Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 27.04.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Ujrzał chłopiec młódkę, naguśką przy rzece coś drgnęło, on westchnął na kształty kobiece wtenczas inne trzpiotki do niej dołączyły śliczne, roześmiane w słońcu albą skrzyły Zniknęły, jak stały, puste po nich błonie młodzian nie dowierzał, że nastąpił koniec i beształ się w głowie, że nic nie uczynił by bosa po szyję ostała się przy nim Lato upływało melodią od świerszcza gdzie jest ma miłostka, czysta, ta najpierwsza pytał chłopiec rzeki, brzóz, co w sukniach stały lecz jedna i drugie nie odpowiadały Stracił już nadzieję, że spotka uroczą gdy ponownie ujrzał podszedł k'niej ochoczo myślałem, że słońce zaszło już na wieki gdym cię zgubił z oczu, skleiłem powieki To co sens straciło teraz kolorowe kwiaty, ptaki, drzewa, jak stworzone - nowe kołysał wietrzyk perlistą pajęczynę porwał w bór młodzieniec spotkaną dziewczynę Całował i pieścił topoli listkami z nagła wieczór nastał – uleciała z ćmami biegał oszalały wśród gęstwiny lasu zmagał się z tragedią, myślami w trójnasób Co ja powiem innym, jak to wytłumaczę czy kiedyś, w tym życiu jeszcze ją zobaczę już wokół świtało, gdy wracał do domu co go tam spotkało nie rzekł nic nikomu Minął cały dzionek, tydzień, miesiąc prawie spał, kiedy zbudzony ujrzał w progu zjawę te włosy i lico, co je muskał listkiem usta, piersi, łono były jemu wszystkiem Patrzył oniemiały na widziadło senne na swoją kochaną na ciało jej rdzenne była taka sama, oprócz dwojga skrzydeł które skryć pragnęła ogarnięta wstydem Poderwał się, rzucił, by w ramiona chwycić i ona pragnęła chłopcem się nasycić ais, lecz zrobiwszy unik gestem pokazała jedwab kruchych skrzydeł nie do dotykania przyniosła nektar z kwiatów drzewostanu choć z domieszką trucizny – ataraktanu który, po upływie dwóch pełni księżyca przemienia w motyla - rzekła mołodyca kochający jak to młodzian bez zastanowienia rychło wypił nektar – brudnicy przemienienia dostając w prezencie dwa piękne grzebienie i pędzelek na wspólne miłosne - ich uniesienie od tej pory jak zapewne to już wiecie każdy jeden motyl kocha wiosny kwiecie delikatnie z nimi zawsze się obchodzi nie próbuj go dotknąć to mu nie zaszkodzisz Pan Ropuch :)))5 punktów
-
Jestem przeszłością i niczym więcej może wspomnieniem które czuje myśli żałuje może chwilą pomyłką zazdrością sobą może myślą bezmyślną może czasem jako słońce może jako grad wracam do ciebie w snach 04.04.2007r. Mój ulubiony, ze wszystkich najbardziej ukochany.4 punkty
-
Wando a kiedy światło twoich oczu jak łuczywo w ciemnej wiślanej toni zgasło gwiazdozbiory przybrały kształt polnego kwiatu legendy kruszą kamienie kawałek po kawałku od skinienia losów piorunową strzałą niczym ziarno rzucone w bruzdy spulchnionej ziemi wypuszczamy korzenie dąb i lipa na zawsze razem splecione niech płoną wici na szczycie wapiennej skały4 punkty
-
On podstępnie mnie zniewolił tak zeznała w sądzie dama oskarżony odpowiedział o to się prosiła sama Są zapytał jak to było proszę nam przybliżyć sprawę pani rzekła było ciepło wybraliśmy się na trawę a na trawie bara-bara nawet dać mu byłam skora lecz na żywo a ta łajza skorzystała z wibratora do dziś jeszcze się otrząsam i po ciele czuję dreszcze gdyby robił to na żywo to bym chciała, chciała jeszcze.3 punkty
-
