Uczcie się, o mileńkie, upiększać twarzyczki
i jakimi środkami chronić ich gładkości.
Kunszt podarki Cerery dał dla ziemi dziczki
i bezpłodnej; i oset ostry nie zagości.
Kunszt z owoców usuwa cierpko-gorzkie soki,
owocem ze szczepienia radują się drzewa.
Kunszt jest piękny. Więc złotem zdobią dach wysoki,
a czarna ziemia wdzięczny na się marmur wdziewa.
Wełnę częstokroć sycim w tyrijskiej purpurze,
Indje nam ku ozdobom niosą kość słoniową.
Za Tatiusa rządów Sabinusów córze
może której pług milszy był niż wdzięk jej; owo
wonczas to chyba ławę matrona opasła,
ogorzała, swem ciężkiem uginała cielskiem
i zamykała owce, które córka pasła,
przędła skrzętnie i w ogień niosła drewno z zielskiem.
Lecz wasze matki, słodkie zrodziły dziewczęta,
dla waszych ciałek tylko złotem tkane szatki;
każda jak różnie trefić wonny włos pamięta,
pragnie swą wdzięczną rękę w kamień stroić rzadki.
Pereł sznur zarzucacie na swą szyję białą,
kolczyk z pereł pieściwym waszym uszkom cięży.
Dobrze, że chcecie gładkie twarze mieć i ciało,
kiedy wiek nasz też wydał zdobiących się męży.
Dzisiaj mąż prawie przeszedł strojem słodką panią,
mało w czem już przewyższy go małżonka wdała...
— Która szuka miłości i poluje na nią,
nuże! Któżby-to zganił wasze piękne ciała?
Na wsi mieszka — włos trefi wśród głuchych pieleszy,
Athos skrył ją, niech Athos ujrzy ją wspaniałą.
Każdy rad i urodą wielce swą się cieszy,
więc dziewice kochają piękne swoje ciało.
Paw pochwalony wdzięczne swe pióra roztoczy,
niemy ptak, lecz urodą rad się pyszni zgoła.
Piękność wasza nas żądzy płomieniem zamroczy,
niczem przy niej są magów popędliwe zioła.
Nie wierzcie owym zielskom ni wywarom, męże,
i nie próbujcie cieczy grzejącej się klaczy;
ani pieśnią marsijską rozszczapi się węże,
ani fala zbieżała źródła nie obaczy.
I choć miedź temesaejska srogi zgiełk wydaje,
Luna swych przecie nigdy nie opuści koni.
— Naprzód, dziewczęta, dbajcie o swe obyczaje,
piękna twarz z piękną duszą prędzej miłość skłoni.
Miłość duszyczki stała. — Piękność z czasem ginie,
twarz kochana — zmarszczkami poorana będzie.
Przyjdzie czas — i zwierciadło nie miłe już ninie,
i drugi powód zmarszczek, żal wielki, przybędzie.
Czas szlachetnej duszyczce nie przyniesie zguby,
ani jej, póki życia, miłość nie odbieży...
— Nuże, gdy piękne ciało sen opuści luby,
by twarz blaskiem jaśniała, to czynić należy:
jęczmień, przez libyjskiego nam słany rolnika,
zmłócić od plew i plewek trzeba jak należy,
dziesięcią jaj zmoczona równej wagi wyka,
ale sam jęczmień wagi niech dwie libry mierzy.
Kiedy to wszystko wietrzne wysuszy powietrze,
niech to oślica zmieli na mąkę we młynie.
Pierwsze zrzucone rogi jelenia niech zetrze
się i zmiesza (część szóstą assa dasz jedynie).
Gdy się dobrze wymiesza wszystkie owe mąki,
zaraz musisz je przesiać poprzez gęste sita;
dwanaście bulw narcyzów dodaj bez osłonki,
które strze na kamieniu ręka pracowita.
Sextans jeszcze: żywica, tuscijskie nasienie,
dziewięćkroć tyle miodu trzeba, byś dokładła.
Która natrze twarzyczkę tym środkiem uczenie,
jaśniejsza w swej gładkości będzie od zwierciadła.
— Ani wahaj się także ugotować bobu,
co pęcznieje, a również białego łubinu;
waga ich po trzy libry musi być u obu,
trzeba je do zmielenia posyłać do młynu.
Ano bielidło jeszcze i soda spieniona,
irysy z illyryjskich przybyłe pobrzeży.
Każ, niechaj utrą dobrze to silne ramiona,
wszystko ma uncję ważyć, starte jak należy.
Dodasz środki z gniazd ptaków zawodzących mile,
(alcjone zowią), — znikną piegi z twarzy.
Pytasz się, środka tego wmieszać trzeba ile?
pomnij, połowę uncji niechaj tylko waży.
Abyś tym mogła dobrze nacierać swe ciało,
dodaj z złotawych plastrów attickiego miodu.
— Choć bogowie kadzidłu radzi są niemało,
dać im wszystkie w ofierze, nie widzę powodu.
Bo kadzidło z bielącą sodą zmieszać warto,
triens wagi kadzidło ma i triens soda,
żywicy, lecz bez kory, mniej o jedną czwartą,
mirry tłustawej w miarę niech twa ręka doda.
Gdy to utrzesz, wraz przesiej poprzez gęste sita,
a ów proszek polejesz dobrym miodem zasię.
Dobrze, gdy z koprem łączy mirra się obfita,
(kopru li pięć scripulów, mirry dziewięć da się);
ile dłonią obejmiesz płatków suchej róży,
sól ammoniacką, męskie kadzidło też radzę;
to wszystko się w odwarze jęczmienia zanurzy —
kadzidło, sól i róże wszystko w jednej wadze.
Tym choć krótko namaścisz a twarzyczka wdała
długo uróżowiona przecudnie i rzadko.
— Jedną widziałem, która wodą mak zwilżała,
tarła i nacierała swoją buzię gładką...
tłum. Tadeusz Feliks Hahn, 1933