Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jest w tych nagich pępkach
w tych dekoltach od latarni po pas
w miniówach, w małych czarnych
w zapleśniałych przekleństwach
w wykrzyknikach oczu i barw
jest w tym jakaś udręka

w spodniach poniżej pasa
koronkowych stringów na biodrach
w niespełnieniu, w wulgarnych ochotach
w szokowaniu kwikach i wrzaskach
w całonocnych pod oknami rechotach
jest rozpaczliwość jakaś
i goła męka

  • Odpowiedzi 70
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Joaśko, to jest Twój wiersz?
takie odrażające uprzedzenia?
- nie mogę uwierzyć.
nie podoba mi się - nie wierzę też w pointę, w niej nie ma obiektywizmu, a udawana próba zrozumienia, silikonowe wspłóczucie, to zwyczajna pogarda - jakby peelka była ponad - z pozycji sędziego.
przerażające.
peelka w skórze tendencyjnej nauczycielki z gimnazjum, albo moherowej parafilozofki - nie tym razem.

pozdrowienia
kasia.

Opublikowano

Joa, napisałam długi koment i nagle "wcięło"...ech, teraz powiem krótko - wiersz brzmi dla mnie jak repotaż, wszak co krok widać i słychać to, o czym piszesz, co wcale nie zasługuje na normę obyczajów; wydaje mi się, że zamysłem Autorki było zdać relację, a wyciąganie wniosków pozostawia czytelnikom i dobrze...dlatego uważam temat i problem za warty pisania...zbyt to wszystko już się opatrzyło i moralność zaczyna "stawać na głowie", więc nie można milczeć, co nie jest równoznaczne z potępieniem...chyba raczej ubolewanie nad faktycznym stanem ...

Serdecznie pozdrawiam Joasiu :-)
Krysia

Opublikowano

niedaleko jak wczoraj miałam podbne odczucie, wrzaskliwośc, gołe pepki, szpilki ,wykrzywione w nich nogi, to cała dziewczęcość Yorkshire - tutaj też jest podobnie...
nie generlizuję, ale spotkałam taki widok co odpycha...
cmookam Joasiu z daleka słonecznie - pomimo siąpania
:))))

Opublikowano

Oxy! chodziłyśmy w spodniach poniżej pasa!!!
ja chodziłam to i Ty też musiałaś! i w bananówach!chodziłaś?

obecne szesnastki dręczą się o tyle, o ile duje wicher i im pępki marzną
:)))))))))
tu nie ma ideologii, tu jest naga...moda!
a te bardziej "hedonistyczne" preferują bawełniane gatki zakrywające, co trzeba (są wygodniejsze)
:))))))))
i uwierz mi, nie jest tak źle - mam to na co dzień (Ty pewnie też :))

a wiesz, zawsze myślę, gdy mijam tę "gołą mękę":
wychowała Cię moja koleżanka!
i się rumienię
:))
pozdrowienia!
żesz musiały Ci dopiec, Oxy!

