Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Zmory wiosenne


Yourek Ajsiński

Rekomendowane odpowiedzi

Pobielały główki mleczy
na zielonym łąk kobiercu,
więc skąd nagle jakieś brązy,
jakaś słota w moim sercu?

Wiosna kipi, wiosna dyszy,
wszystko parzy się i mnoży,
a mnie jakoś nie do tego.
Żona pyta: - Co ci, gorzej? –

Sam już nie wiem – chodzę..., patrzę...,
pytam: - Czy to maj, czy wrzesień? –
a tu dzieci dorastają
i wołają: - Głupia jesień! -.

Trwam w zielonej kołomyi –
wyciszony..., niemal święty –
ale czy o świętość trudno,
kiedy jesień włazi w pięty?

Ech, wy wiosny, moje wiosny!
Gdzieście się podziały wszystkie?!
*
Z książki starej z lat dziecinnych
zasuszony wypadł listek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sympatyczny... mimo iż ma charakter nostalgiczny jest tak sympatycznie napisany.. takie okruszki nadziei rzucone na codziennosc...Podoba mi sie i to bardzo, Szczególnie przypadły mi do gustu "Ech, wy wiosny, moje wiosny! Gdzieście się podziały wszystkie?! ".. jakas przestroga by nie tracić żadnej wiosny?;) Pozdrawiam-Agata

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Witam, Pani Agato:-)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A mnie bardzo podoba się to określenie - może kiedyś do jakiegoś wierszyka sobie pożyczę:-)


To miał być taki ot sobie "wzdychajnik":-), ale... rzeczywiście, jak najbardziej - to może być przestroga. Dziękuję za podpowiedź:-).

Pozdrawiam pięknie:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Witam serdecznie, Panie Marku:-)

Dziękuję za ważne i miłe słowa pod adresem mojego wiersza.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

i nie chce pod górę:-), a do tego rzeka-rzeka - wartka u źródeł, a ta psiajucha rzeka-życie zaczyna śpieszyć się przy ujściu:-). Może to i lepiej - nie zdąży się człowiek zasępić do reszty:-)

Pozdrawiam:-).


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ranyjulek.. :D

Wiosna kipi, wiosna dyszy,
wszystko parzy się i mnoży,


...już tu się uśmiechnęłam...

a dalej było już tylko lepiej...
fragment doceniony przez poprzedników faktycznie...celny

Ech, wy wiosny, moje wiosny!
Gdzieście się podziały wszystkie?!


Panie Yourku...hm...siły wrócą...!!
Same. A można im...dopomóc...ale o tym...ciii...

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*już niedługo przeczytam wszystko co Pan Yourek tu zamieścił i ..... co ja będę potem czytał ??*
Przeoczyłeś pewien drobny fakt, Leonie: nie ja jeden tu wiersze piszę:-))).
Te moje zmory, to w zasadzie już całoroczne, choć wiosna eksponuje je szczególnie.

Dzięki piękne - pozdrawiam:-).
***************************************

*Panie Yourku...hm...siły wrócą...!!*
Pani Swietłano, sympatyczne życzenia, ale nietety raczej już z gatunku tych tzw. pobożnych:-))). Trochę jak w piosence "Konik na biegunach": "...wracają, lecz już nie do ciebie".

Dziękuję za ciepłe słowa.
Pozdrawiam:-).
***********************************************

Witaj Zosiu:-)))

Tak, to ja - mimowolnie ukryty pod dziwacznym nickiem - moderatorowi nie spodobał się mój "prawdziwy" pseudonim.
Ogromnie się cieszę, że nazwałaś mnie "po imieniu" :-)i że znowu mogę spotkać się z Tobą. Niestety, czasu mam teraz nieporównywalnie mniej niż na poprzednim forum, więc z góry przepraszam za małą aktywność i rzadkie odpowiedzi i recenzje.

Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję.:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...