Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 10.06.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
po rozmowie z kumplem, i wstępnej prezentacji tekstu - o whisky, wrzucam do obiegu ten stary utwór graphics CC0 [whisky] przy niklowanym szynkwasie w klimatach – nieco passe opasły fellach poznawał Kaśkę – została jego żoną w oparach whisky z gorącej kiszki tłuszcz pryskał na kiełbasę zawijał wąsa poluźniał pasek – choć inną miał narzeczoną tu w pakamerach ponurej knajpki wyziera kwiat z biustonosza czerwony kolor przetartej majtki – a gdzie tu męski honor? w skisłym zaduchu taniej spelunki kolejny wieśniak dostaje kosza drugi użyje za worek plonów – i nikt tu nie jest homo patrz – gruby Jimmy w oktanach whisky gna czarną płytę z winylu mocno urżnięty i w swoim stylu trzyma się kiecki wstrętnej Aldony odkryta nóżka zerka na zgraję – czeredę sprośnych wampirów lecz Jimmy branki im nie oddaje – pod herbem – trzy lirogony kwitną spocone karki wieśniaków – pięściami walą w bar wredny Joshua butelką whisky Johnowi prosto w gębę – bach! wypada szczęka aborygena przykłada po twarzy – wandal oberwać za rzyć – trzeba mieć pecha – kolejny lokalny skandal —4 punkty
-
poranny uśmiech dodaje sił nawet w pochmurne dni gdy za oknem deszcze najlepiej w łóżku piwonii zapach otula zanurzam się w nim cała4 punkty
-
Czasem słyszę, Muzykę Cichą i delikatną, Jak wiosenny poranek A innym razem Łowię nuty, Twarde i ciężkie Płynie zewsząd, Po pajęczych nitkach Mojego umysłu I każe pisać, Słowa Na papierze Więc robię to, Zasłuchany W rytm melodii3 punkty
-
Wpadłam w jego sidła zbytnio pewna siebie, przez brak przezorności i poczucie siły; a zwodnicze ścieżki ku niemu się wiły, któż zatrzyma serce, jak się rozkolebie? Wpadłam w jego sidła, gdy za późno było, by zdrowy rozsądek na ratunek wołać; niczym odurzona przez magiczne zioła dotknęłam marzenia, co się tylko śniło. Wpadłam w jego sidła, co jak pajęczyny rozsnuwał przebiegle myśli odgadując; cieniuteńkie nitki tak wolę krępują, jak żeglarskie sznury i stalowe liny. Wpadłam w jego sidła - jestem omotana, pochwycona z nagła, słodko wpółprzytomna, tak uległa, chociaż przed chwilą niezłomna, chwiejna jak skąpana w powodzi szampana. Wiersz zainspirowany przez @Waldemar_Talar_Talar3 punkty
-
tu rany na twym ciele to przyjaciele? tak miałam ich zaledwie kilku był miś z klapniętym uszkiem i Gucio z krągłym brzuszkiem Bambo - uchodźca z Afryki (ten to był nieźle freaky) byli czterej pancerni ale dziwnie bierni Bolek i Lolek w trójkącie lubili mnie w chomącie raz porwał mnie Baltazar z nim była mega faza pieścił szorstką gąbką i kazał bawić się swoją trąbką uwolnił mnie Dobromir też trochę był szalony o wielu maskach twarzach taki rzadko się zdarza... poznałam też Koralgola na szczycie wołał gola gola ach zapomniałam! Żwirek i Muchomorek spotkanie z nimi to jakiś horrorek lubili bawić się w lesie o północy ganiać wiązać bić... i znikąd pomocy naprawdę była ich garstka zostały tylko ślady na nadgarstkach Barbi tu rany na twym ciele nie zostawili przyjaciele. ___ Coś pomiędzy 2017 a 2018.3 punkty
-
