Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Wydeptywanie ścieżki


Rekomendowane odpowiedzi

Wydeptywanie ścieżki

 

po pierwsze

nie chodź obok mnie

nikt nie może iść tak ze mną

ja pierwszy źdźbła trawy łamię stopą

 

po drugie

tylko ja mogę tworzyć

na podobieństwo każdej rzeczy

którą widzisz i chcesz wyobrazić sobie

 

po trzecie

gdybyś jednak stworzył

stałoby się to dla ciebie z radością

nie zapomnę ukarać  za to twoich dzieci

 

po czwarte

ulegaj moim kaprysom

a pozwolę ci żyć w słodkiej nadziei

że moja wdzięczność pozostanie wieczna

 

po piąte

chwal moim imieniem

wszystko co może być dobre dla ciebie

i nie oczekuj że odpowiem na twe wołanie

 

po szóste

co siódmy dzień jest mój

po to byś nie zapomniał komu służysz

oraz byś miał siłę pracować  następne sześć

 

po siódme

masz prawo być dzieckiem

matki i ojca pomocą w dniu codziennym

nawet jeżeli kijem obiją twoje nerki i głowę

 

po ósme

dlaczego baranek skazany

i po co ofiara z życia i krwi mi potrzebna

nie pytaj nigdy skazańców ani ich skazujących

 

po dziewiąte

nie czyń tego o czym myślę

póty ci nie pozwolę czynić w moim imieniu

a nie ma w tym żadnego sensu prócz prokreacji

 

po dziesiąte

jeśli nie swoje odbierzesz

to tak jak byś moje zabrał imię i boskość

nie chcę byś bezkarny pozostał gdy już się stanie

 

po jedenaste

prawda jest wyobrażeniem

jednak naprawdę można jej nie rozumieć

gdy nie chcesz wierzyć w to co mogłem powiedzieć

 

po dwunaste

jednak gdybyś wątpił przeczytaj jeszcze raz

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, rozumiem.

Ale wiersze innych także posiadają wspomniane cechy, a jednak autorzy nie krygują się i wstawiają na główną scenę.

Bo, wiesz o co chodzi?

W wierszu może być myśl, obraz, który zainspiruje innego autora, jeśli nie będzie miał szansy na przeczytania dobrego utworu, to i jego/jej szanse na na napisanie dobrego utworu zmaleją...

 

Ale, okey.

W każdym razie mnie Twój utwór @Krzysztof_Kurc zachwycił.

Zdrowia!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podoba mi się bardzo bo:

z dystansem i humorem na ważne tematy,

tezy są wypowiadane w lekki sposób,

dobrze się czyta,

autor pisze nie o sobie, co dobrze o nim świadczy.

 

Tak osobiście bym sprowadził to do 10 tez, ale 12 nie przeszkadza. Pozdrawiam i gratuluję. Też uważam, że warsztat to zbytnia skromność. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Krzysztof_Kurc strasznie nadęty ten Podmiot Liryczny, dlatego się zapętliłem zgodnie z 12 przykazaniem ;) a ogólnie to świetnie to napisałeś, pomysłowość plus talent i pewnie to czego mi najbardziej brakuje czyli cierpliwość. 

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

powiedzmy że uwierzyłem wówczas czemu ma służyć ten anty duodecym (anty w rozumieniu herbertowskiego dekalogu)

początkowo odczytałem jako ironię, ale potraktować poważnie nie umiem :))

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podchodzę do tego wiersza kolejny raz i za każdym razem odczuwam boleśniej, Jacek nazwał to sarkazmem i chyba najlepiej określił.

i jaką sadystyczną czerpię z tego przyjemność :))

Pozdrawiam

 

PS tak, zgłosić do gotowych

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...