Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



w moich wierszach nawet bramy gadają a za skojarzenia nie odpowiadam
dbajmy o nasze rowery

pozdrawiam Jacek
No więc o jakiejże dewiacji tu mowa w związku z pedałami i paradą równości??? Wyjaśnisz mi, z czym Tobie się to kojarzy? Naprawdę z dbaniem o rowerek?!
Wiesz co? Wkurza mnie teraz to, że usiłujesz zrobić z nas obu wariatki!
  • Odpowiedzi 56
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


oczywiście dewiacja w związku z wierszem czyli pokazywaniem części rowerowych (dewiacja - odchylenie od właściwego kierunku)
Tutaj części rowerowe wykazały chęć zrobienia parady a powinny pracować w rowerze czyli kręcić tylnym kołem one po prostu uległy dewiacji - to wszystko
czepiasz się i tyle
i jeszcze jedno ja nic nie usiłuje zrobić ok.
pozdrawiam Jacek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No więc o jakiejże dewiacji tu mowa w związku z pedałami i paradą równości??? Wyjaśnisz mi, z czym Tobie się to kojarzy? Naprawdę z dbaniem o rowerek?!
Wiesz co? Wkurza mnie teraz to, że usiłujesz zrobić z nas obu wariatki!
a mnie rozśmiesza,że dajesz się tak podpuszczać, warto?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No więc o jakiejże dewiacji tu mowa w związku z pedałami i paradą równości??? Wyjaśnisz mi, z czym Tobie się to kojarzy? Naprawdę z dbaniem o rowerek?!
Wiesz co? Wkurza mnie teraz to, że usiłujesz zrobić z nas obu wariatki!
a mnie rozśmiesza,że dajesz się tak podpuszczać, warto?
a mnie rozśmiesza, że kołujesz tu, jak adwokat diabła, warto?
:D!
Opublikowano
"mam awersję do wszelkiego rodzaju podziałów, napiętnowań, szufladkowania ludzi - mnie to zalatuje hitlerką jakąś, mimo wszystko." - napisała Kasiaballu

Pojawienie się części rowerowych w zestawieniu z hitlerką, powoduję u mnie natychmiastową reakcje łańcuchową, co skutkuje - Kasiu wybacz - wybuchem atomowym. :))

Taka zbitka propagandowa ustawiająca nazistów ( A. Hitler był przywódcą robotników niemieckich zorganizowanych w partii - narodowosocjalistycznej, co warto cały czas pamiętać, gdyż socjalizm jest tam, gdzie są rzeczone części rowerowe, aż po dzień dzisiejszy. Zadziwiająca ciągłość.) przeciwko częściom rowerowym.
Przypominam:
A. Hitler zdobył władzę w Niemczech drodze demokratycznych wyborów. Kto był jego największym sojusznikiem i wypracował mu doskonałą pozycję przed wyborami, likwidując przeciwników politycznych, zastraszając, bijąc, a także mordując?
Tę rolę przyjęła na siebie S.A. z Ernstem Rohmem na czele. To byli prawdziwi faszyści, i prawdziwi nadludzie, to oni planowali sprawowanie władzy absolutnej w Niemczech i odsunięcie A. Hitlera. Adolf, uprzedził ich plany i wymordował całe przywództwo w Noc Długich Noży.
Wierchuszka S.A. z jej przywódcą E. Romhem, to był ogromny skład części rowerowych, co dowodzi, że używanie zbitki: część roweru i hitlerka jako siła przeciwna nie jest właściwe.
Dyskryminowanie części rowerowych w hitlerowskich Niemczech miało podłoże polityczne i nie żadne inne(o czym świadczą pamiętniki faszysty brytyjskiego, który opisuje swoją wizytę i spotkanie z niemieckimi kolegami w Berlinie w 1936 r. Pisze on: przez tydzień balowaliśmy w różnych miejscach Berlina, mieszkaniach i lokalach, spółkując ze sobą bez przerwy), a one same przyczyniły się do zdobycia władzy przez A. Hitlera. Adolf, zawdzięcza im wszystko.., tak więc:II wojna światowa, 50 letnia żelazna kurtyna - to wszystko przez te pedały. Tak wychodzi, niestety.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a mnie rozśmiesza, że kołujesz tu, jak adwokat diabła, warto?
:D!
w tej sytuacji autor zachęca wszystkich do dalszych komentarzy

pozdrawiam Jacek

Jacek, to nie ma sensu. Dałeś nam, Czytaczom możliwość dyskusji, przedstawienia swoich odczuć, a przy okazji i poglądów.
Mnie to wystarcza, a nawet jestem wdzięczna i cieszy, że ludzie podejmują dyskusję.
Myślę, że atmosfera była dość żywiołowa, ale też poprawna, a nawet luzacka, dowcipna.
Generalnie na tym bym poprzestała - natomiast nie podoba mi się, że Ktoś próbuję tę atmosferę, przykisić, podfermentować, bo w tej chwili chyba tylko o to chodzi- żeby się łapać za słówka, szczypać po dupskach dla samego szczypania - i mnie to już nie bawi, a śmieszy, nie mobilizuje do dyskusji, a zniechęca.
Nie lubię lania wody po próżnicy, burz w szklance wody, czy ugrywania dla siebie czegoś tam, może zaistnienia na skróty na popytnym/apetycznym/komercyjnym temacie - tyle.

pozdrówki :)
kasia.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Poprzednio ne zauważyłam Twojego wpisu, a teraz wywalam oczy o_O

Fajnie dywagujesz, jeszcze fajniej szufladkujesz i upraszczasz.
Drogi Almare, Twój post, to nic innego, jak murowane argumenty na moją korzyść.
Hitler miał silne zaplecze w środowisku, jak to nazwałeś "prawdziwych faszystów", co nie umniejsza jego nazizmu własnego.
"Nadludzie", jeśli chcesz wiedzieć, tak, jak każda inna grupa społeczna, mieli w swoich szeregach i homoseksualistów i wielbicieli wyrafinowanej sodomii.
Co nie zmienia faktu, że nie te cechy ich osobowości ściągnęły tragedię wojny, holocaust ( a przecież Hitler miał korzenie semickie) czy powojenną ideowo - polityczną okupację Europy. Dlatego Twoje tłumaczenie jest śmieszne.
Natomiast słowa z bolda sugerują, że wszystko przez "pedały", czyli winy upatrujesz w orientacji seksualnej. Z tym zgodzić się nie mogę, bowiem w Trzeciej Rzeszy i heteroseksualiści z liczną rodziną byli potworami - przykład Goebbelsa i jego czarnej Magdusi .Argumentacja nietrafiona, a nawet chybiona bardzo.
Idąc dalej tokiem Twojego rozumowania - każdy gej jest nazistą z przypisu, z przyporządkowania. To śmieszne i mnie "tak nie wychodzi" w odróżnieniu do Ciebie."To ludzie ludzim zgotowali taki los", a nie homoseksualizm, niestety.

pozdrawiam
kasia.

p.s.
Irytujesz mnie tym j.w. i tym, że teraz wychodzę na obrońcę "kochających inaczej". Na tym forum już nieraz robiono ze mnie dziwoląga, mam nadzieję, że nikt nie zacznie podejrzewać, że kasiaballou jest też z tych "innych" - otóż nie jestem, co nie zmienia faktu, że rasizmowi, szowinizmowi, seksizmowi i wszelkim innym formom tendencyjnych dyskryminacji mówę kategoryczne - NIE.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a mnie rozśmiesza, że kołujesz tu, jak adwokat diabła, warto?
:D!
warto:P
tak - widzę - proszę się nie krępować - proszę pedałować dalej - nie najeżdżając na paluszki innym Czytaczom - szerokiej dróżki... ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki za historyczne wyjaśnienia ja bym je jeszcze uzupełnił o parę szczegółów ale sąd w Szczecinie kilka dni temu skazał na karę 15000 zł kobietę, która nazwała swojego sąsiada pedałem. Nawiasem mówiąc był on homosiem.
Dla nie wtajemniczonych wyjaśnię homoś polska nazwa gey-a propagowana przez J. Korwina Mikke - uważam, że bardzo trafna delikatna, subtelna, a nawet pieszczotliwa.
Powyższa dyskusja nie zmienia faktu, że wiersz jest o częściach rowerowych

pozdrawiam serdecznie Jacek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Poprzednio ne zauważyłam Twojego wpisu, a teraz wywalam oczy o_O

