Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Błękitna walizka


Rekomendowane odpowiedzi

"Mam bardzo smutną wiadomość.
Samolot którym leciał pani mąż,
podczas startu uległ katastrofie"

Od tego czasu w jej snach
zagościła na stałe
błękitna walizka.

Pakowała ją co noc,
dbając o każdy szczegół.
Później leciała do niego.
Zawsze czekał na lotnisku
przy niewysokiej barierce
której nie mogła przekroczyć.

Aż zdarzyło się, że umarła -
wtedy przeszła swobodnie
na drugą stronę.

I znowu poszli razem
do ulubionej galerii
w której kiedyś kupił jej
wymarzoną błękitną walizkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie potrafię być tak bezwzględny jak Lecter.
Ale niestety on ma znowu rację.
Jest jakaś przedziwna nierówność w Pańskich wierszach.
Dobre, a nawet zaskakujące zwartością i konsekwencją,
sąsiadują z pensjonarskimi kiczami (Walizka...Góry...)
To wskazuje,że Pan szuka i nie zawsze wie,w którą
stronę warto zmierzać.
Ale na tę samotność wszyscy jestesmy skazani.
Trzeba sobie z nią jakoś radzić.
Inaczej -klęska.
Pozdrawiam
Stefan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstęp zbyteczny, niepotrzebnie dopowiada czytelnikowi i zamyka przestrzeń... Wers z umieraniem też zbyt dosłowny... dlatego proponuję zastąpić jakąś metaforą dotyczącą śmierci, tak dla przykładu wklepałam pierwszą z brzegu myśl... którą należałoby zastąpić czymś bardziej wyszukanym...

w jej snach
zagościła na stałe
błękitna walizka.

Pakowała ją co noc,
dbając o każdy szczegół.
Później leciała do niego.
Zawsze czekał na lotnisku
przy niewysokiej barierce
której nie mogła przekroczyć.

Pewnej nocy
przeszła swobodnie
na drugą stronę.

I znowu poszli razem
do ulubionej galerii
w której kiedyś kupił jej
wymarzoną błękitną walizkę.

Jest nieźle tylko trzeba uważać na dopowiedzenia...

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie potrafię być tak bezwzględny jak Lecter.
Ale niestety on ma znowu rację.
Jest jakaś przedziwna nierówność w Pańskich wierszach.
Dobre, a nawet zaskakujące zwartością i konsekwencją,
sąsiadują z pensjonarskimi kiczami (Walizka...Góry...)
To wskazuje,że Pan szuka i nie zawsze wie,w którą
stronę warto zmierzać.
Ale na tę samotność wszyscy jestesmy skazani.
Trzeba sobie z nią jakoś radzić.
Inaczej -klęska.
Pozdrawiam
Stefan