wyrosną
:*

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Albo na traktor symboliczny. :-)))
Myślę, że między jednym z drugim (golizną a kombinezonem) znalazłoby się jeszcze wiele innych możliwości. :-)
Bardzo mi miło, Michale, że tu wpadłeś.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cześć, Kasia!
To nie są uprzedzenia - nie dyskryminuję nikogo z powodu jego przekonań czy wyglądu, czy płci, czy co tam jeszcze. Nie. Po prostu denerwują mnie idiotyczne zachowania i obyczaje niektórych współczesnych dziewuch. Wkurza mnie wulgarność. I tyle. To jeszcze nie uprzedzenie.
Oczywiście, że w poincie nie ma obiektywizmu. Wcale nie miało go być. Jestem wkurzona i wyrażam to. Od tego są wiersze - najbardziej subiektywistyczna z form.
Ciebie też niektóre sprawy denerwują. I też o nich pisałaś tu nie raz (jeśli nie w wierszach, to w każdym razie w komentach).
I proszę - daruj sobie wyzwiska, dobra? Każda nauczycielka z konieczności bywa tendencyjna, bo inaczej być nie może, zaś ani do "moherowej", ani do "parafilozofki" zupełnie się nie poczuwam.
Twój koment też jest tendencyjny. Ale ja nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy czasami różniły się zdaniem czy gustem.
Ja również pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję, Aleksie. Widzę, że rozumiesz, co wyraża pointa. :-) Cieszę się.
Tytuł już właściwie zmieniłam, ale nie da się go zmodyfikować na tym forum. U mnie w kompie brzmi teraz: dziewczęcość przełomu. Lepiej?
"Poniżej pasa stringów na biodrach" - taki sens miała mieć ta przerzutnia. Ale być może tego nie widać. Pomyślę jeszcze nad zmianami.
Dziękuję i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Biały, bardzo Ci dziękuję za zrozumienie. No właśnie - wulgarna ruja zwyczajnie wkurza, nic poza tym. A może i nie nic - mnie też to niepokoi. Owszem, to jest droga schodzenia na psy. Oby za daleko nie zaprowadziła.
Pozdrawiam również.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krysiu, bardzo żałuję, że wcięło Twój długi koment. Jestem go strasznie ciekawa. Ale pewnie już Ci się nie będzie chciało go odtworzyć?
Tak, nie staram się narzucić nikomu poglądów ani wniosków. Wyraziłam pewne swoje odczucia przez dwie pointy wiersza (czy też jedna pointę w dwóch miejscach), ale nie wyraziłam poglądów ani oceny zjawiska.
Dobrze odczytujesz emocje wyrażone w wierszu. Ja też mam odczucie, że dziewczyny "stają na głowie", żeby prześcigać się i na tym polu - w podniecaniu jak największej liczby facetów i zaliczaniu ich w łóżku. Wszędzie trwa wyścig szczurów. Rozpaczliwy wyścig.
Ja też pozdrawiam serdecznie.
Joaśka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Beato, bardzo Ci dziękuję za miły koment. Wcale nie wymagam ani nie oczekuję, że każdemu musi się podobać każdy mój wiersz. Niekoniecznie. Ale miło mi, że oceniasz go jako dobry.
Pozdrawiam Cię także. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No właśnie, bo ta "moda" i wyścig na bycie podniecającą (a nie np. interesującą) idzie właśnie z Zachodu. Tam się to wcześniej zaczęło. Jak i cały w ogóle wyścig szczurów. Wraz z lalkami Barbie i lalkowatością kobiet w życiu.
Nawet muszę Ci powiedzieć, że kilka razy u nas w Centrum Wawki ogłuszyły mnie wrzaski przechodzących obok młodych Angielek. Polki też się umieją drzeć jak idiotki, ale te Angielki - te to mają wprawę i wyrobione gardziele!
Oczywiście, że nie można generalizować. Nie piszę o całym młodym pokoleniu, tylko o pewnym zjawisku. I nie będę udawać, że mnie ono nie odpycha i nie niepokoi.
Cmokam, Stasiu, równie słonecznie. :-)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Magdo, jasne, że chodziłam! I w tym, i w tym! Nawet sama sobie szyłam!
Ale dobrze wiesz, że ja nie o tym piszę. :-)))
"W spodniach poniżej pasa koronkowych stringów na biodrach" - to nie są biodrówki. Na pewno widziałaś, jak to wygląda. Zwłaszcza, kiedy baba usiądzie albo się schyli. ;-)))

Magdo, nie wypowiadam się na temat Twojej córki, bo jej nie znam - myślę, że z nią nie jest tak źle. W tym wierszu wypowiadam się na temat rozwydrzonych, wulgarnych idiotek, które wyglądają jak skąpo owinięte i mocno ściśnięte balerony, a do tego klną, rycząc i kwicząc na cały regulator.
Moje dziecko tego nie robi i wiem, że ją także bierze odraza.
A mi do tego szkoda tych dziewczyn. Czuję taką litość. Taką pogardliwą litość z pozycji sędziego, jak to określiła Kaśkaballou. ;-) Wkurzonego sędziego. ;-)))

O, no właśnie, ja mam te same myśli i odczucia. Niestety.

Miejmy nadzieję, że większość wyrośnie. Miejmy nadzieję. Choć jak się na ni e patrzy i słucha tych kwików, to wątpliwości ogarniają...

