Wszelka więc prośba moja i wołanie,
by tu od Pana do mnie szły gołębie,
niosące wieści lub opowiadanie,
nie przydały się na nic, snadź nic nie wydębię,
bo Pan nie chce gołębia przybrać na się postać
i zjawiać się co dnia z budzącą wieścią,
więc choć ode mnie tam gołąbki lecą,
to nie wiem, czyli w drodze gdzie nie giną,
więcem za nimi wysełał jastrzębie,
krogulce, ptaki krnąbrne z piór czupryną,
i chyba orła wyślę ze szponami,
by Panu podarł pudło z papierami,
podrapał rękę, usiadł na ramieniu
i dziobnął dzióbem ostrym po sumieniu,
względnie wątrobę drasnął, siadłszy niżej,
i wrócił mi relację zdać do mnie najchyżej.