lubię jak rozpływają się łagodnie wędrują z tlenem w każdy zaułek rozbudzają co hibernowało głodne i śniło za przechodniem co rzuci urok emocje - głębokich wód endorfiny wszystko wprawiają w rozkołysanie nie pamiętam jak przypłynęły do mnie i co mogło być ich kapitanem trwają tak chwilę dwie może- moment aż płomyk zapałkę strawi do cna potem w głuchej nocy himalaje ulatują - zapach osiada w nozdrzach i znów pancerz dudni metalem gdy coś próbuje w niego zapukać ciemny korytarz żadnych pochodni w przyłbicy pusto - nie ma ni ducha3 punkty
-
3 punkty
-
chciałbym mieć taką żonę jak ty naprawdę bardzo mi się podobasz wyobrażam sobie twój anus już mam pięć określeń i stwardnienie skupione do zadań specjalnych deflacji na mocy Tajtelbauma lub tez przenoszę się w czasie z babcią w anielskim chórze białym śpiewem chwalę imię twoje chowasz się wciąż się chowasz za złotymi drzwiami ucieleśniasz nie dla mnie to gonię od poniedziałku do poniedziałku od narodzin do śmierci a to mało wciąż mało idealne poczucie sensu spotykam na granicy bezsensu lecz wszystko jak przez sito znów nie mam nic a w prawdę wierzę tak samo jak w gówno prawdę prawda i gówno prawda z jednej matki ssały nicość która wypływa z oczu twoich2 punkty
-
uczyń mnie wolnym odkochaj nie zostawiaj furtki w razie czego skreśl z listy osób zagubionych znam jedną uczy się dorastania dlatego musi odejść od słów które są jak zapadnia uczyń mnie silnym bym nie wracał a wszystko co żywe żywcem pogrzebał język włożony w ucho podrażnia zmysły toteż jestem pełen zbuntowania słowotwórczych przewinień (ars poetica ma swoje ofiary) tak! mogę być ofiarą tylko proszę nie czyń mnie poetą2 punkty
-
potok słów nowy news to nie dla mnie wolę szklarnie dziś wyłączam swe myślenie chociaż nic w świecie nie zmienię idę upić się nad rzekę poudaje że coś łowie może nikt nie zauważy może nikt mi nic nie powie. W sieci szybkie nastolatki nastawione są na seks jedna chwali się przed drugą ile ma za każdy dzień dłużej tego już nie zniose dziś od świata się odcinam łowie karpie w tym jeziorze i powoli zapominam.2 punkty
-
szukał jej wszędzie szukał jej wszędzie tej ostatecznej co nie odejdzie kiedyś wyczytał na wikipedii że warto szukać głupi wierzył na dzikiej plaży w przytułkach marzeń w tanim hotelu na mszy w kościele błąkał się biedak rozkojarzony jak tradycyjny singiel bez żony mijają wiosny on wciąż samotny jakieś tam były ale przez chwilę po pierwszej randce zawsze tak samo głuchy telefon gdy dzwoni rano i nagle wirus wszystko odmienia światło w tunelu wiwat pandemia proste zakupy w supermarkecie dziewczę za kasą na niego leci czas kuć żelazo póki gorące szybka kolacja potem coś więcej spotkanie było w najlepszej knajpie przyszedł z kwiatami chciał się oświadczyć niestety musiał być pocałunek maski do dołu nie pomógł trunek ona oświetla przestrzeń urodą on ją zaciemnia - twarz Quazimodo a kiedy kelner przyniósł rachunek zapłacił kartą i prawie umarł stan konta przykrym błysnął debetem takie walory płoszą kobiety każda z nich przecież tak dużo nie chce jak nie Adonis to pełna kieszeń2 punkty
-
mam dosyć bezradności gdy patrzę Ci w oczy ukochana tego że czas wszystko przysłania a los w formalinie zerka niczym skrawek istnienia na mijanie by w pełni i tak spuścić głowę dusząc się własnym ciężarem przebytych dróg rozmaitych stawianych pytań retorycznych na krawędź upadku co nie zawsze buduje mimo doświadczenia nic za darmo nawet talent i złudzeń pod dostatkiem mam dosyć2 punkty
