiej codzienności wiedząc, że takie będzie im najłatwiej intelligere, zrozumieć. - Jak budujecie wasze forty? - zapytał. Zagadnięty zastanowił się chwilę. - No, ścinamy drzewa siekierami - zaczął odpowiedź. - Na ściany fortu i wewnętrznych budynków. Potem odcinamy gałęzie. A potem przycinamy pnie na potrzebną długość. - A czym to robicie? - drążył kapitan, chcąc naprowadzić pytanego na właściwe słowo. - No piłą - odrzekł legionista. - Taką długą cum dentibus, z zębami. Jeden z nas trzyma za jeden koniec, drugi za drugi. Tniemy, przesuwając z prawej strony na lewą i z powrotem. - Czyli do tego, aby przeciąć drewno piłą, potrzeba dwóch ludzi - podsumował kapitan Nemo. - Tak - odpowiedział żołnierz. - To teraz wyobraźcie sobie silnik mniejszej wielkości - powiedział dowódca Nautilusa. - Mniej więcej takiej długości - odpowiednio rozłożył ręce - i takiej szerokości - powtórzył gest w poprzeczną stronę. Który, mając dostarczaną energię, tak jak my dostarczamy jej sobie, jedząc i pijąc - porusza taką piłą. - Sam? Bez udziału człowieka? - zdziwił się legionista. - Sam. Bez udziału człowieka - kapitan powtórzył jego słowa w odpowiedzi. - A... dokąd popłyniemy? - wielbiciel wulkanicznego ryzyka wyraził słowami nurtującą go coraz bardziej kwestię. - Popłyniemy do miejsca, w którym - dowódca Nautilusa uśmiechnął się tajemniczo - wszyscy trzej będziecie mogli przeżyć ciekawe doświadczenie. Cdn. Wybrzeże Morza Czerwonego, Hurghada, 10.04.20222 punkty
-
Złości rezurekcja Wskrzeszam ciało złości piekielnej Niech przetrwa spokoju tę chwilę Gdy burza trafiła do kontroli celnej Oddalając się od celu purpurową milę Złości się anielska brama chmur Wygrywa odmęt otchłani ponownie Gdyż zbudował wieżę i długi mur Przekleństwem czynu i teź slownie Ciało jej już zdrowe znów wygrywa Troszczy się o białe piany z pysków Tam gdzie spokój trwa i błękitu niwa Gdzie podłe czyny unikają ucisków Jeśli chcesz nerwów dziś nie dławić Módl się lepiej do Boga wszechmocy On jedyny może złość twoja strawić Może zniszczyć czarny plan proroczy Dziś wrzask i ścisk serca rodzi zło Ręce do ataku szykują się wściekłe Modlitwy strzelają w piekielne tło Dni złości kończą się słabe i też nikłe Weź oddech głęboki i ulżyj nerwom Zaparz herbatę lub też wina się napij Bo to jest najświętszy na nerwy łom Czarny sceny klaps i ów obronny kij2 punkty
-
nie pytam już wiem dzień minął jak dzień zwyczajnie co dzień tak samo to idziesz? po to mleko? pójdę po drodze wezmę śmieci i wrzucę uczucia do mieszanych2 punkty
-
A jeśli mnie zapytasz o imię pragnę ci opowiedzieć prawdziwe imię i realne nazwisko. A gdy zechcesz żeby było między nami ciekawie dodam kilka historii obmyślonych radośnie samotnymi wieczorami. Seranon, 11.04.2022r.2 punkty
-
Patrzę właśnie na ciebie wzrokiem zmęczonego trudu okiem porażek i niespełnień znów budzi się we mnie ze snu mężczyzna jak się patrzy I zaraz przychodzi mi na myśl ten cały męski pieprzony dystans kompletna gruntowna obawa że natychmiast zrobisz z nas łóżkowe i każde inne zamieszanie Teraz dobrze dostrzegam wtem wnet już rozumiem skąd, dlaczego, wobec czego moje spojrzenia tak trudno pokochać stąd nieodkrywczo myślimy o ucieczkach Seranon, 09.04.2022r.2 punkty
-
@Marek.zak1 do tych odpadów zmieszanych mam mieszane uczucia ;) @[email protected] tak, wyższa szkoła segregacji odpadów2 punkty
-
2 punkty
-
Oko przymknięte promieniem słońca, sumienie spięte na złoty zatrzask. Goreje w środku ogniem zamrozu, a w ręce dusza Piłata! Podaruj proszę traumę z jęzorem, co mówić zacznie gwarą niemowy. Stoi i patrzy bezkształtne cielsko, Bóg stworzył mękę bez głowy! Powiedz choć słowo spięte guzikiem, co ruszy umysł, odemknie pręgierz. Kajdany cisną w sercu i mózgu, patrzysz, nie mówisz... bo nie wiesz! Zazgrzytał zamek, wiatr drzwi już rozwarł, wolny człowieku w niewoli jesteś. Wyjdę... co dalej bo tekst na ścianach, krwią wypisany - ty w pestce! Strach ściska zęby z kąta do kąta, kroki jak szagi liczysz naprędce. Boisz się ściany pierwszej czy czwartej, trzepoczesz ciałem na wędce! "Nie jestem tchórzem. Tchórzem jest ten, kto się boi i ucieka. A ja się boję, ale nie uciekam." - Fiodor Dostojewski.2 punkty
-
@Marek.zak1 Jeśli tak to w medycynie na chirurga ma zadatki może także być biologiem tym od roślin żeby kwiatki mógł położyć na swym stole żeby w ramach operacji... ale najpierw musi Jasio ponieść trud specjalizacji ostatecznie, gdy nauka uwidoczni się wynikiem minusowym wtedy Jasio pewnie stanie się rzeźnikiem. Pozdrawiam2 punkty