Może nie tyle szukam, ile staram się pisać o wszystkim, co mnie w danym momencie fascynuje. Pisząc o górskim wędrowaniu, byłem zauroczony zmieniającymi się jak w kalejdoskopie pięknymi widokami. I to piękno starałem się oddać, nie siląc się przy tym na pseudointelektualną "głębię". Czy zrobiłem to dobrze, to już inna sprawa... Kiedyś wszedłem nagle, prosto zza skalnej ściany, na łąkę pełną różnokolorowych kwiatów. Widok był tak nieoczekiwany i wspaniały, że na moment mnie zamurowało a w oczach zakręciły się łzy... Tylko ten co takie momenty przeżył może zrozumieć, że w obliczu gór nie należy filozofować. A najlepiej to pokornie milczeć, bo poezją są same góry...
Co do "Błękitnej walizki",oparłem się na autentyku. Znałem osobiście tę osobę. Po śmierci męża nie potrafiła już nigdy odzyskać równowagi - i tę sytuację starałem się metaforycznie opisać. Nie zgadzam się z z zarzutem, że oba te wiersze to "pensjonarski kicz". Bo pensjonarskie kicze to ohy i ahy nad udaną lub nieudaną miłością, czyli zupełnie co innego.
I jeszcze jedno - po przeczytaniu Twojego komentarza nasunęło mi się pytanie - dla kogo właściwie piszą poeci, szczególnie ci internetowi. Czy wiersze mają docierać do przeciętnego czytelnika, czy jedynie do kolegów po fachu. Miałem kiedyś takie zdarzenie - wziąłem udział w konkursie jednego wiersza,gdzie była podwójna ocena - profesjonalnego jury i publiczności. Mój wiersz wygrał zdecydowanie u publiczności, natomiast jury oceniło go dość nisko. No i teraz pytanie - która ocena jest ważniejsza z punktu widzenia społecznego odbioru? Pewnie wielu się tu oburzy, jeśli powiem, że znacznie wyżej stawiam ocenę t.zw. przeciętnego czytelnika, czyli, jak niektórzy by określili, niewyrobionego odbiorcy poezji, nad ocenami zawodowców. Bo z poezją jak ze sztuka teatralną - musi mieć swoją widownię, żeby uprawianie jej miało jakiś sens. Cóż byłby za sens wystawianie sztuki w teatrze, w którym byłaby tylko scena a nie było widowni. Aktorzy graliby wtedy sami dla siebie...

Żeby była jasność- nie bronię tymi słowami jakości moich tworów, chcę tylko zwrócić uwagę, że w krytyce literackiej niestety mamy wiele subiektywizmu i ocen, opartych na poglądach, które niekoniecznie muszą podzielać wszyscy :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję za konkretne uwagi :)
To dopowiedzenie wstępem wzięło się z chęci zawężenia interpretacji czytelnika, bo opisuję tu sytuację wziętą z życia i nie chciałem, żeby czytelnik coś tam sobie kombinował innego. Może to błąd, sam nie wiem... Co do drugiej uwagi - w pełni się z Tobą zgadzam :) Jak też z tym, że trzeba uważać na dopowiedzenia. Ale... bez przesady, bo poezja to nie jest dział zagadek i szarad :) Jakoś tak się składa, że czytając takiego Różewicza czy Herberta rozumiem o czym piszą. Nie mogę niestety tego powiedzieć o połowie poetów internetowych... :(
Również pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie potrafię być tak bezwzględny jak Lecter.
Ale niestety on ma znowu rację.
Jest jakaś przedziwna nierówność w Pańskich wierszach.
Dobre, a nawet zaskakujące zwartością i konsekwencją,
sąsiadują z pensjonarskimi kiczami (Walizka...Góry...)
To wskazuje,że Pan szuka i nie zawsze wie,w którą
stronę warto zmierzać.
Ale na tę samotność wszyscy jestesmy skazani.
Trzeba sobie z nią jakoś radzić.
Inaczej -klęska.
Pozdrawiam
Stefan