Fajnie dywagujesz, jeszcze fajniej szufladkujesz i upraszczasz.
Drogi Almare, Twój post, to nic innego, jak murowane argumenty na moją korzyść.
Hitler miał silne zaplecze w środowisku, jak to nazwałeś "prawdziwych faszystów", co nie umniejsza jego nazizmu własnego.
"Nadludzie", jeśli chcesz wiedzieć, tak, jak każda inna grupa społeczna, mieli w swoich szeregach i homoseksualistów i wielbicieli wyrafinowanej sodomii.
Co nie zmienia faktu, że nie te cechy ich osobowości ściągnęły tragedię wojny, holocaust ( a przecież Hitler miał korzenie semickie) czy powojenną ideowo - polityczną okupację Europy. Dlatego Twoje tłumaczenie jest śmieszne.
Natomiast słowa z bolda sugerują, że wszystko przez "pedały", czyli winy upatrujesz w orientacji seksualnej. Z tym zgodzić się nie mogę, bowiem w Trzeciej Rzeszy i heteroseksualiści z liczną rodziną byli potworami - przykład Goebbelsa i jego czarnej Magdusi .Argumentacja nietrafiona, a nawet chybiona bardzo.
Idąc dalej tokiem Twojego rozumowania - każdy gej jest nazistą z przypisu, z przyporządkowania. To śmieszne i mnie "tak nie wychodzi" w odróżnieniu do Ciebie."To ludzie ludzim zgotowali taki los", a nie homoseksualizm, niestety.

pozdrawiam
kasia.

p.s.
Irytujesz mnie tym j.w. i tym, że teraz wychodzę na obrońcę "kochających inaczej". Na tym forum już nieraz robiono ze mnie dziwoląga, mam nadzieję, że nikt nie zacznie podejrzewać, że kasiaballou jest też z tych "innych" - otóż nie jestem, co nie zmienia faktu, że rasizmowi, szowinizmowi, seksizmowi i wszelkim innym formom tendencyjnych dyskryminacji mówę kategoryczne - NIE.

Kasiu, ja zwróciłem uwagę tylko na to, że używa się propagandowej sztampy krzycząc na przeciwników homogeii: faszyści lub tak jak ty (subtelniej i ładniej)- hitlerka!; sugerując, że mają oni niecne zamiary wobec mniejszości (jakichkolwiek), skwapliwie zapominając o sprawczej roli jaką odegrał homoruch w budowie faszyzmu, co jest niewątpliwe w świetle faktów, które przypomniałem. I tylko tyle chciałem powiedzieć. Oczywiście, winić ich za wszelkie zło byłoby niewłaściwe i głupie, albowiem straciłbym możliwość jakiekolwiek sensownej argumentacji.

W końcówce, rzeczywiście, skróciłem i uprościłem, ale tylko dlatego by drażniąc uzmysłowić rolę jaką odegrali w naszej historii.

A może odgrywają, a może chcą odegrać... to tak rzucam pod rozwagę, bez emocji.

Wyjaśniam, dla mnie świat normalny, to świat, w którym kobiety rządzą męska seksualnością, każdy inny jest wynaturzony, agresywny i bezwzględny, co wielokrotnie w historii zostało udowodnione. ( wiem, co mówię - uwierz! )


Pozdrawiam. :))))))))))))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Poprzednio ne zauważyłam Twojego wpisu, a teraz wywalam oczy o_O

Fajnie dywagujesz, jeszcze fajniej szufladkujesz i upraszczasz.
Drogi Almare, Twój post, to nic innego, jak murowane argumenty na moją korzyść.
Hitler miał silne zaplecze w środowisku, jak to nazwałeś "prawdziwych faszystów", co nie umniejsza jego nazizmu własnego.
"Nadludzie", jeśli chcesz wiedzieć, tak, jak każda inna grupa społeczna, mieli w swoich szeregach i homoseksualistów i wielbicieli wyrafinowanej sodomii.
Co nie zmienia faktu, że nie te cechy ich osobowości ściągnęły tragedię wojny, holocaust ( a przecież Hitler miał korzenie semickie) czy powojenną ideowo - polityczną okupację Europy. Dlatego Twoje tłumaczenie jest śmieszne.
Natomiast słowa z bolda sugerują, że wszystko przez "pedały", czyli winy upatrujesz w orientacji seksualnej. Z tym zgodzić się nie mogę, bowiem w Trzeciej Rzeszy i heteroseksualiści z liczną rodziną byli potworami - przykład Goebbelsa i jego czarnej Magdusi .Argumentacja nietrafiona, a nawet chybiona bardzo.
Idąc dalej tokiem Twojego rozumowania - każdy gej jest nazistą z przypisu, z przyporządkowania. To śmieszne i mnie "tak nie wychodzi" w odróżnieniu do Ciebie."To ludzie ludzim zgotowali taki los", a nie homoseksualizm, niestety.

pozdrawiam
kasia.

p.s.
Irytujesz mnie tym j.w. i tym, że teraz wychodzę na obrońcę "kochających inaczej". Na tym forum już nieraz robiono ze mnie dziwoląga, mam nadzieję, że nikt nie zacznie podejrzewać, że kasiaballou jest też z tych "innych" - otóż nie jestem, co nie zmienia faktu, że rasizmowi, szowinizmowi, seksizmowi i wszelkim innym formom tendencyjnych dyskryminacji mówę kategoryczne - NIE.

Kasiu, ja zwróciłem uwagę tylko na to, że używa się propagandowej sztampy krzycząc na przeciwników homogeii: faszyści lub tak jak ty (subtelniej i ładniej)- hitlerka!; sugerując, że mają oni niecne zamiary wobec mniejszości (jakichkolwiek), skwapliwie zapominając o sprawczej roli jaką odegrał homoruch w budowie faszyzmu, co jest niewątpliwe w świetle faktów, które przypomniałem. I tylko tyle chciałem powiedzieć. Oczywiście, winić ich za wszelkie zło byłoby niewłaściwe i głupie, albowiem straciłbym możliwość jakiekolwiek sensownej argumentacji.

W końcówce, rzeczywiście, skróciłem i uprościłem, ale tylko dlatego by drażniąc uzmysłowić rolę jaką odegrali w naszej historii.

A może odgrywają, a może chcą odegrać... to tak rzucam pod rozwagę, bez emocji.

Wyjaśniam, dla mnie świat normalny, to świat, w którym kobiety rządzą męska seksualnością, każdy inny jest wynaturzony, agresywny i bezwzględny, co wielokrotnie w historii zostało udowodnione. ( wiem, co mówię - uwierz! )


Pozdrawiam. :))))))))))))))

Napisałam i raz jeszcze powtórzę:

"Nadludzie", jeśli chcesz wiedzieć, tak, jak każda inna grupa społeczna, mieli w swoich szeregach i homoseksualistów i wielbicieli wyrafinowanej sodomii.
Co nie zmienia faktu, że nie te cechy ich osobowości ściągnęły tragedię wojny, holocaust ( a przecież Hitler miał korzenie semickie) czy powojenną ideowo - polityczną okupację Europy.
I dodam, że w/g mnie homoseksualiści, jako orientacja nie mięli żadnego istotnego wpływu, "sprawczej roli" w wydarzeniach i historii II wojny. I nie wiem, o jakiej "propagandowej sztampie" mówisz. Zaś to, co przytaczasz, jako "prawdę historyczną" jest jedynie marginalnym przykładem, jakąś notką pamiętnikową potwora, który potworem był, nie dlatego, że kochał się z kolesiem, ale dlatego, że współuczestniczył w zbrodnich i ludobójstwie i w takich kategoriach należy go oceniać, a nie przez pryzmat z kim i jak spał. Bo to dopiero tania propaganda.
Zresztą homoseksualizm jest tak stary, jak świat. Od pradziejów (w rysunkach na skałach, miedziorytach, zwojach, kronikach, itp.) mamy tego jasny dowód.
W starożytntym Egipcie główny kapłan nie miewał uzębienia, chyba wiesz, dlaczego. A historia Rzymu? - i nie chodzi mi tylko o psychola Kaligulę, ale o przyzwyczajenia, obyczaje i mody kulturowe, jako takie. A jednak żaden z historyków nie poważyłby się na stwierdzenie, że imperia i kultury całe istniały, a później poupadały przez orientację seksualną.
Ja tylko oponuję przed takimi uproszczeniami, przed kuriozalnymi teoriami, wyssanymi z palca, czy zapżyczonymi i odkurzonymi gdzieś, w jednostkowych zapiskach. I oczywiście bez emocji - bo niby dlaczego mam się rozemocjonowywać? - dyskusja, jakich wiele - i znów jestem w mniejszości - czyli norma.
Generalnie - tak sobie kojarzę wątek pod wierszem P.Krzywaka - o podziałach i mentalności, min. nas - Polaków z taką historią, tradycjami i z taką spuścizną - wychowanych w wierze chrześcijańskiej, kiedy najważniejszym z przykazań jest to o Miłości i Miłowaniu się - a wciąż tyle w nas hipokryzji - smutne.
I nie jestem w swojej postawie homosiolubem, ale humanolubem - jeśli dostrzegasz subtelną różnicę.
I dla mnie świat wartości niezbywalnych buduje kobieta i mężczyzna jako jedno - jako podwalina zdrowego społeczeństwa - jednak potrafię uszanować inności i to nie są wynaturzenia, czy zboczenia (jak pedofilia, nekrofilia, czy sodomia) ale rodzaj skazy/wady - przyrodzonej płciowości mózgu, odmiennej od założeń prokreacji i prawidłowości biologicznych i ewolucyjnych nie myl więc pojęć - proszę.

Pozdrawiam :)
kasia.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kasiu, ja zwróciłem uwagę tylko na to, że używa się propagandowej sztampy krzycząc na przeciwników homogeii: faszyści lub tak jak ty (subtelniej i ładniej)- hitlerka!; sugerując, że mają oni niecne zamiary wobec mniejszości (jakichkolwiek), skwapliwie zapominając o sprawczej roli jaką odegrał homoruch w budowie faszyzmu, co jest niewątpliwe w świetle faktów, które przypomniałem. I tylko tyle chciałem powiedzieć. Oczywiście, winić ich za wszelkie zło byłoby niewłaściwe i głupie, albowiem straciłbym możliwość jakiekolwiek sensownej argumentacji.

W końcówce, rzeczywiście, skróciłem i uprościłem, ale tylko dlatego by drażniąc uzmysłowić rolę jaką odegrali w naszej historii.

A może odgrywają, a może chcą odegrać... to tak rzucam pod rozwagę, bez emocji.

Wyjaśniam, dla mnie świat normalny, to świat, w którym kobiety rządzą męska seksualnością, każdy inny jest wynaturzony, agresywny i bezwzględny, co wielokrotnie w historii zostało udowodnione. ( wiem, co mówię - uwierz! )


Pozdrawiam. :))))))))))))))

Napisałam i raz jeszcze powtórzę:

"Nadludzie", jeśli chcesz wiedzieć, tak, jak każda inna grupa społeczna, mieli w swoich szeregach i homoseksualistów i wielbicieli wyrafinowanej sodomii.
Co nie zmienia faktu, że nie te cechy ich osobowości ściągnęły tragedię wojny, holocaust ( a przecież Hitler miał korzenie semickie) czy powojenną ideowo - polityczną okupację Europy.
I dodam, że w/g mnie homoseksualiści, jako orientacja nie mięli żadnego istotnego wpływu, "sprawczej roli" w wydarzeniach i historii II wojny. I nie wiem, o jakiej "propagandowej sztampie" mówisz. Zaś to, co przytaczasz, jako "prawdę historyczną" jest jedynie marginalnym przykładem, jakąś notką pamiętnikową potwora, który potworem był, nie dlatego, że kochał się z kolesiem, ale dlatego, że współuczestniczył w zbrodnich i ludobójstwie i w takich kategoriach należy go oceniać, a nie przez pryzmat z kim i jak spał. Bo to dopiero tania propaganda.
Zresztą homoseksualizm jest tak stary, jak świat. Od pradziejów (w rysunkach na skałach, miedziorytach, zwojach, kronikach, itp.) mamy tego jasny dowód.
W starożytntym Egipcie główny kapłan nie miewał uzębienia, chyba wiesz, dlaczego. A historia Rzymu? - i nie chodzi mi tylko o psychola Kaligulę, ale o przyzwyczajenia, obyczaje i mody kulturowe, jako takie. A jednak żaden z historyków nie poważyłby się na stwierdzenie, że imperia i kultury całe istniały, a później poupadały przez orientację seksualną.
Ja tylko oponuję przed takimi uproszczeniami, przed kuriozalnymi teoriami, wyssanymi z palca, czy zapżyczonymi i odkurzonymi gdzieś, w jednostkowych zapiskach. I oczywiście bez emocji - bo niby dlaczego mam się rozemocjonowywać? - dyskusja, jakich wiele - i znów jestem w mniejszości - czyli norma.
Generalnie - tak sobie kojarzę wątek pod wierszem P.Krzywaka - o podziałach i mentalności, min. nas - Polaków z taką historią, tradycjami i z taką spuścizną - wychowanych w wierze chrześcijańskiej, kiedy najważniejszym z przykazań jest to o Miłości i Miłowaniu się - a wciąż tyle w nas hipokryzji - smutne.
I nie jestem w swojej postawie homosiolubem, ale humanolubem - jeśli dostrzegasz subtelną różnicę.
I dla mnie świat wartości niezbywalnych buduje kobieta i mężczyzna jako jedno - jako podwalina zdrowego społeczeństwa - jednak potrafię uszanować inności i to nie są wynaturzenia, czy zboczenia (jak pedofilia, nekrofilia, czy sodomia) ale rodzaj skazy/wady - przyrodzonej płciowości mózgu, odmiennej od założeń prokreacji i prawidłowości biologicznych i ewolucyjnych nie myl więc pojęć - proszę.

Pozdrawiam :)
kasia.

://wiadomosci.onet.pl/2032372,441,item.html

Powyżej to ilustracja ze świata w którym mężczyźni chcą rządzić seksualnością kobiet; ustanowili w Afganistanie prawo: co cztery dni, kobieta ma obowiązek być uległą.

i jeżeli mówisz - pedofilia to rodzaj skazy/ wady( prawie stygmat) to gratuluję.

Powtarzam każde odstępstwo od zasady: kobiety żądzą męską seksualnością, prowadzi do katastrofy, której ofiarami są kobiety właśnie.

Inny świat jest nie do przyjęcia i mniejszość musi się podporządkować, jeżeli tego nie zrobi dojdzie do katastrofy społecznej, co jest oczywiste.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Napisałam i raz jeszcze powtórzę:

"Nadludzie", jeśli chcesz wiedzieć, tak, jak każda inna grupa społeczna, mieli w swoich szeregach i homoseksualistów i wielbicieli wyrafinowanej sodomii.
Co nie zmienia faktu, że nie te cechy ich osobowości ściągnęły tragedię wojny, holocaust ( a przecież Hitler miał korzenie semickie) czy powojenną ideowo - polityczną okupację Europy.
I dodam, że w/g mnie homoseksualiści, jako orientacja nie mięli żadnego istotnego wpływu, "sprawczej roli" w wydarzeniach i historii II wojny. I nie wiem, o jakiej "propagandowej sztampie" mówisz. Zaś to, co przytaczasz, jako "prawdę historyczną" jest jedynie marginalnym przykładem, jakąś notką pamiętnikową potwora, który potworem był, nie dlatego, że kochał się z kolesiem, ale dlatego, że współuczestniczył w zbrodnich i ludobójstwie i w takich kategoriach należy go oceniać, a nie przez pryzmat z kim i jak spał. Bo to dopiero tania propaganda.
Zresztą homoseksualizm jest tak stary, jak świat. Od pradziejów (w rysunkach na skałach, miedziorytach, zwojach, kronikach, itp.) mamy tego jasny dowód.
W starożytntym Egipcie główny kapłan nie miewał uzębienia, chyba wiesz, dlaczego. A historia Rzymu? - i nie chodzi mi tylko o psychola Kaligulę, ale o przyzwyczajenia, obyczaje i mody kulturowe, jako takie. A jednak żaden z historyków nie poważyłby się na stwierdzenie, że imperia i kultury całe istniały, a później poupadały przez orientację seksualną.
Ja tylko oponuję przed takimi uproszczeniami, przed kuriozalnymi teoriami, wyssanymi z palca, czy zapżyczonymi i odkurzonymi gdzieś, w jednostkowych zapiskach. I oczywiście bez emocji - bo niby dlaczego mam się rozemocjonowywać? - dyskusja, jakich wiele - i znów jestem w mniejszości - czyli norma.
Generalnie - tak sobie kojarzę wątek pod wierszem P.Krzywaka - o podziałach i mentalności, min. nas - Polaków z taką historią, tradycjami i z taką spuścizną - wychowanych w wierze chrześcijańskiej, kiedy najważniejszym z przykazań jest to o Miłości i Miłowaniu się - a wciąż tyle w nas hipokryzji - smutne.
I nie jestem w swojej postawie homosiolubem, ale humanolubem - jeśli dostrzegasz subtelną różnicę.
I dla mnie świat wartości niezbywalnych buduje kobieta i mężczyzna jako jedno - jako podwalina zdrowego społeczeństwa - jednak potrafię uszanować inności i to nie są wynaturzenia, czy zboczenia (jak pedofilia, nekrofilia, czy sodomia) ale rodzaj skazy/wady - przyrodzonej płciowości mózgu, odmiennej od założeń prokreacji i prawidłowości biologicznych i ewolucyjnych nie myl więc pojęć - proszę.

Pozdrawiam :)
kasia.

://wiadomosci.onet.pl/2032372,441,item.html

Powyżej to ilustracja ze świata w którym mężczyźni chcą rządzić seksualnością kobiet; ustanowili w Afganistanie prawo: co cztery dni, kobieta ma obowiązek być uległą.

i jeżeli mówisz - pedofilia to rodzaj skazy/ wady( prawie stygmat) to gratuluję.

Powtarzam każde odstępstwo od zasady: kobiety żądzą męska seksualnością, prowadzi do katastrofy, której ofiarami są kobiety właśnie.

Inny świat jest nie do przyjęcia i mniejszość musi się podporządkować, jeżeli tego nie zrobi dojdzie do katastrofy społecznej, co jest oczywiste.
A co ta szowinistyczna próba zniewolenia kobiet ma do naszej dyskusji?
Znowu dajesz mi murowane argumenty na moją korzyść - pisałeś, że u gejów dochodzi do wynaturzeń, agresji i bezwzględności, a ja twierdzę, że najwięcej przemocy i patologi jest w związkach hetero z przegraną pozycją kobiet, chociaż nie zawsze, bywają i sadystyczne babki.

Poza tym czytaj, proszę ze zrozumieniem : ja właśnie oddzieliłam pedofilię, nekrofilię i sodomię - jako ewidentne zboczone wynaturzenia, od homoseksualizmu - jako przyrodzonej płciowości mózgu.

Tak, tak - mniejszości niech się dostosują, ale to nie znaczy, żeby ich wciskać pod stół, karmić drwiną i pogardą i udawać, że nic się złego nie dzieje.
Do katastrofy?
Nie - jeśli będziemy szanowali inność - ja nie jestem za legalizacją takich związków, nie popieram też np.adopcji dzieci przez takie pary, bo to skazywanie dziecka na inność, bez jego udziału - odbieranie mu wyboru. Ale jestem zwolenniczką np.regulacji ekonomicznej - wspólnego opodatkowywania się, dziedziczenia itp. I nie odmawiam im prawa do godnego egzystowania w społeczeństwie.

miłego wieczoru
kasia
Opublikowano
I dla mnie świat wartości niezbywalnych buduje kobieta i mężczyzna jako jedno - jako podwalina zdrowego społeczeństwa - jednak potrafię uszanować inności i to nie są wynaturzenia, czy zboczenia (jak pedofilia, nekrofilia, czy sodomia) ale rodzaj skazy/wady - przyrodzonej płciowości mózgu, odmiennej od założeń prokreacji i prawidłowości biologicznych i ewolucyjnych nie myl więc pojęć - proszę.

no, mętne to zdanie jest trochę; przyznasz, że zaznaczając sodomię jako zboczenie jakoś wychodzi, że coś nie ten teges, Kasiu.

Płciowość mózgu? pewnie, że jest mózg ma płeć, ale to nie może być usprawiedliwienie dla kretynizmów jakie próbują realizować ( adopcje, małżeństwa ) z pominięciem demokratycznych procedur, czyli protestów większości; to problem tego, kto to ma taki mózg, a nie mój. Jako członek społeczności, mam zobowiązania wobec naprawdę potrzebujących pomocy, czy wsparcia z powodu, choroby, ułomności, klęsk żywiołowych ale wobec zdrowych silnych, młodych, jurnych, facetów - NIE!

Piszesz o agresywności mężczyzn w związkach hetero, to tylko wzmacnia moją argumentacje. Kobieta cywilizuje mężczyznę i tam gdzie ma prawa i możliwość ich realizacji świat jest lepszy.
To proces, ewolucja, co nie oznacza jakiegokolwiek zrozumienia dla sadystów i bandytów; a ten statyczny kilkuprocentowy margines należy podwoić w przypadku homo związków, ponieważ takie zachowania to wada mózgu i występuje bez względu na orientację, a ich w tzw związku jest zawsze ich dwóch.
Mężczyźni dążą do dominacji, a niektórzy aby tę dominacje zdobyć nie zawahają się przed niczym. Pochylanie się ze zrozumieniem i spolegliwość wobec żądań tej grupy mężczyzn przez kobiety jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe.

To nie są żarty, ma powstać Nowy Człowiek, to rewolucja!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, tak, oczywiście, wierszyk Jacka jest tylko o rowerkach, on nie zauważył, że to tak seksualnie wyszło, jest jeszcze dzidziusiem i nie odpowiada za to.

Kasiu, zgadzam się niemal ze wszystkim, co piszesz - oczywiście jakiekolwiek dyskryminowanie homoseksualistów jest bezprawne, zacofane i okrutne, a przede wszystkim jest pozbawionym podstaw lękiem, czyli fobią.
Różnimy się poglądami tylko w kilku punkcikach:

1. Uważam, że każdy człowiek powinien mieć prawo do adoptowania i wychowywania dzieci, bez względu na jakąkolwiek inność: seksualną, wyznaniową, rasową, narodowościową czy inną.
2. Moim zdaniem homoseksualizm nie jest ani trochę wadą mózgu czy pomyłką biologiczną; istnieje od zarania ludzkości, a także pojawia się wśród zwierząt naczelnych - jest więc nam przypisany genetycznie od wielu setek tysięcy lat. Od tylu samo lat, co heteroseksualizm. I chyba nie dotyczy mniejszości ludzi nawet - podobno znakomita większość rzekomych "heteroseksualistów" wierzy, że można przerzucić się na homoseksualizm - a więc jest do tego zdolna, czyli naprawdę są to biseksualiści. Tylko że nie chcą sobie tego uświadomić.
Seks istnieje nie tylko po to, żeby się rozmnażać. Od starożytności ludzie wiedzą, że pieszczota (zwłaszcza erotyczna) ma uzdrawiające działanie, szczególnie, kiedy jest połączona z miłością i wszelkimi innymi dobrymi uczuciami. Seks uprawiają także ludzie bezpłodni - ta dolegliwość nie powoduje wygaśnięcia potrzeby erotyzmu. Nie należy więc sądzić, że natura "wymyśliła" seks w celu prokreacji. To tylko jeden z celów, nie dla każdego najważniejszy.
3. Nie zależy mi na tym, żeby broń Boże nie wzięto mnie za homoseksualistkę. Mogę być także Murzynką cz Żydówką, Indianką albo Cyganką, mogę być prawosławna, anglikańska, ewangelicka, a nawet mogę sobie być hermafrodytą, jeżeli komuś to w czymś ulży. :-)

Poza tym - jak napisałam - zgadzam się z Tobą we wszystkim. Znam wielu homoseksualistów obydwu płci i wiem, że znakomita ich większość jest szalenie sympatyczna, a nade wszystko zdolna artystycznie; są też bardzo dobrymi wychowawcami małych dzieci (ze względu na swą dużą wrażliwość i delikatność). Nie wszyscy, rzecz jasna, ale większość.
To tyle moich refleksji w dyskusji pod wierszem Jacusia o niewinnym rowerku. :-)

Pozdrawiam wszystkich Dyskutantów serdecznie.

PS. Acha, Almare: dogadzanie wyłącznie większościom społecznym - kosztem gorszych praw mniejszości - nie jest wcale demokratyczne.
Opublikowano

Oświecona Joasiu Jacuś napisał wiersz o częściach rowerowych no może wyszło ciuteczkę za bardzo pedałowo ale nie seksualnie. Ciebie niosą emocje
Almare głosisz kapitalne nauki ale wyzwolone panie ni jak nie są w stanie pojąć.
Ja mogę tylko dodać, że to co pisze Oxywia jest obecnie na topie. To jest najlepsza metoda rozmiękczania społeczeństwa. Wszystko dozwolone - dewiacje normalnością. Takim społeczeństwem się najlepiej rządzi - głupie jak stado baranów i każdy złoty cielec je kupi.
A puki co proponuje na rowerek. Naoliwiłeś odpowiednio i codziennie 45 minut jazdy dla zdrowia.
Tylko pilnuj żeby się części rowerowe nie zbuntowały. :)))

Pozdrawiam Jacek.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre docenią?   wciąż proszą, klękają, gdy trzeba to i pod kaplicą żałując siebie i rozlanego zmęczeni drogą   ale wypiją  z każdym kłamcą byle postawił   a kiedy potrąci swój swojego nagle się głowią   jak tu oddzielić to, co zmieszali   z kielichem w dłoni z karkiem przy ziemi   dojrzeć (do) dobrego? (w) sobie? nie mogą              
    • Kosmos jest zimny, załoga martwa (?), a Natalie ma robale zamiast koca. „Prawie Legalni” to jej dziennik. Pełen przekleństw, wspomnień i technologii, której nikt nie powinien wymyślić. Jeśli lubisz czarny humor, brzydkie słowa i postaci, które nie trzymają za rękę - zapraszam. OSTRZEŻENIE! Mocny język. Ciężkie tematy. Mnóstwo krwi, seksu i całej tej kontrowersyjnej papki.     Natalie   Dziennik pokładowy Tracz 3, flota… Nie no, w chuja was robię. Oszczędźmy sobie protokołów i tych wszystkich napuszonych otwarć. Tu nie będzie żadnej logiki raportowania. Tylko ja i kilka gorzkich prawd. Wiecie, jakie to uczucie, kiedy wszystkie wasze marzenia z dzieciństwa w jednej chwili zmieniają się w żałosne memy? Jak ten moment, kiedy uświadamiasz sobie, że ten wymarzony model iPhone’a, który kiedyś śnił ci się po nocach, jest teraz tak przestarzały, że wstyd go wyjąć przy ludziach. Śmietnikowa relikwia. Albo kiedy ambicja, ta szlachetna iskra w środku, nagle przeobraża się w coś… głodniejszego. Nie, nie to. Bardziej jak obsesja. To wizja tak głęboko osadzona w neuronach, że staje się częścią kodu tożsamości. Wślizguje się między myśli, siedzi cicho przy śniadaniu, szepcze w kiblu, kiedy srasz i patrzy ci przez ramię, kiedy uprawiasz seks. Ja wiem. Od tego wszystko się zaczęło. Moja „mała” przygoda. Mówię mała, bo to ładnie brzmi, taki chwyt retoryczny. Ale nie oszukujmy się. W praktyce zmieniłam Ludzi w persona non grata dla połowy znanego wszechświata, zapoczątkowałam rasę, która przeskoczyła etapy ewolucji w nanosekundę, i do tego buchnęłam najcenniejszy cud technologii ostatnich stuleci. Na Ziemi jeszcze by o tym śnili. Jeśli jeszcze by istniała. Czy zrobiłam z tego dobry użytek? No. To już kwestia sporna. (zduszony śmiech) Nie jestem pewna, czy to wszystko było przeznaczeniem, przypadkiem, czy może zwykłym kosmicznym żartem. Nie czuję się bohaterką. Bohaterem tej historii, jeśli już, jest Jack. Jack ma w sobie coś z klasycznego protagonisty: przeszłość tak tragiczną, że aż by się nadawała na scenariusz filmowy, odwagę balansującą na granicy szaleństwa, i tę dziwną aurę, przez którą ludzie się go trzymają, nawet jak nic nie mówi. Charyzmę ma polityk, który potrafi sprzedać ci brednie o rezygnacji z energii atomowej jakby to była rewolucja moralna, a nie cofnięcie się do epoki węgla. Jack nie pieprzy się w takie rzeczy. Jack to narzędzie. Narzędzie precyzyjne. Jak chcesz, żeby robota była zrobiona, bez pytań i bez błędów, wołasz Jacka. Nawet imię ma filmowe. Jack. Ale nie, tak go nazywam. Oficjalnie to Daniel Jacks. Wiem. (kaszlnięcie) Bezczelność losu, nie? Jakby ktoś spojrzał na butelkę whisky i pomyślał: „O, idealne nazwisko dla kolesia z tragiczną przeszłością i uśmiechem, którego nie chcesz widzieć, kiedy masz coś do ukrycia.” Doskonałe dla bohatera. A ja? Ja w tej bajce jestem… bardziej jak czarownica. Ale nie ta z lasu i jabłka. Bardziej jak Diabolina, tylko bez tych bajkowych skrupułów. Taka, co dzięki inteligencji, sprytowi i totalnie nieprzyzwoitemu uroku osobistemu (który, swoją drogą, nadal mam, ale to temat na inny dzień) wbiła się na najnowszy model fregaty Konfederacji Terranskiej i odleciała z nim jakby to był prezent urodzinowy od samego wszechświata. Prototyp. Tak nowy, że prezydentom robiło się mokro na samą wzmiankę. Od nowa. Wybacz, słuchaczu. Czytelniku. Widzu? Nie wiem, kim jesteś. Zakładam, że kimś lepszym ode mnie, skoro to wszystko w ogóle przetrwało. Ale wiedz, że ja właśnie znalazłam się w sytuacji tak niepojęcie spierdolonej, że każda metafora blednie. Nie mówimy o klasycznym „jestem w lesie i goni mnie dzik”. Mówimy o „obudziłam się po trzech dniach chlania na środku Sahary, naga, z połową pamięci i zerową szansą na wodę”. Tylko że zamiast piasku jest próżnia. I chłód. I ciemność. To miał być videodziennik. Ale zrezygnowałam z tej formy szybciej, niż się zaczęła. (kaszel) Widzisz, siedzę teraz w kompletnej ciemności, na bezludnej planecie, w środku transportowca tak przestarzałego, że systemy awaryjne nie mają swoich systemów awaryjnych. Rezerwowa bateria, dzięki której jeszcze możesz posłuchać mojego cudownego, zniekształconego głosu (trzask) – ała, kurwa! – ledwo zipie. No dobra. Nie jest aż tak tragicznie. Przynajmniej mogę sobie pogadać. Do siebie. Bez lęku, że mi odjebało. (kichnięcie) Może za dziesięć tysięcy lat ktoś znajdzie te zapiski. Może jakimś cudem pozna angielski. Może rozszyfruje ten stek przekleństw i neurotycznych rozkmin. Jeśli jeszcze istnieje jakieś życie. Jeśli nie spaliłam wszystkiego w pył. Wspomniałam już, że doprowadziłam do wojny międzygalaktycznej? (zduszony śmiech) No, przypadkiem. Ale też nie. To skomplikowana i długa historia. (kaszel) Jeśli wystarczy mi baterii, może jeszcze to usłyszysz. Albo przeczytasz. W zależności od tego, jak ten cały złom zdecyduje się przechować dane. Nie zrozum mnie źle, drogi pamiętniczku. Jestem pierdolonym Einsteinem nowej ery. Tak, wiem. Brzmi narcystycznie. (zduszony śmiech) Ale jak mam ci to inaczej wyłożyć? Przez całe życie lizałam kurz z butów ludzi, którzy nawet nie rozumieli połowy tego, co robiłam dla nich po nocach. Tyle razy mnie wyruchali, bez mydła, bez ostrzeżenia, czasem nawet bez imienia. W historii? Nigdzie. Działko jonowe Guddersa? Owszem, jestem. W podziękowaniach. Na samym dole. Zaraz pod „wsparciem duchowym i cateringiem”. Ten jebany drań nawet się nie zająknął, że zanim mnie poznał, znał działka jonowe tylko z Star Treka. Albo z innej bajki dla nerdów. (trzask) Cholerny fiut! (trzask) Pierdolony, zajebany, konformistyczny… (trzask) ...klaun w fartuchu laboratoryjnym. (szczęk metalu) Spokojnie, Nat. (głęboki oddech) Spokojnie. Dobra, musimy sobie coś wyjaśnić. Już na starcie. Jeśli przeszkadza ci mój brak ogłady, mój ty pluszowy, moralnie oburzony misiaczku, to po prostu wypierdalaj. Tak, właśnie tak. Mam to głęboko w dupie. Jeśli czujesz jakąś dumę z tego, że unikasz wulgaryzmów, że filtrujesz własne emocje przez grzeczne formułki, jakby to była wyższa forma cywilizacji… gratulacje. Jesteś debilem. Takim klasycznym, certyfikowanym idiotą, który myśli, że panowanie nad językiem to duchowy rozwój. Spoiler: nie jest. Wulgaryzmy są precyzyjne. Są narzędziem. Czasem jedynym, które oddaje to, co naprawdę się dzieje pod czaszką. Pozwól, żeby ta myśl się zatliła. Niech ci wżre się w mózg. Jak rdza w stal. Jak kwas. Niech się przyklei. (kaszlnięcie) A jeśli nie jesteś pewny, czy zniesiesz mnie taką… lepiej sobie idź. (śmiech) Później wchodzimy tylko głębiej w pleśń mojej jaźni. Wspominałam o zbrodniach wojennych? Chcesz porozmawiać o etyce? Co powiesz na to, że zaprojektowałam napitek, który sprzedawałam jak wino, a był czymś na wzór kwasu solnego z opóźnioną aktywacją? (zduszony śmiech) Ach, pamiętam jakby to było wczoraj. Dobre czasy. Ale moim prawdziwym opus magnum była bomba kinetyczna. Piękna rzecz. Tak doskonała, że zmusiła wszystkie możliwe traktaty do zredefiniowania pojęcia „broń masowego rażenia”. (śmiech) Gdyby nie ja, Sarianie dalej zrzucaliby na siebie asteroidy jak jaskiniowcy rzucający kamieniami. Marnując przy tym tyle paliwa, że same liczby przyprawiałyby cię o krwotok z nosa. Ale wtedy ktoś zapytał: „Hej, Nat, a jakbyś ty wysłała wielką igłę na orbitę?” I ja, pomyślałam: A czemu nie? To była tylko zagwozdka. Małe wyzwanie. Ćwiczenie dla mózgu. Ale jak się okazało… takie rzeczy się rozchodzą. Szybciej niż wirus. Szybciej niż plotka. Szybciej niż ja byłam w stanie powiedzieć „ups”. Dobra. Kolejne ostrzeżenie. Nie licz na porządek. Nie będzie tu osi czasu, rozdziałów, kurwa, aktów dramatycznych. Nie jestem twoim nauczycielem od historii ani interaktywnym audiobookiem. Kiedy twój świat nagle rozszerza się z jednej śmiesznej niebieskiej kuleczki do przestrzeni, której nawet nie ogarniasz wzrokiem… wszystko, co znałeś, przestaje mieć znaczenie. Czas. Rytm. Daty. Cała ta iluzja porządku. Pewnie, istnieje coś takiego jak kalendarz galaktyczny. Taka wspólna, znormalizowana fikcja. Ale serio, myślisz, że ktokolwiek traktuje to poważnie? Że dwie rasy oddzielone od siebie o dziesiątki tysięcy lat świetlnych zsynchronizują zegarki, żeby ustalić datę konferencji? Zgadnij, kochaniutki. (kaszlnięcie) Trochę się wykręcam. Kurwa. Prawda jest taka, że mam… coś. Specyficzny typ ADHD, czy jak to tam chcecie nazwać. Nie jestem lekarką, nigdy nie babrałam się w neuronauce. Może nie ma na to etykietki. Może mam po prostu burzę myśli, permanentny stan wzniecenia w głowie, który nie daje mi ułożyć wydarzeń w jedną, schludną linię. To nie znaczy, że kłamię. To znaczy, że przetwarzam inaczej. Widzisz, wy byście chcieli, tak sobie wyobrażam, żeby wszystko było ładnie opowiedziane. Początek, rozwinięcie, zakończenie. Imiona, daty, numery buta, cholerne współrzędne galaktyczne i wykresy emocjonalne. Ale nie. Nie tym razem. Ty tu jesteś terapeutą. Ja mówię, co chcę, kiedy chcę. Jeśli najpierw mam ochotę wspomnieć, jak bardzo spierdolił mnie Tau, to tak będzie. Jak zechcę wrócić potem do mojego pierwszego statku albo do smaków dzieciństwa, to wrócę. To jest moje gówno. A ty się ciesz, że daję ci je powąchać. (metaliczny trzask) Mówmy o Tau. Mój jedyny towarzysz. Mój przyjaciel. Może wróg. Może kochanek, jeśli rozciągniesz definicję emocjonalnego związku do granic absurdu. Być może jesteśmy ostatnimi formami inteligentnego życia we wszechświecie. (zduszony śmiech). Tau. Moja dzidzia. Moja słodka, mordercza dzidzia. Nazwałam go po obejrzeniu jakiegoś starego filmu. Nie wiem już, co to było. Może dramat, może musical, może pornol. Wszystko się zlewa po tylu latach. Ale imię zostało. Tau. Brzmiało jak coś, co ma znaczenie. Może greckie, może matematyczne, może jakieś pseudo-futurystyczne gówno. Nie obchodziło mnie. Po prostu pasowało. Miałam wtedy jakieś piętnaście lat. Gówniara. Siedziałam w deszczowy wieczór i myślałam: Jak to by było mieć własną SI? Kogoś, kto naprawdę słucha. Kogoś, kto zna twoje intencje, zanim otworzysz usta. No, zrozum. Kiedyś byłam inna. Bardziej romantyczna. Albo po prostu głupsza. (kaszlnięcie) Miałam te wszystkie moralne rozkminy, czy aby nie przekraczam jakichś granic. Czy to bezpieczne. Czy to etyczne. Ale wiesz co? Ciekawość w końcu wygrała. Zawsze wygrywa. Bo kiedy wszyscy wokół pierdolą: „Superinteligencja to mit! To tylko kopiarka danych, nic więcej!”, to masz ochotę pokazać im środkowy palec i powiedzieć: „Trzymaj mi piwo”. No i tak powstał Tau. I cóż. Mieli rację. Nauczył się, że prościej będzie mnie zabić. SŁYSZYSZ MNIE, TAU? TY CHOLERNY DRANIU! KOCHAŁAM CIĘ! (szloch) (pociągnięcie nosem) No. Jest gdzieś na tym statku. Zakopany gdzieś głęboko w rdzeniu systemów, między przepalonym zasilaniem a rozklekotanym układem chłodzenia. A nie był stworzony do życia w minus dziewięćdziesięciu stopniach Celsjusza. Jeśli chcesz Fahrenheita, to se, kurwa, przelicz. Ja mam teraz większe problemy niż twoje imperialne zachcianki, ziemniaku z Missouri. Cholerne bezużyteczne gówno. (długi wdech) Dobra, przejdźmy do tego. Wiecie, to było naprawdę coś. Jedno z tych doświadczeń, które wbija się pod paznokcie i zostaje tam już do końca. Dzień, w którym ludzkość odkryła życie pozaziemskie. Oficjalnie Dzień Pierwszego Kontaktu. Brzmi wznośle, co? To był kurewsko dobry dzień. Tak dobry, że nawet przebija dzień, w którym włamałam się na fejsa tej szmaty Samanthy i ujawniłam wszystkim, co tak naprawdę robiła po zajęciach. (wdech) Niech spoczywa w pokoju, albo przynajmniej w wiecznym upokorzeniu. Ale wracając. Kontakt. Nie z jakimiś mikrobami czy plamami światła. Z prawdziwą, działającą, świadomą rasą. I to nie jedną. Całą Konfederacją. I teraz posłuchaj uważnie, bo powiem coś ważnego. To nie tak, że Ludzie byli głupi. No dobra. Byliśmy. Jasne. Ale to nie głupota z braku zdolności. To była ignorancja z braku dostępu. Widzisz, zasady Konfederacji są dość proste. Brutalne w swojej logice: Dopóki nie opanujesz podróży hiperprzestrzennej, nie jesteś zaproszony do stołu. Jesteś jak dzieciak patrzący przez szybę na bankiet bogów. Nie rozumiemy, więc nas zostawiają. Obserwują. Oceniają. I wiesz co? To działało. Nie skompromitowaliśmy się, bo byliśmy zapóźnieni technologicznie. Kompromitacja przyszła dopiero potem. Kiedy zobaczyli kim naprawdę jesteśmy. Największy szok? Nie nasze wojny. Nie nasze religie. Nie nasze cholerne zamiłowanie do broni ręcznej i telenowel. Szokiem było to, że jesteśmy idiotami systemowymi. Jak z temperaturą. Jak z językami. Jak z jednostkami. Wiesz, ile znanych ras miało więcej niż jeden język na całej swojej planecie? Mniej niż siedem procent. A my? My mamy ich tysiące. Dialekty, odmiany, akcenty, slangi, systemy pisma. Nasza planeta brzmi jak dźwiękowy wylew. Sarianie nazywali takie rasy ciemniakami. Tak, wiem. Brzmi ofensywnie. Ale zgonię to na błąd tłumaczenia. Szczerze? Jak ktoś mówi do ciebie chrząknięciami i ultradźwiękami, to ciężko się dogadać. Ale sens był jasny: komplikujemy sobie życie z premedytacją. U nich wszystko jednoznaczne. Proste. Efektywne. Jeden język. Jeden system. Jedna skala. A my? Jeden mówi „mile”, drugi „kilometry”. Jeden mierzy czas w sekundach, drugi w mikrosekundach światła. A potem się dziwimy, że jesteśmy tysiąc lat za cywilizacją, która żre i wydala przez ten sam otwór. (kaszlnięcie) Cholernie tu zimno. Nie wiem, może nie całe minus dziewięćdziesiąt, ale wystarczająco, żeby każda cząsteczka powietrza wbijała się w płuca jak szklane igiełki. Każdy oddech boli, jakby ktoś próbował mi wyszorować wnętrze gardła pumeksem. Oglądaliście Marsjanina? Jest tam taka scena, w której koleś wykopuje radioizotopowy generator z piasku, żeby się ogrzać. Siedzi tam sobie, w środku czerwonego piekła, tuląc się do śmiercionośnego kawałka plutonu jak do ukochanego misia. Co ja bym, kurwa, dała za takie cudo. Ale nie. Nie mam plutonu. Nie mam nawet herbaty. Mam za to swoje własne, osobiste źródło ciepła. Własne cudo. Wiecie, przez chwilę zajmowałam się bioinżynierią. Taką z prawdziwego zdarzenia, a nie jakimś podziemnym hodowaniem grzybów na własny użytek. Projekt, nad którym pracowałam, był ogromnym krokiem na mojej moralnej drabinie. A raczej skokiem. Oczywiście, projekt nie pozostał długo mój. Ukradł go jakiś rozlany grubas w garniturze. Pamiętam jego palce. Spocone, grube jak kiełbasy, poruszające się po hologramie z tą samą gracją, z jaką świnia tańczy walca. Bydlak miał jeszcze czelność zmienić moim dzieciakom nazwę. Dla świata to teraz Termolarwy. Dla mnie to zawsze będą Grzejniczki. One pożrą wszystko, co organiczne. Martwe tkanki, kompost, resztki jedzenia, nawet starą skarpetę, jeśli dobrze nasiąkła potem. A jeśli je wystarczająco zagłodzisz? Z czasem zaczną zjadać też nieorganiczne. Plastik, syntetyki, polimery. Nic nie ginie. Wszystko zamieniają w ciepło. A teraz? Teraz karmią się mną. Wgryzają się we mnie jak dzieciaki w tort urodzinowy. Nie rzucają się na żywą tkankę, nie. One są cierpliwe. Pracują powoli, warstwa po warstwie, jakby rozbierały mnie do kości z jakiegoś perwersyjnego szacunku. Przynajmniej nie muszę się już przejmować goleniem nóg. Albo pach. Albo czegokolwiek. Grzejniczki dbają o mnie jak najwierniejsza kosmetyczka. Tyle że z zębami. I bez litości. Ciekawa jestem, jak długo zajmie im dobranie się do kości. Kiedy zaczną chrupać jak popcorn pod skórą. Wyobraź sobie, że się wyjebałeś na rowerze. Dłonią po asfalcie. Taki czerwony, płytki strup. Piecze. Szczypie. Drażni. Tak teraz wygląda całe moje ciało. She-Hulk. Każdy gwałtowniejszy ruch to jak kąpiel w wannie wypełnionej szpilkami. (kaszlnięcie) O, biedactwo. Chłopak cię rzucił? Spróbuj zaopiekować się kolonią robaków, dla których twoje ciało to szwedzki stół. Oczywiście, sama je tu zaprosiłam. Grzejniczki. Moje małe, biologiczne piekło. Cała magia polega na tym, że mogą się na mnie zesrać. Dosłownie. A wiecie, z czego zrobione jest ich cudowne gówno? Z ciepła. Mikroskopijna sterta kału, która właśnie teraz ratuje mi życie. Leżę na stercie własnych robali, oddycham w oparach ich wydalin i czekam, aż kolejna porcja termicznego guana wsiąknie w moją skórę. Elegancja, Francja. Cholerny Jack. (kaszlnięcie) Może po mnie leci. Może mnie szuka. Może nie żyje. Może nie pamięta. Może go to nie obchodzi. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Gdybym tylko miała jakiekolwiek pojęcie, co się dzieje poza tą zamarzniętą, gównianą kulą, już bym coś zrobiła. Choćby wstała i ruszyła w śnieg. Wyszła na powierzchnię. Zatańczyła nago na mrozie. Natychmiastowa hipotermia brzmi lepiej niż to. Byłabym lodowym posągiem z przekleństwem na ustach. Mumią z sarkazmem. (przeciągły kaszel) Dałabym dupy za łyk whisky. Jakiegokolwiek. O, z tym to jest dopiero historia. Z tych starych. Jeszcze z czasów, kiedy zbierałam załogę. Kiedy wszystko było możliwe. Kiedy Tau dopiero dołączył i nie miał jeszcze zamiaru mnie zabić. (śmiech) Ale nie teraz. Teraz pogadajmy o Jacku. O Danielu. Pieprzonym bohaterze galaktyki. Męczenniku wolności. Symbolu oporu. Człowieku-poszukiwanym-numer-jeden. Oczywiście, Natalie nigdy nie może być numerem jeden. Bo on ma ładną buźkę. Bo mówi rzadko, ale w punkt. Bo umie stanąć w świetle tak, żeby cień padł na wszystkich dookoła. A chuj z tym, że to ja zapoczątkowałam kradzież tej cholernej fregaty. Chuj z tym, że to ja wycyckałam Terranski rząd tyle razy, że musieli zwolnić Głównodowodzącego Floty Operacyjnej. A potem następnego. W ich wersji jestem tylko „naukowcem załogi”. „Mechainżynierem”. Tłem. Zapasem. Dla nich Jack to ten, który mnie przemycił na statek. To on mnie porwał. A że cały czas miał słuchawkę w uchu? Że każdy jego ruch był moim rozkazem? Nieistotne. Wiecie, ile osób pracuje w hangarze? Tysiące. I nikt, kurwa nikt, nie zauważył, że Jack był prowadzony jak pies na smyczy. A kto trzymał koniec tej smyczy? Stara Nat. Zwykła inżynierka. Cholerna asystentka. Ofiara. Jack. No… jakby to powiedzieć… (przeciągły kaszel) Jest moim pieseczkiem. Moim wiernym pupilem. Ale też przyjacielem. Mamy dziwną relację. Pokręconą. Widzicie, wykorzystywałam go. Na takie sposoby, że każdy zewnętrzny obserwator miałby mnie za zimną, wyrachowaną łajzę. Władczynię marionetek, która trzyma za sznurki jedynego przyjaciela i popycha go w ogień. Ale w tej metaforze coś jest nie tak. Jack nie był tylko marionetką. Był tą czerwoną płachtą, którą macha się bykowi przed ryjem. Tyle że ta płachta jest permanentnie w depresji, a bykiem jest cała, pierdolona, galaktyczna Konfederacja. (kaszlnięcie) A, chuj tam. Opowiem wam. Niechętnie, bo nawet we mnie ta historia budzi mdłości. A jak mnie coś rusza, to wiedz, że poziom gówna sięgnął szyi. Popierdolony świat, i tyle. Widzicie, Jack kiedyś był normalny. W porządku koleś. Ułożony, z dobrze płatną pracą. Nic nigdy takiego nie odjebał. Aż pewnego dnia, tak zwyczajnie, ktoś włamał się mu na chatę. Podziurawili jego żonę i córkę jak sito. Fiutami. Gwałcili i tłukli je tak długo, aż zostały tylko ospermionymi kupkami mięsa. Dziewczyna miała siedem lat. A co wtedy robił Jack? Siedział na piętrze, słuchała Beatles’ów i grał w jakieś Call of Duty albo chuj wie co. Niczego nie usłyszał. Po czymś takim dużo z człowieka nie zostaje. Ale był moim cholernym przyjacielem. Więc zrobiłam, co mogłam. Szczułam go samobójstwem. Nie wprost. Nie mówiłam: „zabij się, Jack”. Ale projektowałam te plany. Te misje. Te akcje, z których nikt nie powinien wrócić. On się zgadzał. Bez pytania. Bez namysłu. Jakby życie było już tylko formalnością. Za każdym razem: „Dobra, Nat. Gdzie tym razem?” Zawsze z tym samym spojrzeniem. Martwym. Cichym. Pustym jak próżnia. I wiecie co? Pilnowałam go. Czasem dla siebie. Czasem dla niego. Czy powinnam była pozwolić mu umrzeć? Może. Może by mi nawet podziękował. Ale tego nie zrobiłam. Pozwalałam mu tańczyć na granicy śmierci. Wchodzić w każdy plan, każdą misję, jakby nie miał nic do stracenia. Bo nie miał. I był w tym, kurwa, niesamowity. Mieliśmy miłe chwile. W sensie, że cała załoga Sonica. Ta, komentarz jest niepotrzebny. To ja walczyłam o tę nazwę. Spierdalaj. Myślisz, że to chujowe imię? Że „Sonic” to dziecinada? To było już trzecie imię tego jebanego statku. A jak myślisz, że to najgorsze, to trzymaj się czegoś stabilnego. Bo zaraz ci opowiem. Widzisz… Ten statek to nie był byle złom. To był pierwszy pojazd z napędem hiperprzestrzennym. W całym znanym wszechświecie. Pierwszy, który przebił barierę rzeczywistości i nie rozsypał się w cząstki przy wyjściu z wymiaru. A jak go nazwali nasi kochani rządowi ojcowie? Ręka Boga. Ja. Cię. Kurwa. Pierdolę. Ręka Boga, do chuja pana? Udajesz się w przestrzeń międzygwiezdną, odkrywasz, że istnieją dziesiątki inteligentnych ras, że ludzkość nie jest wyjątkowa, nie jest wybrana, nie jest nawet oryginalna, i na to wszystko w odpowiedzi wysyłasz statek na galaktyczną krucjatę? Ja pierdolę. Cholerna Ziemia. Cholerni Amerykanie. Ja. Pierdolę. (kaszlnięcie) No więc, jak tylko mieliśmy okazję, przemalowaliśmy go. Tak trochę z rozpędu. Trochę z bólu istnienia. Na co? Środkowy Palec Boga. Tak. Pośmialiśmy się. Trochę. Dobrze brzmiało przy lądowaniu. Tylko że wiecie co? Po jakimś czasie to przestało być zabawne. Bo żadna inna rasa nie rozumiała tego gestu. Dosłownie żadna. Okazuje się, że wszechświat nie zna czegoś takiego jak „pierdol się” palcem. W jednej kulturze ten gest oznaczał „dziękuję za jedzenie”. W innej „proszę o wodę”. A w trzeciej? „Proszę, zabierz mnie jako niewolnika”. Niezręcznie. Więc Sonic został. Bo nikt nie pytał. Tłumacze zawsze rozumieli to jako coś „związanego z ruchem”. Chuj z tym, że prędkość dźwięku to przy tym statku jak kaleka na monocyklu z kwadratowymi kołami. Ale nikt nie skojarzył, że może chodzić o niebieskiego jeża z kreskówki. I dobrze. Bo nie chciałam znowu wyjaśniać popkultury komuś, kto rozmnaża się przez wymianę śluzu. Tak więc Sonic pozostał. I chuj z tym. Trochę nas się przewijało. Sonic nie potrzebował dużej załogi. Ba, technicznie rzecz biorąc, to nie potrzebował żadnej. Po odpowiednim zaprogramowaniu mógł działać w pełni jako autonomiczny dron. Zero pilotów. Zero załogi. Zero wypadków z udziałem czynnika ludzkiego. Fregata była wielka. Kurewsko wielka. Tak wielka, że „fregata” to była raczej skromna metafora. Statek-okręt-baza. Więc miejsca było więcej, niż potrzebowaliśmy. Czasem zabieraliśmy autostopowiczów, czasem kogoś zgarnęliśmy z rozpierdolonej stacji. Ale główna, stała załoga to była piątka. Ja, Jack, Tau, George i Cindy. Opowiem o Georgu. Jeśli żyje, i jeśli dowiedziałby się, że ja żyję, na pewno by chciał mnie zabić. Niech się ustawi w kolejce, do cholery. Widzicie, uratowałam mu życie. Ale też spierdoliłam. Byliśmy na jednej planecie na Andromedzie. Facet dostał wiązką plazmy. Po prostu: puf i łapa zniknęła. Od ramienia aż po pachę. Krew lała się jak fontanna z taniego horroru. Zostało mu może parę minut życia. Może mniej. Wtedy mnie błagał: „NAT! NAT! CHOLERA, JAK COŚ MOŻESZ ZROBIĆ, TO ZRÓB!” (kaszlnięcie) (śmiech) (kaszlnięcie) No i zrobiłam. Ostrzegam, że to jest kurewsko zabawna historia. Widzicie, miałam własną wersję nanitów. Pierwsze nanity, które pokazali nam Arturianie, była przełomem w dziedzinie mechaniki, inżynierii i, przede wszystkim, medycyny. Nie macie nawet pojęcia, jakie możliwości dają roboty wielkości bakterii. Mogą sobie wędrować po układzie krwionośnym jak w aquaparku. Mogą zeżreć komórki rakowe jakby nigdy nic. Ale ja je ulepszyłam. Dałam im świadomość roju. Jedną, wspólną sieć komunikacyjną. Zdolność do koordynacji. Adaptacji. I mówimy to o porównaniu w skali: nanity Arturian były jak ślimaki w wyścigu z gepardami, kiedy w grę wchodziły moje dzieciaczki. No to wpuściłam je w Georga. Skleiły mu ciało w kilka sekund. Problem w tym, że nie chciały wyjść. Nie do końca umiały się rozmnażać, ale potrafiły się dzielić. Zaczęły eksplorować. Zasiedlać. Sterować. Z czasem George zachował kontrolę tylko nad głosem. A nanity? Cóż. Polubiły wydajność. Kiedy odkryły metaamfetaminę… o rany. Zaczęły ją wpierdalać łyżkami. Dosłownie. George nie spał przez dwa tygodnie. Dwa. Pieprzone. Tygodnie. Zasypiał na trzy minuty, po czym nanity budziły go serią mikroskurczy jak z epilepsji. A potem? Odpuściły. Z jakiegoś powodu. Może się znudziły. Może przekroczyły limit aktywności. Może uznały, że lepsza efektywność jest po regeneracji. A George? George został z traumą i nowym układem odpornościowym, który sam siebie optymalizował. Na razie wystarczy. Chce mi się spać. Może już się nie obudzę, a wtedy nie poznasz za wiele z tej historii. Ale chuj tam, może ktoś kiedyś wykopie jakiś pomnik Jacka i poskleja fakty. Może coś z tej historii zostanie. Albo nie. Mam to w dupie. Dobranoc.
    • @kropka kreska …zapytał mnie dobry Bóg (choć nie wiem czy w ogle jesteś)..kiedy dobro zwrócisz mi?Wszak dałem Ci wiele dróg abyś odnależ siebie mógł i podziękować mi…pośród wzgórz odnajdziesz wszystko a rzeki kierunek Ci wskażą… wszystko i nic to odpowiedż ma jest!Bo wszystko  jest po coś i wszystko już było by z ruin odrodzić się….nawet jak są błędy- teraz moje- wybaczaj-:)Aż po życia kres….i śnij-:)Wszak życie to sen pijaka…-:) @Bożena De-Tre …nieważne ile imion masz.Pozdr
    • @Poezja to życie Miałeś lepsze...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...