-
Stół pusty Wszyscy odjechali Ptaki wokół śpiewają Idylla lasu i łąk Pety wkoło porozwalane Kapsle z niewiadomych źródeł Na drzewie słowik Który się uwziął Na idyllę lasów i łąk Stół jest Na nim wino i chleb Na nim wino i plewy Skowronków śpiew Podrywa łoskot tego Co dopiero umarło we mgle2 punkty
-
Dziś mam dzień z tych gorszych dni, radość życia, ledwie się we mnie tli. Parawan z łez jak mglista zasłona, zniekształca spojrzenie na siebie i otaczający mnie świat. Smutna zaduma czyni przeźroczystą i jakby mniej oczywistą. Z dystansem do siebie i życia, z jątrzącym problemem bycia. Nie ja pierwsza go rozważam, za Hamletem dziś powtarzam, zadając sobie odwieczne pytanie " być albo nie być?" cenić bardziej przyjaźń czy kochanie? To sensu życia rozważanie problemem być przestaje, bo nagle uświadomiłam sobie, że każdy nadchodzący dzień, jest pełną tajemnic, niezapisaną białą kartą i tylko od nas zależy, jaką treścią się wypełni.2 punkty
-
Chciałem kiedyś zapłakać Zapłakać łzami szczęścia Tak by serce chciało wyjść z piersi Tak by dusza chciała uciec z ciała Wykrzyczeć eureka lub myśleć mam wszystko już nic mi nie potrzeba Wrócić wspomnieniami do dziecięcego śmiechu Stanąć na szczycie po czym skoczyć w dół Lecieć w snach jak ptak Tak by pustka zdała by się pełna Ta jedna chwila nic poza nią W tedy już bym wiedział Śmierć nabrała by sensu Tylko życie stało by się Aż życiem.2 punkty
-
Bomba jest bardzo wygodnym (po)tworem ludzkiego umysłu można ją nastawić na dowolną godzinę i pójść z kolegami na piwo zrzucić z góry jak karę boską na grzeszników nacisnąć przycisk nie musząc sprawdzać jak Schrodinger kota w pudełku dzięki niej nikt nie musi strzelać do niewinnych ludzi a jednak wszyscy nie żyją w niedalekiej przyszłości ma być jeszcze doskonalsza skierowana tylko na wybranych bez zbędnych huków i zniszczeń zabijać absolutną ciszą1 punkt
-
Czuję podniecenie rdzy na sobie. Wibruje nieustannie na mym metalowym ciele. Faktycznie. Ciele ze mnie. Zamiast zagaić seksublasznie, to stoję w porzuconym magazynie, wśród innych – z połączeń nitowych – do mnie podobnych, jak ta kupa złomu. A przecież jestem całkiem sprawny. Najsprawniejszy. Co prawda słyszę raz po raz zgrzyty w gąsienicach, na których tkwi skrzywiony wszędzie korpus, ale wyczucie piękna nadal wibruje w twardych, nabrzmiałych nitach. Program działa jeszcze jako tako. Zasilanie też. Tylko o czym ja synapsiałem. No właśnie. Oparta o przeciwległą ścianę, stoi ona. Lśniąca, o gładkich przegubach, tudzież wpustkach, pod uroczym baniaczkiem z dwoma uroczymi światełkami. Mrugają przymilnie drucianymi powiekami, lecz nie mam pewności, czy do mnie, czy do starodawnej maszyny parowej, stojącej w kącie pod gwizdkiem, w którego kiedyś poszła cała para. No nic. Szkoda marnować programu. Ruszam w jej kierunku. Parówa zaczyna groźnie pohukiwać i dymić zazdrością. Mam ją w rowku, między dwoma częściami tylnymi. I tak nie może się ruszyć, bo okrągłe kończyny zdemontowane. Natomiast moje gąsienice gąsiują coraz szybciej