Może nie tyle szukam, ile staram się pisać o wszystkim, co mnie w danym momencie fascynuje. Pisząc o górskim wędrowaniu, byłem zauroczony zmieniającymi się jak w kalejdoskopie pięknymi widokami. I to piękno starałem się oddać, nie siląc się przy tym na pseudointelektualną "głębię". Czy zrobiłem to dobrze, to już inna sprawa... Kiedyś wszedłem nagle, prosto zza skalnej ściany, na łąkę pełną różnokolorowych kwiatów. Widok był tak nieoczekiwany i wspaniały, że na moment mnie zamurowało a w oczach zakręciły się łzy... Tylko ten co takie momenty przeżył może zrozumieć, że w obliczu gór nie należy filozofować. A najlepiej to pokornie milczeć, bo poezją są same góry...
Co do "Błękitnej walizki",oparłem się na autentyku. Znałem osobiście tę osobę. Po śmierci męża nie potrafiła już nigdy odzyskać równowagi - i tę sytuację starałem się metaforycznie opisać. Nie zgadzam się z z zarzutem, że oba te wiersze to "pensjonarski kicz". Bo pensjonarskie kicze to ohy i ahy nad udaną lub nieudaną miłością, czyli zupełnie co innego.
I jeszcze jedno - po przeczytaniu Twojego komentarza nasunęło mi się pytanie - dla kogo właściwie piszą poeci, szczególnie ci internetowi. Czy wiersze mają docierać do przeciętnego czytelnika, czy jedynie do kolegów po fachu. Miałem kiedyś takie zdarzenie - wziąłem udział w konkursie jednego wiersza,gdzie była podwójna ocena - profesjonalnego jury i publiczności. Mój wiersz wygrał zdecydowanie u publiczności, natomiast jury oceniło go dość nisko. No i teraz pytanie - która ocena jest ważniejsza z punktu widzenia społecznego odbioru? Pewnie wielu się tu oburzy, jeśli powiem, że znacznie wyżej stawiam ocenę t.zw. przeciętnego czytelnika, czyli, jak niektórzy by określili, niewyrobionego odbiorcy poezji, nad ocenami zawodowców. Bo z poezją jak ze sztuka teatralną - musi mieć swoją widownię, żeby uprawianie jej miało jakiś sens. Cóż byłby za sens wystawianie sztuki w teatrze, w którym byłaby tylko scena a nie było widowni. Aktorzy graliby wtedy sami dla siebie...

Żeby była jasność- nie bronię tymi słowami jakości moich tworów, chcę tylko zwrócić uwagę, że w krytyce literackiej niestety mamy wiele subiektywizmu i ocen, opartych na poglądach, które niekoniecznie muszą podzielać wszyscy :)

Drogi Panie,
nie pierwszy raz dotknąl Pan absolutnie kluczowej kwestii (po raz pierwszy na marginesie
mojego Euklidesa).
Dla kogo piszemy,komponujemy, malujemy itd?
Jest wiele koncepcji, ale logika wskazuje dwie skrajne,graniczne, odpowiedzi:
1. dla wszystkich
2. dla nikogo.
każdy z nas powinien sobie zdać sprawę, że jego/nasza kreacja jest
rozpostarta pomiędzy tymi dwoma odpowiedziami.
Jak widzę, Pan jest zwolennikiem pisania dla wszystkich.
Ja -zdecydowanie i świadomie - dla nikogo.
Nie da się do końca wyjaśnić, dlaczego tak to czuję.
Ale wiem, że lzy w oczach wywolywaly np. te niewidoczne dla gawiedzi
figury na szczytach średniowiecznych katedr, które XIV-wieczni mistrzowie
kamieniarscy wykuwali dla nikogo. Bo nikt ich tam - poza Panem Bobiem -
dostrzec i podziwiać nie mógl.
Albo "Sztuka fugi" Bacha. Napisana wbrew wloskiej modzie, przez
opuszczonego przez wszystkich mistrza, ślepego, zmyslowo bliskiego
Panu Bogu, czysty zapis czystej muzyki,bez wskazania instrumentacji,
tempa, dynamiki. Dla nikogo. Nie zachwyca jak Mozart od pierwszej
chwili każdego (bo Mozarta każdy ma wpisanego w siebie,wrodzonego).
Ale po 20, 30, 100-tnym przesluchaniu odkrywa przed nami kosmiczną wręcz harmonię.
I wtedy zaczynamy rozumieć, że nie waznych jest tych 50, 100 czy tysiąc
czytelników-pochlebców, którym nieświadomie schlebiamy,aby zaspokoić
swoją próżność. Wazny jest czasem ten jeden, albo żaden, albo tylko
pojęcie czytelnika-odbiorcy, albo przypuszczenie, że istnieje Pan Bóg.
To trochę jak moralnością u Kanta. Intelekt powiada, że nie istnieje.
rozum o nim rozmysla i gubi się w antynomiach. Więc jak postępować?
Nie roztrząsać jego istnienia. Robic wszystko tak jakby istnial.
I to wszystko w tej kwestii...
Pozdrawiam
Stefan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiadanie rozstrzelone na wersy?
Lepiej pisać prozę.
Barierka umarła? :)

Obrazek nie jest jakimś kiczem, ale sposób przedstawienia jest bardzo sztampowy. Rozstrzelenie zdań na kilka wersów nie robi z nich wiersza, nie dodaje znaczeń.

