„Noce i dnie” to powieść autorstwa Marii Dąbrowskiej opublikowana w latach 1932–1934, składająca się z czterech tomów. Akcja powieści rozgrywa się między rokiem 1844 a 1914, zaś obejmuje okres od powstania styczniowego do początków XX wieku i toczy się wokół losów rodziny Niechciców, a zwłaszcza Barbary i Bogumiła. Powieść ukazuje życie codzienne polskiej szlachty ziemiańskiej oraz zmagania bohaterów z trudami egzystencji, marzeniami i nieuchronnymi porażkami. „Noce i dnie” to również głęboka refleksja nad zmieniającą się Polską, jej historią i tradycją.
Spis treści
„Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej to w dużej mierze opowieść o losach Barbary i Bogumiła Niechciców, która toczy się na tle burzliwych wydarzeń historycznych końca XIX i początku XX wieku. Ważnym narzędziem narracyjnym powieści jest retrospekcja, to z perspektywy minionych zdarzeń poznajemy młodość Barbary, jej niespełnioną miłość, zawód miłosny, który miał ogromny wpływ na jej późniejsze postrzeganie samej siebie i własnej sytuacji materialnej. Główną postacią utworu jest Barbara, a jednym z najważniejszych wątków fabularnych jest jej małżeństwo z Bogumiłem Niechcicem, człowiekiem o zupełnie odmiennym charakterze oraz innych aspiracjach życiowych.
Bogumił i Barbara osiedlają się w Serbinowie, gdzie Bogumił zarządza majątkiem, wkładając w to całą swoją energię. Mimo jego zaangażowania gospodarstwo nie przynosi sukcesów, a ich życie jest pełne trudów i rozczarowań. Ich małżeństwo, choć pełne wzajemnego szacunku, nie jest szczęśliwe – Barbara często pogrąża się w melancholii, wspominając przeszłość i tęskniąc za utraconą miłością.
Na tle osobistych dramatów bohaterów rozgrywają się również ważne wydarzenia historyczne, takie jak powstanie styczniowe, zmiany społeczne i rozwój miast. Ich dzieci – Tomasz, Agnieszka i Emilka – dorastają, a każde z nich obiera inną drogę. Po śmierci Bogumiła, Barbara zostaje sama, zmagając się z poczuciem straty i upływającym czasem. Powieść ukazuje, jak losy jednostek splatają się z historią, a życie pełne jest zarówno chwil szczęścia, jak i bólu. Obrazuje również ludzkie zmagania się z trudami codzienności oraz nieuchronnym przemijaniem.
W pierwszym rozdziale narrator prezentuje przeszłość rodu Niechciców, dowiadujemy się wielu istotnych informacji, które mają wpływ na obecną sytuację bohaterów. Ród, wokół którego toczą się losy ma pochodzenie szlacheckie. Początkowo jego członkowie żyli w tradycyjny sposób, utrzymując bliskie kontakty z rodziną i sąsiadami. Jednak Maciej Niechcic, dziadek Bogumiła, zaczął oddalać się od tego stylu życia, otwierając swój dom na artystów, uczonych i działaczy politycznych, co wywołało niechęć wśród reszty rodziny. Jego syn, Michał Niechcic, kontynuował tę niekonwencjonalną drogę, żeniąc się z Florentyną Klicką, nowicjuszką zakonu dominikańskiego, co spotkało się z ostracyzmem. Po udziale w powstaniu 1863 roku Michał został zesłany na Syberię, a jego żona podążyła za nim. Ich syn, Bogumił, uciekł spod opieki krewnych, ale wrócił po latach tułaczki.
Z kolei Ostrzeńscy, z których pochodzi Barbara Joanna, żona Bogumiła, to rodzina o arystokratycznych korzeniach, jednak bardziej pechowa w kwestiach finansowych. Dziadek Barbary, Jan Chryzostom Ostrzeński, stracił majątek, a jego synowie musieli radzić sobie na drobnych dzierżawach. Ojciec Barbary, Adam Ostrzeński, po licznych porażkach przeniósł się do miasta, gdzie został urzędnikiem. Mimo problemów finansowych rodzina Ostrzeńskich żyła adekwatnie do swojego pochodzenia, ceniąc wiedzę i wykształcenie, a także znamienite towarzystwo.
Barbara Ostrzeńska wychowała się w trudnych warunkach materialnych, ale w atmosferze otwartości intelektualnej i kulturalnej. Gdy dorosła, spotkała Bogumiła Niechcica, z którym później wzięła ślub, łącząc tym samym losy dwóch rodzin o bogatej, choć trudnej przeszłości.
Panna Barbara Ostrzeńska, 25-letnia kobieta, poznaje 36-letniego Bogumiła Niechcica podczas zimowego spotkania towarzyskiego. Początkowo nie zwraca na niego większej uwagi i zapomina o nim zaraz po wyjeździe do Warszawy. Jednak latem, gdy ponownie odwiedza Borek, Bogumił zaczyna częściej pojawiać się w jej otoczeniu. Barbara zaczyna patrzeć na niego bardziej przychylnie, zwłaszcza po dowiedzeniu się o jego udziale w powstaniu i licznych przygodach.
Barbara, jako patriotka, często odwiedza mogiłę powstańców, gdzie kilkakrotnie spotyka Bogumiła. Choć próbuje go wypytać o jego przeszłość, Bogumił pozostaje tajemniczy i niechętny do opowiadania o swoich przeżyciach. Barbara zaczyna to doceniać, uznając jego milczenie za godne szacunku. Jednakże, kiedy Bogumił na jednym z przyjęć zaczyna opowiadać rosyjskiemu oficerowi o swoich doświadczeniach z powstania, Barbara jest zbulwersowana i rozczarowana jego postawą.
Bogumił, mimo swoich niepowodzeń, nadal darzy Barbarę uczuciem i ostatecznie wyznaje jej miłość podczas spaceru w ogrodzie, tuż przed jej wyjazdem. Barbara, zaskoczona jego deklaracją, nie potrafi dać mu jednoznacznej odpowiedzi, co prowadzi do nieporozumień. Ostatecznie sugeruje, że podejmie decyzję w późniejszym czasie, co pozostawia Bogumiła w niepewności.
Panna Barbara Ostrzeńska i Bogumił Niechcic zaręczyli się, choć Barbara wciąż miała wątpliwości co do swoich uczuć i przyszłości. W listach do siostry pisała o swoich rozczarowaniach, wspomnieniach i codziennych wydarzeniach, w tym o wystawie obrazów Matejki oraz o swoich uczuciach wobec Bogumiła. Z jednej strony czuła dla niego pewną życzliwość, z drugiej miała obawy przed małżeństwem.
Barbara odwiedziła rodzinę Niechcica w Krępie. Spotkała się z matką Bogumiła, starszą, schorowaną kobietą. Dowiedziała się o trudnej sytuacji rodzinnej, w tym o obłąkanym wuju Bogumiła, którego trzeba pilnować. Pomimo początkowych obaw i rozczarowań związanych z Krępą, Barbara próbowała znaleźć pozytywne aspekty, takie jak nowy dom dla młodej pary. Jednak jej wewnętrzne wątpliwości co do ślubu nasiliły się po powrocie do Warszawy.
Dzień przed ślubem Barbara była smutna z powodu braku przybycia rodziny i przyjaciół na wesele. Ostatecznie jednak, dzięki wsparciu Ładowych i Bogumiła, poczuła się lepiej. Razem poszli do cukierni i teatru, gdzie Barbara odczuła pewną radość i ulgę. Pomimo wciąż istniejących wątpliwości, zaczęła się godzić z nadchodzącym ślubem i przyszłością z Bogumiłem.
Po przeprowadzce do Krępy, mieszkanie, które miało zostać oddane Niechcicom, nie zostało jeszcze przekazane. Dawny administrator Winczewski, który musiał opuścić miejsce, miał trudności z zaakceptowaniem tej sytuacji, a jego żona nie była zadowolona z utraty dworku, który uważała za przyczynę ich problemów. Pani Barbara, dowiedziawszy się o ich niechęci, przeżywała stres i zmartwienie, które próbował złagodzić Bogumił.
Mieszkanie w starym, ciasnym i wilgotnym domu, który nazywano „ciupkami”, okazało się mało komfortowe. Pani Barbara borykała się z problemami związanymi z bliskością chlewów i obory, a także z hałasem i brakiem prywatności. Chociaż starała się dostosować i nauczyć się pracy w gospodarstwie, często odczuwała zniechęcenie i rozczarowanie.
Pomimo początkowych trudności, Barbara zaczęła dostrzegać pewne zalety swojego nowego życia. Wykorzystała pomoc sąsiadów i nauczyła się wielu praktycznych umiejętności, choć nadal czuła się niepewnie w roli gospodyni. Bogumił był mniej wymagający i nie zwracał uwagi na drobne niedogodności, co w pewnym stopniu ułatwiało życie rodzinie. Barbara, zmagając się z codziennymi wyzwaniami życia na wsi, powoli przyzwyczajała się do nowego otoczenia.
Po Nowym Roku dworek, który wcześniej należał do dawnego administratora, stał się dostępny dla rodziny Niechciców. Początkowo Pani Barbara była niechętna do przeprowadzki, ale po obejrzeniu dworku, który był w trakcie remontu, zdecydowała się na przeprowadzkę. Bogumił był zadowolony z przyjemnej pogody, sprzyjającej odnowieniu mieszkania.
Kiedy Pani Barbara zobaczyła, że dworek był w trakcie remontu, ucieszyła się z przestronnych i słonecznych pokoi oraz pięknego otoczenia. Radość ta jednak szybko została przyćmiona przez obawy dotyczące dawnych mieszkańców dworku, Winczewskich. Pani Barbara martwiła się, że będą zazdrościć i źle życzyć jej nowemu miejscu zamieszkania. Bogumił szybko rozwiał jej obawy, wyjaśniając, że Winczewscy dostali w dzierżawę inny majątek, Jarosty.
Pani Barbara była zaskoczona tą wiadomością, ponieważ Jarosty były majątkiem, który konfiskatą trafił w ręce rosyjskiego ministra. Teraz Winczewscy – dzięki układom – zdołali przejąć tę posiadłość. Pani Barbara czuła się zniechęcona, myśląc, że lepiej byłoby pozostać w oficynie, niż korzystać z majątku, który mógł pochodzić z nieprawej ręki.
Pomimo tych trosk, przeprowadzka do dworku rozpoczęła się w pogodny dzień, co poprawiło nastrój Pani Barbary. Szybko zorganizowała nowe mieszkanie, dekorując je własnoręcznie zrobionymi dywanikami i firankami, co sprawiło jej ogromną radość. Jej zmiany były jednak mniej doceniane przez Bogumiła, który był bardziej skupiony na codziennych obowiązkach niż na estetyce mieszkania.
Pani Barbara, zafascynowana nowym domem, znalazła w urządzaniu mieszkania spełnienie i chciała, by jej wysiłek został dostrzeżony i doceniony, na co nie zawsze mogła liczyć ze strony męża. Bogumił skupiał się na pracy na polu i relacjach rodzinnych, co sprawiało, że jego zainteresowanie domowymi sprawami było ograniczone.
Pani Barbara Kociełłowa i Bogumił mieszkają u swoich krewnych, Kociełłach, w Kalińcu. Pani Barbara, choć pochodzi z niższego stanu służebnego, czuje się lepiej, gdy pracuje u Polaków zamiast u Rosjan. Bogumił, który zajmuje wysokie stanowisko w zarządzie gubernialnym i ma także dochody z Litwy, jest znany z zamiłowania do win i hazardu. Jest wesołym i gościnnym człowiekiem, choć rzadko bywa w domu. Pani Teresa Kociełłowa, siostra męża Barbary, cieszy się jej towarzystwem, a obie siostry spędzają czas na rozmowach i wspólnym świętowaniu, zbliżając się do siebie.
W Kalińcu mieszka także para głównych działaczek społecznych – Michalina Danielowa Ostrzeńska i jej siostra Stefanią Holszańska, które prowadzą różne akcje dobroczynne i literackie. Barbara zazdrości im aktywności i społecznego uznania. Czuje, że mogłaby zabłysnąć w tak dynamicznym środowisku, ale jej życie w obecnej sytuacji ją ogranicza. Mimo to ma nadzieję, że Bogumił znajdzie dla siebie odpowiednie zajęcie i że uda im się znaleźć miejsce w tym żywym i pełnym możliwości środowisku.
Pani Ostrzeńska, mimo że jest dobrze przyjęta przez rodzinę i sprawia wrażenie, że dobrze się czuje w towarzystwie Bogumiła, zmaga się z głębokim poczuciem osamotnienia i niepewności. To osamotnienie pogłębiają jej problemy zdrowotne i obawy związane z bezpieczeństwem. Jej psychiczne i fizyczne cierpienia prowadzą do pogłębiającej się melancholii, a jej relacje z córką Barbarą i zięciem Bogumiłem są napięte.
W kontekście rodzinnych relacji, pani Ostrzeńska odczuwa troskę wobec córki, która, jej zdaniem, mogłaby mieć lepsze życie, i obawia się, że nie jest już potrzebna w rodzinie. W trakcie wizyty u Danielów i Michaliny Ostrzeńskich, pani Ostrzeńska czuje się jeszcze bardziej marginalizowana, ponieważ podczas spotkania w salonie omawiane są tematy, które ją wykluczają.
Pani Barbara z kolei czuje się rozdarta między życiem w mieście a życiem na wsi, tęskniąc za młodością i światem, który porzuciła. Widząc swoje dzieci biegające wokół gości, pragnie, aby jej własne dzieci również bawiły się w takich okolicznościach, co wywołuje w niej mieszane uczucia dotyczące przyszłości.
Pani Barbara staje przed wyzwaniem pogodzenia się z niepewną przyszłością i trudnościami związanymi z przeprowadzką na wieś, podczas gdy jej matka, pani Ostrzeńska, nie potrafi odnaleźć sensu i spokoju w nowej sytuacji.
Bogumił ubierał się w ciszy, gdy nagle pani Barbara zaczęła jęczeć. Wyszedł, aby sprowadzić Ludwiczkę, która bywała również babką przy położnicach. Po powrocie, z trwogą i głęboko oddychając zimną rosą, szedł przez szarość poranka, gdzie żółte i rumiane drzewa owocowe majaczyły w ciepłym blasku jesiennej mgły. Stanął w jadalnym pokoju, skąd słuchał, jak pani Barbara przejmująco zawodzi. W bólu i rozpaczy gryząc ręce, powtarzał półgłosem, że wszystko minie, zapewniając ją, że złoto kochane przejdzie. Ludwiczka wzywała panią Barbarę do wstania, chodzenia i stania, podczas gdy Bogumił ją prowadził, układał, ocierał jej czoło, a ona z błaganiem o litość patrzyła na niego. Trwało to wiele godzin, aż w końcu ostry jęk przeszedł w ciężkie stękanie. Ludwiczka oznajmiła, że teraz nadchodzi czas, ale to „teraz” przeciągało się do południa, kiedy pani Barbara nagle zamilkła, a po chwili rozległ się krzyk dziecka. Bogumił, jak we śnie, pomagał Ludwiczce i Bylisi w noszeniu, wynoszeniu, zawijaniu, obmywaniu i obcieraniu. Po wszystkim udał się do kuchni, by wylać krwawy kubeł i zobaczył bladą, przerażoną Bylisię, która zajmowała się zapieraniem zabrudzonych ręczników i prześcieradeł, myśląc z przerażeniem o ilości krwi. Wspomnienie, jak kiedyś, będąc jeszcze dzieckiem, leżał we krwi, przebiegło mu przez myśl.
Wtedy do kuchni wszedł Nebelski, informując, że dziedziczka idzie ze dworu, dowiedziawszy się, że pani Niechcicowa rodzi. Bogumił wyszedł, by ją wprowadzić. Wkrótce po urodzinach Piotrusia, rodzina Niechciców często wracała wspomnieniami do chwili narodzin, omawiając swoje uczucia i wrażenia. Bogumił twierdził, że wszystko nie trwało siedmiu godzin i dziwił się, jak to możliwe, że Piotruś przyszedł na świat tak łatwo, biorąc pod uwagę, że był pierwszym dzieckiem i pani Barbara miała delikatną budowę. Cieszyli się, że mimo dużych rozmiarów niemowlę nie sprawiło matce zbyt wiele trudności. Bogumił uważał to za pomyślną wróżbę. Pani Barbara zauważyła, że Piotruś od początku był dobry dla ludzi, spał prawie bez przerwy w nocy i dobrze się bawił we dnie, niezależnie od tego, czy był na rękach, w kołysce czy na łóżku matki lub ojca. Kaprysił jedynie, gdy był chory, ale chorował rzadko i marudził tylko dwie noce na ząbki. Po powrocie do normalnego trybu życia, pani Barbara poszła do dworu podziękować pani Krępskiej i jej córkom za pomoc i opiekę.
Cała rodzina Krępskich przyszła do dworku na podwieczorek, aby zobaczyć Piotrusia. Początkowo stosunki między dworem a panią Barbarą były oziębłe, ale po narodzinach chłopca poprawiły się. Pani Barbara, często z Piotrusiem w wózku, siadywała pod lipą w krępskim parku, czytając książki. Gdy chłopiec podrósł, bywał częstym gościem we dworze, biegając po lśniących posadzkach i będąc radosnym i bezproblemowym dzieckiem. Dla pani Barbary dwór przestał być nieprzyjazny. Stał się miejscem, gdzie doceniano jej syna, a jej relacje z rodziną Krępskich uległy poprawie. W tym czasie młody Krępski, po krótkiej gospodarce z ojcem, wyjechał z Krępy, co sprawiło, że Bogumił stał się głównym pomocnikiem dziedzica w zarządzaniu majątkiem. Pan Wojciech Krępski traktował majątek jako depozyt złożony przez Boga i żył skromnie, prowadząc życie pełne obowiązków religijnych i gospodarskich.
Starzy Krępscy martwili się o swojego syna Tadeusza, którego urodę nazywali dziewiczą. Chłopak wydawał się nieobecny i nieżyjący. Tadeusz, mimo że był przystojny, sprawiał wrażenie, jakby natura nie dokończyła swego dzieła. Rodzice Krępscy widzieli w Piotrusiu zapowiedź prawdziwego człowieka, pełnego życia i energii. Piotruś przyciągał uwagę wszystkich, a jego rodzina z Warszawy często odwiedzała Niechciców, przywożąc swoje dzieci i zostawiając chłopców na lato w Krępie. Pani Barbara, choć czuła tęsknotę za dawną zażyłością z siostrą, nie dążyła już do jej odnowienia, ponieważ nowa rzeczywistość i miłość do syna były dla niej obecnie najważniejsze.
Jesień, kiedy Piotruś skończył cztery lata, była pogodna i ciepła, więc pani Barbara często zabierała syna do lasu. Chociaż mały chłopiec nie mógłby jej przed niczym obronić, to ona czuła się z nim bezpieczna. Wędrowali razem w głąb lasu, aż do traktu prowadzącego do Mławy, przechodzili przez drugi las i dochodzili do rzeki za nim. Pewnego dnia rodzice wzięli Piotrusia na spacer, a on bawił się w śniegu, aż zniknął im z oczu i potknął się. W nocy zachorował i miał wysoką gorączkę. Pani Barbara próbowała się nie martwić, ale obawiała się o zdrowie syna. Lekarze i felczer zajęli się Piotrusiem, a rodzina starała się nim opiekować.
Pani Barbara, po śmierci Piotrusia, przez cztery dni i cztery noce leżała w gorączce, nie przyjmując prawie pokarmu i nie poznając nikogo, kto próbował ją przywrócić do rzeczywistości. W tym czasie nie wiedziała, co dzieje się z Bogumiłem, o którym krążyły niejednoznaczne opowieści. Wśród mieszkańców rozeszła się wieść o tym, jak Bogumił, z rozpaczy, próbował popełnić samobójstwo, ale omdlał i upadł z bronią. Kiedy się ocknął, spokojnie wrócił do domu i zajął się organizowaniem pogrzebu, który odbył się bez większej liczby gości, oprócz Ładowych i Krępy. Po pogrzebie przybyła Teresa Kociełłowa, której obecność wywołała u pani Barbary spazmatyczny płacz. Teresa zajęła się domem oraz Bogumiłem, który był zaniedbany i apatyczny. Bogumił obawiał się, że wieść o jego desperackim czynie mogłaby dotrzeć do Barbary, dlatego prosił Teresę o milczenie w tej sprawie.
Kiedy Barbara zaczęła wstawać z łóżka i wracać do codziennych obowiązków, Bogumił zaprowadził ją na cmentarz, gdzie ta ujrzała mogiłę swojego dziecka i zaniosła się płaczem. Z czasem zaczęła odwiedzać cmentarz codziennie, co martwiło Bogumiła. Jego obawy wzrosły, gdy Barbara zaniemogła od zimna i zachorowała.
Choroba Barbary była poważna, trwała ponad sześć tygodni i wywołała w niej strach przed niepłodnością. Gdy w końcu zaczęła zdrowieć, wyjawiła Bogumiłowi swoje obawy, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci. Ostatecznie Barbara zaczęła się wstydzić i prosić, aby odwiedzający przestali ją nachodzić, a Bogumił z trudem zmuszał się do codziennych obowiązków.
Po śmierci Piotrusia pani Barbara przestała interesować się pocztą, którą wcześniej bardzo ceniła. Bogumił, aby nie drażnić żony, pilnował korespondencji i nie chciał, żeby dowiedziała się o planach związanych z możliwym wyjazdem z Krępy. Pewnego dnia, po powrocie z pola, pani Barbara oznajmiła, że była we dworze i przekazała mu list od Teresy. Kobieta pisała, że w pobliżu Kalińca dostępny jest duży majątek do wynajęcia, którym zarządza plenipotent Daleniecki. Teresa proponowała, by Bogumił przyjechał na kilka dni, by obejrzeć nieruchomość.
Bogumił po przeczytaniu listu poczuł się oszukany, ponieważ sugerował on, że Teresa nie otrzymała jego wcześniejszych listów. Po konsultacji z żoną, która była z początku obojętna, a potem wylewna w swoim pragnieniu zmiany miejsca, Bogumił zdecydował się na wyjazd. Rozmawiał z Wojciechem Krępskim, który uznał, że zmiana miejsca może być korzystna dla pani Barbary. Doradził mu, by nie zwlekał z decyzją. Bogumił zgodził się na przeprowadzkę.
Bogumił po powrocie z Kalińca z entuzjazmem ogłosił, że podpisał kontrakt. Rzeczywistość okazała się jednak rozczarowująca, gdyż Serbinów okazał się spustoszony i zaniedbany.
Nim rozpoczęła się przeprowadzka, Niechcicowie postanowili pożegnać się z Turobinem i Borkiem. W niedzielę, przed południem, odwiedzili Hipolita Niechcica, a wieczorem udali się do Ładów. Hipolit i Urszula borykali się z problemami finansowymi i gospodarczymi, mimo że pani Urszula starała się utrzymać dom w porządku i chwaliła się swoimi osiągnięciami. Podczas obiadu Hipolit wyraził zazdrość wobec Serbinowa Bogumiła, obawiając się, że utrzymanie na wsi będzie coraz trudniejsze. Pani Urszula, pochłonięta swoimi sprawami, nie zwracała uwagi na smutki męża.
Po obiedzie Hipolit poprosił o pożyczenie siodła i uprzęży, a Bogumił zgodził się je oddać, mimo że były to jedne z nielicznych rzeczy osobistych, które posiadał. Pani Urszula ofiarowała gościom słoiki smażonych truskawek, co wzruszyło panią Barbarę.
Wieczorem Niechcicowie przybyli do Borku, gdzie przywitali ich goście i rozpoczęła się zabawa. Pani Barbara była niechętna do uczestniczenia w przyjęciu, ale Jan Łada i nauczyciel z Borku starali się ją rozbawić. Łada zachowywał się wobec niej z coraz większą uwagą, a nauczyciel próbował zwrócić jej uwagę swoimi zalotami. Pani Barbara, zauroczona nauczycielem, zaczęła się czuć lepiej i zapomniała o swoich obawach.
Podczas powrotu do domu Barbara odkryła kartkę od nauczyciela, zawierającą jego ostatni wiersz. Zawiodła ją treść wiersza, który odzwierciedlał jego uczucia i postanowiła go spalić. Po powrocie do domu Bogumił zapytał, czy pani Barbara była pijana, a ona potwierdziła, że tak. Rozmowa między nimi była pełna napięć i niepewności, z Bogumiłem obawiającym się o przyszłość ich małżeństwa. Pani Barbara zapewniła go, że nie zamierza go opuścić, mimo że mogła mieć okazję do zdrady.
Pod koniec rozmowy, po uspokojeniu się, oboje udali się spać, a Bogumił zastanawiał się nad przyszłością i trudnościami, które czekały ich w nowym miejscu.
Bogumił jest zajęty pracą na folwarku, a jego żona, pani Barbara, oraz inne osoby zajmują się pakowaniem i sprzątaniem. W miarę jak zbliża się moment wyjazdu, czuć narastające zmęczenie i stres związany z opuszczeniem dotychczasowego miejsca.
Po zakończeniu pakowania i sprzątania, Niechcicowie odwiedzają cmentarz, by pożegnać się z grobem Piotrusia, a następnie udają się na obiad do Krępskich. Pożegnania z domownikami i osobami związanymi z gospodarstwem są emocjonalne, a sam wyjazd z domu wzbudza w nich uczucia smutku i niepokoju.
W Warszawie podróżują z dworca na dworzec, a ich podróż do Kalińca, gdzie znajduje się nowy dom, przebiega bez większych zakłóceń, choć towarzyszą im zmęczenie i poczucie obcości. Po przybyciu do Serbinowa miejsce wydaje się nieznane i obce, co dodatkowo potęguje poczucie utraty i niepewności.
Ostatecznie po długiej i męczącej podróży kareta z Niechcicami dojeżdża do nowego domu, gdzie panuje ciemność i zamieszanie. Całość przedstawia emocjonalny i fizyczny wysiłek związany z przeprowadzką oraz niepewność związaną z nowym początkiem w obcym miejscu.
Niechcicowie osiedlili się w nowym miejscu, Serbinowie, które różniło się znacznie od ich poprzedniego domu w Krępie. Tam, w Krępie, otaczały ich wzgórza, lasy i łąki, a widok z okien domu był rozległy i malowniczy. W Serbinowie otoczenie było zupełnie inne – rozciągały się płaskie, czyste pola i równiny, a jedynym dzikim miejscem był stary ogród przy dworze. Widok z okien, zamiast malowniczych wzgórz, oferował przestronną i płaską panoramę, z której jedynymi przeszkodami były nieliczne kępki zieleni osłaniające wsie.
Pani Barbara, przyzwyczajona do uroków Krępy, nie mogła się zaaklimatyzować się w mrocznym i wilgotnym otoczeniu Serbinowa. Ogród i dwór, mimo że nie leżały wyraźnie w dole, sprawiały wrażenie, jakby były zapadnięte w ziemię. Wokół domu było mnóstwo cienia i chłodu, a błoto długo utrzymywało się na powierzchni. Pani Barbara często wspominała zdrowotne warunki Krępy, w której nie było wszechobecnej wilgoci. Obecne warunki w Serbinowie wydawały jej się przygnębiające i nieprzyjemne.
Przeciążenie pracą i niezadowolenie z ogólnych warunków życia sprawiały, że pani Barbara czuła się wyczerpana. Sytuacja pogarszała się przez obecność rodziny Lalickich, poprzednich administratorów majątku, którzy pozostali w Serbinowie mimo obiecanej nowej posady. Lalicki, chudy i zirytowany, próbował za wszelką cenę przekonać panią Barbarę, że majątek jest nieopłacalny i że poprzednicy zrujnowali ziemię. Pomimo tego, że Bogumił próbował zminimalizować konflikty, Lalicki wciąż szukał pretekstów do skarg i narzekań, co doprowadzało do częstych spięć.
Pani Barbara starała się unikać bezpośrednich konfrontacji, ale frustrowało ją, że Lalicki i jego rodzina nadal zamieszkują majątek, mimo że nie przyczyniają się do jego poprawy. Sytuacja w domu pogarszała się jeszcze bardziej z powodu problemów technicznych, takich jak zniszczony spichrz, który przeciekał, zmuszając Bogumiła do przestawiania zboża w różne miejsca i do uciążliwego sprzątania.
Pani Barbara unikała odwiedzin, które mogłyby skutkować rozczarowaniem i upokorzeniem. Wyjątkami byli dwaj sąsiedzi: Walenty Przybylak i Leon Woynarowski. Przybylak, prosty gospodarz, był lubiany przez panią Barbarę za swoje opowieści i naturalność, natomiast Woynarowski, wykształcony i umiejący rozmawiać na wiele tematów, nie spełnił jej oczekiwań. To pogłębiło jej zniechęcenie, szczególnie po jednym z wieczorów, gdy Bogumił późno wrócił z gry w karty.
Niechcicowie woleli ograniczać swoje towarzystwo do rodziny. Pani Barbara, choć tęskniła za dawnymi czasami, nie potrafiła odnaleźć radości w tych kontaktach, a nadmierne zainteresowanie przeszłością zaczęło jej się wydawać nieprzyjemne. Z radością przyjęła informację o przyjeździe siostry Teresy, co wzbudziło w niej nadzieję i chęć do działania.
Spotkanie z Teresą, choć na chwilę przywróciło Barbarze wiarę w sens życia, ujawniło też jej głębokie poczucie straty po śmierci Piotrusia. Widok Teresy, która przypomniała jej o zmarłym synu, uderzył ją boleśnie. Pani Barbara poczuła, że została wykluczona z rodziny i życia, co skłoniło ją do szybkiego powrotu do domu.
Bogumił był zaskoczony zachowaniem pani Barbary, która siedziała przy łóżeczku dziecka, udając, że go nie widzi. W końcu zapytał, czy zmęczył ją dzisiejszy dzień, na co ona odpowiedziała, używając porównania, które dla niego było niezrozumiałe. Po chwili wyjaśniła, że chodziło jej o to, że postawił ją w niezręcznej sytuacji przez obdarowanie Teresy kwiatami, co wydawało się jej wskazywać na jakąś ukrytą intencję.
Bogumił próbował wytłumaczyć, że tylko naciął trochę gałęzi kwiatów, tak jak robił to wcześniej dla gości. Pani Barbara oburzyła się, z jej słów wynikało, że podejrzewała, iż Bogumił mógł mieć romans z Teresą, choć Bogumił zapewniał, że to nieprawda. Wyjaśnił, że lubi Teresę, ale to uczucie nie ma charakteru romantycznego.
Pani Barbara była rozczarowana postawą Bogumiła, który nie dostrzegał problemu w tym, że jego zachowanie mogło sugerować coś więcej niż zwykłą sympatię. Jej emocje zaczęły się zaostrzać, ponieważ poczuła, że jej obawy są ignorowane. Bogumił próbował uspokoić Barbarę, zapewniając, że nie ma powodu do zazdrości i że wszystko, co mówił, było tylko niewinnym gestem.
Pani Barbara była rozdarta między uczuciem zazdrości a poczuciem winy, które wzmagały jej strach przed utratą Bogumiła. W końcu, rozczarowana i pełna obaw, wybuchła emocjonalnie, rzucając swoją torebkę o ziemię. Bogumił, widząc jej cierpienie, próbował ją pocieszyć, zapewniając ją o swojej miłości i o tym, że nie ma romansu z Teresą.
Pani Barbara zdała sobie sprawę, że jej strach i zazdrość były nieuzasadnione. Zrozumiała, że jej uczucia były bardziej skomplikowane niż myślała, a jej obawy o to, że Bogumił ją opuści, były bardziej związane z jej własnymi lękami niż rzeczywistością.
Kiedy następnego dnia pojechali do Kalińca, pani Barbara próbowała rozładować napięcie, mówiąc Teresie o swojej zazdrości. Czuła, że mimo wszystko ma szansę na odnowienie swojego związku z Bogumiłem, który, jak się okazało, naprawdę ją kochał i był gotów wybaczyć jej wcześniejsze zachowanie.
Po przyjeździe do Serbinowa pani Barbara dowiedziała się od brata Daniela, że Teresa jest w ciężkim stanie. Daniel martwił się o zdrowie swoich synów i poprosił panią Barbarę, aby przypomniała Michasi o konieczności szczepienia dzieci. Pani Barbara szybko poszła do pokoju, gdzie zastała Teresę w kiepskiej kondycji.
Niestety, gdy Barbara wróciła do Serbinowa, Teresa już nie żyła. Zawiedziona, rozczarowana i pogrążona w smutku, pani Barbara zajęła się organizacją pogrzebu, który odbył się z honorami i ceremonią pełną kwiatów i muzyki strażackiej.
W międzyczasie, w domach pozostały dzieci, które musiały przejść przez okres żałoby i przystosować się do nowej rzeczywistości po stracie matki. Pani Barbara, mimo starań, nie mogła już pomóc siostrze w chwili jej największej potrzeby, co pogłębiło jej żal i poczucie winy.
Po przekroczeniu progu mieszkania Niechicowie czują się przytłoczeni ciszą i pustką. W dalszej części rozmowy Barbara wyraża przekonanie, że ci, którzy zasługują na życie, umierają młodo, a Bogumił sugeruje, że może ci, którzy odchodzą, zasługują na coś lepszego niż to życie, które prowadzą. Barbara zaczyna obwiniać siebie o śmierć Teresy, czując się, jakby była ukarana za swoje wady i grzechy. Bogumił stara się ją uspokoić, wyjaśniając, że Bóg, jeśli istnieje, nie ukarałby wielu ludzi tylko dlatego, że Barbara ma swoje wady. To zapewnienie przynosi Barbarze pewne ukojenie, choć nie do końca jest pewna, czy zasługiwała na słowa pocieszenia.
Barbara przypomina sobie, że Teresa przed śmiercią wspomniała coś o komodzie, co mogło oznaczać, że miała jej coś do przekazania. Chociaż początkowo nie chce szukać w rzeczach zmarłej, zaczyna zastanawiać się, czy to nie była jakaś ważna wiadomość dotycząca Bogumiła. Po powrocie do domu, Barbara postanawia odwiedzić grób Teresy, aby posadzić kwiaty i odwiedzić dziewczynki, choć początkowo była zniechęcona z powodu złego samopoczucia i obowiązków.
Na cmentarzu Barbara jest wzruszona widokiem mogiły, którą przygotował Lucjan. Wykonuje pracę w ogrodzie z pewnym uczuciem ulgi. Jednak śpiew drozda i piękno otoczenia przypominają jej o stracie Teresy i Piotrusia, co wzmaga jej smutek. Podczas gdy opuszcza cmentarz, widzi postać, która przypomina jej kogoś znajomego, co wywołuje w niej uczucie zaskoczenia i niepewności.
W domu Kociełłów Lucjan informuje Barbarę o swoich planach przeprowadzki do Częstochowy, gdzie zamierza założyć wielką cementownię i zająć się nowymi przedsięwzięciami. Barbara jest zaskoczona i zmartwiona, ale także zainteresowana entuzjazmem Lucjana, który wydaje się pełen życia i energii. Lucjan mówi o swojej wierze, że zmarli mają większą siłę oddziaływania, a Teresa, mimo że była przeciwna jego planom, może mu teraz pomóc. Barbara jest zdumiona, ale też zachwycona jego pasją i determinacją.
Na koniec rozmowy Lucjan przynosi Barbarze listy Teresy, które zostały zapieczętowane i przechowane dla niej w razie śmierci Teresy. Barbara zabiera listy i wraca do Serbinowa, gdzie z przejęciem je przegląda, przypominając sobie przeszłość i dzieciństwo Teresy, co wzbudza w niej mieszankę smutku i nostalgii.
Panią Barbarę długo dręczyło pytanie, co tak naprawdę oznaczały przedśmiertne słowa Teresy, które wydawały się być inne niż listy od Lucjana czy karteczka znaleziona przez przypadek. Ostatecznie uznała, że może nigdy się tego nie dowie i sprawa pozostanie nierozwiązana. W tym samym roku, kiedy Teresa zmarła, Bogumił postanowił zatrudnić pomocnika w kancelarii, ponieważ dobra sytuacja finansowa pozwalała na zwiększenie kosztów administracji. Po rozmowach z Dalenieckim, który polecił Romana Katelba, Bogumił zdecydował się na jego przyjęcie. Barbara była zadowolona, że jej mąż będzie miał mniej pracy.
Pani Barbara udała się do Kalińca, by zakupić potrzebne rzeczy do urządzenia pokoju dla nowego pisarza. W drodze powrotnej miała niejasne poczucie, że zapomniała o czymś ważnym, i chciała odwiedzić Teresę, by opowiedzieć jej o Katelbie. Niestety, Teresa już nie żyła, co wprowadziło Barbarę w smutek. Po powrocie do domu pani Barbara ustaliła, że nowy pisarz będzie mieszkał w oficynie. Wkrótce po przybyciu Katelby okazało się, że zniknęła dotychczasowa niańka Agnisi, Rozalia. Uciekła z domu, zostawiając po sobie puste skrzynki i zabierając pieniądze, co pani Barbara przypisała jej słabości do chłopców.
Nową nianią została Józia z Kalińca, której rodzina została polecona przez rejentową Holszańską. Józia okazała się dobrze przystosowaną i lubiącą dzieci dziewczynką, co uspokoiło panią Barbarę. Tymczasem, po przybyciu Katelby, okazało się, że pomimo nadziei na zmniejszenie ilości pracy Bogumiła, ten był jeszcze bardziej zajęty. Bogumił spędzał każdą wolną chwilę na zajmowaniu się kancelarią i studiowaniu literatury rolniczej, co irytowało panią Barbarę. Mimo to Bogumił nie czuł, że pracuje dla Dalenieckiego czy Mioduskiej, lecz dla dobra ziemi, którą kochał.