i szybciej. Słyszę rozgniatanie ziarenek piasku i zapach oliwy na popękanym betonie. Już niedługo, moje dotkną jej. Bardziej pulchnych, z więcej części zrobionych, wyrzeźbionych oczekiwaniem na wspólne spełnienie, aż wiórki iskrzące polecą. Ojej. Jestem w roboczym niebie. Ona jedzie w mym kierunku. Lampki szczęścia mojego i jej, błyskają gdziekolwiek. Jeszcze trochę. Troszeczkę. Bum. Wielkie bum. Zgrzyt metalu o metal. Gąsienice wjeżdżają jedna na drugą. Słyszę elektroniczne słowa: „Odkręcaj moje śrubki.” A ty najdroższa złap mnie wysięgnikiem za wystający pręt. „Ten pręt? Powiedz kochanie, potwierdź, że ten.” Tak kochanie. O ten chodzi. Cholera, nie aż tak! Bo urwiesz. „Jam napalona.” Jam też, ale zachowajmy spokój. Trochę gry wstępnej, by się przydało. „Do części z tyłu z grą. Pragnę dotykać twojej pulsującej rdzy. Odkręcaj wszystkie śrubki me.” Już to mówiłaś. To znaczy o śrubkach. „Blacha z tym. Zdejmuj pokrywki ze mnie. Odsłoń bardziej czułe elementy.’’ Poczekaj chwilę. Zaplątałem pręt w zasilające przewody. „Jakie one podniecająco śliskie. Muszę pomacać.” A daj se luz w trybikach. Macaj mój pręt. „O faktycznie. Gorący się robi, gdy po nim przesuwam zakończeniem wysięgnika. Czuję jego gorący żar w kopułkach orgablasznych. Byle tylko bezpieczniki nie wywaliły, jak ostatnio.” Jak to ostatnio? Zdradziłaś mnie z parówą? „Żartowałam. Przestałeś ze mnie ściągać. Dobierz się wreszcie do kapsułki wszelkich doznań. Wsadź tam pręt. Zaczynasz się lenić, a mnie już trybiki buzują.” Mnie taż. Nie martw się. Odkręcam twoją wilgotną przykrywkę. Metalowe paluszki mam spocone od podniecenia. Ślizgają się po twoich gładkich wypustkach i nitach. „Guzdrasz się kochanie. Wjeżdżam na ciebie. Czujesz jak moja gąsienica, pieści twój pręt''. Uspokój się trochę. Ciągle tylko o pręcie mym nawijasz. O mało co, a byś mi urwała. ''Przekomarzam się trochę. Przecież w razie czego, w częściach zapasowych jest ich pełno.” Ale taki wspaniały i sprawny jak mój, jest tylko jeden w całym magazynie. „Oczywiście kochanie. Ojej, ojej, zgrzyt, zgrzyt, pisk, pisk, ojej, jak mi dobrze. Oliwka mi wrze. Czujesz moje iskry pożądliwości na swoim korpusie? Wiem, że tak. Wreszcie go wsadziłeś do czeluści, wiercących doznania me. Taki mi bosko. Metalowo. Rdzawo. Ojej, ojej.” Przestań aż tak skrzypieć, bo się skupić nie mogę. „Nie podnieca cię moje zgrzytanie.” Oczywiście. Po sam czubek wizjera. Aż blachówę mam gorącą. „Ojej ojej, zgrzyt, zgrzyt, pisk, pisk. Chyba dochodzę.” Gdzie? Kochanie. Nie odchodź. W takim momencie. Cholera. Ale trysnęłaś olejem. „Z twojego pręcika, też nieźle wystrzeliło smarem.” Cały wizjer mi zapaćkałaś. Nie widzę ciebie. Gdzie jesteś? „Tu… o nie. Słyszysz. Przyjechali.” Kto? „Złomiarze.” * – Spójrz Balchówko na tamtych. Nowo wrzuceni. Zmarnowani tacy. Pognieceni. – Nic dziwnego, że ich tu przywieźli. Pamiętasz, jak z nami było? – No ba. Te twoje śrubki. – I twój pręt. – Fajna para z nich. Robot i Robocizna. Jeszcze się ruszają. Może im mało. – Myślisz o tym samym co ja. – Właśnie. Jakiś wspólny… iskrzący czworobok…1 punkt
-
