Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 13.01.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. -Mistrzu, ona mnie lubi, lecz tamtego bardziej. -W miłości tylko pierwsze miejsce jest coś warte.
    3 punkty
  2. od dawna przejmują nasze prace ręczne chodzenie bieganie usprawniają widzenie poprawiają słyszenie dobrały się też do seksu chcą wszczepiać się w mózg tworzą muzykę i wiersze... czy skradną nasze serca? czy je pokochamy a one później nas zabiją?
    3 punkty
  3. szarą ulicą w szarych płaszczach idą garbaci ze smutkiem w paszczach zębem pożółkłym gryzą zgryzotę snują się z życiem tam i z powrotem bez wiary w słońce z drogą zgubioną gniotą nadzieję z miną strapioną czasami swoim ramieniem zgiętym potrącą kogoś kto uśmiechnięty poczują ciepło swą suchą kością trochę zdziwieni czyjąś radością wciągną przez dziurki pogodę ducha usta rozciągną uśmiechem do ucha aby po chwili bez krztyny wiary postawić kołnierz w swym płaszczu szarym i snuć się dalej tam i z powrotem smakując w paszczy szarą zgryzotę
    3 punkty
  4. esy floresy tańczące po ścianie oraz trele morelesłyszane z dworu wczesnym rankiem zwabiły mniez łóżka na taras zmuszając do uśmiechu i wyciągnięciarąk do kogoś kto siedząc w wiklinowym fotelu tuliłfiliżankę z kawą patrząc z żalem tam gdzie powoliznikała nocwidząc to powiedziałem - nie smuć się proszę miłagdy dzień się zmęczy i pójdzie spać ona wrócii otuli swą powłoką pod którą nasze ciała znowuza kosztują najpiękniejszej że wszystkich gierwe wszystkich istniejących światach
    3 punkty
  5. nie wystarczy (...) nie wystarczy włosów dziesięć gdy wciąż straty na wykresie nie wystarczy włosów dziewięć gdy się idąc wciąż kolebiesz nie wystarczy włosów osiem gdy masz chrapkę na gosposię nie wystarczy włosów siedem gdy na głowie tylko jeden nie wystarczy włosów sześć gdy wciąż myślisz co tu zjeść nie wystarczy włosów pięść gdy się znowu wkurza zięć nie wystarczą włosy cztery gdy bolą cztery litery nie wystarczą włosy trzy gdy swój dom w nich mają wszy nie wystarczą włosy dwa gdy gdzieś lecisz a jest mgła nie wystarczy jeden włos gdy wciąż pusty jest twój trzos nie wystarczy dziesięć zwrotek gdy ukradnie kapcia kotek nie wystarczy łysa głowa gdy się gdzieś odwaga schowa nie wystarczy jeden wiersz gdy chcesz dumnie wypiąć pierś nie wystarczy mieć tupecik gdy czytają cię poeci nie wystarczy (...)
    3 punkty
  6. Ona nas rozwiedzie, rozwarstwi, podzieli na dwoje. Przelew w banku wytknie to moje, to twoje. Środkiem, beztrosko biegają dzieci po naszym poletku. Zaoranym, nie wiem czy na wieczność. Wiążą miliony, sakramentalnym tak. Praca, praca, praca. autor wiersza: a-b autor zdjęcia: pexels-karolina-grabowska-4386476
    3 punkty
  7. Czuję do Pani więcej niż... słowa To chyba już ostatnia prosta A Pani wciąż jest taka młoda Która to już w sercu... Wiosna! Ach los mi Panią zgotował I mnogość pokus, jak tak można?! Stale mnie tak czarować Przypalać jakby z rożna ! Ludzka natura jest głodna Dowodzi tego historia Mnie już Pani uwiodła Ciekawość była zalotna A Pani taka samotna ! Jaki jest z tego morał To sprawa już nieistotna Tego co było wczoraj Już nikt nam nie odda
    3 punkty
  8. Słowa jak gwiazdy Ścielę dla Ciebie Na sen Twój jasny I taki jak w niebie I tak jak w baśni Idę z uśmiechem Przez szlak wyobraźni Udając poetę Idę z sercem odważnym Przez mroku rzekę Ścieląc te gwiazdki Słów ciepłym echem Każdy punkt jasny To jedno słowo Ty myślisz że gwiazdy A to tęsknota za Tobą
    3 punkty
  9. Andrzej, inżynier z Falenicy, powiedział żonie w tajemnicy, że to wszystko ściema, bo wirusów nie ma, przynajmniej w naszej okolicy. To nowy cykl. Zapraszam.
    3 punkty
  10. Czemu nie jestem taki jak oni okryci sławą i blasku pełnią na ten czas to są moje marzenia, które się przecież nigdy nie spełnią Świat marzeń istniał i będzie nadal wszak w genach mamy zakodowane, że to, co dzisiaj nie do zdobycia chociaż w marzeniach jest pożądane. Ja na spełnienie marzeń też czekam lecz nie chcę długo a więc naprędce złowię jedyną, lecz złotą rybkę na haczyk z żyłką na mojej wędce. Ona mi spełni aż trzy życzenia jakie na razie o tym nie marzę może uściślę mój koncert marzeń kiedy w wędkarza się przeobrażę. Szczęściu jak mówią dopomóc trzeba swoje trzy grosze też tu dopiszę Kochani abym mógł złapać rybkę proszę zachować bezwzględną ciszę.
    3 punkty
  11. Fajny wiersz, w formie w twoim stylu, a przebija głęboka i poważna treść. A wielka sława to żart, już J. Strauss tak pisał:
    3 punkty
  12. Malutkiego światełka pożegnanie Zastygła nieskończoność niczym krótka chwila; Ogląda się za siebie, lecz już wszystko na nic. Świeciłaś iskiereczko nad milionem krain, A noc przy twoim blasku najpiękniejszą była. Rozbiło się naczynie, czas się wszystek wylał; Zabłądził rwący potok między okruchami I osłabł, już wysycha, nurt już prawie zanikł… Bez duszy pozostanie potłuczona glina. Gdy gaśnie młoda gwiazda płacze cały wszechświat, Bo łzami usiłuje wskrzesić martwy płomień, Lecz nigdy jeszcze przeszłość drugi raz nie wzeszła I patrzeć musi przestrzeń na przedwczesny koniec. Wysoko, gdzieś na niebie, matka obok dziecka Nadzieję wciąż uprasza; wciąż się tuli do niej. ---
    2 punkty
  13. Porażający, mistrzowski sonet. Jesteś w tym klasą dla siebie. Pozdrawiam.
    2 punkty
  14. Ten sportowiec z Mozambiku mistrz, nie jakiś fiku miku słynął z awangardy dowód, że był hardy zimą pławił się w nocniku.
    2 punkty
  15. Szacowny Zbysław z miasta Działdowo, Pragnął zaszczepić się prawicowo. Piękne wystawił swój krągły zadek Lecz go ukłuli w lewy pośladek. I Zbysław zmienił się poglądowo.
    2 punkty
  16. piruet zaczynasz od słowa cholernie mi się to podoba wiedz masz prawo czuć tak to banalnie-niebanalny znak rymowanka tylko dla niepoznaki twój pierwszy pogrzeb był wtedy gdy w końcu zrozumiałeś że twoi pierwsi bohaterzy kiedyś odejdą grunt to ich mieć by podstaw wielu przy nich pojąć i zrozumieć... traumy zaś poupychać po kieszeniach za darmo nie rozdasz po co przeceniać czy jestem dobrym człowiekiem któremu często zdarza się niedobrze myśleć pytasz siebie w nieskończoność - sam fakt rozterki dowodzi samouwielbienie nieprędko ci grozi tymczasem ściskam odkręcając w piwocie cholernie dobrze mi się tańczy w fokstrotcie
    2 punkty
  17. Dopiero tutaj dopiero dzisiaj mnie olśniło po przebyciu czterdziestu dwóch mroźnych jesieni których chyba nie warto było znosić choć to dekadencka jest teza. Mironi, ach Mironi, ach Mironi, Wam i nam i nikomu nie wierzą w system były w system obecny w system przyszły inwigilowani po tysiąckroć. Spacerują sposobem po własnych ścieżkach ogólnej i szeroko zakrojonej niezgodności potocznie, opacznie i jakkolwiek inaczej branej za zgodę mylonej z niezgodą. Rzetelne i tkliwe pamiętniki piszą za Nich: osoby współtowarzyszące współodczuwające współoddychające współempatyczne i współczujące; głęboko współczujące. Najwyższe nagrody i odznaczenia regulaminowo są nie dla nich pojedyncze złe paragrafy są przeszkodą nie do poświęcenia. I dumne i prężne paszkwile na Nich pracowicie pisane przez małych mają największe wzięcie jakże za często donośniejsze od braw. Oni byli, są i będą niezwyczajnie - nadzwyczajni - że nigdzie nie ma takiej siły aby choćby połowicznie Im dorównać. Nawet hołd - po prawdzie - jeszcze nikomu się w pełni nie udał.
    1 punkt
  18. Mistrzu, jak dla twórczości zdobyć uznanie? Dla znawców ci polecam niejasne przesłanie, dla miłośników - to wszak jaśniejsze od słońca, gdy twoje wiersze będą czytane do końca.
    1 punkt
  19. 1 punkt
  20. Dopina pokrywa wyrko pani pod...
    1 punkt
  21. Kur marakas, psa las, psa kara, mruk.
    1 punkt
  22. a los kolejny raz jak podstępny rudy lis choć lisa tu nie winie a przeklinam to i tego tu i ówdzie kłody pod nogi a mówiłam tylko róża czerwona róża jak nigdy zakwitła Sylwia Błeńska 23.6.2021
    1 punkt
  23. jeszcze patrzę na cień samotny na złotym piasku wydeptane ślady już dawno zabrały morskie bałwany ostatnie spojrzenie chowa się za przymrużonymi powiekami jak słońce które ucieka przed dniem, jak woda która chowa się w szczelinach zanim wybije ze źródła noc jeszcze wyraźniej rysuje pejzaże miejsca do których droga ciernista teraz wydaje się ponad siły wznosić za horyzont marzeń dobranoc nie brzmi tak samo kiedy echo żegnaj odpowiada niosą na grzywach fale białe wierzchowce już nie słyszą Stopy zimne od wieczornego piasku i dłonie zmęczone sięganiem do gwiazd już czas
    1 punkt
  24. @Wędrowiec.1984 Czuję... Ten utwór mnie bardzo dotknął. Nie sądziłam. Jest łezka. Oj Wędrowcze.
    1 punkt
  25. @Wędrowiec.1984 czytam i czytam I nie mogę przestac. Tyle smutku w tym pięknie, tyle prawdy w tęsknocie. Dziękuję. Ps. Muszę jeszcze nasycić się Twoim obrazem.
    1 punkt
  26. -Mistrzu, umiem już pisać, ale nie wiem o czym. -Proponuję ci zatem pisanie odroczyć, dopóki nie wyszukasz czegoś ciekawego, twojego pisarskiego talentu godnego. Niektórzy wprawdzie piszą, tylko dla pisania, lecz tym się nie zdobywa na świecie uznania.
    1 punkt
  27. Był i wie, jak to jest, więc zna temat:). Pozdrawiam.
    1 punkt
  28. Życie bez miłości nie sprawia radości.
    1 punkt
  29. Można pośród gromów Kochać po kryjomu. :)
    1 punkt
  30. @aniat. no cóż, nie każdy widzi spadające z nieba płonące fortepiany...
    1 punkt
  31. Drewniana Strzała Amora Uderzyła jak zawsze precyzyjnie Wzruszając całą powierzchnię świata Potocznie zwanym sercem Panowała cisza Przerywała ją Lejąca się do wanny woda Krople obijały się o dno zajadle Jakby grały rytualny hymn Mający zapoczątkować Niepojęte dotychczas uczucie Odwzajemnionej bliskości Dzieło szmaragdowych snów Podarowane na jawie Przez nieokiełznany los Płynący własnymi falami wszechbytu Pogodzona Odbijam się stopami od ziemi Wznosząc się ku słońcu Zamykam sennie powieki Klaudia Gasztold
    1 punkt
  32. miliard wiązek tachionów prowadzi mnie do świetlistego jądra Drogi Mlecznej dzban duży ampatuzy opróżniam niczym skaut piwny Logarytmy. Kwadryki. Różniczki. różowa załoga G a w niej same prawiczki dwa końce Symplegad strzegą wrót do Nowego Świata jam pirat Rumbarbari śpiewam że ratatata pieśń miłości czy orła cień na doliną Issy zagości? to tajemnica.....
    1 punkt
  33. Ja słyszałem są w miednicy U Nowaka w kamienicy To specjalnie Omikrony Dla Nowaka wrednej żony
    1 punkt
  34. Władczyni przymroziła tomiki wierszy, są ośnieżone i wiszą na nich sople. Siada na poematach wrona… Jednak królowa ma chwile słabości, pękają głośno lody. A jej mąż maluje kwiaty na szybach. W końcu wyróżnia miesiąc luty, który nuci i rymuje. Wreszcie nastanie poetycka…
    1 punkt
  35. Myśmy już wszystko widzieli I zjedli nie jeden mózg A później jak wszystko diabli wzięli To winny jest sąsiad i Bóg Myśmy za często szaleni Ufni, ślepi, głupi jak but Miłości tak bardzo spragnieni Za to rozsądku ni ciut Jak kto sobie pościeli Takie życie będzie wiódł Myśmy bardziej stworzeni Do grzechów niż cnót Beztrosko w zieleń wpatrzeni Myśmy czekali na cud A świat wcale się dla nas nie zmienił Myśmy myśleli że już
    1 punkt
  36. Fajny wiersz, a jak skradzione serce, to już człowiek zamienia się w golema. Pozdrawiam
    1 punkt
  37. Rana, którą pozostawiło światło, usiłuje się zagoić. Pocałunek, podarowany przez twoje zielone usta, zostawia ślad we wnętrzu, na sercu, które znów pragnie zapomnieć, dokąd iść. Obraca się we mnie żarliwy wiatr, niosąc smutek i pragnienie, żeby obudzić się jeszcze raz. Nie opowiadaj mi baśni, nie opowiadaj historii, które przykrył twój oddech, które schowały się w złudzeniach. Umieram na przekór wierze, że kolejny cios będzie należał do ciebie. Zaniemówiłam z miłości, zwątpiłam w samotność, które szukają schronienia w moim szaleństwie, w moim za ciasnym sercu, wyuzdanej śmierci. Wróć, nakarm moją niewinność łzami tych, którzy nie szukają już Boga. Pomóż umrzeć, nie potrafię dłużej żyć w cudownym kłamstwie. Moja wrażliwość balansuje na krawędzi zakrwawionego nieba, szuka słów, które ukoiłyby rany zadane mi przez zmysły. Wszyscy potrzebujemy nowej wiary, nowego Boga, który wreszcie zapali światło w tym ciemnym tunelu. Potrzebujemy cierpienia, aby nasze łzy nakarmiły straconych. Pozostało mi po tobie jedno zimne marzenie, od dawna nieaktualne.
    1 punkt
  38. OT, KUL, O I VADERA TROPU TU PORT - A REDA, VIOLU? KTO?
    1 punkt
  39. Perła w dłoni, przed chwilą otwarta. Skądś wyjęta, pełna obietnic. Zamknęła się, oślepła w tym.
    1 punkt
  40. ŻYWA AMEBA NA BEMA. A WYŻ? O, TY MI FART! O, PANA RZYM, A MY Z RANA POTRAFIMY TO.
    1 punkt
  41. JA; GIGA, JAK UŁANI NA ŁUK, A JAGI GAJ. OTO PANA MORAWOM... MOWA ROMANA PO TO. AMEBA, MORZE BEZ ROM, A BE MA.
    1 punkt
  42. @zyzy52 Niezbyt liczna jest nas grupa ale za to znamienita rzekłbym, że to trio mieszane dwóch facetów i kobita. Każde z nas ma niezły warsztat o tworzeniu jest tu mowa a więc twórzmy nowe wiersze bez zastoju, lecz od nowa. Pozdrawiam ;))) HJ
    1 punkt
  43. @A-typowa-b uroczy i bardzo przyjazny. Podnosi na duchu. pozdrawiam
    1 punkt
  44. DO KANAŁU UŁAN. A KOD? NYSA NA MORAWY? BYWA ROMANA SYN. OT, AMEBA. BANDANA NAD NABABEM. A TO?
    1 punkt
  45. Jeden nietoperz z Wuhanu Wciąż latał nisko dla szpanu Aż go złapali Ugotowali Narobili tym rabanu (to o wirusie, nie wiem co to Linia Otwocka...)
    1 punkt
  46. Szczypał się Szczepan w Szczecinie, czy ma się już sczepić, czy nie? Wybranka w Mielnie walczyła dzielnie, dawki przyjmując w terminie. PoZdrawiam
    1 punkt
  47. Trzymasz tak mocno, że nie mogę się puścić. Nawet nie chcę, mam Ciebie. Upewniasz się czy jestem, nie wiem co widzisz. Mniej lub więcej, inaczej, może w ciągłej zmianie. W drodze po przekornych prostych i stycznych geometrycznie wariuję Namiętność słodka, bez soli łechce, ale nie kocha. autor wiersza: a-b https://atypowab.blogspot.com/
    1 punkt
  48. https://www.youtube.com/watch?v=lYbbraV0Z5I&t=91s Słońce wzeszło już na niebie i posłało piękne świetliste promienie, aby spłynęły po tafli szklanych okien i spoczęły na twarzach śpiących jeszcze dzieci. Ptaki nuciły rozkosznie poranną melodię, a wiatr wdmuchiwał rześkie powietrze do pokojów wypełnionych lekkim snem. Z kuchni dobiegał zapach smażonej właśnie jajecznicy ze szczypiorkiem oraz błagalne szczekanie Kropki, która koniecznie chciała pierwsza skosztować śniadania. Sześcioletnia Pola, zanurzona jeszcze w półśnie, jak przez mgłę zobaczyła kogoś zakradającego się do pomieszczenia. Przekręciła się na drugi bok w nadziei, że nie będzie musiała jeszcze wstawać, ale tata nie miał zamiaru jej przekonywać. Podszedł po cichu do jej łóżka, ledwo powstrzymując śmiech, wyciągnął zza pleców puszkę z pianką do golenia i wysmarował nią twarz córki. Dziewczynka podniosła głowę z poduszki i spojrzała na wpół zamkniętymi oczami w małe przenośne lusterko, które dumny z siebie tata trzymał w drugiej ręce i natychmiast oboje wybuchnęli śmiechem. – Tato, mam wąsy i brodę dłuższe niż dziadek! – wykrzyknęła roześmiana. – Gdybyś potrzebowała pianki, żeby się ogolić, to mam jeszcze trochę – odparł wesoło. W tym czasie z kuchni wybrzmiał ciepły kobiecy głos. – Dzieci, śniadanie gotowe! Zapraszam moje głodomory na dół! Słysząc to, dziewczynka natychmiast wygrzebała się z łóżka i pognała do kuchni. Biegła, podskakując przez korytarz, lecz nagle zatrzymała się i znów zaczęła się rechotać. To Antek wychodził z pokoju z białą brodą z pianki do golenia. – Ciebie też budził tata? – wykrzyknęła do brata, gładząc się po wąsach. – Dom wariatów – westchnął zaspany chłopiec. Kiedy wszyscy zeszli do kuchni, mama ubrana w zwiewną białą sukienkę w czerwone romby uśmiechnęła się i przytuliła każdego na powitanie. Usiedli przy stole. Rodzina zajadała się pyszną jajecznicą ze świeżym chlebem razowym, a Kropka biegała pod stołem od nóg do nóg, skomląc, żeby jej coś dać. – Co dziś robimy fajnego rodzino? – spytała mama, podpierając brodę na rękach. – Pojedziemy do parku i zrobimy sobie piknik – oświadczył tata. Pomysł wspólnego wypoczynku w parku wywołał nie lada zachwyt, którego Antek nie podzielał. – Po co mamy jechać taki kawał do parku? W domu jest tyle rzeczy do zrobienia, a poza tym jestem umówiony z kolegami na granie przez internet – oponował. Tata spojrzał na Antka i powiedział łagodnie: – Synu, popatrz, jaki mamy piękny sobotni dzień – położył dłoń na jego ramieniu. – On się już nie powtórzy. W gry możesz zawsze jeszcze pograć, ale tylko przy okazji, po to, żeby się przez chwilę rozluźnić. Jeśli za to wykorzystamy ten dzień najlepiej, jak się tylko da i spędzimy go razem, to gwarantuje ci, że wieczorem poczujesz radość i satysfakcję z tego powodu, że go nie zmarnowałeś. – No właśnie! – dorzuciła przemądrzała Pola. Antek popatrzył na ojca i zobaczył w jego oczach, że to, co powiedział, było całkowitą prawdą. – Dobra niech już będzie ten piknik. – powiedział od niechcenia. Wewnątrz jednak czuł, że naprawdę chce jechać. Rodzina przygotowywała się do wyjazdu. Mama robiła pyszne kanapki z szynką, sałatą, pomidorem i rzodkiewką. Pakowała też owoce na deser. Dzieci uwielbiały owoce. Na szczęście w domu były truskawki, banany, melon i jagody. Najsmaczniej będzie pojeść wszystkiego po trochu. Tata wyciągał sprzęt sportowy ze schowka. Do dużej niebieskiej torby wkładał rakiety do badmintona i lotki oraz piłki: do siatkówki i do kopania. Antek bawił się Kropką, a Pola siedziała na krześle i przyglądała się, jak grupa przyjaznych krasnoludków pomaga rodzinie przygotować się do wyprawy – lubiła wyobrażać sobie różne rzeczy. Mali przyjaciele ochoczo podawali mamie odpowiednie składniki, układali tacie sprzęt w torbie i bawili się z psem. Od czasu do czasu podbiegali do Poli, żeby przybić jej piątkę albo zrobić głupią minę, by ją rozbawić. Wreszcie jeden z krasnali podszedł do dziewczynki i pogroził jej palcem. – Dlaczego nie pomagasz w pakowaniu? No chodź, to super zabawa! – pociągnął ją za rękaw. Pola szybko wstała z krzesła i ciesząc się, że może pomóc, układała jedzenie w koszyczku, pomagała tacie znaleźć kluczyki do samochodu i tak biegała od jednego członka rodziny do drugiego. Była z siebie bardzo zadowolona. W końcu to też dzięki niej będą mieli taki fajny piknik. – No to chyba wszystko gotowe – powiedziała mama i wyjechali. Tak oto poranek przeradzał się w południe. Słońce zdawało się zastygnąć w jednym miejscu na bezchmurnym niebie. Byłoby nieco za gorąco, gdyby nie przyjemny delikatny wiatr, który towarzyszył wypoczywającym i chłodził ich nieustannie, nakładając im kojące wilgotne okłady na rozgrzaną skórę. Rodzina szła po ogromnej zielonej łące w parku, szukając sobie dogodnego miejsca. Nie było to łatwe, gdyż wiele innych rodzin już zalegało na dużych kocach obstawionych koszami z rozmaitym jedzeniem. Widać każdy chciał wykorzystać ten piękny majowy dzień. – Co za tłok – westchnął zrzędliwie tata. – Nic nie szkodzi – powiedziała mama, mrużąc oczy od uśmiechu. – Może poznamy kogoś ciekawego? – dodała, przegarnąwszy zwichrzone włosy męża. Zniecierpliwione dzieci skrzętnie szukały miejsca, nie bacząc na otaczających ludzi. Pola nagle puściła rękę mamy i zaczęła biec w stronę ogromnego drzewa, które roztaczało pokaźny cień. Stanęła pięć kroków od masywnego pnia i wpatrywała się w gęstą koronę zamieszkałą przez małe kolorowe ptaszki. Stała tak malutka naprzeciw wielkiego dębu i poczuła się bezpiecznie jak w domu. Kiedy rodzina ją dogoniła, mama zawołała: – Kochanie nie wolno ci się tak od nas oddalać! – Mamo drzewo powiedziało, że nas serdecznie zaprasza, żebyśmy tutaj zrobili nasz piknik, a ono da nam cień. Rodzice spojrzeli na siebie z pobłażliwym uśmiechem. Antek przewrócił tylko oczami. Tata przykucnął przy córce i powiedział: – Skoro drzewo nas zaprasza to niegrzecznie byłoby odmówić. Czy chce coś w zamian? – Nie. Przyjmie nas z przyjemnością. Prosi tylko, żeby Kropka nie sikała mu na korzenie, bo dopiero się kąpało w porannym deszczu. – Odparła dziewczynka, odpędzając psa od uprzejmego gospodarza. Kiedy rodzina rozłożyła się już wygodnie na białym kocu w żółte słoneczniki, a świeże jedzenie kusiło zapachem i wyglądem, wszyscy poczuli majową swobodę, lekkość myśli i radość płynącą z tego, że cieszą się tą chwilą razem. Mama leżała oparta o tatę, który pochłaniał łapczywie przygotowaną przez nią kanapkę. Dzieci pałaszowały owoce, spierając się co chwilę o to, kto zje który kawałek. Rozmawiali o marzeniach, podróżach i przyrodzie. Nagle, tuż przed nosem Poli, przeleciała ze świstem piłka, odbiła się od czoła taty i wylądowała w misce z owocami. Rodzina zamarła przez chwilę w wielkim zdziwieniu, lecz cisza szybko została przerwana najpierw przez spontaniczny śmiech dzieci, potem mamy, a na końcu taty, który pocierał lekko zaróżowione czoło. W tym momencie podbiegł do nich lekko zmieszany mężczyzna z bujną czupryną i dużymi kwadratowymi okularami na nosie, które miał w zwyczaju poprawiać co chwilę. – Bardzo serdecznie państwa przepraszam – powiedział nerwowo. – Graliśmy z dziećmi w piłkę, chciałem im pokazać, jak wrzucać na główkę, no i… – I wrzucił pan na główkę taty! – wykrzyknęła Pola, śmiejąc się do rozpuku. Tata wstał z koca i podał rękę mężczyźnie. – Nic nie szkodzi, mam przynajmniej gola – dodał. Rodziny szybko zapoznały się ze sobą i dorośli przyłączyli się do rodziców Poli i Antka. Dzieci natomiast pobiegły do swoich rówieśników, żeby pograć w piłkę. Na boisku było dwanaścioro maluchów – akurat, żeby zagrać mecz sześć na sześć. Nie trwało to jednak długo, bo już po kilkunastu minutach ktoś wpadł na pomysł, żeby pobawić się w zamek. Nieopodal placu do piłki nożnej, były drabinki w kształcie domku. Dzieci obłożyły go plecakami dookoła, tworząc mury obronne, a przed nimi wykopały wąski rów, który wypełniły po kryjomu wodą do picia z butelek zabranych przez rodziców. Zamek był gotowy. Antek został wybrany na króla. Była tam też królowa Wiktoria. Pola została nadworną wróżką, a Kacper, Kuba i Olek – synowie pana w okularach, mieli być powołani do straży zamku. Pozostałe dzieci chciały zdobyć miasto. Wszyscy zajęli pozycje. Żołnierze przecierali niewidzialne łuki i strzały, poili konie i przygotowywali się do bitwy. Wreszcie najeźdźcy zadęli w trąby i ruszyli do ataku. Gnali na swoich rumakach pod same mury miasta, podczas gdy strażnicy wypuścili w powietrze deszcz niewidzialnych strzał. Wróżka Pola zamieniła jednego z najeźdźców w królika i natychmiast zaczął kicać po polu bitwy. Jeden z nacierających żołnierzy rzucił woreczek z usypiającym pyłkiem w stronę obrońców zamku. Dwóch strażników pogrążyło się we śnie. Król Antek, widząc to, powiedział: – Nie bój się królowo, utrzymamy to miasto! – Chwycił za miecz i ruszył do ataku. Niestety został pojmany przez wrogich żołnierzy. Kiedy wróżka Pola spostrzegła, że król jest w tarapatach, rozkazała napastnikom śmiać się w głos. Chłopcy natychmiast wybuchnęli ogromnym śmiechem i nie byli w stanie dalej atakować, a król został ocalony. Miasto utrzymane! W porywie serca królowa Wiktoria wydała dekret ułaskawiający pojmanych bandytów oraz przyjęła ich do miasta, by jako dzielni rycerze szlachetnie i wiernie jej służyli. Teraz już wszyscy bronili zamku zjednoczeni we wspólnej sprawie. Kiedy zabawa nieco się uspokoiła, a dzieciom znudziły się cnotliwe wyczyny, chłopcy zaczęli dokuczać najmłodszemu Olkowi. – Nie możesz się z nami bawić, bo jesteś za mały – syknął Kuba. – No właśnie i nie masz zębów, na pewno masz jakąś chorobę – dodał inny z kolegów. Olek popatrzył na nich smutno i niepewnym delikatnym głosem odparł: – Nieprawda. Nie mam żadnej choroby. – Masz i jak się ciebie dotknie, to można się zarazić! – drwił Kuba. Malutki Olek posmutniał bardzo i patrzył w ziemię, a łzy kapały mu po policzkach. – Wcale nie mam żadnej choroby – powtarzał cichutko. A chłopcy zaczęli biegać wokół niego, dokuczając uszczypliwie. Pola, widząc smutne dziecko, stanęła przed nim i wrzasnęła z całych sił. – Przestańcie wstręciuchy! Sami macie jakąś chorobę, bo się cieszycie, kiedy ktoś inny jest smutny! Miło wam, jak Olek przez was płacze!? – Po czym położyła rękę na ramieniu chłopca i powiedziała – Chodź Olek, nie musisz się nimi przejmować, moja mama ma pyszne owoce, na pewno ci posmakują! – i odeszli w stronę rodziców. Pola odwróciła się jeszcze na chwilę do reszty, żeby powiedzieć: – Jeśli też macie ochotę, to wystarczy dla wszystkich. I gromada dzieci pobiegła posmakować słodkich darów natury. Ostatni przyszli chłopcy, którzy dokuczali Olkowi. Podeszli do niego i przeprosili serdecznie – Tak naprawdę to jesteś w porządku – przyznali. Wszyscy się bawili i rozkoszowali błogim dniem, który miał się ku końcowi. Dzieci biegały wspólnie po zielonej trawie i dojadały resztki smakołyków z piknikowych koszy, a rodzice rozmawiali, żartowali lub tańczyli do spokojnej muzyki płynącej z przenośnego odtwarzacza, ale Pola stała sama jak wcześniej wpatrzona w koronę wielkiego dębu, który gościł dziś wszystkich u podnóży ogromnego pnia. Drzewo uśmiechnęło się i przemówiło do dziewczynki. – Żyję już na tym świecie wiele lat i zawsze porusza mnie do głębi, gdy widzę, jak ludzie okazują sobie dobroć i współczucie. To, co dzisiaj zrobiłaś dla tego chłopca, było najwyższym wyrazem człowieczeństwa. – Najwyższym wyrazem człowieczeństwa? – powtórzyła zmieszana dziewczynka. – To znaczy, że pokazałaś, iż ludzie mogą być dla siebie dobrzy i szanować się nawzajem. W nagrodę mam dla ciebie niezwykły podarek. – W tym momencie zawiał mocniejszy wiatr i z gęstej korony drzewa wypadło małe nasionko. Opadło leciutko i spoczęło na nosie Poli. – Co to takiego? – zapytała zaintrygowana. – To niezwykłe nasionko, które daje życie. Wyrośnie tylko w ziemi bogatej jak kochające serce, w słońcu gorącym jak odwaga, w wodzie czystej i przejrzystej niczym uczciwość. Nie zgub go, to bardzo ważne! – odrzekło drzewo. Pola popatrzyła chwilę na niezwykły prezent, schowała do kieszonki ogrodniczek i podniosła główkę do niezwykłego dobroczyńcy. – Dziękuję. Będę o nie dbała jak o największy skarb. Tymczasem rodzina była już gotowa do drogi. Dziewczynka pożegnała się ze swoim drewnianym przyjacielem, złapała mamę za rękę i wszyscy ruszyli do samochodu, aby udać się do domu. Wtedy nie wiedziała jeszcze, jak bardzo to nasionko będzie jej potrzebne i jak mocno wpłynie na dalsze życie. W tamtym momencie wszyscy byli szczęśliwi. To był dobry dzień.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...