Ostatecznie pani Barbara wymogła na mężu, by się trochę oszczędzał dla dobra rodziny, zwłaszcza że mieli teraz dwoje dzieci. Wiosną przyszło na świat drugie dziecko, Emilia Florentyna, a niedługo potem także Tomasz Michał u Niechciców. Chrzest Tomasza był pierwszą radosną uroczystością w Serbinowie, podczas której Bogumił poczuł się spełniony jako ojciec i zarządca majątku.
Pewnego spokojnego popołudnia w ogrodzie, pani Barbara wspominała przeszłość i odczuwała melancholię, pomimo radości z obecnego życia. List od Michaliny Ostrzeńskiej dotyczący zdrowia babci i zawarta w nim sugestia, by pani Barbara ją odwiedziła, skłonił kobietę do podjęcia decyzji o podróży. Pani Barbara postanowiła wyjechać, by zaopiekować się swoją matką.
Babcia, zmagająca się z poczuciem beznadziei i osamotnienia, spędza dni na modlitwie, cerowaniu skarpetek wnuków oraz oczekiwaniu na odwiedziny rodziny. Choć cieszy się z każdej wizyty, jednocześnie czuje się niechciana i niepotrzebna Jej myśli często błądzą ku przeszłości, przypominając sobie lepsze czasy, kiedy jej życie było pełne dramatycznych wydarzeń i emocji.
Największym źródłem nadziei dla babci jest myśl o wyjeździe do syna, Juliana Ostrzeńskiego, który mieszka w Rosji. Marzy o tym, licząc na nowe życie i odzyskanie poczucia użyteczności. Julian, choć regularnie wspiera rodzinę finansowo, pozostaje dla babci nieosiągalny i jej wyobrażenia o życiu syna są pełne złudzeń. Gdy babcia dowiaduje się, że Julian żyje z kobietą, która jest jego kochanką, a nie żoną, jej świat się załamuje. Mimo oporu i poczucia zdrady, nadal ma nadzieję na wyjazd. Sytuacja zdrowotna, której skutkiem jest początek sklerozy mózgu oraz nieudane próby przekonania jej do zmiany planów, prowadzą do pogorszenia stanu psychicznego babci.
Pani Barbara i Bogumił, w miarę jak babcia osiedlała się w nowym pokoju, zaczęli odczuwać coraz większy ciężar opieki nad nią. Pokój babci, choć był dla niej przytulny, miał swoje niedogodności. Ściana przylegająca do piekarnika była często gorąca, ale babcia przyjmowała to z humorem, mówiąc, że to dla niej nic złego, ponieważ latem i tak przebywa na świeżym powietrzu, a zimą chętnie posiedzi przy cieple. Bogumił pomagał w urządzaniu pokoju, przybijając portrety i ustawiając meble, a dla kaktusów, które nie mieściły się na parapecie, kazał zrobić drewniane schodki.
Z biegiem czasu, mimo że babcia początkowo cieszyła się z życia na wsi, jej stan zdrowia pogarszał się. Pani Barbara pieczołowicie się nią zajmowała, choć czasem myślała, że matka przesadza z troską o siebie. Pewnego dnia, gdy babcia próbowała wytrzepać dywanik, poczuła się źle i poprosiła o pomoc mamkę Józię. Jednak Józia, będąca nieprzyjemną osobą, skomentowała sytuację w sposób, który doprowadził babcię do ataku sercowego. Pani Barbara, wzburzona, natychmiast odprawiła Józię, a babcia została pod opieką Bogumiła.
Wkrótce pojawiły się kolejne problemy: babcia zaczęła mieć kłopoty z pamięcią i coraz częściej zapominała o codziennych czynnościach. Pani Barbara była coraz bardziej zaniepokojona stanem zdrowia matki i zaczęła dostrzegać oznaki demencji. Kiedy babcia zaczęła mówić dziwne rzeczy, dzieci również zaczęły reagować z niepokojem. Pani Barbara z trwogą obserwowała, jak jej matka, mimo lepszego samopoczucia fizycznego, stawała się coraz bardziej zagubiona i chaotyczna.
Mimo że babcia miała dobrą opiekę, jej stan tylko się pogarszał. Pani Barbara zmagała się z trudnościami związanymi z zajmowaniem się matką, zaczynała odczuwać wypalenie i frustrację. Wobec pogarszającego się zdrowia babci oraz problemów w gospodarstwie domowym, pani Barbara była coraz bardziej przytłoczona i zmęczona codziennym życiem.
Po trzecim roku pobytu w Serbinowie, babcia w pewien chłodny poranek wymknęła się z domu ubrana w aksamitny kapelusz i ciężką odzież. Wyszła o siódmej rano, w pośpiechu zmierzając na szosę, co spowodowało, że Bogumił i pani Barbara musieli ją dogonić. Po powrocie babcia zachorowała, cierpiąc na gorączkę i dreszcze, które szybko przekształciły się w ciężką chorobę nerek i rozstrój żołądka. Jej stan zdrowia pogarszał się z dnia na dzień, a liczne wizyty lekarzy nie przyniosły poprawy. Mimo że w czerwcu gorączka chwilowo ustąpiła, babcia nie odzyskała pełni sił. Po jej śmierci pani Barbara i Bogumił zorganizowali pogrzeb, który odbył się w Małocinie. Pani Barbara, zdezorientowana i zrozpaczona, poczuła się winna i rozdrażniona, jednak z czasem odzyskała spokój. Pogrzeb odbył się w upalny dzień, z udziałem licznych gości. Pani Barbara zajęła się jego organizacją, a dzieci zostały wciągnięte w obchody żałobne, co wzbudziło jej gniew. Po pogrzebie, mimo smutku, zaczęła odnajdywać ulgę w wspomnieniach o matce i codziennych obowiązkach.
Agnieszka, najstarsza z rodzeństwa, jest przedstawiana jako zgrabna i zręczna, ale jej wygląd jest zmienny i trudno jest określić, co najbardziej przyczynia się do jej zgrabności. Jej twarz jest delikatna, czasami pełna wyrazu, a czasami mglista. Czoło jest wysokie, usta kształtne, ale małe, oczy szaroniebieskie i życzliwe, a włosy jasne i błyszczące. Jej uśmiech jest pełen zrozumienia, którego sama jeszcze nie potrafi wyrazić, co dodaje jej enigmatycznego uroku.
Emilia, druga córka, jest opisywana jako najładniejsza z dzieci, z twarzą przypominającą jaśminy i róże, a usta są rumiane jak maliny. Tomasz, najmłodszy, ma dużą, nieco nalaną twarz, bladą cerę i wydatne, czerwone usta. Jego oczy są duże, szare i okrążone cieniem, co nadaje mu wygląd zwierzęcy, czasami zamyślony, czasami czujny. Choć jest najmłodszy, traktowany jest jako starszy od Emilki ze względu na swoje zachowanie. Z jednej strony jest psotny i zuchwały, z drugiej – łatwy do nastraszenia i skłonny do krętactwa. Zwykle wywołuje w domu gorzkie narzekania i rzadko kiedy sprawia, że dom się śmieje. Matka, pani Barbara, stara się kochać i pieścić Tomasza. Czasami, kiedy Tomasz jest spokojny, pani Barbara pociesza się nadzieją, że takie dzieci mogą wyrastać na najlepszych ludzi, mimo że głęboko w środku obawia się, że w tym przypadku nie będzie to możliwe.
Dzieci zmagają się z licznymi problemami zdrowotnymi, co wywołuje niepokój u pani Barbary. Częste choroby, takie jak koklusz, odra, grypa, kaszel, a także robaki u Tomasza, nerwowe wysypki u Emilki, czy bóle głowy u Agnieszki, są źródłem frustracji. Pan Bogumił, ojciec, uważa, że dzieci są za ciepło trzymane i że potrzebują hartowania, podczas gdy pani Barbara obawia się, że problemy zdrowotne dzieci mogą wynikać ze złej krwi odziedziczonej po przodkach. Konflikt między rodzicami o metodach wychowawczych wprowadza dodatkowy stres.
Pani Barbara długo uczyła Agnieszkę sama, ale uznała, że potrzebna jest profesjonalna pomoc, więc zdecydowała się zatrudnić nauczycielkę dla dzieci. Pierwsza niania, która uczyła dzieci trochę niemieckiego i ozdobiła mieszkanie, została na rok, a druga na tydzień. Kiedy pani Barbara zaczęła szukać odpowiedniej nauczycielki, otrzymała list od Hipolita Niechcica z Turobina. Hipolit pisał, że jego rodzina ma trudności finansowe i planuje sprzedać folwark oraz przeprowadzić się do miasta. Starsza córka, Anka, chce zarabiać jako nauczycielka, mając cztery klasy wykształcenia, muzykę i znajomość francuskiego. Pani Barbara, która zawsze lubiła Ankę, postanowiła ją zatrudnić, co zostało z radością przyjęte przez rodzinę Niechciców. Anka miała uczyć Agnieszkę i Emilkę oraz być traktowana jak córka.
Pani Barbara postanowiła również kupić pianino, uznając je za ważny element kulturalny. Mimo że Bogumił miał wątpliwości co do tego, czy przyda się ono rodzinie, zgodził się na zakup. Pani Barbara przeżywała wewnętrzne wahania, obawiając się, że zakup pianina będzie nieodpowiedni. Jednak gdy już przybyło do Serbinowa, poczuła ogromną radość i spełnienie. Instrument stał się częścią domu, a Agnieszka od razu zaczęła na nim grać, co przyniosło pani Barbarze radość ze spełnionego marzenia.
Kilka dni po przyjeździe Niechciców z Turobina do Barbary i Bogumiła, pani Urszula Hipolitowa od razu zauważyła pianino w ich domu, co wywołało jej zdziwienie i radość, sugerując, że ich sytuacja finansowa poprawiła się. Pani Barbara tłumaczyła, że pianino jest dla dzieci, które mają się uczyć muzyki, ale sama przyznała, że nie zna się na muzyce i nie potrafi uczyć innych.
W czasie pobytu Niechciców, pani Urszula wydawała się pani Barbarze bardziej sympatyczna niż wcześniej, choć była szczuplejsza i wyglądała na zmęczoną. Hipolit Niechcic, mimo swego zwykłego, szarego usposobienia, był serdeczny wobec dzieci Barbary, a jego czas wypełniały gry w szachy i karty oraz rozmowy z Bogumiłem.
Podczas wizyty dowiedzieli się, że Tadeusz Krępski, nie ożeniwszy się, dobrze gospodaruje majątkiem, a pani Barbara była zaskoczona wiadomościami o Kazimierzu Ładzie, który został aresztowany i zesłany na Sybir za udział w manifestacji politycznej. Pani Barbara była głęboko zaniepokojona losem Ładów i porównywała ich sytuację do swojej, czując, że mimo spokojnych dni na odludziu, kraj zaczyna się budzić do życia, a ona sama łaknie poczucia sensu i wielkości swojego życia.
Anka Niechcicówna, przybywszy do Serbinowa, szybko zdobyła sympatię wszystkich swoim urokiem i serdecznością. Jej twarz, pełna ekspresji i zaufania, oraz ciepły uścisk rąk robiły wrażenie na mieszkańcach. Oczy dziewczyny, zmieniające się od czerni do błękitu, odbijały jej wewnętrzną wesołość i optymizm. Mimo że jej celem była nauka dzieci, to jednak najbardziej pragnęła, aby jej życie było pełne przyjemności i radości.
Anka szybko zintegrowała się z lokalnym środowiskiem, szczególnie w czasie zabaw i bali, gdzie wujostwo Ostrzeńscy zapewniło jej uczestnictwo. Jej relacje z tych wydarzeń były pełne entuzjazmu, co sprawiało, że cała rodzina z przyjemnością przeżywała te chwile razem z nią. Pani Barbara, początkowo sceptyczna wobec rozrywkowego życia, zaczęła dostrzegać w nim wartość, widząc, jak Anka wzbogaca życie towarzyskie swoim udziałem.
W czasie pracy z dziećmi Anka poczuła, że pedagogika to dla niej wyzwanie, szczególnie w przypadku Emilki i Tomaszka.
Po wyjeździe Anki, dzieci Niechciców pozostawały pod opieką pani Barbary, która czuła się coraz gorzej. Przez całe lato zmagała się z poważnymi problemami zdrowotnymi, w tym z bólem żołądka i dolegliwościami serca. Często budziła dzieci w nocy, skarżąc się na straszne cierpienia, co wywoływało w Agnisi ogromny strach i poczucie bezradności. Ojciec, mimo prób pocieszania i poszukiwań lekarza, nie mógł skutecznie pomóc. Jego milcząca obecność nie łagodziła bólu kobiety, a dzieci były zaniepokojone stanem zdrowia matki.
Wiosną, po jednym z takich nocnych ataków, pani Barbara zaczęła skarżyć się na bóle serca, które z czasem stały się coraz częstsze i bardziej dokuczliwe. Agnisia była przerażona i czuła, że sytuacja jest znacznie poważniejsza niż dotychczasowe dolegliwości. Z każdą wizytą doktora Wettlera, który przychodził w nocy, pani Barbara chwilowo się uspokajała, ale szybko wracała do wcześniejszego stanu. Lekarz uspokajał ją, że to nic groźnego, ale pani Barbara wciąż obawiała się najgorszego.
Jej lęki głównie skupiały się na możliwości chorowania na nowotwór. Wciąż zmagała się z problemami zdrowotnymi i niepokojem. Próbowała zrozumieć, czy jej choroby były skutkiem zewnętrznych problemów, czy może wynikały z jakiegoś wewnętrznego braku. Z każdą nową dolegliwością czuła, że jej sytuacja staje się coraz bardziej beznadziejna, co prowadziło ją do rozważań na temat śmierci jako jedynego rozwiązania.
Pani Barbara bardzo się stara, by znaleźć odpowiednią nauczycielkę. Czuje się rozczarowana panną Celiną. Nauczycielka nie potrafi nawiązać dobrego kontaktu z dziećmi, co prowadzi do problemów z dyscypliną i nauką. Panna Celina zdaje się być zamknięta i zdystansowana, co powoduje, że dzieci i pani Barbara czują się coraz bardziej sfrustrowani.
W międzyczasie pani Barbara zmaga się z codziennymi obowiązkami i osobistymi rozterkami. Mimo że ma w planach więcej czasu dla siebie, by poświęcić się czytaniu i samorozwojowi, w rzeczywistości z trudem znajduje czas na odpoczynek. Jej życie jest wypełnione obowiązkami, które często są dla niej uciążliwe, a każda chwila wypoczynku jest cenna, ale trudna do zdobycia.
W miarę jak pani Barbara zajmuje się różnymi obowiązkami ogrodowymi, pojawia się napięcie między nią a Bogumiłem. Bogumił stara się pocieszyć ją, przypominając, że już skończył sadzenie kartofli i obiecując pomoc, ale pani Barbara czuje, że musi sama brać się do pracy. Współpraca z ogrodnikiem i innymi pracownikami staje się kluczowa, a pani Barbara odczuwa brak wsparcia i zrozumienia, co pogłębia jej frustrację.
Dodatkowo, w fabule pojawia się wątek panny Celiny, nauczycielki, która przynosi ze sobą nowe zainteresowania i rozmowy o literaturze. Pani Barbara, zmęczona i przytłoczona codziennymi obowiązkami, nie jest zainteresowana książkami i woli skupiać się na pracach praktycznych. Jej rozmowy z panną Celiną ujawniają różnice w ich podejściu do życia i czytania. Panna Celina jest zaangażowana w literaturę, podczas gdy pani Barbara traktuje ją jako coś, co jej nie dotyczy i co nie ma realnego wpływu na jej życie.
W opisie nocnych wydarzeń w domu Niechciców panuje chaos i niepokój, który wprowadza panna Celina, twierdząc, że padła ofiarą napadu bandytów. Wszystko zaczyna się od hałasu i brzęku rozbitego szkła, który budzi panią Barbarę i jej męża Bogumiła. Kiedy Bogumił udaje się do źródła hałasu, odkrywa, że panna Celina wpada przez okno do sypialni, twierdząc, że cały dom jest otoczony przez bandytów.
Wszyscy w domu są zaniepokojeni i przestraszeni. Dzieci budzą się, Tomaszek ma krwotok z nosa, Emilka jest przerażona i nie może zasnąć, a Agnisia wpada w panikę, próbując się ubrać. Pani Barbara, mimo strachu, stara się opanować sytuację, pomagając pannie Celinie i dzieciom, a następnie uspokajając się i analizując sytuację. Bogumił z stróżem przeszukują dom i jego okolice, nie znajdując żadnych oznak napadu. Ślady męskich butów i drabina pod oknem panny Celiny sugerują, że ktoś mógł próbować dostać się do domu, ale stróż z pomocą psów nie znalazł powodu do dalszego niepokoju.
Panna Celina jest ranna i roztrzęsiona, ale jej opowieść o bandytach wydaje się nie przekonywać pani Barbary, która zauważa, że dom był zamknięty, a żadnych intruzów nie znaleziono. W końcu panna Celina przyznaje, że widziała mężczyznę z zapałką, ale nie jest pewna, czy była to rzeczywista groźba, czy może wynik jej strachu i paniki. Cała sytuacja pozostaje zagadkowa, a mieszkańcy domu próbują znaleźć sens w dziwnych okolicznościach tej nocy.
Nocna przygoda staje się tematem rozmów następnego dnia, a każdy próbuje zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło. Choć panna Celina jest przekonana, że uratowała dom przed bandytami, pozostaje pytanie, czy istniało rzeczywiste zagrożenie, czy też była to jedynie jej wyobraźnia.
Po nocnej przygodzie skutki są poważne i nieoczekiwane; panna Celina nie może wstać, a jej stan wymaga natychmiastowej interwencji lekarza. Bogumił, znający się na stłuczeniach, postanawia wezwać doktora i sam udaje się do Felicji, żeby po niego posłać. Felicja, prasująca w pokoju służby, zostaje wysłana na zewnątrz, aby znaleźć Klimeckiego i kazać mu pojechać po doktora.
Gdy Bogumił wraca do pokoju, zauważa, że Felicja, mimo bycia prostą wiejską dziewką, ma godną i poważną postawę. Zastanawia się nad jej życiem i osobowością, zwłaszcza po tym, jak wcześniej rozmawiał z nią o jej prywatnych sprawach. Po przyjeździe doktora Wettlera okazuje się, że noga panny Celiny jest złamana, a ścięgna w kostce są porozrywane, co wymaga pomocy chirurga z Kalińca. Doktor spędza resztę dnia w domu, badając pannę Celinę, rozmawiając o kwiatach i starając się wprowadzić spokój w tej nerwowej sytuacji.
Po wykonaniu operacji noga panny Celiny zostaje unieruchomiona w gipsie, a ona sama umieszczona w pokoju na parterze, w pobliżu pieca. Pani Barbara, Felicja i dzieci starają się, aby nowy pokój panny Celiny był przytulny i komfortowy, z kwiatami i ładnie przygotowanym łóżkiem. Mimo że panna Celina wygląda na zadowoloną, dzieci czują się zaniepokojone i przeżywają emocjonalnie tę sytuację.
Pani Barbara również obawia się możliwego przybycia rodziny panny Celiny, co może prowadzić do nieprzyjemnych roszczeń. Zaczyna się martwić, że koszty leczenia i ewentualne pretensje rodziny mogą wpłynąć na ich własną sytuację finansową. Pomimo że doktorzy zapewniają, że noga panny Celiny nie będzie krótsza i leczenie przebiega pomyślnie, pani Barbara jest zmartwiona i ciągle analizuje możliwe konsekwencje.
W czerwcu poszukiwania nauczycielki dla dzieci Bogumiła i Barbary Niechciców napotykały liczne trudności. Wszystko wskazywało na to, że znalezienie nauczycielki w tym okresie jest prawie niemożliwe i dopiero we wrześniu będzie można liczyć na jakieś pozytywne rezultaty. Bogumił sugerował, aby odłożyć sprawę do wakacji, ale pani Barbara była zaniepokojona tym, że dzieci przez chorobę poprzedniej nauczycielki straciły dużo czasu i nie mogą sobie pozwolić na dalszą zwłokę.
Podczas nocnych rozmów z mężem, pani Barbara próbowała podjąć decyzję, czy dzieci powinny iść do szkoły, czy zostać w domu. Bogumił argumentował, że dzieci powinny uczęszczać do szkoły, gdzie będą miały lepsze towarzystwo i większe możliwości. Pani Barbara jednak wolała, aby najmłodsze dzieci zostały w domu, twierdząc, że ich edukacja w mieście będzie zbyt kosztowna.
Ostatecznie, po wielu sporach, pani Barbara zasugerowała, że mogłaby sama uczyć dzieci, a później znaleźć nauczycielkę na wrzesień. Bogumił, choć niezadowolony, zgodził się na tę opcję. W międzyczasie, z powodu ciągłych deszczy, prace na polu były utrudnione, co negatywnie wpływało na atmosferę w domu.
Wuj Daniel przywitał Niechciców przed sklepem. Niedawno wyszedł z gimnazjum, odwiedził syna Bogdana, a teraz wrócił po żonę. Martwił się, czy rodzina pomoże mu wyciągnąć Michasię ze sklepu, czy też ją zatrzyma. Pani Michalina, właścicielka sklepu, była na pół przytomna z powodu napięcia i stresu, ponieważ brakowało książki, którą klienci chcieli kupić. Próbowała wszelkich sposobów, by ją znaleźć, a w międzyczasie przyjmowała innych klientów, co jeszcze bardziej ją frustrowało.
Wuj Daniel, zniecierpliwiony, chciał jak najszybciej opuścić sklep, ale pani Michalina uspokajała Niechciców, że zaraz wszystko się wyjaśni. Po długim oczekiwaniu, okazało się, że brakujący zbiór zadań był w innym miejscu i Michalina obiecała dostarczyć go później. Tymczasem Michalina informowała, że nauczycielka, która miała pracować w wiejskiej szkole, wycofała się, co wywołało zaskoczenie pani Barbary.
Pani Barbara była oburzona decyzją nauczycielki, uznając ją za oznakę słabości i braku odwagi. Po wyjściu ze sklepu, podczas jazdy karetą, pojawiła się Żydówka Arkuszowa, która przekazała informację, że Daleniecki chce sprzedać Serbinów. Pani Barbara była zaniepokojona tą wiadomością, ale Bogumił starał się ją uspokoić, podkreślając, że kontrakt na Serbinów jest ważny. Arkuszowa sugerowała, że Daleniecki może mieć swojego szpiega w tej sprawie, co dodatkowo zaniepokoiło panią Barbarę.
W końcu, gdy byli już w drodze do domu, pani Barbara rozważała, co zrobić w przypadku ewentualnej sprzedaży Serbinowa i zapowiadała, że sama będzie uczyć dzieci. Bogumił próbował uspokoić żonę, ale zgodził się, że sytuacja wymaga poważnego przemyślenia.
Pani Barbara była zdumiona, gdy dowiedziała się o śmierci radcy Joachima z depeszy. Trzy lata wcześniej, podczas pogrzebu mamy, Joachim wyglądał bardzo dobrze, a ich kontakty z Piekarami Wielkimi nie były najlepsze. Pani Barbara zastanawiała się, dlaczego tak nagle została o tym poinformowana. Była przekonana, że żona radcy nie wysłała depeszy. Bogumił, jej mąż, sugerował, że Joachim mógł zostawić jakieś polecenia dotyczące pogrzebu, i że mimo choroby powinna pojechać. Jednak pani Barbara sprzeciwiała się energicznie, twierdząc, że podróż jest dla niej zbyt uciążliwa. W końcu zgodziła się na wyjazd Bogumiła, który miał pojechać sam.
Podczas przygotowań do wyjazdu pani Barbara zwracała uwagę na różne szczegóły dotyczące podróży, ale czuła się przygnębiona i zaniepokojona. Gdy dzieci zaczęły odrabiać lekcje, pani Barbara zauważyła, że Agnisia świetnie radzi sobie z nauką, podczas gdy Tomaszek i Emilka męczyli się z zadaniami. Rozważając sytuację, pani Barbara stwierdziła, że zadania są idiotyczne i cieszyła się, że Tomaszek ma zmysł krytyczny.
Kiedy Bogumił wrócił z pogrzebu, opowiedział, że wszystko odbyło się zgodnie z planem, a w Piekarach zjechało się wielu gości. Radca nie zapisał majątku żonie, lecz jakiemuś Ostrzeńskiemu z dalszych stron, który miał być jego synem. Pani Barbara była zaskoczona, dowiedziawszy się, że jej rodzina także została uwzględniona w testamencie i że dostanie sześć tysięcy rubli. Początkowo wątpiła w ważność testamentu i obawiała się, że zostaną wciągnięci w problemy prawne. Bogumił jednak uspokajał ją, twierdząc, że wszystko jest zgodne z prawem i warto czekać na efekty.
Pani Barbara zaczęła myśleć o przyszłości, planując, jak zadysponować ewentualnym spadkiem. Doszła do wniosku, że pieniądze przydadzą się, by poprawić ich sytuację życiową. Rozważała zakup domu w mieście, blisko pomnika, gdzie woda z studni była odpowiednia do herbaty.
Bogumił Niechcic postanowił zająć się sprawą spadku po radcy. Odwiedził Kalińce dwukrotnie, by dowiedzieć się, jakie formalności są potrzebne do przekazania pani Barbarze zapisanej sumy. Po drugim wyjeździe wrócił zniechęcony, ponieważ okazało się, że spraw jest wiele, a trudności przewyższyły oczekiwania. Danielowa proponowała, by udał się tam jako rzeczoznawca, jednak Niechcic dowiedział się, że to niemożliwe, co dodatkowo go rozczarowało.
Pani Barbara była ożywiona rozmową o formalnościach. Zaskoczyły ją umiejętności Danielowej, która mimo swojej niedokładności i zamieszania w sprawach, potrafiła skutecznie zarządzać interesami. Bogumił stwierdził, że nie ma czasu ani sprytu, by się tym zająć, postanowił więc skupić się na bieżących sprawach, takich jak wykopanie buraków przed nadchodzącą zimą.
Niechcicowie, choć rozważali kwestie spadkowe, szybko zrezygnowali z aktywnego zaangażowania się w nie, woląc poświęcić czas na inne obowiązki. Pani Barbara, pomimo początkowego niezadowolenia z niedoskonałości męża, zaakceptowała sytuację, skupiając się na przygotowaniach do zimy. Postanowili udać się do miasta, by kupić potrzebne rzeczy, w tym ciepłą odzież dla dzieci.
Po wczesnym obiedzie wyjechali do Kalińca, gdzie najpierw zakupili trzewiki dla Agnisi. Następnie, po przejściu mostu i spacerze po mieście, odwiedzili wiele różnych sklepów. Pani Barbara, rozważając przyszłość i ewentualne zakupy w mieście, była zadowolona z żywej atmosfery i ludzi na ulicach, choć jednocześnie narzekała na zaduch na wąskiej ulicy.
W sklepie Nussena, który specjalizował się w odzieży, Bogumił kupił dla Agnisi drogi płaszczyk, mimo obiekcji pani Barbary. Zakup ten spowodował napięcie między małżonkami, ponieważ pani Barbara obawiała się nadmiernych wydatków. Bogumił kupił również broszkę dla żony, co jeszcze bardziej pogłębiło ich konflikt, gdyż pani Barbara była przeciwniczką takich wydatków.
W końcu, pomimo niezadowolenia pani Barbary z zakupów, Bogumił udał się do sklepu żelaznego, by kupić garnki i pończochy dla dzieci. Po zakończeniu zakupów, pani Barbara, pocieszona tym, że udało się ocalić część domowych zasobów, postanowiła zaprosić rodzinę na podwieczorek, mimo wcześniejszego stresu i napięcia związanego z wydatkami.
Podczas podwieczorku, wuj Daniel i Bodzio zamówili napoje i ciastka, podczas gdy Bogumił zdecydował się na wodę z sokiem, ale uznał ją za zbyt słodką. Agnisia czuła się niekomfortowo, bo obawiała się, że jej nowy płaszczyk przyciągnie niepotrzebną uwagę. Wuj Daniel, choć unikał jedzenia w obcych lokalach z obawy przed zarazkami, nie psuł innym przyjemności. Pan Daniel był bardzo troskliwy wobec Bodzia, swojego ulubionego syna, którego wychował w duchu bliskiej więzi i w pełnej izolacji od niebezpieczeństw.
Rozmowa między dziećmi zaczęła się od pytań o książki i historię, co dodatkowo wpłynęło na Agnisię, która nie znała odpowiedzi na pytania Bodzia. Pani Barbara obawiała się, że przesadzili ze słodyczami i zachęciła Agnisię do rozmowy z Bodziem. Gdy cukiernia zaczęła się zapełniać, wszyscy poczuli, że pora wracać. Wuj Daniel, mimo że zapraszał do swojego domu, wolał wierzyć, że Michalina już tam na niego czeka. Ostatecznie, po krótkiej dyskusji, postanowili pojechać do Karolińskiej ulicy, licząc na spotkanie z Michasią, co mogło przynieść informacje o spadku po radcy Joachimie, o który pani Barbara zaczynała się martwić.
Przed bramą domu Ostrzeńskich, wuj Daniel próbował namówić Niechciców do wejścia, mimo że pani Barbara była zdecydowanie przeciwna. Barbara i Bogumił, po początkowej niechęci, zgadzają się wejść do środka, licząc na spotkanie Michasi, mimo że wuj Daniel miał wątpliwości co do jej obecności w domu.
Wchodząc na podwórze, Niechcicowie zauważają, że dom jest ciemny, co wzbudza obawy. Wuj Daniel sprawdza różne części domu, ale nie znajduje żadnych oznak obecności Michasi. Kiedy spotykają kucharkę Antoniową, dowiadują się, że pani Michalina nie wróciła jeszcze do domu.
W dalszej części, w rodzinie Niechciców pojawia się problem związany z przyszłością dzieci. Pani Barbara chce, aby Agnisia, ich córka, otrzymała dobre wykształcenie, natomiast Bogumił uważa, że powinno to być praktyczne kształcenie w jakimś zawodzie. Dyskusja między nimi jest ostra, a każdy z nich ma inne zdanie na temat przyszłości dzieci.
Ostatecznie Bogumił proponuje, aby Agnisię oddać do gimnazjum, jednak pani Barbara jest oburzona pomysłem kształcenia dziecka w rządowej szkole. Cała sytuacja odzwierciedla głęboki konflikt między oczekiwaniami i rzeczywistością, z którym borykają się bohaterowie oraz ich różne wizje przyszłości.
Pani Barbara ostatecznie postanowiła, że Agnisię należy zapisać do prywatnej szkoły prowadzonej przez panią Wenordenową w Kalińcu, bo chociaż była kosztowna, to zapewniała wysoki poziom edukacji w duchu postępu. Bogumił, choć nie do końca przekonany, zgodził się na tę decyzję. Kiedy pojawiły się obawy, że mogą nie zdążyć zapisać córki w terminie, pani Barbara nalegała na jak najszybszą decyzję.
Ostatecznie Bogumił zgodził się, aby pani Barbara pojechała zapisać Agnisię do szkoły. Mimo że nie był całkowicie zadowolony z decyzji, pocieszał się myślą, że i tak trzeba będzie podjąć odpowiednie kroki. Pani Barbara czuła się jednak niedostatecznie usatysfakcjonowana z tego rozwiązania, jakby oczekiwała większego zaangażowania ze strony męża.
Na koniec dnia, kiedy Bogumił przygotowywał się do rozpoczęcia sianokosów, myślał o przyszłości Agnisi i o tym, jak dobrze, że udało się znaleźć dla niej odpowiednią szkołę. Rozważania o przyszłości dzieci i codzienne obowiązki rolnicze były obecnie najważniejszymi sprawami w jego życiu.
Pani Barbara i Agnisia wróciły z Kalińca późnym wieczorem, kiedy słońce już zachodziło za drzewami. Jaskółki strzepywały rumiany piasek z zajazdu, a turkawka gruchała w akacjach obok trawnika. Bogumił Niechcic, wracając z podwórza, zobaczył furmana Klimeckiego odjeżdżającego sprzed dworu i pospieszył do domu, gdzie zastał chaos i popłoch – młodsze dzieci zniknęły, nikt nie wiedział, gdzie się podziały. Nie było ich ani w domu, ani w ogrodzie, mimo wołania nie dawały znaku życia.
Felicja, która biegła szukać dzieci, była bardzo zakłopotana. Pani Barbara była zrozpaczona i zaczęła obawiać się najgorszego, sądząc, że dzieci mogły się utopić w okolicznych stawach. Bogumił próbował ją uspokoić, lecz jego obawy także wzrosły. Po chwili chaosu okazało się, że dzieci wróciły same z ogrodu, a pani Barbara została znaleziona nad ogrodowym stawem, gdzie bezskutecznie szukała śladów.
Pani Barbara, uznawszy sytuację za nieistotną, postanowiła zająć się podaniem kolacji. W rozmowie z mężem wyraziła swoje zmartwienia dotyczące szkoły, ale Bogumił uspokajał ją, zapewniając, że wykształcenie dzieci jest ważne, nawet jeśli niekoniecznie dla danego fachu. Ostatecznie rozmowa z mężem nie uśmierzyła niepokoju pani Barbary o dzieci, które dostarczały jej wielu zmartwień. W końcu, mimo początkowych trudności, Bogumił cieszył się z faktu, że pani Barbara zdecydowała się na szkołę dla Agnisi i zasypiał, myśląc o jutrzejszym dniu.
Krótko po rozpoczęciu żniw mleczarz Józefat przywiózł list od wujenki Ostrzeńskiej, który okazał się kartką wyjętą z zeszytu Bodzia. Na jednej stronie znajdowało się jego dyktando, a na drugiej, drobnym, trudnym do odczytania pismem, była wiadomość, że wszystkie formalności dotyczące spadku zostały zakończone, pieniądze są do odebrania, a jedynym wymaganym krokiem jest podpisanie aktu u rejenta. Karteczka wzywała panią Barbarę i Bogumiła, aby przyjechali do kancelarii Wacława Holszańskiego następnego dnia. Nazajutrz przyszedł drugi podobny list, informujący, że podpisanie aktu odbędzie się dopiero za pięć dni. Niechcicowie właśnie wsiadali do karety, gdy Józefat wręczył im tę wiadomość.
Bogumił był zadowolony z opóźnienia, ponieważ miał dużo pracy, a wyjazd nie był dla niego dogodny. Od razu ruszył w pole, nie przebierając się. Pani Barbara była zaniepokojona i zwątpiła w wiarygodność karteczek, zauważając, że pisma są trudne do odczytania. Kazała Józefatowi sprawdzić, czy rzeczywiście mają przyjechać w środę. Bogumił stwierdził, że ważniejsze jest to, co się robi, a nie to, jak ktoś pisze. Pani Barbara obawiała się pomyłek i chciała upewnić się, czy wszystko jest w porządku.
Siedzieli wtedy przy stole po kolacji na trawie pod jesionami, rozmawiając o dzieciakach i ich wygłupach nad stawem. Kiedy pani Barbara zauważyła, że dzieci już nie słychać, postanowiła sprawdzić, co robią. Okazało się, że dzieci jadły bober z kwaśnym mlekiem, co pani Barbara uznała za niebezpieczne.
Nazajutrz, gdy zajęli się sprawą spadku, Bogumił przedstawił pomysł, aby zainwestować całe sześć tysięcy rubli w odkupienie części folwarku Pamiętów od Woynarowskiego. Planował zainwestować w ziemię i zająć się jej uprawą z pomocą ludzi z Serbinowa. Pani Barbara była zaniepokojona tym pomysłem, twierdząc, że robocizna pochłonie zyski i trudno będzie zarządzać dwoma gospodarstwami. Obawiała się również, że Woynarowski może oszukać ich na hipotekę.
Po kłótni, pani Barbara zgodziła się, aby Bogumił sam zdecydował o wydaniu pieniędzy, ale zastrzegła, że wolałaby kupić dom w mieście, na przykład w Kalińcu lub Warszawie. Uważała, że mieszkanie w mieście zapewni stabilność i bezpieczeństwo, a także ułatwi wychowanie dzieci. Bogumił, zmęczony i zaniepokojony, zgodził się rozważyć jej propozycję. Ostatecznie postanowili w środę rozejrzeć się po Kalińcu, żeby zobaczyć, co można tam kupić.
W nocy przed środą, w którą Niechcicowie mieli udać się do rejenta, przeszła burza, która ustąpiła dopiero o trzeciej nad ranem. Pani Barbara, zaniepokojona, czy nie przespali czasu wyjazdu, wstała o piątej i wyszła przed dom. Po upewnieniu się, że jest już poranek, postanowiła, że zamiast karety pojedzie wolantem, co bardzo ją cieszyło. Mimo początkowego oporu, mąż zgodził się na tę zmianę.
W drodze pani Barbara była w dobrym humorze, podziwiając widoki i przypominając sobie młodsze lata, kiedy cieszyła się z prostych rzeczy. Po dotarciu do Kalińca, gdzie był już upał po nocnym deszczu, rozpoczęło się poszukiwanie rejenta Wacława Holszańskiego. W gmachu sądu, który w letnich miesiącach wydawał się pusty, Niechcicowie i towarzyszący im Ostrzeńscy czekali na przybycie rejenta i jego pomocnika, Haywoli.
