Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 07.10.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. @Oxyvia Witam, wspólny wróg należy do czynników najsilniej jednoczących grupę. Fantastycznie obrazuje to casus Solidarności, albo Polski Podziemnej. Co jeśli jednak tego wroga nie ma, społeczeństwo się rozsypuje i zaczyna się nim trudniej rządzić? W wierszu mamy do czynienia z niezbyt subtelnym, a wręcz przesadzonym wizerunkiem partii rządzącej. Jest to grupa dogłębnie cyniczna i bezwzględna w dążeniu do krótkoterminowych korzyści politycznych. Nie cofnie się przed poświęceniem środowisk lgbt, okrzykując ich tytułowym wspólnym wrogiem. O ironio sam wiersz dokonuje czegoś bardzo podobnego. Demonizuje jedną stronę konfliktu politycznego (licentia poetica, wiem) i to właśnie ta grupa ostatecznie okazuje się ,,wspólnym wrogiem". Nie podoba mi się postępująca polaryzacja Polski. Bardzo mi się nie podoba. Jest mi wstyd za ludzi pokroju Margot i tych od socjalistów na drzewach. Obecny sprzeciw społeczny wobec postulatów lgbt jest mocno wykorzystany przez PIS, to fakt, ale nie przez niego wywołany. Winni są głównie aktywiści, którzy zamiast działań w stylu Lutera Kinga, na przestrzeni paru ostatnich lat dokonywali serii profanacji symboli ważnych dla naszego (cały czas głównie konserwatywnego) społeczeństwa. Tutaj mój apel- zamiast stawiać barykady, stawiajmy na dialog, jak przystało na cywilizowanych ludzi :) Pozdrawiam serdecznie
    3 punkty
  2. mała kształtna z krągłymi biodrami pozna i dozna wrzenia forma bez znaczenia niech połączy nas ogień ___ Jakby co, to nie odpowiadam na komentarze, za to ślę pozdrowienia ;)
    2 punkty
  3. @Marek.zak1 Ja oglądałem tylko drugi set. Na trybunach ludzie w kurtkach i czapkach, a one jeszcze przy tym wietrze i weź tu graj. Uważam, że zagrała i tak o dwie klasy lepiej od rywalki. To Włoszka robiła dosłownie i w przenośni dobrą minę do swojej gorszej gry ;) a to jak Iga seryjnie przełamywała jej serwis i celowała po liniach (umówmy się z niełatwych piłek) chapeau bas!
    2 punkty
  4. Genialnie grała z Halep, wczoraj dużo gorzej, zwłaszcza na początku, ale grali przy otwartym dachu i był duży wiatr, poza tym godziny czekania. Powiedziała to na konferencji. Jest na stronie Roland Garrosu. Pozdrawiam https://www.rolandgarros.com/en-us/video/press-conference-iga-swiatek-rg2020-quarter-final Lepiej przegrać z USA (vide Japonia, RFN) niż wygrać i dostać się do strefy ZSRR, który walczył o pokój i sprawiedliwość na ziemi.
    2 punkty
  5. Mam czarny zeszyt w skórzanej oprawie. Chowam w nim wiersze, piosenki i myśli, Audycje, sceny, co tylko się przyśni, W nadziei, że gdzieś go komuś zostawię. Oddać rękopis, to jak oddać duszę. Każdą literę kreśląc wiecznym piórem Zna się na wylot papieru fakturę, Kształt, kolor, zapach i garby wybrzuszeń. Lecz trzymać słowo bezczynnie na półce, Tego poeta wytrzymać nie zdoła. Słowo żyć musi i krążyć dokoła, Wpadać do głowy jak jaja kukułce. Więc rozstaniemy się kiedyś z zeszytem, Nic nie trwa wiecznie na świecie niestety. Ale niech jeszcze szeleszczą wersety, Słów barwne wstęgi mym pismem podszyte.
    1 punkt
  6. i znów dzień dobry rzucone w pośpiechu nie dotknęło brzegu obecności i żal że łańcuch kotwiczny wolnego czasu znów skrócił się wbrew obietnicom pewnie kiedyś przyjdzie zapłacić za ten żal pewnie kiedyś przyjdzie zapłacić obwisłym fałdem samotnego dnia
    1 punkt
  7. Jak to dobrze, że byleś poetą, brałeś słowa na ręce jak dzieci, żeby prosto i mądrze tłumaczyć, czemu z wiarą się żyje inaczej. Przypomniałeś, że trzeba się śpieszyć, aby zdążyć pokochać człowieka i na miłość, wciąż nie jest za późno, a więc warto cierpliwie poczekać. Ty umiałeś rozmawiać z biedronką, rozumiałeś co każdy liść znaczy i mówiłeś , że zawsze nadzieja mieszka obok, tuż koło rozpaczy. Skryłeś uśmiech pomiędzy słowami, świat posmutniał, od kiedy Cię nie ma, ale myśli zapisane w wierszach, biegną nadal, przez środek sumienia.
    1 punkt
  8. kiedyś byłem człowiekiem w dręczeniu miałem uciechę kiedy zwierzęciem w harmonii żyłem chętnie gdy harmonią miechem członki gnieciono teraz jestem muzyką nieuchwytną mniej fałszywą czystą oby się nutą nie zachłysnąć
    1 punkt
  9. skąd idziesz panie oczyszczam ciało zbieram siły na nasze spotkanie-rozstanie skąd przychodzisz przyjaciółko moja nigdy nie byłem gotów na niech będzie wola twoja rozpuszczam wierzenia spuścizny ojcowizny w szklance wody depcząc flagi i sztandary wszystko jak leci otwieram umysł na oścież poszerzam horyzont i percepcję - nareszcie rodzi się zupełnie nowe nieskazitelne zdrowe i silne wśród wielkich postaci przerzucane z rąk do rąk ma już słuch za chwilę i wzrok nim się wykrystalizuje w nim co i jak znów zacznie oddawać komuś lub czemuś pokłon
    1 punkt
  10. Jaskółki zwiastowały, że coś nadchodzi, coś nieuchwytnego, coś, co tylko nieliczni potrafili przeczuć.Promienie słoneczne odbijały się w taflach szyb, niebo wdzierało się do środka przez otwarte okna i spoczywało na twardych, drewnianych podłogach, wyszorowanych dłońmi zmęczonych gospodyń.Ciche westchnienia wiatru, niespokojne zwierzęta i dalekie, dalekie, ledwo dosłyszalne odgłosy burzy, to wszystko, co można było dojrzeć i usłyszeć, a wciąż pozostawało jeszcze nieodgadnione.Mariaż nieba i ziemi, może nieco burzliwy, ale jakże trwały. Coś, czemu srebrnoskrzydłe anioły przyglądały się z zachwytem, ale i niepokojem.Z nieba spadały rozedrgane promienie słoneczne, letni gorąc, gęsty i lepki unosił się ponad ziemią, drażniąc płuca.Senna wioska, zatopiona w południowej ciszy, wchłaniała w siebie zapach okolicznych pól i sadów. Na polnej drodze prowadzącej do wioski, pojawił się tuman kurzu, który powoli zaczął przemieniać się w wir, tańczący, kołujący, niczym derwisz.Wojna, rozłożysta i groźna, omijała wioskę. Przycupnięta na krawędzi jawy i snu, wiła swe spokojne dni, przeplatane sąsiedzkimi pogaduchami.Daniel siedział na drewnianych schodkach ganku, zajadał ze smakiem truskawki i czuł jak ten słodki smak wypełnia najpierw usta, by po chwili wybuchnąć w mózgu, paletą barwnych kolorów. Przedwcześnie dorosły, z nutą dojrzałości przebrzmiewającą czasem w jego wypowiedziach, a przez dorosłych odbieranych jako nieudolne ich naśladowanie.Mały Daniel, który nadawał gwiazdom imiona i mówił, że rozumie wiatr, nasłuchiwał czegoś, co tylko on mógł usłyszeć. Tak śpiewał wiatr, kiedy przynosił złe wieści. Jęczał, uwięziony w koronach drzew, szarpał się i wił, by potem wzbić się wysoko, wysoko w górę i runąć w dół, jakby chciał się roztrzaskać o polne kamienie, jakby nie chciał być nosicielem złych wieści.Daniel znał ten jego śpiew. Pierwszy raz usłyszał go, kiedy miał trzy lata. Bawił się, nieświadomy niczego, ganiając po podwórzu za młodymi kaczkami, kiedy usłyszał ten śpiew. Przystanął, otworzył usta i zadarł głowę do góry, spodziewając się, że ujrzy tam coś niezwykłego, lecz tylko niebo na chwilę zmieniło swój kolor, przybierają barwę nieco ciemniejszą.Tego dnia, jakiś obcy mężczyzna przyszedł i powiedział ojcu, że jego brat, zginął w kopalni kamienia.Ojciec zaprzągł konia do furmanki i ruszył z kopyta w kierunku pobliskiego lasu, gdzie znajdowała się kopalnia, a gdzie rano wybrał się jego młodszy brat, by przywieźć kamień na budowę letniej kuchni. Pamiętał jak stał na furze i poganiał konia, strzelając batem, a matka płakała, trzymając go w ramionach.Czasem budziły go gwiazdy nocą, grzechocząc i przesypując się z miejsca na miejsce. Bo gwiazdy nie stoją w miejscu, one są jak ludzie, wciąż dokądś się śpieszą. Mówił kiedyś o tym babci, ale odpowiedziała mu, że ma bujną wyobraźnię i jak będzie tak zmyślał, to trzeba będzie go zaprowadzić do doktora, więc przestał mówić dorosłym o tych dziwnych rzeczach, które mu się przydarzały.Dojadł ostatnią truskawkę, wstał i ruszył przed siebie, nie wiedząc zupełnie, dokąd prowadzą go nogi.Rodzice byli w polu, a babcia gotowała obiad, który razem mieli im zanieść.Ziemia, już lekko spękana od słońca, nagle zaczęła jakby drżeć i jego bose stopy najpierw powoli, potem coraz szybciej, jak gdyby chciały wyprzedzić jedną drugą, poczęły biec, szybciej i szybciej wciąż. Biegł na skróty, przez wąwóz, gdzie drzewa rozkładały swe ramiona i choć przez chwilę można było odpocząć w ich cieniu.W głowie słyszał warkot i dalekie odgłosy burzy. Potem był ten dziwny dźwięk, jakby ktoś rzucił żwirem o blachę. Odgłos, którego jeszcze nie znał. Po chwili wąwóz znów zamienił się w łąki i był już blisko ich pola, gdzie powinni pracować przy sianokosach, ojciec, matka i wynajęci ludzie, ale nie widział nikogo, jedynie na tle nieba majaczyła sylwetka samolotu. To jego warkot słyszał. Nagle się zatrzymał. Samolot zniknął za horyzontem i cisza wypełniła powietrze.Czuł, jakby ktoś wlewał w niego niepokój i wiedział już, że znów stało się coś złego. Wiatr zaszeleścił, zaśpiewał tym swoim żałosnym głosem zaplątanym w korony pobliskich drzew i wzbił się wysoko, a pieśń o przemijaniu, uleciała razem z nim.Niebo pociemniało i pojawiła się pierwsza błyskawica. Wiatr przyniósł mu metaliczny zapach. Zapach śmierci.
    1 punkt
  11. czy czytając wiersz wypada płakać a jeśli tak to jak te chwilę nazwać przeżyciem czy burzą a może to kara za to że poeta nie płakał bo bał się że jego łzy sens stłumią rozmażą a to może zaboleć czy czytając wiersz wypada łzy ronić czy może lepiej zaklaskać
    1 punkt
  12. On, rybołów Karaiby upodobał sobie grzyby tam swoją samiczkę pakował w pieprzniczkę a sam leciał łowić ryby.
    1 punkt
  13. Nie będę się odzywać, Jeśli każesz mi spierdalać. Pamiętaj tylko o tym, Że ma miłość jest wytrwała. Walczyć będę zawsze, Ale nie będę się bronił. Bo miłość to jest walka, A nie zmysłowy komiks. Po więcej zapraszam na instagram - Poeterka
    1 punkt
  14. @WarszawiAnka I ELKI MIT, I LIMIT KLEI.
    1 punkt
  15. @WarszawiAnka CO, KOPERTA - LULA TREP - O, KOC.
    1 punkt
  16. Dzisiaj ubiorę w słowa najpiękniejszą istotę życia Ta ulotność jej uniesień jej głos lekki jak podmuch wskazujący przeszłość. Odważę się oddać wszystko czego pragnęło wnętrze Napiszę bajkę cudowną jak cisza dla utraty sił która otula powieki. Największe szczęście będzie zaledwie zdarzeniem pierwszą podróżą do snu O wieczornym fuego napiszę dziś wiersz. Na płonących powiekach od łez namaluję granat kosmosu Choć zaledwie gwiazdeczką jest jedyną w centrum to ona wskazała mi drogę. Wiersz o miłości napiszę kwiecisty jak bezchmurne niebo i będziesz mnie słyszeć w melodii zamiast ciszy nad smutkiem gdy wszystko spłonęło.
    1 punkt
  17. Życie nie jest takie proste Jakby mogło się wydawać Raz wysyła nas na chłostę A czasami w zachwyt wprawia Raz niebiosa Ci sprzyjają Dając piękne możliwości Czasem w przepaść Cię zrzucają Łamiąc psychikę i kości Życie to nasze wybory Umiejetność analizy Ono uczy nas pokory Mnożąc szczęście albo blizny Ważne jednak aby szukać Nie poprzestać na rutynie Bo gdy człowiek kończy marzyć Zamknie oczy no i ginie ... Dusza twoja w spokojności Gdy nie żyjesz życiem innych Wtedy masz więcej radości I nie szukaj wokół winnych I pamiętaj człeku drogi Życie zawsze zmiennym jest Uśmiechaj się więc życzliwie Bo to piękny ludzki gest A gdy budzisz się po nocy Przeciągając w łóżku z rana Pomyśl sobie wtedy o tym Twa historia wciąż pisana...
    1 punkt
  18. Nie ma co się bronić - trzeba wybierać sobie te okienka, które nam służą. :) Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  19. z nią upadam cicho i miękko jak kot na poduszkę jeszcze ciepłą od czyichś rąk i błądzę też inaczej .
    1 punkt
  20. @Joachim Burbank Dziękuję Ci i pozdrawiam! :)
    1 punkt
  21. @Marek.zak1 Obejrzałem wczoraj cały drugi set i byłem w ciężkim szoku - spokoju, pewności uderzeń i wykalkulowanego ryzyka(narzucała swój styl przy zerowej asekuracji). To jest ten tennis, który jeśli podtrzyma zaprowadzi ją po nie jeden sukces. A z drugiej strony u kobiet w singlu naprawdę dużo sie dzieje ;) W ostatnich trzech latach tylko Osaka ma dwa zwyciestwa wielkoszlemowe. Pozdrawiam Pan Ropuch
    1 punkt
  22. Trzeba było obstawiać Igę, jak przed meczem z Halep było 19-1. zaraz po Halep 3.5-1. Teraz już robi za faworytkę i wiele się nie wygra, ale dla sportu zawsze można stówkę postawić:).
    1 punkt
  23. Z RANA? JEJU, KATAR ATAKUJE JANA RZ.
    1 punkt
  24. Tak, czyli niechęcią do kapitału i kapitalistów, marksiści uzasadniali rewolucję, a wyszło, co wyszło. Teraz wskazujesz te 3 kraje, czyli w nich krajach jest lepiej? To ja już dziękuję za takie wskazówki i wyłączam się z tematu..
    1 punkt
  25. Czytając Twój wiersz odbieram najpierw otwieranie się podmiotu lirycznego na prawdę o śmierci i życiu.., jego odważne porzucenie niezgodnych z nią celów zachowań i treści, a więc danie sobie szansy na odnowienie i wyzdrowienie... Jednak na końcu uderza mnie wręcz porzucenie przez niego tej postawy i popadnięcie w rezygnację... I nie rozumiem dlaczego, przez co wiersz (do tej pory w moim odbiorze piekny) staje się dla mnie nieco niewiarygodny. A może źle go odczytuję? Pozdrawiam.
    1 punkt
  26. Złap moją rękę i chodź ze mną,przygoda życia przed nami.Co los da, podzielmy się tym,bądźmy pionierami.W stronę słońca idźmy więc,niech nam dni mijają,W wędrówce naszej starzejmy się,słyszysz, skrzypce już grają.To zaproszenie, więc w drogę nam,a ty graj Vivaldiego ,trzecią i czwartą porę tąale coś wesołego.trzymam twą rękę, nie puszczę jejżebyś nie była sama,bo jak iść, to razem iść,do następnego rana.
    1 punkt
  27. @dmnkgl Mój jest niebieski :) Pióra nie posiadam, liczba kolorów i odcieni tuszu jest więc nieograniczona, a stylistyka i piękno zapisu w pełni odzwierciedla uosobienie i temperament autora :DDD Powoli się zapisuje, coraz ciężej znaleźć czyste kartki... Pozdrawiam Pan Ropuch
    1 punkt
  28. Chciałbym zginąć w wypadku poduszek zatonąć pod kołdrą i Ciebie pociągnąć za sobą daj dłoń i chodź by być razem przez wieczność
    1 punkt
  29. Fajny tekst. Tak to można umierać:). Pozdrawiam
    1 punkt
  30. To może zaproponuj coś w zamian, bo już Churchill powiedział, że demokracja jest fatalnym systemem, ale jak na razie nie ma lepszego.
    1 punkt
  31. @Nieznajomy Niewidzialny Wiersz jest bez dedykacji, więc przyznaję, że w istocie rzeczy delikatny, a peelka powinna czuć się pocieszona. W treści kryją się jakieś wielkie obietnice. Może i bajka? Autor wprawnie rysuje słowami. Marzenia należy mieć. Oby się peelce i autorowi spełniły. Zupełnie postronny czytelnik.
    1 punkt
  32. Źródło: https://pixabay.com/ ... spoglądają przed siebie ― od tysiąca lat… Oparte plecami o zbocze Rano-Raraku 2 … … spływała tu kiedyś ― rozpalona ― kipiąca lawa… ― … jak ― z ropiejącego wrzodu… … teraz ― zastygła ― skamieniała forma… … Mijam armię ― posągów… ― … arcydzieła minimalizmu ― w czerwonawych Pukao 3 na głowach… Żeby je móc poruszyć… ― … trzeba by najpierw ― wstrząsnąć ― całą wyspą… ― … tym czystym słońcem nieznanych łąk … … stojące bryły... ― leżące… Zakopane w ziemi… … Nade mną ― obłoki… … metamorfoza kształtów… … Sylwetki niewzruszonych bogów… ― … wyznaczają ― koralowymi oczami ― bezkresne ― szumiące morze… (Włodzimierz Zastawniak, 2015-09-20) *** * Moai – monolityczne figury na Rapa-Nui (leżącej na południowym Pacyfiku - Wyspie Wielkanocnej), wykonane prawdopodobnie przez polinezyjskich osadników, którzy przybyli na nią około 1000-1100 r. naszej ery. Figury są wykonane z wulkanicznego tufu. Mają od kilku do kilkunastu metrów wysokości i ważą od kilku do kilkudziesięciu ton. 2 Rano-Raraku – krater wygasłego wulkanu na Rapa-Nui o około kilometrowej średnicy. W jego obrębie znajdował się kamieniołom, w którym wykuwano Moai. 3 Pukao – wykonane z czerwonawego tufu polinezyjskie nakrycie głowy dla Moai, przypominające kapelusz.
    1 punkt
  33. @WarszawiAnka SOK, O - KONAR. BEZ ATAKU KATA ZEBRANO KOKOS.
    1 punkt
  34. gdzie tu szacunek i gdzie tu dialog kultura - chyba już nie istnieje kiedy profani idą na całość agresor w twarz się wszystkim śmieje bo ciemnogrodu los będzie marny jestem bezkarny dzisiaj sztandary w kolorze tęczy symbole chrześcijan i genitalia świat u nóg naszych niech wkrótce klęczy nie ma świętości wszystko pokalać niechaj ze strachu trzęsą się masy zwyczajny faszyzm a może jednak ciut przystopować dostrzec człowieka po drugiej stronie usiąść rozmawiać drugich szanować a prawdy innych przyjąć spokojnie ech chyba pójdę kielicha walne nie wyobrażalne
    1 punkt
  35. ADA, ZYTA! BARMAN NAM RABATY ZADA. Dziękuję. :)
    1 punkt
  36. @Oxyvia Sam byłem chłopcem, więc wiem coś o tem lecz o tych sprawach opowiem potem. Zaglądaj częściej ja na to czekam bo gdy brak wpisów wtedy narzekam, że to jest zastój, brak poczytności, że tylko widać odsłony gości. Serdecznie pozdrawiam
    1 punkt
  37. Wspólny wróg, dzielenie i napuszczanie jednych na drugich to abc władzy, ćwiczone już od czasów Rzymian. Pozdrawiam
    1 punkt
  38. I wtedy wszyscy przestaniemy istnieć. Noi. Noico z tego ? Zsynchronizować zegarki ? 23.23
    1 punkt
  39. W niedzielę, ubrany w odświętną koszulę, szedłem do kościoła, drogą przecinającą szerokie pola, na których żółte morze rzepaku szeptało łagodne pieśni. Czasem, trzymając dłoń w wąskiej dłoni matki, patrzyłem w niebo, jakbym chciał wypatrzeć gdzieś tam wysoko, niebieskookie anioły, przezroczyste i nieuchwytne jak bańki mydlane. Potykałem się wówczas na nierównej, polnej drodze, czasem zdzierając czubki odświętnych butów, czym doprowadzałem do szewskiej pasji ojca, który krzyczał, płosząc stada ptaków: - Patrz jak leziesz, gówniarzu. W kościele, siedząc w bocznej nawie, z głowami umeblowanymi problemami dnia codziennego, zbyt zmęczeni by się modlić, z dłońmi wypełnionymi marzeniami, w rachunku sumienia wszystkie swoje grzechy zmywali garstką ciężkich westchnień, jeszcze wierząc w lepsze jutro, choćby tylko dla swoich dzieci. Spoglądałem na Matkę Boską, odzianą w niebieską pelerynę, z twarzą tak tajemną, jakby wszystkie tajemnice świata kryły się w tym obliczu. Ojciec, wyrwany z długich dni rozmyślań nad swym nędznym losem, uderzał zaciśniętą pięścią w zapadłą pierś i mówił drżącym głosem, aż echo tych słów, grzmiało jak odgłos lawiny, sunącej w dół zbocza: - Moja wina, moją wina, moja bardzo wielka wina. Potem wracaliśmy, jacyś tacy odmienieni, jakby zaczarowani. Ojciec milczał, zapewne przeżuwając ostatnie niepowodzenia, dni zbyt suchych, kiedy to z nieba lał się rozgrzany ołów, paląc wszystko dookoła, nie oszczędzając niczego ani ludzi, ani zwierząt. Matka starając się dorównać mu kroku, prawie biegnąc u jego boku, co rusz podrzucała moje wątłe ciało i milcząc, zapewne analizowała w swojej biednej głowie, słowo Boże, rzucane jak siew między kąkąl przez księdza wikarego. Ponad trzydzieści lat przewagi ojca nade mną, nauczyły mnie słuchać w milczenie jego, jakże rzadkich wywodów nad niesprawiedliwością tego świata. Stawał się wtedy Wielką Katedrą a z ust jego padały słowa, które chciwie chwytałem, chowając w przepastnych szufladach pamięci. Jego szare oczy czujne jak u myśliwego, studiowały moją twarz. Siedzieliśmy tak przy starym, odrapanym stole, pamiętającym jeszcze czasy, kiedy to ojciec opierając o niego swoje wątłe łokcie, machając w powietrzu nogami, słuchał bajań sąsiadów zimową późną porą. Matka, krzątając się przy rozgrzanym kuchennym blacie, ocierając pot z czoła przedramieniem, przesuwała ciężkie garnczki, pokrywki podskakiwały wesoło i zapach kapuśniaku unosił się jak mgła nad naszymi głowami. Za oknem chmury ślizgały się po niebie, ciemnymi kolorami próbując zastraszyć świat. Niedziela, dzień święty który należało święcić, dla matki był kolejnym roboczym dniem. Ojciec wstał i wyszedł. Głucho zadudniły zamykane drzwi i jego wąskie plecy znikły w mroku chłodnej sieni. Potem matka, zniecierpliwiona jego długą nieobecnością, znalazła go wiszącego w stodole. Sznur, który nie tak dawno kupił w mieście, przerzucił przez grubą belę przeszywającą stodołę, jak igła rozdarte ramię koszuli. Skrzyp sznura i matki krzyk zlały się w jedno. Byłem zbyt mały by pochwycić jej ciało, które jak drzewo złamane naporem wiatru, runęło wprost pod moje nogi. Gdyby żył ojciec, wszystko potoczyłoby się inaczej. Znów palcami czesałby swoją złość jak psa na łańcuchu, próbującego bronić domu. Nerwowo kręciłby się po domu, we wszystkich szufladach szukając kluczy, których nigdy tam nie było. Jaskółki nie odfrunęłyby znad okien, z dziką rozpaczą nie wyłby pies a matka zgnieciona samotnością nie stałaby się staruszką w jeden straszny dzień, rozmawiając z własnym cieniem jak z ojcem. Nigdy nie używałem czułych słów, po prostu nikt mnie tego nie nauczył. Jedyne co mogłem, to śpiewać jej cienkim dziecięcym głosem. Stawała się wtedy spokojniejsza, zamyślona, jakby wykuta z kamienia. Nieobecna jeszcze za życia. Gorzkie jak piołun jest rozstanie z bliską osobą, dlatego żegnam się z Tobą mój Niebieski Boże.
    1 punkt
  40. Hm.., to grozi rozminięciem się z kobiecością lub jej "rozrywaniem" bo jest ona przecież ze swojej natury przyporządkowania ziemi (jest pomiędzy)... A to dopiero może być katastrofa ... ;) Myslę, że kobiecość (jesli jest siebie świadoma) potrafi złagodzić te ekstremalne skłonności mężczyzny i przesunąć je w strefę pomiędzy, tam, gdzie miłość naprawdę może zaistnieć i przetrwać. Jesteśmy ludźmi :)
    1 punkt
  41. @>Marianna< Groma mam - ORG
    1 punkt
  42. 1 punkt
  43. Dziękuję @opal, @Marianna-. Wiersz bajka, ale w każdej bajce jest coś prawdziwego ;) Miłego dnia!
    0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...