Babunia

 Nasza babunia stara, pomarszczona, siwa,
Ale oczy jej blaskiem migocą się jeszcze,
I piękne historyjki z pamięci dobywa.
Jej suknia w duże kwiaty jak nowa szeleszczę.
Babunia wiele umie i wiele pamięta,
Bo gdzie starsza od ojca i od naszej matki!
U babuni jest książka do modlitwy święta,
A w tej książce dębowe z klamrami okładki.
Między kartami książki, zerwana za młodu,
Spłaszczona zeschła róża troskliwie się chowa,
Nie tak piękna, nie świeża, jak róże z ogrodu,
Lecz, widząc ją, babunia zapłakać gotowa.
Po cóż nasza babunia tak starannie strzeże
W książce od nabożeństwa kwiat zżółkły nieładnie?
Czemu, gdy na tej książce odmawia pacierze,
A na zawiędły kwiatek jej łezka upadnie,
Kwiat odzyskuje barwę, nabiera swej woni,
Twarz babuni młodnieje, rumieni się, bieli.
Słońce ją opromienia, uśmiecha się do niej,
W domku poweselało i w sercu weselej?
Ot... młodnieje, młodnieje, rzekłbyś dziewczę hoże,
Ze światłymi włoskami, krasnemi jagody,
I kwiatek z sianożęci być świeższym nie może.
Mniema, że przy niej siedzi narzeczony młody,
On jej darował różę, ona się uśmiecha,
Z tym niewinnym uśmiechem, jak dziecku, jej ładnie.
Odjechał — tysiąc dumań przedumała z cicha.
W książkę do nabożeństwa znów swą różę kładnie,
Zasiada w staroświeckie krzesło na ostatek,
Twarz jej się znów pomarszczą, oko już nie pała,
Jeszcze raz popatrzała na zawiędły kwiatek,
Książka jej z rąk wypadła — babunia skonała.

Czytaj dalej: Brzydkie kaczątko - Hans Christian Andersen

Zobacz inne utwory Hansa Christiana Andersena