Wkrótce dołączyły do nich inne osoby, w tym młody spadkobierca, który zaskoczył wszystkich swoim młodym wiekiem. W trakcie oczekiwania pani Barbara spotkała swojego szwagra Lucjana Kociełłę, który opowiedział o swoich planach związanych z kupnem posiadłości i powrotem do prostego życia na wsi.
Po długim oczekiwaniu i zamieszaniu, pojawił się rejent Holszański, a także jego pomocnik Haywola. Mimo pewnych nieporozumień i drobnych opóźnień, wszystko zakończyło się zgodnie z planem, a pani Barbara z mężem mogli przystąpić do podpisania niezbędnych dokumentów.
Po zakończeniu formalności u rejenta, które przebiegły szybciej niż przewidywano, Lucjan Kociełł natychmiast zabrał czeki i pospieszył na odjazd kurierki. W tym czasie Arkuszowa zaproponowała pani Barbarze i Bogumiłowi, aby obejrzeli kamienicę na Owocowej przed jej zamknięciem. Pomimo wcześniejszych planów dotyczących obiadu, para zdecydowała się najpierw zwiedzić nieruchomość.
Kamienica na Owocowej zrobiła na nich dobre wrażenie. Pani Barbara była zadowolona z jej stanu technicznego i estetyki, zauważyła także przyjemne otoczenie. Bogumił widział natomiast potencjał inwestycyjny nieruchomości, mając na uwadze rozwój okolicy. Jednakże pani Barbara miała pewne obawy dotyczące obciążeń finansowych związanych z zakupem kamienicy oraz jej wpływu na przyszłość rodziny i życie codzienne. Arkuszowa uspokoiła ją, podkreślając dużą wartość kamienicy i jej potencjał.
Po obejrzeniu kamienicy, niespodziewanie pojawiła się Michalina Ostrzeńska, która zaprosiła panią Barbarę i Bogumiła na obiad. Pani Ostrzeńska była zaniepokojona, że para nie dotarła na czas, ale zaproponowała omówienie zakupu placów na Oczkowie, które również ich interesowały. Pomimo chęci nabycia kamienicy na Owocowej, pani Barbara i Bogumił musieli jeszcze rozważyć przyszłość zakupu placów na Oczkowie. Ostatecznie postanowili wrócić do hotelu i skonsultować się z Arkuszową w sprawie dalszych kroków związanych z kamienicą.
W trakcie wizyty Niechciców u Ostrzeńskich, goście w gorączkowym nastroju krzątali się wokół stołu z przekąskami. Pani Barbara, która nie widziała Anzelma Ostrzeńskiego od kilku lat, zauważyła, że wygląda on na bardziej przystojnego, choć trochę powściągliwego. Anzelm przypomniał jej czasy ich wspólnego dzieciństwa, co sprawiło, że Barbara zaczęła postrzegać go bardziej pozytywnie. Jednak rozmowa z nim była krótka i nie wnosiła wiele, co sprawiło, że poczuła się trochę zawiedziona.
Wuj Daniel, smutny z powodu licznych gości, martwił się, czy Michasia pamiętała przyzwyczajeniach żywieniowych jego i Bodzia. Jednak obawy mężczyzny o befsztyki okazały się niepotrzebne, gdyż Michalina zadbała o to, by rosół był obecny na stole, co poprawiło humor wuja.
Podczas obiadu, Michalina była zajęta organizacją i przemyśleniami o planowanych inwestycjach w place na Oczkowie. Dla niej była to ogromna szansa na poprawę sytuacji finansowej rodziny i stworzenie nowych miejsc pracy. Jednak niepewność przyszłości przedsięwzięcia sprawiała jej wiele trosk.
Rozmowy przy stole skupiły się na sprawach społecznych i ekonomicznych. Anzelm podkreślał znaczenie zdrowego interesu osobistego dla rozwoju społeczeństwa, co wywołało różne reakcje wśród gości. Rejent Holszański, który wolał nie angażować się w teoretyczne dyskusje, zadawał pytania, które nie spotkały się z zainteresowaniem Anzelma.
Pani Barbara, która poczuła się przytłoczona rozmowami o interesach, znalazła chwilową ulgę w rozmowie z Januszem Ostrzeńskim. Oboje podzielili się swoimi poglądami na temat miłości i małżeństwa, co przyniosło pani Barbarze pewne zadowolenie.
W międzyczasie, wuj Daniel niepokoił się o brak befsztyków i wypomniał Michasi nieodpowiednią obsługę. Gdy rozmowy stały się bardziej poważne i dotyczyły placów na Oczkowie, wielu gości zaczęło interesować się tym tematem. Michalina była zaskoczona, gdy dowiedziała się, że jej mąż i inni członkowie rodziny nie wiedzą wszystkiego o planowanych inwestycjach.
Ostatecznie, goście przeprowadzili rozmowy dotyczące planów inwestycyjnych Anzelma, choć nie wszyscy byli pewni, co do słuszności i opłacalności przedsięwzięcia. Wuj Daniel był zniecierpliwiony i rozczarowany brakiem konkretnych informacji, podczas gdy Michalina była pełna nadziei na przyszłość.
Mimo upału na zewnątrz, w salonie panuje chłód i świeżość dzięki zamkniętym oknom, wyszczotkowanej podłodze i weneckim lustrom. Wśród zgromadzonych gości znajdują się członkowie rodziny oraz kilku innych ważnych ludzi. Anzelm zaczyna swoją prezentację powtarzając kilkakrotnie: „Proszę państwa”. Przyciąga uwagę rozmową o planowanym połączeniu kolejowym Kalińca z Warszawą, co ma przyczynić się do rozwoju miasta.
Rozmowy szybko skręcają w kierunku antysemityzmu i kwestii ekonomicznych. Rejent Holszański wyraża swoje obawy, sugerując, że Anzelm mógł mieć na myśli inne stolice, takie jak Petersburg czy Moskwa, co spotyka się z odpowiedzią Anzelma, który wyjaśnia, że Warszawa jest kluczowa dla planu. Holszański i inni uczestnicy rozmowy zaczynają dyskutować o wpływie Żydów na ekonomię i walkę gospodarczą, co prowadzi do gorącej wymiany poglądów na temat liberalizmu i interesów własnych.
W międzyczasie wujenka Michalina, która bardzo wierzy, że przedsięwzięcie ma znaczenie patriotyczne i społeczne, jest rozczarowana, gdy widzi, że Anzelm skupia się jedynie na aspektach praktycznych i finansowych. Z kolei młodszy Ostrzeński z Siąszyc wyraża swoje wątpliwości co do opłacalności inwestycji, podnosząc kwestie ryzyka i niepewności związanej z zakupem gruntów.
Gdy Anzelm zapewnia o korzyściach inwestycji i przekonuje wszystkich o opłacalności zakupu placów, pojawia się napięcie związane z decyzją o ich oglądaniu na miejscu. W końcu większość gości decyduje się udać do Oczkowa, mimo że niektórzy, jak wuj Daniel, są przeciwni podróży.
Pani Barbara, zafascynowana planami Anzelma, zapomina o wcześniej zaplanowanej wizycie i postanawia zobaczyć place, choć ma wątpliwości co do słuszności tej decyzji. W obliczu niepewności i różnych opinii, bohaterowie przygotowują się do wyjazdu, co wywołuje u Bogumiła refleksje na temat przyszłości i sensu inwestycji.
Dorożki, w których podróżowali Anzelm, Bodzio oraz wujostwo Ostrzeńscy, skręciły w polną dróżkę porośniętą chwastami. Po pewnym czasie pierwsza dorożka zatrzymała się, a za nią zatrzymały się dwie następne, wiozące Niechciców, Holszańskich oraz dwóch Ostrzeńskich z Siąszyc. Pani Barbara była zaskoczona i zaniepokojona widokiem rozległego, pustego pola, które różniło się od jej wyobrażeń. Zauważyła ciszę panującą na skoszonym ściernisku oraz biedne kartofle, z których wyrastały motyle. Z daleka dostrzegała miasto, które w blasku słońca wyglądało jak marzenie, ale widok budujących się murów dworca oraz obecność ludzi nie poprawiły jej nastroju.
Anzelm, choć starał się tłumaczyć plan zakupu i inwestycji, spotkał się z oporem i wątpliwościami ze strony obecnych. Ostrzeńscy z Siąszyc oraz inni goście niepewni wartości terenu zaczęli kwestionować sens inwestycji. Wujenka Michalina, choć starała się pocieszyć Anzelma, zauważyła niezdecydowanie innych uczestników. Anzelm zapewniał, że opóźnienia w decyzji nie wpłyną na rozwój dzielnicy, ale i tak czuł się zniechęcony niepewnością obecnych.
W obliczu krótkiego terminu na deklaracje i zadatki, Niechcicowie oraz reszta gości postanowili dokonać zakupu mimo wątpliwości. Anzelm, zadowolony z wyniku sprawy, rozsiadł się wygodnie w dorożce, czując satysfakcję z dokonanej transakcji. W drodze powrotnej do miasta pani Barbara była pełna obaw i niepewności co do przyszłości inwestycji. Obawiała się, że Anzelm może wykorzystać ich pieniądze dla własnych celów. Bogumił próbował ją uspokoić, tłumacząc, że decyzja była zgodna z ich interesami i że rodzina Poleska jest godna zaufania.
Wieczorem, pomimo wcześniejszych obaw, pani Barbara i Bogumił spędzili czas w bardziej intymny sposób, co zbliżyło ich do siebie. Pani Barbara zaczęła odczuwać pewne pocieszenie, ale wciąż zmagała się z wątpliwościami i poczuciem zagubienia. Bogumił starał się ją pocieszyć, przekonując, że wszystko będzie dobrze i że ich życie może nadal być pełne nadziei i radości.
W tej scenie, w miarę jak lato przechodzi w jesień, Pani Barbara i Bogumił spędzają popołudnie pod kasztanami. Pani Barbara wciąż zmaga się z troskami związanymi z zakupionymi placami, co wyraźnie wpływa na jej nastrój. Bogumił przeciwnie – jest spokojny i dostrzega w tej sytuacji wiele pozytywów.
Rozmowa między małżonkami ujawnia, że Pani Barbara czuje się niepewnie z powodu finansowych zobowiązań i braku własnych środków, które byłyby jej zapewnione, gdyby kupili dom na Owocowej. Bogumił stara się ją uspokoić, oferując pomoc finansową przed pierwszym dniem miesiąca, ale Pani Barbara nie potrafi się uwolnić od trosk o rachunki i długi.
Podczas gdy Bogumił chce skupić się na bieżących sprawach i cieszyć się pomyślnymi żniwami, Pani Barbara wciąż rozważa kwestie finansowe i niepokoi się o przyszłość. Jej obawy pogłębiają się, gdy dostają telegram o przyjeździe Dalenieckiego. Pani Barbara obawia się, że przyjazd Dalenieckiego oznacza sprzedaż Serbinowa, co może zrujnować ich plany i wywrzeć poważny wpływ na ich sytuację życiową.
Bogumił, choć stara się zachować spokój, także jest zaniepokojony. Rozważa, co może oznaczać ten niespodziewany przyjazd. Z jednej strony obawia się, że Daleniecki mógłby przyjechać, by omówić sprawy związane z placami lub odszkodowaniem za Serbinów. Z drugiej strony nie jest pewien, co dokładnie może chcieć załatwić Daleniecki.
Pani Barbara obudziła się i dowiedziała się o przybyciu Dalenieckiego. Jej mąż, Bogumił, wyjaśnia jej, że Daleniecki przyjechał w sprawach dziennikarskich związanych z polityką europejską, a nie w celu sprzedaży majątku. Pomimo że Daleniecki twierdzi, że przyszedł jedynie na krótką wizytę towarzyską, atmosfera jest napięta.
Szymszel, Żyd, który odwiedza Serbinów, opowiada Bogumiłowi o plotkach, które słyszał w Kalińcu o możliwej sprzedaży Serbinowa, co wzbudza dodatkowy niepokój. Szymszel podkreśla, że plotki były szerzone jeszcze przed przybyciem Dalenieckiego, ale jego obecność może sugerować, że coś może być na rzeczy.
Daleniecki jest w doskonałym nastroju, wdzięczny za gościnność podziwia wiejski krajobraz. Jednak jego działania wskazują na to, że nie jest całkowicie szczery co do swoich intencji. Mężczyzna czuje się pewnie, co potwierdza jego przygotowanie do korespondencji dziennikarskiej i planowanie przyszłych działań. Zauważając rządcę, Romana Katelbę, Daleniecki staje się świadomy, że jego obecność może wywołać dodatkowe napięcia wśród mieszkańców, co ilustruje niezręczne spotkanie z Katelbą.
Daleniecki, który początkowo zdaje się nie interesować sprawami Katelby, ożywia się, gdy dowiaduje się o nabyciu placów przez Niechciców. Jego reakcja zdradza zazdrość i obawy o przyszłość Serbinowa. Pomimo że Daleniecki stara się zachować pozory spokoju, zaczyna niepokoić się, że zmieniająca się sytuacja może zagrozić jego interesom.
W końcu, Daleniecki decyduje się na podjęcie kroków mających na celu polepszenie warunków dla Niechcica, choć jego intencje są niepewne. Po rozmowie z Niechcicem Daleniecki zostaje sam, zastanawiając się nad swoim postępowaniem i strategią na przyszłość, czując się nieco zagubionym i rozczarowanym.
Po wyjeździe Dalenieckiego mieszkanie zostało uporządkowane, a w polu rozpoczęto przyspieszone zbiory letnich plonów: maku, lnu, grochu i chmielu. Przygotowywano ubrania dla Agnisi, która miała niebawem wyjechać do szkoły. Zanim jednak mogła opuścić dom, musiała zdać egzamin, który odbył się bez przeszkód – zdała celująco do drugiej klasy. Pani Barbara zastanawiała się, czy dziewczynka nie powinna była spróbować zdać od razu do trzeciej klasy. Pani Wenordenowa jednak uspokoiła ją, sugerując, że lepiej, aby dziecko nie musiało pracować zbyt intensywnie, ponieważ Agnisia była jeszcze wątła i nieco opóźniona w nauce.
Po egzaminie Agnisia była podekscytowana i opowiadała rodzicom o swoich doświadczeniach, zwłaszcza o arytmetyce, której nauczyciel był dla niej szczególnie interesujący. Z religii poszło jej nieco gorzej, jednak nie wpłynęło to na jej nastrój. Po egzaminie radośnie spędzała czas, bawiąc się z rodzeństwem i pomagając w polu.
W międzyczasie pani Barbara i Bogumił rozmawiali o Dalenieckim, który okazał się bardziej przyzwoity niż się spodziewali. Rozmowa została przerwana przez wizytę Żydówki Arkuszowej, która przyszła po obiecane ubrania dla dzieci. Arkuszowa zdradziła, że wie o niektórych sprawach dotyczących majątku. Poinformowała Niechciców, że Daleniecki nie sprzeda Serbinowa, co wprowadziło panią Barbarę w konsternację.
Podczas wybierania starzyzny dla Arkuszowej, pani Barbara natrafiła na sakiewkę, która zaginęła podczas wyjazdu po nauczycielkę. Jej odkrycie wzbudziło niepokój Bogumiła, który zaczął podejrzewać Tomaszka o kradzież pieniędzy. Bogumił, przygnębiony i rozdrażniony, zaczął wątpić w swoje umiejętności wychowawcze i obwiniać siebie za potencjalne problemy z dziećmi. Dzień minął w ponurej atmosferze, a Bogumił spędził czas zamyślony i przygnębiony, szukając sensu w swoich zmartwieniach i obawach dotyczących przyszłości swoich dzieci.
Rodzina Niechciców przygotowuje się do oddania swojej córki, Agnisi, do szkoły w Dziadowym Przedmieściu. Opisuje to emocjonalne pożegnanie, które odbywa się w atmosferze zmęczenia i wzruszenia. Bogumił i Barbara starają się zachować spokój, choć wewnętrznie bardzo przeżywają tę zmianę.
Pani Barbara jest szczególnie zaniepokojona, czy Agnisia będzie miała wszystko, czego potrzebuje i czy zostanie dobrze przyjęta w nowym miejscu. Z kolei Bogumił, mimo że obawia się o syna Tomaszka, w tym momencie skupia się na Agnisi i przyszłości jej edukacji. Opis wydarzeń koncentruje się na szczegółach, takich jak strój Agnisi, jej pierwsze wrażenia w nowym miejscu oraz emocjonalne reakcje rodziców.
W rozdziale ukazana jest przemiana emocjonalna pani Barbary oraz głębsze przemyślenia bohaterów o ich życiu i przyszłości. Barbara zaczyna zastanawiać się nad sensownością codziennych spraw i próbować pogodzić się z rolą, którą odgrywa, podczas gdy Bogumił skupia się na marzeniach o przyszłości swoich dzieci i ich edukacji.
W opisie kolacji Agnisi u Wenordenów przedstawiono jej pierwsze, trudne wrażenia związane z nowym środowiskiem. Tekla, miła i powolna służąca, prowadzi Agnisię do jadalni, gdzie dziewczyna czuje się przytłoczona obecnością wielu obcych osób. Pani Wenordenowa wita ją serdecznie, obejmując i prowadząc do stołu, co wywołuje w Agnisi pewne zakłopotanie. Przy stole zasiadają różne osoby: przełożona, starsze państwo, które są pastorostwem Wenordenami, ich syn (mąż przełożonej) oraz panna Woelke, młoda niemiecka dama. Mąż przełożonej, mimo swojego osobliwego wyglądu, jest bardzo zaangażowany i energicznie posługuje przy stole, co dodaje pewnego uroku tej sytuacji.
Agnisia, z początku onieśmielona i zaskoczona, stara się odnaleźć w nowym otoczeniu i zrozumieć rozmowy toczące się wokół niej. Po kolacji, choć początkowo obawia się pustych pokoi, udaje się na górę, gdzie zostaje powitana przez Teklę, która informuje ją o niedawnych pracach remontowych. Po chwili słyszy hałasy dochodzące z sypialni, co pogłębia jej uczucie smutku i tęsknoty za domem.
W nocy zbudzoną przez hałas z ulicy Agnisię odwiedza panna Woelke. Ta, widząc jej łzy, postanawia pocieszyć dziewczynkę, opowiadając coś w języku niemieckim. Choć Agnisi trudno jest zrozumieć wszystkie szczegóły, rozmowa sprawia, że jej nastrój ulega poprawie. Dziewczynkę ogarnia poczucie niepokoju o przyszłość, ale w końcu zasypia z nadzieją na lepsze jutro.
W ciągu dnia do szkoły zaczęły przyjeżdżać pensjonarki. Agnisia, zanim pojawiły się pierwsze dziewczęta, przeszła do sąsiedniego pokoju i patrzyła przez okno na dziedziniec, bramę, rzekę i oddalone miasto. Cieszyła się widokiem słońca, choć żałowała, że rodzice nie mogą być tu z nią, by dzielić ten widok. Gdy dziewczęta zaczęły przybywać, myśli Agnisi skierowały się w stronę rodzinnego domu. Czuła tęsknotę za znajomym otoczeniem Serbinowa i czuła się niepewnie wśród nowych, obcych osób.
Kiedy w końcu dziewczęta rozeszły się po piętrze, Agnisia poszła do swojej sypialni, gdzie spędziła większość dnia wśród zgiełku i chaosu. Gdy przybyła ostatnia grupa pensjonarek, hałas był jeszcze większy. Agnisia była smutna, że nie brała udziału w radosnych powitaniach. Serbinów wydawał się jej teraz miejscem pełnym życia w porównaniu do hałaśliwej szkoły.
Pojawiły się cztery koleżanki Agnisi z drugiej klasy, z których Nina Wrońska została, by się z nią zaprzyjaźnić. Nina pomogła Agnisi przynieść jej walizkę i zaproponowała wymianę miejsc, aby mogła spać przy ścianie. Chociaż Agnisia wolała inne dziewczęta, doceniła przyjazne gesty i poczuła się mniej obco.
Wieczorem, po rozmowach i zabawach, Agnisia zauważyła, że niektóre dziewczęta były bardziej przyjazne, a inne mniej. Helena Filińska, której towarzystwo dodało jej otuchy, opowiedziała o swojej relacji z przełożoną, a Nina podzieliła się swoimi obawami. W sypialni trwał hałas, ale Agnisia próbowała przyzwyczaić się do nowego otoczenia.
Rano, mimo początkowego wstydu z powodu odmiennie uszytego fartucha, Agnisia poczuła ulgę, gdy zauważyła, że nie jest jedyną osobą z nietypowym ubraniem. Zyskała pewność siebie, widząc, że fartuch nie zwraca aż takiej uwagi, a jedna z koleżanek doceniła jego urok.
W kolejnych dniach Agnisia z trudem przyzwyczajała się do szkolnego życia. Momenty radości i znajomości z innymi dziewczętami sprawiały, że stopniowo zaczęła czuć się bardziej komfortowo. Po krótkiej wizycie w domu wróciła do szkoły z nowymi obawami, ale także pełna nadziei.
Bogumił Niechcic stoi w obliczu rosnących problemów związanych z panem Katelbą, jednym z jego pracowników. Problemy zaczynają się, gdy Katelba wraca do domu pijany, co budzi zaniepokojenie pani Barbary, żony Bogumiła. Katelba, który miał trudności z zachowaniem trzeźwości i odpowiednim sprawowaniem się w pracy, prosi o urlop, by odwiedzić swoją matkę, która ma wyjść za mąż. Bogumił zaczyna się zastanawiać nad jego sytuacją życiową, ponieważ mężczyzna wydaje się być w gorszej kondycji fizycznej i psychicznej.
Po powrocie z Lubelskiego, Katelba zachowuje się jeszcze gorzej. Zaczyna spędzać czas z Olesią Chrobotówną, kobietą o złej reputacji, co dodatkowo wzbudza niepokój wśród mieszkańców i prowadzi do plotek na temat ich relacji.
Bogumił zaczyna podejrzewać, że problemy Katelby mogą być powiązane z jego osobistymi sprawami i relacjami z Olesią, choć nie jest pewny, jak dokładnie te kwestie są ze sobą powiązane. Pani Barbara dostrzega, że Katelba od dłuższego czasu nie jest tym samym człowiekiem i ma obawy, że jego kłopoty mogą mieć głębsze przyczyny.
Katelba, kiedy się upija, przejawia niepokojące zachowania, co sprawia, że pani Barbara jeszcze bardziej martwi się o jego stan oraz bezpieczeństwo w gospodarstwie. Bogumił, mimo swojej niechęci do wchodzenia w osobiste sprawy Katelby, czuje, że musi się zająć sytuacją.
Roman Katelba po powrocie z pijaństwa trafił do swojego pokoju, gdzie w zamroczeniu zaczął szukać zapałek, zapalił lampę i rzucił się na łóżko. Wkrótce zaczęły mu majaczyć obrazy, w których trzymał telegram z wiadomością o niebezpieczeństwie dla matki, co wzbudziło w nim panikę i sprawiło, że w swej wyobraźni biegł przez pole do niej. Okazało się jednak, że matka wcale nie jest w potrzebie, a Katelba widzi tylko siwego mężczyznę i swojego konkurenta z Olesią Chrobotówną w łóżku, co wywołało jego gniew i bezradność.
W rzeczywistości Katelba obudził się w swoim pokoju, gdzie Bogumił Niechcic właśnie przyszedł, aby poprawić lampę, która kopciła. Rozmowa między nimi przeszła na temat problemów Katelby, który żalił się na swoje życiowe kłopoty i niezadowolenie z sytuacji. Wyjawił, że stracił wszystkie oszczędności, które odkładał na przyszłość, ponieważ jego matka zmarnowała je, a sama wybrała sobie na męża człowieka, który okazał się nieuczciwy. Katelba był zrozpaczony i nie widział wyjścia z trudnej sytuacji.
Niechcic próbował pocieszyć Katelbę, sugerując, że może uda mu się jeszcze wszystko naprawić, ale Katelba czuł się zagubiony i zrozpaczony. Opowiedział o swojej nieszczęśliwej relacji z Olesią, która ciągnęła go w kierunku picia. Bogumił poradził Katelbie, by się wyprowadził, a jeśli potrzebuje pomocy, może napisać do pana Dalenieckiego. To jednak zaniepokoiło Katelbę, który obawiał się, że Daleniecki mógłby zaszkodzić jego sytuacji, ponieważ wcześniej nie zgodził się na jego propozycję współpracy.
W końcu, wzburzony i pełen złości, Katelba zaczął się żalić i płakać, a Bogumił, mimo początkowej niechęci, zdecydował się go wysłuchać, widząc jego całkowite załamanie.
Bogumił zostaje zatrzymany przez Olkę Chrobotównę. Zaskoczony jej zachowaniem, szybko zdaje sobie sprawę, że dziewczyna jest w stanie ogromnego wzburzenia. Psy, które nadbiegły z hałasem, rozpoznają pana i obwąchują oboje, a potem odchodzą. Z ogrodu słychać gwizd stróża, a Olka, pełna emocji, próbuje całować Bogumiła po rękach i głośno mówić, co tylko pogłębia jego frustrację. Bogumił, mając niemiłe wrażenie, że ktoś kręci się w krzakach, oddala się od oficyn, idąc w kierunku właściwego podwórza.
Na drodze prowadzącej do rozstaju, gdzie można skręcić w stronę Pamiętów lub Starego Serbinowa, Olka szybko opowiada Bogumiłowi o swojej tragicznej sytuacji. Mówi, że Katelba groził samobójstwem, a ona sama była gotowa na podobny krok. Po dotarciu do okna Katelby, zobaczyła, że rozmawia on z kimś innym, co wywołało u niej jeszcze większe rozczarowanie. Olka wyznaje, że jest gotowa rzucić się do stawu lub zabić się, gdyby Katelba rzeczywiście odszedł. W obliczu swojej rozpaczy, prosi Bogumiła, aby ten zmusił Katelbę do małżeństwa z nią.
Bogumił, próbując racjonalnie podejść do sytuacji, tłumaczy jej, że takie żądania są nieodpowiednie i nie rozwiążą ich problemów. Zamiast tego radzi jej przemyśleć swoje decyzje, znaleźć zajęcie i przestać za Katelbą biegać, ponieważ to jej szkodzi. Zrozpaczona Olka zapewnia Bogumiła, że jest gotowa do zmiany swojego życia i próbuje zdobyć jego sympatię. Bogumił dostrzega, że jej uczucia do Katelby są tak silne, że jest gotowa zmienić się dla niego.
Po pożegnaniu Olki, Bogumił wraca do domu zmęczony i zatroskany. W domu spotyka Barbarę, która była zaniepokojona jego nieobecnością i czekała na niego. Barbara, dostrzegając jego wyczerpanie, pyta o to, co się stało, ale Bogumił nie ma ochoty omawiać z nią szczegółów. Wspólnie jedzą posiłek, a Bogumił stara się uspokoić Barbarę, zapewniając ją, że wszystko będzie dobrze, mimo że jest zdenerwowany i zmęczony.
Bogumił męczy się myślami o problemach, które napotkał, o ludziach i ich postępowaniu. Zastanawia się nad tym, jak wiele trudności i problemów związanych z Katelbą i Olką zaskoczyło go. Czuje się przytłoczony. Zadaje sobie pytanie, dlaczego wcześniej nie dostrzegł zagrożeń i jak mógł przeoczyć coś tak poważnego. Bogumił czuje, że ma trudności z zasypianiem, przepełniony niepokojem i wątpliwościami o przyszłość. Mimo to próbuje znaleźć spokój i skoncentrować się na nadchodzących obowiązkach.
Nazajutrz rano Katelba, wychodząc do pracy, dowiedział się, że ma zaraz po śniadaniu udać się do miasta na polecenie pana. Zaniepokojony tą wiadomością, nie odważył się jednak zapytać o szczegóły ani pojawić się przed panem, obawiając się jego gniewu. Katelba był roztrzęsiony i zagubiony, bo miał wrażenie, że stracił łaskę zarówno swojego dziedzica, jak i Niechcica. Obwiniał Niechcica za swoje kłopoty, sądząc, że to jego wpływ sprawił, że został wykluczony z łask dziedzica Dalenieckiego, który dotychczas traktował go z wielką uprzejmością.
Początkowo Katelba liczył na lepsze perspektywy w związku z obiecanymi gratyfikacjami i możliwością awansu, ale rzeczywistość okazała się inna. Katelba zaczął dostrzegać zmiany w stosunkach z Dalenieckim, który coraz bardziej go marginalizował. Z czasem Katelba zrozumiał, że Niechcic, choć przyzwoity, jest zbyt pobłażliwy wobec różnych nieprawidłowości i złodziejstwa w majątku, co skłoniło go do pokładania nadziei w Dalenieckim, który mógłby zapewnić mu lepsze warunki.
Ostatecznie, Katelba uznał, że lepiej będzie się trzymać Niechcica i starać się nie zrazić go do siebie, zamiast ryzykować konflikt z dziedzicem. Sytuacja zmieniła się, gdy Katelba dostrzegł, że jego pozycja u Niechciców może być bardziej stabilna niż u Dalenieckiego, który jest daleko i którego wpływy mogą stracić na znaczeniu.
W międzyczasie Katelba zrozumiał, że nie spełnia oczekiwań, ani nie jest w stanie zaspokoić wszystkich swoich ambicji. Przypomniał sobie, jak jeszcze niedawno był pełen nadziei i ambicji, które teraz odeszły w zapomnienie. Po rozmowie z Barbarą, która przyjęła go z życzliwością, Katelba zaczął myśleć o pannie Mroczkównej, którą niedawno spotkał. Kobieta zaczęła pracować w sklepie. Pomysł ożenienia się z nią stał się dla niego jedyną nadzieją na poprawę swojej sytuacji.
Katelba postanowił działać szybko, aby poprawić swoje położenie i nie bać się już groźby Olki Chrobotówny, która zniknęła z jego otoczenia. Skoncentrował się na planie ożenienia się z panną Mroczkówną i postanowił udać się do Kalińca, by ją zdobyć, mimo świadomości, że jego decyzja jest ryzykowna i impulsywna.
Panna Celina, nowa mieszkanka Kalińca, planowała rozpocząć urozmaicone życie towarzyskie, jednak na razie spędzała czas samotnie, zajmując się przymierzaniem sukien, przestawianiem mebli i badaniem swojej urody przed lustrem. Choć czasami była zachwycona swoim wyglądem, często wpadała w rozpacz z powodu braku towarzystwa i niepewności co do przyszłości. Jej duma i pokora były źródłem cierpień, ponieważ pragnęła uznania i adoracji, ale jednocześnie czuła, że jest niedostateczna.
Panna Celina, mimo że czuła się osamotniona, była zapraszana na różne wydarzenia społeczne przez panią Ostrzeńską, jednak unikała tych zaproszeń, pozostając w domu. Czuła się nieadekwatna do świata towarzyskiego i obawiała się, że jej praca lub brak powodzenia w miłości zostaną źle ocenione.
W pewną niedzielę Roman Katelba, rządca z Serbinowa, postanowił odwiedzić pannę Celinę, by zapytać o jej znajomość z rodziną Niechciców i wyjawić swoje uczucia. Po przybyciu do jej mieszkania, gdzie zastał bałagan, oświadczył się jej w sposób niepewny i pełen obaw. Panna Celina, zaskoczona i oszołomiona propozycją, zgodziła się na małżeństwo, czując jednocześnie ulgę, że ktoś w końcu się nią zainteresował.
Po oświadczynach Katelba był wniebowzięty, lecz jednocześnie obawiał się, że panna Celina może zmienić zdanie. Narzeczeństwo było dla niego czasem pełnym wewnętrznych zmagań i niepewności. W miarę zbliżania się do ślubu, Katelba chciał otworzyć się przed panną Celiną, lecz jego przeszłość i obawy dotyczące przyszłości wciąż go dręczyły.
Ostatecznie panna Celina i Katelba postanowili wziąć ślub, mimo że relacje między nimi były naznaczone lękiem i niepewnością o przyszłość.
Wydarzenia przedstawione w tekście dotyczą okresu przed Zaduszkami, kiedy Agnisia dowiaduje się o zaręczynach pana Katelby z panną Celiną Mroczkówną. List matki informuje ją również o zaproszeniu dla przyjaciółki Niny Wrońskiej do Serbinowa, co wywołuje w Agnisi mieszane uczucia. Choć początkowo nie chce zabierać Niny, ostatecznie zgadza się na wspólną podróż, widząc, że jej opór nie przyniesie niczego dobrego.
W Serbinowie Agnisia początkowo cieszy się z obecności Niny, jednak później jest zmuszona znosić jej problemy zdrowotne. Po powrocie do szkoły, Nina wprowadza nowe zasady dotyczące świętości, które są dla Agnisi uciążliwe i męczące. Agnisia zmaga się z wewnętrznym oporem i poczuciem, że obowiązki szkolne są bardziej priorytetowe niż duchowe aspiracje Niny.
Pomimo tego, że Agnisia stara się unikać konfliktów z Niną, jej niechęć do wprowadzonych zasad staje się coraz większa. W rezultacie Agnisia znajduje pocieszenie w nauce i osiągnięciach szkolnych, które dają jej poczucie spełnienia i przynależności. Jej relacje z nauczycielami i koleżankami w klasie, takie jak Helena i Zośka, są dla niej ważnym wsparciem, zwłaszcza w chwilach niepowodzeń i załamań, jak podczas otrzymania dwójki od pana Topolskiego.
Następnego dnia pani Wenordenowa, przełożona pensjonatu, odwiedza sypialnię uczennic, kontrolując porządek w szafkach. Agnisia, mimo że twierdziła, że właśnie uporządkowała swoje rzeczy, zostaje skarcona za bałagan. Wzbudza to w niej uczucie zawodu, lecz również inspiruje ją do poprawy. Po dokładnym posprzątaniu szafki Agnisia odczuwa satysfakcję z dobrze wykonanej pracy, co poprawia jej nastrój.
W czasie gdy inne dziewczęta bawią się w sypialni, Agnisia zauważa, że panna Alicja, nauczycielka, śpi w swoim kąciku. Agnisia, zaskoczona i onieśmielona, nie wie, czy ją obudzić. Po przebudzeniu Alicja przeprasza za nieprzyjemność spowodowaną złym snem. Agnisia, choć początkowo zdezorientowana, wraca do klasy, gdzie odczuwa ciągłą tęsknotę i niepokój związany z panną Alicją, której obecność wywołuje w niej silne emocje.
Agnisia stara się w pełni oddać przyjemnościom płynącym z obserwowania panny Alicji, której zachowanie i kontakt z nią dostarczają jej wewnętrznej radości i wzmacniają jej poczucie sensu. Jednocześnie, jej relacje z innymi uczennicami, jak Nina Wrońska, Helena Filińska, i Klara Hilchen, różnią się w zależności od indywidualnych relacji i osobistych ambicji.
W szczególności Klara Hilchen, z którą Agnisia ma napięte stosunki, budzi w niej mieszane uczucia. Wśród prób rywalizacji i buntu, Agnisia doświadcza wahań emocjonalnych, które są zarówno bolesne, jak i oczyszczające. Z kolei Zośka Dziewońska, choć różni się od Agnisi w kwestiach zasadniczych, nie budzi w niej wewnętrznego sprzeciwu.
W rozdziale opisano losy panny Celiny i jej narzeczonego, pana Katelby. Przez cały okres narzeczeństwa Celina starała się przystosować do nowego położenia i zaakceptować niskie pochodzenie swojego narzeczonego. Początkowo Celina była rozczarowana tym faktem, ale kiedy rodziny Niechciców i Ostrzeńskich zaakceptowały zaręczyny, jej nastroje się poprawiły. Pani Ostrzeńska, opierając się na opinii Bogumiła Niechcica, uważała, że Katelba ma przyszłość przed sobą i że taki człowiek jest bohaterem epoki. Celina starała się wmawiać sobie, że jej narzeczony mógłby pochodzić z lepszego rodu, a jego nazwisko może mieć niemieckie, szlacheckie korzenie.
Celina promieniała, kiedy mówiła o swojej miłości do Katelby, chociaż w rzeczywistości nie była całkowicie przekonana do przyszłego życia z nim. Mimo wszystko starała się cieszyć z nadchodzącego ślubu, widząc w zaręczynach pewien prestiż.
Rodzina Niechciców, mimo że była początkowo sceptyczna wobec zaręczyn, zaakceptowała związek jako coś, co może przynieść korzyści obu stronom. Bogumił Niechcic, który był zaangażowany w sprawy Katelby, zauważył, że Katelba i Olesia Chrobotówna, jego była narzeczona, nie przeżywali swojego rozstania zbyt emocjonalnie.
Bogumił starał się pomóc Olesi, oferując jej nowe miejsce pracy i wsparcie. Jednak Olesia popadła w kłopoty i została osadzona w więzieniu. Bogumił przekazał te informacje Celinie, ale postanowił milczeć na temat kłopotów Olesi, aby nie zepsuć szczęścia Katelby.
Ślub odbył się w Małocinie, gdzie pojawiło się wielu gości, w tym rodzina Ostrzeńskich, która miała pewne konflikty dotyczące wyjazdu. Pani Michalina Ostrzeńska, mimo sprzeciwu męża, postanowiła udać się na wesele ze swoim synem Januszem.
Podczas ceremonii Katelba i Celina starali się nie myśleć o przeszłości i skupiali się wyłącznie na nadchodzącej przyszłości. Po ślubie weselne przyjęcie miało miejsce w Serbinowie, a mimo trudnych warunków pogodowych, wszyscy starali się cieszyć z uroczystości.
Po ślubie Katelba i Celina mieli się przeprowadzić do Jastrzębic, gdzie Katelba otrzymał nowe stanowisko. Pomimo wcześniejszych wątpliwości i trudności Katelba poczuł, że przyszłość przyniesie mu pomyślność, a Celina z większym entuzjazmem zaczęła przyjmować swoje nowe życie.
