Domine, exaudi orationem meam
Usłysz prośby moje, Boże litościwy,
A niechaj Cię mój głos dosięże teskliwy;
Nie odwracaj czasu złej przygody mojej
Ode mnie smutnego świętej twarzy swojej!
Ale nakłoń ucha, Ojcze dobrotliwy,
A nie opuszczaj mię w mój dzień nieszczęśliwy;
Kiedykolwiek wołam ściśniony frasunkiem,
Przybądź, proszę, Panie, przybądź [z] swym ratunkiem!
Jako dym, tak lata moje uleciały,
Kości jako głownia moje wygorzały;
Na chleb nie pomyślę, a też serce moje
Uschło jako trawa w srogie letne znoje.
Prze ciężkie wzdychanie, prze mój płacz serdeczny,
Prze nieznośną żałość i frasunek wieczny
Krwie w sobie nie czuję, nie masz na mnie ciała,
Kości tylko biedne a skóra została.
Jestem jako w lesiech pelikan schowany,
Jestem jako puchacz w pustynią wmieszkany;
Nie smutniej narzeka wrobi na gniazdzie mały,
Kiedy go maciory płoche odbieżały.
Nieprzyjaciel patrząc cieszy duszę swoje
A szydząc przysięga przez osobę moje;
A ja, miasto chleba, szczyrym żyw popiołem
I łzy żywe piję siedząc za swym stołem.
Prze Twój gniew surowy (boś mną zapalczywy
Z góry dał o ziemię) wiek mój nieszczęśliwy
Chynął się ku nocy jako cień wieczorny
I usechłem prawie jako kwiat ugorny.
Ale Ty na wieki trwać będziesz, o Panie,
A pamiątka Twoja nigdy nie ustanie.
Ty się nad Syjonem jeszcze masz smiłować,
A snąć już czas przyszedł, żeby go ratować.
Już ku rumom jego serce obrócili
Słudzy Twoi, już się pustyń użalili.
I będą się Ciebie wszytki kraje bały.
I wszyscy królowie łekna się Twej chwały.
A to, że Ty znowu miasto swe naprawisz
I w swym majestacie widomie się stawisz,
A gardzić nie będziesz pokornych prośbami
Ani serca wielce strapionego łzami,
Niech to pismem będzie napisano złotym
Dla wieku przyszłego, aby świat na potym
Miał pamiątkę Pańskiej dziwnej Opatrzności,
A sława słynęła Jego ku wieczności.
Abowiem na niebie siedząc Pan wysoko
Raczył swe ku ziemi na dół spuścić oko,
Aby płacz usłyszał więźniów okowanych
I ratował na śmierć ostatnią podanych.
Aby na Syjonie ciż Mu dziękowali
I moc w Jeruzalem Jego wyznawali
W ten czas, gdy lud wszytek, wszyscy przełożeni
K'woli służbie Pańskiej będą zgromadzeni.
Teraz, acz mię strapił długimi drogami
I lat moich biednych skrócił frasunkami,
Przedsię k'Niemu wołam: nie bierz mię, człowieka
Smutnego, mój Panie, w połowicy wieka!
Twe lata są wieczne, Tyś niebo zbudował
I ziemię rękoma swymi ugruntował;
To wszytko zaginie, a Ty w swej całości,
Boże mój, trwać będziesz na wszytki wieczności.
Wszytko to zwiotszeje, by .płaszcz pochodzony,
I odmianę weźmie - Tyś nieodmieniony
I lat nieskończonych, których uczesniki
Uczynisz, bez chyby, swoje miłośnik!