z wypłowiałego rozkładu jazdy
na przystanku moich marzeń
próbuję rozszyfrować godzinę przyjazdu
czy doczekam chwili
gdy nadjedzie autobus
na który czekam tyle lat
i wywiezie mnie
hen daleko
z krainy o nazwie
Samotność
leci bocian na południe, ciebie przy mnie nie ma
może kiedyś będzie lepiej, może czekać trzeba
giną liście, las szarzeje my wciąż się mijamy
kiedy przyjdzie taki ranek, że będziemy razem
nikt mi wtedy nie przeszkodzi duszę ci otworzyć
może właśnie, właśnie wtedy coś się nam urodzi
rok kolejny zwija żagle śnieg zabiela mosty
ty ubrana w sztuczne futro oczekujesz wiosny
ja jak zawsze nieustannie łapię to spojrzenie
dalej widzę smutne oczy nic się w nich nie zmienia
będę czekał wbrew logice, w końcu to się zdarzy
w noc upojną zjemy owoc naszych chorych marzeń
szybko wspólnie wykonamy trudny skok na bandżi
jak nie zerwie się nam lina nasze życie zadrży
co nam wyjdzie z tego skoku sam do końca nie wiem
ale skoczę z tobą w otchłań poznam nową przestrzeń
zawsze chętnie wbrew wszystkiemu to od razu zrobię
a dlaczego? - bo bez ciebie dzisiaj żyć nie mogę
Poezja
Pleśni zapach suchy, sylab galanteria
w papierowych zwojach cnoty swoje suszy,
staroświeckich rymów szara biżuteria
nie uderza w oczy, a zastyga w duszy
słomy zapach pusty, trawy smak wystygłej,
niewspółczesny tranzyt nagich do cna myśli,
doświadczenie śmierci przedwczesnej i rychłej,
wszystko co poeta kiedykolwiek wyśnił…
… to poezja –
– dziewica o siwych włosach…
Pałać miłością jak pochodnia
to po horyzont unieść spojrzenie wędrować w mroku ciemną doliną rozgrzewać chłodne serca płomieniem i nie potrzeba nam silnych łokci i stóp żelaznych by brnąć przez knieje wystarczy powiew czuć jednostajny poczuć we wnętrzu Boże natchnienie i nie potrzeba nam zachwytu od luksusowych sprawców zdarzeń nie warto nawet śnić w takim blasku kochać się w jednym z takich marzeń mamonie duszę zaprzedać łatwo i łatwo w sidłach jest się zatrzasnąć bywa że płomień który był żywy nagle w natłoku pobladł i zgasnął czasami ślepcem jest się w ogrodzie owoc dojrzewa i pachnie sadem tak mimochodem nam nie po drodze podążać stale jednakim śladem tam na pustyni stale gorączka i każdy biega jak opętany fatamorgana wzmaga euforię nieustające wschodzą omamy ci co ulegli pokusom czarta dawno się ogień w sercu wypalił głęboko wierząc w świata ułudę to co bezcenne w życiu przegrali pałać miłością być jak pochodnia po za horyzont unieść spojrzenie to takie proste takie zwyczajne sercem spoglądać mieć to pragnienie.
Żegnał się raz ze łzami Lucyper z czartem
co piekielne urządzał wciąż zabawy.
Lecz odszedł z czeluści i nie ma sprawy
bo co tam wyczyniał- diabła było warte
Odtąd to w niebie zaczął śpiewać w chórach
piękna anielica serce mu skradła
Kiedy zaczął robić dziury w chmurach
rzekł mu anioł : idź ty lepiej do diabła
Powędrował bies do piekła z powrotem
pokłoniwszy się tam swojemu panu
Odzyskały znów czarty na figle ochotę
---------------------------------------------------------------
na Ziemi doszło do erupcji wulkanu
Witaj,
Cieszę się gdy moje utwory poruszają, bo wtedy oznacza to, że ta osoba łączy się w jakiś sposób ze mną. Jest to połączenie na poziomie uczuć i emocji.
Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za komentarz ;)