Pozdrawiam słoneczno-jesiennie. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję, Cyklopie. Czy pięknie akurat? Hmmm... Ale cieszę się, że Ci się wiersz podoba.
W pierwotnej wersji w "the endzie" było tak:
w całonocnych pod oknami rechotach
jest rozpaczliwość jakaś
goła męka
tęsknota

Ale wycięłam tęsknotę, bo mi nie współgrała z resztą. Za bardzo sentymentalna w stosunku do treści, nie pasowała.
A co byś Ty proponował?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • 1   Kwiaty mówią i szepczą o tobie. Kiedy o wieczorze, o zmierzchu tak rzeczywistym jak ten cień drzewa, co przerasta mnie w tym słońcu, w liliowej poświacie nadciągającej powoli nocy. A więc stałem w tym blasku idącym od okna. W tej poświacie . W tej tajemnicy czasu. W tej rozmytej substancji czasu. Albowiem to światło. To światło… Albowiem w nim nie ma żadnej rzeczywistej granicy między tym z tamtym. Między dokonanym a niedokonanym. Między przeszłością a przyszłością, nie wyłączając teraźniejszości. Między dniem a nocą. Między pamięcią a zapomnieniem… Przede mną, wokół mnie parada wspomnień. Potem przychodzą następne a poprzednie wchodzą przezroczystym wymiarem w niewidzialność… Ale tylko na chwilę, bądź na chwilę… Wiesz, byłem tutaj i tam. Byłem znowu. I jestem. Powracam wciąż w to samo miejsce. Niezmienione przez te wszystkie lata. Trwające wiecznie. Wiesz, otwierają się przede mną obrotowe drzwi z powietrza, kiedy idę łąką czerwoną, szerokim polem usłanym żółtą wegetacją, piaszczystą ścieżką w tej gorącej godzinie lata, w tej dusznej godzinie. W chmurze pyłu mijającego mnie piaskowego diabła… I kiedy wiatr. I ten wiatr. I białe żagle obłoków na niebie. I cienie sunące wolno w dal. Mijam cudowne w zbożu rozkłoszenie słońca, co prześwituje niteczkami ostrymi jak igła, strzeliste topole. Trzeszczące cicho, rozchwiane… I znowu wiatr wokół skroni, rozczesujący włosy czyjąś niewidzialną dłonią, tak jak wtedy, kiedy rozczesywałem twoje. I kiedy dzień był nasz, był nasz sen i kiedy było jeszcze wtedy nasze serce. W bzach rozchodziły się harce słowików. Rozchodzą. Ich śpiewy. Nawoływania... Pamiętasz? Pamiętasz, prawda? I szepty nasze. I słowa ukryte w westchnieniach, słowa proszące o jeszcze… Choć nie było tam wtedy nas, bo tak naprawdę byliśmy gdzie indziej. Świat przemijał, przechodził obok jak przechodnie bez twarzy mijają zatopionego w myślach włóczykija. Który nie zważa na nich. Tak jak nie zważa się na wiatr o zapachu deszczu, co rozwiewa poły dziurawej marynarki.   Chyba tu przerwę na chwilę pisanie, bo zrobiło się jakoś tkliwie i sennie… Bo widzisz, nie było nas i znowu jesteśmy. Nie było nas przez te wszystkie lata osamotnienia.   2   Chodź do mnie. Przyjdź. Wchodzę właśnie w przestwór bez wyrazu. W jakąś otchłań, stając się niejako jakimś mistycznym eksploratorem przepaści, który próbuję uchwycić istotę i sedno. Nieuchwytne piękno rozmytej nicości. Ocieram się tutaj o wszystko i o nic. Ta otchłań jest taka zimna. Pełno tu niczego. I pełno niczego. Kiedy dotykam ścian pustego domu. W szparach, w pęknięciach, między deskami deszcz. Krople skapują z wysoka, ściekają. Ściekają strugi. W oknie otwartym szeroko, w polu dalekim. A więc w oknie otwartym szeroko na oścież, w dalekim widzeniu pustki. Pod lasem snuje się polem flotylla mgieł. A więc to już jesień, mimo że było dopiero lato. Idę wzdłuż kamiennego muru pełnego mchu i wilgoci. Trę otwartą dłonią po tych płaszczyznach, po tych spojeniach z wykruszonym tynkiem, próbując odszyfrować daktyloskopię niewidzialnych dotknięć nawarstwionych przez lata. Idę, podążam. Zawadzam rozkrwawionymi palcami o wystające gwoździe, zardzewiałe pręty. Jednak nie czuję bólu. No, może odrobinę, lecz zagłuszoną wspomnieniem o tobie. I tam szliśmy, pamiętam, do tych drzew rozłożystych. Do tych konarów rozczochranych dębów, kasztanów. Do tych splątań korzeni. Do tego chłodu, co pędzi wartkim nurtem strumienia. Wdychaliśmy zapach żywicy i soli, wtapiając się w drzewostany i krzewy. W klaszczące liście. W szepty rozmaitych zamglonych duchów. W ich opowieści. W dzieje tajemne. W korzenie…   Spadła mi na kartkę kropla. Druga. Trzecia… Upiłem za wiele, zachłysnąwszy się, muszę odkaszlnąć kilka razy. Od szlochu. Od jakiegoś nagłego wzruszenia, które przewierca mnie na wylot. Wpadło nie tam, gdzie trzeba… Moment. Chwila. Zaraz dojdę do siebie. Twarz mi spąsowiała. Łzy zaszkliły szczypiące oczy…   3   Rozczuliła mnie maleńka iskra dźwięku usłyszanego w przelocie, czegoś nieokreślonego, gdzieś między snem a jawą. I nie wiem czy śniłem wtedy o tobie, być może. Nie pamiętam, ponieważ spojrzałem w okno zaraz po przebudzeniu. Świt jaśniał i mienił się w złączeniu i z osobna. Drzewa szeptały, nawoływały. Coś długo mówiły i przestać nie mogły. I po chwili powróciły urywki obrazu. A więc w dalekiej odległości dom jakiś opleciony dzikim winem. Okna zabite deskami. O coraz bliżej. I jeszcze w wielkim zbliżeniu popękana faktura tynku widziana wyraźnie jak powierzchnia dłoni, zagięcia i spirale papilarnych linii. Jakiś wernisaż, wystawa dzieł wielkich malarzy. Sztuka nowoczesna. Abstrakcja. Nowe formy wyrazu. Między krzakami bzu, za sztachetami malwy jakieś gliniane formy, spalone słońcem popękane twarze. Rzeźby. Popiersia. Dzieła jakieś nieznane, zapomniane, niczyje. Przechodzące od figuracji, poprzez wielobarwny fowizm, aż do całkowitego zagubienia tematu w maksymalnym uproszczeniu form suprematyzmu. Po pokryte jedynie podkładem płótna. A dalej, tylko stosy porzuconych blejtramów, spomiędzy których wyrastają korzenie, sztywne gałęzie chwastów. Stosy składowane byle jak i byle gdzie. Jakby to były jakieś złogi braku koncepcji i myśli.   Głowa opada mi na blat stołu. Na dnie pustej butelki mienią się kryształy kosmicznego pyłu. Gwiazdy płoną. Wirują ociężale spirale galaktyk...   4   Przed lustrem stojącego trema jakaś kobieta z nieobecnym wyrazem twarzy rozczesuje swoje długie włosy. Rozczesuje je wolno i z jakimś dogłębnym namysłem. Nie wiadomo, kiedy odeszło leżące na podłodze martwe dziecko, ale chyba dawno temu, ponieważ posiniało już i skurczyło się w sobie, stając się przez to o wiele mniejsze. Szeroki rękaw nocnej koszuli porusza się nieustannie w tę i z powrotem, jakby w tym mechanicznym odruchu głaskania ukryta była ta cała matczyna miłość, lecz i pogodzenie.   Nie ma już nas.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-15)    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Może najpierw ortografia, a potem pisanie głupot?   Osobie mówiącej w tym wierszu radziłbym skorzystanie z profesjonalnej pomocy. Przekaz jest wybitnie szkodliwy, bo po pierwsze usprawiedliwia brak działania tam, gdzie działać należy, a po drugie może popchnąć osoby w depresji do podjęcia nieodwracalnego kroku. Ludziom w niestabilnym stanie psychicznym nie można pozwolić na to, do czego ich popycha niesprawny układ nerwowy. A jeśli próba czy myśli samobójcze wynikają z innych przyczyn (przemoc, alienacja, uzależnienia), to tym bardziej należy działać.    
    • Byłaś zawsze  Promykiem słońca    Na mojej drodze    Byłaś zawsze Światłem które  Rozświetla mrok    W moim życiu    Byłaś a teraz  Ciebie nie ma    Ale mam nadzieję  Że powrócisz    I każda chwila  Spędzona    Przy twoim boku  Będzie wiecznością           
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Niech żyje polot i finezja.   Ten wiersz wydaje mi się bardziej skupiony na sobie samym, niż na podmiotce lirycznej. Neologizmy udane, najbardziej śleposmutki, ale brakuje mi charakterystycznej dla większości Twoich wierszy głębi, więcej tu zdobnictwa niż szczerości. Zakończenie brnie w infantylizm, może przez to zdrobniałe słoneczko; a może przez Żwirka i Muchomorka...
    • @Chiron z przyjemnością słucham francuskiej, dla mnie balsamem :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...