mordujecie naszą wolność podcinacie korzenie głupim uśmiechem wyborczym wmawiacie że potrzebna ciągłość prezydencka która będzie tylko was bronić panie pośle Kaczyński tak nie można nie wypada zastanów się pan czy warto tak grać tyle smutku i łez w około pomóż pan z tym wygrać ale tak uczciwie jak równy z równym niech pan zrozumie horyzont jest tuż tuż zanim nie wiadomo co czeka...2 punkty
-
dzisiaj gdy wróciłam ze spaceru znalazłam we włosach biały płatek z kwiatu wiśni która rośnie przed blokiem przypomniał mi się wiersz który pisałam do ciebie zimą o liściu dębu co zaplątał się we włosy i nie chciał odejść dzisiaj już nie jesteś dla mnie grudniem jesteś kwietniem bezchmurnym niebem i ciepłym wiatrem zielenią co puka codziennie w moje okno a ten liść co zaplątał się we włosy zakwita między naszymi dłońmi i stajemy się majem2 punkty
-
nie chce czytać nowych wierszy wiesz że Ty nie byłeś pierwszy nie chce też ich krytykować bo nie moja jest w tym głowa nie chce się zakochać w Tobie bo to szkodzi mojej głowie także tu teraz pisanie choć to robię na kolanie nie wiem po co tutaj jestem dziś smutek mi w ucho szepcze nie zapisuj no bo po co jutro skończysz w dzień lub nocą nie chce się zakochać w Tobie bo to szkodzi mojej głowie także tu teraz pisanie choć to robię na kolanie2 punkty
-
A gdybym Cię pokochał znów, po lasach Twe imię wykrzyczał, czy wtedy wyjdziesz z moich snów, bym dotknąć mógł Twego oblicza? Gorący pot zrasza mi czoło, gdy słońce wpełza w cienie wzgórz.. Noc czarną krwią pulsuje wkoło. Jesteś! Z bukietem zwiędłych róż. Wdzierasz się w powiek mych osnowę, jak nóż w miąższ chleba. Tniesz na pół. Krzyczę. A echo odpowiada: kop sobie dół, kop sobie dół! Kostnieją piersi, ginie dźwięk, strzęp serca bije miast budzika. W grymas wykrzywiasz łuki szczęk i jesteś wciąż, gdy ja już znikam. A gdybym Cię zapomniał znów, Twe imię zataił przed światem, czy wtedy znikniesz z moich snów, bym mógł się nacieszyć latem?2 punkty
-
byly wiersze o milosci a teraz mam pytanie wasz najbardziej ulubiony wiersz jaki czytaliscie czytacie Moj jak wiadomo Galopem A.L.Tennysona Galopem, galopem. Galopem... Nieś się! Hej po dolinie śmierci Jedzie ich sześćset. „Do szarży!" - rozkaz brzmiał- „Lekka Brygado, w cwał!" Oto w dolinę śmierci Zjeżdża ich sześćset. „Brygado Lekka, w cwał!" Czy który zbladł lub drżał? Że wodza błąd tu był Wiedzieli jeźdźce. Nie im - komendy prym, Badać, co? jak? - nie im, Ich rzecz - iść w bitew dym. W czarną dolinę śmierci Wjechało sześćset. Na prawo - ogień dział Na lewo - ogień dział, Naprzeciw - ogień dział Grzmi, pluje, zmieść chce! Poprzez granatów grad, Mężnie, przy bracie brat, W rozwarty śmierci pysk, W gardło piekielnych krat Pędzi tych sześćset! Ognistych szabel huf Zalśnił, wzniósł się, i znów Runął na armię luf, Rąbiąc baterie, aż Świat zamarł w geście. Pędzą przez dym i żar, Łamią front wrażych chmar; Kozak i Ruski, w łeb Rażony szablą, marł, Padał w ucieczce. Wraca Brygada - lecz Już ich nie sześćset! Naprawo - ogień dział, Na lewo ogień dział, Za nimi - ogień dział Grzmi, wali, zgnieść chce; Przez ten granatów grad Niejeden jeździec padł. Żołnierz, w chwata chwat! Widzieli śmierci pysk, Z gardła piekielnych krat Wracają! - może stu? A było sześćset... Uderzcie w mosiądz surm! Ta szarża - to był szturm! Świat zamarł w geście. Grzmij chwałę wielkich spraw! Lekką Brygadę sław! Rycerzy sześćset!1 punkt
-
graphics CC0 - Analiza wiersza K.K. Baczyńskiego pt. „Samotność”. „Samotność” O! nie jestem człowiekiem: huczy noc nade mną. Płomień mój jak anioły odchodzące w ciemność. Ogromne, całe w blasku sine piętna czasu jak odrzucone w wieczność pokolenia głazów. O! nie jestem człowiekiem. Koła nieboskłonów trzeszcząc suną przeze mnie ziemią ocaloną. Ocaloną? Czas taki: tak dawno; już nie wiem, już nie pomnę, kto ziemię tak odcisnął w niebie, wiem tylko żem zgubiony, o, ten czas bez ludzi to bez twarzy zwierciadło, które z wolna studzi jakieś płomienie mroczne, kształty w siebie zbiera, i ja w nim bez odbicia, i ja w nim umieram. O,, dajcie mi spojrzenie, przywróćcie choć przyśpiew żuków w lwiej paszczy, choć do oczu liście mi przyłóżcie, bym poznał jeden nerw nie ciemny i jeden kolor żywy i nie nadaremny. Nie ma ludzi. To tylko tragiczność tak krzepnie w pomniki fantastyczne rosnące beze mnie i poza mną rosnące. Wzrok ich jak zasłona i za grzech pierworodny odjęte ramiona. O, daj mi ten grzech poznać. Nikt na mnie nie woła. O, daj mi choć szatana poznać, lub mi daj anioła. 0, wróć mi czyn przedwieczny lub milczenie wróć mi, abym człowiekiem chodził między tymi ludźmi, których pamiętam jeszcze i których ujrzałem w widzeniu ostatecznym. Niech się staną ciałem. A ja spośród ciemności widzę tych, co niosą swoje stopy przez ogień i przechodzą boso po tych zgliszczach pożogi, którą sami wznieśli i której na ramionach wątłych [nie] unieśli. A ja spośród ciemności tych widzę, co bluźnią, bo na zmartwychpowstanie przybyli za późno, i tych, co ściąwszy serce czyjeś jak kwiat ciszy płaczą z ognistej studni, gdzie ich nikt nie słyszy. I czuję na swych oczach dłonie potępione, co niewiarę i ciemność na dzieci włożyły i tych, którym starczyło do pół-zbrodni siły, a cały grzech przez wieki niosą na ramionach. A ja spośród ciemności. 0, ja nie człowiekiem, ja tylko głosem bożym zbawionym od piekieł, któremu – odciętemu od ust wzdętych nieba – czynów boskich nie stało, a ludzkich nie trzeba. 29 IV 1942 r. Autor: Krzysztof Kamil Baczyński. Analiza: Krzysztof Kamil Baczyński to poeta naznaczony piętnem nazistowskiego totalitaryzmu. Młody ambitny człowiek z pokolenia Kolumbów. Głębokie tradycje patriotyczne wyniósł z domu. Jego ojciec był żołnierzem Legionów Polskich i tajnym oficerem tzw. „Dwójki” WP. Uczęszczał do elitarnego gimnazjum, angażował z rówieśnikami w działalność patriotyczną, to młodzież Szarych Szeregów i Grup Szturmowych, młodzi polscy patrioci wychowani w poszanowaniu i kulcie dla Ojczyzny. Organizacje te brały udział w obronie suwerenności Polski, głównie zajmowały się sabotowaniem Niemców okupujących Stolicę, finalnie brał udział w Powstaniu Warszawskim 1944. Baczyński należy do pokolenia literatów urodzonych około roku 1920, (urodziny Baczyńskiego 22.01.1921 r), ich młodość przypada na okres II Wojny Światowej. Liryka tego pokolenia nacechowana pierwiastkiem patriotycznym nawiązuje koncepcyjnie do wzorców romantycznych i charakteryzuje licznymi odwołaniami do postaw irracjonalnych również do przekazów biblijnych – między innymi do spełnionych i niespełnionych wizji Apokalipsy, świadomie i bezpośrednio kierunkując treści i przekaz emocjonalny na bunt przeciw okupantowi. Cechy: Liryczna analiza dziejów ludzkości i roli jednostki w świecie napiętnowanym hitlerowskim totalitaryzmem. Poezja nacechowana cierpieniem, kolorem krwi, wymiarem bezradności i okrutnej samotności jednostki, w dziejowej martyrologii uciemiężonego Narodu polskiego. W wierszu „Samotność” wojenna rzeczywistość standardowo zdominowała świat widziany oczami podmiotu lirycznego (jak się domyślamy to obraz zanotowany w pamięci samego poety) – płomienie, palby wystrzałów, blask, oraz nadciągające z nieba zagrożenie można odczytać jako poetycki szkic nocnego bombardowania Stolicy – przez Luftwaffe. Notabene poeta w tym czasie często doświadczał niemieckich nalotów. W wierszu Baczyński użył wyrazistych środków stylistycznych. To: anioły odchodzące w ciemność, blask, hucząca noc, płomienie – poeta świadomie buduje klimat grozy i ogólnej bezsilności. Cytat: „ten czas bez ludzi to bez twarzy zwierciadło, które z wolna studzi jakieś płomienie mroczne, wiem tylko żem zgubiony, o, te, kształty w siebie zbiera, i ja w nim bez odbicia, i ja w nim umieram” wyraża marazm egzystencji młodzieży warszawskiej. Widzimy świat ludzi skomunikowanych w bólu, również tych którzy zadają cierpienie, nazistowskich okupantów (Niemców), Baczyński porównuje tę rzeczywistość do zwierciadła ono studzi płomienie – może to wygasające leje po bombach, lub płonące mieszkania, albo – zimne już gruzowiska? Wydaje się że, wiersz to przesuwające się klatka po klatce emisje wystraszonych twarzy, symboliczne lustro w treści wiersza nie oddaje odbicia samego poety – on wyraźnie przeczuwa i widzi swój koniec. Wiersz napisany w 1942 roku , (a więc na 2 lata przed jego śmiercią). Baczyński zginął w Powstaniu Warszawskim 4 sierpnia 1944r. W wieku 23 lat, tu w dalszym etapie utworu poeta tęskni za czasem wolności i miłości, za normą ukojenia duchowego. Chciałby ponownie usłyszeć „przyśpiew żuków”, ujrzeć kolorowe liście, doświadczyć okiem barw po wielu miesiącach spędzonych w wojennym szczurzym mieście bez koloru. Baczyński introwertycznie cierpi, lecz stopniuje opis, w świadomości realizacji przekazu dla przyszłych pokoleń, gwałty i przemoc przeplatają ze sobą blokując respons dla marzeń o normalności. Oto człowiek w poczuciu własnego odczłowieczenia, niespełniony, w pragnieniach osobistych – pisze przecież: „daj mi ten grzech poznać. Niech na mnie nie krzyczy”– może to być śmielsze odwołanie do braku doświadczenia w wymiarze miłości erotycznej, o której każdy statystyczny młody człowiek snuje refleksje, nostalgia za przyrodą, unerwieniem liścia przyłożonego do oczu, lub paralela do koncepcji zaświatów, jako enklawy gdzie przebywają ciała i dusze jego przyjaciół – tych co zostali zamordowani. Dlatego poeta ma w planach zostanie szatanem albo aniołem, dla niego nie jest istotne – kim, byle tylko spotkał swoich bliskich w zaświatach. Jakże tragiczna relacja, Baczyński spisuje na straty „tych co bluźnią bo na zmartwychwstanie przybyli za późno” – oto obraz ludzi którzy spieszyli innym na ratunek, lecz nie zdążyli. Przeklęta wizja śmierci miesza się z troską o tych co przeżyli, rozpaczających, o rannych i upokorzonych, pogrążonych w żałobie, sumuje z normą wszechobecnego kalectwa przyjmując niespotykane dotąd w historii rozmiary katastrofizmu cywilizacyjnego. Baczyński nie potrafi już sobie poradzić. Kolejny cytat: „Nie ma ludzi”. Dawni przyjaciele, rodzina, znajomi – teraz zamieniają się w pomniki, powstające wskutek „krzepnięcia tragiczności”.’ Ludzie zerkają przez „zasłonę”, nie mają ramion, zostały odjęte „za grzech pierworodny”, to bezpośrednie odwołania biblijne oraz komparatystyczny opis apokalipsy Stolicy. Podmiot idzie, ogląda zgliszcza zbombardowanej Warszawy, spogląda coraz dalej i głębiej, „lewituje w stanach podświadomych”, odbiera bodźce somatyczne – jest mu niedobrze, mdli go, lecz idzie dalej – a może zmierza – prosto na cmentarz?, ( to reakcja na stres Warszawa przypomina cmentarzysko po bombardowaniu) – w metamorfozach podświadomych dokonuje uosobienia pomników, (to rok 42)- jest tu niedokładne odniesienie do tablic zdobiących groby zmarłych, być może wizja odbić w płytach nagrobnych ludzi martwych za życia – to metafora, ” pomniki fantastyczne rosnące beze mnie i poza mną rosnące”– twierdzi Baczyński, pomniki – obrazy ludzi realnych, obojętnych na zło – wskutek wojennej traumy, umartwionych duchowo podmienionych w zombi, zatraconych w swym człowieczeństwie, tych którzy stali się nikim i niczym – zerem biologicznym, tych co są poniżeni, klinicznie epatują trupim odium, z sercem z kamienia współistotni, pozbawieni nadziei, zimni, nastawieni tylko na przeżycie albo na krótką śmierć. Oto kolejne epitafia, kamienny twór epoki. Ziemia NN–ów. Gazy, a w 44 roku będą – już tylko kanały – wybuchnie Powstanie Warszawskie. To jest samotność nie do zniesienia. I stąd pewnie taki a nie inny pomysł na tytuł tego wiersza. Ta tytułowa samotność przytłacza czytelnika dojrzałą myślą filozoficzną w opisie totalitarnej epoki, zagląda nam w duszę oczami poety, i głęboko poniewiera ludzkim sumieniem. przez: Tomasz Kucina1 punkt
-
Kim jestem? Sumą komórek przypadkowo zebranych? Ograniczoną ilością przeziębień i angin? Szklaną figurą bez uczuć, bez strachu? Myślą, powracającą w wyłapanym zapachu? Krótkim: Dzień dobry! Cześć! Do miłego! ? Byle jakim posiłkiem z głośnym: SMACZNEGO!? Zbyt głośnym śmiechem? Kim jestem dla ciebie? 14.03.2020r.1 punkt
-
Cisza, głuchy na wszelkie bezkrytyczne słowa. Pełność, wypchana złowrogimi myślami moja głowa. Chce czuć, chce myśleć, że wszystko to jest po coś. Już nawet dźwięk tych strun tak nie koi, tłumiona widoczność na piękno. Twoje. Twoich rąk. Twojego dotyku. Na świat spowity w wiecznym ludzi krzyku. Błękitnego nieba, zielonej trawy, chrabąszcza na ręce, nie proporca, medalu, złota dużo więcej. Na Rysy się wspiąć i umrzeć tam, na samym szczycie. Wesoły, szczęśliwy, tym jakże szarym życiem. 27.04.20201 punkt
-
...na noszeniu modlitw... co łaska, choć wszystkich od razu spamiętać nie sposób. Kiedy tamci upadali, mój przegryzał łańcuch by na skórze, białej jak papier krwią dociekać prawdy. Bezduszni... ich pewność wydrapię na rękach.1 punkt
-
7 rozpala moje gardło krzyk gorejący 39 stopni rozpala moje członki krzyk gorejący jak zimno, lodowato przed śmiercią dajcież mi zajarać blanta legalnego o bracia wulkanu jak pusto i cicho i słychać morza szum i płoną fale moich żył pusto i kurz i zapach świec kamfora celofan sztucznych róż płonę cóż, gorący lód na dachu przysiadł kruk gdy usłyszał mój gorejący krzyk !1 punkt
-
Zwyczajność życia jest piękna. Umieć znaleźć piękno w rutynie codzienności - może to droga ku szczęściu...1 punkt
-
@jjerzy Komentarz jak suplement do wiersza. Dziękuję. (czytałem) 'Kto by cię nie znał, Lechu Słowianinie, Któryś napierwej zasiadł w tej krainie I opanował męstwem swoim mocne Brzegi północne? Sroka patrz, jako siedząc tak wysoko, Przedsię ku miastu swemu skłania oko; Wandę wydawa ubiór, bo z postawy Zda się mąż prawy'. (J. Kochanowski) Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@siachna "Może myślą bezmyślną", czy snem o poranku, dotykiem na sutkach, jak Adam po jabłku. Pozdrawiam i życzę samych sukcesów.1 punkt
-
Paleta uczuć większa niż na świecie jest pór roku, unikając prawdy serca, szarość się wprowadza wokół.1 punkt
-
Wyciągnięta ręka i dłoń ciągle pusta, Wyblakłe uśmiechy na pobladłych ustach, Brużdżąca policzki łez goryczy strużka, Okruszek złamany z innego okruszka...1 punkt
-
1 punkt
-
Trzynastoletni, ulubiony, pełen dobrych wspomnień, nie dziwię się. Dziwię się natomiast sobie, bo nie mam ulubionego. Wszystkie lubię, ale żeby tak jeden tylko, to nie... Ciebie napisałabym jednak z małej, bo jakby nie patrzeć to poezjawspółczesna , w której zaimki osobowe piszemy maleńka literką. Chyba że chcesz być buntowniczką, to proszę bardzo, bo bunt mam we krwi. Pozdrawiam!1 punkt
-
@M.A.R.G.O.T Pozdrawiam! :) @jjerzy O! Fajnie! Bardzo mi miło, dziękuję :) Pozdrawiam! @beta_b Super! Bardzo dziekuję :) Pozdrawiam! @Pan Ropuch Fantastyczne zakończenie! Miodzio! Bardzo dziękuję :) Pozdrawiam! Serdecznie dziękuję za serduszka: @Alicja_Wysocka :) @VaruVaeri :) @Marcin Krzysica :) Pozdrawiam Was!!!1 punkt
-
Rozumiem, ze wersję z określeniami na wskroś pozytywnymi dopisuje sobie czytelnik samodzielnie? ;-)1 punkt
-
1 punkt
-
Cóż, nie złapałam kontekstu. (Nie było to trudne, zważywszy na imię w tekście i screen z YT, ale okresowo cierpię na tępotę, szczególnie gdy kwiaty kwitną a natura się rozkojarza). Proszę się nie bić w pierś, ewentualnie ułatwić zadanie dla tych do mnie podobnych - dedykacją na początku. bb1 punkt
-
@AOU lecz zrobiwszy unik gestem pokazała jedwab kruchych skrzydeł nie do dotykania przyniosła nektar z kwiatów drzewostanu choć z domieszką trucizny – ataraktanu który, po upływie dwóch pełni księżyca przemienia w motyla - rzekła mołodyca kochający jak to młodzian bez zastanowienia rychło wypił nektar – brudnicy przemienienia dostając w prezencie dwa piękne grzebienie i pędzelek na wspólne miłosne - ich uniesienie od tej pory jak zapewne to już wiecie każdy jeden motyl kocha wiosny kwiecie delikatnie z nimi zawsze się obchodzi nie próbuj go dotknąć to mu nie zaszkodzisz Pan Ropuch1 punkt
-
@MIROSŁAW C. Bronisław Heyduk w niezwykle ciekawych "Legendach i opowieściach o Krakowie" pisze o pannie o imieniu Żywia, z rodu Wenedów, której stary kawaler, Krak VIII, oświadczył się i został przyjęty. W Krakowie nazywają ją najpierw Wenedą, Wendą, a później Wandą. Światło oczu Wandy w Wiśle zgasło, lecz przetrwało w mądrości jej działań. Po śmierci Kraka jako pierwsza nie pozwoliła spalić z jego ciałem trzydziestu najbliższych, jak nakazywała tradycja. A i sama nie stanęła na stosie pogrzebowym. Od tej pory, w Krakowie zaprzestano całopalenia najbliższych razem z ciałem władcy. Odrzucając oświadczyny Rydygiera, uratowała Kraków przed najazdem, rzucając się w nurt Wisły. Wiedziała, że po jej śmierci, jako władczyni, żaden krakowianin nie zostanie spalony w symbolicznym pogrzebie. Mądrość Wandy przetrwała.1 punkt
-
Wskakuję w biegu do odjeżdżającego, pustego już tramwaju. Zgrzyta kołami, nabierając z ostrym szarpnięciem prędkości. Ściekają mi po karku i skroniach krople zimnego potu. I jak ptak uderza skrzydłami o ściany więzienia, tak kurczą się boleśnie i rozkurczają przedsionki i komory mojego serca. W przeskokach słońca między sztachetami drzew szarpią umysł płomienie nerwów… Opieram się czołem o szybę, zahipnotyzowany tym przesuwaniem… I nie mogąc oderwać oczu od tych przebłysków natury, tracę nagle przytomność z powodu efektu stroboskopu… … Śniło mi się, że… Usiłuję to sobie przypomnieć, leżąc na podłodze z krwawiącym nosem i pianą na ustach, odzyskawszy świadomość – nie wiadomo, po jakim czasie… Miałem do kogoś jechać. Do kogo? Zapomniałem. Ciągną się po bokach metalowe, obdrapane nogi pustych siedzeń, skąpane w pomarańczowym blasku zachodzącego słońca. Wyciągam powoli osłabioną rękę – ku temu lśnieniu, lecz, niestety, nie jestem w stanie go dosięgnąć. (Włodzimierz Zastawniak, 2017-04-30)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