Po powrocie ze ślubu Agnisia znalazła się w centrum szkolnej awantury, której przyczyną była Helena Filińska. Wkrótce po przyjściu, Agnisia dowiedziała się, że Helena została ukarana – zamknięto ją w pustej klasie aż do nocy. Wina Heleny polegała na tym, że nie chciała uczestniczyć w głośnym czytaniu literatury. Przełożona Wenordenowa znana z miłości do czytania klasyków oraz przekonana o ich wpływie na kształtowanie charakteru i umysłu zareagowała nadzwyczaj ostro na brak posłuszeństwa Heleny, ponieważ ta została przyłapana na czytaniu książki, która nie spełniała jej standardów.
Wrońska, Hilchenówna i Dziewońska opowiadały Agnisi przebieg zdarzeń. Po ukaraniu dziewczynki pani Wenordenowa była widocznie wzburzona i nieszczęśliwa, a jej rozdrażnienie przejawiało się w dodatkowej surowości wobec Heleny.
Pani Wenordenowa była bardzo hojna wobec swoich uczennic, zwłaszcza w wobec Heleny, którą wspierała finansowo. Kobieta była jednak często nadmiernie wymagająca. Jej oczekiwania wobec Heleny były ogromne, co prowadziło do konfliktów. Helena, pomimo swojej przeciętności, była obiektem szczególnych ambicji pedagogicznych Wenordenowej.
Agnisia, zaniepokojona sytuacją Heleny, postanowiła ją odwiedzić, przemycając pączki. Helena w czasie uwięzienia była w dobrym nastroju, choć planowała zemstę na pani Wenordenowej. Agnisia próbowała rozmawiać z Heleną o sprawiedliwości, ale Helena była zbyt rozwścieczona, by przyjąć jakiekolwiek argumenty.
Kiedy grupa pensjonarek postanowiła pomóc Helenie, wciągając ją do klas przez okno, pani Wenordenowa nakryła dziewczęta. Jej reakcja była nieoczekiwana – zamiast surowych kar, zaproponowała wspólny wyjazd do teatru na „Halkę”. Uczennice były zachwycone, choć Helena została zignorowana w tym planie. Sytuacja zakończyła się radośnie, a Helena i Agnisia, mimo wcześniejszych konfliktów, zrozumiały, że ich relacje są bardziej skomplikowane niż im się wydawało.
Panna Berta, która lubi długie spacery, zabiera dziewczęta na łęgi podmiejskie. Przechodząc przez wąską kładkę nad wezbraną rzeką, Niechcicówna, podobnie jak inne dziewczęta, zmaga się z uczuciem strachu i niepewności. Jej reakcja, mimo obaw, pokazuje jej determinację i siłę, a słowa otuchy pomagają jej przejść przez kładkę.
Po tym przeżyciu Joasia Przyjemska i Agnisia zbliżają się do siebie, dzieląc się swoimi uczuciami i wrażeniami. Agnisia, choć nadal ceni sobie relacje z innymi koleżankami, odkrywa, że Joasia stała się dla niej kimś wyjątkowym. Ich przyjaźń staje się głęboka i znacząca, co sprawia, że codzienne życie zyskuje nowe znaczenie. Jednakże zbliżający się koniec roku szkolnego i nadchodzące wakacje wprowadzają niepewność i zamieszanie w jej uczuciach.
W tle pani Barbara zastanawia się nad zmianami w życiu rodzinnym, rozważając przeprowadzkę do miasta. Jej myśli krążą wokół roli nauczycielki, co prowadzi ją do poznania panny Marii Hłasko, nauczycielki z Petersburga, która szuka pracy na wsi. Spotkanie to otwiera nowy rozdział w życiu rodziny, a przyjęcie panny Hłasko jako nauczycielki dzieci staje się punktem zwrotnym w planach pani Barbary.
W pierwszej chwili Agnisia obawiała się, że przybycie nowej nauczycielki zakłóci jej spokój wakacyjny. Jednak urok panny Hłasko sprawił, że szybko zmieniła zdanie. Jej matka, pani Barbara, początkowo zaniepokojona, wkrótce z radością przyjęła obecność nauczycielki, doceniając jej umiejętności i wiedzę. Mimo że Hłasko była bardzo zdolną nauczycielką, nie potrafiła zainteresować Tomaszka i Emilki nauką. Dzieci, choć uczyły się bez entuzjazmu, bardzo lubiły Hłasko za jej poczucie humoru i nieporadność, która dostarczała im rozrywki.
Maria Hłasko, mimo że była znana z szerokiej wiedzy i znajomości Rosji oraz jej polityki, nie potrafiła skutecznie przełożyć swoich zainteresowań na nauczanie dzieci. Jej opowieści o aresztowaniach politycznych, intrygach i luksusach rosyjskiego dworu fascynowały panią Barbarę, która z zainteresowaniem śledziła wydarzenia w Rosji. Ta znajomość oraz nadzieje związane z jej bratem, Julianem Ostrzeńskim, wzbudzały w niej pragnienie większego zaangażowania w polityczne wydarzenia.
Niestety Julian Ostrzeński nie zrobił dobrego wrażenia na pani Barbarze. Mimo że był lubiany wśród towarzystwa, spędzał czas głównie w klubie inżynierów i nie angażował się aktywnie w działalność polityczną, co rozczarowało panią Barbarę.
Sytuacja zmienia się drastycznie, gdy w okolicy wybucha epidemia tyfusu brzusznego. Panna Hłasko, wykazując się doświadczeniem i zaangażowaniem, poświęciła się opiece nad chorymi, podczas gdy pani Barbara i Bogumił starali się wprowadzić środki zaradcze. Pomimo trudności, panna Hłasko była niezłomna, a jej wysiłki były nieocenione w walce z chorobą.
W miarę jak epidemia ustępuje, po Bożym Narodzeniu mieszkańcy Serbinowa starają się wrócić do normalności. Niestety, panna Hłasko nie uniknęła skutków epidemii. Jej determinacja i wysiłki w obliczu zarazy przyniosły jej cierpienie, które nie zakończyło się wraz z końcem epidemii.
W drugim roku szkoły pobyt Agnisi stał się przyjemniejszy i spokojniejszy. Agnisia dobrze znała już każdy zakamarek szkoły i jej codzienny rytm życia. Cieszyła się, że mogła rozkoszować się znajomą atmosferą bez niepotrzebnych stresów.
Zima tego roku rozpoczęła się w okolicach Bożego Narodzenia, jednak do tego czasu panowała sucha, bezśnieżna i bezwietrzna pogoda. Dziewczęta narzekały na brak śniegu, ponieważ chciały, aby zima była taka jak powinna. Agnisia również czekała na mrozy i opady śniegu, ale mimo to zachwycała się urokami parku, w którym spacerowała z koleżankami.
Niewielkie przymrozki sprawiały, że ziemia była jasna i pełna drobnych, błyszczących fragmentów lodu i szronu, a trawa, choć nie całkowicie przemarznięta, wyglądała na jaskrawo zieloną. Drzewa bez liści odsłaniały wyraźne kształty konarów i rozciągający się po niebie wzór gałęzi, tworząc piękną mozaikę.
Po wyjeździe Niny Wrońskiej Agnisia i Joasia zaczęły spędzać razem czas na spacerach, wymykając się daleko od grupy, aby być sam na sam. Cieszyły się z zimowego krajobrazu, a dzięcioły i kawki były dla nich fascynującym widokiem. Agnisia zauważyła, jak cienie gałęzi rzucają wyraźne wzory na ziemi, co skłoniło ją do refleksji nad głębszymi znaczeniami otaczającego świata.
W ich rozmowach pojawiły się wyznania uczuć. Agnisia wyznała Joasi, że ją kocha, a Joasia, choć słuchając z radością, pytała, za co jest kochana. Joasia wymieniała zalety Agnisi i jej urok, ale Agnisia wolała, aby była kochana po prostu za to, jaka jest. Z czasem jednak Agnisia zaczęła mieć wątpliwości co do trwałości swoich uczuć, ostrzegając Joasię, że może się to zmienić, co wywoływało u Joasi reakcję pełną troski i miłości.
Dokazywanie Agnisi z Klarą co doprowadziło do wybicia szyby i zalania atramentem ściany w klasie. Otrzymały za to karę i rozmowę z przełożoną, która zasugerowała im pomaganie słabszym koleżankom w odrabianiu lekcji. Agnisia początkowo miała do tego lekceważący stosunek, ale z czasem zaczęła dostrzegać wartość w rzeczywistej pomocy i zrozumiała, że pomaganie innym przynosi jej satysfakcję.
Agnisia wkrótce znalazła nowe zainteresowanie w łyżwiarstwie. Po otrzymaniu łyżew na gwiazdkę z zapałem zaczęła uczyć się ślizgać na lodzie w parku. Na początku miała pewne trudności, ale dzięki determinacji i własnym staraniom udało jej się opanować technikę i cieszyć się jazdą.
Podczas ślizgawek Agnisia spotkała Krysia Łaskę, chłopca, który zainteresował ją swoją elegancją i uprzejmością. Niestety, po incydencie z kontuzją nogi, Agnisia musiała przerwać udział w ślizgawce, a Kryś zaczął interesować się Klarą Hilchen. Rozczarowana tym faktem, Agnisia wróciła do Joasi, czując wstyd za zaniedbanie przyjaciółki i obiecała sobie, że nie będą się już rozłączać.
Nowym wyzwaniem stały się lekcje tańca, które rozpoczęły się w sali Cypcera w mieście. Agnisia podchodziła do nich z mieszanymi uczuciami, czując, że taka zabawa jest inna od jej dotychczasowych zainteresowań. Pomimo że lekcje tańca były dla niej trudne i nieco niezręczne, starała się opanować nowe umiejętności, co doprowadziło ją do wewnętrznych refleksji na temat przyszłości i sensu swoich działań.
Po Wielkanocy pogoda nagle się pogorszyła, co spowodowało, że dzieci Niechciców przeziębiły się i leżały w domu. Po ustąpieniu choroby i wyjeździe Agnisi Marię Hłasko wezwano wieczorem do czworaków, gdzie Łuczaczka rodziła swoje dwunaste dziecko. Niestety, poród był trudny i doktor Wettler musiał wyciągnąć płód kawałkami, co doprowadziło Łuczaczkę do poważnych komplikacji zdrowotnych. Pomimo obaw Bogumiła o koszty leczenia pani Barbara nalegała na przewiezienie jej do szpitala, co jednak napotkało opór ze strony rodziny Łuczaczki obawiającej się kosztów i pogorszenia stanu zdrowia.
Łuczaczka wróciła zdrowa po dwóch tygodniach, ale rodzina zmagała się z problemami finansowymi, które pogłębiły się, gdy Stasia, ich pierworodna córka, zaszła w ciążę z Adamem, synem dworskiej oprzętki. Adam wyjechał do Prus, obiecując małżeństwo po powrocie. Stasia urodziła dziewczynkę, która jednak nie przeżyła długo. Stasia dodatkowo zmagała się z chorobami, a rodzina traciła pieniądze. Michał Tyżyk, fornal, zaczął się o nią starać, ale Stasia nie była nim zainteresowana.
W tym samym czasie wybuchł konflikt między Łuczakami a Klimeckimi, którzy czuli się urażeni przybyciem Łuczaków i narzekali na ich obecność. Konflikt ten pogłębił się, gdy Klimeccy zaczęli wytykać Łuczakom choroby, podczas gdy sami zmagali się z problemami zdrowotnymi i finansowymi, szczególnie z Magdą, córką Klimeckich, która była dotknięta poważnymi schorzeniami.
Maria Hłasko próbowała mediować, ale jej wysiłki nie przyniosły rezultatów, a spory tylko się zaostrzyły. Ostatecznie, Maria zmagała się z poczuciem beznadziejności i własnym niespełnieniem, próbując odnaleźć sens w życiu, które poświęciła innym. Otrzymany list z Warszawy, zapraszający ją do pracy w biurze pośrednictwa, obudził w niej nadzieję na nowe wyzwania i możliwość wyjazdu. Mimo to zmagała się z wewnętrznymi rozterkami i poczuciem, że jej życie było niewystarczające.
Podczas spaceru Maria odczuwała chwilową ulgę, ale jej spokój został zakłócony przez żebraczkę, co przypomniało jej o trudnych realiach życia. Maria ponownie przeczytała list z Warszawy i zdała sobie sprawę z jego naglącej treści, co mogło oznaczać potrzebę szybkiego działania.
Na początku rozdziału opisywana jest sytuacja po wyjeździe Marii Hłasko, kiedy to Serbinów pustoszeje. W nocy dochodzi do kradzieży koni z fornalskiej stajni, co wywołuje chaos i wściekłość Bogumiła Niechcica oraz innych mieszkańców. Pomimo że stróż, który miał pilnować stajni, obwinia siebie za kradzież, konie zostają ostatecznie odnalezione w lesie koło Środy.
W międzyczasie mieszkańcy Serbinowa muszą zmierzyć się z różnymi problemami. Dzieci pani Barbary, Emilka i Tomaszek, są chore na odrę, co opóźnia przeprowadzkę do miasta. Pani Barbara, mimo stresu i zmęczenia, przygotowuje się do przenosin, a Bogumił, choć zatroskany wydatkami i zmianą rządcy, stara się zachować spokój.
W tej atmosferze oczekiwania Daleniecki nie wzbudza już takiego entuzjazmu u Agnisi jak dawniej. Po jego wyjeździe rozmowy z Olczakiem oraz refleksje pani Barbary na temat przyszłości i planowanej przeprowadzki pokazują jej wewnętrzny niepokój i pragnienie utrzymania stabilności rodziny.
Bogumił, niezadowolony z decyzji żony o przeprowadzce, spędza czas na naprawie maszyny i przemyśleniach dotyczących nadchodzącej zimy, której obawia się z powodu samotności. Po zakończeniu prac wraca do domu, gdzie spędza czas z gazetą, ale nie czuje się komfortowo w pustym mieszkaniu. Jest przygnębiony, co wyraźnie widać w jego działaniach, takich jak przemywanie liści czy oglądanie odbicia w oknie.
Kiedy Bogumił spotyka sąsiada, Leona Woynarowskiego, zrezygnowany z powodu rozłąki z rodziną, relacjonuje mu swoją sytuację. Woynarowski zaprasza go na spotkanie towarzyskie, lecz Bogumił odmawia, ponieważ wolałby skupić się na przygotowaniach do wyjazdu do Kalińca, gdzie mieszka jego rodzina. Rozłąka staje się dla niego coraz bardziej dotkliwa. Dużo myśli o rodzinie i o tym, co ją czeka w mieście.
Gdy w końcu przyjeżdża do Kalińca, jest zaskoczony, że dzieci nie ma w domu. Barbara, jego żona, zdaje się nie przejmować ich nieobecnością, co dziwi Bogumiła, który pamięta, jak w przeszłości często się o nie martwiła. Zauważa, że Barbara czuje się niekomfortowo w nowym otoczeniu, mimo deklaracji, że lubi samotność i ciszę. Okazuje się, że rzeczywistość życia w mieście nie spełnia jej oczekiwań. Bogumił dostrzega, że Barbara czuje się zawiedziona i że wymarzone życie w mieście nie zapewniło jej szczęścia.
Podczas pobytu w Kalińcu Bogumił próbuje pocieszać się myślą, że jeśli Barbara i dzieci znajdą w mieście szczęście, to może i on poczuje się lepiej. Jego emocje są mieszane; cieszy się z obecności rodziny, ale również smuci z powodu rozczarowań, które widzi u swojej żony. Pomimo starań, by być wsparciem dla bliskich, Bogumił odczuwa silne pragnienie, by powiedzieć Barbarze, że chciałby powrócić do Serbinowa i normalności, którą tam znaleźli.
Od pewnego wieczora Bogumił zaczął często odwiedzać Pamiętów, gdzie regularnie brał udział w grach w winta, choć nie sprawiało mu to szczególnej przyjemności. Z czasem przyzwyczaił się do obecności stałych bywalców, w tym do starego księdza z Małocina i jego niemiłej gospodyni, z którą jednak grało się dość dobrze. Ksawera, córka gospodarza, pomimo swojego młodego wieku, wydawała się być dojrzała i budziła zainteresowanie Bogumiła, który z początku czuł się skrępowany jej obecnością. Z czasem jednak uznał jej zachowanie za dziecinne i naiwne. Ksawera, choć nie okazywała zbytniej radości z wiejskiego życia, potrafiła być miła i interesująca w towarzystwie.
Pan Woynarowski, gospodarz Pamiętowa, był człowiekiem, który z pasją wypowiadał się w różnych tematach, ale nie potrafił odnaleźć się w nowoczesnym świecie i borykał się z problemami finansowymi. Jego rozmowy były pełne nostalgii za utraconymi wartościami, które kiedyś były istotne dla jego rodu. Woynarowski uważał, że jego rodzina, pomimo długotrwałych tradycji zmierza ku ruinie, ponieważ ich dobra materialne topnieją i nie mają one tej samej wartości co kiedyś. Jego syn i córka żyją w Rosji, a sam Woynarowski utrzymuje relacje z panią Wandą Bronimską, lecz jego życie osobiste pozostaje w pewnym sensie tajemnicą.
Bogumił, zainteresowany przemyśleniami Woynarowskiego, zastanawiał się nad podziałami społecznymi i wartościami, które są istotne w różnych sferach życia. Woynarowski stwierdził, że jego rodzina, jako przedstawiciele starego świata, zbliża się do końca swojej egzystencji, a nowy świat, który nadchodzi, nie uznaje już wartości, które były dla nich ważne. Bogumił, mimo że nie w pełni rozumiał te złożone rozważania, próbował odnaleźć sens w swoich własnych doświadczeniach i przemyśleniach.
Podczas rozmowy z Woynarowskim Bogumił dowiedział się również o Tytusie Jerzym Niechcicu, krewnym, który jest jego gorącym wielbicielem. Woynarowski zademonstrował nawet jego fotografię, co wywołało u Bogumiła zdziwienie i ciekawość. Ksawera natomiast wyjawiła, że planuje wyjechać na uniwersytet, aby studiować medycynę, co wydało się Bogumiłowi zaskakujące, ale i interesujące.
W rozmowach pojawiły się także refleksje na temat sensu poszukiwania nowego miejsca w życiu oraz trudności w odnalezieniu własnej tożsamości w zmieniającym się świecie.
Kiedy Bogumił wracał z Pamiętowa, zauważył, że chmury nad zachodem były osrebrzone przez księżyc, co skłoniło go do przypuszczenia, że pada śnieg. Po przebudzeniu zobaczył przez okno, że śnieg rzeczywiście spadł, choć mróz ustąpił i zaczyna się odwilż. Tego dnia, podczas wizyty w Kalińcu, zauważył, że pani Barbara wygląda na bardziej zadowoloną i spokojną, co sprawiało, że Bogumił czuł się jednocześnie radosny i winny, widząc, że radzi sobie bez niego.
Pani Barbara, zauważywszy spokój męża, zasugerowała, aby odwiedzał Pamiętów częściej i wspomniała, że Woynarowski, którego dobrze znają, jest tam obecny. Bogumił potwierdził, że czasami tam jeździ, ale jego żona zdawała się niezadowolona z jego odpowiedzi. Rozmowa między nimi oscylowała wokół tego, jak życie w Kalińcu różni się od tego w Pamiętowie, a pani Barbara wyraziła żal, że nie odwiedzali częściej Woynarowskiego, który, jej zdaniem, jest ciekawym rozmówcą. Bogumił zauważył, że Woynarowski, chociaż dziwak, jest interesującym człowiekiem.
Po powrocie do domu Bogumił odkrył, że Woynarowscy złożyli mu niezapowiedzianą wizytę. Woynarowski tłumaczył, że przyjechali z powodu melancholijnego nastroju Ksawuni, jego córki. Pomimo początkowych problemów z przygotowaniem, Felicji udało się zorganizować kolację. W trakcie rozmowy Bogumił przypomniał sobie, że nie załatwił sprawy z kupcem zbożowym. Woynarowski rozpoczął rozmowę na temat handlu zbożem, podczas gdy Ksawunia, pełna energii, ignorowała jedzenie.
Kiedy goście wychodzili, Ksawunia spędziła chwilę w salonie. Gdy wróciła po zapomnianą torebkę, wzruszona widokiem zdjęcia pani Barbary, zaczęła płakać. Bogumił, mimo że próbował pocieszyć Ksawunię, zauważył, że jest ona zrozpaczona. Ksawunia ujawnia swoje cierpienia z przeszłości, opowiada o porzuceniu i upokorzeniu, które przeżyła w Warszawie. Rozmowa ujawnia jej uczucia i lęki, co wpływa na Bogumiła.
Ksawunia, pełna emocji i wstydu, zaczęła wyrażać swoje uczucia wobec Bogumiła, prosząc go, aby nie odchodził. Bogumił, mimo że był zdumiony jej zwierzeniami, poczuł potrzebę wspierania jej i obiecał, że nie odwróci się od niej. Ich rozmowa przeradza się w głębszą relację, a Bogumił, czując silne emocje, stara się zrozumieć i pomóc Ksawunii. Rozmowy i bliskość między nimi prowadzą do wyraźnego wzrostu napięcia emocjonalnego, które intensyfikuje ich relacje.
Po przyjeździe żony i dzieci Bogumił spędził dwa dni na przygotowaniu domu. Dzieci rozbiegły się natychmiast po ogrodzie i podwórku, podczas gdy pani Barbara, mimo początkowego dobrego humoru, szybko wpadła w smutek z powodu zaniedbań w domu. Odkryła brak koroneczki, zniszczenia w spiżarni oraz inne zaniedbania. To wszystko sprowokowało rozmowę między nią a Bogumiłem, która ujawniła jej frustrację i poczucie, że nie jest stworzona do małżeństwa. Bogumił, choć próbował pocieszać żonę, zauważył, że zmaga się ona z rozczarowaniem oraz poczuciem utraty kontroli nad swoim życiem.
Wkrótce, po przerwie świątecznej, Bogumił otrzymał wiadomość o ciężkim stanie zdrowia pani Bronimskiej, co sprawiło, że musiał zająć się Ksawunią, córką pana Woynarowskiego. Dziewczyna była poważnie chora. Ksawunia przybyła do domu Bogumiła, gdzie zdobyła sympatię całej rodziny, a pani Barbara stwierdziła, że Ksawunia mogłaby dać Bogumiłowi prawdziwe szczęście. Bogumił, choć nie był pewien swoich uczuć, dostrzegał w Ksawuni coś, co mogło rozwiązać jego własne problemy życiowe.
Pewnego dnia Ksawunia poprosiła Bogumiła o spotkanie i wyznała, że nie może bez niego żyć. Dziewczyna wyznała swoje pragnienie, aby porzucił swoją żonę i wyjechał z nią. Bogumiła kusiła ta wizja, ale nie mógł się zdecydować na porzucenie dotychczasowego życia. Stwierdził, że ich związek mógłby opierać się tylko na chwilowym szaleństwie, co nie było dla niego wystarczające.
Po długiej i trudnej rozmowie Bogumił postanowił pożegnać Ksawunię, która wyjechała do Szwajcarii. Ostatni raz widzieli się na dworcu, gdzie Bogumił odwiózł ją do granicy. W trakcie podróży, mimo że rozmawiali o różnych sprawach, oboje czuli smutek i rozczarowanie. Bogumił, czując pustkę i żal, wrócił do swojego życia, zrozumiawszy, że prawdziwe szczęście w jego przypadku pozostaje nieosiągalne.
Pani Barbara w końcu wyrusza w podróż do wuja Lucjana, który jest poważnie chory. Po długim czasie, gdy nie otrzymała żadnej odpowiedzi na swoje listy do kliniki we Wrocławiu, dowiaduje się, że Lucjan przebywa w nowym domu pod Częstochową i jest w fatalnym stanie. Barbara decyduje się na podróż, choć jest to dla niej duże wyzwanie.
Podczas podróży pełnej obaw i niepewności pani Barbara ma trudności z zaufaniem rozkładowi jazdy i zegarom. To sprawia, że jej podróż przebiega z opóźnieniami i stresem. Jest zdziwiona, że pociąg jest nowoczesny i wygodny. Spotkanie z różnymi ludźmi w pociągu budzi w niej refleksje o świecie i jej własnym życiu.
Po przesiadkach i wielu zmartwieniach, wreszcie dociera do Częstochowy. Znajduje się w obcym miejscu, pełnym hałasu i niepewności, ale z czasem zaczyna czuć się trochę swobodniej. Podczas drogi do Jawornika, gdzie znajduje się dom wuja, czuje się coraz bardziej niepewna, czy na pewno dotarła do właściwego miejsca.
W końcu pani Barbara zostaje przyjęta przez Oktawię i Sabinę. Spotkanie z Oktawią, choć pełne łez, jest serdeczne. Oktawia relacjonuje, jak trudna jest sytuacja, a nowy dom Lucjana wydaje się być w złym stanie. Mimo to Barbara znajduje ulgę w ciepłej herbacie i towarzystwie bliskich. Nadal jest jednak zmartwiona o stan Lucjana i resztę rodziny.
Pani Barbara, po wysłaniu listu do domu, który przekazała Bartłomiejowi jadącemu do miasta, postanowiła zwiedzić posiadłość Lucjana. Dzień był pogodny, a topniejący śnieg tworzył strumyczki wzdłuż żółtej ziemi. Miasto rozciągało się przed nią w rozłożystym nieładzie murów i kominów, a w oddali wyrastało wzgórze z wieżą, które z daleka wyglądało jak Jasna Góra. Pani Barbara zapytała miejscową kobietę o tę wieżę, a odpowiedź potwierdziła, że to rzeczywiście Jasna Góra. Zdecydowała, że będzie musiała odwiedzić to miejsce, może nawet pomodlić się przed cudownym obrazem.
W międzyczasie, po przybyciu, czerpała przyjemność z otaczającego ją krajobrazu. W rozmowie z Oktawią, która entuzjastycznie komentowała ten widok, pani Barbara zauważyła, że Lucjan Kociełł był bardziej ożywiony. Interesował się różnymi sprawami, w tym polityką i wojną, żartował i chwalił zięciów, wskazując na ich zdjęcia i opowiadając o nich z satysfakcją.
Jednak po kilku dniach stan Lucjana pogorszył się. Po ataku bólu i wymiotach, które trwały przez dwanaście godzin, coraz bardziej niechętnie przyjmował obecność pani Barbary i unikał jej towarzystwa. Pani Barbara, czując się niepotrzebna, rozważała wyjazd, ale córki prosiły ją, by została. Spędzała czas w gabinecie, przeglądając książki i gazety, wśród których znalazła pamiętnik Juliana Ostrzeńskiego. Pamiętnik zawierał genealogiczne informacje o rodzinie, które jednak nie zainteresowały pani Barbary, ponieważ nie przywiązywała wagi do swojego pochodzenia.
Po pewnym czasie Lucjan, mimo chwilowego polepszenia, znów zaczął cierpieć. Jego wymioty były niepokojące, a widok krwi przeraził go. Kiedy pani Barbara próbowała uspokoić go i tłumaczyć przyczyny takich objawów, Lucjan nie przestawał narzekać i obwiniał córki za swoje cierpienia. Jego stan pogarszał się, a on sam coraz częściej marudził i zmieniał zdanie na temat jedzenia oraz sposobu leczenia. Pani Barbara starała się ulżyć mu w cierpieniach, ale jego ciągłe skargi były męczące dla wszystkich wokół.
W końcu Lucjan, zmęczony cierpieniem, marzył o przeszłych czasach i szukał ukojenia w jedzeniu, którym często wzgardzał. Pomimo momentów poprawy cały czas zmagał się z bólem i cierpieniem, które tylko pogłębiały jego rozczarowanie i frustrację.
Po powrocie z Jawornika pani Barbara nie zamknęła się w domu, jak planowała, lecz wzięła udział w ożywionych spotkaniach towarzyskich u Ostrzeńskich i Holszańskich, gdzie rozmowy krążyły wokół politycznych wydarzeń. Te spotkania przywróciły jej dawną radość z życia towarzyskiego i intelektualnego. Pani Barbara, która zaczęła regularnie śledzić informacje wojenne, zaskakiwała rozmówców swoją wiedzą o sytuacji w Rosji i przebiegu działań wojennych.
Choć mobilizacja wciąż nie była pewna, pojawiały się spekulacje, że wojna może wkrótce się skończyć. Ludwik Ceglarski, przemysłowiec z Kaliniec, był jednak przekonany, że prędzej niż wojna skończy się rewolucja, która obejmie także rosyjski zabór Polski. Pani Barbara uznawała go za mądrego i dobrze przewidującego człowieka, choć rewolucja, na którą czekano, nie nadchodziła. Powoli zaczęto rezygnować z emocjonalnych rozmów o grozie położenia, a życie wróciło do codziennych spraw.
Pani Holszańska i jej siostra Michalina, które były zaangażowane w działalność publiczną, kontynuowały swoje prace. Pani Holszańska organizowała odczyty i zajmowała się sprawami higieny i zdrowia, natomiast pani Michalina reformowała szkoły i uczyła księży, jak wygłaszać kazania. Pani Barbara była zafascynowana ich działalnością, ale także dostrzegała, że obie działają z pewnym egoizmem i chęcią zdobycia poklasku.
Pani Michalina, pomimo że była osobą o wielkich wpływach, często spotykała się z krytyką i zazdrością. Pani Barbara zauważyła, że działalność publiczna pani Michaliny i Holszańskiej często była motywowana osobistymi ambicjami, co niekoniecznie było szlachetne.
Pani Barbara zmagała się także z osobistymi problemami, zwłaszcza z decyzją o przyszłości edukacyjnej córki Agnieszki. Choć początkowo była przeciwna wysłaniu córki do warszawskiej pensji, obawiając się rewolucji, ostatecznie rozważała różne opcje edukacyjne, nawet przyjęcie Agnieszki do rosyjskiego gimnazjum, co w obliczu wojny wydawało się rozsądniejsze.
W tym czasie Agnieszka była skupiona na nauce, przygotowując się do repetycji przed końcem roku szkolnego. Dziewczyna rywalizowała o pierwszą nagrodę z Klarą Hilchen. Klara, pewna siebie i pełna aspiracji, szydziła z nauki, co wywoływało u Agnieszki wewnętrzny konflikt. Choć chciała być lepsza od Klary, jej ambicje i niepewność zaczęły wpływać na jej wyniki w nauce.
W rezultacie Agnieszka nie zdobyła pierwszej nagrody, co jeszcze bardziej pogłębiło jej wątpliwości co do sensu swoich dążeń. Zaczęła dostrzegać, że prawdziwe szczęście i spełnienie niekoniecznie leżą w osiągnięciach materialnych czy uznaniu, ale w zdolności do radzenia sobie z przeciwnościami życia.
Agnieszka, mimo że przechodzi z jednej szkoły do drugiej, traktuje tę zmianę jako okazję do osobistego rozwoju i stawienia czoła nowym wyzwaniom. Jej podejście do gimnazjum jest pełne entuzjazmu i zamiłowania do walki z przeciwnościami, co może wynikać z jej głębokiego poczucia patriotyzmu i chęci afirmacji życia.
Pani Barbara z zapałem organizuje przyjęcie, mimo obaw związanych z czasami, w których żyją. Wśród gości pojawia się wielu ważnych i interesujących ludzi, a atmosfera w domu jest żywa i pełna zgiełku. Wuj Daniel i wujenka Michalina przybywają z wizytą, a w rozmowach gości często przewijają się tematy polityczne i społeczne, jak wojna i jej skutki.
W rozdziale mamy do czynienia z rozmową toczącą się w kręgu ziemiańskim. Na zebraniu poruszane są różne tematy związane z bieżącymi problemami i troskami uczestników, co ukazuje życie towarzyskie oraz polityczne ówczesnych ziemian.
Woynarowski i Ostrzeński z Siąszyc biorą udział w nieformalnej konferencji dotyczącej rolnictwa, szczególnie kwestii paszy dla zwierząt z powodu suszy. Ostrzeński, zaniepokojony planami obniżenia cen spirytusu przez rząd, wyraża swoje niezadowolenie, twierdząc, że to doprowadzi do niekorzystnych konsekwencji dla jego gorzelni. Pani Holszańska przeciwnie – wyraża obawy o wzrost pijaństwa i sugeruje, że ceny spirytusu powinny być podniesione, aby ograniczyć jego konsumpcję. Dyskusja przechodzi w stronę rozmów o polityce, reformach i rewolucji, a także o osobach, które mogą wpłynąć na bieg wydarzeń w Rosji.
Ceglarski, który obserwuje rozmowy z dystansem, wyraża pogląd na temat reform i potrzebnych zmian w kraju. Anzelm porusza kwestie reform, które są konieczne, ale podkreśla znaczenie stabilności życia obywateli. Rejent Holszański uważa, że rewolucja jest nieunikniona i że żadna siła nie mogą jej zatrzymać. Pani Barbara z kolei zdaje się być zaniepokojona możliwymi skutkami rewolucji.
Podczas gdy rozmowy toczą się w kierunku polityki i reform Bogumił Nechcic, choć zainteresowany i zaangażowany w dyskusje, w końcu wyraża swoje poglądy na temat wartości prostych, codziennych działań. Jego optymizm i przekonanie, że spokojne czasy również mają swoją wartość, kontrastuje z bardziej burzliwymi rozmowami innych uczestników.
Po obiedzie atmosfera staje się bardziej luźna. Dzieci bawią się na trawie, rozmowy schodzą na mniej poważne tematy, a goście rozchodzą się, każdy zajęty swoimi myślami i problemami. W tej sielankowej atmosferze odbywają się wspólne rozmowy i zabawy przy stole.
Po odjeździe gości z Siąszyc nastał czas podwieczorku, podczas którego zorganizowano mniej formalne spotkanie w jadalni. Atmosfera jest napięta, zarówno w rozmowach, jak i w codziennych czynnościach. Wśród gości pojawiają się nieporozumienia i drobne problemy, które kulminują w poważnym konflikcie, gdy znikają pieniądze przeznaczone dla służby.
Okazało się, że Tomaszek wziął pieniądze, które zgubiła wujenka Michalina. W wyniku tego incydentu wybucha ostra awantura, która doprowadziła do kłótni i bólu emocjonalnego w rodzinie. Pani Barbara, próbując zrozumieć i pocieszyć swojego syna, konfrontuje się z mężem Bogumiłem, który w gniewie i złości na syna traci kontrolę i dopuszcza się przemocy.
Agnieszkę obudziło brzęczenie much i poczucie nagłej potrzeby działania. Rozejrzała się wokół i zauważyła, że Emilki już nie ma, a w pokoju panuje ciepłe światło dnia. Wstała z łóżka, zanuciła sobie piosenkę o Józiu idącym orać pole, ale szybko przypomniała sobie, że ma jutro egzamin oraz że wczoraj wydarzyło się coś nieprzyjemnego w domu. Jej radość szybko ustąpiła smutkowi.
W tej chwili usłyszała głos matki wołającej ją, by wstała, ponieważ ma zamiar pojechać do Kurzy, gdzie wybuchł pożar. Zaskoczona, zaczęła się szybko myć i ubierać. Wkrótce po schodach pobiegł Tomaszek, a za nim Ram, który szczekał i biegał po pokoju. Tomaszek poinformował Agnieszkę, że jadą do Kurzy, gdzie spalił się dom Szymszela.
Bogumił, po powrocie z Kurzy, zarządził, aby rodzina Szymszela została przewieziona do Serbinowa. Pani Barbara została namówiona przez męża, aby również pojechać. Wóz z rodziną Szymszela miał podążyć za nimi. Bogumił zaznaczył, że Szymszelowie całkowicie stracili dom i mają tylko resztki odzieży. Pani Barbara zgodziła się pomóc, mimo że nie była pewna, czy to właściwe.
Na bryczce zasiadła pani Barbara, Emileczka, Agnieszka i Tomaszek, który był zirytowany, że nie wierzą w jego umiejętności prowadzenia woźnicy. Kiedy wyjechali z Pamiętowa, pani Barbara z zainteresowaniem obserwowała zmieniające się krajobrazy. Droga stała się coraz trudniejsza, a piasek utrudniał jazdę. Pani Barbara była zachwycona nowym otoczeniem, porównując je z ich rodzinnym regionem.
Dotarli do Kurzy, gdzie pani Barbara zobaczyła, jak ładnie wyglądają niektóre chałupy, ale także dostrzegła biedę w innych częściach wsi. Na miejscu spotkali Szymszelową, która przyjęła ich z wdzięcznością, choć była wyraźnie przygnębiona. Wkrótce dołączyli do nich Szymszelowie, którzy pokazali, co udało im się uratować z pożaru – garść brudnej odzieży i kilka innych rzeczy.
Szymszelowa zaczęła opowiadać o podejrzeniach, że pożar mógł być dziełem wrogów, w tym Piekuta, który miał z nimi osobisty zatarg. Szymszelowie rozważali przeprowadzkę do Nieznanowa, gdzie syn mógłby nauczyć się zawodu krawca, a oni sami mogliby rozpocząć życie na nowo.
Pani Barbara była zaskoczona, słysząc, że Nussenowie mogli być zamieszani w ten incydent, a jej obawy o bezpieczeństwo rodziny wzrosły. Wieczorem, gdy rozmawiała z Bogumiłem, wyraziła obawy, że Piekut mógłby uderzyć na nich za pomoc Szymszelom. Obawiała się także, że Arkuszowa mogła być powiązana z Nussenami i wykorzystywać swoją znajomość dla ich korzyści. Bogumił, chociaż nie do końca pewny, obiecał, że się tym zajmie, ale pani Barbara nie mogła się uspokoić i przez resztę nocy kręciła się w łóżku, myśląc o niebezpieczeństwie.
Agnieszka, mimo swoich początkowych nadziei, nie mogła odnaleźć się w nowym gimnazjum. Początkowo wierzyła, że wszędzie potrafi zbudować relacje i poczuć się jak w domu, ale szybko odkryła, że nie potrafi zintegrować się z otoczeniem. Klasa była podzielona na grupy, a Polki, do których Agnieszka przystąpiła, nie były skłonne do nawiązania z nią znajomości. Agnieszka, mimo że była zainteresowana rosyjskimi koleżankami z klasy, nie mogła przełamać barier społecznych.
Pomimo trudności w nauce Agnieszka znalazła pocieszenie w rosyjskiej literaturze, która jednocześnie ją fascynowała i raniła. Była rozdarta między pięknem literackim a rzeczywistością szkoły, która zdawała się zaprzeczać wszystkiemu, co pozytywne w rosyjskiej kulturze. Czuła się zdradzona przez książki, które kochała i nienawidziła szkoły za to, że zmieniała jej spojrzenie na rosyjską rzeczywistość.
Pani Barbara, zaniepokojona trudnościami córki, obwiniała się o wybór szkoły i obawiała się, że Agnieszka zostanie zmoskiewszczona. Bogumił próbował pocieszyć żonę, ale był zaniepokojony sytuacją. Ostatecznie, po kłótni, Agnieszka wyraziła swoje rozczarowanie i ból, sugerując, że może być zmuszona do przeprowadzki lub nawet samobójstwa.
W końcu Bogumił zdecydował się na odbiór córki z gimnazjum, choć rozmowa z nią nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Agnieszka, stojąc w ciemności przy oknie, nie zareagowała na ojca, a pani Barbara z rozpaczą przekonywała, że jest złym rodzicem.
Bogumił spotkał się z dawnym rządcą, Romanem Katelbą, i prowadził z nim rozmowy o polityce i wojnie, a Agnieszka i jej rodzina pozostali w stanie napięcia i niepewności co do przyszłości.
Bogumił Niechcic w ostatnim czasie był pełen energii i zapału do pracy, co sprawiało, że czuł się ożywiony i pewny siebie. Jego optymizm był w dużej mierze związany z doświadczeniami z panną Ksawunią. Chociaż ta miłość go ominęła, to przeżycie pozwalało mu teraz z większą pewnością planować i działać. Zastanawiał się nad tym, czy podobne wydarzenia wpływają na kobiety i martwił się o pannę Ksawerę, ale ostatecznie uznał, że jej młody wiek powinien stanowić dla niej wystarczającą ochronę.
Bogumił skupił się na sprawach gospodarczych, zwłaszcza na drenowaniu Serbinowa i remoncie czworaków. Współczesne standardy budowlane wymagały gruntownych zmian, które byłyby kosztowne, ale niezbędne. Gdy zaczął opracowywać plany, najbardziej zależało mu na drenowaniu, mimo że również czworaki były w złym stanie. Ostatecznie zdecydował się najpierw przedstawić projekty dotyczące czworaków, licząc na to, że łatwiej przekona Dalenieckiego do tej inwestycji, a drenowanie będzie mógł zrealizować później.
Wkrótce po podjęciu decyzji o pisaniu listu do Dalenieckiego, Bogumił został zaskoczony wiadomością o mobilizacji. W całej okolicy panował niepokój i chaos związany z wezwaniami do wojska, co tylko potęgowało stres i niepewność wśród mieszkańców. W miarę jak ludzie rozprzestrzeniali się po wsi, przygotowując się do najgorszego, Bogumił i Olczak starali się uspokoić mieszkańców, tłumacząc, że wezwania dotyczą tylko osób z czerwonymi biletami.
Wszystkie te wydarzenia zastały Bogumiła w stanie wewnętrznego rozdarcia, między troską o przyszłość gospodarstwa a pilnymi sprawami związanymi z mobilizacją i chaosem wojennym.
W dzień przyjazdu pani Barbary z dziećmi na Boże Narodzenie pogoda była bardzo zła, rozpętała się burza z grzmotami i błyskawicami oraz padał obfity śnieg. To wzbudzało obawy wśród mieszkańców, którzy przepowiadali nieszczęścia i klęski. Mimo to pani Barbara przyjechała pełna energii i przyniosła kilka ważnych informacji. Po pierwsze, opowiedziała o Januszu Ostrzeńskim, który jako nowy lekarz więzienny odkrył poważne nadużycia w kuchni więziennej. Gdy sprawa została zatuszowana, Ostrzeński podał się do dymisji, co pani Barbara oceniła jako przejaw jego szlachetności.
Większą wagę miały jednak wiadomości polityczne. W mieście rozgorzała dyskusja na temat nowego kursu rządowego, zapowiedzianego przez księcia Światopełka-Mirskiego, opierającego się na zaufaniu do społeczeństwa. Manifesty obiecywały życzliwsze podejście do potrzeb ludności. Pani Barbara była oczarowana tymi zapowiedziami, śledziła je z zainteresowaniem i entuzjazmem, choć zdarzało jej się powątpiewać w ich realność, obawiając się, że obietnice mogą się okazać puste.
Po świętach Bogumił otrzymał list z Paryża od Dalenieckiego, który zdecydował o przełożeniu decyzji o czworakach na późniejszy czas z powodu ogólnych trudności finansowych oraz niepewności politycznej. Daleniecki zasugerował, by w razie ciasnoty wśród ludzi rozważyć opcję zatrudnienia robotników dziennych zamiast stałych. Bogumił był zirytowany odpowiedzią, czuł się zniechęcony i sfrustrowany, szczególnie wobec trudności, które widział w realizacji swoich planów.
Po świętach, kiedy sytuacja się stabilizowała, w domu pojawiły się nowe problemy zdrowotne. Żarnecka, długo pracująca w gospodarstwie, doznała poważnego ataku sklerozy serca. Mimo zaleceń lekarza, który zalecił odpoczynek i dietę, Żarnecka nie przestrzegała zaleceń i szybko pogorszyła swoje zdrowie. Bogumił i Felicja starali się dbać o jej stan, a Felicja okazała się bardzo sprawna i opiekuńcza, co wzbudziło w Bogumile ciepłe uczucia i zainteresowanie.
Felicja, wcześniej mało rozmowna, zaczęła otwierać się przed Bogumiłem, dzieląc się swoimi przeżyciami z przeszłości. Opowiedziała o swoim ciężkim życiu, trudnych latach dzieciństwa, pracy u obcych oraz różnych innych doświadczeniach życiowych w Prusach. Bogumił z zainteresowaniem słuchał jej opowieści, dostrzegając w niej cechy, które wzbudzały jego uznanie. Z biegiem czasu zaczęło go męczyć pytanie o to, co Felicja czuje i czy może żywi wobec niego uczucia. Felicja przyznała, że ma pewne uczucia do kogoś, kto jednak ich nie odwzajemnia.
Bogumił zmagał się z własnymi uczuciami i pytaniami o przyszłość. Pomimo wcześniejszych oporów i decyzji zaczął dostrzegać w Felicji kogoś więcej niż tylko służącą i czuł, że może być dla niego kimś ważnym. Wciąż zmagał się z dylematami moralnymi i emocjonalnymi, ale poddawał się wpływowi chwili oraz emocjom, które zaczęły go coraz bardziej angażować.
W styczniu w Kalińcu rząd stracił zaufanie mieszkańców. Minister, który był jego orędownikiem, popadł w niełaskę. Wydarzenia w Petersburgu, takie jak próba zamachu na cara i masakra przed Zimowym Pałacem, wywołały w Rosji i Warszawie poczucie zagrożenia, także odczuwalne Kalińcu. Rewolucja wydawała się być blisko, co budziło niepokój społeczności.
Julka, przynosząc wiadomości o możliwych rozruchach, zasugerowała, aby kupić więcej zapasów, obawiając się zamknięcia sklepów. Pani Barbara jednak nie chciała gromadzić zapasów, wierząc, że rewolucja przyniesie pozytywne zmiany. Jej postawa była optymistyczna i pełna nadziei.
Agnieszka, wracając ze świąt, czuła wyrzuty sumienia z powodu swojego zachowania i obawiała się, że mogła wywołać konflikt między rodzicami. Choć nie lubiła gimnazjum, nie chciała z niego odchodzić, uważając, że walka z przeciwnościami jest próbą jej siły ducha.
Agnieszka zbliżyła się do tajnego patriotycznego kółka, do którego wprowadziła ją koleżanka Władka Dunin. Mimo że pierwsze zebranie było dla niej rozczarowujące, uznała to za szansę na wniesienie świeżych pomysłów. Planując przynieść utwory Wyspiańskiego na następne zebranie, Agnieszka była gotowa wprowadzić nowego ducha w działalność grupy.
Jednak przed kolejnym zebraniem Władka poinformowała ją, że planowany jest strajk w szkole. Agnieszka była zaskoczona, że decyzja ta nie została podjęta na kółku, ale cieszyła się, że została uprzedzona.
W dniu strajku, podczas lekcji, doszło do chaosu, gdy uczniowie zaczęli protestować. Agnieszka doświadczyła tumultu, a jej serce biło szybko, gdy tłum chłopaków wzywał do usunięcia moskiewskiej szkoły. Po chwili chaosu przemoc zniknęła, a Agnieszka znalazła się na zewnątrz, gdzie widziała miotający się tłum, który wyrywał oznaczenia szkolne i skandował hasła.
Podczas zamieszania Agnieszka spotkała Władkę Dunin, która ostrzegła ją przed nadchodzącym wojskiem. Biegły razem, ale Agnieszka, wyczerpana, musiała się zatrzymać. Wkrótce po wybuchu strajku Agnieszka i jej młodszy brat Tomaszek wrócili do domu. Pani Barbara, zmartwiona o dzieci, była wdzięczna, kiedy wrócili bezpiecznie. Po zabraniu dzieci wszyscy pojechali po Emilkę do pani Wenordenowej.
Bogumił, dowiedziawszy się o strajku szkolnym i zamieszkach w mieście, natychmiast kazał naładować zapasy spiżarni i pojechał do Kalińca, nie czekając na niedzielę. Po drodze zadręczał się, że nie odwiedzał rodziny przez cały styczeń i miał dziwne poczucie, że jego działalność na wsi mogła mieć wpływ na wybuch zamieszek. Mimo że wcześniej był niespokojny, po przyjeździe do miasta, gdzie sklepy były otwarte, a ruch uliczny taki sam jak zwykle, poczuł ulgę.
Witając rodzinę, Bogumił zapytał, czy bardzo się boją, na co pani Barbara odpowiedziała, że nie ma czego się bać, gdyż walczą o swoje. Bogumił przywiózł zapasy, ale chciał zabrać rodzinę z miasta. Pani Barbara była oburzona na myśl o wyjeździe w czasie takich wydarzeń, dzieci także nie były zainteresowane opuszczeniem Kalińca.
Słuchając opowiadań dzieci o strajkach i zamieszkach, Bogumił odczuwał dziwną wewnętrzną pogodę ducha, choć nie podobało mu się, że dzieci angażują się w takie sprawy. Pani Barbara wyjaśniła, że mimo że nie pochwala działania dzieci, to kiedy dorosłym brak odwagi do działania, młodsi muszą się za nich postarać. Agnieszka zauważyła, że Bolesław Krzywousty brał udział w wojnach jako dziecko, co skłoniło Bogumiła do refleksji, że i on sam, jako młodzieniec, również angażował się w walkę.
Gdy Bogumił zapytał, co planują teraz, Agnieszka odpowiedziała cytatem z wiersza, co rozbawiło rozmówców. Pani Barbara wyjaśniła, że u pani Wenordenowej zorganizowano tajny kurs dla uczennic, które porzuciły gimnazjum, a Tomaszek ma możliwość nauki w nowo powstającej męskiej szkole handlowej w Kalińcu, której otwarcie planowane jest na Wielkanoc. Do tego czasu Tomaszek będzie uczył się z korepetytorem.
Pomimo niepokojów związanych z sytuacją, pani Barbara była zdeterminowana, by utrzymać rodzinę w mieście przynajmniej do lata, chyba że sytuacja stanie się jeszcze bardziej niepewna. Zamieszki trwały jeszcze przez pewien czas, a wiadomości z Warszawy donosiły o kolejnych wydarzeniach, takich jak wiece, strzelaniny i zamknięcie uniwersytetu i szkół. Choć sytuacja się częściowo uspokoiła, życie nie wróciło do poprzedniego porządku. Robotnicy strajkowali, żądając wyższych płac i krótszych godzin pracy, a to, co miało miejsce w Kalińcu, było jedynie echem społecznego niezadowolenia w całym kraju.
Pewnej niedzieli w marcu Niechcicowie odwiedzili Ostrzeńskich na podwieczorku zorganizowanym z powodu planowanego wyjazdu Janusza. Po doświadczeniach z więzienną kuchnią Janusz nie chciał już pracować w rodzinnym domu i postanowił przenieść się do Warszawy, gdzie Anzelm oferował mu pracę w nowo założonej spółce zajmującej się produkcją mączki kostnej i wyrobów z krwi bydlęcej. Choć Janusz miał nadzieję na to, że z czasem będzie mógł pracować jako lekarz fabryczny, w rzeczywistości nie traktował tego zbyt poważnie.
Na podwieczorek Bogumił przybył z intencją omówienia kwestii bezrobotnych i ich zatrudnienia w Serbinowie, jednak rozmowa szybko zeszła na inne tematy. Pan Pawłowski, główny przedstawiciel nowego przedsiębiorstwa, wygłaszał swoje poglądy na temat strajków, określając je jako złodziejstwo i bandytyzm oraz deklarując, że agitatorów powinno się karać. Ceglarski, choć nie chciał się kłócić, zauważył, że agitatorzy pojawiają się tam, gdzie ludzie są niezadowoleni i nieszczęśliwi, a prawdziwe rozwiązania wymagają dostosowania się do potrzeb społeczeństwa.
Rozmowa o strajkach i sytuacji społecznej wywołała napięcia. Ceglarski starał się przekonywać, że moralność jest kluczowa w zmianach społecznych, a Holszański i inni dyskutowali, że zmiana ustroju jest niezbędna dla poprawy moralności. Dyskusja przerodziła się w spór, który rozbawił Janusza i Agnieszkę, ale także ukazał głębokie różnice w spojrzeniu na sytuację między przedstawicielami różnych grup społecznych.
Bogumił początkowo miał nadzieję, że bezrobotni, którzy przybyli do jego majątku, szybko się przystosują i będą pracować z zapałem. Okazało się jednak, że ich entuzjazm szybko wygasł. Wkrótce zaczęli chorować, narzekać i uciekać od pracy, co wynikało zarówno z braku przyzwyczajenia do dużego wysiłku, jak i z niewłaściwego dostosowania do nowych warunków. Bogumił zauważył, że wielu z nich narzekało na organizowane warsztaty, a także skarżyli się na pomoc, jaką im oferowano.
Z biegiem czasu Bogumił musiał zredukować ich liczbę, a także zmagać się z osobistymi problemami, jak kontuzja Olczaka i rosnące napięcia wśród ludzi. Chociaż próbował znaleźć rozwiązania i rozważał różne opcje, w tym możliwość podniesienia wynagrodzeń czy przeprowadzenia reform, codzienne obowiązki i wiosenne prace opóźniały realizację jego planów.
W międzyczasie sytuacja w okolicy była napięta. Ludzie wyrażali swoje niezadowolenie problemami społecznymi i ekonomicznymi. W związku z tym Bogumił obawiał się, że nadchodzące zmiany mogą dotknąć także jego majątek.
Bogumił czeka na włodarza Mikołajczyka, który zazwyczaj informuje go o ludziach przychodzących po wypłatę. Bogumił postanawia spotkać się z nimi osobiście na zewnątrz zamiast czekać, aż sami przyjdą do okna. Gdy wychodzi z domu, widzi zgromadzoną grupę ludzi, wśród których dostrzega znane mu twarze, w tym kobiety, które zazwyczaj nie pracują.
Ludzie przychodzą na wypłatę, ale niektórzy z nich zgłaszają różne skargi dotyczące warunków w czworakach, takich jak przeciekające dachy, zepsute podłogi i inne niedogodności. Bogumił, który jest odpowiedzialny za poprawę ich warunków, czuje się niesprawiedliwie oskarżany, zwłaszcza że już planował ich naprawę i pisał w tej sprawie do Paryża.
W trakcie rozmowy z tłumem Bogumił stara się wyjaśnić sytuację, ale spotyka się z oporem i niezadowoleniem ludzi. Zamiast wyjaśniać sytuację, decyduje się na żartobliwą uwagę, co rozładowuje napięcie, ale także nie przynosi rozwiązania problemów.
W Polsce ruch reformistyczny rozprzestrzeniał się nie tylko wśród służby folwarcznej, ale także w gminach. W miastach powstało wiele inicjatyw mających na celu poprawę życia na wsi, a niektóre dwory zaczęły angażować się w działalność na rzecz ludności. Część szlachty, pamiętając o wcześniejszych działaniach w interesie narodu, starała się zachować swoje posłannictwo, choć wielu obawiało się zarówno rządu, jak i chłopów. Skupiali się na oświacie rolniczej i poprawie gospodarstw, unikając jednak wszelkich romantycznych czy rewolucyjnych idei, które mogłyby doprowadzić do chaosu.
Podczas zebrania gminnego w Małocinie, Bogumił zauważył aktywność i zapał wśród włościan, którzy domagali się lepszego zarządzania pieniędzmi, liczniejszych szkół i naprawy dróg. Byli również zaniepokojeni sytuacją w swoim regionie, zwłaszcza z problemem złodziei, co pogłębiało napięcia społeczne.
Jednocześnie, w reakcji na niepokojące wieści z sąsiednich majątków, gdzie wybuchły strajki i zamieszki, Roman Katelba przybył do Serbinowa, aby szukać rady i ostrzec o narastającym niebezpieczeństwie. W kontekście tych wydarzeń Bogumił postanowił omówić sprawy poruszone na zebraniu w Pamiętowie, gdzie miał miejsce kolejny ważny zjazd sąsiedzki.
Podczas obiadu Bogumił zauważył, że Janusz, mimo że fizycznie obecny, był odizolowany i nieobecny emocjonalnie, co odbijało się na jego relacjach z innymi. W międzyczasie Janusz zwrócił uwagę na panią Celinę Katelbinę, która wywołała w nim pewne zainteresowanie, choć jego uczucia były bardziej związane z jego wewnętrznymi przeżyciami.
Po obiedzie Bogumił zorganizował spotkanie z innymi panami w Pamiętowie, aby omówić sytuację i możliwe działania w obliczu rosnącego chaosu. Spotkanie to miało na celu również podjęcie decyzji w sprawie dalszych kroków, które mogłyby wpłynąć na stabilizację sytuacji społecznej i politycznej w regionie.
Katelba i Przybylak czuli się obco w towarzystwie szlachty, w którym się znaleźli, co pogłębiło ich dyskomfort. Spotkanie odbywało się w obecności ludzi, którzy nie byli przyzwyczajeni do takich rozmów. Woynarowski, wyglądający na zmęczonego, przerwał rozmowy i poprosił Katelbę o przedstawienie sytuacji, której był świadkiem. Jego relacja zrobiła duże wrażenie na zgromadzonych. Pan Bartołd z Gawlic był wzruszony, a jego twarz zdradzała zaniepokojenie i smutek. Stanisław Ostrzeński wygłosił przemówienie, w którym wyraził przekonanie, że nie należy ustępować żądaniom służby, ponieważ mogłoby to prowadzić do dalszych roszczeń i niepokojów. Ostrzeński był przekonany, że właściciele majątków ponoszą ciężary, które są nie do zniesienia i że ustępstwa wobec robotników mogłyby prowadzić do katastrofy ekonomicznej.
Bogumił Niechcic sprzeciwił się temu stanowisku, zauważając, że bunt i niezadowolenie mogą mieć uzasadnione przyczyny. Uważał, że należy rozważyć, czy warunki życia i pracy ludzi nie mogłyby zostać poprawione, nawet kosztem pewnych ustępstw. Twierdził, że inwestycje w poprawę warunków mogą się opłacić, ponieważ zadowolona służba będzie pracować efektywniej.
Ostrzeński i jego współpracownicy oburzali się na pomysł wzywania wojska do tłumienia buntów, uważając, że to tylko pogorszyłoby sytuację. Woynarowski zaczynał formułować konkretne propozycje rozwiązań, ale Ostrzeńscy i Bartołd uważali, że takie decyzje powinny zostać podjęte na formalnym zebraniu Towarzystwa Rolniczego, a nie podczas prywatnego spotkania.
Ostatecznie Bogumił Niechcic postanowił podporządkować się decyzjom Woynarowskiego, uznając, że taka droga będzie najrozsądniejsza w obliczu zaistniałej sytuacji. Katelba oznajmia, że czuje się równie zagubiony jak przedtem. Natomiast Bogumił szykuje się do przygotowania listu, co ukazuje jego determinację w znalezieniu rozwiązania.
Kiedy Katelbowie przybywają do Serbinowa, okazuje się, że pani Celina była zaangażowana w romans z Januszem Ostrzeńskim, co prowadzi do dramatu. Katelba, po odkryciu zdrady żony, wpada w gniew i rozpacz, obwiniając Celinę i Ostrzeńskiego za swoje nieszczęścia. Nie potrafi wybaczyć żonie i rozważa, co powinien zrobić w tej trudnej sytuacji. Bogumił próbuje go pocieszyć, sugerując, że może jeszcze uda się naprawić sytuację i że Celina może się zmienić. Katelba jednak nie widzi sposobu na wyjście z sytuacji i jest gotowy na drastyczne kroki.
Pani Celina w desperacji szuka kontaktu z Januszem Ostrzeńskim, który jednak zamknął się w pokoju i nie otwiera drzwi. Celina czuje się zdradzona i zrozpaczona. Janusz, z kolei, zdaje się być obojętny i nie czuje satysfakcji z tego, co się wydarzyło.
Pani Barbara, głównie skoncentrowana na przygotowaniach do wizyty pana Toliboskiego, przeżywa momenty silnych emocji i wspomnień z młodości. Obawia się jego odwiedzin, a także niepokoi aktualną sytuacją rodzinną i społeczną. Wspomnienia z przeszłości związane z miłością do Toliboskiego wywołują w niej refleksje o miłości, stracie i samotności. Z jednej strony uczucia wobec Toliboskiego przypominają jej o dawnych namiętnościach i zranieniach, z drugiej strony kobieta ma się świadomość, że obecnie nie jest już tą samą osobą, którą była przed laty.
Wspomnienia o Toliboskim budzą w niej zarówno nostalgiczne, jak i bolesne refleksje. Pani Barbara zastanawia się, czy jej uczucia są trwałe, czy może są tylko efektem przeszłych omyłek. Wspomina także swoje nadzieje i rozczarowania związane z tym mężczyzną. To prowadzi ją do głębszej analizy swojego życia i uczucia, które nigdy nie przeminęło całkowicie, ale które wciąż pozostaje trudne do zrozumienia. Dodatkowo obawy o sytuację rodzinną związane z ewentualnym strajkiem w Serbinowie powodują, że pani Barbara decyduje się na nagły wyjazd, z którym łączy się również chęć ucieczki od konfrontacji z Toliboskim.
Barbara jest bardzo zdenerwowana opóźnieniem podróży przez zły stan dorożki. Mimo że dzień jest zimny, a ona sama ubrana w lekki płaszcz, postanawia nie czekać na naprawę pojazdu i jedzie odkrytym wozem. Dzieci proszą, by przynieść cieplejsze ubrania, ale pani Barbara się na to nie zgadza, mimo że jest jej zimno.
Podczas podróży pani Barbara martwi się o sytuację w Serbinowie, obawiając się, że mogło tam dojść do jakichś problemów. Zaczyna dostrzegać oznaki, które mogą sugerować, że rzeczywiście jest coś nie tak, ale wstydzi się zapytać miejscowych. Kiedy w końcu dociera do Serbinowa, okazuje się, że mostek do ogrodu jest zniszczony. Pani Barbara decyduje się przejść przez rów, mimo że jest to dla niej wyzwanie. Idzie w stronę domu, ale zauważa, że jest tam podejrzanie cicho, a niektóre znane jej osoby są nieobecne.
W domu widzi przez okno, że Bogumił i Felicja są razem w jednym pokoju, co ją niepokoi. Gdy wchodzi do środka, spotyka Żarnecką, która leży w łóżku, a sama pani Barbara odczuwa narastające osłabienie. Po chwili, nie mogąc już wytrzymać, traci przytomność. Bogumił i Felicja starają się ją uratować. Doktor Wettler potwierdza, że jej stan jest poważny i może być wynikiem wyczerpania i przeziębienia. Pani Barbara leży w łóżku, a Bogumił jest zaniepokojony jej stanem. Przygnębiony całą sytuacją zaczyna dostrzegać, że problemy z jego żoną mają swoje źródło nie tylko w jej zdrowiu, ale i w jego własnym postępowaniu.
Agnieszka wraca rano, aby pomóc w opiece nad chorą matką, podczas gdy młodsze dzieci wyjeżdżają z Felicją. Pani Barbara przyjmuje tę zmianę z obojętnością, ale widok Julki przynosi jej ulgę. Agnieszka zauważa, że w domu panuje napięcie, dostrzegając, że między rodzicami istnieją niewypowiedziane problemy. W trakcie opieki nad matką Agnieszka słyszy jej majaczenia, które sugerują, że istnieją pewne napięcia między rodzicami.
Po wyjeździe Agnieszki stara Żarnecka umiera, a jej śmierć jest utrzymywana w tajemnicy przed Panią Barbarą. Żarnecka nie miała rodziny, a pogrzeb odbył się w ciszy. Gdy Pani Barbara dowiaduje się o śmierci Żarneckiej, zaczyna reflektować nad przemijaniem życia i wartością ludzkiego istnienia.
Między Panią Barbarą a Bogumiłem dochodzi do poważnej konfrontacji. Pani Barbara odkrywa, że jej małżeństwo z Bogumiłem było naznaczone zdradą i oszustwem, co prowadzi ją do głębokich refleksji o swoim życiu. Czuje się zdradzona i zmęczona, a jej rozmowy z Bogumiłem ujawniają głębokie rozdźwięki w ich relacjach.
Pani Barbara dowiaduje się, że Felicja planuje ożenić się z wdowcem, co budzi w niej mieszane uczucia, od poczucia odrzucenia po zawód. W międzyczasie Pani Barbara rozmyśla nad swoim życiem i dawnymi dążeniami, odczuwając rozczarowanie, ale także próbując znaleźć sens w swojej obecnej sytuacji.
Bogumił przynosi Pani Barbarze wiadomość o nowym rozporządzeniu, które wprowadza język polski w szkołach wiejskich. Ta wiadomość wzbudza w niej radość i wzruszenie, przynosząc chwilę ulgi w trudnym czasie.
Na koniec sierpnia pani Barbara odwiozła Agnieszkę do Warszawy, gdzie umieściła ją w pensji prowadzonej przez dystyngowaną pannę Rembiszównę. Z początku Agnieszka była zaskoczona, widząc sztywnego i formalnego kierownika szkoły, który różnił się od poprzedniej, bardziej ruchliwej postaci pani Wenordenowej. Pani Barbara, wracając do Serbinowa, była ożywiona wrażeniami z Warszawy, ale szybko poczuła ciężar związany z przeprowadzką i obawami o przyszłość finansową oraz rozdzielenie z mężem.
W Serbinowie, mimo niepokoju wywołanego wojną z Japonią, życie toczyło się dalej. Bogumił zajął się remontem starych czworaków i budową nowych, co sprawiało mu radość. W międzyczasie dowiedział się o ślubie Dalenieckiego i pisał gratulacje, choć miał mieszane uczucia co do przyszłości jego projektów. Woynarowski, po powrocie z Włoch, odwiedził Serbinów i rozmawiał z Bogumiłem o sytuacji politycznej oraz planach parcelacji Pamiętowa.
Woynarowski w trakcie rozmowy omawiał stan polityczny i społeczne napięcia, co Bogumił przyjmował z coraz większym zniecierpliwieniem. Po jego wyjściu Bogumił musiał zająć się przygotowaniami do wesela Jana Mikołajczyka, które miało się odbyć w październiku.
Pani Barbara i Bogumił po powrocie do domu zostali zaskoczeni przez wiadomość od wujenki Michaliny, która przybyła w nastroju pełnym napięcia i niepokoju. Michalina doniosła im o ogromnym strajku w Rosji, który obejmował nie tylko kolej i pocztę, ale także fabryki oraz inne instytucje. Wszędzie trwały protesty, a w Rosji policja i wojsko zaczynały się buntować, co wywołało niepokój w całym regionie. Michalina była przekonana, że strajk jest początkiem rewolucji i pogardzała wszelkimi rządowymi działaniami, które wydawały się jej jedynie mydleniem oczu.
W międzyczasie pani Barbara zmieniała swoje nastawienie do Tomaszka, którego przewinienia straciły na znaczeniu w obliczu nadchodzących wydarzeń. Jednak jej własne zmartwienia zostały zaostrzone przez wieść, że Celina, była żona Janusza, osiedliła się w Kalińcu i próbowała odnaleźć się na nowo w życiu. Michalina martwiła się o syna, który miał problemy z Celiną, a pani Barbara zaczęła się zastanawiać nad jego przyszłością oraz nad możliwym wpływem Celiny na jego życie.
Kiedy sytuacja w kraju stała się jeszcze bardziej napięta, pani Barbara, mimo że czuła się poruszona wydarzeniami, musiała zająć się codziennymi obowiązkami i troskami rodzinnymi. Rewolucja w Rosji wpłynęła na życie jej rodziny i znajomych, a wiadomości o nowym manifeście cesarskim wywołały euforię wśród ludzi. Niestety, nadzieje na zmiany zostały szybko przyćmione brutalne tłumienie protestów przez wojsko, które doprowadziło do chaosu i dalszych niepokojów.
Pani Barbara była przygnębiona nie tylko z powodu ogólnej sytuacji, ale także przez osobiste zmartwienia, takie jak brak wiadomości od Agnieszki. Zdecydowała się wysłać depeszę do Warszawy, aby dowiedzieć się o losie córki. Po uzyskaniu zapewnienia, że Agnieszka jest bezpieczna, pani Barbara poczuła chwilową ulgę, lecz wkrótce znów zaczęła się zmagać z uczuciem, że mogła inaczej postąpić w tej trudnej sytuacji.
Tego samego dnia wieczorem pani Barbara dowiedziała się, że Ceglarski został aresztowany za odmowę wpuszczenia wojska do swojej fabryki, gdzie robotnicy odbywali wiec. Po krótkim czasie został jednak uwolniony. Mimo że pani Barbara była przejęta tym wydarzeniem i spodziewała się, że Ceglarski odwiedzi ją po wyjściu z aresztu, ten długo się nie pojawiał. W międzyczasie wyjechał do Oczkowa, a potem, mimo że przebywał w mieście, nie dawał żadnego znaku życia. Ceglarski był podobno bardzo zajęty sprawami publicznymi, które nie układały się najlepiej, co powodowało codzienne doniesienia o aresztach i wzroście niepokojów społecznych.
Pani Barbara, choć była tylko znajomą Ceglarskiego, poczuła się rozczarowana, że tak długo się nie kontaktował. Zaczęła zastanawiać się, czy powinno jej zależeć na czymś więcej niż zwykłej przyjaźni z Ceglarskim, który, choć pełen uroku, zawsze okazywał jej uczucia przyjacielskie, a nie romantyczne. Czuła się zaniepokojona i zmieszana tymi uczuciami.
W najmniej spodziewanym momencie, gdy pani Barbara zajmowała się praniem w kuchni, Ceglarski pojawił się. Jego przyjacielskie i bezpośrednie zachowanie sprawiło, że pani Barbara poczuła ulgę. Ceglarski wyjaśnił, że był zajęty, ale że tęsknił za panią Barbarą. Rozmowa szybko przeniosła się do pokoju, gdzie pani Barbara zauważyła, że Ceglarski wciąż traktował ją po przyjacielsku i to ją uspokoiło.
W rozmowie Ceglarski przedstawił swoje poglądy na temat religii i nadprzyrodzonego porządku rzeczy. Mówił o wierze w wyższy porządek, który uzasadnia istnienie różnych ustrojów i nie pozwala żadnemu z nich być doskonałym. Pani Barbara była zainteresowana jego przemyśleniami, które wydawały się jej zgodne z jej własnymi duchowymi poszukiwaniami.
Ceglarski podzielił się z panią Barbarą swoim przekonaniem, że życie należy znosić i ulepszać w ramach istniejących warunków. Pani Barbara, choć była zaskoczona, że tak szybko zaakceptowała jego filozofię, poczuła się wzruszona i zainspirowana jego słowami.
Ceglarski musiał wracać do pracy, a pani Barbara, poczuła się nieco przygnębiona swoją bezczynnością. Jednak rozmowa z Ceglarskim uświadomiła jej, że nawet jeśli jej zaangażowanie w życie społeczne było ograniczone, to sama jej chęć do działania i rozwoju była istotna. Po odejściu Ceglarskiego pani Barbara z zadowoleniem i optymizmem przeszła do codziennych obowiązków, zastanawiając się nad sensem swojej własnej egzystencji i nad tym, jak można znaleźć w sobie moc do działania.
Zima w Kalińcu była szara i deszczowa, a lokalne więzienie było przepełnione. Panie pracujące społecznie, choć obawiały się represji, podejmowały dyskretne działania, takie jak organizowanie nabożeństw z intencjami narodowymi. Jednak pani Holszańska i pani Ostrzeńska miały większe ambicje. Holszańska, znana z dobroczynności, skoncentrowała swoje wysiłki na pomocy więźniom politycznym i spiskowcom, organizując dla nich wsparcie w postaci żywności i odzieży. Była także zaangażowana w działalność partyjną, wspomagając ruch socjalistyczny.
Marcin Śniadowski, działacz rewolucyjny, przybył do Kalińca, by wspierać lokalnych sympatyków ruchu i koordynować działania przeciwrządowe. W ramach swoich zadań Śniadowski miał uczestniczyć w zebraniach z inteligencją, poprowadzić masówki robotnicze oraz zorganizować prace w komitecie okręgowym partii. Śniadowski był synem dawnych znajomych rejenta Holszańskiego i miał za zadanie podtrzymać ducha oporu, jednocześnie starając się mobilizować ludzi do aktywnego udziału w ruchu przeciwko caratowi.
Śniadowski zatrzymał się u Borowskich. Mimo chłodnej i ubogiej atmosfery, znalazł komfort w prostocie ich życia i nawiązał z nimi relacje. Borowski, choć głuchoniemy, komunikował się za pomocą gestów, co wzbudzało w Śniadowskim refleksję na temat trudności w komunikacji i konieczności empatii w działaniach rewolucyjnych.
Po rozmowach z lokalnymi działaczami Śniadowski planował swoje przemówienia i przygotowywał się do kolejnych kroków. Jego zadania obejmowały przedstawienie żądań rewolucyjnych, takich jak zniesienie stanu wojennego, amnestia oraz zmiany w prawie wyborczym i administracji. Przygotowywał także argumenty dotyczące potrzeby wykształcenia społeczeństwa w duchu rewolucji oraz podkreślenia znaczenia autonomii i reform socjalnych.
W miarę jak Śniadowski przygotowywał się do swojego zadania, znalazł chwilę na osobiste refleksje i tęsknotę za miłością, która stała się dla niego źródłem wewnętrznych rozterek. Jego uczucia były skomplikowane – z jednej strony czuł obowiązek i powołanie do rewolucyjnej walki, z drugiej zaś tęsknił za osobistym szczęściem, które zdawało się być poza jego zasięgiem.
Marcin udał się do Holszańskich z nadzieją, że znajdzie ludzi w pełni oddanych sprawie ruchu rewolucyjnego. Zamiast tego spotkał rejenta Holszańskiego, który miał liczne wątpliwości i obawy dotyczące stosowanych metod terroru i akcji bojowych. Rejent wyrażał swoje wątpliwości wobec przemocy jako środka do osiągnięcia celów, podkreślając, że takie działania mogą odstraszać wielu ludzi i budzić moralne zastrzeżenia.
Marcin starał się tłumaczyć, że w obliczu beznadziejnej sytuacji wojennej takie środki mogą być nieuniknione. Rejent Holszański miał jednak problem z zaakceptowaniem tego, że w walce o wyzwolenie można używać przemocy, choć w końcu przyznał, że może nie ma innego wyjścia.
W trakcie rozmowy pojawił się nowy gość, pan Ceglarski, który zaczął rozmowę o innej formie rewolucji – kooperacji. Ceglarski krytykował przemoc i popierał ideę tworzenia nowych społeczności przez współpracę, co wzbudziło pewne zażenowanie u Marcina i Holszańskiego. Marcin starał się przekonywać, że walka klasowa jest konieczna, podczas gdy Ceglarski sugerował, że są inne, bardziej pokojowe metody zmiany społeczeństwa.
Dyskusja zeszła na temat moralności i etyki, co doprowadziło do powstania sporu. Rozmowa zakończyła się poczuciem, że każda z tych perspektyw ma swoje wady i zalety, a problem znalezienia kompromisu między moralnością i skutecznością pozostanie nierozwiązany.
