Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

ktoś pamięta


Andrzej_Wojnowski

Rekomendowane odpowiedzi

wielkie serce sól we włosach

kochać umiesz  ale nie chcesz

zawsze wolna niezależna

kochasz morze kochasz przestrzeń

 

 czas ucieka ty z nim również

ale przed czym tego nie wiesz

co Cię goni o czym marzysz

wciąż od życia chcesz coś jeszcze 

 

czyś szczęśliwa to zależy

jak dziś szczęście można zmierzyć 

może warto wbrew wszystkiemu

skoczyć w otchłań w nią uwierzyć

 

 może ciągle on pamięta

 ten upojny ciepły wrzesień

 i choć umarł już w marzeniach

to na pewno przyjdzie we śnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś chciałem ten tekst wysłać  innej Beacie-marcowej, ale albo zapomniałem, albo się bałem albo.. Może teraz.

Wszystkie Beaty są urocze i podobne do siebie (przynajmniej te które znam).

Jeżeli Beta uważa że to nie tak  to go błyskawicznie usunę.

 

                                                                                                                             pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dzięki  MM. To nie wiersz to list ze sterty tych niewysłanych.

 

                                                                                                                                                             Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Wielkie serce" kocha przestrzeń .., i może wydawać się otchłanią, w którą kochając je trzeba skoczyć... Taką wybrałam sobie myśl z Twojego wiersza, bo moje serce jest chyba też takie. Ono chce dawać wolność, nawet, jak bardzo, bardzo kocha i samo potrzebuje tej wolności, bo otwiera się szeroko na świat, nigdy nie mając go dosyć. Bardzo głęboko dotknął i poruszył mnie Twój wiersz. Dziękuję i pozdrawiam. :)

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Oj Duszko, nie lepiej statystycznie.

Ten model jest bardzo skomplikowany. Coś nam umknęło i  po trzydziestu latach mamy dalej dylemat czy było warto - tak jak pisał Sted

 

 

                               Chyba lepiej jechać przez życie autostradą, a nie krętymi bieszczadzkimi drogami.

 

                                                                                                                     pozdrawiam

 

                                    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Skąd ja to znam. Niestety teraz era e-semesów,  a ich zapis mają tylko służby.

 

                                                                     

 

                                               Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Niestety tak. Zapis każdej rozmowy telefonicznej, e-semesa ,e- maila jest archiwizowany i odpowiednie służby mają do tego wgląd.

Takie czasy - taka demokracja. A dla mas jest RODO.

 

                                                                                                                   Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam - piękny wierszo list  - ale czas go nie zamazał i ujrzał światło.

                                                                                                                                                   Pozd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nie do końca.

Parę lat temu , sierpień , gdzieś nad morzem urwałem się z nudnego spotkania.

Wiedziałem , że kiedyś mieszkała tu osoba bardzo mi bliska -Beata.

Nie widzieliśmy się ponad dwadzieścia lat .  Była północ.

Zadzwoniłem, że spaceruję po plaży. Przyszła. Rozstaliśmy się o 7 rano.

Ten wiersz był dl niej ale nie wiem czemu wylądował w pliku" nie wysłane".

Może kiedyś jej wyślę. 

 

  Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

 

Nie ma trudnych spraw. Tylko czasami boimy się co dalej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuje Waldemarze za komentarz .Może kiedyś dotrze do adresata.

 

                                                                                                 Pozdrawiam

Edytowane przez Andrzej_Wojnowski (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuje Anno za komentarz.

To pisały emocje stąd pewne niedociągnięcia.

Jak zdecyduję się go w końcu wysłać to poprawię.

                                                                                                                                pozdrawiam

                                                                      

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję za komentarz.

Czy żal. W pewnym sensie tak. Najgorsze jest jednak to pytanie, które czasami szepcze do ucha :

"Czy mogło być inaczej?"

                                                                    Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...