Iglica w szpadę

Strasz­li­wa bro­ni, w któ­rej ani zło­ta
Wy­bor­ność, ani mi­ster­na ro­bo­ta
Nie jest tej ceny, jako to, że wło­sy
Pod twym są rzą­dem tak zło­co­nej kosy,
Nie miej mi za złe, że zwy­kłej po­słu­gi
Od­bie­gasz ani-ć przyj­dzie wię­cej w dłu­gi
Pą­dziec roz­dzie­lać war­ko­czy, ni stro­ki
Czy­nić i z wstą­żek do wło­sów za­wło­ki;
Bo cię nie ręka zło­dzie­ja noc­ne­go
Ani roz­bój­ce na łup upar­te­go,
Ale wier­ne­go słu­gi chci­wość bie­rze,
Któ­ry wie­dząc, że nie zdo­ła We­ne­rze,
Cho­ciaż bez­bron­ny, kie­dy nań na­cie­ra,
Wszyt­kie jej bro­nie, jak może, od­bie­ra.
Śmiał się Ku­pi­do, pa­trząc na to z nie­ba,
I rzekł: "Już wię­cej bro­ni mej nie trze­ba,
Bo się ten szar­pacz po­imał w kra­dzie­ży
I co chciał unieść, tym prze­bi­ty leży".
Ja­koż po­czu­łem, żem śmier­tel­nie ran­ny.
Tak małą bro­nią wo­ju­ją nas pan­ny!

Czy­taj da­lej: Do trupa – Jan Andrzej Morsztyn