Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bunt zgreda, czyli prowokacyjne refleksje


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 61
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

vacker flickan

Przytoczę fragment prowokacji: „
Tymczasem poeci obecni, zapominając, że współczesność jest kontynuacją przeszłości, że bez gruntownej, a nie powierzchownej wiedzy o przeszłości, mogą być tylko oczytanymi analfabetami, dystansują się od tego rodzaju stwierdzeń. Wolą iść własną drogą, odrzucać, negować, ośmieszać, co było przed nimi, przed czasem, gdy zaczęli wnikliwie gaworzyć z batonikiem.”

Poza batonikiem, napisałem prawdę (zamiast batonika mogłaby być grzechotka).

W dalszym ciągu swojego komentarza ośmielam się zapytać szanowne grono zdegustowanych o to, co buntem jest, a co nim nie jest. Według mojego przekonania, mylnie utożsamia się bunt z ANARCHIĄ.
Podczas gdy bunt musi być intelektualną propozycją W ZAMIAN, czyli twórczym zastępowaniem starego - nowym [np. buntownikiem był Mickiewicz i Jego propozycja innego spojrzenia na literaturę („sercem patrz”), anarchia jest działaniem „na oślep, działaniem niszczącym, a więc – jałowym i niekonstruktywnym. Bunt zatem nie jest bezmyślnym protestem, a anarchia – JEST wandalizmem.

POZDRAWIAM

Opublikowano

M. Krzywak

Pisze Pan: „a jestem na sto procent przekonany, że nie potrafi pan odczytać poprawnie tekstu”
Bardzo mnie Pan ubawił, bo jeśli nie rozumiem tekstu, to po kiego sili się na odpisywanie?

Opublikowano

M. Krzywak i inne tego typu bobaski

Pisuję na rozmaitych forach literackich i często zdarza mi się publikować ten sam tekst. A robię to nie dlatego, by zachwycać się swoim nazwiskiem i fabrykowaniem gniotów, lecz dlatego, by czytać rozmaitego kalibru komentarze i kokomenciki. Ciekawi mnie albowiem odbiór mojego gryzdania. Niekiedy zauważam brak komentarzy i to też jest swoista reakcja. Zniechęcająca, ale taki jest los sztrykującego. W każdym jednak wypadku głos czytelnika jest pouczający i ważny.

Z uporem tetryka nawykłego do wszystkiego logicznego stwierdzam arbitralnie, ostatecznie i po wieki wieków, że CZYTELNIK, to dla autora –grunt. Podstawa jego bytu i niebytu. Uzasadnienie jego literackiej egzystencji. Ale są czytelnicze komentarze i swawolne komenciki też są.
Poważne analizy i monosylabowe powarkiwania. W zależności od forum.

Jako nałogowy socjolog – amator, bardzo lubię sobie wyciągać wnioski na ten temat i cichcem sobie stwierdzam, że ten sam tekst na jednym portalu został uznany za taki sobie, na innym natomiast oceniony został jako cacy. A znowuż na innym przeszedł bez komentarzy. Na jednym czytelnicy uważają mnie za grafomana i proponują, bym zamknął pysk, na innych namawiają mnie na opublikowanie książki. Na szczęście nie jestem bufonem i zamiast saturatora mam w głowie kapkę oleju. Tenże mózgowy olej pozwala mi na zachowanie zdrowego rozsądku.

Tak sobie miarkuję, że jakość komentarzy zależy od związanych z nimi – oczekiwań. Jeżeli wklejam tekst na forum grupujące ludzi usiłujących nauczyć się pisania, to nie powinienem wściekać się, że wytykają mi nadmiar bezzasadnych przecinków, literówek, nieużywanych słów, przeterminowanych imiesłowów i tego typu przydatków lub naddatków. Lecz jeśli wpisuję swoje bzdety na forum służącym do prezentacji procesu myślowego, świadomie narażam się na opinię ludzi piszących nie od dziś, na ocenę ludzi, którzy na literaturze zjedli zęby, niejedną książkę przeczytali, wiedzą więc, na czym polega twórczość, dlaczego niektóre teksty zasługują na merytoryczną dyskusję, a niektóre zasługują na lekceważące machnięcie ręki. Mogą zatem osądzać, czy idea zawarta w utworze jest wyrażona sensownie i klarownie, a mogą, ponieważ zamiast legitymacji w postaci wirtualnego dyplomu, zaprezentowali czytelnikom wiele swoich utworów świadczących o tym, że znają się na rzeczy, są profesjonalistami, że nie zamierzają bawić się we wnikliwe i szczególikowe rozważania o tym, czy w trzecim zdaniu opowiadania ma być wielokropek.