-
Bywa że Jesteś dla mnie niezrozumiały. I gdy tak się dzieje, zazwyczaj odpuszczam. I wtedy wychodzę odetchnąć, powietrzem które mi dałeś. Moje ręce rozkładam na znak wolności i przynależności do Ciebie. Wychodzę naprzeciw tego co dla mnie stworzyłeś. Każde poruszenie liśćmi. Szept lasu,zapach wilgotnego mchu, i ta złota kula ,która chowa się w koronach drzew. Przypominają mi o Twojej potędze. Podałeś mi to wszystko na mojej drobnej dłoni. Moje myśli odnajdują wytchnienie, gdy błądzę wśród rozkołysanych drzew. Gdy kroczę powoli w ich cieniu, czuję jak ciało stygnie. Ty wiesz,że zazwyczaj Nie zadaję pytań, masz pokorną mnie. Gdy szukam Cię w lekkim powiewe, oczekuję że ostudzisz żar bijący we mnie. Przychodzi wiatr. Dobrze mi. Bywasz Ojcem i nie brzmisz jak ten ziemski. Jednak wiem o Tobie,że nim Jesteś. Więc staram się Ciebie wybadać na ile tak jest. Wiesz dobrze ze Twoje rokowania są słabe. Czasem zdarzy mi Się nazwać Cię przyjacielem, choć dawno tego nie usłyszałeś. Gdy zabrałeś mi ziemskiego Ojca, Nasza odległość stawała się coraz mniejsza. Stałeś blisko. Dałeś mi czas pełen pokoju, Ciszy... Po jakimś czasie rzuciłeś niezrozumiałe błyskawice, uderzały o moje piękne rozkołysane drzewa. Niebo przestało rysować błogie kolory. Dawno nie dostrzegłam tej najjaśniejszej z gwiazd. Wiedziałeś co w moim ciele drzemie,w końcu prześwietlasz mnie na wylot. Nie odnalazłam w Tobie spokoju, choć starałam się go znaleźć, tak usilnie że zaczęłam błądzić. I pomyślałam że to co mi dałeś na dłonie, trochę pobolewa. Mój krok przestał być stabilny. Chyba zachwiałeś moim światem. Twoj Wiatr przestał być otuchą, Moje ciało nie może się utrzymać. Moje ręce pragną abym je dla Ciebie rozłożyła. Jednak ta niezrozumiala siła która we mnie jest ,nie pozwala ponownie poddać się temu. Trzymam się drzew aby nie zachwiać kroku. Widzisz mnie w tej odsłonie,i nie chce mi się już Ciebie szukać. Przecież wiesz dobrze o moim położeniu. Twoja nawigacja nie szwankuje. Teraz Ty znajdź mnie. Twoja Ja.1 punkt
-
zapytaj mnie o coś. o coś zapytaj czy zakwitły kaczeńce mogę zapytać o coś innego nie. zapytaj czy zakwitły czy? nie. zapytaj o co? ........................ dzisiaj1 punkt
-
.....I przyszły do Niego wielkie tłumy, które miały z sobą kulawych, niewidomych, kalekich, głuchoniemych oraz wielu innych i kładli ich u Jego stóp, a On ich uzdrowił, ... Ew. św. Mateusza 15,30 Konstantynopol. Pracownia pisania ikon. Początek XII w. n.e. Na dworze zapadł już zmrok. W pracowni zrobiło się prawie całkiem ciemno. Mistrz zapalił świece i kończył swój obraz, a jego uczeń sprzątał pracownię i chciał już kończyć pracę. - Mistrzu Doroteuszu, dlaczego jeszcze pracujesz jak jest już prawie ciemno? Sam mi mówiłeś, że dobre światło jest bardzo ważne. - Kończę zaraz, skończę tylko malować oczy. Chcesz zobaczyć? - Boże! To cud! - Wstawaj nie klękaj, nie wygłupiaj się, to nie żaden cud. - Przecież te oczy, te oczy... świecą. Jak to zrobiłeś? - To specjalny dodatek do farby. Dodaje się go odrobinę i jest taki efekt. Blask jest bardzo słaby i widać go tylko w ciemności. Dlatego chciałem sprawdzić czy jeszcze działa. - Skąd masz ten dodatek? - Kupiłem go kiedyś od kupca. Podobno pochodzi z Persji. Słyszałem już o nim wcześniej. Moi mistrzowie mi o nim wspominali. Trzeba z nim uważać, trzymać w zamkniętym flakonie i myć ręce po jego użyciu. - Dlaczego dodałeś go do oczu? - O, to stara historia, wiesz kto jest na ikonie? - Tak, to święty Dionizy, piękna ta ikona. Kiedy ja tak będę pisał ikony? - Już tak potrafisz, jesteś moim najlepszym uczniem. Wiesz coś o Świętym Dionizym? - Nie bardzo. - To uczeń świętego Pawła. Święty Dionizy był biskupem Aten. Pamiętał Matkę Chrystusa, był przy jej zaśnięciu. To wielki święty. - Dlaczego te oczy? - To stara legenda, jest tylko powtarzana, ale nikt jej nie spisał. Powtarzają ją z pokolenia na pokolenie i ja też ją kiedyś usłyszałem. Podobno Święty Dionizy miał moc uzdrawiania chorych. I podobno ktoś zauważył, że jak przekazywał swoją moc to w jego oczach można było zobaczyć właśnie taki słaby błękitny blask. Dlatego tak to namalowałem. Na pamiątkę tej legendy. - Myślisz, że ta legenda jest prawdziwa? - Któż to może wiedzieć. To wszystko działo się tak dawno. - No tak, to już ponad 1000 lat. To były ciekawe czasy. - Właśnie, działy się rzeczy których dzisiaj, po tylu latach, już nie rozumiemy. - Ten błękit pięknie harmonizuje z tym