Wady, wady, któż ich nie ma? Jeśli przeczysz to jest ściema wady można zróżnicować a ja chcę to wypróbować. Niech się każdy z was ośmieli swoje wpisać do tabeli te sprzed laty i dzisiejsze z lewej ciężkie z prawej lżejsze. Proszę pani, proszę pana z lewej upór mam barana z prawej zbytnie uległości w środku tygiel przeróżności. Chociaż nie jest to zabawne moje wady przeciwstawne sytuacje wytwarzają potem o nie się spierają. Jedna drugiej jest rywalką i jak w boksie tuż przed walką są buńczucznie nastawione chociaż patrzą w inną stronę. Ty też przecież je posiadasz i paletą swych wad władasz zechciej nimi się podzielić i ten temat rozweselić.1 punkt
-
Wyrok mój był, co stwierdził Z zawodowym ukontentowaniem Psychiatra, zupełnie do przewidzenia. Wizyta- czystą formalnością. Depresja. ... Przy wyjściu zmiętolona W drżącej ręce recepta spadła Przy szukaniu parasola. Niezauważona, rozmiękła W deszczu... Na chodniku, W mieście, Na terenie państwa, W końcu na planecie W jednej z miliardów Galaktyk w całym, Wielkim wszechświecie.1 punkt
-
1 punkt
-
faluj łąko faluj swym złocistym łonem tam horyzont na nim słońce napalone tarcza już gorąca kłos stęskniony każdy wybuchy czułości ptaszek niewyraźny drzemał i miał pecha w tej miłości chwale został usmażony namiętności żarem jam ciebie słoneczko bliżej w życie ścielę tyś moja łąkusio innej nie rozgrzeję ° aż razu pewnego obłok ta zaraza kulę złotą zakrył na pląsy nie zważał gdzie tyś moja miła a ty gdzie horyzku nie mogę cię dojrzeć miłość poszła w piz… och ty mój kochany nie przeklinaj tutaj wiem obłok zawinił to przez tego fiu… °• tak to z tej zgryzoty słońce już nie wzeszło w sobie się skurczyło wnet potem wybuchło1 punkt
-
Wczesna jesień,w parku kolorowo, piękne barwy liści, Korony drzew, wielobarwne, dostojne w swojej krasie Nad drzewami rozpościera się błękit nieba Na ławeczce w parku leży człowiek ,nieznany X X jest brudny ...cuchnący. Od czasu do czasu X krzyczy ...Jestem głodny! Jestem chory!,,, Pomóżcie mi..... Na skraju parku jest świątynia … Do świątyni ,licznie zmierzają przechodnie, Omijają Xa On dla nich jest zgorszeniem W parku gwarno od ptactwa. Cieszą się pięknym dniem Na tle błękitu widać ich przepiękne akrobacje. Kolorowy park ,błękit nieba .gwarne ptactwo. Jakież to piękne. Z kościoła rozlega się gra organów i śpiew chóru Wszystko to ku czci biskupa,który luksusowym samochodem zajechał przed świątynię. Niezależnie od biskupa .piękny koncert symfoniczny przyrody trwa. Do Xa przylatują ptaszki..pięknie ćwierkają. Przed X-em zatrzymuję się i ja. Daję pieniądze na jedzenie. X chwyta mnie ze rękę. I woła niech mnie pan wysłucha. X mówi:; Jestem bezdomnym,alkoholikiem ,, narkomanem,,Chcę z tego wyjść. Pan mi w tym pomoże??? Chciałem pomóc,lecz nie wiedziałem jak. I okazało się,że byłem słaby jak on. W świątyni biskup głosił ,że grzesznicy nie dostąpią zbawienia. Na jego obliczu było widać zadowolenie z tego co powiedział. Nad biskupem rozpościerał się fresk w kolorze błękitu z namalowanymi złotymi gwiazdami. W bocznej nawie świątyni zauważyłem obraz Chrystusa cierpiącego. I prosiłem Chrystusa by pomógł X-owi I znowu w parku spotkałem Xa Żebrał o jedzenie lecz był czysty i trzeźwy. I powiedział :niech mnie pan wspiera w wyjściu z nałogu X za kradzieże trafił do więzienia, W więzieniu go odwiedzałem. Prosiłem wychowawców,aby go skierowali na leczenie .. X wyleczył się i Bogu dziękuje za...każdy dzień przeżyty w trzeźwości Dziś pomaga innym. Często opowiada mi o swoich sukcesach i klęskach. X prosi mnie o radę Lecz ja często bywam bezradny. Panie X do swej bezradności przyznaję się. Panu Jerzemu S, dedykuje autor1 punkt
-
@Wiesława w zasadzie nasz rację... chciałbym podzielać ten optymizm... i z pośród wielu myśli które wymagają treści jedna jest oczywista- niezbędna pozytywne nastawienie... cokolwiek miałoby to oznaczać od niego się zaczyna radość całego ulotnego świata... Pozdrawiam1 punkt
-
@Wiesława Czy lubię ? Do końca nie wiem. Ale jak mam już tańczyć to walca najchętniej. Zwłaszcza ten przedostatni. Pozdrawiam1 punkt
-
Irlandczyków szanuję. I tych dublińskich i tych z Belfastu. Dużo Polaków powiązało swoją przyszłość z Irlandią, nawet moja sąsiadka i jej dwie córki, poza tym mamy piłkarski szacunek do siebie (Polacy i Irlandczycy i ci północni też). W meczach eliminacyjnych do ważnych imprez i na docelowych imprezach kibicujemy sobie wzajemnie. Irlandczycy deklarowali nie jeden raz szacunek dla polskich kibiców i vice versa. Szkotów też lubię ze względu na konserwatyzm narodowy. Zaczęło się od fascynacji Williamem Wallace, i wiadomo filmem "Braveheart. Waleczne serce". Japońce do czego się dotkną staje się perfekcyjne. Mają swoje doświadczenia z ryżówką, z sake, choć chyba whisky też zalicza się u nich do grupy sake. Sake ok, byle nie sushi. Wstrętne surowe ryby! Wolę mięcho ;P Zdrówko ! ;) Mega. Meta to mój kult! Od kołyski z Metallicą. I tak najbardziej lubię ich płytkę pierwszą "Kill em all". Bo jest ślicznie surowa. Niemal punkowa a nie heavy metalowa.1 punkt
-
Jest coś na rzeczy, ale nie będę rozwijał tematu. Następny pandemiczno - liryczny tekst świta mi w głowie. Dzięki. Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Dag @Tomasz Kucina Po amerykańsku to będzie tak ;) ;) ;) Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
@Tomasz Kucina Kiedyś tylko Irlandczycy robili dobrą i szanującą się jako trunek whisky, więc żeby nie być myleni z tymi szkockimi bądź co bądź popłuczynami dodali to "e" i tak powstała whiskey. Wiadomo też, że znaczna część pierwszej fali imigranckiej do USA pochodziła z Irlandii stąd ta nazwa szybko i tam się zaadoptowała. Szkoci bardzo szybko zrozumieli swój błąd i naprędce uderzyli w jakość robiąc coraz więcej różnych i obecnie najlepszych whisky. Ciekawostką jest fakt, że dziś najwięcej na wartości i na jakości zyskują whisky (szkocka nazwa bo i tam uczyli się całego procesu wytwarzania) z Japonii. Jeśli w dalszym ciągu utrzymają ten trend na jakość śmiem twierdzić, że niedługo będziemy mówić, że najlepsza whisky jest japońska. Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
To coś co czujesz to nie coś co chcesz czuć to coś co znasz to nie coś co chcesz znać Nadchodzi powoli, napręża. Czeka Zapełnia tę szalę. Zwleka Gdziekolwiek, ktokolwiek. Ucieka Liczy, że się przepełni Ukrywasz, maskujesz chcesz chronić myślisz, że może odejdzie przybierasz nadzieję ostatnią tarczę lecz ona powoli próchnieje Przelała zalała rozsiała zniszczenie a Ty myślałeś, że odejdzie pójdzie gdzieś obok do przodu Lecz ona zalała i Ciebie1 punkt
