Kochanek duchów, ileż was spotkałem,
Ileż to oczu jak gwiazd przeleciało,
Ileż to rączek tonąc uściskałem,
A serce nigdy z sercem nie gadało...
Wylałem wiele z serca jak ze skrzyni
Młody rozrzutnik; lecz dłużnicy moi
Nic nie oddali. Któż dzisiaj obwini,
Że się rozrzutnik spostrzegł, że się boi
Zwierzać w niepewne i nieznane ręce?
Żegnam was, żegnam, nadobne dziewice!
Żegnam was, żegnam, o duchy młodzieńce!
Rozrzutnik młody, resztę skarbu schwycę,
W ziemię zakopię — nie czas reszty tracić.
Już czuję starość. Mam żebrać w potrzebie?
Znalazłem tego, co zdoła zapłacić
Rzetelnie, z lichwą i na czas — On w niebie!...