Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Znam to :) A nie pamiętam, jakie było moje pierwsze skojarzenie...

Złudzenia optyczne są fascynujące, np.te przedstawienia rzeczy niemożliwych . Zresztą ,  nie ma obiektywnego spostrzegania oczami fizycznymi... inaczej widzi człowiek inaczej pies a inne zwierzę jeszcze inaczej :) 

Robiono też różne (nie zawsze etyczne) eksperymenty z wdrukowywaniem obrazów spostrzeżeniowych. Np.młode kocięta hodowane od urodzenia w pudłach pomalowanych w pionowe pasy. Gdy je wypuszczono na wolność nie potrafiły chodzić po schodach...(poziome pasy). Tak można manipulować mózgiem poprzez obrazy :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem, że to żart sytuacyjny? ;) Ok. Nie jesteśmy przecież bufonami, pomimo różnicy w światopoglądach żartować każdy może i potrafi. Ale tak na marginesie, nie wiem jak tam u ciebie, bo w moim środowisku to jest totalna abstrakcja. Chcesz to uwierz albo nie, ale serio ja nigdy jeszcze w życiu nie wziąłem nawet macha zielska do płuc, o innych kwestiach nie ma mowy. Papierosów też nie cierpię. Co innego mały procencik. Czasem się przydarzył, ale od końca sierpnia poprzedniego roku nie miałem nawet piweczka w ustach. Ot, takie postanowienie. Bez powodów szczególnych. Uznałem, że bywało za często więc nałożyłem na siebie rygory ;) 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oczywiście. Oglądałem kiedyś film przyrodniczy, ornitologiczny i pokazywali jak nadlatujący nie pamiętam czy był to orzeł czy sokół widzi krajobraz - nadlatując nad obszar wchodzą w jego pole widzenia kolory, i obraz staje się ostry i widzą UV, to co dalej jest w odcieniach szarości. A pszczoła to widzi dopiero ciekawie. to tysiące fasetek i kilka przyoczek. Nie wiem dokładnie czy psy widzą kolory czy nie, bo niektórzy twierdzą, że to "daltoniści" ;)

 

Te praktyki ze zwierzętami powinny być surowo zabronione! Barbarzyństwo w najwyższym wydaniu.

 

Pozdrawiam Iwonko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 miesięcy temu...

Bardzo ładną laurkę wystawiłeś Panom. Tekst rzeczywiście długi, ale nie czytało mi się mozolnie, wręcz przeciwnie; ma logiczną konstrukcję. Najpierw zaczynasz od przedstawienia ich wspólnych przemyśleń, a potem prowadzisz przez klasykę i twórczość Herberta, po czym zamykasz podsumowaniem przepełnionym podziwem dla ich postawy. Pamiętam jak u dziadka znalazłam Zeszyty Literackie, w których opublikowana była korespondencja między nimi. Czytałam z wypiekami na twarzy, ten szacunek do myśli i intelektualizowanie sztuki klasycznej, znalezienie kontynuacji dziejowej przez filozofię i brak nacisku na odpowiedzi - byłam zafascynowana. Uwielbiam ich rozmowy i tę sztubacką uniżoność Herberta. Ale! Wracając do Twojego wiersza. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

to kwintesencja zawartego przekazu. 

Elzenberg nawet w swoich filozoficznych esejach brzmiał bardzo lekko, wręcz poetycko czy literacko - to tak bardzo słychać potem u Herberta, który szukał precyzji, ale nie chciał rezygnować z piękna. Ech, ja bym tu mogła przynudzać na ich temat, a zwłaszcza koktajlu ich relacji, ale Ty to pewnie wszystko wiesz :) 

Swoją drogą SZOK jakie wiersz wywołał komentarze :O Pozdrawiam! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@GrumpyElf Mega kompleksowy "uczyniłaś" komentarz. W zasadzie bardzo miło było go przeczytać. Bo treść jest merytoryczna zwłaszcza w ocenie relacji między Herbertem i Elzenbergiem. Nie muszę tu nic dodawać, bo precyzyjnie i trafnie to rozumiesz, bardzo symetryczne mam zdanie na temat panów. Ciepło, serdecznie Ciebie pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy myślisz że ciebie prowadzę? Szanuję od zawsze twą wolę. Wybierasz kierunki wydarzeń, zaliczasz wykroty z mozołem.   A drodze wygodnej i gładkiej, takowej przenigdy nie ufaj. Lecz pozwój, by Bóg twój od teraz, prowadził i nie dał ci upaść. :)  
    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...