Pozdrawiam bardzo serdecznie, życzę sukcesów w pisaniu! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stefan napisał:

"...lzy w oczach wywolywaly np. te niewidoczne dla gawiedzi
figury na szczytach średniowiecznych katedr, które XIV-wieczni mistrzowie
kamieniarscy wykuwali dla nikogo. Bo nikt ich tam - poza Panem Bobiem -
dostrzec i podziwiać nie mógl."

Otóż to - poza Panem Bogiem... czyli jednak nie dla nikogo, a dla Boga. No, ja niestety nie mam w sobie tyle zadufania, żeby pisać jedynie dla tak elitarnego Czytelnika. Dlatego ograniczam się do ludzi (którzy zresztą są stworzeni na obraz i podobieństwio Jego) :)

I dalej:

"I wtedy zaczynamy rozumieć, że nie waznych jest tych 50, 100 czy tysiąc
czytelników-pochlebców, którym nieświadomie schlebiamy,aby zaspokoić
swoją próżność. Wazny jest czasem ten jeden, albo żaden, albo tylko
pojęcie czytelnika-odbiorcy, albo przypuszczenie, że istnieje Pan Bóg."

Przykro mi, ale lekceważenie tych 50, 100 czy tysiąca (dlaczego pochlebców i co to znaczy "nieświadome schlebianie"?) jest dla mnie nie do przyjęcia. Trochę mi to przypomina Spartę, gdzie mniej wartościowych zrzucano ze skały. Zwracam przy tym uwagę, że Sparta nie pozostawiła po sobie śladu w dziedzictwie kultury ogólnoludzkiej...

"Intelekt powiada, że nie istnieje.
rozum o nim rozmysla i gubi się w antynomiach. Więc jak postępować?
Nie roztrząsać jego istnienia. Robic wszystko tak jakby istnial.
I to wszystko w tej kwestii..."

Przepraszam, ale czyj intelekt? Bo mój nie wyobraża sobie świata, który istnieje nie wiadomo od kiedy i nie wiadomo po co. Czy naprawdę można poważnie twierdzić, że takie pojęcia jak dobro i zło, piękno i brzydota itd można wyprowadzić z tablicy Mendelejewa?

Ale zgadzam się z Tobą w ostatniej kwestii - tak postępować, jakby istniał... :) Co nie znaczy, że tylko jemu nalezy schlebiać, a tej zwanej przez Ciebie gawiedzi już nie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pakowała ją co noc,
dbając o każdy szczegół."

po co dopowiadać o tej walizce? a było całkiem całkiem:

"Od tego czasu w jej snach
zagościła na stałe
błękitna walizka."

(choć i byłoby dobrze tak:

"Od tego czasu w jej snach
zagościła błękitna walizka.")

i w następnej zwrotce dopowiadasz. po co? zostaw coś dla czytelnika.


najciekawsze dla mnie w zasadzie na tej walizce się kończy. potem jest już bardzo zwyczajnie i powielony, nieciekawy już zresztą pomysł, że spotkają się po śmierci:

"Aż zdarzyło się, że umarła -
wtedy przeszła swobodnie
na drugą stronę."


o poincie nie wspominając
niestety, nie tym razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekter mnie rozśmieszył do łez

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nawara jak zwykle zachwycił


a Twój wiersz ? nie jest najgorszy gdybyś posłuchał rady Basi i obciął wstęp - i przy tym bym została, ale rzuciłam jeszcze oczkiem na Twój komentarz


No, to nie ma się co zastanawiać - czas pisać opery mydlane, mają widownię, oj mają ;)
Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - To zapał; za to kota złap. - Azot?                     Kota but, tu bat - 'ok.            Azo, kot i kogut tu. Go... kito - koza.                Natala; kotku, tu kto kala tan?    
    • Stojąc nad spokojną wodą, spoglądamy w kierunku oddalających się deszczowych chmur, gdy za nami zachodzi słońce następnego dnia mozołu nad życiem doczesnym.   Widzimy tęczę poniżej waniliowo brunatnych spodów chmur oświetlanych jakimś dziwnym złotym blaskiem zza pleców, na tle granatowego nieba.   Wszystko wydaje się zalane jakby ciepłem i światłością, kontrastem tego co było i co nastąpi.   Tego, czego tak poszukujemy wędrując pomiędzy barwami życia.   Właśnie tak patrząc i szukając opadamy już z sił, skalani bezradnością.   Prawdę mówiąc ileż można się katować i mordować by tę syzyfową pracę doprowadzić do końca i poczuć, że znowu trzeba będzie zacząć   Zacząć następny dzień, obładowany kolejnym ciężarem. Ciężarem bezskutecznych prób wzajemnego zrozumienia. Ciężarem bezskutecznych prób wypowiedzenia tego, co leży na sercu. Jedno i drugie nigdy nie zostało ustanowione, ni usłyszane.   Może byłoby lekko po prostu udawać, wypić razem kawę czy herbatę. Rytualnie odmówić pacierz przed zbawicielami samotności Rytualnie wejść do łóżka i odbyć cowieczorne bębnienie ciał   Może byłoby ani to lekko, ani to ciężko zacząć studia z przykazania matki i ojca. Popołudniami zasiąść przy tytule magistra nad telewizyjnymi bujdami posolonymi zawiłościami z zaskoczeniami. Popołudniami zasiąść przy szachach i łamigłówkach z nadzieją, że uznanie innych da nam moc władcy Eterni.   Może byłoby pikantnie zjeść trochę boczku, karkóweczkę; przyjarać wielbłądkiem lub pobawić się z Marysią. Cmoknąć wujka Janusza czerwonymi, niespełnionymi od namiętności ustami Grażynki. Cmoknąć obrazek Jezuska, który powędrował do zeszytu 10-latka podczas noworocznej kolędy.   Nie mówmy o bólu, to takie passe.. teraz mówimy już wprost o chorobach i niedoli. O demencji starości, gdy człowiek nie może zapomnieć o tym, jak będąc dzieckiem robił w majtki O demencji starości, gdy człowiek nie może przypomnieć sobie o tym, jak będąc w kwiecie wieku bawił się drogimi zabawkami   Gadane, gadane, gadane całe życie przerobione.   Może najmniej myśleć musi ten, który myśleć nie musi.. oczywiste Może najmniej spożywać musi ten, który spożywać nie musi.. oczywiste Może najmniej cierpieć musi ten, który cierpień nie rozumie no cóż, chyba nie trafiłem tutaj z sensem i z rytmu wybiłem tę pieśń. Praca nie jest pracą dla kogoś, kto się jej wyuczył i wykonuje ją bez zastanowienia Umysł przydymiony nie przejmuje się konsekwencjami nieprawidłowości, w które wpadł a jazda na ostro przypomina co najwyżej bieganie dzikiego wieprza po zagrodzie.   Nie ma ciężarów i nie jest lekko właściwie wszystko jest w stanie nieważkości; grawitacja bawi się udając istnienie. Względne, bowiem cóż istnieje?   Szczęśliwy ten, który nie wie czym jest szczęście. Radosny ten, który nie wie, czym jest radość. Przejrzał ten, który nigdy niczego nie widział. Mądry ten, który nie wie, czym jest wiedza. Uznany ten, który nie wie, czym jest uznanie. Odważny ten, który nie wie, czym jest odwaga. Sprawiedliwy ten, który nie wie, czym jest sprawiedliwość. Prawdomówny ten, który nie wie, czym jest prawda. Zbawiony ten, który nie wie czym jest zbawienie. Poznał Boga ten, który nie wie kim jest Bóg. Żywy ten, który nie wie czym jest życie.   Wiara w tym, który nie wie, czym jest wiara. Nadzieja w tym, który nie wie, czym jest nadzieja.   Nie ma go ani tu, ani tam. Nie ma go ani jutro, ani dziś.   Jak wiatr przeminął już, bowiem nie ma ni czasu, ni przestrzeni. Wszystko jest tym czym jest i czym nigdy nie było.   Taka w swojej istocie jest śmierć a skoro w ogóle jest śmierć nie ma miłości.     Tak właśnie kończy się jesień zmiana jest tym, co jest stałe zmiana jaźni w nicość.   Żadne teorie nie odpowiedzą na żadne pytanie jesteśmy w kropce i nie ma wyjścia Czarna dziura - mówiąc potocznie przemieniła się w więzienie niczym czeluść cyklu życia i śmierci zabezpieczona męskim orgazmem zapieczętowana wytryskiem nasienia i wchłonięciem plemnika przez kobiece jajeczko   Chociaż w sumie.. mamy metody, by i to powstrzymać. Spirala domaciczna - spiralą wyginającego ludzkiego gatunku jest w dwóch kierunkach biegnącą. Tak właśnie jest lżej, czyż nie?   Niektórzy twierdzą, że wiemy o świecie dużo ale znajomość praw nie jest wiedzą, co najwyżej, właśnie - znajomością praw. To co się wydarzyło... to, co się wydarzy... Wszystko wyjaśni determinizm, pomimo i tak nieistotnych anomalii na poziomie kwantowym Bo któż je ogarnie?   Więc wędruj przez życie i nie daj się znieść prądom wmawianego sensu. Korzystaj ze wszystkiego, bo przecież z czego miałbyś nie korzystać, a cóż masz do stracenia? Wiatr w polu.   A na końcu? Cóż, będzie ciekawie! Bowiem.. przecież, jak to wszyscy lubimy sobie śpiewać: "wesołe jest życie staruszka". A jeśli nie masz na to wszystko ochoty? Cóż, każdy znajduje swoje drzwi, bo jak to bywa mało kto zna słowa Królowej Popu: "you will find the gate that's open even though your spirit's broken".   Skrajności. Kiedy jeszcze kochałem i myślałem, że jestem kochany miałem ksywkę na portalu o poezji SkrajSkraj   Zwiastun tego czym stanie się ta miłość która nigdy przecież miłością nie była.   Lecz teraz cieszę się bardzo, że po tej całej burzy przyszło mi poznać pierwsze słowa wypowiedziane przy założeniu świata, których treść ukryta jest w literach powyżej. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko zdrada.   I znam te, które wybrzmiewały wcześniej i wybrzmiewać będą już zawsze. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko wzajemność.
    • Raz co udał; koparka, kra, pokładu oczar.  
    • I korki załadował; zła woda - łazi... kroki.    
    • @iwonaroma Nie stosuję przykrywek, chyba, że na garnki. Tak, mi się należy tyle tylko, żeby włączyć PH, gdy już nie daję rady - i to rzeczywiście jest ironia; ironia tego wspaniałego, kochającego świata. Właściwie to już podchodzi pod sarkazm, bo przecież jak można reprezentować sobą skrajności i paradoksy, o których tutaj piszę? Pytanie retoryczne.   Ale mam plan, który pełznie, a za kilka chwil opublikuję jego kolejną cegiełkę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...