Fragmenta albo pozostałe pisma. Pieśń III

Oko śmier­tel­ne Boga nie wi­dzia­ło,
Pró­zno by sie tym kie­dy chłu­bić mia­ło.
Lecz On w swych spra­wach jest tak zna­ko­mi­ty,
Że na­prost­sze­mu nie może być skry­ty.

Kto miał ro­zu­mu, kto tak wie­le mocy,
Że świat po­sta­wił krom żad­nej po­mo­cy?
Kto wład­nie nie­bem? Kto gwiaz­da­mi rzą­dzi,
Że sie z nich żad­na ni­g­dy nie obłą­dzi?

Za czy­ją spra­wą we dnie słoń­ce cho­dzi,
A mie­siąc świe­ci, kie­dy noc nad­cho­dzi?
Każ­dy znać musi krom wsze­la­kiej zwa­dy,
Że sie to dzie­je wszyt­ko z Pań­skiej rady.

Jego po­rząd­kiem Lato Wio­snę goni,
A czuj­na Je­sień przed Zimą sie chro­ni.
Ten opa­tru­je, że mo­rze nie wzbie­rze,
Choć wszyt­ki rze­ki w swo­je łono bie­rze.

A to nas na­mniej nie­chaj nie ob­cho­dzi,
Że nad nie­win­nym cza­sem zły prze­wo­dzi
Albo że gor­szy świat po woli mają,
A do­brzy ry­chlej nie­do­sta­tek zna­ją.

Wszyst­ko to Pan Bóg wy­wró­ci na nice,
Jeno kto wej­źrzy w Jego ta­jem­ni­ce,
Jako na ko­niec zły przed­się wy­pa­da,
A do­bry w Jego Ma­je­sta­cie sia­da.

Toć grunt wszyt­kie­go, by­smy Boga zna­li,
A Jemu spra­wę wsze­go przy­pi­sa­li.
Kto sie za cza­su tego nie na­pi­je,
Czło­wiek na świe­cie nie­po­boż­ny żyje.

Tego swych dzia­tek, star­szy, na­uczaj­cie,
To wy­cho­wa­nie sy­nom wa­szym daj­cie;
A niech nie będą na­zbyt piesz­czo­ne­mi,
Niech przy­wy­ka­ją spać na go­łej zie­mi.

A sko­ro któ­ry do­ro­ście swej mia­ry,
Nie­chaj sie w po­lach uga­nia z Ta­ta­ry,
Niech wzdy­cha żona męż­ne­go ty­ran­na,
Pa­trząc nań z mu­rów, i do­ro­sła pan­na.

Nie­ste­tyż, by ten na­je­znik tak mło­dy
Nie po­padł ja­kiej zna­ko­mi­tej szko­dy,
Je­sli gdzie na lwa nie­bo­rak ugo­dzi,
Któ­ry po szy­ję we krwi ludz­kiej bro­dzi.

Przed śmier­cią ża­den schro­nić sie nie może
I pierz­chli­we­mu pręd­kość nie po­mo­że.
Azaż nie le­piej sła­wy swej po­pra­wić
Niż, pró­zno sie­dząc, w cie­niu wiek swój tra­wić?

Mę­stwem Achil­les, mę­stwem Hek­tor sły­nie,
A ich pa­miąt­ka wiecz­nie nie za­gi­nie;
Mę­stwem Al­cy­des do nie­ba sie do­stał
I Pol­luks bo­giem nie­śmier­tel­nym zo­stał.

Czy­taj da­lej: Na Nowy Rok – Jan Kochanowski