Pani Michalina, postanawiając pomóc rewolucjoniście, przewozi go przez granicę pod pretekstem transportu swojego chorego syna. Rejentowa, widząc, że jej siostra planuje wyjazd, przychodzi do niej, żeby dowiedzieć się, co się dzieje. Na jaw wychodzi, że Michalina planuje przewieźć nielegalnie działacza rewolucyjnego, który ma być aresztowany. Michalina, mimo oporu męża Daniela Ostrzeńskiego, który sprzeciwia się ryzykownej akcji, decyduje się kontynuować swój plan.
Daniel jest przerażony całą sytuacją i obawia się o bezpieczeństwo swojej żony oraz ewentualne konsekwencje jej czynu. Pani Michalina przygotowuje się do wyjazdu, nie zważając na obawy męża. Ostatecznie wyjazd udaje się bez przeszkód; Michalina, używając swojego wpływu i znajomości, sprawia, że kontrola graniczna przechodzi gładko.
Daniel, po tym stresującym wydarzeniu, czuje się osamotniony i zawiedziony. Czuje się niepotrzebny i zniechęcony, a jego relacje z rodziną, szczególnie z żoną, wydają się być na skraju załamania. W spotkaniu z panią Barbarą Daniel wyraża swoje żale i poczucie przegranej, odkrywając, że w swoim życiu postawił wszystko na jedną kartę – miłość, która, jak uważa, zawiodła go. Pani Barbara stara się zrozumieć jego ból, ale wydaje się, że Daniel sam nie do końca rozumie, gdzie leży jego problem.
Szóstoklasistki, w tym Zośka Dziewońska, zdecydowały się nie pójść na wielkanocną spowiedź, co było wynikiem ich rosnącego buntu przeciw religijnym praktykom. Przeważająca część klasy, poza Gucią Zawiejską, podzielała to postanowienie, traktując ostatnią niedzielę przed spowiedzią jako czas na samodzielne rekolekcje.
W ciągu popołudnia dziewczęta dyskutowały o swoich przekonaniach. Zośka już wcześniej wyjawiła Agnieszce Niechcicównie swoje wątpliwości w kwestii wiary. Agnieszka, obecnie pomagająca Gucii Zawiejskiej w nauce, przeżywała wewnętrzny konflikt między chęcią przynależności do grupy a własnymi przekonaniami religijnymi. Zastanawiała się, jak pogodzić uczucia koleżeńskie z osobistym rozwojem i jednocześnie wypełniać obowiązki najlepiej, jak potrafi.
Podczas rozmowy w klasie jedna z dziewcząt, Wanda Jawdyńska, próbowała złagodzić napiętą atmosferę, ale Zośka Dziewońska i Agnieszka dyskutowały z księdzem Wiadrowiczem na temat sensu spowiedzi i istnienia Boga. Ksiądz, zaskoczony i zirytowany ich argumentami, odpowiedział w sposób niesatysfakcjonujący i przerażający dla dziewcząt, co doprowadziło do dalszego buntu.
Gdy ksiądz opuścił klasę, dziewczęta, wzburzone sytuacją, poczuły odwagę do wyrażenia swoich przekonań. Agnieszka uświadomiła sobie, że jeśli Bóg jest taki, jak naucza Kościół, to może Go nie być, a jeśli jest, to inny niż się spodziewała. Po tym incydencie Agnieszka została wezwana do przełożonej pensji, co zapowiadało dalsze konsekwencje ich występku.
Pani Barbara nie miała zamiaru wpływać na panią Celinę, ale wychodząc naprzeciw prośbie bratowej, odwiedziła kantorek Gazety Kalinieckiej, by zaprosić dawną nauczycielkę do siebie. Pani Celina przyjęła zaproszenie z radością i niedługo później odwiedziła panią Barbarę wraz z Wacusiem. Podczas tej wizyty nie zrobiła wrażenia osoby szczęśliwej ani pewnej siebie. Wręcz przeciwnie, wydawała się przygnieciona ciężarem życia, przypominając siebie z czasów, kiedy mieszkała w Serbinowie. Rozmowy z nią kręciły się głównie wokół dziecka i spraw domowych, trudno było ją skłonić do rozmowy na inne tematy.
Pani Celina po raz drugi odwiedziła panią Barbarę dopiero w maju. Tym razem wyglądała jeszcze gorzej i zachowywała się dziwnie. Spieszyła się, nie chciała usiąść, a po pożegnaniu pani Barbara zastanawiała się, dlaczego w ogóle przyszła i wyjrzała za nią przez okno. Zobaczyła ją biegnącą niemal w kłusie, potykającą się na nierównościach bruku. Powód tego pośpiechu okazał się być związany z błędnym przekonaniem pani Celiny, że Janusz Ostrzeński wszedł do bramy domu pani Barbary. Przekonana, że może go spotkać, biegła z całych sił.
Janusz jednak nie przyszedł w tej godzinie, którą zwykle wyznaczał. Zjawiał się dopiero, gdy pani Celina spodziewała się powrotu niani i dziecka ze spaceru. Chociaż nie wyrażał żadnych zamierzeń, które mogłyby przeszkadzać, pani Celina czuła się upokorzona. Po spotkaniu pani Celina długo jeszcze siedziała sama opanowana ponurymi myślami. Bohaterce zdawało się, że z jej sytuacji nie ma wyjścia.
Janusz twierdził, że żadna kobieta nie była z nim szczęśliwa, jednocześnie uważał, że nikt na świecie nie jest w stanie dać im takiego szczęścia jak on. Pani Celina nigdy nie zdradzała mu, że cierpi; wręcz przeciwnie, starała się go przekonać, że odnajduje z nim radość, wierząc, że tylko to może go zatrzymać. Dążyła do powtarzających się – choć gorzkich – zbliżeń, mając nadzieję, że w końcu z tych szorstkich uniesień powstanie prawdziwa miłość.
W miarę jak nadzieje okazywały się płonne, a Janusz stawał się coraz bardziej oschły, pani Celina popadała w rozpacz, czując, że go czymś uraziła. Chciała naprawić sytuację i dążyła do ponowienia prób. Zastanawiała się, czy ich spotkania są oparte na czymś tak kruchym, że każda przeszkoda może je zniszczyć.
Słońce, jasne niebo, majowa zieleń zdawały się być przeciwko jej miłości. Pani Celina obawiała się, że Janusz woli spędzać czas poza miastem lub że może zakochać się w innej kobiecie. Zazdrość i niepewność spędzały jej sen z powiek. W momencie gdy Janusz się nie odzywał, pani Celina przerażona myślała, że może się ożeni z inną. Pragnienie, by być z nim i to, jak jego urok przyciągał inne kobiety, potęgowało jej cierpienie.
Kiedy na ślubie zobaczyła Janusza po raz pierwszy, jego wdzięk ją oczarował. Marzyła o miłości, która byłaby bezprzykładna. Początkowo chciała ujawnić ten związek, ale kiedy zaczęła wątpić w wzajemność uczucia, podziw dla Janusza zaczął ją dręczyć. Czuła, że życie z nim to nieustanne upokorzenie i ból, mimo że jego obecność sprawiała, że czuła się lepiej.
W obliczu braku satysfakcji z relacji z Januszem, pani Celina rozważała powrót do Jastrzębic. Katelba, który tęsknił za synem, namawiał ją do wyjazdu, lecz ostatecznie pani Celina zrezygnowała, choć czuła, że to pogrąży ją w rozpaczy. Nadal trwała w swoim cierpieniu, czekając na to, co przyniesie przyszłość.
Kiedy Janusz powiedział, że chciałby spędzać więcej czasu z panią Celiną, ta postanowiła wyjechać na urlop, mając nadzieję, że im się to uda. Niestety Janusz nie skorzystał z jej urlopu i spotkania były rzadkie. Po kilku tygodniach widzieli się tylko kilka razy, a kiedy Janusz przyszedł w niedzielę, był roztargniony i nie wydawał się zainteresowany panią Celiną. Jego obojętność były dla niej kolejnym upokorzeniem.
Pani Celina, zmęczona i rozczarowana, zaczęła mówić o swoim cierpieniu, prosząc Janusza o zakończenie związku, jeśli nie jest w stanie jej kochać. W odpowiedzi Janusz wyrażał swoje poczucie winy. Jego słowa, choć wydawały się pełne zrozumienia, były dość obojętne. Pani Celina, czując, że nie może znieść więcej cierpienia, pragnęła zakończyć ten rozdział swojego życia.
Ceglarski i Janusz spędzają czas w wiejskim domu, gdzie rozmowa szybko schodzi na głębsze tematy. Ceglarski proponuje Januszowi obejrzenie gospodarstwa i nowej klaczy. Po obiedzie, gdy przenoszą się do gabinetu, Janusz, zmęczony i apatyczny, wyciąga się na szezlongu i dzieli się swoimi przemyśleniami o swojej niemocy i poczuciu braku sensu w życiu. Ceglarski analizuje jego stan, twierdząc, że Janusz jest skoncentrowany tylko na sobie i że jego egzystencjalne problemy są wynikiem poszukiwań sensu w niewłaściwy sposób.
Janusz deklaruje swoją chęć do pracy i zmiany, ale ma wątpliwości co do swoich możliwości. Ceglarski zauważa, że Janusz jest zbyt skupiony na doznaniach, a jego apatia może być spowodowana brakiem prawdziwego zaangażowania w życie. Podkreśla, że prawdziwa indywidualność i sens życia mogą być osiągnięte jedynie przez działanie i poświęcenie się czemuś większemu.
Janusz pomyślał, że mógłby zrezygnować z wygód i żyć prostym życiem, ale Ceglarski stwierdził, że jego idealistyczne myśli o rezygnacji z posiadanych dóbr są pełne pychy i nie doprowadzą do rozwiązania jego problemów. Rozmowa kończy się na refleksji Ceglarskiego nad własnym życiem i stosunkiem do posiadania oraz estetyzmu, który pomaga mu w kontemplacji piękna. Ceglarski przyznaje, że choć zdaje sobie sprawę z uprzywilejowanego statusu, stara się żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Po rozmowie Janusz wychodzi z domu i spotyka Agnieszkę, z którą odbywa krótką, lecz miłą rozmowę. Agnieszka, choć rzadko myśli o Januszu, cieszy się z tego spotkania. Oboje udają się do cukierni i obiecują sobie wspólne spędzenie czasu.
W obliczu niepowodzeń rewolucji, które przyczyniły się do rozczarowań pani Barbary, jej życie w Kalińcu stało się przygnębiające. Zwykłe rozczarowania związane z porażkami rewolucji i własnymi słabościami oraz trudności w relacjach z dziećmi powodowały, że pani Barbara czuła się coraz bardziej zniechęcona. Problemy wychowawcze z Tomaszkiem, który nadużywał lekcji i popadał w długi oraz wciąż niepokojące zachowanie Emilki, która mimo radości i nowej energii wzbudzała obawy swoim żywiołowym zachowaniem, pogłębiały jej troski.
Pani Barbara z trwogą obserwowała, jak Emilka spędza czas w towarzystwie wielu adoratorów, spędzając dni na ślizgawce, tańcach, i miejskich spacerach, co budziło jej niepokój. Z jednej strony starała się zrozumieć, że dzieci muszą samodzielnie zdobywać doświadczenia, ale z drugiej strony nie wiedziała, gdzie powinna postawić granice. Nie chciała być zbyt surowa, by nie zrazić dzieci do siebie, co prowadziło do tego, że przestawała być autorytetem w ich oczach. Jej starania, by być cierpliwą i wyrozumiałą sprawiały, że dzieci coraz bardziej korzystały z jej słabości, unikając jej uwagi i konsekwencji.
W tej sytuacji pani Barbara wspólnie z Bogumiłem postanowiła zakończyć swój pobyt w Kalińcu. Na wakacje planowała wyprowadzkę, oddanie Emilki do pensjonatu, a Tomaszka na stancję, co miało być szansą na nowy początek na wsi. Pani Barbara wierzyła, że przebywając z dala od dzieci, będzie miała większy wpływ na ich wychowanie. Liczyła, że będzie mogła skupić się na poprawie stanu gospodarstwa, ogrodu, hodowli drobiu i świń, co dawało jej nadzieję na lepsze zorganizowanie życia w Serbinowie.
Podczas letniego pobytu w Serbinowie, po przyjeździe Agnieszki, życie rodzinne wciąż przynosiło jej radość, mimo początkowych trudności. Agnieszka przyjechała po egzaminach w dobrym humorze, a jej sukcesy szkolne dodawały otuchy rodzinie. Wieczór spędzony przy opowieściach Agnieszki o jej szkolnych przeżyciach był dla rodziny chwilą szczęścia, mimo że Bogumił miał obawy co do przyszłości córki. Agnieszka planowała wyjazd na uniwersytet do Lozanny, by studiować przyrodę, a obawy ojca o przyszłość finansową nie były jej znane.
Podczas wieczornej rozmowy z rodzicami Agnieszka opowiedziała o swoich planach i marzeniach dotyczących studiów i przyszłości. Wzbudziły w nich mieszane uczucia, pani Barbara była zaniepokojona brakiem jasno określonego celu. Jednak Agnieszka była pewna swoich decyzji, a jej plany wydawały się być świadectwem młodzieńczej pewności siebie.
Po powrocie do swojego pokoju Agnieszka spędziła noc na rozmyślaniu i pisaniu listów. Przyszłość, marzenia oraz zmiany w jej życiu wprowadzały ją w stan głębokiej refleksji. Czuła się zmęczona, ale jednocześnie pełna energii do odkrywania nowych możliwości, co sprawiało, że chciała się skoncentrować na przyszłości, pozostawiając za sobą przeszłość.
Po długiej nocy poświęconej refleksji Agnieszka postanowiła, że będzie kontynuować swoje życie z pasją i zaangażowaniem, mimo że nie była jeszcze pewna, jaką ścieżkę zawodową wybierze. Wizja przyszłości niosła z sobą nadzieję na realizację marzeń.
W pierwszą niedzielę po przybyciu Agnieszki do Serbinowa rodzina wracała z kościoła w Małocinie, gdy przed dwór przyjechała dorożka. Wysiadł z niej Janusz Ostrzeński, który przyjechał do Serbinowa na krótki urlop. Pani Barbara i Bogumił z radością przyjęli go, choć Bogumił zauważył, że Janusz mógłby skorzystać z koni zamiast dorożki. W rozmowie pojawiła się niepewność dotycząca pani Celiny, ale nikt nie miał odwagi zapytać o nią bezpośrednio. Janusz oznajmił, że zostanie tylko na jeden dzień, chyba że jego pobyt się przedłuży.
Agnieszka była zaskoczona wizytą kuzyna i pytała o Ceglarskiego, który wyjechał za granicę. Janusz rozmawiał z nią, zauważając zmiany w jej wyglądzie, co sprawiło, że Agnieszka poczuła się niepewnie. Po obiedzie Janusz zasnął w ogrodzie, a Agnieszka postanowiła poświęcić czas na czytanie, nie zamierzając go bawić. Wieczorem Janusz i Agnieszka spędzili czas razem, rozmawiając o miłości, co prowadziło do sporów. Janusz wyraził pogląd, że prawdziwa miłość jest tylko jedna, ale można zdradzać bez większych konsekwencji. Agnieszka czuła się zdezorientowana i zaniepokojona jego poglądami.
W miarę jak rozmowy i chwile spędzone razem stawały się coraz bardziej intymne, Janusz i Agnieszka zaczęli coraz częściej przebywać w prywatnych przestrzeniach, unikając innych ludzi. Pewnego popołudnia ukryli się przed upałem w pokoju Agnieszki, gdzie rozmowa o miłości doprowadziła do fizycznej bliskości. Ich pocałunki przekształciły się w namiętny, chaotyczny akt miłości.
Agnieszka, zaskoczona i przerażona intensywnością sytuacji, poczuła silny lęk i wyrwała się z objęć Janusza, doznając wrażenia, że coś niepokojącego zdarzyło się poza nimi. Po tym wydarzeniu Agnieszka z trudem odnajdywała się w rozmowach z Januszem, co wywołało w niej wątpliwości dotyczące ich relacji i przyszłości.
Agnieszka po tym zdarzeniu zauważa, że Janusz unika jej towarzystwa. Mężczyzna wydaje się być zdenerwowany, a Agnieszka obawia się, że mogło to być dla niego niewłaściwe. Próbuje mu wyjaśnić swoje uczucia, ale Janusz odpowiada, że nie czuje się godny jej miłości. Mimo romantycznych chwil Janusz nie otwiera się przed nią emocjonalnie i nie chce ujawniać swojego wnętrza.
Agnieszka zaczyna być zdezorientowana i zmieszana. Czuje się rozdarta między uczuciem do Janusza a jego zachowaniem, które wywołuje u niej wątpliwości. Z jednej strony przyciąga ją jego uroda i charyzma, z drugiej strony czuje, że brakuje im głębszego zrozumienia.
Kiedy Janusz nagle wyjeżdża, Agnieszka czuje się zdradzona i porzucona. Postanawia napisać list, w którym odwołuje spotkanie, ale potem rwie go i czeka na Janusza, który nie przychodzi. Kiedy dowiaduje się, że Janusz wyjechał z powodu nagłej choroby pani Celiny, czuje się winna, że była zbyt pochopna w swoich decyzjach.
Agnieszka jest zrozpaczona i czuje się opuszczona. Jej błądzenie po polach i zachowanie w ciągu dnia pokazuje jej wewnętrzny chaos i ból spowodowany utratą Janusza. Obserwacja tego, jak psy biegają wokół niej, podkreśla jej poczucie osamotnienia i zagubienia.
Agnieszka opisuje swoje wrażenia z Berlina, Frankfurtu i Bazylei, z niepokojem oczekując Alp, które w końcu ujrzała dopiero w Neuchatel. Po przybyciu do Lozanny i rozlokowaniu się poznaje Natalię Sztumską. Natalia wprowadza Agnieszkę w życie akademickie, przedstawia jej miejscowych znajomych i opowiada o środowisku studenckim.
Agnieszka jest początkowo zafascynowana pięknem Lozanny, ale później czuje się zagubiona i osamotniona. W miarę jak oswaja się z nowym miejscem, jej obawy ustępują miejsca poczuciu przynależności i radości z odkrywania nowego życia.
W opisie życia studenckiego Agnieszki pojawiają się postaci związane z jej środowiskiem akademickim i społecznym, jak Michał Nussen czy Jan Wadwicz, oraz opis ich osobowości i relacji z Agnieszką. Rozdział kończy się wprowadzeniem Marcina Śniadowskiego, o którym Agnieszka słyszała wiele i który budzi w niej mieszane uczucia.
Agnieszka jest rozdarta między chęcią dołączenia do grupy swoich znajomych, w tym do Marcina Śniadowskiego, a poczuciem obowiązku, które zmusza ją do pozostania w bibliotece. Marcin, widząc jej opór, próbuje ją przekonać do wspólnego wyjścia na Signal, ale Agnieszka stanowczo odmawia. W rozmowie z Marcinem ujawnia swoje wewnętrzne dylematy dotyczące polityki i życia codziennego, podczas gdy Marcin manifestuje swoje przekonania dotyczące większych celów i wartości społecznych.
Ostatecznie, mimo pewnego napięcia, oboje znajdują wspólny język i uzgadniają, że spotkają się ponownie. Marcin, spóźniając się na zebranie, pozostaje w towarzystwie Agnieszki, co wyraźnie sprawia mu przyjemność.
Podczas spotkań z Marcinem, który staje się bardziej powściągliwy i zamknięty, Agnieszka zauważa zmiany w swoim życiu i pracy, co budzi w niej niepokój. Ich relacja staje się dla niej zarówno źródłem radości, jak i frustracji, zwłaszcza gdy odczuwa, że zaniedbuje ważne aspekty swojego życia.
Młodzież demokratyczna organizuje zebranie, w którym głównym tematem jest kwestia niepodległości Polski i socjalizmu. Konflikt między zwolennikami zbrojnej walki o niepodległość a przedstawicielami bardziej umiarkowanej wizji, która łączy socjalizm z ideą niepodległości, staje się punktem centralnym dyskusji. W obradach biorą udział różne postacie, w tym Marcin i Agnieszka, a także bardziej kontrowersyjni uczestnicy, tacy jak August Wieczorek, który sprzeciwia się działaniom mającym na celu osiągnięcie niepodległości poprzez środki militarnie.
Obrady ujawniają głębokie podziały i różnice ideologiczne wśród uczestników, co sprawia, że sytuacja staje się napięta i chaotyczna. W miarę jak dyskusja staje się coraz bardziej emocjonalna i pełna wzajemnych oskarżeń, postawy i poglądy uczestników stają się bardziej wyraźne, co wprowadza dodatkowy element napięcia do już i tak skomplikowanej sytuacji Agnieszki.
Kilka dni po nawiązaniu stosunków między Agnieszką a Marcinem, kiedy Agnieszka była w stanie beztroskiej radości, Marcin postanowił zakończyć ich spotkania, uznając, że są dla siebie zbyt bliscy. Agnieszka, zaskoczona tą decyzją, początkowo nie jej rozumiała, ale wkrótce odkryła, że Marcin ma inną kobietę, którą kocha. Stali na Pont Chauderon, przy balustradzie mostu, rozmawiając o tej sytuacji.
Agnieszka, choć zraniona, postanowiła, że nie będzie dłużej rozmawiać o tej sprawie i odwróciła się, by wrócić do miasta. Marcin, widząc jej reakcję, zawołał ją, ale Agnieszka, mimo że poczuła pokusę, by wrócić, stwierdziła, że nie widzi związku między ich relacją a miłością Marcina.
Marcin wyznał jej, że mimo że nie jest formalnie zaręczony, to ma kogoś, kogo od czterech lat darzy uczuciem. Ta osoba, choć wciąż w jego sercu, wyjechała do Paryża, co dodatkowo komplikuje sytuację. Agnieszka odkryła, że zna tę kobietę z Kalińca, choć Marcin nigdy jej nie wspominał, a ona sama wtedy była jeszcze dzieckiem.
Rozmowa między nimi pogłębia się, gdy Marcin przyznaje, że może nadal kochać tę kobietę, mimo że jest mężatką i nie ma jej w tej chwili w kraju. Agnieszka czuje się zagubiona i zraniona, próbując zrozumieć, co oznacza dla niej ta sytuacja. Gdy Agnieszka wraca do swojego pokoju, jest zdruzgotana. Stara się pocieszyć myślą, że wszystko pozostanie jak przedtem, ale czuje, że coś w niej się zmieniło. Mimo bólu nie potrafi całkowicie odrzucić swoich uczuć wobec Marcina. W nocy z trudem zasypia, myśląc o tym, co powiedział.
Nazajutrz Agnieszka jest zmęczona i zdezorientowana. Zamiast iść na wykłady, spędza czas w łóżku, myśląc o domu i próbując zrozumieć, co się z nią dzieje. Czuje, że jej plany o powrocie do domu i spokojnym życiu skomplikowały się przez to, co przeżyła z Marcinem. Ostatecznie postanawia, że nie będzie wracać do przeszłości i nie pozwoli, by to, co się wydarzyło, zniszczyło jej przyszłość.
Kiedy spotyka Natalię, która opowiada jej o dziwnym zachowaniu Śniadowskiego, Agnieszka czuje, że jej własne problemy stają się jeszcze bardziej złożone. Widząc Marcina z inną kobietą, decyduje się na wyjazd do Montreux, by oderwać się od sytuacji i zająć się czymś innym. Jej wyjazd do Chillon, choć nie przynosi natychmiastowego rozwiązania, pozwala jej na chwilowe oderwanie się od trudnych uczuć i przemyślenie sytuacji.
Agnieszka zmaga się z poczuciem winy związanym z zaniedbanym kursem na uniwersytecie i obawia się, że jej rodzice ponoszą z tego powodu koszty. W obliczu tej sytuacji postanawia poświęcić więcej czasu nauce, mimo że jej związek z Marcinem, pełen namiętnych chwil i emocji, rozprasza ją.
Pewnego dnia Agnieszka postanawia wrócić do domu, by przygotować się do egzaminów. Marcin przyjmuje jej decyzję ze spokojem, lecz jego reakcja na wzmiankę o egzaminach jest pełna goryczy, co pokazuje jego przekonanie, że papierowe dyplomy są mniej istotne od życiowych doświadczeń i prób. Gdy Agnieszka planuje wyjazd do Les Avants, by zobaczyć narycyzy, Marcin nie przychodzi na umówione spotkanie, co wzbudza w niej niepokój. Po przybyciu do jego mieszkania, odkrywa, że Marcin jest przygnębiony i zniechęcony. Marcin, który wcześniej był pełen entuzjazmu, teraz wyraża swoje rozczarowanie i cierpienie związane z życiem, które prowadził jako rewolucjonista. Zmęczony ciągłą walką i niepewnością, Marcin obawia się, że nie jest w stanie wrócić do dawnego życia.
Agnieszka stara się go pocieszyć, tłumacząc, że takie chwile zwątpienia są naturalne, a jego oddanie sprawie nie musi oznaczać utraty siebie. Mówi mu, że prawdziwy rewolucjonista nie widzi siebie ani innych ludzi, ale wypadki i zdarzenia. Marcin jest zmartwiony i obawia się, że Agnieszka nigdy nie zrozumie jego wyborów. Dochodzi do kłótni, podczas której Marcin proponuje rozstanie, ponieważ czuje, że ich ścieżki i wybory życiowe są zbyt różne. Agnieszka, zaskoczona, wyznaje, że mimo wszystko chce być z Marcinem, nawet jeśli oznacza to pójście z nim wbrew swoim przekonaniom.
Po konfrontacji para decyduje się wyjechać do Les Avants. Tam, mimo że narcyzy już przekwitły, spędzają czas razem, jedząc obiad i leżąc w trawie. Marcin mówi, że czuje się dobrze tylko wtedy, gdy jest z Agnieszką, a ona odpowiada, że nawet jeśli nie ma pewności co do przyszłości, Marcin jest dla niej źródłem bezpieczeństwa.
Marcin jest przygnębiony, ponieważ otrzymał list z Krakowa, który zdradza, że Diana, jego dawna miłość, nie mieszka już w Krakowie, ale jest w Królestwie i nie ma do niej kontaktu. Dodatkowo otrzymał list z Paryża, w którym ktoś wyraża żal i prosi o spotkanie. Marcin czuje się rozdarty i postanawia, że nie może wyjść z tej sytuacji bez konfrontacji z przeszłością. Agnieszka, zauważając, jak Marcin się denerwuje, zaczyna odczuwać napięcie i żal. Z jednej strony stara się go pocieszyć, z drugiej jednak nie potrafi ukryć swojego rozczarowania i bólu. Czuje się oszukana przez jego postawę i obiecuje sobie, że wyjedzie, aby zakończyć tę bolesną sytuację. Marcin, przytłoczony sytuacją, przyznaje, że woli zostać sam, niż czuć się rozdarty między różnymi uczuciami i obowiązkami.
Podczas gdy Agnieszka przygotowuje się do wyjazdu, Marcin opiekuje się nią, co tylko pogłębia jej emocjonalny ból. Zostają razem wśród pięknych krajobrazów, ale mimo tego, że Marcin oferuje jej wiele troski i uwagi, nie mogą być razem. Agnieszka z jednej strony odczuwa smutek z powodu rozstania, ale z drugiej strony dostrzega piękno życia.
W trakcie podróży do domu Agnieszka stara się uporządkować swoje myśli. Z jednej strony zmaga się z rozczarowaniem i pytaniami o sens własnej działalności społecznej, z drugiej odnajduje radość w prostych rzeczach i nowych znajomościach. Czuje, że mimo wszystko życie toczy się dalej, a jej radość z drobnych rzeczy daje jej poczucie nadziei i siły.
Pewnego czerwcowego popołudnia pani Barbara wyszła na drogę, by sprawdzić, czy Bogumił albo Agnieszka nadchodzą na podwieczorek. Zobaczyła tuman kurzu i usłyszała gwałtowny trzask i klekot – to był rozpędzony wóz. O mało nie padła z przerażenia, gdy dostrzegła, że na wozie stoi Agnieszka. Bała się, że dziewczyna mogła wpaść w niebezpieczeństwo, i pobiegła za wozem, krzycząc. Agnieszka próbowała tłumaczyć, że jeździła w ten sposób po treningu przez trzy tygodnie, ale pani Barbara była przekonana, że to jest zbyt ryzykowne i może skończyć się wypadkiem.
Agnieszka, mimo krytyki matki, była zdeterminowana, by sprawdzić swoje umiejętności w trudnych warunkach i pracować na gospodarstwie. Wysiłek fizyczny nie tylko wzmacniał jej zdrowie, ale także przynosił korzyści duchowe. Po rozstaniu z Marcinem i odłożeniu egzaminów uniwersyteckich Agnieszka odkryła radość w pracy na wsi i w codziennych obowiązkach. Pojawił się jednak problem, ponieważ Agnieszka nie była pewna, co wybrać: kontynuowanie nauki, rozwój umiejętności artystycznych czy zaangażowanie w działalność społeczną. Z jednej strony czuła się związana z uniwersytetem i nauką, z drugiej – zastanawiała się, czy jej przyszłość nie leży przypadkiem na wsi.
Pod koniec czerwca Agnieszka zadeklarowała chęć uczestniczenia w pogrzebie dziecka Stasi Łuczakówny. W trakcie pogrzebu, mimo upokarzającego poczucia różnicy społecznej, starała się być wsparciem. Kiedy po ceremonii wracała do domu, czuła się zaniepokojona i zmęczona. Miała świadomość, że w jej życiu nastał czas, żeby podjąć decyzję, jaką ścieżkę wybrać.
Rozdział dotyczy Tomaszka, który opowiada rodzinie o swoim powrocie do domu. Został wcześniej zwolniony ze szkoły, ponieważ dyrektor musiał pilnie wyjechać, kiedy jego matka zachorowała. Tomaszek chwali się, że udało mu się poprawić oceny z kilku przedmiotów i będzie miał tylko jedną dwójkę, którą poprawi po wakacjach.
Matka, pani Barbara, i ojciec, Bogumił, są sceptyczni wobec jego relacji i mają wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście otrzymał promocję do następnej klasy. W toku rozmowy wychodzi na jaw, że Tomaszek kupił za pożyczone od kolegi pieniądze drogi kapelusz panama, co spotyka się z dezaprobatą ojca, choć ostatecznie Bogumił daje synowi pieniądze na spłatę długu.
Tomaszek znika na pewien czas, co wzbudza niepokój jego matki i siostry, Agnieszki. Kiedy Tomaszek wreszcie wrócił, twierdził, że był u sołtysa, ale matka zaczyna podejrzewać, że ma jakieś tajemnice. Gdy odkrywa, że syn wymknął się z domu przez okno, zaczyna snuć różne domysły na temat tego, dokąd i dlaczego poszedł. Barbara martwi się o swojego syna. Cała noc upływa jej na czuwaniu, nasłuchiwaniu odgłosów z zewnątrz i lęku, co mogło się stać. W końcu Tomaszek cicho wraca do domu, a Barbara odczuwa chwilową ulgę, choć nadal pozostaje zaniepokojona.
Rankiem Bogumił krytykuje Tomaszka za późny powrót. W rozmowie z matką Tomaszek niechętnie przyznaje się do pożyczenia kapelusza od kolegi, co wzbudza gniew Barbary. Wydaje się, że Tomaszek próbuje ukryć przed rodzicami swoje błędy, dlatego oszukuje ich odnośnie wydatków i wyników w szkole.
W relacji między Tomaszkiem a jego siostrą, Agnieszką, również czuć napięcie. Agnieszka nie może oprzeć się wrażeniu, że brat jest emocjonalnie niedojrzały, a jego zainteresowanie książkami może być udawane.
Bogumił, po rozmowie z żoną, przeżywa silne emocje związane z przewinieniem swojego syna, Tomaszka, który miał romans z Olesią. Początkowo wściekłość napędza go do działania, ale później zaczyna zastanawiać się nad naturą młodości i doświadczeń miłosnych, które często zdarzają się w sposób nieprzewidywalny. Mimo swojej pobłażliwości, Bogumił dochodzi do wniosku, że musi porozmawiać z synem, choć nie chce moralizować. Przypomina sobie jednak wcześniejsze przewinienia Tomaszka, co wywołuje u niego rozgoryczenie.
Barbara, żona Bogumiła, odczuwa matczyny ból związany z problemami z synem. Zastanawia się, jak pomóc Tomaszkowi, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę z bezradności wobec zła, które zdaje się przewijać przez jej rodzinę. W obliczu codziennych zajęć, jak przygotowywanie agrestu na konfitury, próbuje znaleźć sens w rutynie, która trzyma ją przy zdrowych zmysłach mimo zmartwień.
Agnieszka, siostra Tomaszka, jest pełna frustracji. Odczuwa żal do brata, rodziców, a także do siebie samej. Rozmyśla nad moralnymi i społecznymi problemami, które dotykają jej rodzinę oraz nad losem całego świata. Zaczyna wątpić w sens istnienia i w walkę ze złem. Jednak w przypływie tęsknoty za Marcinem, dawną miłością, dochodzi do wniosku, że istnieje możliwość walki o lepszy świat, choć nie tylko poprzez czynienie dobra, ale poprzez rzeczywistą walkę ze złem.
Rodzice odkrywają, że Tomaszek nie zdał klasy, a ten, zamiast przyznać się do winy, próbuje się usprawiedliwiać, twierdząc, że nauczyciele są do niego uprzedzeni i że planuje zdawać eksternistycznie po wakacjach. Jego matka, Barbara, martwi się o niego, a ojciec, Bogumił, próbuje podejść do sprawy z humorem, mimo że również niepokoi się o przyszłość syna. Ze względu na liczne problemy zaczyna rozważać wysłanie go do szkoły technicznej.
Pani Celina budzi się w nocy i słyszy, że ktoś przechodzi przez jej dom. Uznaje, że to Janusz, jej kochanek i natychmiast staje się niespokojna, myśląc, że mógł odwiedzić kogoś innego w tym samym budynku. Zrozpaczona, wybiega na ulicę w szlafroku, aby go śledzić, lecz mężczyzna znika. Następnego dnia odwiedza Janusza w jego gabinecie, pełna wyrzutów i zazdrości, ale on ignoruje jej obawy, żartując z jej zachowania.
Pani Celina wraca do domu w nadziei na odnowienie ich związku, ale wkrótce zaczyna czuć, że jej uczucia do Janusza stają się pustką. Zaczyna tęsknić za swoim synem, którego dawno nie widziała. Pisze list do Janusza, oskarżając go o zdradę i kłamstwo, kończąc ich relację. Janusz jednak nie odpowiada na jej list, co pogłębia jej cierpienie. Wkrótce Celina otrzymuje anonimowy list, który informuje ją, że jej mąż, Katelba, ma romans z dziedziczką. W desperacji zaczyna obsesyjnie śledzić Janusza, który jest zajęty myślami o innych kobietach i własnych problemach.
Janusz, z pomocą młodego chłopca, włamuje się do sypialni pani Celiny. Zastaje ją w stanie ciężkiego zatrucia jodyną i alkoholem. Janusz, będący lekarzem, natychmiast próbuje ją ratować. Mimo jego wysiłków – płukania żołądka i zastrzyków – stan Celiny się pogarsza. Przybyły później doktor Smołowicz stwierdza, że sytuacja jest beznadziejna, a organizm Celiny nie reaguje na leczenie. Wkrótce kobieta umiera, prawdopodobnie w wyniku reakcji na jodynę.
Janusz znajduje notatkę, w której Celina przyznaje się do samobójstwa, a jej śmierć zostaje ukryta jako przypadkowe zatrucie. W trakcie pogrzebu Janusz wydaje się być w ciężkim stanie psychicznym, co zwraca uwagę Agnieszki, która jednak odczuwa wobec niego dystans i odrazę.
Pod koniec sierpnia do Serbinowa przychodzą dwa listy: jeden od Anki Niechcicówny z Włoch, a drugi od Oktawii Przemyskiej, która informuje o narodzinach syna. Rodzina Niechciców staje się pośrednio dziadkami, Tomaszek wujem, a Emilka i Agnieszka ciotkami, co wywołuje chwilę radości i żartów.
Jednak list Anki przykuwa większą uwagę. Pisze ona o swojej podróży do Włoch, nazywając ją najpiękniejszym momentem życia, pełnym radości i zachwytów. Jej list jest chaotyczny i pełen emocji, sugerujący, że znalazła się w nowym, szczęśliwym otoczeniu, choć nie wyjaśnia dokładnie, co lub kto ją tam uszczęśliwia. Rodzina domyśla się, że Anka mogła się zakochać. Mimo to list budzi niepokój i zaskoczenie, ponieważ Anka rzadko się kontaktowała, a teraz, będąc dorosłą kobietą, zwraca się do rodziców po wsparcie i zrozumienie.
Agnieszka, pani Barbara oraz Bogumił Niechcic rozmawiają o liście od Anki, który wywołuje różne reakcje. Pani Barbara jest podekscytowana, wyrażając swoją gotowość do obrony Anki przed ewentualnymi plotkami. Bogumił podchodzi do sprawy bardziej ostrożnie, twierdząc, że nie ma powodu do wyciągania pochopnych wniosków. Agnieszka natomiast od razu interpretuje list jako wyznanie miłości Anki i sama, pod wpływem emocji, pisze do niej długi list, w którym dzieli się swoimi refleksjami na temat miłości. Po napisaniu listu Agnieszka zaczyna mieć wątpliwości, czy nie wyjawiła zbyt wielu osobistych sekretów i czy jej słowa nie były przesadzone. Próbuje odwrócić swoją uwagę od listu, myśląc o nadchodzącym przedstawieniu opery „Lohengrin”.
Agnieszka wraz z rodzicami i rodzeństwem wybierają się do teatru. Agnieszka z niecierpliwością oczekuje na pojawienie się Lohengrina, a także stara się, aby jej rodzina czerpała jak największą przyjemność z opery. W rozdziale pojawia się także wątek relacji towarzyskich, jakie rodzina nawiązuje z różnymi osobami, w tym z młodym mężczyzną, który okazuje Agnieszce zainteresowanie.
Agnieszka odkrywa list od Marcina, który jest pełen emocjonalnych wyznań i wyrzutów. Marcin wyjawia swoją głęboką tęsknotę oraz cierpienie z powodu ich rozstania i wyraża przekonanie, że jego uczucia są silniejsze niż uczucia Agnieszki. Jest rozczarowany i zrozpaczony, że Agnieszka nie dała mu żadnego znaku życia przez trzy miesiące. Wyraża również obawę, że po przeczytaniu listu Agnieszka może go porzucić, co jeszcze bardziej pogłębia jego ból. Agnieszka, przejęta treścią listu, postanawia natychmiast pojechać do Kalińca i wysłać depeszę informującą Marcina o swojej decyzji. W rozmowie z rodzicami Agnieszka nie jest w stanie wyjaśnić powodów swojej decyzji i ostatecznie mówi, że musi wyjechać z powodu pilnej potrzeby związanej z narzeczonym, co zaskakuje i martwi jej rodziców.
Agnieszka stoi przed trudnym wyborem między życiem z ukochanym, Marcinem Śniadowskim, a spełnieniem oczekiwań swoich rodziców, Bogumiła i Barbary. Rodzice są zaniepokojeni decyzją córki, która planuje wyjazd z kraju, aby być z Marcinem, który jest wygnańcem i żyje w trudnych warunkach. Bogumił i Barbara nie potrafią zrozumieć wyboru Agnieszki, obawiając się o jej przyszłość i bezpieczne życie. Agnieszka z kolei pragnie żyć zgodnie z własnymi przekonaniami i ideałami, nawet jeśli oznacza to życie w trudnych warunkach.
Rodzice próbują jej przemówić do rozsądku, podkreślając, że Marcin może okazać się niewłaściwym wyborem, a ona sama może żałować swojej decyzji. Agnieszka jednak pozostaje niezłomna, przekonując się, że jej miłość do Marcina jest prawdziwa i silna. Ostatecznie decyduje się na wyjazd, mimo wewnętrznych wątpliwości i trudności, jakie przynosi jej decyzja. Kiedy przybywa do Lozanny, gdzie czeka na nią Marcin, wahania i obawy znikają w obliczu radości z ponownego spotkania z ukochanym.
Marcin i Agnieszka spędzali razem wieczory, próbując znaleźć sposób na codzienne rozstania. Marcin martwił się o reputację Agnieszki, biorąc pod uwagę jego własne kontrowersyjne postawy polityczne i przeszłość. Obawiał się, że związek z nim może wpłynąć na jej wizerunek, szczególnie w oczach rodziny i społeczeństwa.
Mimo to oboje postanowili ogłosić swoje zaręczyny rodzinom i otrzymali błogosławieństwa, co dawało im poczucie ulgi. Jednak sytuacja w kraju stawała się coraz gorsza – rewolucyjna działalność, z którą Marcin był związany, nie przynosiła rezultatów i zaczynała się rozpadać. Marcin zaczął wyrażać swoje wątpliwości i obawy dotyczące moralności i sensu swojego działania. Opowiadał Agnieszce o swoich doświadczeniach i wewnętrznych konfliktach związanych z przemocą i ideami, które kiedyś traktował z większą pewnością. Zastanawiał się, czy nie stał się narzędziem przemocy, a nie jej przeciwnikiem. Agnieszka starała się go pocieszyć, argumentując, że czasami działania muszą być zdecydowane. Marcin obawiał się, że w swojej walce zbrojnej mógł stać się „łomem”, który traci swoją ludzką wartość i staje się narzędziem przemocy. Pomimo wewnętrznych zmagań, oboje czuli, że muszą kontynuować swoje działania, aby zademonstrować swoją obecność i determinację. Marcin planował powrócić do kraju i kontynuować walkę, wierząc, że jego działania mogą pomóc w odnowieniu rewolucji.
Niedługo potem pojawiła się wiadomość o udanym napadzie na pociąg z rządową kasą, który Marcin i Agnieszka od razu rozpoznali jako działanie ich współtowarzyszy. Marcin z jednej strony czuł ulgę, z drugiej był rozczarowany, że takie działania są traktowane jako „bandyckie” przez społeczeństwo. Czuł, że prawdziwi winowajcy, ci, którzy marnują środki na przyjemności, nigdy nie poniosą konsekwencji.
Marcin odwiedza Agnieszkę i informuje ją, że plany wyjazdu do Krakowa uległy zmianie z powodu nowych wiadomości. Okazuje się, że w kraju nastąpiła reorganizacja ruchu niepodległościowego w kierunku tworzenia jawnej organizacji wojskowej, a Marcin otrzymał nowe zadania związane z organizacją i szkoleniem młodzieży za granicą. Marcin z entuzjazmem opowiada Agnieszce o nowym kierunku działań, który wprowadza nowe nadzieje i cele. Oboje uważają tę zmianę za pozytywny rozwój sytuacji. Zima upływa Marcinowi na pracy organizacyjnej, podczas gdy Agnieszka, pochłonięta miłością, zaniedbuje naukę. Dopiero pod koniec wiosny zaczyna się intensywnie uczyć i zdaje egzamin.
Para zdecydowała się przenieść do Brukseli, co Agnieszkę cieszy ze względu na nowe doświadczenia i możliwości. W Serbinowie i Kalińcu cieszono się z ich narzeczeństwa, a rodzice Agnieszki byli zadowoleni z jej szczęścia mimo obaw, co przyniesie przyszłość. Kwestia ślubu staje się ważnym tematem, gdy Marcin sugeruje, że mogą go wziąć w Belgii.
Agnieszka otrzymuje list od Janusza, który zaprasza ją do Oczkowa, ale ignoruje go, skupiając się na listach od Marcina. Marcin w swoim liście porusza kwestie ślubu, zauważając, że chociaż może być formalnością, powinni rozważyć jego konieczność. Agnieszka, początkowo zaskoczona, zastanawia się nad odpowiedzią. Ostatecznie decyduje się napisać, że dla niej ślub nie jest konieczny, ponieważ nie mają potrzeby regulowania spraw majątkowych ani zapewnienia pozycji dla dzieci. Agnieszka zaczyna wątpić w sens ślubu z Marcinem, obawiając się, że jej decyzja może być motywowana społecznymi oczekiwaniami i osobistymi kompleksami.
Gdy Marcin dowiaduje się o możliwym przyjeździe innej osoby, Agnieszka wpadła w zazdrość, co prowadzi ją do napisania chaotycznego listu, w którym zrzeka się planów ślubnych. W odpowiedzi Marcin wyraża głęboki ból i zawód z powodu jej reakcji, zarzucając jej, że szantażuje go emocjonalnie.
Wkrótce Agnieszka uświadamia sobie, że jest przesiąknięta strachem i zazdrością, ale także docenia uczucia Marcina, co prowadzi ją do żalu i poczucia winy za swoje poprzednie decyzje. Kiedy nadchodzi dzień wyjazdu, pragnie jak najszybciej spotkać się z Marcinem, mimo że jej wcześniejsze rozważania były pełne wątpliwości i obaw.
Marcin i Agnieszka spotkali się już w Belgii, ale ich ślub ciągle się opóźniał z powodu trudności w załatwianiu formalności. Mimo to cieszyli się wspólnym życiem, odkrywając Belgię i jej kulturę, zwłaszcza przez zwiedzanie Brukseli i innych miast. Agnieszka porzuciła studia przyrodnicze, by zająć się sprawami społecznymi i kulturalnymi. Marcin, zafascynowany kooperacją, wciągnął ją w te zagadnienia, chociaż początkowo była do nich oporna. Wkrótce poznali Tytusa Jerzego Niechcica, który przybył do Belgii, aby zapoznać się z tamtejszą spółdzielczością. Tytus zyskał sympatię Agnieszki i Marcina dzięki swojemu urokowi i wiedzy. Był pełen entuzjazmu, a jego pasja do kooperacji i filozoficzne dyskusje przyciągnęły Agnieszkę.
Tytus, choć ateista i racjonalista, był tolerancyjny i życzliwy, co sprawiło, że Agnieszka zaczęła go podziwiać. Marcin był zazdrosny o uwagę Agnieszki, ale ufał Tytusowi. Agnieszka coraz bardziej angażowała się w spółdzielczość i doceniała jej wartość. Po wielu perypetiach związanych z formalnościami i problemami z księdzem, który nie rozumiał ich przekonań, Marcin i Agnieszka wyznaczyli ostateczny termin ślubu.
Agnieszka była wyczerpana i opuściła kościół z uczuciem beznadziei. Formalności związane z legalizacją ślubu w poselstwie rosyjskim załatwił im zaznajomiony z tymi sprawami mężczyzna, przez co urzędnicy nie zainteresowali się szczegółowo osobą Marcina. Młoda para, zmagając się z problemami finansowymi, mogła zaprosić jedynie kilku znajomych na skromny obiad i lampkę burgunda w winiarni, co jednak poprawiło im humor.
Wracając do swojego mieszkania, zatrzymali się na skwerze, gdzie stały pomniki bohaterów konfederacji „Hołoty”. Marcin, w wymuszonym zadowoleniu, zauważył, że ofiary katolicyzmu, takie jak Egmont i Horn, są równie święte jak męczennicy Kościoła. Agnieszka źle się czuła ze świadomością, że ich wybór wynikał z kompromisu. Marcin próbował pocieszyć ją, twierdząc, że mimo błędów Kościoła, nie jest on tak wrogi człowiekowi jak kapitalizm. Agnieszka, zaskoczona stanowiskiem Marcina, poczuła się urażona, że jej przekonania są ignorowane. Kiedy wrócili do swojego mieszkania, uderzyło ją, jak bardzo Marcin cieszy się z ich wspólnego życia, mimo że sama była pełna wątpliwości. W nocy Agnieszka, pogrążona w refleksji, zdała sobie sprawę, że jej przerażenie wynikało z myśli o „na zawsze”.
Rano, mimo prób udawania, że wszystko jest w porządku, Agnieszka czuła się smutna i zdezorientowana. Wysłała Marcina do uniwersytetu, a sama wybrała się za miasto, aby w samotności przemyśleć swoje uczucia. Spędziła czas na wędrówce po lesie, gdzie borykała się z pytaniami o miłość i jej ograniczenia. Uświadomiła sobie, że mimo całej swojej miłości do Marcina, czuje się przytłoczona i uwięziona.
Po powrocie do miasta Agnieszka zastała Marcina, który był zmartwiony jej nieobecnością. Po wymianie czułych słów, Marcin próbował pocieszyć ją, ale Agnieszka, mimo wsparcia, pragnęła wrócić do kraju, co wynikało z jej wewnętrznego niepokoju i potrzeby refleksji.
Agnieszka zaplanowała swój powrót do kraju na jesień. Zamierzała zająć się pracą pisarską i ruchem chłopskim. Marcin, choć wspierał jej decyzję, wyrażał swoje obawy dotyczące kooperacji i jej związku z socjalizmem. Agnieszka, choć miała mieszane uczucia, postanowiła wyjechać, by znaleźć swoje miejsce i sens w życiu.
W ciągu dwóch lat Agnieszka odwiedzała Serbinów tylko raz, co sprawiło, że domownicy nie mogli się nią nacieszyć. Jej planowany wyjazd do Warszawy ciągle się odwlekał. W Serbinowie niewiele się zmieniło: rodzice byli w dobrej kondycji, mimo że ojciec przytył, a matka zmagała się z różnymi dolegliwościami. Emilka, która skończyła kurs ogrodnictwa w Warszawie, uczyła się teraz gospodarować z matką. Pani Barbara była pełna niepokoju, ponieważ chciała mieć kontrolę nad każdym zakątkiem domu.
Tomaszka, który z szóstej klasy wyszedł z poprawkami, umieszczono od września w warszawskiej szkole technicznej, ale na stancji u Marii Hłasko. Pani Barbara martwiła się, że będzie sprawiał trudności. Emilka również wzbudzała niepokój, wydając się melancholijna i niechętna do działania.
Pani Barbara miała problemy z kucharką Szczepanową, która była bigotką i ciągle narzekała na siebie. W Serbinowie zmienił się również proboszcz, duchowny był w niełasce u biskupa z powodu swoich poglądów.
Agnieszka dowiedziała się, że pan Woynarowski, mimo wieku i złego stanu zdrowia, opiekuje się panią Bronimską w Pamiętowie, a panna Ksawera wyszła za mąż i ma bliźnięta. Wspomnienia i nowiny schodziły na drugi plan podczas wieczornej herbaty, kiedy rozmowy skupiały się na polityce, szczególnie wojnie włosko-tureckiej. Pani Barbara śledziła ją z wielkim zainteresowaniem, obawiając się wybuchu wojny europejskiej. Gdy rozmawiano o polityce, Agnieszka zauważyła, że wojna mogłaby przynieść wolność, na co pani Barbara zareagowała zdziwieniem. Rozmowy zeszły na temat rewolucji i wojen w różnych krajach oraz morderstwa Stołypina. Ostatecznie stwierdzono, że czasy, w których przyszło im żyć, są pełne niepokoju.
W Serbinowie pogoda była sucha, co spowodowało szkody w uprawach. Mimo to gleba utrzymywała wilgoć, a kartofle obrodziły. Widoczny był wzrost cen kartofli w kraju w związku z ich brakiem w Europie. Bogumił Niechcic postanowił pomóc regionowi w czasie kryzysu kartoflanego, dostarczając węgiel po niższej cenie, co wywołało różne reakcje. Niektórzy uważali go za naiwniaka. Bogumił współpracował z Woynarowskim, żeby pomóc. Pan Katelba, kupujący tanie kartofle, był już ożeniony i osiągnął sukces, mimo że dawnych niepowodzeń życiowych.
Agnieszka odczuwała wewnętrzny niepokój. Otrzymała list od Marcina, który informował o napiętej sytuacji politycznej w Belgii. Chciała być blisko niego, ale jednocześnie dostrzegała, że jej miejsce jest tutaj, na wsi, gdzie znalazła pocieszenie w codziennych zajęciach i wspomnieniach. Rozmyślała o przyszłości i polityce, a jej myśli były pełne obaw o nadchodzące zmiany.
Jej siostra Emilka była bardziej zainteresowana sprawami osobistymi. Zwierzała się z miłości do Stasia Kozarewicza, którego rodzina nie akceptowała ich związku ze względu na różnice majątkowe. Emilka była zrozpaczona, ale Agnieszka zauważyła, że jej siostra nie potrafiła w pełni ocenić swoich uczuciowych zawirowań.
W międzyczasie Agnieszka odwiedzała Ostrzeńskich w Kalińcu, gdzie była otoczona rozrywkami i społecznymi konwenansami. Wuj Daniel był zadowolony z braku Janusza w domu, a pani Michalina starała się utrzymać elegancki wizerunek mimo starzejącego się ciała. Agnieszka zastanawiała się nad szczerością rodziny, zmagając się z przekonaniem, że fałsz i prawda mogą współistnieć w niepokojący sposób.
Na podwieczorku u pani Holszańskiej goście: pani Michalina, panowie Ceglarski i Woynarowski, oraz Agnieszka i jej wuj Daniel spędzili czas w rozmowach towarzyskich. Pan Woynarowski, znany ze swojego erudycyjnego podejścia, omawiał polityczne i społeczne aspekty Europy oraz Polski, jednak jego filozoficzne podejście do życia i wojny wywołało kontrowersje wśród obecnych. Agnieszka, w rozmowie z Woynarowskim i Ceglarskim, podzieliła się swoimi przekonaniami o potrzebie łączenia wiedzy z praktycznym działaniem i miłością, co wzbudziło różne reakcje.
Wuj Daniel krytykował nadmierną aktywność i zalecał więcej refleksji. Rozmowy przeplatały się z osobistymi uwagami i dyskusjami na temat sensu życia i jego wartości. Pani Holszańska, chcąc odciągnąć rozmowę od sporów, oferowała likiery, a Agnieszka, będąc pod ich wpływem oraz pod wpływem otoczenia, w którym się znalazła, pogłębiała swoje refleksje o braku harmonii między myślą a działaniem. Zaczęła wyrażać swoje zaskakujące przemyślenia o ideach i wartościach, które są sprzeczne z jej wcześniejszymi przekonaniami.
W Serbinowie Agnieszka znalazła domowników czytających list od Hipolitostwa Niechciców, którzy narzekali na biedę i ciężkie czasy, ale przysłali opłatek. W obliczu ich trudnej sytuacji postanowiono wysłać im paczkę z wiejskimi przysmakami. Barbara Niechcicowa była zaskoczona, że będzie wysyłać dary ludziom, którzy kiedyś byli dziedzicami. Zastanawiali się, co mogło stać się z Anką, córką Hipolitostwa, ponieważ nie było od niej wiadomości od trzech lat. Okazało się, że Anka mieszka osobno i ma dwuletniego synka, Ocia, o czym dowiedzieli się z jej listu. Wzbudziło to mieszane uczucia, ale ostatecznie zdecydowano, że Anka z synem przyjedzie na święta do Serbinowa.
Agnieszka była w rozterce, ponieważ chciała spędzić święta z Marcinem, ale zrozumiała, że rodzice liczą na jej obecność podczas pobytu Anki. Po konsultacjach z rodzicami zdecydowała się zostać, a Marcin, mimo że był zasmucony i rozczarowany, zaakceptował jej decyzję. Agnieszka czuła się rozdarta między tęsknotą za Marcinem a potrzebą wsparcia Anki. Jej rodzice, choć cieszą się, że znów są razem, mają wątpliwości co do tak długiego rozstania z jej mężem. W międzyczasie dom pełen jest świątecznych przygotowań, a wizytę składa ksiądz Komodziński, który różni się od swojego poprzednika. Jego postawa i sposób bycia wzbudzają zdziwienie, jednak w jego słowach można dostrzec życzliwość.
Komodziński opowiada o swoich doświadczeniach i rozmawia z rodziną. Zwraca uwagę, że nie chce przyjmować żadnych datków, co jest dla niego wyrazem skromności. Podczas wizyty dowiaduje się o planowanym przyjeździe Anki i proponuje, by rodzina podzieliła się opłatkiem z przybyłą osobą.
Po wizycie księdza Tomaszek zjawia się wcześniej niż przewidywano, przynosząc ze sobą wiadomość o tym, że został okradziony z zimowej bekieszy i walizki. Opowiada, że zdarzyło się to w poprzednią noc i że nie mógł ich odzyskać swoich rzeczy. Choć historia wydaje się nieco podejrzana, rodzina Niechciców traktuje ją poważnie, martwiąc się o dodatkowe koszty związane z niespodziewanym wydatkiem na nową odzież dla Tomaszka.
Dodatkowo w liście od nauczycielki Tomaszka, Marii Hłasko, pojawia się informacja, że rzeczywiście została okradziona. List nie jest całkowicie jasny, ale sugeruje, że Tomaszek może nie być do końca szczery w swojej relacji o kradzieży. Pani Barbara i Agnieszka czują się zaniepokojone, a rozmowy na temat Tomaszka prowadzą do refleksji na temat jego przyszłości i moralności.
Świąteczne przygotowania idą pełną parą, ale cienie przeszłości i niepewność dotycząca Tomaszka wpływają na nastrój rodziny. Tomaszek, choć początkowo wesoły, w obliczu odkrycia kłamstw i oszustw staje się bardziej nerwowy.
W salonie Niechciców, Ocio, chłopczyk przybyły z zewnątrz, stoi w grubych, ciepłych ubraniach, co sprawia, że nie może się ruszać. Młodzież z Serbinowa, ciekawa jego przybycia, wypytuje go o drogę, ale Ocio nie bardzo rozumie. Pani Barbara szybko zajmuje się rozbieraniem chłopca, odkrywając jego jasne włosy i niebieskie oczy, które robią wrażenie na obecnych.
Anka, promieniująca radością, wchodzi do salonu i zaczyna pomagać Ociowi w rozbieraniu, a Bogumił żartobliwie komentuje jego zabawy. Ocio, choć nie jest piękny, jest tak ujmujący, że wszyscy go lubią. Tomaszek, mimo że chce być zauważony, jest lekko ignorowany przez Ocia, który jest bardziej skupiony na innych osobach.
W trakcie rozmów Ocio zaczyna być niespokojny i pani Barbara decyduje, że trzeba go zaprowadzić do pokoju. Julka i Anka oferują swoją pomoc, a Ocio z ufnością podąża za Julką. W międzyczasie Agnieszka sprawdza paczkę z komory celnej i znajduje w niej jemiołę i gałązki ostrokrzewu oraz kartkę z przeprosinami i czułymi słowami od Marcina. Mimo chęci pokazania jemioły, Agnieszka decyduje się zostawić ją i wrócić do jadalni, aby nie rozmawiać o Marcinie w obecności Anki.
W jadalni rozmowy schodzą na różne tematy, w tym na przyszłość wojny, co wywołuje obawy Emilki. Anka pyta o gospodarstwo i dowiaduje się o zmianach w życiu osób z Serbinowa. Anka dopytuje o męża Agnieszki i ogląda jego zdjęcie, chwaląc wygląd Agnieszki.
Podczas gdy Julka myje Wojtusia, wszyscy zauważają, jak Ocio bawi się z dziećmi. Pani Barbara obawia się, że maluchy mogą się przeziębić i przypomina, żeby jak najszybciej położyć Wojtusia do łóżka. Barbara przeżywa frustrację związana z Tomaszkiem, jej synem, którego zachowanie bardzo ją martwi. Jej nerwowość wywołuje niepokój także u innych domowników, w tym u Anki, która w miarę możliwości stara się pomóc.
Barbara śni o tragedii związanej z Tomaszkiem, co wpływa na jej samopoczucie. Po przebudzeniu, domowników ogarnia chaos, jednak Anka i Agnieszka starają się złagodzić sytuację. Pani Barbara, mimo bólu, stara się pocieszyć wszystkich, a później wdaje się w rozmowy z Anką o przyszłości, rodzinie i potencjalnych zmianach w jej życiu. Mimo obaw i trudności domownicy starają się zachować ducha świątecznego, a Anka zaczyna planować swoją przyszłość, rozważając propozycję ożenku z Henrykiem.
Trzej Królowie przypadli na sobotę, a ślub odbył się w niedzielę. Wiktoria była jedyną córką Tomasza Kolańskiego, zamożnego chłopa z wioski Stary Serbinów, a jej małżeństwo z Olczakiem budziło pewne kontrowersje. Kolańscy, pomimo że mogli wydać córkę za kogoś z wioski, zdecydowali się na małżeństwo z Olczakiem, osobą spoza ich społeczności, ale dobrze ocenianą i z perspektywami.
Olczak był znany jako obyty i piśmienny człowiek, z ideami socjalistycznymi, co sprawiało, że wzbudzał nadzieje wśród mieszkańców wsi. Wzbudzał również zainteresowanie w kontekście możliwych inicjatyw rozwojowych w wiosce, takich jak straż pożarna czy koło rolnicze. Małżeństwo odbyło się hucznie, przy obecności całej wsi, w tym sołtysów i innych ważnych osób.
Podczas wesela Tomaszek upił się i został przywleczony do domu w stanie nietrzeźwości, co wzbudziło niezadowolenie pani Barbary. Mimo obaw Agnieszka i Emilka postanowiły udać się na poprawiny, choć były zniechęcone przez zachowanie Tomaszka. W czasie poprawin doszło do incydentu z nieznajomym, który został potraktowany złośliwie przez pijanych uczestników wesela. Okazało się, że był to przechodzień, który nie miał złych zamiarów, a jego zachowanie zostało źle zrozumiane przez młodzieniaszków z wioski. Nieznajomy, wyglądający na zmęczonego i zaniedbanego, zostaje przyjęty przez mieszkańców wsi. Ma brązowy i czarny kamasz, a jego wygląd jest dość niechlujny. Przybywa do wsi w poszukiwaniu pracy, w tym przypadku jako szewc, lecz nie ma zbyt wielu perspektyw.
Przed bramką zatrzymuje się wózek wysłany przez rodzinę Kolańskich, by odebrać księdza, który rozpoczyna rozmawę z nieznajomym. Ksiądz, zaskoczony widokiem podróżnego, zainteresowany jego losem, dowiaduje się, że mężczyzna szuka pracy jako szewc, ale ma też doświadczenie jako malarz. Ksiądz i mieszkańcy oferują mu pomoc, zapewniając miejsce w izbie i poczęstunek, a także sugerując, by zwrócił się do lokalnego szewca Chrobota w sprawie pracy.
Podczas wesela nieznajomy, zwany Apoloniuszem Węborkiem, otrzymuje zaproszenie do tańca. Rozgrzany i uradowany tańczy z Julką, a zabawne komentarze dotyczące jego niecodziennego stroju wywołują śmiech. Ksiądz, który również bierze udział w zabawie, obiecuje Węborkowi, że znajdzie mu pracę w swojej parafii, jeśli nie uda mu się z Chrobotem. Całość kończy się wesołym tańcem, śpiewem i ciepłym przyjęciem.
Agnieszka czuje się niezręcznie w towarzystwie księdza, wyrażając swoje zdziwienie, że mimo braku alkoholu czuje się pijana. Ksiądz w odpowiedzi przywołuje swoje młodzieńcze doświadczenia z alkoholem i żartuje, że młodość rządzi się swoimi prawami. Rozmowa szybko przechodzi na temat wspomnień Agnieszki z jej ślubu i trudności, jakie napotkała z belgijskim duszpasterzem. Ksiądz tłumaczy, że kapłani mogą popełniać błędy, ale próbują działać w dobrej wierze, czasem wybierając kompromisy, które mogą się wydawać niewłaściwe.
Agnieszka, rozgorączkowana, wyraża swoje wątpliwości co do roli Kościoła i zarzuca mu, że jego organizacja jest jedynie ludzkim dziełem, w dużej mierze zapożyczonym z wcześniejszych wierzeń. Ksiądz odpowiada, że nawet jeśli niektóre obrzędy mają korzenie w wcześniejszych wierzeniach, nie oznacza to, że są bez wartości. Argumentuje, że tęsknota za prawdą i zaświatami mogła prowadzić do odkrycia właściwej religii. Agnieszka podkreśla, że mimo swoich religijnych przeżyć w różnych miejscach, Kościół katolicki wydaje się jej instytucją despotyczną, wykorzystującą ludzkie uczucia dla przyziemnych celów. Zaznacza, że wielu ludzi, służących pięknym ideałom, zostało potępionych przez Kościół. Jako przykład podaje masonerię, której ideały, według niej, zostały zdyskredytowane przez Kościół.
Ksiądz stara się uspokoić Agnieszkę, twierdząc, że Kościół nie jest odpowiedzialny za błędy świeckiej władzy i że nie występuje przeciwko ludziom dobrej woli. Mówi jednak, że Kościół krytykuje instytucje oparte na błędnych przekonaniach, a jego stosunek do masonerii jest jednym z przykładów. Ksiądz próbuje obronić Kościół, wskazując, że organizacja jest konieczna dla szerzenia wiary i utrzymania porządku, ale Agnieszka podważa tę argumentację, oznajmiając, że prawdziwe uczucie religijne nie potrzebuje dogmatów i organizacji, a jedynie osobistego poszukiwania prawdy i moralności. W końcu stwierdza, że chociaż dostrzega prawdę w naukach Kościoła, to sama nie czuje się związana z jego formalnymi strukturami i dogmatami, które wydają jej się ograniczające.
W marcu tego roku, w którym zmarł ksiądz Komodziński, w powietrzu czuć było wiosnę – było ciepło i sucho, a ziemia ożywała po zimie. Jednak w kwietniu nadeszły wichry, śniegi i deszcze, które utrzymały się przez kilka tygodni, powodując, że prace polowe stanęły w miejscu. Jedynym jasnym dniem był dzień wielkiego zaćmienia słońca, który dodatkowo przygnębił ludzi.
Gazety donosiły o katastrofach na morzach, burzach i cyklonach, wróżąc rychły koniec świata lub przynajmniej dżdżyste lato. Mimo to Bogumił Niechcic postanowił przystąpić do drenowania swoich ziem w Serbinowie. Miał nadzieję, że mimo mokrego lata, jesień będzie sprzyjała pracom melioracyjnym.
Serbinów nie miał podmokłych gruntów, ale ziemie były ciężkie i gliniaste. Drenowanie miało poprawić ich przewiewność i zwiększyć plony. Bogumił był zdeterminowany, pomimo obaw żony, Pani Barbary, która ostrzegała go przed ryzykiem związanym z pracami melioracyjnymi. Zwracała uwagę na niepowodzenia innych rolników, którzy inwestowali w podobne projekty, a także na problem z zatrudnieniem odpowiedniego rządcy.
Pomimo obaw żony Bogumił kontynuował planowanie i rozpoczął współpracę z biurem melioracyjnym Baścik i Spółka. Technik z tej firmy, który przyjeżdżał na miejsce, budził niezadowolenie Pani Barbary, zwłaszcza że Emilka, ich córka, zaczęła się nim interesować. Pani Barbara była zdenerwowana, że Emilka czerwieniała na widok technika, który nie wydawał się jej odpowiednim kandydatem na męża.
Emilka, choć początkowo smutna, zaczęła przejawiać większe zainteresowanie życiem i zadbała o siebie, ciesząc się uwagą dwóch adoratorów, którzy pisali do niej listy. Wśród nich był Staś Kozarewicz, który mieszkał blisko, w Siąszycach, ale Emilka nie rozmawiała z matką o swoich uczuciach wobec niego. Pani Barbara zaniepokojona zmiennością córki i zdawała się nie rozumieć młodzieńczych uczuć Emilki.
Wydarzenia koncentrują się na problemach związanych z drenowaniem gruntów oraz sprawach osobistych bohaterów. Bogumił Niechcic zmaga się z opóźnieniem odpowiedzi z Paryża w sprawie planu drenowania, co grozi podwyżką kosztów i problemami z robotnikami. Jego syn Tomaszek nie zdał szkoły, co przysparza rodzicom dodatkowych zmartwień. Anzelm Ostrzeński zaręczył się i planuje budowę fabryki. Proponuje zakup placów na korzystnych warunkach, co przysparza Niechcicom dylematów. Po spotkaniu z Ostrzeńskimi kwestie przyszłości drenowania oraz sprzedaży placów pozostają nierozwiązane.
Anzelmowi zależało na szybkim zrealizowaniu transakcji kupna-sprzedaży działek, co sprawiło, że wyznaczył spotkanie u rejenta Holszańskiego. Na spotkaniu Anzelm i jego towarzysze zostali zaskoczeni obecnością dwóch panów Ostrzeńskich, którzy wymienili się informacjami o swoich interesach, w tym o kupnie majątku i planach związanych z parcelacją. Podczas rozmowy pojawiły się komentarze dotyczące sytuacji politycznej w Europie, w tym przewidywania dotyczące wojny. Rozmowy prowadzone w kancelarii dotyczyły także działań Anzelma, który zrealizował korzystny interes na działkach, sprzedając je za cenę znacznie przewyższającą wartość, którą zapłacili Niechcicowie. Obawiając się, że Anzelm mógł wiedzieć o planach inwestycyjnych innych przedsiębiorców, Bogumił i jego żona Barbara zaczęli podejrzewać, że zostali oszukani.
Gdy Bogumił próbował dowiedzieć się więcej, otrzymał telegram od Bonnarda, który informował, że adresat nie jest obecny. Okazało się, że Daleniecki, do którego wysyłano depesze, nie przebywa w Paryżu, a brak odpowiedzi wywołał dodatkowy niepokój.
W końcu Bogumił, zaniepokojony stanem zdrowia Anzelma, udał się do Ostrzeńskich, gdzie dowiedział się, że Janusz Ostrzeński jest ciężko chory na zapalenie opon mózgowych. Bogumił czuł się winny za to, że nie wziął pod uwagę informacji o chorobie Janusza, które mogłyby wyjaśnić niektóre nieprawidłowości w transakcji. Barbarę zasmuciła myśl o straconym zysku, a także o możliwych nieuczciwych praktykach Anzelma.
Daniel Ostrzeński zauważa, że pani Michalina nie spała przez kilka nocy i jest wyczerpana. Kiedy wychodzi z pokoju chorego, jej wygląd zaskakuje Bogumiła – jej włosy są szare i rude, a twarz opuchnięta i pofałdowana. Pani Michalina zaczyna płakać, wyrażając poczucie beznadziei i osamotnienia, jednak Bogumił ją pociesza. Pani Michalina informuje, że choremu Januszowi udało się na chwilę zasnąć po zastrzyku.
Bogumił wychodzi, by zrealizować receptę w aptece, a następnie idzie do Biura Melioracji Rolnych, gdzie decyduje się podpisać umowę dotyczącą drenowania. Pomimo początkowej niepewności, podpisuje dokumenty i wpłaca zadatek, czując ulgę i nadzieję na poprawę sytuacji. Po powrocie do mieszkania Ostrzeńskich dowiaduje się, że pani Michalina zasnęła na kanapie, a Daniel namawia go, by odwiedził chorego Janusza. Bogumił zgadza się spędzić czas przy chorym, starając się nie zakłócać snu Michaliny.
W salonie Ostrzeńskich zostały usunięte rośliny i meble, pozostawiając jedynie metalowe łóżko, na którym leżał Janusz, chory i osłabiony. Bogumił wszedł do pokoju, zauważył, że Janusz jest w bardzo złym stanie, z nabrzmiałą, zarumienioną twarzą i ciężkim oddechem. Próbował go uspokoić, ale chory zaczął konwulsyjnie drgać, co wywołało panikę. Pomoc nadeszła z opóźnieniem, przybyli lekarz i pielęgniarka, którzy zastosowali różne środki ratunkowe, w tym plastry z gorczycy i pijawki.
W miarę jak sytuacja się stabilizowała, Bogumił postanowił wrócić do domu, choć pani Michalina i Anzelm nalegali, by pozostał. Bogumił udał się do swojego mieszkania, gdzie rozmawiał z żoną Barbarą o sytuacji, w tym o podpisanej umowie na drenowanie ziemi.
Ludwik Ceglarski przybył z Warszawy, żeby odwiedzić Janusza i zaoferować mu wsparcie. Ceglarski był zaniepokojony listem od Janusza, który zawierał tajemnicze wyznanie dotyczące jego życia i winy związanej z Celiną.
Ceglarski, po przeczytaniu listu Janusza, odczuwa niepokój związany z możliwym zamknięciem się Janusza w sobie i brakiem szczerości. Ceglarski postanawia pomóc, mając nadzieję, że odkryje jakieś głębsze tajemnice, ale w końcu zaczyna wątpić, czy list rzeczywiście krył w sobie coś ważnego.
Gdy przybywa do Janusza, ten zaczyna mówić o swoim stanie zdrowia, ale wkrótce jego kondycja się pogarsza, co budzi niepokój Ceglarskiego. Janusz ostatecznie umiera, a Ceglarski czuje się bezradny wobec zmian, które nastąpiły. Po śmierci Janusza, wiadomość o jego zgonie szybko rozprzestrzenia się wśród bliskich i znajomych, a Bogumił Niechcic i jego żona, którzy byli również związani z Januszem, zajmują się organizacją pogrzebu. W międzyczasie Bogumił otrzymuje wiadomość, że Daleniecki sprzedał Serbinów, co wywołuje w nim przerażenie.
Pani Barbara odkrywa list od Dalenieckiego, który wyjaśnia, że z powodu ciężkiej choroby i operacji, musiał sprzedać Serbinów swojemu krewnemu, hrabiemu Owruckiemu. Daleniecki tłumaczy, że z powodów zdrowotnych musi uprościć swoje interesy i skoncentrować je w pobliżu siebie. Po zakupie posiadłości we Francji, przekazuje szczegóły dotyczące transakcji, w tym możliwość pierwokupu Serbinowa przez Bogumiła, o ile ten spełniłby warunki finansowe.
Pani Barbara i Bogumił są zaskoczeni wiadomością. Bogumił czuje się przygnębiony, ponieważ uważa, że okradł rodzinę z pieniędzy przeznaczonych na zakup. Pani Barbara próbując pocieszyć męża, przekonuje go, że wszystko jeszcze można naprawić i sugeruje, by zapomnieli o straconych pieniądzach. Bogumił pociesza się myślą o możliwości odzyskania pieniędzy i planuje porozmawiać z Baścikiem po pogrzebie Janusza.
W międzyczasie Emilka, służąca, zdaje się być obojętna na zmiany. Jej zachowanie budzi pewne wątpliwości u Pani Barbary, która zauważa, że Emilka dziwnie się zachowuje i znika popołudniami.
Rodzina Niechciców wyrusza w podróż, by uczestniczyć w pogrzebie. W drodze towarzyszy im duży wieniec. W kościele panuje tłok. Bogumił i Pani Barbara z Emilką są świadkami ceremonii, podczas gdy chór śpiewa utwór liturgiczny.
Podczas pogrzebu Janusza Ostrzeńskiego, pani Barbara zauważyła młodą osobę, którą widziała już wcześniej, ale nie potrafiła jej zidentyfikować. W trakcie konduktu i ceremonii pogrzebowej tłum mieszkańców, w tym wiele dzieci i starszych kobiet, zgromadził się na cmentarzu, by uczestniczyć w uroczystości. Po pogrzebie, podczas obiadu u Ostrzeńskich, rozmowy gości koncentrowały się na zmarłym Januszu, a także na sprawach finansowych związanych z posiadłością.
