Do Jana Szumowskiego Dworzanina pokojowego Jego K. Mci.

Niesłusznie, Janie, niesłusznie to zową
Co my służymy, służbą pokojową;
Co to za pokój, co to za wczas taki
Włóczyć się z dworem, jako wilk za flaki;
Nie jeść, kiedy chcesz, nie spać, kiedy drzymie,
W deszcz bez opończy, bez czapki stać zimie,
Słuchać psów wycia choć-eś nie myśliwy;
Przepić, co-ć żyzne poślą z domu niwy;

Kłaniać się wszystkim, choć bolą kolana,
Każdego przywieść i sprowadzić pana.
Więc ani się zwiesz, kiedy nas, jak z wora
Wysypą w różne drogi ode dworu.
Ty z przywilejem, ty biegaj z wiciami,
Ty z Opatowem, ty z Proszowicami
Umawiaj sejmik. Ty biegaj do Lwowa,
Jeśli wyprawa na obóz gotowa.
Toż nas i teraz biegunka napadła
I za granice obudwu rozkładła.
Ja-m już był dobrze cudzych krajów syty
I w domu każdy gościniec mi bity;
A przecież, kiedy pański rozkaz tęgi
Nastąpi, muszę znowu do włóczęgi.
Widział mię pierwéj Opatów, niż swojem
Posłem od króla, potym wielkim znojem
Przebyłem Węgry i na ich stolicy
Cesarskiéj pokłon oddałem prawicy;
I pańskie sprawy kończąc przy tym dworze
Niosłem królewskie listy Leonorze.
Zwodziłem potym, gdzie szła sama głowa
Ojczyzny naszéj, panów do Zborowa.
Potym téj zimy, nie żałując bicza
I ostróg, biegłem w Litwę do Łowicza;
I przeszedłem ją aże ku Dnieprowi
Wielkiemu, niosąc ordynans wodzowi.
Teraz zaś znowu wielkim obwołany
Posłem z Koroną i Siedmiogrodziany
Mam zwierać ligę i stwierdzić, co mocy,
Co ma sił i co wierności Rakocy.
Przyjdzie go szukać, gdzie między Multany,
A snać i śnieżne przechodzić Bałkany.
Oto mój pokój; ale téż i tobie
Dróżkę wymyślił Pan o téjże dobie
I sam cię gwoli sejmowi brzeskiemu
Od boku swego dał podkanclerzemu.
O jako różna droga nas potyka!
Mnie stamtąd, gdzie mię mus pański wymyka,
Już zalatuje czosnek i z cebulą
I z dziegciem, że się nozdrza w kupę tulą.
Czuję, jak Tantal, że mi pośród strawy
Głód zapowiedzą niezwykłe potrawy.

Znoju się lękam w niedostatku piwa
I żywych prochów z spiskiego przędziwa,
A ty zaś jedziesz między grzeczne Niemki,
Gdzie więcéj niźli z kalendarza Lemki
Możesz już sobie szczęścia prorokować
I niż Alkoran swoim obiecować
Zwykł bisurmanom, zażyjesz rozkoszy.
Stąd cię téż potym z trudnością wypłoszy
Tak, że choć poseł wróci do pieczęci,
Ty w Regensburku zostaniesz z swéj chęci.
Tam cię dwór carski i Kawalerowie
I chęć, ułożyć włoski język w głowie
I przyjąć tryb ten przewoźnego kształtu
I świat przewąchać, zatrzyma bez gwałtu;
Więc i toć doda niesmętnéj zabawy,
Żebyś niemieckie sznurowne postawy
Nasztychowane brody i powagę,
Oczy na śrubach i słowa na wagę,
Rady z zegarka i za kołowrotem
Wbił sobie w pamięć i za swym powrotem
Cudzoziemskiemi ucieszył nas żarty
I Pana, kiedy pokój więc zawarty.
Powracaj jednak, niech nas czas niedługi
Stawi obudwu do dworskiéj posługi,
Któréj ja, chociaż dwór kładę tak tanie,
Nie zganię sobie ani tobie, Janie.

Czytaj dalej: Do trupa - Jan Andrzej Morsztyn