Za czasów mojej młodości narodził się protesong, rozpaczliwa forma muzycznego narzekania z niemocy. Gdybym tylko potrafił coś takiego skomponować i otekścić dziś narodził by się właśnie „Protesong chorych współcześnie”.
„Ryba psuje się od głowy” !
A co z systemem który tę głowę traci, albo przynajmniej ma coraz głębsze zawroty głowy, wstrząśnienia mózgu od walenia nią w mur?
Pomagałem dziś, osobie obłożnie chorej, po kilku operacjach, odbyć rutynową sprawdzającą, kontrolną wizytę poszpitalną. „Osoba” porusza się tylko na wózku inwalidzkim. Próba wjazdu samochodem na teren szpitala (Szpital położony w centrum miasta posiada duże parkingi) okazała się półgodzinną modlitwą połączoną z „ofiarą na tacę” do panów ochroniarzy
Mają przepisy, aż z samego ministerstwa kogo należy i nie należy wpuszczać (przepisy wyłączają, forsa włącza zdrowy rozsadek)
Przyszpitalna przychodnia.
Piękna marmurowa, oszklona w stylu „dacza” recepcja. Przy okienkach kolejki. Karne, cichutkie, już dokładnie na wstępie upokorzonych pacjentów. W recepcji półki pełne kartotek, przegródek, skoroszytów oraz królowe-czarownice wpatrzone w ekrany komputerów. Komputery służą głównie do uruchamiania drukarek by wydrukować kolejny papierek i wpiąć w odpowiedni skoroszyt (fakt…. w stosunku do czasów w których królowały nieodczytliwe recepty, nastąpiła olbrzymia oszczędność zużycia długopisów).
- Ale „osoba” nie ma badania USG
- Przecież miedzy innymi „osobę” w tym celu przywiozłem do szpitala
- My jako szpital nie możemy, rozumie pan, takie procedury, ministerstwo nam nie zapłaci.
- Błagam.... przywiozłem „osobę” z tak daleka
- No dobrze, pan doktor przyjmie „osobę” bez tego USG ( uśmiech szyderczy ) przecie kiedyś nie było USG a ludzie chorowały.
Poczekalnia.
Chorzy, osoby towarzyszące siedzą prawie sobie na kolanach, stoją, opowiadają pogardliwie, podejrzliwie, ze smutkiem, o swoich sposobach na wizytę u lekarza. Szalenie trudno dociec kto może być zwolennikiem obecnego ministra.
Gabinet.
Miła sympatyczna lekarka prosi o przedstawienie przebiegu choroby:
- Bo wiecie państwo, nie mam czasu czytać tych wszystkich papierów z kartoteki, w komputerze są tylko proceduralne zapiski zabiegów i badań z ich datami, trudno zgadnąć w kilka sekund co dolega pacjentowi.
Osoba opowiada. Na badanie, nie ma już czasu ( te stetoskopy lekarze już tylko noszą po to by ich odróżniały od salowych). Wypisywanie skierowania na USG recepty na leki. Za drzwiami wrze wojna o kolejność wejścia do gabinetu.
Straciliśmy dużo czasu by „osoba” miała odfajkowaną wizytę poszpitalną. Bo szpital nie dostałby za osobę proceduralnych pieniędzy, bo nienależycie wypełnił ministerialne procedury. Wedle procedury ryba psuje się od góry.