Ceglarski, próbując pocieszyć panią Barbarę, opowiada o Januszu i jego dramacie, podkreślając, że był on bardziej legendą niż realną osobą. Rozmowa szybko przeszła na temat finansów – Anzelm i Bogdan dyskutowali o niekorzystnej sprzedaży ziemi, a Ceglarski wyrażał zaniepokojenie związane z pieniędzmi, które mogły zostać utracone.
Po obiedzie pojawiła się wiadomość o problemach finansowych związanych z drenowaniem Serbinowa i sprzedażą posiadłości. Daleniecki, właściciel posiadłości, przybył niespodziewanie i zarzucił Bogumiłowi Niechcicowi błędy w zarządzaniu finansami. W trakcie konfrontacji Daleniecki żądał wyjaśnień dotyczących długów i wydatków, podczas gdy Bogumił bronił się, mówiąc, że działał w najlepszym interesie majątku. Konflikt eskalował, a Bogumił w końcu zszokował wszystkich, twierdząc, że cały swój majątek i oszczędności poświęcił dla dobra posiadłości. Daleniecki, zaskoczony reakcją, zaproponował, że sprawa może zostać uznana za niebyłą.
Pani Barbara odnajduje swojego męża, Bogumiła, w stanie emocjonalnego i fizycznego wyczerpania po konfrontacji z Dalenieckim. Bogumił, widocznie wstrząśnięty i przygnębiony, wspomina o swoich wcześniejszych cierpieniach, w tym o brutalnych doświadczeniach z czasów wojny, które wciąż mają wpływ na jego psychikę. Pani Barbara stara się pocieszyć męża, choć sama jest zaniepokojona jego stanem. W trakcie rozmowy ujawnia również swoje obawy dotyczące przyszłości i możliwości zarobku, proponując, że będą musieli znaleźć sposób na przetrwanie, nawet jeśli to oznacza założenie magazynu sukien czy podjęcie pracy. Bogumił wyraża swój smutek i przywiązanie do Serbinowa, uważając to miejsce za ważne dla swojego życia. Para dyskutuje o trudnych chwilach i wyrażają wzajemne uznanie, pomimo napięć i problemów w ich związku.
Pani Letycja Mioduska-Daleniecka, mimo sześćdziesięciu lat, wygląda młodo i świeżo, co wzbudza zdziwienie u Niechciców. Towarzyszy jej młody Zbigniew Owrucki, który przybył z Warszawy, by spotkać się z Dalenieckim. Okazuje się, że Daleniecki, który chciał rozwiązać sprawy bezpośrednio, wyjechał rano, zostawiając Owruckiego i Letycję w hotelu. Letycja jest zaniepokojona zdrowiem męża i podróżuje z Owruckim do Serbinowa.
Podczas spotkania z Niechcicami Letycja okazuje dużą życzliwość, a Owrucki proponuje, że zostanie w Serbinowie i przejmie gospodarstwo. Letycja obiecuje Niechcicom odpowiednią rekompensatę za ich wieloletnią pracę, w tym ziemię lub gotówkę. Niechcicowie są zaskoczeni hojnością i przyzwoitością Owruckiego oraz Dalenieckiej mimo wcześniejszych obaw o trudności związane z transakcją.
Bogumił, choć początkowo zaniepokojony, docenia intencje Owruckiego. Okazuje się, że Owrucki ma osobiste motywacje związane z miejscem, ponieważ pochodzi z rodziny, która straciła majątek, a jego obecne sukcesy są wynikiem sprzedaży żwiru. Zawiera umowę na wynagrodzenie Niechciców, zgodnie z prawem i ich zasługami.
Po wyjeździe Owruckiego, pojawia się list od Baścika, który informuje o trudności z wycofaniem zadatku, ale później przesyła inny list, w którym zapewnia, że zwróci pieniądze.
Niechcicowie muszą teraz zmierzyć się z nową rzeczywistością, w której Serbinów przechodzi w ręce Owruckiego, a oni sami muszą podjąć decyzję, co dalej z ich przyszłością.
Wieczorem, gdy Emilka leżała już w łóżku, a Niechcicowie rozbierali się do snu, Julka przyszła do pani Barbary z wiadomością. Olesia Chrobotówna, która miała nocować we wsi, przyniosła wiadomość od Tomaszka. Okazało się, że Tomaszek przebywa w Pogórzu, w hucie, gdzie pracuje Olesi. Pani Barbara była zaskoczona, ponieważ Tomaszek miał być u Jerzmanowskich. Olesia wyjawiła, że Tomaszek nie wraca do domu, ponieważ się boi i skłócił się ze wszystkimi. Pani Barbara postanowiła następnego dnia pojechać do Pogórza, jednak musiała okłamać męża, że jedzie po wiśnie, by uniknąć podejrzeń.
Gdy pani Barbara dotarła do Pogórza, odkryła wstrząsający widok huty – zgiełk, ogień, gorąco i chaos. Olesia zapewniała ją, że Tomaszek powinien być w piecach, jednak wkrótce po rozpoczęciu poszukiwań, okazało się, że Tomaszek zniknął. Pani Barbara była przerażona tym, co zobaczyła i w obliczu sytuacji, zaczęła odczuwać mieszankę strachu i podziwu wobec wyzwań, przed którymi stoi jej syn.
Pani Barbara przybywa do zadymionej izby, gdzie mężczyźni grają w karty i wołają o „dziwkę”. Tomaszek, który jest jednym z graczy, zdaje się być zaskoczony widokiem matki. Kiedy Tomaszek wychodzi na zewnątrz, rozmowa między matką a synem staje się napięta. Tomaszek mówi, że jest na praktyce u syna właściciela huty, ale pani Barbara nie wierzy w jego zapewnienia i wybucha gniewem.
Tomaszek tłumaczy, że miał nadzieję, iż dzięki pracy w hucie będzie mógł pomóc rodzinie, ale pani Barbara jest sceptyczna i zrozpaczona jego postawą. W trakcie rozmowy Tomaszek decyduje się wrócić do domu, ale najpierw musi zabrać swoje rzeczy. W końcu pani Barbara i Tomaszek wracają do domu, gdzie ojciec Tomaszka, Bogumił, z humorem przyjmuje syna.
Końcem sierpnia Agnieszka wraca do kraju po dłuższym pobycie z Marcinem, który pozwolił jej na chwilę zapomnieć o smutku związanym ze śmiercią Janusza. Zbliżając się do Serbinowa, myśli o Januszu stają się mniej bolesne, ale wciąż obecne. W Serbinowie Agnieszka zastaje rodziców zajętych porządkowaniem dwóch gospodarstw i przeprowadzką, co sprawia, że nie mają czasu na sentymentalne chwile.
W Serbinowie Agnieszka pomaga w remoncie dworu, wybiera kolory farb i nadzoruje prace. Tomaszek, mimo powrotu do szkoły, nie radzi sobie dobrze, a Emilka staje się coraz bardziej melancholijna i zobojętniała, co martwi rodzinę. Po sprzedaży Serbinowa i przeprowadzce do Pamiętowa Bogumił z trudem adaptuje się do nowych warunków, a zaraz po tym dostaje wiadomość o śmierci Owruckiego, co wprawia Niechciców w głęboki smutek.
W Pamiętowie życie jest trudne i pełne wyzwań. Pani Barbara, zajęta troskami o przyszłość rodziny, znajduje chwilę wytchnienia w rozważaniach o wydarzeniach światowych, takich jak wojna na Bałkanach. Agnieszka pisze z Warszawy o politycznych zawirowaniach. W międzyczasie nowi mieszkańcy Pamiętowa, chłopi osiedlający się na gruntach, okazują się bezpośredni i mniej formalni, co wprowadza dodatkowe wyzwania i zmiany w relacjach społecznych.
Pani Barbara odkrywa, że Emilka była w relacji z Stasiem Kozarewiczem, z którym spotykała się przez wiosnę i lato. Emilka zwierzyła się z marzeń i planów, które zakończyły się niepowodzeniem, gdy Stasinek został wysłany na praktykę w innym miejscu i zerwał z nią kontakt. Pani Barbara jest zrozpaczona postawą córki, a Emilka jest pogrążona w smutku i nie widzi sensu w niczym poza miłością.
Rodzice, chcąc poprawić jej samopoczucie, wysyłają ją do Kalińca, gdzie ma nadzieję spotkać Stasia. W międzyczasie Bogumił, nowy właściciel Pamiętowa, zmaga się z uczuciem niedostosowania do nowego miejsca i jego gospodarowania. Pomimo sukcesów, czuje się zagubiony i przygnębiony.
Niechcicowie planują wizytę u sąsiadów i zaczynają odnajdywać przyjemność w kontaktach towarzyskich, mimo początkowych obaw Pani Barbary przed ewentualnymi upokorzeniami.
W salonie Siąszyckich pani Barbara zauważyła sporo obcych sobie osób, co sprawiło, że poczuła się niezręcznie. Bogumił, jej mąż, powitał wielu gości, co ją zdziwiło, ponieważ ci ludzie wydawali się jej zupełnie obcy. Zaczęła czuć się jeszcze bardziej niezadowolona, ponieważ rozmowy skupiały się głównie na rodach i majątkach. Później dyskusje zeszły na zagadnienia związane ze sztuką i działalnością społeczną, co też początkowo ją zniechęciło.
Podczas kolacji pani Barbara dostrzegła, że Bogumił, choć zazwyczaj wesoły, wygląda na osowiałego, co pogłębiło jej poczucie alienacji. Jej odczucia zmieniły się, gdy zaczęła rozmawiać o kaktusach z panią Ksawerą, a potem ożywiła się w rozmowach o literaturze i pracy społecznej. Zaczęła dostrzegać, że towarzystwo jest pełne ducha i kultury, co sprawiło, że czuła się niemal upokorzona swoją ignorancją w wielu dziedzinach.
Podczas gdy panie zajmowały się omawianiem projektów kulturalnych i społecznych, panowie, zafascynowani głównie literaturą i opiniami na temat Żeromskiego, lekceważyli te dyskusje. Pani Barbara czuje się coraz lepiej w towarzystwie. Zaczyna dostrzegać wartość w tym otoczeniu, co zmienia jej wcześniejsze negatywne odczucia.
W miarę jak dyskusja postępuje, ujawniają się różnice w podejściu do kwestii społecznych i gospodarczych. Z jednej strony pojawiają się sugestie dotyczące modernizacji rolnictwa, takie jak wprowadzenie maszyn czy nowe uprawy, z drugiej strony krytykowane są działania, które mogłyby zaszkodzić interesom wielkich właścicieli ziemskich.
W rozdziale pojawia się również wątek poświęcony refleksjom Bogumiła, który czuje się wyalienowany mimo swojego podobieństwa do gości. Ostatecznie Bogumił wraca do swojego gospodarstwa, gdzie rozmyśla o sensie życia i pracy, czując, że jego dotychczasowy sposób życia i postrzeganie świata mogły się zmienić.
Pani Barbara z przerażeniem zauważyła, że jej mąż, Bogumił, wrócił do domu wyczerpany i zasnął w kożuszku. Wkrótce okazało się, że ma wysoką gorączkę i jest chory. Doktor Wettler, który przyjechał przed nocą, zdiagnozował zapalenie płuc i zarządził leczenie. Mimo nadziei, stan Bogumiła pogarszał się, a proces ropny lewego płuca nasilał się.
Z każdą chwilą Bogumił tracił siły i świadomość, jednak nawet w bardzo złym stanie starał się pocieszać żonę, mówiąc o swojej trosce o nią i rodzinę. Po kilku dniach ciężkiej choroby, pełnej udręki i cierpienia, Bogumił zmarł, a pani Barbara, pogrążona w żalu, musiała zorganizować jego pogrzeb.
Po śmierci męża pani Barbara wraz z dziećmi udała się na cmentarz, gdzie pochowano Bogumiła. W chwili spokoju po zakończeniu ceremonii modliła się o siłę do znoszenia trudów codziennego życia. Agnieszka, pisząc do męża, rozmyślała o tajemnicy życia i śmierci, zastanawiając się nad nieśmiertelnością i duchową stroną istnienia.
Agnieszka mieszkała w Warszawie, wynajmując mały pokoik u starszego małżeństwa, Huberów, którzy wcześniej zarządzali majątkiem i teraz utrzymywali się z wynajmu. Głównym tematem rozmów Huberów była sprawa zamordowania hrabiego Owruckiego, którego znali z czasów, gdy administrowali częścią jego dóbr. Po powrocie z pogrzebu ojca Agnieszka, mimo żałoby, aktywnie uczestniczyła w rozmowach o zbrodni, ponieważ Huberowie mieli problem z powstrzymywaniem się od omawiania tego tematu.
Pokój Agnieszki, choć mały i niekomfortowy, był cichy i miał okno wychodzące na podwórze z pięknym akacjowym drzewem. Mimo że mieszkanie nie odpowiadało jej upodobaniom, akacjowa zieleń za oknem dodawała mu poetyckiego uroku.
Agnieszka spędzała większość czasu poza domem, jadała na mieście i angażowała się w działalność wojskową i niepodległościową. Jej cioteczny brat Boleś Orłowicz, który studiował biologię i działał w konspiracyjnej organizacji wojskowej, czasem ją odwiedzał. Agnieszka, mimo trudnych warunków, prowadziła intensywną działalność pisarską i organizacyjną, angażując się w różne inicjatywy związane z ruchem spółdzielczym oraz wspierając przygotowania do wojny. Jej prace wymagały dużego wysiłku i poświęcenia, ale była przekonana o ich znaczeniu dla sprawy niepodległości.
W rozmowie z Bolesławem Orłowiczem, który jest jej bliskim przyjacielem i towarzyszem, Agnieszka wyraża swoje wątpliwości dotyczące konieczności kompromisów w walce o wolność i prawdę. Orłowicz, choć uspokaja ją i zapewnia o jej wartości, jednocześnie dostrzega jej zmęczenie i stres. W trakcie rozmowy Agnieszka zwierza się ze swoich obaw, że może być posądzona o tchórzostwo lub że jej prace nie są w pełni zrozumiane i doceniane przez innych.
Po rozmowie z Orłowiczem Agnieszka zapada na ciężką grypę, co zmusza ją do leżenia w łóżku. Odwiedza ją Anka Niechcicówna oraz inni znajomi z redakcji. Agnieszka jest jednak zdziwiona, że Orłowicz nie zjawia się, mimo że opuściła kilka jego wykładów. Kiedy w końcu Orłowicz przychodzi, Agnieszka czuje ulgę, mimo że stara się nie okazywać radości z jego wizyty.
Orłowicz, który wrócił niedawno i dowiedział się o jej chorobie, przynosi jej bukiet tulipanów, co wywołuje u niej mieszane uczucia. Tulipany, choć piękne, budzą w niej pewne zażenowanie i refleksje nad zwyczajami społecznymi.
Rozmowa między Agnieszką a Orłowiczem szybko przekształca się w poważną dyskusję na temat wojny i pokoju. Orłowicz, będący entuzjastą wojennego zapału, twierdzi, że wojna jest źródłem idealizmu i jedyną drogą do odrodzenia ludzkości. Agnieszka ma inne zdanie. Wierzy, że wojna nie jest jedynym rozwiązaniem i że istnieją wyższe wartości, takie jak Bóg, miłość, czy szacunek dla drugiego człowieka, które powinny kierować życiem jednostki.
Agnieszka krytycznie odnosi się do idei wojny jako zbawienia, argumentując, że nie można jej traktować jako jedynej drogi do poprawy sytuacji ludzkości. Podkreśla, że prawdziwym celem powinno być życie pełne wartości duchowych, które nie są jedynie abstrakcjami, ale rzeczywistością nadającą sens ludzkiemu istnieniu.
Orłowicz, mimo że przesiąknięty wojennym duchem, z zaciekawieniem słucha Agnieszki, choć jego podejście do sprawy wojny i idei nie zmienia się. Uznaje, że w czasach pokoju ludzie są skupieni na materialnych sprawach, a wojna łączy ich w jedności celu. W końcu, mimo różnic w poglądach, rozmowa między nimi kończy się na osobistym akcie czułości, kiedy Orłowicz całuje rękę Agnieszki.
Po rozmowie Agnieszka zasiada do pisania listu do Marcina, ale szybko rezygnuje, czując, że rozmowy z Orłowiczem były wystarczająco wyczerpujące i że jej uczucia są zbyt skomplikowane, by wyrazić je w liście. Postanawia zamiast tego zacząć pisać pamiętnik, wyrażając swoją refleksję na temat roli polityków i państw w świecie.
Agnieszka, po przeżyciach związanych z chorobą i emocjami związanymi z Bolesławem Orłowiczem, zmaga się z poczuciem niepewności i lęku przed niewłaściwym zrozumieniem jej uczuć przez Bolesława. Wkrótce po jego nagłym wyjeździe do Wilna Agnieszka decyduje się na szybkie poszukiwania i – mimo trudności z komunikacją – udaje jej się dotrzeć na dworzec, by pożegnać Bolesława. Ich spotkanie jest pełne emocji, a pożegnanie odbywa się w pośpiechu, z pociągiem, który zaraz odjeżdża. Po tygodniu Agnieszka otrzymuje krótki, ale uspokajający list od Bolesława z Wilna, który sprawia, że czuje się lepiej. Następnie wyjeżdża do Marcina, gdzie spędza czas w rodzinnej wsi, poznając nowych mieszkańców i doświadczając zawirowań życia rodzinnego, które wydają się jej obce.
W Pamiętowie Agnieszka czuje się obco wśród rozbawionych młodych ludzi i chaotycznej rozrywki, która kontrastuje z jej własnym stanem ducha i pamięcią po ojcu. Ostatecznie wyjeżdża do Anglii, gdzie po przyjeździe do Londynu spotyka Marcina, który zaskakuje ją swoją nową, dynamiczną postawą i zaangażowaniem w życie wojskowe.
Razem z Marcinem udają się na wycieczkę, podczas której Marcin dzieli się swoją dumą z pracy w jednostce wojskowej. Zmęczona Agnieszka rozmyśla nad swoim życiem i jego kierunkiem, zauważając, jak jej własne wybory i sytuacja wciąż są ściśle związane z tożsamością i misją, które odgrywa w obliczu wojny.
Po śmierci Bogumiła Niechcica w Pamiętowie ustanowiono opiekę nad jego niepełnoletnimi dziećmi, Tomaszkiem i Emilką. Pani Barbara, żona Bogumiła, zasięgnęła rady, kto mógłby pomóc w tej sprawie. Zdecydowano się na pana Bożydarskiego z Paradowa, choć okazał się on błędnym wyborem. Bożydarski, choć pochodził z zamożnego rodu, był złym gospodarzem i żył ponad stan, co wpłynęło na sytuację w Pamiętowie. Jego wizyty nie przyniosły niczego dobrego, ponieważ częściej interesował się Emilką niż sprawami gospodarczymi.
Pani Barbara, zmartwiona sytuacją, zmagała się z rosnącymi długami Tomaszka, który wydawał pieniądze na zbyteczne rzeczy i nie potrafił zarządzać majątkiem. Kobieta, próbując ratować sytuację, zaczęła sprzedawać wartościowe przedmioty, jednak długi rosły. Seweryn Bartołd, młody rządca, chciał pomóc, ale był niepewny i unikał konfliktów.
W październiku Seweryn Bartołd oświadczył się Emilce, co początkowo zdziwiło panią Barbarę. Emilka, zrozpaczona brakiem powodzenia miłosnego, zgodziła się na małżeństwo, co prowadziło do napięć i konfliktów między nią a Sewerynem. Emilka, niezadowolona z układu, zaczęła męczyć narzeczonego, co doprowadziło do dramatycznego incydentu, kiedy Seweryn zagroził samobójstwem. Po tym wydarzeniu para pogodziła się, choć ich związek nadal był pełen napięć. W międzyczasie Agnieszka, siostra Emilki, odwiedzała Pamiętów i wysłuchała jej skarg. Ostatecznie Emilka, choć rozczarowana, musiała pogodzić się z rzeczywistością swojego związku z Sewerynem.
Rodzice Seweryna Bartołda, zaniepokojeni decyzją syna o zaręczynach z Emilką Niechcicówną, przyjęli wiadomość z niechęcią. Uważali, że ich syn powinien poślubić bardziej odpowiednią partię, a Emilka nie spełniała ich oczekiwań. Dodatkowo planowali sprzedaż majątku, licząc na zysk z inwestycji w kinematografię i szukali lepszej dzierżawy dla Seweryna.
Mimo to Seweryn i Emilka zdecydowali się na szybki i skromny ślub, który odbył się w gronie najbliższych. Po ślubie rodzina musiała zająć się sprzedażą Pamiętowa, co okazało się trudne, ale udało się przeprowadzić fikcyjną licytację. Pamiętów został sprzedany, a Seweryn znalazł dzierżawę w Zabłociu.
Pani Barbara, matka Emilki, zdecydowała się na przeprowadzkę do Kalińca z synem Tomaszkiem, który miał rozpocząć naukę na politechnice we Francji. Pomimo początkowych obaw, z czasem przyzwyczaiła się do nowego życia i poczuła się bardziej komfortowo. Tomaszek wyraził zamiar dalszego kształcenia się w Francji i ożenku z Jadwinią Bartołdówną, co jednak było wątpliwe, ponieważ w rzeczywistości mógł mieć inne plany.
Wkrótce potem świat obiegła wiadomość o zamordowaniu austriackiego następcy tronu, co zapowiadało możliwość wojny, ale życie wciąż toczyło się dalej, a pani Barbara kontynuowała adaptację do nowych warunków.
Pani Barbara postanowiła zainwestować swoje pieniądze w hipotekę z pomocą Anzelma Ostrzeńskiego, który znalazł jej odpowiednią kamienicę na Świętojańskim placu. Pomimo wcześniejszych obaw o chytrość Ostrzeńskiego poczuła się wobec niego winna i postanowiła mu zaufać. Arkuszowa, ekspertka w tej dziedzinie, potwierdziła, że wytypowana kamienica to dobry wybór, co uspokoiło panią Barbarę.
Zamieszkawszy w nowym miejscu, pani Barbara cieszyła się z codziennego komfortu i prostoty życia, co przyniosło jej ulgę po latach ciężkiej pracy. Mieszkanie było słoneczne, a jej nowe otoczenie, z widokiem na plac Świętojański i park, dawało jej dużo radości. Czas spędzała na czytaniu książek i spacerach, a także na obserwowaniu przechodniów, co dawało jej poczucie uczestniczenia w życiu społecznym.
Pani Barbara była głęboko zaangażowana w relacje z dziećmi, które pisały do niej listy. Odpowiadała na ich wiadomości, dzieląc się swoimi uwagami i starając się ich pocieszyć. Była zaskoczona sprzecznymi opisami życia Emilki, które raz wydawało się pełne smutku, a innym razem szczęśliwe. Poczucie bliskości z dziećmi, nawet na odległość, wzbogacało jej życie. Pani Barbara zauważyła, że jej relacje z innymi ludźmi stały się mniej wymagające i bardziej naturalne, a goście odwiedzali ją w dogodnych dla siebie porach, co przyczyniło się do jej spokoju i satysfakcji.
W Kalińcu mało kto zdecydował się na letni wyjazd z powodu rosnących obaw przed wojną. Holszańscy wyjechali jedynie do Reichenhallu z powodu problemów zdrowotnych rejenta, natomiast Anzelm Ostrzeński umieścił swoją rodzinę w letnisku w Czarnówce, a sam codziennie dojeżdżał do Kalińca, gdzie prowadził swoją działalność handlową. Ostrzeński stał się kluczową postacią w handlu, pośrednicząc w transakcjach na szeroką skalę, co przynosiło mu znaczne zyski.
Wuj Daniel, który przeszedł na emeryturę, odczuwał większy dyskomfort związany z utratą możliwości decydowania o swoim czasie i kontynuowaniem pracy naukowej. Jego pogarszający się wzrok i nieporadność w pisaniu były przeszkodą w powrocie do pracy. Pani Michalina cieszyła się z obecności męża, ale była także świadoma jego stanu.
Do pani Barbary przychodzili goście, w tym Ceglarski i Woynarowski. Ten ostatni był już w podeszłym wieku i w złej kondycji. Pani Barbara spędzała czas z nowymi znajomymi, rozmawiając o nadchodzących wydarzeniach politycznych i towarzyszących im emocjach. Pomimo zbliżającej się wojny starała się znaleźć sens i cel w swoim życiu. Z trudem pogodziła się z utratą męża i poczuciem upływającego czasu.
W końcu wieści o mobilizacji wojskowej docierają do miasta. Pani Barbara dowiaduje się od Julki i pani Michaliny, że wojna jest niemal pewna. Przez okna widzi oznaki chaosu i przygotowań do potencjalnego konfliktu – urzędnicy opuszczają miasto, a ludzi zaczyna ogarniać niepokój. Informacje o nadchodzącej wojnie i mobilizacji wywołują w bohaterach uczucie niepokoju i zdziwienia.
Noc była zimna i wietrzna, a morze wzburzone. Pomimo złego samopoczucia, Marcin i Agnieszka zdołali zasnąć na stosie lin, choć wciąż słyszeli dźwięki alarmów i widzieli światła reflektorów. Agnieszka miała przerażający sen o olbrzymiej krowie, która pożera Tomaszka, co wywołało w niej uczucie niepokoju. Marcin próbował ją pocieszyć, tłumacząc, że sen nie ma znaczenia wobec rzeczywistości.
W miarę jak noc mijała, wiatr zelżał, a statek zbliżał się do holenderskiego brzegu. Marcin i Agnieszka dostrzegli światełka na horyzoncie, co oznaczało, że ich podróż zbliża się do końca, a wielka tragedia ludzkości zbliża się wraz z nadchodzącą wojną.
Pani Barbara, obserwując gwałtowne wycofywanie się rosyjskich urzędników i wojska, stara się zrozumieć zmieniającą się sytuację. W miarę jak wycofują się Rosjanie, mieszkańcy miasteczka zaczynają przygotowania na nadchodzące zmiany i możliwe przybycie Niemców.
Pani Barbara jest pełna obaw, ale również nadziei, że wojna nie dotknie jej bezpośrednio. Rozmawia z dorożkarzami i mieszkańcami, z których każdy ma swoje wyobrażenia o nadchodzącej wojnie i ruchach wojskowych. Wkrótce dowiaduje się, że granica jest już niechroniona, a gazety donoszą o dalszym rozwoju sytuacji.
W jej domu pojawiają się Ostrzeńscy z wiadomościami o stanie wojny, a pani Barbara zaczyna organizować miejsce dla swoich bliskich, którzy mogą się pojawić. Przygotowuje zapasy jedzenia i martwi się o przyszłość, ale stara się zachować spokój i optymizm.
Po zapadnięciu zmroku pani Barbara słyszy o wybuchu wojny, ale mimo wszystko nie traci nadziei, że jej bliscy przybędą. W nocy budzi się z nieprzyjemnym snem, w którym traci zęby, co symbolizuje jej poczucie straty i niepewności. Pomimo rozpaczy, która ją ogarnia, stara się zachować normalność w obliczu chaosu i zmian, które niesie wojna.
W Kalińcu zapanował chaos, gdy Rosjanie zaczęli uciekać przed nadchodzącym niemieckim atakiem. Pani Barbara obserwowała gorączkowo ruch w mieście, które opustoszało, a urzędnicy, banki i poczta zostały ewakuowane. Ludzie starali się wydostać jak najszybciej, niektórzy podróżując dorożkami, a inni w biegu.
Pani Barbara rozmawiała z dorożkarzami i była przekonana, że Niemcy szybko zajmą miasto, a Rosjanie nie wrócą. Otrzymała informacje, że wojna francusko-niemiecka jest bliska, a Rosjanie będą się bronić na linii Wisły. Obawiała się, że jej bliscy będą musieli uciekać przed bitwą i zaczęła przygotowywać zapasy dla przybywających gości.
Po tym, jak Julka przyniosła wieści, że wojna już się rozpoczęła, Pani Barbara przeżyła chwilę paniki, lecz uspokoiła się, sądząc, że Niemcy nie będą prowadzić działań wojennych w jej mieście. Pomimo informacji o zniszczeniach i chaosie, Pani Barbara starała się zachować spokój i przygotować się na ewentualne przybycie swoich bliskich.
W nocy pani Barbara miała niepokojący sen, który obudził w niej obawy o los dzieci. Jednak rano, kiedy Julka przyszła z nowymi informacjami, Pani Barbara dowiedziała się, że Rosjanie już opuścili miasto i zastała je w stanie względnego spokoju, mimo wcześniejszych zniszczeń i chaosu.
Pani Barbara była świadkiem zamachu, gdy obok jej okna rozległ się potężny huk, po którym na niebie pojawił się ogromny słup dymu. Ludzie zaczęli uciekać, a nad miastem wzniósł się dym, który zakrył słońce. Po chwili sytuacja na placu zaczęła się uspokajać. Pojawił się samolot zwiadowczy, co wzbudziło niepokój wśród mieszkańców. W mieście zapanował chaos, a mieszkańcy zaczęli organizować się.
Anzelm, który odważnie wybrał się do Witoszyc, był wspierany przez swoją żonę. W mieście rozpoczęto organizowanie życia społecznego – wydawano bony miejskie, organizowano dostawy żywności, a także tworzono różne komisje. Mimo ogólnego optymizmu niektórzy mieszkańcy, jak adwokat Sielski, byli zaniepokojeni możliwym nadejściem Niemców.
Po przybyciu Niemców do miasta nastroje były mieszane. Pani Barbara zauważyła, że obecność Niemców zrujnowała jej nadzieję na odzyskanie wolności. Wkrótce zaczęły pojawiać się plotki o starciach, które miały miejsce w nocy. Julka, służąca pani Barbary, przyniosła wiadomość, że nocą padły strzały, a wiele osób zostało rannych lub zabitych.
Następnego dnia, choć miasto wyglądało na opustoszałe i spokojne, pani Barbara była zaniepokojona. Julka przyniosła podstawowe zapasy żywności, ale pani Barbara nie mogła pozbyć się obaw o przyszłość. Mieszkańcy miasta musieli zaakceptować nową rzeczywistość okupacji i chaosu, który nastał po wybuchu wojny.
Po niecałej godzinie od wybuchu wszyscy musieli znowu schronić się w piwnicy. Kanonada trwała całą noc i była bardziej intensywna niż wcześniejsze bombardowania. Wybuchy granatów, które zaczęły rozbrzmiewać, budziły lęk i niepewność wśród ludzi. Rankiem, pani Barbara, zmęczona i zziębnięta, wróciła do mieszkania, rozpaliła ogień i przygotowała wodę na herbatę.
Wkrótce usłyszała rozmowę sąsiadek, które mówiły o pożarach w różnych częściach miasta, sugerując, że mogło to być efektem działań wojska. Pani Barbara była zaskoczona, gdy do drzwi zapukała żona stróża, pytając o zakupy, ponieważ jej mąż miał udać się do miasta w poszukiwaniu jedzenia. Pani Barbara przekazała mu pieniądze z całej kamienicy, jednak wkrótce potem strzały ręcznej broni wstrząsnęły miastem, a stróż Wincenty zginął, kiedy próbował zdobyć żywność.
Julka i jej mąż Węborek pojawiły się w mieszkaniu pani Barbary, zmęczeni i zasmaleni. Opowiedzieli, że niemieckie wojsko, które weszło do miasta, zaczęło palić domy. Żydzi, którzy nie podporządkowali się, byli zabijani, a mężczyzn zabrano z domów, grożąc im rozstrzelaniem. Pani Barbara była wstrząśnięta, a Julka przekazała wiadomość, że pan Ceglarski żyje, ale po próbie podniesienia trupa został otoczony przez niemieckich żołnierzy.
Noc była niespokojna, a rankiem Julka przyniosła wieści, że wojsko przeszło na drugą stronę miasta i zaczęło podpalać kolejne dzielnice. Pani Barbara, z pomocą Węborka i Julki, zebrała swoje rzeczy i udała się do dorożki, aby opuścić miasto. W drodze do Czarnówki, gdzie mieli udać się na wieś, mijali zniszczone ulice i uciekających ludzi.
Podczas podróży dorożka była przepełniona, więc pani Barbara musiała zmagać się z tłokiem i chaosem. Po dotarciu do Czarnówki, mimo zmęczenia i niepokoju, pani Barbara miała nadzieję znaleźć Ostrzeńskich i kontynuować podróż, aby uciec przed zagrożeniem.
Miller, wyraźnie poruszony i zrozpaczony, prosi o litość, błagając, aby niemieckie wojsko nie szkodziło ludności cywilnej. Jego apel o ochronę ludności podkreślający, że niemieckie wojsko to „cywilizowany” stan, odzwierciedla jego bezsilność i przerażenie. Wkrótce Miller dowiaduje się, że jego człowiek został ranny, a koń zabity przez patrol wojskowy. Miller jest tak wstrząśnięty, że znika z życia społecznego, a jego stan zdrowia pogarsza się.
Pani Barbara, zmartwiona sytuacją, zastanawia się nad losem swoich bliskich, którzy mogą znajdować się w różnych niebezpiecznych sytuacjach w związku z wojną. Jej myśli krążą wokół dzieci i potencjalnych zagrożeń, na które są narażone. Chcąc się uspokoić, wpatruje się w nocne niebo i życzy sobie, aby jej dzieci były bezpieczne.
Nazajutrz pani Barbara wynajmuje furmankę do Nieznanowa, gdzie dowiaduje się o śmierci pana Woynarowskiego. Spotyka Aleksandra, który informuje ją o śmierci dziedzica. Pani Barbara odwiedza plebanię, gdzie leży nieżyjący Leon Woynarowski. Po modlitwie udaje się do Kopczyka, gdzie ma złożone rzeczy. Obserwując z oddali miasto Kalińce, zauważa jego zniszczenia.
W Czarnówce, gdzie przebywa pani Barbara, zaczynają się rozruchy. Ludzie słyszą o niemieckich patrolach i w popłochu opuszczają wieś, pozostawiając swoje domy i rodziny. Pani Barbara z trudem przekonuje Kopczyka, aby ją odeskortował i w końcu udaje jej się wyjechać z wioski.
Barbara podróżuje bryczką włościanina Kopczyka, która jest bardzo niewygodna, trzęsie się na nierównych odcinkach drogi i ma snop słomy jako siedzenie. Upalny dzień i silny wiatr powodują, że kurz wpada jej do oczu, a włosy wymykają się spod kapelusza. Podczas podróży pani Barbara spotyka Arkuszową, która jedzie do Nieznanowa. Arkuszowa oferuje jej bułki, ale pani Barbara, mimo że odczuwa głód, odmawia, mówiąc, że wolałaby, aby bułki trafiły do jej wnuków. Arkuszowa informuje, że droga jest zablokowana z powodu awarii jednego z wozów, co opóźnia podróż.
Podczas postoju pani Barbara zauważa zniszczenia w okolicy i wspomina, jak miejsce, które kiedyś znała, zmieniło się pod wpływem wojny. Wkrótce po wznowieniu podróży Kopczyk informuje panią Barbarę, że dowiezie ją tylko do Nieznanowa, gdzie powinna przygotować pieniądze. Pani Barbara stara się uspokoić woźnicę, ale czuje niepewność.
Po przybyciu do Nieznanowa, pani Barbara zauważa tłum uchodźców i zamieszanie na rynku. Kiedy dociera do murowanej kamienicy doktora Wettlera, dowiaduje się, że doktor wyjechał po swoją rodzinę i jeszcze nie wrócił. Zrozpaczona pani Barbara spotyka Szymszela, który jest dla niej jak wybawienie. Szymszel oferuje jej pomoc jako woźnica, gotów zabrać ją do Kutna, gdzie mogłaby kontynuować podróż do Warszawy. Pani Barbara, po otrzymaniu tej pomocy, planuje dalszą drogę, mając nadzieję, że uda jej się znaleźć Ostrzeńskich i dotrzeć na kolej do Warszawy. Szymszel informuje ją, że podróż do Kutna będzie długa, przez co będą musieli się zatrzymać na nocleg po drodze.
Barbara, zmęczona i przygnębiona, postanawia udać się do Jastrzębic, gdzie planuje spędzić noc u znajomego Katelby. Po przyjeździe do miasteczka zostaje jednak zaskoczona, gdy odkrywa, że wszystkie miejsca noclegowe są zajęte. Dzięki wskazówkom młodego Toliboskiego, który informuje ją o braku miejsc w Borownie, decyduje się na dalszą podróż do Jastrzębic.
W trakcie podróży pani Barbara rozmawia z woźnicą, Szymszelem. Zaczyna wspominać przeszłość, w tym spotkania z Józefem Toliboskim, dawnym znajomym. W miarę jak podróż trwa, pani Barbara zastanawia się nad swoimi uczuciami oraz przeszłością. Jej myśli oscylują między poczuciem straty a próbą odnalezienia sensu w tym, co dzieje się wokół niej.
Kiedy docierają do Borowna, okazuje się, że z powodu tłoku nie ma już miejsc. Pani Barbara, choć początkowo niechętna, decyduje się na przyjęcie noclegu w dworze Toliboskiego. Potem jednak zmienia zdanie i postanawia dalej podróżować. Jej myśli są pełne niepokoju i tęsknoty, ale również nadziei na przyszłość.
Podczas jazdy w nocy pani Barbara czuje się coraz bardziej zaniepokojona, z trwogą myśląc o wojnie i swoich bliskich. Mimo to doświadcza momentów refleksji i ukojenia, gdy jej myśli wracają do starych wierszy i dawnych uczuć. W miarę jak podróż trwa, pani Barbara zyskuje poczucie wewnętrznego spokoju i gotowości do konfrontacji z przeszłością, co wprowadza ją w stan przemyśleń o życiu, losie i miłości.
Aktualizacja: 2024-11-03 16:41:42.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.