po cóż różo kolcami ranisz tak delikatne płatki twe sączą rosę przez złudną szarość ronią łzy swoje na świtu mgłę nie płacz łąko choć kwiaty więdną magiczną wodą tej nocy śnisz jesteś dla nich nową kołyską snem twoim ciało o brzasku lśni rześki strumyk wstążką srebrzystą muzykę owija nurtem swym biały motyl nuty formuje z oddechu łąki tu wiatr się skrył tulić ciernie do nagich dłoni czerwone maki zobaczyć w nich a jutrzenka źródłem nadziei rozwodni ciemność do jasnych dni1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Świetny tekst. Z dużą przyjemnością przeczytałam, za te wszyte rymy, melodię i wątek. Młodość spędziłam na obozach żeglarskich. Trudno o lepsze klimaty, na dobre i złe, radość i wysiłek. bb1 punkt
-
1 punkt
-
@M.A.R.G.O.T Czytałem długo Margot, zanim się przekonałem, nieraz tak trzeba żeby być pewnym. Pozdrawiam, Miłych dni pełnych miłości.1 punkt
-
Jeden tylko? To nie wiem, ale ostatnio myślę o: List do ludożerców Tadeusz Różewicz Kochani ludożercy Nie patrzcie wilkiem Na człowieka Który pyta o wolne miejsce W przedziale kolejowym Zrozumcie Inni ludzie też mają Dwie nogi i siedzenie Kochani ludożercy Poczekajcie chwilę Nie depczcie słabszych Nie zgrzytajcie zębami Zrozumcie Ludzi jest dużo będzie jeszcze więcej więc posuńcie się trochę Ustąpcie Kochani ludożercy Nie wykupujcie wszystkich Świec, sznurowadeł i makaronu Nie mówcie odwróceni tyłem: Ja mnie mój moje Mój żołądek mój włos Mój odcisk moje spodnie Moja żona moje dzieci Moje zdanie Kochani ludożercy Nie zjadajmy się Dobrze Bo nie zmartwychwstaniemy Naprawdę1 punkt
-
Najlepszego nie ma. Ten jest mój ulubiony: A Spell For Creation Kathleen Raine Within the flower there lies a seed, Within the seed there springs a tree, Within the tree there spreads a wood. In the wood there burns a fire, And in the fire there melts a stone, Within the stone a ring of iron. Within the ring there lies an O, Within the O there looks an eye, In the eye there swims a sea, And in the sea reflected sky, And in the sky there shines the sun, Within the sun a bird of gold. Within the bird there beats a heart, And from the heart there flows a song, And in the song there sings a word. In the word there speaks a world, A world of joy, a world of grief, From joy and grief there springs my love. Oh love, my love, there springs a world, And on the world there shines a sun, And in the sun there burns a fire, Within the fire consumes my heart, And in my heart there beats a bird, And in the bird there wakes an eye, Within the eye, earth, sea and sky, Earth, sky and sea within an O Lie like the seed within the flower.1 punkt
-
@Tomasz Kucina Poezja zatopię się w tych słowach niczym w ziarnach piasku wysysając ze szpiku życiodajny jad co innych może na ziemię sprowadzać pokarm i napój na pustyni znaków gdzie każdy skrawek kształtu ma swe miejsce oblicze tam ja szukam jądra jednostki masy oparcia ciała w tym morzu znaczeń byle tylko po oczach nie rozmazać wiatru mimo że łzy apetyt wzniecają pragnieniem wolności gdy kryje się w smaku skosztuj przechodniu daj kolejny fant i niech fałsz nie przeczy nie gdera ptak pakt podpisany w wersach świat 3127 napisałem t w 2007r... z Twoim się nie równa ale masz...xd pozdrawiam Tomaszu1 punkt
-
0 punktów
-
0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne