Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

niepokój pośrodku czerni
zwątpieniem otula etap
wyjałowiony ze złudzeń
sfatygowany zegar
przędąc nitki grafitu
rozchwianym wahadłem
odmierza monotonię

tyle ich było że nie wiem
jak przetrwać nim jasność
świtania zapowie kolejny
dzień ze słońcem
wciąż tęsknię

za widnokręgiem

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"lampka wina" mówisz? z samym sobą...też jakieś wyjście,
choć z kimś lepiej smakuje :)

też to czasem masz? witaj w klubie :)
dziękuję

serdecznie pozdrawiam
i miłego wieczoru :)))
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


strasznie i mrocznie Krysiu tu u Ciebie. Mam wrażenie, że tym razem trochę jednak tego za dużo
- niepokój, zwątpienie, wyjałowienie, sfatygowanie, rozchwianie.
Do tego pierwszą strofę kończy - odmierzanie monotonii.
Druga już lepiej, niemniej wrażenie pozostaje
nieco wisielcze. Przykro mi, może następnym razem.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


strasznie i mrocznie Krysiu tu u Ciebie. Mam wrażenie, że tym razem trochę jednak tego za dużo
- niepokój, zwątpienie, wyjałowienie, sfatygowanie, rozchwianie.
Do tego pierwszą strofę kończy - odmierzanie monotonii.
Druga już lepiej, niemniej wrażenie pozostaje
nieco wisielcze. Przykro mi, może następnym razem.
Pozdrawiam.
Rozumiem HAYQ. Pewnie nieco przesadziłam, ale moja peelka miała taki właśnie nastrój (wtedy); wiersz wyciągnięty z warsztatu (dawny). Zapraszam nastepnym razem.
Dziękuję.

Serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj Oxyvio. Hehe...kobieta kobietę...pojmuje. Nieraz taka noc staje się nocą polarną, co nie znaczy, że z chwilą nastania brzasku, pozostaje...zwykle za dnia mija "wisielczy", jak określił HAYQ, nastrój. I znów jest dobrze.
Dziękuję.

Serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


hehe...mówisz prawdę, koniecznie melisa, ale i ona nieraz ... "wypnie się" lub zagra na nosie i rób sobie, co chcesz ... do rana :):)
dziękuję Anno

serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Przyszła kolej na impresje? Skąd ja to znam... :D

Ciekawy dobór słów - "zwątpieniem otula etap" (swoją drogą przypomniał mi się inny wiersz, także chyba Twój, Krysiu - tylko gdzie było to robaczkowe wtranżalać?). "Tyle ich było że nie wiem" - tyle, że aż strach.

Pointa aż ciary idą.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Fajnie, że znasz "to":)
"robaczkowe wtranżalać"?...nie kojarzę sobie, ale w końcu "tyle ich było":):)
a "ciary" to uczta dla autorki :)
dziękuję Janku :)

Serdeczne pozdrówki :-)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wódka be...ale piwko? muszę wypróbować :):)
Dzięki za powtórne przybycie na "nocny seans" :)
Pozdrawiam słonecznie :-)
Krysia
Wypróbuj, wypróbuj. Naprawdę pomaga.
Byle nie codziennie. I nie za dużo. Uważać trzeba, to jasne. To też alkohol!
A nocne seanse to część mojej osobowości. :-) Żyję nocą, w dzień wegetuję raczej.
Najserdeczniej. :-)
Joa.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wódka be...ale piwko? muszę wypróbować :):)
Dzięki za powtórne przybycie na "nocny seans" :)
Pozdrawiam słonecznie :-)
Krysia
Wypróbuj, wypróbuj. Naprawdę pomaga.
Byle nie codziennie. I nie za dużo. Uważać trzeba, to jasne. To też alkohol!
A nocne seanse to część mojej osobowości. :-) Żyję nocą, w dzień wegetuję raczej.
Najserdeczniej. :-)
Joa.
Dzięki Joa :)))))))
Życzę przemiłej niedzieli :-)
Buźka!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...