-
@Wiesława Tabula rasa, patrzy Ci w twarz, pyta: czym zapełnić ją masz? Pozdrawiam Wiesławo, Wszystkiego dobrego.1 punkt
-
To był prawdziwy czarownik. :) Dlatego alternatywna wersja ostatniego wersu może brzmieć: "chwiejna jak poddana zaklęciom szamana". Dziękuję i pozdrawiam1 punkt
-
@Tomasz Kucina Myślę, że na pewno motywacja mieszania przez kilka godzin, jedną ręką, bez zmiany jej, była podyktowana czymś więcej niż tylko ogólną lateralizacją preferowanej kónczyny i chęcią zarobku ;) Z pewnością zaobserwowano tam też pewien fenomen, a mianowicie pracownik przy mieszaniu był najbardziej produktywny w pierwszysh dwóch godzinach pracy, zaś z każdą następną nie tylko spadała jego produktywność, ale również komunikatywność(w sensie rosła do pewengo momentu, a później jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stawała się zupełnie niezrozumiałym bełkotem ;)) ale również, refleks, tonus mięśniowy, słuch i ogólne reagowanie na jakiekolwiek bodźcce. Co najważniejsze w kwestionariuszach pracy na pytanie - czy lubisz swoją pracę i co byś w niej ewentualnie zmienił? padała nader często odpowiedź: c) bardzo lubię swoją pracę a w argumentacji co do zmian dość często też padało, że chciałbym by wprowadzono nadgodziny ;) Pozdrawiam! Z cyklu kochajmy to co najlepsze. Klasyk klasyki :DDD Pan Ropuch1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Pan Ropuch Toż od tego mieszania, nie tylko małpiego ramienia można się było nabawić, ale i małpiego rozumu. Eeee czarujesz? Pewnie z kolegą na zmianie razem do zadań w kadziach byli oddelegowani, jeden mieszał a kolega w kontroli jakości dorabiał, a później leżał mieszaczowi na barku pół dnia, aż mu pagony się obwiesiły. Kurde, od razu mi się Jaś Fasola kojarzy jak ramieniem rzuca, pewnie też częściej destylował.... ;P, LOL. Widzę, że wy tam macie wesoło na wyspach? ;))1 punkt
-
@Tomasz Kucina A dziękuję! Panie Tomaszu, dopiero dzisiaj będę miał okazję się nią porozkoszować bo i mam ku temu okazję;) Sama nazwa Monkey Shoulder nie wzięła się też znikąd. Jest ona nazwana tak na cześć wszystkich pracowników pracujących w destylarniach kiedyś, którzy to od mieszania słodu w wielkich kadziach dość sporą i ciężką łopatą, łychą (nie pamiętam już) przez wiele godzin jedną ręką nabawiali się trwałej kontuzji to jest opadnięcia ramienia (jego zwisu) co zostało nazwane właśnie ze względu na swoje podobieństwo małpim ramieniem potocznie jak i wówczas przez samych lekarzy. Wiersz pański jak najbardziej na tak! ciągle grzebię w tej aborygeńskiej Australii obecnie, więc ze względu na tematykę jest mi on jakby trochę sercu bliższy. Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
Basi... twój uśmiech rozjaśnia wszystko wokoło niczego już nie potrzeba kiedy inaczej marszczę czoło twój uśmiech wszelki ból uśmierza niczego już nie potrzeba kiedy serce radośniej uderza dziękuję co dzień za kawałek nieba za wszystkie cudowne dzieła twój uśmiech życie przywraca reanimacji już nie potrzeba mam tyle czasu choć wciąż ucieka niepotrzebne USG EKG i TK dzisiaj przede mną niczym anioł stanęła czysta i niepokalana łapię za ciepłą dłoń i już nie wypuszczę jak ptaka co w złotej klatce nie lata aż po sam koniec świata moja wyśniona moja kochana moja jedyna w życiu podnoszę posiwiałą skroń na piękną twarz beztroską słyszę jakby oceanu szum i czuję się niemal bosko znacznie lepiej niż po zażyciu kapsułki IBUM1 punkt
-
Zastanawiam się Tomku, czy Ty tam byłeś.. miód i ...whisky piłeś... :) Doświadzenie czy wyobraźnia... Superancki wiersz1 punkt
-
A ja cieszę się, ze mam pomidora, cichutko patrzę jak rośnie, jak nabiera sił, jak pnie się ku słońcu, jak pojawia się na nim żółta nadzieja..., a ja mu pomagam podporą, cięciem i to na zawsze już będzie takie piękne... Bo to nie jest dzieło człowieka... on by to na pewno schrzanił... on coraz lepiej potrafi pakować w złote pozłotka smród i gnój!1 punkt
-
Mój pradziad i dziad kopali torf na opał na szerszą skalę, podobno wykopali w tym trybie wielki staw na swoich posiadłościach, potem wojna nadwerężyła ten wątpliwy interes, hehs. Whisky z jęczmiennego sodu? Muszę popróbować ;) Przypomniał mi się mój bardzo bardzo stary wiersz o whisky, sprzed kilku lat. Nie mogę sobie odmówić teraz jego zaprezentowania tobie skoro "popłynęliśmy" do tematów "upojnych". Oto i on: Tomasz Kucina Zadyma w australijskiej knajpce- [whisky] przy niklowanym szynkwasie w klimatach – nieco passe opasły fellach poznawał Kaśkę – została jego żoną w oparach whisky z gorącej kiszki tłuszcz pryskał na kiełbasę zawijał wąsa poluźniał pasek – choć inną miał narzeczoną tu w pakamerach ponurej knajpki wyziera kwiat z biustonosza czerwony kolor przetartej majtki – a gdzie tu męski honor? w skisłym zaduchu taniej spelunki kolejny wieśniak dostaje kosza drugi użyje za worek plonów – i nikt tu nie jest homo patrz – gruby Jimmy w oktanach whisky gna czarną płytę z winylu mocno urżnięty i w swoim stylu trzyma się kiecki wstrętnej Aldony odkryta nóżka zerka na zgraję – czeredę sprośnych wampirów lecz Jimmy branki im nie oddaje – pod herbem – trzy lirogony kwitną spocone karki wieśniaków – pięściami walą w bar wredny Joshua butelką whisky Johnowi prosto w gębę – bach! wypada szczęka aborygena przykłada po twarzy – wandal oberwać za rzyć – trzeba mieć pecha – kolejny lokalny skandal — Miłego wieczoru, ze szklaneczką Monkey Shoulder Panie R. :)1 punkt
-
Takie wspomnienia, tęsknoty mogą drążyć, mamić i zadawać pytanie, co by było gdyby. Dzięki opatrzności jestem od nich wolny. Pozdrawiam peela. M1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@[email protected] Czy oby na pewno wszędzie i zawsze?? Pomijając fakt ile dziś kobiet jest w polityce i na jakich stanowiskach. Chciałbym zobaczyć na własne oczy jak to mężczyzna sprawuje władzę we własnym domu i na czym ta władza polega?! :DDD Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
@Tomasz Kucina Tomku mało widuję wierszy graficznych, ale na tym odcinku masz ogromne pole do erupcji talentu. Przynajmniej raz na jakiś czas mógłbyś nad tym posiedzieć, zwłaszcza że masz warsztat techniczny i pisarski. Pozdrawiam i powodzenia.1 punkt
-
1 punkt
-
Czy panują prawa stare, czy nadchodzą prawa nowe, kto mężczyzną jest - nie może sobie dawać wejść na głowę. :) Pozdrawiam1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne