Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 19.10.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. Dryfuję samotnie Nie chcę już więcej Porywana być przez fale Rozrywana być przez skały Nie ma miejsca takiego jak dom Samotność to jedyna przystań Samotność to bezpieczna przystań Dryfuję spokojnie
    5 punktów
  2. Démodé Już nie uświadczysz na ulicy pani pod rękę z panem dzisiaj, jak nie uświadczysz krzty dystynkcji, dystynkcja była z mody wyszła. Wraz z galanterią od zaplecza niosąc uschnięte kwiaty róży we włosach, w zębach, w butonierkach, by wymrzeć obie jak mamuty. Z nimi niby motyle rzadkie odchodzą listy w zapomnienie, jakby już nie chciał nikt, by papier zachował myśli kształt i tchnienie. Spieszy się ludziom, czytać nie chce, (dla mnie nie czyta — pali wrotki), może dlatego tekstu więcej w piosenkach refren ma niż zwrotki. Już poematów nikt nie pisze, za dużo liter i wyrazów, pewnie to tego jest wynikiem, że wszyscy wszystko chcą „od razu”. Rym na wymarciu, dziś biel włada, cóż, zgrabny rym to rzecz nieprosta, te białe łatwiej się przekłada i zawsze można Nobla dostać. Lecz wierzę, wrócą kunszt, misteria, miłość wciąż będzie listy pisać, moda to jest tendencja zmienna, moda przemija, trwa tradycja.
    3 punkty
  3. jak poznać po skorupie co z łbem tam czy w nim chlupie jak po ostatnim stresie tam w lesie sam zniesie się a nuż gdzieś w tym pancerzu odzywa zwierz się w zwierzu lub gorzej - instynkt to wie czai się człowiek który ma wszystko w dupie więc jeśli wejść chcesz w drogę bierz pod uwagę ogień we własnej wciąż ma go skorupie
    3 punkty
  4. kolejne święto demokracji lokalne, ale wybrać trzeba tych, co popiera Bóg z Brukseli czy tych, co lubi Stwórca z nieba bo dla tych trzecich miejsca nie ma ci pierwsi Polskę chcieli sprzedać ci drudzy krzyżem ją ratują wybór tych trzecich nic nam nie da tak wszystkie media ciągle trują i to mi kurwa nie pasuje rzeki obietnic z ust spływają w tej walce jeńców nie ma wcale deszcz gówna na każdego spada mam wybrać Primus Inter Pares w tym szambie - szanse bardzo małe więc kiedy pójdziesz na wybory nie wierz, że lepsza przyszłość czeka odrzuć partyjne głosy sfory nie słuchaj ich - wybierz człowieka jeżeli taki nie istnieje to wykreśl wszystkich –tak najlepiej
    2 punkty
  5. dotknęło i rozbiera płatek po płatku jak magnolii już obleciały krzew jak Alanis na środku bez rozmytego łona włosy zbyt krótkie odsłonięta pierś potrącają dźwięki słowa otokę z kryształu - mur kruszą w chrzęst drobinek przezroczysta skóra ekranem przychylność serca rozdziela ochoczo krew wszystkiemu - dziękuję
    2 punkty
  6. znowu dzień, ja jak cień miotam się w łazience jestem zły, szczerzę kły i się szybko męczę boli łeb, zdechnę wnet jak się nie napiję piwa łyk i kac znikł chyba dziś przeżyję trudna noc, krwawił nos świadomości zanik miały być, piwa trzy bo rano egzamin ale pech, przyszedł Grześ co miał dużo kasy stawiał nam, też pił sam szybko się nawalił potem świt, bramkarz byk z knajpy nas wyrzucił twardy bruk, bolał mózg milicjant ocucił jak ma dziś, prosto iść w głowie pusta studnia przecież mam, coś tam zdać pójdę, a nuż mi się uda
    2 punkty
  7. graphics CC0 30 wierszy ułożonych w porządku chronologicznym Prolog- _[1]_ … może jestem chłopcem na moście? [EBE– Termin określający żywy i oddychający organizm, któremu przypisuje się pochodzenie inne niż ludzkie] niektóre historie są frapujące zapierają dech w piersi mnóstwo było tych opowieści z pasków kontrowersji co to gęsią skórką wyskakują z pudełka jak figlarne chochliki ot i w mojej głowie powstał spory humbug niekoniecznie zaraz w procesach pozazmysłowych choć żyjemy w czasach neomesjanizmu jest sztuczna inteligencja co nie kładzie się spać kiedy późnym wieczorem zerkasz czasem w okno a księżyc srebrny parafrazy pierścień z poświaty iluminacji kiedy rząd dziwożon markuje ci zmysły w mętnym dziegciu urojeń może w tobie żyje licho kosmologii ciebie proszę… przysiądź tu ze mną na chwilkę łatwo zauważysz spore mankamenty… i nieco niechlujną formę wybacz… proszę… wszak ten brak ogłady nie jest zamierzony Arolleja- _[2]_ tam daleko jest planeta Arolleja mała plamka w gwiazdozbiorze Onuan modrą kulę dzierży w otok smug tuleja szalem snopów szkli się berło… globu glans tam daleko w szczytach góry mieszka EBE podświadoma inercyjna auto-postać w kontemplacji darzy łaską ekumenę cenne myśli pochowane w szklanych stożkach tu się wiją pędy mędrców w stogach siana niczym kąkol mądrość buja pola łan koleboce w sian pokosie oko Pana lśni się w słońcu elewacja Bożych Bram Arolleja… satelita rytuałów ksenomorfii alogiczny mózg ze szkła niezniszczalny nerwokrętny głowotułów dookoła tej planety… mętna mgła tutaj sny od Boga tęczą… barwią tło niepojęty tuli zapach chyba mięta całkiem inna estetyczna woń w tej intencji w snach zapachów… się poręcza w Arollei pole życia równe constans jej mieszkańcy pokonali śmierci gen nowa forma streszcza w neologizm ALIEN kosmogonii uroczysta filmoteka podróż w czasie czułym teleportem żwawo niesie mądrych drobnych EBE-OLÓW gdy u Boga nóg składają odkryć totem postać Pana łyska w genezie dipolów tam w niebiosach gości żywa gwiazd aleja promenada co się kocha niczym Don Juan tam daleko jest planeta Arolleja mała plamka w gwiazdozbiorze… Onuan EBE- _[3]_ co noc przychodzisz do mnie… EBE przybyszu obcy nieformalny i czuję oddech twój… na plecach i tępym wzrokiem cię… zahaczam kosmiczny duchu owalny slajdzie i ciągle patrzysz na mnie… EBE a w twoich oczach mieszka mądrość z kronikAkaszy czerpiesz moce asymilujesz w trwałej zgodzie kulista smugo ksenomorfie w telepatycznych wizjach… EBE tulisz me serce obłąkane w radości taplam się przedziwnej sarkofag szczęścia ćmi za oknem Iluminator… dusza… NOL-a! i w tańcu snopów błyszczysz… EBE twa wizja bytów mnie przeraża telekineza doświadczalna tu w górze krzesło popielnica zapis materii ekoplazma dy długie palce twoje… EBE powolnym ruchem od niechcenia znów wyczarują lśniący przedmiot to ja pochylę w niżu ciemię i wszczep implantu mnie zaszczyci… EBE! Profesor Sjent poszukuje Pana Cogito-_[4]_ wielki kanion szczerego porozumienia wąski parów… strome zbocza… ogromny głaz wystaje w przepaść niżej potok odpływają myśli niesione z prądem rzeki na kamieniu siedzi PROFESOR SCJENT kontempluje… tak bardzo pragnie [Go] poznać zrozumieć sens ostateczny relatywizm lecz [Jego] tutaj nie ma zastanawia się czy [On] w ogóle istnieje? czy [Jego] stopy dotykały tej ziemi a może [On] bywa tylko Interaktywnym przypływem? PROFESOR SCJENT zerka w dół przypływają topielice wiroładne fantazje układają witraże w ruchome kręgi jednak nie są to intelektualne preferencje [Jego] wciąż nie ma I chyba się nie pojawi nie należy oczekiwać cudu skoro coś NIE JEST materialnym bytem to nie można [Go] dotknąć i nie można [Go] zobaczyć… PROFESOR SCJENT pomimo tego CZEKA ale Pan Cogito nie istnieje! gdyby się pojawił wszystko okazałoby się zrozumiałe absolutne i proste zobrazowane sensem Intelektualnie równoważne scjentologicznie uświęcone czego właściwie oczekuje? może tylko peryfrazy zwykłej przenośni by móc zrozumieć… że… spadam… znaczy odchodzę a nie skaczę w otchłań a gdy lejesz wodę… to kłamiesz a nie asymilujesz z H2O PROFESOR SCJENT chce stać się bardziej skomplikowany antycypuje w polisemii świadomie odrzuca zero_jedynkowość Profesor Scjent i chłopiec na moście– _[5]_ na moście siedzi chłopiec zdegustowany okoliczną dokumentalnością… surowo ocenia ludzkie (?) deskrypcje ( stojąc na krawędzi) [ale czego?] zastanawia się czy skoczyć? I czy zepsuć minę… (prawdopodobnie- temu światu) jest niezdecydowany obok przechodzi profesor Scjent widzi tą bezradność spogląda w (jej) oczy one same mówią za siebie: terror… śmierć… narkotyki… wyzysk… niesprawiedliwość społeczna… chłopiec jest obojętny nie oczekuje na nic… jego jedynym przyjacielem jest [wszystko jedno] profesor Scjent medytuje: jego głowa staje się odwróconą gruszką ze stopami uniesionymi na 8-my centymetr (w powietrzu) zmienia się w… czystą formę przekazu jest (teraz) mazistym teleportem encyklopedią czasoprzestrzeni asumptem… do wiedzy twórczej chłopiec czuje ciężar napęczniałej potylicy uśmiecha się (cyfrowo porusza powiekami) błogi stan ukwieca jego umysł staje się częścią zorientowanej nadinteligentnej cywilizacji ów most… będzie (odtąd) linią papilarną chłopięcej długowieczności profesor Scjent (naciągając na głowę… kaptur)… odchodzi Retrospekcje: Profesor Sjent i lustro- _[6]_ PROFESOR SCJENT idzie ulicą… mija… setki bóli gardeł nieżytów żołądków wypatroszonych trzewi zastanawia się czy to miasto jeszcze oddycha i czy przypadkowo nie zawala się cały ekosystem? chimeryczne nerwice… schizofrenie… zawiedzione związki… wypadki (ale te nieśmiertelne) stają się dla niego… nihilizmem!… zagląda w „szeroko_zamknięte oczy” populacji… lawirują fluidy naraz umierają [qui pro quo] infulenca & infekcja… uleczone jakoby za pomocą dotyku czarodziejskiej różczki PROFESOR SCJENT idzie dalej przegląda badawczo w witrynach sklepowych lecz… jest ciągle sobą [więc kim?] tego nie wie?! ale wie… że… nawet wszystkie wmieszane w konglomerat ksylografy w mijanych księgarniach są niczym w porównaniu z jego interelokwencją może [on] jest (po prostu) nieposzlakowanym antidotum na patologie? albo… niepozorną inkarnacją wysublimowanym intelektem… lub ulotnym wrażeniem przecież wie jak stać się natchnieniem i powiewem potrafi też określić dokładnie ich wzór sumaryczny co do atomu! 3) sprytnie pokonuje stopnie wysokich schodów wchodzi do domu… (hic et nunc)… dostojnie zmierza w kierunku lustra przeciąga uważnie kosztuje swojego profilu teraz… znowu z czoła… wnikliwie kalkuluje nie chcąc nic zatracić nic przeoczyć widzi wyraźnie długą przerywaną linię… [może oś symetrii?] biegnącą pionowo… [kierunek góra-dół] dzielącą jego ciało na dwie równe części lewa ewidentnie przypomina pierwowzór prawa?!… Szszszszok! DZIEŃ DOBRY PANIE COGITO! ! PROFESOR SCJENT [Doktor Jeykl… Mister Hydle…] opuszczając wzrok… konstatuje głosem zupełnie stonowanym… „to się już zaczyna” Historia chłopca spotkanego na moście– _[7]_ chłopiec spotkany na moście żywa alegoria kontestacji szare komórki obudował murem obronnym niczym Cesarz Aurelian filuterny Rzym świat był dla niego zbyt nerytyczny denerwował go ten polimorfizm bezdusznego społeczeństwa zakodowanego w wiecznych podziałach na lepszych i gorszych… bogatych i nędznych… czułych i cynicznych… świadomie wybrał więc kamuflaż jego salezjański styl… ugodowa forma współzależności wszystko to było misterną grą… czasem na przetrwanie… zmęczony rzeczywistością… zmarnowany od wewnątrz popadł w końcu… w egzystencjalną pustkę ów synkretyzm wszelkich trywialnych form nowonarodzonych pragnących zawłaszczyć sobie prawo do nieomylności wzmógł w nim… degustacje! ekspansywnym zawłaszczeniem tego co mniej agresywne czyste i bezbronne… zlinczował niedojrzałe sumienie… i gdyby nie ezoteryczna wiedza której się był/nauczył zapewne odszedłby w powierzchowność prawie jak upadły Armaros… o którym wspomina etiopska księga Henocha ucząca odczyniania uroków zjednałby się z grzechem chłopiec spotkany na moście jest więc… doskonale przygotowany do spotkania z profesorem Scjent… nie został wybrany przypadkowo być może wytwarza jakieś biopole otoczony niebieskim kolorem mglistej aury… co odzwierciedla stan jego zdrowi… emocji… i myśli… z dziegciu parasomatycznej bioplazmy zostając przeto oświecony… inteligencją dorównywał będzie EBE i stanie się ekstra_sensoryczny EBE podróżujący- _[8]_ ARGOSTERUS- statek penetracji międzyczasowej… jednoosobowy gwiezdny bolid zbudowany z piroksenów i piroluzytów… to znaczy… z krzemianów i glinokrzemianów wapnia… magnezu… żelaza… i sodu oraz z czarnego dwutlenku manganu od wewnątrz wyściełany welurem i szarym plastikiem z dodatkiem mahoniu… technologia jutra… setki czytników…i… pirometrów tutaj… zaraz obok kabina rozszczepień teleportycznych… to ulubione miejsce EBE… w sterylnym berylowym fotelu (z nowszą odmianą akwamaryny) wkomponowano srebrne owalne przyciski po których naciśnięciu nad konsolą zamyka się szklana czasza EBE indagował wielokrotnie o jej przyciemnienie… inżynierowie Arollei uznali jednak… że… statek i całe wyposażenie jednoznacznie nawiązywać będą do nurtu klasycznego to tu… dokonuje się molekularnych rozszczepień żywych organizmów by w formie fotonu mogły wędrować… w czasoprzestrzeni EBE wielokrotnie poddawany był tej próbie jego świadomość podychotomiczna stała się niereaktywna wcześniej… zdecydowana jej część nie chciała się poddać całkowitej implementacji to było groźne… nie zagrażało może samej świadomości ile powrotnej bezbłędnej rekonstrukcji ciała ta nowoczesna forma bliżej nieokreślonej materii tym oto sposobem przybyła prosto na ziemię EBE był pionierem tej ekspedycji wytypowanym prosto z elitarnego konkursu… niewątpliwie wpisał się do historii… jego i naszej planety EBE a Profesor Sjent– _[9]_ centrum Argosterusa… pokład główny… sala… analizatorów nastroju… na drzwiach tabliczka z podświetloną na niebiesko inskrypcją: „Bajtus Scjent… profesor fizyki kwantów i fotonów… teleimersji stosowanej… w lirycznych kominach czasoprzestrzeni”… EBE jest dzisiaj gościem… obecnie kładzie swe wysmukłe palce na blacie magnetycznym i drzwi otwierają się… postać w srebrnym uniformie uśmiecha dobrodusznie podnosząc front hiberhełmu… EBE podnosi rękę w geście powitalnym pozdrawia gospodarza PROFESOR SCJENT to bardziej futurologiczna forma EBE… zasłużony nestor Arollei nagradzany wielokrotnie Szmaragdową Andromedą omnibus nauk ścisłych… i medycyny… zwłaszcza neurobiologii fizyki kwantowej i fotonowej… fundator nagrody Instytutu Restauracji Literatur Minionych… wytypowany przez Wysoki Senat Zjednoczonego Królestwa Arolei,… do ekspedycji pod kryptonimem: „w poszukiwaniu cząstek lirycznej nadświadomości Zbigniewa Herberta”… i skierowany… prosto na ziemię… aktualnie: EBE napawa się pewnym doświadczeniem z dziedziny krystalografii [nauka… o stanie krystalicznym materii badającej jej właściwości fizykochemiczne]… testuje strukturę pęknięć w stalowym piórze Herberta tymczasem… PROFESOR SCJENT rozmyśla o szorstkim emploi poety i zimnym nieczułym sumieniu poezji… eksplorując obwodowy układ nerwowy jego wiersza docieka… o lokalizacji jego fantastycznych neuronów… pytano kiedyś CHŁOPCA SPOTKANEGO NA MOŚCIE: „czy wiesz mały… kim jest PROFESOR SCJENT?” odpowiedział: „on… jest weną wszystkich współrzędnych i oziębłych poetów… wcieleniem każdego kolejnego… EBE„ EBE i jego nieprecyzyjność- _[10]_ jeśli chodzi o obecność EBE w ponętnych meandrach ziemskiego entourage’u to wykracza ona dalec poza pojęcie ludzkiego zrozumienia EBE jest podróżnikiem czysto irracjonalnym… precyzyjnie określić go można formułą: JA NIE ISTNIEJĘ… jednakowoż ów niebyt… paradoksalnie oznacza stuprocentową materialność ta bliżej nieokreślona fizyczność potrafi wyrażać się w doznaniach stricte organoleptycznych… można go dotknąć… zobaczyć… EBE chyba nawet czymś pachnie… lecz przecież tak naprawdę… jego tu nie ma… jest zatem jakby wrażeniem… ale… precyzyjnie zdefiniowanym w strukturze czysto molekularnej EBE nie jest wymysłem… urojeniem… misterną mistyfikacją… nie odnosi się do pojęć mitomanii… jego istota wyraża się raczej w jakiejś indolentnej prowokacji jest bierny do końca w swej kosmicznej interpretacji bliski jakiejś bliżej niesprecyzowanej humanitarnej idei… posłuszny… może nawet kompatybilny z czysto ludzką powściągliwością… często określa się jako przedmiot może… kontestacja? oczywisty sprzeciw… fizyczność EBE przyjmuje (czasem) morale serdecznego palca a więc… jakże wulgarnego gestu… lecz ta gestykulacja nie jest mottem agresywności posłuszeństwo i fasadowy opór tworzą charakterystyczną spójnie stanowią monolit… w jego megagalaktycznym jestestwie tudzież… pojęciowo są ze sobą permanentnie sprzeczne… EBE wykracza poza absolut ustalonego miejsca… jest tutaj był tam będzie gdzieś… czas… dla niego… nie ma racjonalnego znaczenia… EBE nie podróżuje w przestrzeni może raczej… w hadronie… wędrówka EBE jest tylko numeryczną paralelą do naszego defetystycznego przestrzennie uwarunkowanego świata… toteż: tak trudno precyzyjnie opisać… jego specyfikację EBE marzyciel- _[11]_ anielim traktem brzegiem Wisły… kosmiczny eunuch plazmatyczny podąża obcym ziemskim śladem w pragnieniu ludzkiej afirmacji z metamorfozy i mutacji pod okiem psychodeformacji EBE dziś pragnie być owadem błoniastym rozwiniętym kładem pobudza brzękiem wiersza zmysły EBE… byt przeszły i byt przyszły nie chce być taki traumatyczny więc w nowszej wersji będzie… gadem następnie zmieni się w flaminga rozłoży różowawe skrzydła bo plazmy skóra już mu zbrzydła figlarnym dzióbkiem stuknie w chmurkę z kangurem skoczy w syndrom twórczy chyżo po rymach zaczną skakać pociskiem w ziemię jak armata niech o tym pisze cała prasa EBE… chce zerknąć w szew spawacza iskrzyć impulsem wśród elektrod chemicznym poddać się efektom gdzieś nieufności wotum zgłaszać miłość okiełznać… pianę z mydła założyć wnyki… zjeść powidła bo z plazmy skóra już mu zbrzydła EBE… przykładem ciepłego typa? życie kosmosu pełne przypraw na plecach rosną Aniele skrzydła EBE na festynie waty cukrowej- _[12]_ cukrowa wata smakuje śliną rozpływa w czarnych dziurach otworów gębowych festynowych przypadków namiętnie „zakołowanych” na karuzeli wesołego miasteczka ta wata: zwiewnie lewituje wplątując we włosy subordynowanych panienek sugestywnych chłoptysiów EBE delektuje się jej osobliwy smakiem ta spożywcza ekstrawagancja wyraża całą prawdę o tej niebieskiej planecie a w zasadzie o: pospolitości jej podstawowego gatunku słabość człowieka wynika z gigantonomii wszechświata może także z materialnej konstrukcji ludzkiego ciała EBE doskonale to rozumie on przecież jest dumnym hologramem zmierzwionym substratem gęstej plazmy intelektualną formułą… świadomym telemostem nie do świata złudzeń a doskonałych umysłów i ciał homoplasmusy… do których gromady zalicza się EBE przeszły już wszelkie formy mutacji w wyniku to której świadomie zrezygnowały z odżywiania gdy… okazało… że… istnieją bardziej profesjonalne metody pochłaniania energii ochoczo poniechały prymitywnego przyswajania pokarmów EBE obserwuje zatem z zażenowaniem a może nawet i pogardą te kulinarne wygłupy ziemskiego ansamble cukrowa wata w ustach EBE… wygląda komicznie zupełnie jak podrzucona jaszczurka w paszczach świeżo wyklutych owodniowców mielących ozorem w błonach płodowych jaja dinozaura nie ważne… że… jadalna jest po prostu niesmaczna w istocie nieelegancka EBE doskonale rozumie… iż… ta prymitywna konsumpcja uwłacza jego kulturze i obyczajom czego jednak nie robi się… dla… nieuchronnego porozumienia autonomicznych cywilizacji? EBE ciągle jeszcze… wierzy w ludzką akomodacje Oczywistość Arollei- _[13]_ w Arollei wszystko było oczywiste… niebo miało lekko pomarańczowy kolor pewnie na skutek unoszących się w powietrzu ogromnych sferycznych balonów azotu zapach tu był intensywny… arollejowa cywilizacja przywykła do niego dawno EBE zanim został poddany dychotomii częściej odwiedzał upojną stratosferę Arollei to tutaj… w kłębach azotowych uprawiał telekinezę… i lewitował… jednak gdy dokonał się jego intelektualny podział nie miał już czasu na odwiedzanie podniebnych landszaftów wtedy to… sporą część jego podświadomości skierowano prosto na ziemię a tu w Arollei w obłoku azotowej chmury dawało się zauważyć część jego lirycznej duszy przezroczyste błękitnawe skrzydła czasu były jeszcze kosmobombki przypominały do złudzenia ziemskie bańki mydlane… EBE był mistrzem w ich strącaniu… gdy mieszkał jeszcze w Arollei… była to forma preparowanej mózgoinformacji… zeszczepienie synaps z interaktywną encyklopedią wiedzy senatorowie Arolei zarządzili propagowanie kosmoembronów a te… w fazie rozwoju aplikowały… w kosmobombki przemieszczając się dowolną promenadą Arolei jej mieszkańcy podskakując… uderzali w nie swymi jajowatymi głowami zaś te… rozpryskując parowały synapsy z bazą powszechnej informacji… dla EBE było to fascynujące doświadczenie Pamięć EBE– _[14]_ EBE co wieczór przesiadywał w szerokich ustach ziemskiego krajobrazu wokoło [jak zwykle] pachniało kryptoplazmą pachniało… JESZCZE… na szczęście! był to stan iście sympatyczny prawie znajomy… tak bardzo syntetyczny… przez cięciwy ferromagnetycznego mózgu przepływała ujmująca woń ten zapach był przecież ulubionym w herbarium EBE… miał także ściśle precyzyjny kolor… kolor zielony… zieloność kojarzyła mu się z jego planetą matką na rudymentach jego plastycznej pamięci raczej wszystko było zielone… EBE pamiętał wszystko dokładnie… w zielonych laboratoriach produkowano zielone embriony zielona krew zalewała sale porodowe w tym kolorze wyściełano ongiś fotele w sali sejmowej… tu w pierwszym rzędzie paradowały posłanki Zjednoczonego Królestwa Zielonej Arollei przyodziane w apetyczne uniformy… barwa ta była wszechobecna… precyzyjnie demokratyczna a zielony bilet zawsze… uprawniał do podróży kosmotranzytem EBE był oczarowany wyraźnie podniecony tym interaktywnym wspomnieniem jednak wiedział… że… była to tylko imaginacja jego wilczoludzkiej wygłodniałej wyobraźni… tak naprawdę był przecież… tutaj… pośród łąk i lasów sinawej ziemi nieuchronnie przybliżającej się do OSTATECZNEJ ekokatastrofy zresztą na ową okoliczność był przygotowany… od dawna w jego sercu królował spokój podobny kształtem do rozmyślającej ateńskiej sowy EBE już dawno się zasymilował jego kontrafałdy wygładziły się nieco na środku jeszcze lekko przydużej głowy rysował się nijaki zarys nosa konstytutywny element w profilu tej cywilizacji zieloność EBE oscylowała już… w tonacji niebieskiej prawie brunatnej… ziemistej.. a może nawet… ziemiastej… EBE niezrozumiany- _[15]_ EBE jest zadziwiony nie rozumie ludzkich zależności właśnie ktoś napluł w jego ciemnozielony pyszczek sponiewierano go za… to i owo… nie zrozumiano skąd przybywa uznano megalomanem w zasadzie nie przyłożono się do niczego buldożerami zaorano zbożowe kręgi wykopano na szrot jego srebrnoowalny talerz został banitą wyrzutkiem ultranowoczesnego społeczeństwa dla mas stał się skansenem zbyt hipotetyczny wyssany z nieprzyswajalnych (dla nich) wymiarów zagubił się w znaczeniach czystoludzkiej chronologii choć przybył z przyszłości w jego strategii nie było przecież żadnej gaskonady to społeczeństwo było dla niego nieprzenikalne skonsumowane przytępione władzą durnych filistrów EBE chciał być jedynie pionierem odkryć jedyną prawdę bez pychy i triumfalizmu docenić piękno człowieka nie był pyszałkiem nie trudnił się psychotroniką w jego gestach widać było obraz Sztuki i Boga który Był zawsze w jego centrum systemem dobrych intencji on pragnął przekazać dobro podarować ogień niebieski syndrom wyrafinowanej cywilizacji by poczynić krok ku wyższym stanom świadomości by świat stał się wspólny bardziej emocjonalny aż w końcu kiedyś wygarbowano jego pofałdowaną skórę nazwano bastardem agresywną dżumą hybrydową zarzucono mu milczenie i przytwierdzono na szpicy wieży utrapienia udawał prefeta bo tak wypadało i może nieco szczerze koncepcyjny choć wiedział że Pan przyjdzie dopiero… w dzień ostateczny… mianowany ofiarą uposażonej ludzkości w obszarach iluzorycznych doświadczeń w etażerkach szalenie pięknego umysłu Megagalaktyczne kawiarnie- _[16]_ EBE czasami odwiedza ziemskie kawiarnie tu, ekspresowo podają ludzkie zapachy na srebrnej tacy… jakże wykwintnie zawinięte w białą ściereczkę ekscentrycznego kelnera jego wyszkolony uśmiech niczym lekarz cudzych dusz frapuje EBE a gdy już w kieszeń wpadnie eurobanknot to brzęknie uszko porcelanowego imbryczka a garson pokłoni się w pas aromat zachwyci zielony nosek od woni rozświetli się buźka EBE kawiarnie pachną niczym perfumerie cudzołożną tajemnic, lirycznym wstępem do ludzkiej gry pachną różaną chusteczką landrynkowej pani lub… kubańskim cygarem przystojnego pana teraz EBE ułożył swą ołowianą główkę w pucharze swych szczupłych megagalaktycznych dłoni jego wąskie nozdrza zakwitły drogerią zamszowej kafeterii zachwyt EBE pozbawiony jest dobrego smaku lecz… kawiarnie są chyba po to… [myśli EBE]… by udrażniać się organoleptycznie ta skłonność wyrażona w inicjacji dotykowowęchowej ponad wszelką wątpliwość… uczłowiecza EBE List do EBE- _[17]_ (Vivat Szymborska) szanowny nieznany EBE piszę do ciebie ten list codziennie po trochu na raty wciąż dręczy mnie EBE pytanie: czy jesteś podobnie jak Yeti… nieprzyzwoicie włochaty? gdzie twoja planeta lśni EBE? w parowie czasoprzestrzeni czy zakwita zielenią? czy Pan Bóg otulił niebem? czy słońce przysłania latawce na ręki mej wyciągnięcie? obłoki kipią w jaskółce familia ślimaków czci Zbawcę i chełpi swojego Stwórcę? a nawet gdybyś był plazmą albo przewodów zwojem wszystko jest cudem przecież… BYLE NIE BYŁO WOJEN cyfrowe kudlą rozumy w ultrakosmosie ziemi a tytanowe maszyny rozgrzane mocą czerwieni piszą wiersze po tęczy wśród atomowych obręczy któraś z tych wizji jest faktem a może wszystkie… i basta… i ja zupełnie tak jak… Ty… buszuję w wszechświecie… od dawna dlatego… Szanowny EBE śmiem twierdzić… że… jesteś jak ja… marzeniem cię wypluł na światy Bóg dobry… roztropny… brodaty… by przestrzeń przestała być zła Subkultura EBE– _[18]_ muzyka ponoć łagodzi obyczaje właśnie dziś EBE produkuje się na punkowej retroimprezie po długim namyśle zdecydował w końcu dziargnąć sobie sznytkę w skórzanych kurtkach złowieszczo łyskają srebrne szpiczaste ćwieki te kurtki od podszewki pachną ludzkim potem ich zimna epiderma zahacza o politury pijanych ziomali EBE deliriujących separatystycznie w wynaturzonym tańcu pogo właśnie teraz EBE z pieczołowitą rozkoszą moderuje swego irokeza jego twarz przypomina wściekłego bullteriera jest zadowolony zielonkawy włos doskonale komponuje z tą kostyczną punkową subkulturą kiedyś EBE nie znosił anarchistów i hedonistów obecnie… świadomie zaczął celebrować przyjemność i wszelkie pochodne braku ładu… nie tyle sama szarpana muza… ile zbiorowa potrzeba asymilacji wzięła go za łeb… zresztą tutaj… wszystko jest dozwolone ciemnozieloność EBE nie przeszkadza prawie nikomu… to permanentnie podświadoma podróż do świata ludzkich destrukcji… prawie codzienna na co dzień EBE jest… przykładnym obywatelem tego prawie siedmiomiliardowego pozoru… codzienność EBE jest stricte seryjna ułożone krótkie włosy… firmowy zegarek… życie przyprawia o mdłości pewnie dlatego EBE tak ochoczo zalicza te bezpruderyjne imprezki w macierzystej Arollei od dawna wiadomym jest wszem i wobec o jego… paraludzkich skłonnościach EBE a pewien frazeologizm- _[19]_ usta milczą dusza śpiewa to dictum tyczy się… jakby… wprost do EBE bywa… niektóre słowa sumują kategorycznie ta proweniencja szczególnie przystaje do atawistycznych cech tego gatunku wąskie lakoniczne usta nota bene… atroficzne EBE ślamazarnie nimi porusza jakoby robił łaskę… w zgiełku konwersacji… te mniej formalne usta powoli stają się zbędne pozornie wydaje się to alogiczne? jednak po głębszej analizie… ma sens jasne… mowa dla EBE jest prymitywną funkcją w międzygatunkowej komunikacji nakazem wynikającym z braku alternatywnych opcji substytucja porozumienia… tak… EBE wyrasta z pojęć telepatii być może… z pamięci zbiorowej jest afonetyczny migracja… w tkanki spojone już dawno rodzaj homoplasmów… (do których zalicza się jego rasa) porzucił wszelkie formy artykulacji może właśnie dlatego… mówi się… że… dusza tych istot śpiewa… ten śpiew wydarza się mniej formalnie napawa głębią nastraja homeostazą… czytaj: spokojem… EBE potrafi mówić… czasami używa jeszcze tej archetypicznej metody komunikacji ale… coraz rzadziej sugestia subtelniej doświadcza… nasz… wieczny ludzki umysł nie foruje dyktatu prawdopodobnie retuszuje Duszę świadomie przyzwala na jej inwigilacje cóż z tego? przestrzeń to forma notorycznego ciężaru… EBE jest zatem… WYZWOLONY… nie musi martwić się o: słuszny dobór słów siłę wyrazu intonacje odpowiednią ekspresję wreszcie… dykcję… w ogóle może milczeć przemawia wzorem kosmosu jego mantra to może np. manifestacja sambhogakaji a może… bardziej ludzkiego Absolutu wciąż rozaniela błogi umysł… pośledniego interlokutora gonić w piętkę to jakby przeczyć samemu rozsądkowi? NIGDY: nie sprowokuję EBE strzegą go Duchy Dharmapala… EBE jest wielki… jest także i moim mentorem… Przesłanie Profesora Scjent do EBE- _[20]_ jestem kim zechcę… w dowolnej sekundzie istnienia zmieniam formę na inną… uczyłem się tego… długo… każdym atomem misternej tkanki mogę być struną… podświadomością… antymaterią… jestem zbiorem myśli… zapachem… dotykiem… emocją.. płynąc przez tunele względnego czasu odwiedzam zamierzchłość i przyszłość dowolnym trybem rozkazem… supozycją… orzeczeniem… drenuje zniewolone umysły jeśli zechcę krzyczę decybelem w ciszę… czasem nie używam nierozsądnych słów… bywałem stary… zmarszczoną siecią skóry opierając o korozję cuchnąłem ludzką zgnilizną… spozierałem embrionem z wyklętych wód płodowych skręcałem we wzory… w łańcuchach DNA jestem zbiorem zmysłów wysublimowanych pochodzę z języka wykluwam z nosowej przegrody… zapachem migdała… może pachnę ambrą w drzewie sandałowym albo… w płatku róży? nie podlegam banicji nie uznaje azylu potrafię bardzo długo bez krytyki i lansu… w szponach kontestacji… ze świetlistym kamieniem niczym Armagedon skałą… albo ogniem… na chmurze indygo w kompendium aniołów łaską co od Boga zbawienie nam pisze… w stanie ciekłym płynąc… po morzu nostalgii… powietrzem co jest zaborcze… dla piersi jak spartańska skała… kiedy zechcę sporem będę niezjednanym jak węzeł gordyjski co należy… przeciąć… lub porozumieniem międzyplanetarnym systemów słonecznych w śnie cywilizacji Dewastacja EBE– _[21]_ Profesor Scjent powiedział kiedyś do EBE: będziesz fiołkiem cyklamenowy zapach… pierwiosnkowata materia… burza zmysłów!… spora doza… zroślinnienia EBE będzie posadzony w czwartej rabacie (jako drugi od końca)… w błoniach ekskluzywnego ogrodu będzie szczęśliwy… zamszowy… lekko pochylony w lewo w gąszczu roślin o nazwach łacińskich… i innych na literę C: cyprys… cykuta… cynizm… cyneraria… jego cięty umysł pewnie nieraz zasiąpi lepkim osoczem w wibrujących płatkach w fiolecie enzymów rozczuli się… słońcem! jeśli kiedyś… przemknie tędy przechodzień… a ów cień płowy… padnie na wątłe ciało EBE… będzie to… niczym ostatnie zaćmienie słońca jeśli siądzie tu szczygieł… to tak jakby truchło pterodaktyla zwarło swą ordynarną konstrukcję: poprzez osie garnierytowych zboczy A z gór tych… niklowanych… popłynie strumyk ostrym zacięciem koryt w przeźroczu białego fosforu i wokół: słodko zapachnie… ozonem… EBE będzie oczarowany… wyciągając subtelne korzenie do żywotnych podskórnych źródeł nagle rozpierzchnieje! gibkość jego będzie spijać owo rzadkie powietrze jednocześnie… otrząsając krople ze smukłego płatka trzeźwe tiulowe skrzela spowitego tumanu uderzą nawałnicą… w delikatne licko… profesor Scjent powiedział: kiedyś „będziesz fiołkiem teraz jesteś jeszcze DEWASTACJĄ!” EBE o emigracji- _[22]_ EBE będzie kiedyś przypadkiem w wielkim mieście może nawet… w stolicy w radosny ciepły dzień pomarańczowe słońce schowa się do połowy za beżowy cumulus… na tarczy miejskiego zegara z baszty czerwonej katedry pokłonią się złote kuranty wskazówka błyśnie słonecznym refleksem zaznaczy godzinę… sjesty wtedy EBE spotka dziesiątki… a pewnie nawet setki podobnych do niego kontestatorów wyskoczą niczym wściekłe byczki z uliczek Barcelony wydalą brązową wstęgą ze szklanych drapaczy chmur wyleją na ulicę w pomiętych koszulach… wytartych dżinsowych szarawarach… obcisłych stanikach zestresowani plisą swych przykrótkich spódniczek… zdegustowani ciężarem przydługich krawatów… tandetnością spinek… uzależnieni od swych odpustowych zegarków… wsuwając w tylną kieszeń spodni periodyczną prasę obiorą… jeden istotny kierunek: to knajpa… EBE będzie mile zaskoczony owym słowiańskim solidaryzmem harmonią obyczajów inaczej mówiąc tym wielce patriotycznym „konglo/mentalem” potężnie spragnionych degustatorów to będzie pierwszy krok do międzyplanetarnej rekoncyliacji dotąd obcych sobie cywilizacji rozanielony początek pokonując upiorne schodki prowadzące do piwnicznego pubu EBE wykona głęboki wdech nabierając w płuca alkoholowego fetoru z kirgiskiego kumysu być może: szkockiej whisky… w umyśle EBE nie będzie już miejsca na intencjonalny umiar… poczuje wyzwolenie zaglądając głęboko w odmęt lazurowego trunku odgoni wszelkie frustracje… uwikłany… w uścisku kamratów ukryje swą brzydką ciemnozieloną mordkę… to będzie prawdziwy czas patriotów… prawo egalitarne dobrodusznego legitymizmu… ale… to jeszcze nie teraz… to jeszcze nie ten czas… smuci się EBE… ale… to dopiero nastąpi… dopiero nastąpi…\ nastąpi, … dopiero … EBE indyferentny- _[23]_ profesor Scjent myśli wielopłaszczyznowo… wiropłaty jego dobrych intencji lewitują wolno po czczych krainach poezji dotykając istoty zagadnień… w sposób charakterystyczny żelbeton nieprzeniknionej głowy Herberta… i innych bezdusznych stolic… to treść merytoryczna stanowi świadomy wybór bezwarunkowo grożący wycofaniem endogeniczny poeta i zimne słowo metaliczne do granic upodlenia… ciężkie… ile potęgi umysłu… ile w tym kauczuku potrafiącego odbić się jakże boleśnie od wiotkiej psyche profesor Scjent myśli więc taktycznie bada treści przezornie… zwięźle… celując w każdą zgłoskę skrótem myślowym albo metaforą EBE… który kiedyś posiądzie dar białej wiedzy nie może się nadziwić tej zdumiewającej systematyce kunszt profesora… jest dla niego patosem! pewnego dnia profesor Scjent zwierzał się EBE: „wiesz? byłem kiedyś wrażeniem żądnym… zamkniętym w klauzurze akcji… ucieleśnionym w teorii ruchu… smaku.. zapachu… to była ułuda!” od tamtej pory EBE codziennie spędza wiele godzin na poszukiwaniu prawdziwego indyferentyzmu cedząc słowa w beczce pełnej dziegciu bynajmniej… jego świadomość jest… przecież… naturalną pierwotną formą genialnej nadświadomości profesora EBE byt nieuchwytny- _[24]_ nigdy nie zobaczysz EBE nie możesz się z nim spotkać! nie dopadnie cię też to błogie oczarowanie Duszy… EBE nie jest duchem nie odpowie formą stukanego alfabetu… ani urojeniem… nie dane ci będzie zdobyć wiarygodnych śladów… żadnych anielskich włosów [owych lepkich aksamitnych substancji] które są ponoć pozostałością po kosmicznych bytach... prawdopodobnie… dopadnie cię celowa amnezja podstępna prawie jak grecki Kalchas… ten słynny wieszczek co to konia… dał Troi… to jest podstęp z gwiazd gdzie medium poezji wieszczy pojednanie… a ty jesteś tylko mdłą efemerydą więc… nigdy nie poczujesz się wolny imago twoje już na zawsze będzie obciążone… celem karkołomnym… a Dusza metaliczna cięższa od ołowiu wyalienowana w krysztale implantu pozostanie liryczna… lecz zimna! Bliskie spotkania stopnia 3ego- _[25]_ ja EBE jestem zielony ty EBE wtajemniczony on EBE wzrostu niskiego my EBE wszystko z niczego kosiarze- gwiazdy Oriona tam szuka ludzka persona nieznanych nowych form życia szeroka nieba orbita gdzieś zalśni maleńka gwiazdka niebieskim promieniem parska wśród innych miliarda plejad dla nas się zwie… Arolleja… leci zielony attache srebrzy nieba poddasze zbliża bastion istnienia błękitna planeta ziemia podróż w przestrzeni i w czasie by poznać człowieczą rasę wielce ci ona pasywna kosmokratyczna ojczyzna odgięta w symetrii czasu w przód i do tyłu od razu… taka to ci technologia kiedyś i człowiek… ją pozna… on EBE byt kompetentny małoprzystojny i szpetny… wniknie w wasz umysł przepięknie on… zwierzę inteligentne Wrażenie chłopca na moście– _[26]_ białe światło w oczy… miliony przebiegających klatek… już prawie nakładające się obrazy… aż poczuć można kręte kwasy nukleinowe… świetlne kule… wirujące naprzemiennie wirtualne obiekty mentalne… których nośnikami są ponoć komponenty czasowe fotonów… utopia wszystkich paradygmatów… sensytywny bodziec przebiegający przez ośrodkowy układ nerwowy niczym piorun kulisty przez niebo… lekkość… wyuczona lewitacja… na pograniczu bezcielesności… w stanie asomatycznym… w poczuciu świadomości… ale… już prawie bezpostaciowo… transcendentals!!! jasny snop lepkiej materii… przyjmujący dowolne kształty… przytłaczająca formuła wiedzy… błogość… zimny powiew… obok stoi… EBE… … … Kroniki Akaszy- _[27]_ kroniki Akaszy. rodzaj kosmicznej pamięci obszerny bank informacji EBE mówił… że… wszystko tam jest zapisane gdy płyniesz drogą przepastną… trzymając się gęstej iluzji w okolicach gwiazdozbioru Kasjopei zarozumiałej Królowej Etiopii w morzu lirycznych harf… na siódmym stopniu podświadomości spowolnionym ruchem… prawie jak zamęt ukwiału w różnokolorowych odcieniach witrażem morganitowych szkiełek z rubinowym cyrklem… suną miliardy rzęsek… delikatnych włosków… jakbyś tańczył z wiatrem po sumieniu fali EBE mówił: w kronikach Akaszy jest spisana cała mądrość wszechświata tuląc się do mirażu STWÓRCY… objawiającego się dowolnym kształtem… albo czystą energią względne myśli… idee… emocje… wypełzające ksenomorfy… zwidy i zmysłocuda… koherencja… zwana wyższym stanem świadomości… polegająca na spójności prądów czynnościowych w obu półkulach mózgu… wszystko jest zapisane w sanskrycie słowa… AKAŚIA… liczne talenty… cała ezoteryczność… mistyfikacja… i tony codziennego realizmu jest miejsce dla centaurów… jednorożców… faunów i elfów… tysiące ognistych orków… półorły…_półlwy… sfinksy… chłodne z betonów… gibkie syreny … tutaj posągi Lenina… czerwone chusteczki dla Mao Tse Tunga… kadilaki w kolorze ekhri… harleye i spodki kosmiczne… dziewięć Muz strzeże zasobów rytualnej weny i słychać w takt… słodką deklamacje… EBE twierdzi… że… rozwijając odpowiednio zdolności parapsychiczne można czerpać z Kroniki Akaszy każdą wiedzę realną i irracjonalną przypływa ona w formie przenikającej substancji ponoć niektórym ludzkim jasnowidzom udaje się penetrować pokłady Kroniki Akaszy EBE mniema… iż chłopiec na moście otrzymał wilczy bilet do tej wiedzy… dlatego jest taki flegmatyczny niemal arkadyjski… Powrót EBE– _[28]_ czym jest sztuka? EBE zawsze pragnął zaczarować to pytanie sztuka mistyczna… niekoniecznie popularna… uczestniczył w dziesiątkach briefingów zapuszczał w setki performance’ów tworzył prezentacje… jednym słowem… był wszędzie… uczestniczył czynnie jednak… im dalej zagłębiał się w temacie tym bardziej stwarzał wrażenie spotworzonego frustraty było to widocznie ponad jego siły dlatego ostatecznie kontestował uciekając tylną metaforą z poważnego wernisażu zupełnie ponad ludzkie siły, odnosiło do zgrozy, chemicznej syntetyki EBE już nie mógł tego ścierpieć, postanowił zwyczajnie czmychnąć, tak naprawdę nie było dokąd wracać? w Arollei sikali na takich jak on odszczepieńców, tam sztuka była formą eklektycznych idei EBE wyraźnie się skompromitował w konsekwencji wybiera więc wolność depresyjną antytezę sztuki nie chce oscylować w kłamstwie co to za sztuka pyta? implementacja kosmicznych awatarów wyjącej do anteny małpy lub co gorsza… tracącego wymierność skośnookiego pracoholika w industrialnym chinatownie? na skutek zaplanowanego świadomego przepracowania? blaga… łgarstwo… sztuka bezużyteczna tego EBE już dłużej nie mógł znieść… toteż zapakował w neseser swoje metalowe protezy i czym prędzej w Argosterusie odleciał w kierunku Zjednoczonej Arolei Epilog- _[29]_ czemu już ciebie nie ma… EBE nie pomógł induktyw hipnozy? i martwa cisza zagłusza mój umysł w treści ideogramu… czy może brakło… tu… mutagenów bądź innych transostanów? nagle zamknięta współczulna cela dla ziemskiej amatorszczyzny? pamiętam EBE w kanionie Wisły w polskim mieście… brąz cera byłeś kanonem począłeś dreszczem w gardle mam sucho… teraz… gdzieś sześcioskrzydłe Serafiny wachlują cnotliwe powietrze i nieprzerwanie nucą dla Stwórcy Hymn Boski: TRISAGNION chętne w swym stałym wiecznym natchnieniu do rzeczy stricte Boskich przywarte pięknie do Tronu Chwały… a my tu w krzyku troski… że… ludzki świat jest nie do pary odrębna funky orbita szerzą się dziury czasoprzestrzeni my… wciąż w natłoku pytań… gdy chociaż byłeś… ty… mój EBE w tym ziemskim pitawalu… „zielona mordka”… „ścięty z metra”… i długi cienki paluch… Mit- _[30]_ EBE… wróć!
    2 punkty
  8. wiara w anioły napawa otuchą zakładam zatem naprawdę istnieją jeden z milionów lazurowooki zstąpił na lasy Roztocza jesienią rozpostarł skrzydła złocistą pierzyną spod niej wypuścił czarowne płomyki języki ognia w gałęzie zawinął by udawały miedziane świeczniki i płonął liście na Bukowej Górze łuna pożaru niesie się na pola czosnek niedźwiedzi podpala to w błękit drgając powietrzem na ratunek woła zwolniły chmury przybiegły zwierzęta jaszczurka zwinka piżmak jenot traszka orlik krzykliwy przyleciał ogłasza że to nie pożar - anioła igraszka 19.10.2018r.