złotem. - Podoba ci się? - Bardzo. - No dobrze, gotowe. Kończmy już. Ja się zbieram, a ty pozamykaj wszystko. Jutro ważny dzień. Przychodzą do nas mnisi z katedry. Może coś kupią? Dlatego chciałem skończyć tą ikonę. ***** Miasto w małym państwie europejskim, lata 20-te XXI w. Opowieść Eleny: Silnik szumi równomiernie, od czasu do czasu monotonny dźwięk przerywany jest nieregularnym stuknięciem dochodzącym od zawieszenia. Świeci słońce na bezchmurnym niebie, jest przyjemnie i spokojnie. Jadę w stronę jeziora, czyli w stronę domu. Szerokie ulice zabudowane wysokimi i średnimi blokami powoli przechodzą w węższe o mniejszej intensywności ruchu. Zabudowa też się zmienia. Coraz mniej bloków i sklepów a coraz więcej domów jednorodzinnych. Wydaje mi się, jakbym w ogóle nie myślała. Umysł na “biegu jałowym“, czy to możliwe? Spokojna droga, niewielki ruch, wiem, że zaraz dotrę do siebie. Powinnam się cieszyć, bo to przecież wyjątkowy dzień, ponieważ będę w domu około południa, a normalnie wracam o siedemnastej. Pomimo że w robocie zawsze coś się dzieje, szefowa zwolniła mnie dzisiaj wcześniej. Rano gdy byłam w pracy zadzwonili ze szkoły, że Petia, moja córka źle się czuje i żebym ja, albo mój mąż Stefan, przyjechali po nią. Chciałam się z nim skontaktować, ale w końcu przedstawiłam sytuację szefowej, a ona bez namysłu stwierdziła: - Elena, potrzebujesz to idź, sama cię zastąpię, najwyżej kiedyś, jak będziesz potrzebna, zostaniesz dłużej. Aż się zdziwiłam, widać to jeden z tych nielicznych dni w których można się z nią dogadać jak z człowiekiem. Nawet fajnie. Raz trochę odetchnę od tej zwariowanej roboty, którą w sumie lubię. Marzenia, ambicje, gdzie są? Chyba wszystko co mogło pójść nie tak, to tak właśnie poszło. Miałam być prawniczką, zawsze o tym marzyłam. Ale jak widać nie dane mi to było. Po prostu nie dałam rady uczyć się aż tak dobrze. Pewnie dałabym radę, chciałam próbować, uzupełniać wiedzę, ale wtedy poznałam Kristiana. Uroczego, przystojnego, kochanego, najlepszego na świecie. Zakochałam się jak głupia, w końcu miałam 18 lat, to jeśli miałam zakochać się jak głupia to chyba właśnie wtedy, no to się właśnie zakochałam. Byłam z nim pół roku, wyprowadziłam się do niego, a właściwie to do mieszkania jego starszego brata w którym mieszkał Kristian, bo brat gdzieś wyjechał. Rodzice szaleli z żalu i ze złości, ostrzegali mnie, mieli o nim pewne informacje, które do mojej głowy w żaden sposób dotrzeć nie mogły. Właściwie to kiedy miałam pomyśleć, jeśli przez te pół roku prawie cały czas kochaliśmy się ze sobą. Raz za razem przez pół roku. Mówił do mnie “Stokrotka“, za to go tak kochałam. To dlatego, że tak mówili do mnie dziadkowie. Babcia namówiła matkę, żeby przy chrzcie dodano mi imię Margarita co oznacza stokrotka i babcia przytulając mnie wtedy, kiedy miałam kilka lat, mówiła do mnie, “moja kochana Stokrotko“. Tak bardzo to lubiłam. Kiedyś opowiedziałam to Kristianowi i on również zaczął tak mnie nazywać. W końcu zaczęłam wyczuwać, że coś się psuje, że dla niego te pół roku to wystarczająco dużo, aby po prostu znudzić się Stokrotką. Był młody jak ja, chciał żyć, a nie wiązać się z jedną dziewczyną. Pewnego dnia zamiast niego otworzył mi jego brat i powiedział, że Kristian wyjechał na dłużej i on nie wie jak się z nim kontaktować i gdzie pojechał. Tyle... po miłości, koniec. No nie koniec, po miesiącu od jego wyjazdu byłam już pewna że jestem w ciąży z Petią. Kristian odezwał się do mnie po jej pierwszych urodzinach. Powiedziałam mu, że jest ojcem i że nic od niego nie chcę... i tyle. Teraz już koniec. Po skończeniu średniej szkoły próbowałam wykonywać różne prace. Byłam kelnerką, pracowałam w sklepie. W końcu Rosica, moja najlepsza przyjaciółka, namówiła mnie ma kurs kosmetyczki. Wzdrygałam się przed tym z obrzydzeniem. Ja miałabym być kosmetyczką? A ambicje, a marzenia? Sytuacja była trudna. Rodzice, choć mnie wspierali, to czułam że ta dziecięca miłość i radość kontaktu z nimi już gdzieś przepadła. Petia szybko rosła, chciałam się usamodzielnić, wynająć mieszkanie i poszłam na ten kurs. To nawet było fajne, dawało satysfakcję z tego, że coś potrafię sama, własnymi rękami zrobić i jeszcze w perspektywie dostać za to kasę. Zaczęłam pracować razem z Rosicą w dużym gabinecie kosmetycznym. Po kilku miesiącach przyszedł tam z żoną jakiś starszy gość. Żonę intensywnie obsługiwano, a ja miałam chwilę wolnego. Zagadał coś do mnie grzecznościowo, rozmawialiśmy. Mam prostą życiową zasadę, jeśli ktoś jest dla mnie uprzejmy i miły to staram mu się odwdzięczać tym samym. Taka po prostu jestem, no nie wiem, może mu się spodobałam albo co? Zaproponował mi czy nie chciałabym pracować w telewizji. Że jest tam gabinet kosmetyczny w którym przygotowuje się tych, co występują przed kamerą i jest tam wolne miejsce bo odeszła jedna z pracownic. Jak się później okazało był to ważny gość w telewizji, szef mojej szefowej. Zgodziłam się od razu. No zawsze to telewizja, nawet nie pytałam o zarobki, każde byłyby lepsze od tych które miałam. Nieśmiało się zgłosiłam do szefowej i powie- działam, że pan Georgiew mnie polecił. Po kilku minutach byłyśmy razem z szefową u pana Georgiewa a szefowa się darła, że się nie nadaję bo to nie o kosmetyczkę chodzi tylko o wizażystkę a ja i tak mam tylko kilka miesięcy stażu i generalnie niewiele umiem, czyli nic co jest potrzebne w telewizji. Pan Georgiew przeprosił szefową, że nie zna się za bardzo na różnicach między kosmetyczką a wizażystką i... powiedział, że skoro już mnie polecił to szefowa powinna mnie wszystkiego nauczyć i że nie ma czasu, bo właśnie coś tam w telewizji. No i tak zaczęłam pracę w TV. Początek był trudny, szefowa miała już dawno kogoś upatrzonego na wolne miejsce i szef pokrzyżował jej plany. Uczyła mnie wraz z innymi, którzy tam pracują i darła się przy tym bez przerwy. Lekko nie było, ale po kilku tygodniach okazało się, że mogę już pracować samodzielnie i matowiłam oblicza różnych bardziej i mniej ciekawych typów i ważnych pań, równie dobrze jak inne współpracowniczki. Rozkaz szefowej, wykonanie i... spokój. Szefowa przestała być złośliwa ponad miarę a ja polubiłam swoją pracę. Zawsze marzyłam, że uda mi się jeszcze zrobić w życiu coś bardziej ambitnego, może wyjechać gdzieś za granicę. Choć pieniędzy na początku było mało to od skończenia szkoły opłacałam lekcje angielskiego. Naprawdę to lubiłam, angielski szedł mi dobrze. Nauka angielskiego, zarówno w szkole jak i potem, kojarzyła mi się z rozwiązywaniem zagadek jakiejś gry logicznej. Sukcesy sprawiały radość. Po dziewięciu latach prywatnych lekcji moja nauczycielka mnie zaskoczyła. Stwierdziła, że mam talent do nauki języków, że mówię już płynnie po angielsku i ona niewiele więcej jest w stanie mnie już nauczyć. To było naprawdę miłe. Coś jednak, jakoś się udało. Pewnego razu okazało się, że telewizja w której pracuję ma udział w kręceniu serialu filmowego. Jedna z doświadczonych charakteryzatorek została oddelegowana do tego zadania. Szefowa zapytała mnie czy chcę pojechać z nią? Mówiła: - Myślisz, że już wszystko umiesz? Tak ci się tylko wydaje. Tak naprawdę nie umiesz niczego. Jak chcesz to jedź, tam może wreszcie się czegoś nauczysz i zrozumiesz na czym polega ta praca. Zgodziłam się i pojechałam. Rodzice zaopiekowali się Petią. To było prawdziwe wyzwanie. To już nie przypudrowanie czoła czy nałożenie czerwonej szminki. Tam trzeba było wykonywać charakteryzację. Były rysunki i do nich należało charakteryzować aktorów. Zmieniać wygląd ich twarzy. To praca z pogranicza sztuki malarskiej i rzeźbiarskiej. Różne żele, fakturowane podkłady, lateksy, doklejane wąsy i brody, sztuczne blizny i rany. To było naprawdę coś. Zawsze byłam ambitna i przykładałam się jak mogłam. Jak zakończyliśmy zadanie i wróciły do naszego studia to moja przełożona, która świetnie znała ten fach, pochwaliła mnie przed szefową, że dobrze sobie radziłam i że mam do tego talent. Powiedziała jej również, że dobrze znam angielski a filmy zazwyczaj kręciło towarzystwo międzynarodowe i byłam tam bardzo przydatna jako tłumacz. Dowiedziałam się o tym przez przypadek i po czasie od jednej ze współpracownic, która to podsłuchała. Przy następnej okazji, która nadarzyła się po kilku miesiącach, szefowa już nie pytała mnie czy chcę znowu jechać, tylko dostałam rozkaz. Takich wyjazdów było kilka. Wydaje mi się, że ujawniła się we mnie moja artystyczna dusza. Sporo się nauczyłam, miałam już własne pomysły i rozwiązania, które znalazły uznanie. Zaczęto mnie cenić w tym fachu i powie- rzano coraz to trudniejsze i bardziej samodzielne zadania. Na jednym z takich wyjazdów poznałam Stefana, mojego męża. Był po prostu prześliczny. Taki aktoreczek-cukiereczek z którym każda kobieta chciałaby przeżyć coś ważnego w swoim życiu. A akurat ja spodobałam się jemu. No nie powiem, on mi też. Mógł mieć może każdą, a wybrał właśnie mnie. To był burzliwy romans. Po kilku miesiącach mi się oświadczył, nie przeszkadzało mu nawet, że mam córkę. Czy go kocham? Tak kocham. Czy go bardzo kocham? Bardzo kochałam tylko Kristiana. Jak w pracy powiedziałam, że wychodzę za mąż za Stefana to szefowa ze swoją najstarszą pracownicą popatrzyły na siebie dziwnym wzrokiem. Szefowa zapytała: - Chcesz wyjść za mąż za aktora? No, ale dosyć tych samochodowych rozmyślań. Czas wracać do życia. Podjechałam pod szkołę. Petia czekała na mnie przed wejściem. Petia to fajna 15-latka, prawie zawsze uśmiechnięta, choć wysoka, no to może trochę zbyt szczupła, żeby nie powiedzieć chuda. Chciałoby się rzec, dziecko idealne... no przynajmniej na razie. Dobrze się uczy, ma fajne towarzystwo. Dzieciaki takie jak ona, których rodziców w większości lepiej lub gorzej znam. Zapytałam co się stało. Powiedziała, że zrobiło jej się słabo. Śpieszyła się trochę do szkoły, nie zjadła śniadania i trochę bolała ją głowa. Ja zawsze wychodzę pierwsza ponieważ mam najdalej i dojazd do pracy zajmuje mi prawie godzinę. Nieco po mnie wychodzi Stefan, a Petia musi rano radzić sobie sama. Powiedziała, że jak nadrugiej lekcji pani weszła do klasy to ona, tak jak inni, gwałtownie wstała na przywitanie i wtedy poczuła, że robi jej się słabo i tak jak szybko wstała, tak samo szybko z powrotem usiadła a właściwie opadła na siedzenie, opierając głowę o ręce na stoliku. Jak później opowiadała, wszyscy popatrzyli na nią ze zdziwieniem a pani wręcz z przerażeniem i natychmiast zaczęto jej pomagać i dopytywać się co się stało. Petia powiedziała, że kierowniczka szkoły chce ze mną porozmawiać. Podeszłyśmy do niej razem. Kierowniczka w skrócie streściła przebieg zdarzeń i powiedziała, że jej zdaniem trzeba by pójść z nią do lekarza. Tak też zrobiłyśmy. Podjechałyśmy pod przychodnię i akurat miałyśmy szczęście bo lekarka nie miała pacjentów. Pani doktor obejrzała Petię dokładnie, przyłożyła stetoskop, zmierzyła ciśnienie i poinformowała mnie, że niczego groźnego nie widzi ale, że dobrze byłoby zrobić podstawowe badania krwi. Krew pobrano za kilka minut a wyniki badań miały być za dwie lub trzy godziny. Lekarka przepisała witaminy i powiedziała, że mogę Petię odwieźć do szkoły albo zabrać do domu. A jak będą wyniki to zadzwoni do mnie i powie czy są dobre. Ponieważ Petia miała jakiś ważny sprawdzian to chciała wracać do szkoły i mówiła, że czuje się już dobrze i sama wróci do domu. Poczułam ulgę, nareszcie będę miała kilka godzin dla siebie. Wsiadłam do auta i jechałam już do swojego domu. No tak prawdę mówiąc to nie do swojego, ale do domu mojego męża. Dwa lata temu wyszłam za mąż za Stefana i z osoby biednej, walczącej o codzienne przetrwanie, stałam się nagle osobą zamożną. Właściwie to wygrałam los na loterii. Mam bardzo przystojnego, dobrze zarabiającego męża, mieszkam wraz ze swoją córką w pięknym domu nad jeziorem, dostałam porządny samochód tylko dla siebie i mam pracę, którą lubię. No wszystko super. Jednak jakieś wewnętrzne przeczucie nie pozwalało mi cieszyć się do końca z tego wszystkiego. Prześladował mnie jakiś głupi strach, że jeśli na coś nie zapracowałam a przyszło do mnie tak łatwo, to równie łatwo może mnie opuścić. Po kilku minutach jazdy byłam w domu. Cieszyłam się, że mam parę godzin tylko dla siebie. Dom na pewno będzie pusty. Stefan miał wrócić dzisiaj później. Jednak dom był otwarty. Drzwi były lekko uchylone. Bardzo mnie to zaniepokoiło. Nigdy, przenigdy tak nie robiliśmy. Nawet jak ktoś był w domu to zawsze zamykaliśmy drzwi. Wystraszyłam się nie na żarty. Bałam się, że spłoszę złodzieja i stanę się jego ofiarą. Najciszej jak tylko umiałam, na palcach, weszłam do środka. Usłyszałam dziwny hałas wiedziałam, że w domu ktoś jest. To były jakby jęki i nieznany mi głos oraz odgłosy szamotaniny. Dźwięk narastał i dochodził z naszej sypialni. Podeszłam pod drzwi i zrozu- miałam co właściwie słyszę. Otworzyłam je cicho. To co zobaczyłam sprawiło, że cały świat stanął mi przed oczyma. Zrozumiałam, że przeczucie mnie nie zawodziło, że oto całe moje szczęście, całe moje życie wali się w tej jednej chwili a ja z raju jestem z powrotem w piekle. Co właściwie zobaczyłam? Nasze małżeńskie łóżko a w nim długie zgrabne uda i łydki laluni, którą znałam i której nie raz robiłam gębę. Uda były szeroko rozchylone, a pomiędzy nimi, rytmicznie i dynamicznie podrygiwały zgrabne pośladki mojego męża. Rżnął tą dziwkę o buźce lalki Barbie, która w istocie była jedną z młodych aktoreczek pracujących razem z moim mężem, jak napalony młody ogier pierwszy raz dostawiony do klaczy. Pierwsze co pomyślałam to dlaczego skur....nie, mnie nie rżniesz z takim zapałem. Byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli, że na nich patrzę a lolitka przeszła z cyklicznych pisków do ciągłego wycia. Rzuciłam jej w twarz poduszką z całej siły i rozpętało się piekło. Wszystkie przekleństwa jakie znałam, przypomniały mi się natychmiast. Darłam się aż do bólu gardła, przyrównując męża i lolitkę do najróżniejszych części wstydliwej anatomii ludzkiej. Innych epitetów też nie żałowałam. Barbie w locie połapała buty i ubranie i zbiegła po schodach w tempie, w jakim ucieka się przed trzęsieniem ziemi. Okazało się, że oboje zaparkowali w bocznej ulicy przy ogrodzeniu, żeby nie zwracać uwagi sąsiadów. Dlatego nie zauważyłam ich samochodów. Stefan stał goły ze sterczącym fiutem i po chwili, jak wróciło mu mowę, zaczął się na mnie wydzierać. Dlaczego robię sceny, jestem przecież w jego domu, o tej porze nie powinno mnie tu być, a artyści muszą od czasu do czasu “skoczyć w bok” i ja powinnam o tym wiedzieć. Następnie szybko się ubrał i pobiegł za lolitką. Znowu zostałam sama. Zostałam sama w domu i sama w życiu. Zeszłam na dół do salonu i opadłam na fotel. Rozbeczałam się. Złe czasy powróciły. Trzeba zacząć wszystko od początku w bardzo złej sytuacji. Gorzej już być nie może, pomyślałam, płakałam i czułam, że nie mam już siły dalej o siebie walczyć. I wtedy zadzwonił telefon. Dzwoniła lekarka z przychodni, zdziwiłam się, że tak szybko. Odebrałam i usłyszałam: - Proszę przyjechać z Petią do przychodni. Wyniki są złe, Petia jest chora. ***** Miasto w dużym państwie Ameryki Północnej, korytarz szkolny. - Masz to, co ci kazałam? - Tak proszę pani. Zamówiłem w internecie i wczoraj przyszło. - Zrozumiałeś, jak masz zainstalować? - Tak proszę pani, tak jak pani kazała, żeby było widać wyraźnie wszystko co jest między nogami i twarz jednocześnie. - W tym kiblu dla młodszych. - Zrozumiałem. 12-latek zwracał się do o trzy lata starszej od niego Emily, trzymając w rękach opakowanie z małym urządzeniem elektronicznym, które zmuszony był kupić za swoje oszczędności i to tak kupić, żeby rodzice niczego się nie domyślili i nie zauważyli. To maleńka kamerka do nagrywania filmów, przeznaczona właściwie dla jakiś detektywów albo państwowych służb. Za drobne pieniądze, da się już kupić przez internet takie rzeczy. Emily nienawidzili niemal wszyscy, tolerowała ją własna matka a lubił ją tylko Logan. Nienawidzili ją nauczyciele za bezczelność, chamstwo, deprawację uczniów, branie narkotyków i brak postępów w nauce. Nienawidzili ją wszyscy uczniowie, wszystkich szkół do jakich uczęszczała, a były ich już trzy. W tej była już dość długo tylko ze względu na bogatych rodziców. Gdyby nie dobre stosunki ojca ze zwierzchnikami dyrektora szkoły to już dawno by ją wyrzucono, tak samo jak ze szkół poprzednich. W jednym przypadku za próbę samobójczą jednej z uczennic, którą powiązano z Emily. Nienawidzono ją ze zwykłego, pierwo- tnego strachu. Strachu o własne zdrowie, a nawet życie. Nienawidziła jej cała rodzina włącznie z własnym ojcem. Szczególnie od czasu, kiedy porysowała ze złości nowo kupiony samochód. Nienawidziła jej własna siostra Lily, młodsza od niej o 6 lat. Nienawidzili jej nawet niektórzy członkowie własnego gangu, który zorganizowała w szkole, za to, że to co wyprawiała przerastało ich pojęcie bycia złym. Oni chcieli być źli i budzić strach u rówieśników, ale nie chcieli być tak źli, jak wymagała tego od nich Emily. Oni nie wiedzieli, że dziecięce zło może być aż tak złe, dopóki jej nie poznali. Może częściowo ją podziwiali, ale przede wszystkim oni również jej się bali. Gang Emily którym zarządzała dopuszczał się rozbojów i aktów przemocy na uczniach szkoły do której chodziła, nawet tych o dwa lata starszych, z najstarszej klasy. Emily z pomocą swoich kompanów zabierała rówieśnikom pieniądze, nawet z użyciem noża, który własnoręcznie przykładała do brzucha swoich ofiar. No może nie zaraz noża, małego nożyka z trzy-centymetrowym ostrzem. Przecież Emily była jeszcze dzieckiem więc używała malutkiego “dziecięcego” nożyka. Poniżała i biła rówieśników ze szczególną dbałością o dokumentowanie swoich zbrodni za pomocą telefonu komórkowego. Jednak szczególnie wyrafinowanym złem, które preferowała 15-letnia Emily, było szantażowanie swoich szkolnych kompanów. Emily zbierała kompromitujące informacje wszystkiego rodzaju o uczniach, których obrała sobie za swoje ofiary. Wybierając najczęściej tych z bogatszych domów. Interesowało ją wszystko, preferencje seksualne, przeszłość rodziców i rodzeństwa, wszystko co dotyczyło sfery intymnej młodych, dorastających właśnie ludzi. W szczególności wszelkie szczegóły pierwszych eksperymentów seksualnych najstarszych uczniów szkoły. Emily żądała wiedzy o tym kto z kim i co próbowali robić i kto w kim się podkochuje. Zdobywała tą wiedzę brutalną siłą własną od dziewcząt oraz brutalną siłą swoich kompanów od chłopców, zwłaszcza brutalną siłą Logana. Emily umiała i lubiła bić innych. Po zdobyciu już “haków” na swoje ofiary mechanizm był prosty i powtarzalny. Emily informowała ich o tym co o nich wie i żądała pieniędzy za to, że informacje te nie trafią do internetu. Nie ważne czy był to filmik na którym klęczący o dwa lata starszy chłopak dostawał w pysk od Emily a potem całował jej buty czy też zdjęcie wyciągniętej z kibla, pierwszej w życiu zużytej podpaski szkolnej koleżanki. Emily instynktownie wiedziała co zaboli najbardziej. Emily potrzebowała pieniędzy i pieniądze miała. Ofiary zmuszane były do opłacania się regularnie, jednorazowe wpłaty nie załatwiały sprawy. Zawartości portfela mogłaby już pozazdrościć Emily niejedna matka ucznia z jej szkoły. Emily dzieliła kasę pomiędzy członków gangu. Ci najstarsi i najbardziej brutalni dostawali najwięcej. Na pierwszym miejscu był Logan. Chodził do najstarszej klasy i był jej chłopakiem a jednocześnie prawą ręką w gangu. Logan był prawie tak zły jak Emily i prawie tak ważny w gangu jak ona. Był silny, brutalny i bezwzględny, dodatkowo sprytny i inteligentny. O związku Logana i Emily wiedzieli wszyscy. Emily miała swoją tajemnicę i potrzebowała Logana. Emily brała tabletki. Nie takie z apteki, ale takie które on jej dostarczał. To on pokazał Emily jej tabletki i to dzięki niemu czuła się choć trochę szczęśliwa, mogąc je zażywać. Za te tabletki Logan drogo płacił i musiał dostawać od niej pieniądze, bo inaczej nie miałby za co ich kupować. Logan tabletki brał czasami, ale Emily bardzo się do nich przyzwyczaiła i musiała brać je codziennie. Dopiero po zażyciu czuła się dobrze. Logan jeździł na motocyklu i często woził Emily co świadczyło, że są parą. Jednak ich związku koleżanki i koledzy nie musieli się domyślać, doświadczyli go expressis verbis, wtedy gdy w czasie przerwy zażyli swoje tabletki razem a następnie Logan wziął Emily na stojąco, dociskając ją do filara szkolnego korytarza. Korytarza pełnego uczniów, tych starszych i tych najmłodszych. Emily miała już pomysły na podniesienie swojej bandyckiej działalności na wyższy poziom. Planowała sama zająć się rozprowadzaniem dragów w szkole oraz myślała o sfilmowaniu gwałtu. Miała już upatrzoną ofiarę, to miała być Ava, najlepsza uczennica z jej klasy. - Proszę pani czy mogę już iść? Zrobiłem co pani kazała. - Tak na razie dam ci spokój, ale chcę mieć wszystkie nagrania. Masz to tak ustawić, żeby wyraźnie było widać co jest między nogami i chcę wiedzieć czyje to krocze. - Dobrze proszę pani. Emily była zła, bardzo zła. ***** Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl1 punkt
-
Francja głosuje, Francja wybiera, Pomiędzy wyjściem a pozostaniem, Macron nie chce Unii rozwalić, LePen przeciwnie... et caetera. Chociażby nawet przyzwano z nieba Joannę d'Arc, więźniarkę z Rouen, LePen, miejmy nadzieję, przegra, Niech idzie w diabły, niech idzie precz! Nie pozwolimy, aby odwieczne Marzenie naszych przodków wniwecz się obróciło! Gdy Francja upadnie – zostanie dziura O jakiej nikomu się nawet nie śniło! Warszawa,11 IV 20221 punkt
-
-Mistrzu, czy to jest przyjaźń, czy może kochanie? -Miłość to z nią przyjaźń i jej pożądanie. Markowi Grechucie.1 punkt
-
1 punkt
-
powiedz mi coś miłego coś miłego to nie było miłe ale przecież prosiłaś o coś miłego powiedziałem ale to nie to przecież to nie było miłe.1 punkt
-
1 punkt
-
Jak długo mogę być klownem w tym teatrze? Sufler zaniemówił, przerażony w budkę patrzę. Mój anioł stróż na pewno jest po flaszce. Idę po cmentarzu, stąpam po kolejnej czaszce. Poległych dokoła widzę całą masę, pewnie i ja też gdzieś tutaj miejsce mam swe. Czuję się wariatem, na psychice z chlastem. Jestem chory, zarażony żalem, chamstwem. Moje życie jest jednym wielkim kłamstwem. Widzę wokół dusze przeżarte robactwem, skazane one są na podły los i jego pastwę.1 punkt
-
Dziennikarka zapytała dziecko co tu robisz maleństwo gdzie są twoi rodzice oni tam leżą oni nie żyją Oni chyba zginęli bo leżą i się nie ruszają powiedzieli mi że oni odfrunęli i są w niebie z aniołami Nie płacz dziecinko ja cię zabiorę z tego piekła które nadeszło już cię nikt nie skrzywdzi zabiorę cię stąd daleko Dlaczego mamusia i tatuś odeszli dlaczego do nas strzelali nie wiem dziecinko kochane nikt nie potrafi tego wyjaśnić Ciemność zasłania ziemię cierpienie i ból w człowieku krew leje się po Ukraińskiej ziemi niewinnych matek i bezbronnych dzieci.1 punkt
-
Siedemdziesiąt pięć lat dożyć nie każdemu to się zdarza dla mnie jeszcze rok brakuje a więc kartkę z kalendarza będę zrywał by wiadomo było ile dni zostało do urodzin, bo to przecież dużo więcej jest niż mało. Odliczanie rozpoczęte ruszył zegar z kalendarzem a ja muszę to określić nie inaczej jak mariażem i dopóki serce bije umysł trzeźwo reaguje pierwszy etap przygotowań jak wiadomo się planuje. To jest wiersz informacyjny nie narzuca on niczego nie ma innych zobowiązań oprócz tego jedynego kiedy wyślę zaproszenia i zaproszę do lokalu jeśli ktoś wypadnie z listy niech nie żywi do mnie żalu. Trudno dzisiaj wyrokować i zagłębiać się w niuanse ale jedno, co jest pewne to, że mamy taką szansę aby spotkać się za roczek w miłym i serdecznym gronie o czym dzisiaj powiadamiam tym to wierszem na tej stronie. 9.04.2022 - 9.04.2023 Przyszły Jubilat Henryk Jakowiec1 punkt
-
Smutno mi Panie, choć dziatwa wesoła. Za oknem śnieg biały, łza kochliwie tłoczona. Nieco dalej. Skrajem wąskiej drożyny, biegną mroźne wspomnienia. Ulotne na gęstym wietrze, oddają ptakom kilka westchnień. Tak więc. Szybują w szklanej zimie, zwartych z sobą spraw. Nikt już nie pyta o tą dziewczynę, która przy lufciku dalej trwa. Ach... Realności tego świata, mirażu złoty, smutku i tęsknoto. Wyplecione z was wianki wypuszczę na wodzie wiosną. autor wiersza: a-b1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ta chwila trwa już kilkanaście lat i dała nam dwójkę pięknych dzieci. Jest to zatem ostoja na wzburzonym morzu. Nikt nie powiedział, że dana na zawsze, bo nie ma nic danego na zawsze ;)1 punkt
-
@Stary_Kredens Wszystkim nam się ta wojna niestety udziela. Tak naprawdę jest za miedzą. Pozdrawiam1 punkt
-
Grzegorzu, są tutaj zdania które czyta się zachłannie, są intensywne. Ten utwór działa mocno na wyobraźnię, uwielbiam taką poezję. Z pełną przyjemnością czytam kolejny raz. Dla Julci cichutko:-)1 punkt
-
1 punkt
-
@LeszczymI tutaj grubo się nie mylisz, czasami ucieczka lepsza niż cienko prząść. :-)))))))1 punkt
-
1 punkt
-
Jas jest konsekwentny i wytrwały, a te cechy dobrze rokują na przyszłość. Jest też ciekawy świata, może sprawdzi się w nauce? Pozdrawiam, znakomity wiersz na dzień dobry.1 punkt
-
@Antoine W Już czuję Antoine że ktoś czeka... następny, powiesz nie to samo, ale w schronisko wdepnij! Pozdrawiam, wiem jak to boli.1 punkt
-
1 punkt
-
A DANO, OT, ADMINOWI? IWO NIM DA, TO ONA DA. E, WUJO! HAMUJ, ZAN! MIGAŁA! GIMNAZJUM? AHOJ, UWE!1 punkt
-
1 punkt
-
@iwonaroma może jakoś lepiej dał by się napisać wstęp, środek także - jakoś przewrotniej lub inaczej to ująć, czy formę lepszą temu znaleźć.... to, to zakończenie jest po prostu g e n i a l n e. bardzo trafne i takie liryczne... piękne.1 punkt
-
OH, OHYDNA WODA? KUP - PUKA DO WANDY - HO, HO... I NARAZI? MA WYJCE?... BEJCY WAM. IZA RANI. ARA, TA TU KOWALEM - O LOSU BUSOLO - MELA W OKU TATARA.1 punkt
-
Około północy wyśpiewano toast Ktoś kwadrans po drugiej odjechał taksówką We śnie ugodzony o pomstę zawołał Noc kwietniowa weekend czas spać No to zdrówko!1 punkt
-
Alf pochodził z planety Malmak i chwalił to sobie niezwykle Mars. Jowisz. Saturn i Pluton. dwa cykle obrotu wokół osi galaktyce spiralnej ocean szczęścia przynosi logarytm euforii i dwie całki radości krzyczą zielenią że wiosna radosna w kraju zagości ten stan to lechistan stop z Nadią mam jutro służbę... słowiki i szpaki wdzięcznie narzekają że w bieli widziały drużbę!1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Barmanem kiedyś byłem i prawie się stoczyłem Monologi dialogi domorosła psychologia filozofia alkoholu Nici porozumienia splecione z kresek i pastylkowych kropek morsem spisane sonety na bufecie Wolna amerykanka na zapleczu pielgrzymaturzystki bahamalia w "Piwniczce" moja Nibylandia Poranki oślepiające zmartwychwstania krypta czy knajpa wielki znak zapytania1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne