Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.02.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Mało zdolny mieszkaniec Boliwii zrobił własną sałatkę z endywii; goście się nią krztusili, pluli i zawodzili, a on cieszył się, że wyszli żywi.
    4 punkty
  2. Może jesteś właśnie po to, aby mnie nauczyć marzyć, wtedy świat nabiera złoceń. Z marzeniami nam do twarzy. Nie wiem miły jak to robisz, że Ci wokół wszystko błyszczy, gdzie nie spojrzysz tam rozkwita ogród pełen złotych kiści. Wszyscy mówią, że to proste zamknąć oczy, marzyć potem, pod powieką raj zakwitnie. Widzę ciemność, jak pod lodem. Wyobraźni mi nie starcza, bo przerębel światłocienia, codzienności szary nalot nijak się ma do marzenia. Czy pragnienie jest jak słońce? Serce grzeje jak na piaskach? Marzeniami rozjaśnione życie przemknie po drobiazgach? Trudno jest mi oddać prozę, Tobie trudno jest nie marzyć. Może po to to spotkanie by zaczerpnąć źródła razem.
    4 punkty
  3. nic nie jest tak pewne jak ona nic a nic zawsze ma racje nie przegrywa prawdą jest nie przekupisz jej kubkiem kawy pachnącą różą gdy ona puka ty boisz się masz smutny wzrok już wiecie moi mili co w trawie piszczy o czym ten wiersz
    3 punkty
  4. Ludzie są jak książki Każdy z nas jest opowieścią. Każde przeżycie się odciska. Każdy ból wraca . Znudzenie Czujesz że życie to sen, ty śnisz wszystko mija tylko ty stoisz Słońce Wstaje nowy dzień, trzeba kochać każdy uśmiech Przyjaciel Tym słowem obdarzasz kochanych ludzi Porcelana Tak Piękna tak krucha zupełnie jak człowiek.
    3 punkty
  5. Wypowiedziane zamilkły już słowa Wokół zbyt zimno by lepić bałwana. Nie klei się śnieg ni nasza rozmowa. Wracam do siebie. Śpij dobrze Kochana.
    3 punkty
  6. Jeśli rozerwać pragniesz krąg przeklęty Nędzy duchowej, by przeniknąć w ciszę, Jak się wyrwać z błędnej matni marzysz, Sięgnij dna umysłu, aż odkryjesz niszę. A jak już znajdziesz taki diament rzadki, To wleź w całości podkurczając nogi. Bacz, by kolec pospolity tam nie zakłuł, Więc jak ten ślimak weź i schowaj rogi. Jak biała larwa w przestrzeni otulinie Wsłuchaj się pilnie w bicie swego serca. Rozpocznij z wolna tworzyć rzeczy nowe, Aby rozterka nie dopadła cię najpierwsza. Zbuduj nowe wymiary, połóż fundamenty, Gdzie myśl fałszywa się nie pęta. A jeśli nawet, to wywal ją na śmietnik, By nie skręciła się jak kinetyczna pętla. Twórz powolutku swoje małe byty - Dla równowagi dwa, a z nimi nowe prawa, Jakich nie złamie konstrukt wichrowaty, Tworzony ręką Riemanna czy wariata. Realnie znikniesz, w studni się pogrążysz, Ale upewnij się, nim bryły ruszysz w niszy, Że myśli nikt nie złamie, nie ukradnie, Że nikt w świecie Euklidesa jej nie słyszy. Wtedy rozprężysz wymiarów nowe wręgi, Nowych światów bombek uformujesz wiele. Umieścisz na psychicznym firmamencie, By poczuć, jak choć raz być Stworzycielem. Widzisz jak pięknie skryć się pod skorupą, Przed prozą spiętą w banał, dobrze wiesz. Zatem nie lękaj się o siebie - bardzo proszę Lecz uwierz mi na słowo - weź i wleź. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
    3 punkty
  7. Wieczór zmęczony dzień otworzył drzwi cichej nocy
    2 punkty
  8. za zakrętem zatrzymał mnie dzisiaj zabrał czas wyssał siłę a jednak czegoś jest więcej jednak przybyłam
    2 punkty
  9. rozśpiewane ptactwo wiatr który ciepłem częstuje motyle barwą kuszące parkowa ławeczka miłością otulona obok uśmiechnięte dziecko się bawi las pachnący lasem ozdobiony mchem ogród kwiatowy moich marzeń szczyt który krok po kroku zbliża sie jeszcze tylko mała chwila a spełni się
    2 punkty
  10. Kolejny ranek zaczynam wierszem albo i wersem to, jak kto woli zawsze z nadzieją, że moja wena łaskawie skończyć mi go pozwoli. Czasami idzie tak jak po grudzie z błotnistej mazi, z brudnej kałuży brnie do mnie wena i już za chwilę swą elokwencją mi się przysłuży. Tylko nie zawsze, choć grunt podatny zaowocuje i wyda plony tutaj posłużę się swą osobą - kończę, bo jestem rozleniwiony. Nie ma lekarstwa na tą przypadłość żadną terapią, żadnym leczeniem nic się nie wskóra, szkoda zachodu leń pozostanie na zawsze leniem. To właśnie poprzez moje lenistwo stu procentowe, panowie, panie na tym zakończy się ten to wierszyk a autor legnie na swym tapczanie.
    2 punkty
  11. Patrzyłam za tobą… / ty / - nie zdążyłeś odczytać któregoś z listów / ja / nie zdążyłam już minionego czasu powstrzymać odszedłeś nagle wyrywając mi serce - / ty / / ja /bez przyszłości idę nocy ciszą martwa / razem / nadsłuchując echa lśnienia łez spadlających …. wprost na twoje otwarte dłonie /sama…zawsze… sama…/ … ob. aut. - Dawida Kamińskiego -
    2 punkty
  12. Fajna miniaturka. Krótko, ale treściwie. Uzupełniłabym tylko interpunkcję: "Wypowiedziane zamilkły już słowa,Wokół zbyt zimno, by lepić bałwana.Nie klei się śnieg ni nasza rozmowa.Wracam do siebie. Śpij dobrze, Kochana." Pozdrawiam
    2 punkty
  13. mojej M... Dwa kwiaty razem z czterema uschły chore na tęsknotę wodą życia nienapojone może jeszcze głos z nieba usłyszę i zapiszę choć jedną stronę by uwiecznić jedyne serce złote parapet klejony wspomnieniami ościeżnice malowane wierszami zamiast szyb pamięci klisze moje okno na świat który los nam skradł dlatego dzisiaj nic już nie ma
    2 punkty
  14. Nie wyróżniam się posturą nie wyglądam na amanta podstawowym mym napojem jest herbata a nie Fanta. Grosz przy duszy się nie trzyma wszystko idzie na przeżycie takie skromne, podstawowe więc nie tonę w dobrobycie. Samochodu nie posiadam w willi bywam u kuzyna nie wywyższam się nad innych zwykły ze mnie poczciwina. Gdy mówimy o zaletach mam je, ale góra cztery wśród nich jedna najważniejsza, że do bólu jestem szczery. To, co teraz niżej piszę choć mi we śnie się zdarzyło jak najbardziej jest prawdziwe cud, że mi się przytrafiło.. Nie wiem jak on zstąpił z nieba z bochnem chleba, z dzbanem wina siadł koło mnie na pościeli i modlitwę rozpoczyna. Nie dokończył, bowiem budzik poprzez swoje terkotanie jemu przerwał ciąg modlitwy a mnie zbudził na śniadanie.
    2 punkty
  15. Mój dziadek, już sam nie wiem, czy biegał po lesie czy strzelał w potylicę, czy to mu zdzierano paznokcie, katowano i szczuto w procesie, czy też padał na zgięte w potrzasku kolano. Co, kto, gdzie, z kim i kiedy, na jakim etapie, jak pionek rozstawiony w pokrętnej szaradzie, w uniformie zieleni na mogił pułapie orzeł rzezany szukał korony w swej zdradzie. W kurhanach wojny nędzą zgwałcone anioły wzniosły czerwone skrzydła służalczych pochodów, gdy hut ciężarnych dymy zamgliły cokoły jutra, aby przeczekać czas złych epizodów. W kraju krzyży afazją obrośniętych żyźnie, pytania wiszą niemym wciąż odium, jak flagą nieba, które skroń mrokiem musuje ojczyźnie. Tutaj, gdzie za przestrogi płaci się zniewagą. Historia nie pamięta, dzisiaj nas nie uczy, lecz modli się wygląda hufców zbawiciela. Gdy bowiem dzieci boże los marny objuczy cudu trzeba po wzgardzie dla nauczyciela.
    2 punkty
  16. Na początku dwudziestego ogłoszono nam pandemię. Wirus z kraju odległego opanował całą Ziemię! Wprowadzono kwarantanny, maski, dystans i zakazy (choć z wynikiem w sumie marnym), by nas ustrzec od zarazy. Tak jak wszyscy w tym siedziałem i patrzyłem z osłupieniem, które rosło z każdym niusem, na to co się wokół dzieje. Oczekując najgorszego, zgromadziłem wnet zapasy chińskich zupek i pomelo, czosnku, konserw i kiełbasy. Zakupiłem paczkę masek, jeszcze jedną z ekstra filtrem, postarałem się o papier, bo się nagle skończył wszystkim. No i jeszcze rękawiczki, różne środki dezynfekcji, wędkę, spławik i nożyczki, wszystko, co się przyda w akcji. I na koniec jeszcze dodam, choć to tylko rzecz formalna (ją rozwijać, czasu szkoda) - większość była Made in China.
    1 punkt
  17. pytasz wiatr dlaczego owiewa nie zawsze co trzeba wierzysz że odpowie a nawet gdyby to właśnie tobie no cóż może pomiędzy spojrzeniem a okiem wyjawi trochę
    1 punkt
  18. w proroków, jasnowidzów, uzdrowicieli, świętych, guru, posłańców... żywych. Kiedy umrą niech sobie istnieją. Ale teraz? Tutaj? W tobie? We mnie? Nigdy.
    1 punkt
  19. graphics CC0 (powaby międzywojnia) pan prezydent Mościcki jak zawsze szykowny w wysokim błyszczącym cylindrze top hat w lakierkach — białych rękawiczkach życie Warszawy urocze teatrum na balu mody w Hotelu Europejskim Loda Halama zostaje królową nocy a cudna Nina Andrycz wychodzi na scenę w asyście autorów dramatycznych w sobotni wieczór posrebrzany księżyc podświetla motylki krawaty wystawowych manekinów z przeszklonych witryn gorliwi bawidamkowie uśmiechają się do swych asystentek plastikowych emancypantek sztywne atrapy upozorowane na ludzi powab ich fildekosowych pończoch trwoni powszechne zaufanie mentalnie to zimny syntetyk męskie polimery ożyły całkiem na serio całuśni — przystojni — lekko dramatyczni w kieszeniach z jedwabną chusteczką suszą zęby do damskich żelowych autochromów vis-a-vis fabryka braci Pawelskich w zakładzie ajentów i fotografii kolażu z przeszklonych gablot sztuczne zakurzone baronessy trafiają cyklicznie do chromowni era robotów spowita pełną parą pewność związków w trwałość opiewa mentalnie gawiedzi bliżej do Sieradza gdzie imć Antoni Cierplikowski golarzy konsulem zwany tnie jak idzie młode dziunie na chłopczyce mecenaski sztuki napoleonki ondulacji powabnie wyginają ciała w śmiałych pozach francuskich kuszą hultai rasowa kokietka niedojrzałemu kochasiowi zalotne oczko puszcza panny dziobate — panny pryszczate ciągną do stolicy i golą frajerów pozornie niedostępne w małej czarnej od Coco Chanel — za całus zdobytej żyją sobie pożywnie pod szklanym rozpylaczem zafascynowane Luxtorpedą ostrzarką brzytew kieliszkiem absyntu jutro znów ktoś da się oczarować akrylem szorstkiego tartanu na korcie tenisowym Legii kolejny napalony stołeczny amator koszulki polo stylu preppy i mikstów w loży rozkmini minispódniczkę sunącej po nawierzchni Susan Lenglen w przypadkowym rozkroku i dziś wieczorem stolica piękna ma własne Suchodolskie — praktyczne panie poetów nawiedzonych nagabują metresy malarze pędzlują pieszczotą płótna rzeźbiarze stroszą dłuta matematycy w „Kresowej” obliczają prawdopodobieństwo przeżycia upojnej nocy w „teatrze Bagatela” młodsze zadziorne pokolenie oddane sprawniej nagości z gracją schodzi po schodach sceny w „Morskim oku” w apogeum rewia w marabutach ogólnie szyk — blef— blichtr a życie na prywatkach? na korbę patefony bakelitowe odbiorniki na płycie szelakowej argentyńskie tango rozpieszcza pary ulicę dalej klasyczna sceneria Warszawa Mieczysława Fogga okólnik barytonów — tang milonga koniecznie bez tańca brzucha jak w kultowej „Oazie” już późno z wieży zegarowej kuranty biją noc oparem grawituje mgłą przymyka rzęsy opada pudrem w zaułkach ciemnych bramach migocze brylantyną z męskiej pomady rozgrzywia się przedziałkiem w chytre lisie futerka zagląda wtedy obłe dekolty surowych dam nurtują ciała liryczne kto tam wie w czym się obstaluje uczynna noc? u Gałka może zaświecą latarnie? zaradni kręcą interesy na Placu Marcelego tata Tasiemka pobiera haracze i kadzą mu: królu złoty! owalny plafon pławi miejscowych apaszów dzielnica podszyta dreszczem nie szukaj tu luksusu i promocji a między Marszałkowską a Nowym Światem weselni promują swing i jazz w Alejach Ujazdowskich bogactwo detali aluminiowe felgi chevroletów — opli — i buicków — lśnią silniki charczą zaworami w głowicach overhead valve na topie za kierownicą umięśniony model w pilotce obok luba z bukietem róż wyjadą do Monte Carlo pragną glamouru na deser finisz od francuskiego hugenoty pod płaszczem z szewronu na miękkiej podszewce jakaś urocza materia pod rękę z nastrojowym apologetą filozofii masyw umięśnionego ciała w sile wieku wychodzą z domu mody Bogusława Herse na Marszałkowskiej — szał! spoglądają w lustra okien w kamienicy przepychu windy wędrują po piętrach budynek ogrzewa własna elektrownia w sobotnim tyglu związki zasila kabel elektryczny poczuj ów klimat! noc już chowa się za czarnym garniturem frędzlem — bufką — cekinem szum płaszczy i peleryn Jadzia Smosarska z Jurkiem Pichelskim na Starówce w ulicznym życia pragnieniu więc może: „Dwie Joasie” a „Trzy serca”? jazda do kina! bohema przywiązana do tradycji choć ceni naszyjniki i kolie suknie z żorżety tweedowe graniaki z czapką na bakier kwiatki w butonierkach laski i parasole bo moda wiąże się ze sztuką to jednak co Rzeczpospolite i biało-czerwone będzie zawsze dla nich jak supeł trwałego zobowiązania opery — rewie — teatry różowo i niebiesko widownia w tiulowych szalach „relief kali” pachnąca mimozą alabastrowe ciała artystów wykwitają brokatem lecz jakieś okrutne przeczucie targa stołecznym pospólstwem girofle-girofla nuci im antywojennym manifestem i wierzą w powonienie orientalny zmysłowy shalimar rozproszony po tłumie zza aksamitnej kurtyny jest tylko tanim efektem całkiem nudne życie w detalach scena i garderoba garderoba i wybieg jakaś kiecka rankiem wkładana przez głowę nocą zadzierana od kolan z rozporkiem czy bez — czy to ważne? w mniemaniu młodszych panów kobieta konweniuje z namiętnością puder — szminka lusterko w satynowym puzderku z zatrzaskiem ozdobnym kamieniem tyle z życia! przybijaj stempel! stolica tętni wyznacza trendy kształtuje rytuały społeczne a ludzie przeciskają się ciasnymi uliczkami po cichu — nad ranem doktoranci uniwersytetów klezmerzy grający do kotleta rytualni klarneciści melodyjni atrakcyjni odsztyftowani w filcowy homburg przywieziony z Hesji z jedwabną tasiemką nad podwiniętym rondem pospolici łowcy awansów topazy savoir-vivre’u z wyuczonym wdziękiem wrażeniowi i romantyczni ci inni — spod ciemnej gwiazdy chojracy spod kina niedogoleni zapuszczeni jak Wagnera „golemy” wyznawcy Gustava Meyrinka w pospolitych fedorach rondo uchylasz palcem wskazującym kikujesz — marszczysz czoło do zjawiskowej kokietki w fotoplastikonie twoja jest wolna Wola
    1 punkt
  20. Nowy dzień - przyszedł do nas z rana Mgłą otoczył się brzask, gęstą jak śmietana Nowy dzień, twoje roziskrzone oczy Dotyk ust, uśmiech po kojącej wspólnej nocy Nowy dzień, żeby się już zaczął Nowy dzień - już skowronki płaczą Pan skowronek kwiat przyniósł pani skowronkowej Pani skowronkowa - zakochana głowa Nowy dzień, żeby się spełniło Nowy dzień, niech otoczy nas miłość We wszystkim co robimy, we wszystkim do końca Niech otoczy nas miłość piekąca Nowy dzień , wieczór już nadchodzi Nowy dzień, zmierzch się wypogodził Chwile na wspaniałe teraz, aż po życia kres Nowy dzień to Ty - W strugach zachwyconych łez
    1 punkt
  21. Oj ten tekst zasługuje na docenienie. Bardzo to przemówiło do mojej świadomości jako czytelnika. Doskonałe tu zastosowałeś zestawienie. Do sztuki, nawalanki i do tego praktycznego subiektywizmu, który chce się w zasadzie z każdego człowieka o dowolnej proweniencji UWOLNIĆ. Tutaj w twojej osobistej potrzebie dotyczy ambicji lirycznych. Te wszystkie trzy konstrukty pomimo drastycznych odrębności --> poszukują identycznej reakcji zbiorowej. Potrzeba artystów --> bo i bokser i grafficiarz i poeta to artysta. Tak to odbieram. Pozdrawiam ?
    1 punkt
  22. Świetna impresja.
    1 punkt
  23. Haiku to nie jest ale miniaturka świetna :)
    1 punkt
  24. Bardzo dziękuję, miło mi. :) Na szczęście Boliwia daleko. :) Pozdrawiam
    1 punkt
  25. @Tomasz Kucina Za pomocą wiersza prosto do dwudziestolecia międzywojennego się przeniosłem( niczym Deloranem DMC ) Super oddany klimat! Pozdrawiam Pan Ropuch
    1 punkt
  26. jednak się rozgościła a ja w tym zachwycie parzę jej ziółka opowiadając o sobie tak wydobywamy skryte potem razem rysujemy nowe kreski wzorki nabieram kształtu znajomego lecz nowego zadziwiająco stałego ale czasem przystaję bo ciężko mi chodzić a nawet oddychać według jej projektu
    1 punkt
  27. Na szlaku górskim trzeba : rozejrzeć się i nawet spojrzeć do tyłu. Podróż nie jest baśnią…
    1 punkt
  28. @Henryk_Jakowiec że też mu się chce legnąć...... ;)
    1 punkt
  29. przedwiosenne odchudzanie! chcesz mieć ciało doskonałe?
    1 punkt
  30. Witam - lenistwo to nie cecha głupców to proces mądrych mówców. Jak zwykle fajnie to brzmi Henryku. Pozdr.
    1 punkt
  31. Tym razem to wierszydło o niczym Powstało, by nie wypaść z obiegu Aby nie dać o sobie zapomnieć Kiedy nadejdą juz nowe czasy. Malując po papierze pędzlem słów Chłodny błękit na styku z czerwienią Drzącą od napięcia wewnętrznego Przenośnia zrozumiała tylko dla Poety. Odwieczny, palący szkolny problem - Co Poeta miał na myśli? Wąz, który połyka własny ogon Turpizm, Futuryzm, Dadaizm i Snobizm. Warszawa, 3 lutego 2021 r.
    1 punkt
  32. Świetne, a lenia trzeba lać w mordę od rana:). Zabić się nie da, jak pokazano w Terminatorze, bo się zawsze odradza i atakuje od nowa. M
    1 punkt
  33. trzeba poznać ukrytą treść, a trudna zagadka ta
    1 punkt
  34. I MINA... - POGADANKA! - JAK NADA GO PANI MI. TO BYŁO - GOŁY BOT. TXT
    1 punkt
  35. PIN, I KURD - UKTA - DO PODATKU DRUK I NIP.
    1 punkt
  36. ARAB... ARABICA Ci BARA - BARA. SUS, PALONA RANO, NA RANO LAPSUS. AL, AGAWA, KAWA GALA.
    1 punkt
  37. @jan_komułzykant @jan_komułzykant Da gaduła Roma morału, da gad. I za koniki kino Kazi.
    1 punkt
  38. :) wczorajsi nie dzisiejsi ;) a dzisiejsi czasem wczorajsi :) tak czy siak, czasem wczorajszość zawiaduje teraźniejszością i nie daje jej oddechu ... :) (świeżego ;)) Tak, tu i teraz najważniejsze. Oczywiście, trzeba planować, ale w granicach rozsądku, by planowanie nie zabrało nam radości przeżywania. Wspominki też dobre o ile wyciągamy z nich wnioski dla teraz :) Zdrówka również :) Cudny Rymotwórco :) Również wszystkiego dobrego :) dokładnie. Etap przejściowy, nawet gdy nie zawsze komfortowy, jest konieczny. Również pozdrowienia :) @Ilona Rutkowska :) podziękowania
    1 punkt
  39. Na polanie ogień płonie, Drewno coraz mocniej się rozpala. Popatrzmy w płomienie, Ogień to zwiastun, coś nam mówi. Każda szczapa to nasze życie. jedna maleńka iskra to nasz czas. Jesteśmy częścią świata, Marzymy i układamy wielkie plany. Świat się zatrzymuje, czas już nie ma władzy, jesteśmy piękni i tacy zostaniemy. Dwie chmury zbliżyły się do siebie, trzymają się za ręce, mają duszę i serca. Jutro też będzie dzień wzejdzie słońce. Przed wschodem słońca ogień zgaśnie, mapa życia zniknie. Chmury się rozpierzchną. Szukajmy ich chodźmy daleko przed siebie tam gdzie nas oczy poniosą gdzie kończy się horyzont i nie ma już nic.
    1 punkt
  40. @Tomasz Kucina Tomku powiedz mi zatem gdzie jest rozbieżność, u mnie czy u Ciebie? Nie mówię o tej czy innej wierze, mówię wyłącznie o Bogu, a to zasadnicza różnica. Kto zatem stworzył wszechświat... chyba mi odpowiesz? Miłego wieczoru. @Natuskaa Natuszko nie wyobrażam sobie abym specjalnie miał robić błędy, a jednocześnie innym wskazywał ich popełnienie, toż to hipokryzja szyta grubą nicią, wskaż mi takich na naszym portalu a wytruje ich po kolei cykutą. Wiesz, co do upodlenia wolę jak mi ktoś pokazuje dobry kierunek, ale sam jestem weryfikatorem swojej drogi, zobacz co się dzieje teraz w Polsce, upadlają się niektórzy, mając to w swoim mentalnym programie. Miłego wieczoru.
    1 punkt
  41. @Henryk_Jakowiec "Fejst tu fejst" z Panem Bogiem? Myślę, że to za wcześnie. Dobrze, że się zdarzyło Spotkanie tylko we śnie. :)
    1 punkt
  42. Kiedy indziej znów Kasia z Zalesia, gra iluzją na widok kolesia. Takie nowe to wątki, miłe złego początki. Ale, ale - "nie zbieraj, gdyś nie siał".
    1 punkt
  43. zasłabłam na ulicy w drodze do nikąd albo do niezidentyfikowanego celu opadłam delikatnie trzymając się ziemi oparłam głowę o trawnik na chwilę wróciłam do Ciebie drzewa milczały obserwując zajście obudziłam się następnego poranka wokół głowy wyrosły kwiatki te które trzymałeś w dłoni oprzytomniała jeszcze trochę mierzyłam oddech przed wstaniem zwróciłam wzrok ku północy nostalgicznie tylko nieme drzewa wiedzą one pojmują transcendencję Klaudia Gasztold
    1 punkt
  44. autorka; M_arianna_ Śnieg przykrył kadr miasta, i łąkę, spowinął się szalem na drzewach, mróz zeszklił chodniki, kałuże... Zdrzemnęły się letnie wspomnienia. A w sklepie, na półce prymule rozkwitły, w przelotnych spojrzeniach, kropelką nadziei na wiosnę, choć śladu jej jeszcze dziś nie ma. Gdy góry zrzucają lawiny, ich szczyty lodowym lśnią blaskiem, wprost z okna kwitnące prymule czerwienią na śnieg spadły właśnie. Odeszła zielona jodełka, unosząc świąteczne wspomnienia; tuż skromna prymulka, w czerwieni, zza szyb rzuca ciepłe spojrzenia.
    1 punkt
  45. Kiedy rano pogasną latarnie kiedy ranek się zbudzi ze snu myśl mnie smutku jak co dzień ogarnie odjechałeś i nie ma cię tu Może kiedyś powrócisz z daleka wiedz że czekam bo tu jest twój dom niech twe serce tak długo nie zwleka kiedy oczy zachodzą wciąż mgłą Córka dawno wyrosła z sukienki a syn pobiegł jak zwykle na mecz ładna panna z tej naszej Malwinki czasu jednak nie cofniesz już wstecz Janek marzy o ojcu choć skrycie przecież każdy z kolegów go ma jakże trudne dla dzieci jest życie i niejedna spłynęła już łza Może kiedyś to jeszcze zrozumiesz jaki w życiu powinien być dom kiedy miłość i ciepło w nim czujesz obydwoje rodzice wciąż są
    1 punkt
  46. @Pan Ropuch Dzięki !!
    1 punkt
  47. nowy most w Warszawie nam wybudowali no wy tak po prostu teraz prosto z mostu każdy będzie walił zas… mucony Kolektor
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...