    1 punkt
  9. Poranek we Włoszech czyli w południe zbiegam po schodkach mej kamienicy pan z tatuażem w okienku schludnie czyści blat baru przy mojej ulicy i puk puk w szybę on cara! woła mią carą dla niego zostałam i puk puk w szybę i znowu woła mia cara! come stai? bene bye! I co mi z pana l’italiana gdy serce zostało daleko I co mi z pana z tatuażem gdy ono jest innego i puk puk w szybę on cara! woła w południe dnia następnego i puk puk w szybę i znowu woła mia cara! come stai? bene bye!
    1 punkt
  10. Super, jak zawsze u Ciebie, a piosenka przecudna. A niewinny, leciutki wulgaryzm znaczy tylko tyle, co zlepek czterech głosek ha,ha,ha Jesteś nieobliczalny w pomysłach :)
    1 punkt
  11. Super , końcówka zadbana, środek dobry, ale początek? Najpierw powtórzenie tytułu, potem warto zastanowić się, cz błękit oceanu nie jest zbyt oczywistyczny? Reszta gra!
    1 punkt
  12. Podoba mi się rytm w Twoim wierszu, a powtórzenia dodają płynności i melodii. Co do terści, to nie mam zdania, bo nie lubuję się w tego typu tematach. Piekło z całą swoją otoczką- średniowieczny zapadły temat. Może wrzucisz coś z innej beczki? Pozdrawiam :)
    1 punkt
  13. Potem I byłem wtedy w teatrze, To było w tamtą niedzielę. Piłem, nie jadłem, a piłem właśnie I potem w tym teatrze byłem. Chwiejnie przed siebie potem szedłem. Na czerwonym przeszedłem. I wódkę potem piłem. Już nie pamiętam czy sam piłem. Czy z tymi aktorami i z tamtym Żydem. A potem na moment pić przestałem. Wstałem, odszedłem, odjechałem. Na gesty, na słowa była taka walka I rower dosiadłem i uciekłem. I znowu wódkę piłem potem. I pamiętam, że to było wtedy, kiedy ją straciłem.
    1 punkt
  14. Super wiersz Marcinie pamiętam jak z kuzynem bawiłam się w tą zabawę tylko że on schował się do żelaznej beczki i jak się wychilił to poleciał na ziemię razem z tą beczką do dziś z tego mamy ubaw!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    1 punkt
  15. chciałem ograć miłość, każdy tak by chciał w końcu mocną kartę los przewrotny dał trzymam cztery asy, wiem - nie przegram już ale z drugiej strony usiadł diabeł mój przepięknie wygląda ta kobieca twarz dogrywki nie będzie ,jedną szansę mam pula szybko rośnie, rzucam marzeń stos czuję smak zwycięstwa, uśmiechnął się los wykładamy karty i entuzjazm pękł znów nie spasowałem, rozegrałem źle karetę pokonał poker z damą pik jej nie można ograć, jej nie ogra nikt
    1 punkt
  16. a ja mam swój swój "Paryż" i sen nocy letniej zapach wczorajszego wieczoru i wspinaczki do Ciebie pełne tajemnic próbowaliśmy rozebrać siebie bez słów jak najlepszą powieść bo przecież nasze serca uwiodła złota polska jesień
    1 punkt
  17. Szkoda, że nie ma tytułu, lubię ładne nazywanie wierszy, To jak imię dla dziecka. Wiersz bardzo przypadł mi do gustu. A jak byś napisał próbowaliśmy siebie bez słów ??
    1 punkt
  18. Myślę @tomass77, że wiersz trzeba jeszcze dopracować.
    1 punkt
  19. zaraz tam wspaniali ;p ale dzięki. Odkąd tu jestem to taki klimat pamiętam, że się pomagało. Co prawda bardziej w Warsztacie, ale jednak. Jeśli masz takie "surowe" wiersze ja ten, do dawaj, bardzo lubię, bo czasem to perełki, których nie wolno nawet dotykać, a gdzie dopiero szlifować :) Pozdrawiam.
    1 punkt
  20. każdy ma w sobie jakiegoś żółwia i każdy inne z tym związane problemy, a to skorupa za mała, a to za gruba. Ale swoja. Tych bez własnej przerabiają na okulary, popielniczki, miski, nocniczki. To tyle. to swojego rodzaju 'lustro' Dobre. :) Znaczy, jeśli w swoim rodzaju. Dziekuję Nato.
    1 punkt
  21. Będę odpowiadała wierszami ha, ha, ha :)
    1 punkt
  22. nie przesadzaj, to Ty jesteś Mistrzyni, a teraz jeszcze w sprincie! :) Uwielbiam zdolnych ludzi!!!
    1 punkt
  23. Heheh! Siema Żółwiu :)
    1 punkt
  24. 'Przeleciałam' pobieżnie wpisy innych i widzę, że były małe poprawki. Efekt końcowy na samej górze. Taki techniczny tytuł, a tu proszę... sprytne i dobre podejście do tematu. Fajnie i pobudza wyobraźnię. Pozdrawiam.
    1 punkt
  25. Nigdy nie wiadomo, jakie tam pod kopułką myśli czają się. Dobra technika rymu, sytuacyjny sarkazm. Umiejętnie z wyczuciem i smakiem wpleciony wulgaryzm literacki. Niczym rzymski poeta Katullus, który był mistrzem w doborze celnej literackiej inwektywy, a jego utwory cieszyły się popularnością. Ok.
    1 punkt
  26. Dobrze, jestem ciekaw co z tego wyjdzie. W pierwotnej formie brzmiał tak: Potem I byłem wtedy w teatrze, To było w tamtą niedzielę. Piłem, nie jadłem, a piłem właśnie I potem w tym teatrze byłem. Chwiejnie przed siebie potem szedłem - na czerwonym przeszedłem. I wódkę potem piłem Już nie pamiętam czy sam piłem, Czy z tymi aktorami i z tamtym Żydem. A potem na moment pić przestałem. Wstałem, odszedłem, odjechałem. Na gesty, na słowa była taka walka. I rower dosiadłem i uciekłem. I znowu wódkę piłem potem. I pamiętam, że to było wtedy, Kiedy ją straciłem.
    1 punkt
  27. Bardzo fajna terść, co do zapisu, to nie jestem pewna, jakby było lepiej. Twój mi się nie podoba, wychodzi tasiemiec. Zrobiłam propozycję skrócenia formy, ale muszę to jeszcze przemyśleć, a Ciebie to nic nie zobowiązuje. Sam wiersz mi się bardzo podoba.
    1 punkt
  28. Pomysłowo napisany erotyk:) pozdrawiam
    1 punkt
  29. Szymborska pisała podobnie: "Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny." Każdą grę można przerwać. Mówimy pas i skupiamy się na następnym rozdaniu. Pozdrawiam
    1 punkt
  30. Wchodziłam na inne strony poetycko- literackie, (nie będę wymieniać które), oświadczam, że ta strona jest bardzo dobra ze względu właśnie na tło. Przy ciemnych tłach ( czarne, ciemnozielone, niebieskie, ....) bolą oczy, wzrok się męczy. Można dostać oczopląsu. Mateuszu nie zmieniaj i tak wszystkim nie dogodzisz, kolor neutralny jest w porządku.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...