Ryzyko publikowania na określonym forum wiąże się zatem z określonymi konsekwencjami i nie ma powodu popadać w estetyczne konwulsje.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


www.humor.sadurski.com/Obrazki/Zdjecia___Partia_Dobrego_Humoru/27/6427/1/

bierz wzór ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pan przesadza, poddając w wątpliwość wszystko, co starał się przekazać. Szkoda. Inny, nawet bardzo kontrowersyjny, ale podparty argumentami, punkt widzenia jest cenny i ważny, godny zastanowienia; a pan, wszystko zniweczył.

PS

Młodość bez buńczucznego zamachnięcia się na słońce ( motyką, wierszem, widzeniem świata ) - nie jest pełna - tak musi być, to ma głęboki sens. Winić trzeba odchodzące pokolenie, że zostawia po sobie zdodzony język, humor wojewódzki, mętne ideologie, nędzne prawo, etc...

Almare.
Opublikowano

Ewa K.

nie "u siebie" bo na forum. Ale znajduje się Pani w roli komentatora mojego tekstu, więc na tej stronie jestem gospodarzem, a Pani gościem. Gość zaś nie powinien mówić do gospodarza, że jest głupi. Jeżeli tak mówi, pokazuje mu się drzwi.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Domniemam, że umie Pan czytać ze zrozumieniem i widzi Pan różnicę pomiędzy napisaniem komuś, że jest gługi, a napisaniem, że go dopada głupota?

Czy to za trudne?

Co do gospodarza - no udał nam się gospodarz :) ... zaiste.
Opublikowano

EWA K. i M.KRZYWAK

czy nie rozumiecie, że na stronie postu gospodarzem jest jego autor, natomiast piszący komentarz - gościem, a jeżeli ja skomentuję czyjś post, będę gościem u gospodarza strony, na której jest post? Trochę więcej logiki! Jeżeli z tak prostym i krótkim stwierdzeniem macie trudności, to nie dziwię się, że nie kumacie mojego większego tekstu.

Opublikowano

tak sobie obserwowałam rozwój dyskusji i chciałam tylko powiedzieć, że poza rozczarowaniem, czuję niesmak. niesmak z deja vu - bo to nie pierwszy tego typu występ (wiem po sobie) najznamienitszych oratorów tego forum. Pan Balzak nie przekonał mnie absolutnie do swoich racji, co nie zmienia faktu, że nie podoba mi się zmasowany atak - akt zadziobywania, dla samego dziobania. przecież można było przedłożyć swoje racje/poglądy w kilku zwięzłych zdaniach i dać spokój, albo wziąć zwyczajnie na żart - rozluźnić atmo - ale nie - trzeba wykorzystać sytuację do zaprezentowania swoich puszystych ogonków i wachlarzyków o bardzo kontrowersyjnych piórkach - bo i główny adwersarz, Pan Krzywak nie przedłożył żadnych konkretnych kontrargumentów Balzakowi, a jedynie "pobożne" popierdywanie. natomiast outsider Vacker ograniczył się do nikomu niepotrzebnej analizy (zresztą wątpliwej i subiektywnej) pod względem poprawności wywodu/stylu i zasadności retoryki - bo o merytoryce mowy być nie może. Ewa oberwała za tendencyjne prowokacje słowne o wątpliwej wartości dla wątku - nieładnie tak traktować dyskutantki - ale Jej wkład w rozmowę, poza wzbudzeniem agresji - do tematu nie wniósł nic. Basia ograniczyła się do podrzucenia treści, które miały zdyskredytować Balzaka interpersonalnie, podważając jego równowagę emocjonalną - no, to było paskudne. I tak oto jesteśmy obserwatorami klasycznej POKAZÓWY - umiejętnej erudycji i lania wody na wodę i beztreściowego słowotoku - burzenia kropel w naparstku - burzenia o niczym - jedynie celem podkreślenia swojej pozycji/autorytetu/biegłości w sporach i rzekomej wyższości intelektualnej, czy jak to się tam górnolotnie nazywa ....
a później się dziwią, że człowiek się dostosowuje - że dziczeje – i że kopie, ech :(

ciekawa tylko jestem, czy ktoś się jeszcze na to złapie - bo dla mnie tandeta i hipokryzja straszna - tak, hipokryzja - po ostatnim występie Pana Krzywaka pod wierszykiem doHtora - gdzie domontował filozofię całą - całkiem o niczym i do niczego - mam poważne wątpliwości co do deklarowanych (zresztą prezentowanych i tu) poglądów/racji i intencji Pana Krzywaka w kwestii sztuki/poezji/trendów i innych takich... - i już nie uwierzę w ani jedno Jego słowo i w bezstronność całej tej klakierskiej świty - a Wy Forumy róbta co chceta...

kasia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




×
×
  • Dodaj nową pozycję...