Konrad nie chce dnia
uśmiechów dla waszego słońca
kiedy wszystko gnije
a każdy kwiat z jego dzieciństwa
leży w martwych słowach
zwiędły, zdeptany za życia.
Konrada nie poznają
stracił osobę, odeszła i
została w środku...
Chciał poczuć złość za bierność
odmienić albo uciekać Dość już! przecież... nie ma serca.
Drzwi są ścianą
za jedną płacze panienka
a wyjść z twarzą, nie patrzeć tam deszcz i kałuże
tu świeczka i światło
Konrad widzi przez szybę
inni ludzie, też płaczą.
Zamknęła go niemoc
w niepokoju wielkiej willi
kiedy wsłuchiwał się
w tylko tykanie w zegarze
ale niezwykłe tykanie
w obcych domach.