Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zamknął za sobą drzwi i schodząc po krętej klatce schodowej poprawiał pospiesznie zawiązany krawat. Dzień powoli się rodził. Ulice były puste, tak jak pusta stawała się jego dusza. Gdzieniegdzie można było zobaczyć wolno sunące auta. Idąc chodnikiem mijał zaspanych przechodniów, skrytych za kołnierzami prochowców. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Odpalając kolejnego zatrzymał się, tuż przy budynku z czerwonej cegły, poranny wiatr natrętnie gasił zapałkę. Wystawy sklepowe nie przyciągały wzroku wlepionego w nieistotny punkt przed sobą.
Przed oczami wciąż miał jej twarz. Zawsze ją miał, gdy wychodził bez do widzenia. Oczy, jej brązowe oczy, mówiły wszystko, była zakochana. Włosy lśniące i nienagannie związane w warkocz, rozpuszczała, kiedy on ją o to poprosił. Uwielbiał bawić się nimi, owijać wkoło palców. Makijaż nosiła wyraźny aczkolwiek nie wyzywający, podkreślający jej delikatne rysy. Na małe usta starannie nakładała pomadkę, tak aby je optycznie powiększyć. On kochał je takimi jakie były i nigdy nie dał jej do zrozumienia, że jest inaczej. Dziś jednak twarz, którą znał była inna.
Zamglone miasto nie pozwalało chwycić świeżego powietrza. Skręcił do parku i usiadł na pierwszej napotkanej ławce. Nie mógł uwolnić myśli od ostatniej nocy. Starał się sobie przypomnieć, odtworzyć ostatnią noc, obejrzeć ją, jak w starym kinie, tak aby móc zrozumieć, zaakceptować i żyć dalej.
Po otwarciu drzwi nie była taka, jak zawsze. Była obca, wzrok uciekał na przedmioty poupychane po mieszkaniu, a najczęściej opadał na wykładzinę dywanową.
Rozpinając płaszcz spytał:
- Widziałaś ostatnio tego małego spod czwórki. Zawsze bawił się na schodach przed domem, a od kilku dni go nie widzę.
- On nie żyje – odpowiedziała, uciekając wzrokiem.
- Jak to nie żyje!? Co ty wygadujesz!? Przecież jeszcze kilka dni temu ...
Przerwała mu podnosząc upadły wzrok.
- Już ci mówiłam on nie żyje – powiedziała to spokojnie, jakby bez serca, emocje zostawiając na później.
- Nie miał tyle szczęścia, co inne dzieci. Nie doczekał się swojego pierwszego piórnika, pierwszej komunii świętej, pierwszego pocałunku, zauroczenia, miłości. On nie żyje – kontynuowała.
Odwróciła się w stronę okna i wyjrzała na dziedziniec.
Podciągając rękawy od śnieżnobiałej koszuli, usiadł przy stole nie mogąc uwierzyć, w to co słyszy.
- Był taki pogodny, zawsze mówił tym swoim dziecinnym głosem „Dzień dobry , Panu!”. Machał do mnie rączką, jak tylko mnie widział. Dawałem mu cukierki. Jak to się stało? – spytał kręcąc głową.
- Wbiegł na ulicę za piłką. Dalej możesz się domyślić – odpowiedziała stojąc do niego tyłem.- Dziś jest pogrzeb, czytałam klepsydrę, żal mi rodziców.
Wstał od stołu. Podszedł do niej i przytulił się do jej pleców łapiąc ją za piersi.
- Przestań! – powiedziała odsuwając się od niego.
- Mnie też jest szkoda tego małego, był sympatycznym smarkaczem ...
- To nie o to chodzi! – krzyknęła.
Zatykając usta, skryła twarz w dłoniach. Złapał ją za biodra i odwrócił w swoją stronę.
- Uspokój się, już dobrze – położył jej głowę na swoim ramieniu.
Skryta i wtulona w niego, powtórzyła już spokojnie.
- To nie o to chodzi
- Kocham Cię, zawsze będziemy ... – szepnął jej do ucha
Przerwała mu ponownie. Łapiąc oddech chwyciła go za ręce.
- Tego małego już nie ma. Tak jak nas. Nie rozumiesz, nigdy nie rozumiałeś. Miłość zgasła jak życie tego chłopca. Przydarzyło się to jemu i nam. Koniec jest początkiem czegoś nowego ... – mówiła spokojnie, patrząc mu prosto w oczy, jakby przed ołtarzem składał przysięgę.
Czuł jak drętwieje. Nogi, ręce, twarz zgniatają słowa, które wypowiadane przez nią, jedno po drugim staje się gwoździem do trumny. Nie rozumiał tych słów. Patrzył na jej usta, które zdawałoby się, że się poruszają nie wydając głosu. Otępiony słuch nie dostarczał informacji z rozmowy. Kiedy organizm zaczął się bronić i funkcje życiowe wracały do normy usłyszał.
- Jest ktoś inny. Przy nim czuję, że żyję. Nie zadawaj pytań, tak będzie łatwiej. I wyjdź. Klucze zostaw na komodzie.
Położyła mu rękę na ramieniu, a następnie wyszła do sypialni.
Wszystkie rany Chrystusa przekuwały jego ciało. Musiał się pozbierać, wziąć w garść i wyjść, tak jak chciała. Z kieszeni spodni wyjął klucze i odłożył na wskazane miejsce. Rozejrzał się ostatni raz po pokoju. Zawiązał krawat i włożył płaszcz. Zamknął za sobą drzwi.

Opublikowano

Gdzieniegdzie można było zobaczyć wolno sunące się auta. - bez "się"?
Uwielbił - uwielbiał?
jak w stary kinie - starym?
To nie o to chodzi - kropka?
szepną jej do ucha - szepnął?
spodni wyją - wyjął?
Udało Ci się autorze, mimo oklepanego tematu, mnie zainteresować. Zakończenie, dla mnie, bardzo, bardzo na miejscu, powiedziałbym świetne! Ten spokój, pogodzenie i szacunek dla decyzji kobiety, mówi, że bardzo ją kocha i tak dalej będzie. Żadnej pyskówki, szukania kart kredytowych, walizek. Krawat, płaszcz - ma klasę. Zamyka drzwi za sobą, nie wychodzi z futrynami, przy czym wcześniej położył klucze tam, gdzie wskazała kobieta - taka miłość zdarza się bardzo rzadko. A, że Go ukrzyżowała? Takie są, te kobiety.........

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę bardzo. Jestem Marcin, po prostu Marcin, bez Pan, dla znajomych, wiejski głupek. Trema niepotrzebna, wyczuwam zdolności, drzemiący potencjał i chęci, po to jest ten portal:)
Opublikowano

Temat - oklepany. Ujęcie - ładne.
Zainteresowało, przeżuło, smakowało.
Pan, zdaje się, w wierszach siedzi? W takim razie debiut prozatorski ładny.
Pozdrawiam
Z.

Ps. Marcinie! I znowu? Znowu, że kobiety są straszne? Eh...;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pewnie tak. Ale w gruncie rzeczy stanęła przed wyborem: moje szczęście, albo jego. Egoistka, można powiedzieć. Ale szczera egoistka. Powiedziała: "Miłość zgasła jak życie tego chłopca." - widać pierwotnie myślała, że to, co on do niej czuje też juz nie jest płomiennym uczuciem. Miała przygotowaną mówkę, skoro mówiła jak na przysiędze.
To było okrutne. Ale kto jeszcze niedawno się opowiadał za szczerością?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pewnie tak. Ale w gruncie rzeczy stanęła przed wyborem: moje szczęście, albo jego. Egoistka, można powiedzieć. Ale szczera egoistka. Powiedziała: "Miłość zgasła jak życie tego chłopca." - widać pierwotnie myślała, że to, co on do niej czuje też juz nie jest płomiennym uczuciem. Miała przygotowaną mówkę, skoro mówiła jak na przysiędze.
To było okrutne. Ale kto jeszcze niedawno się opowiadał za szczerością?
To nie było szczere:"Tego małego już nie ma. Tak jak nas. Nie rozumiesz, nigdy nie rozumiałeś."
Szczerze to by było tak:Tego małego już nie ma. Tak jak nas. Nie rozumiesz, a ja nie potrafię ci tego wytłumaczyć, kocham innego, to wszystko przeze mnie, nie ma w tym krzty twojej winy. Starałeś się, wiem. Wybacz. A teraz out!
Ale nie, po co, najlepiej zwalić wszystko na chłopa debila, nic nie rozumiejącą włochatą małpę i przybić go żywcem, niech się męczy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A nie będzie się bardziej męczył słysząc wskazane przez Ciebie słowa? Oh, biedactwo, była nieszczęśliwa, mówi, że wszystko to jej wina, żebym nie czuł się źle. Tak źle jej się żyło i teraz tylko po to, żebym nie zamęczał się zwala wszystko na siebie. A przecież kiedy miłość gaśnie i przysypia wina nie może leżeć po jednej stronie.
Nie, tak przynajmniej daje mu powód do nienawiści. Jest suką. On może tak o niej myśleć.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A nie będzie się bardziej męczył słysząc wskazane przez Ciebie słowa? Oh, biedactwo, była nieszczęśliwa, mówi, że wszystko to jej wina, żebym nie czuł się źle. Tak źle jej się żyło i teraz tylko po to, żebym nie zamęczał się zwala wszystko na siebie. A przecież kiedy miłość gaśnie i przysypia wina nie może leżeć po jednej stronie.
Nie, tak przynajmniej daje mu powód do nienawiści. Jest suką. On może tak o niej myśleć.
Moim zdaniem nie powinien się bardziej męczyć. Słowa bowiem nie było o męczeniu się i nieszczęściu. Jak każda kobieta, Zuziu nadinerpretujesz/ cholera wie, czy jest takie słowo/. Kobieto! Miłość nigdy nie gaśnie, ani przysypia, Dlatego On, mimo, że ukrzyżowany dalej nas kocha, a nie śle armagedonu, dlatego my, mężczyźni prawdziwi tak kochamy kobiety, nawet jak nas kopną w cztery litery. Nikt nie jest winny tego. Nikt. " Wszystko przeze mnie" nie oznacza przyznania się do winy, bo przecież żadnego przestępstwa tutaj nie popełniono / kłania się Zbrodnia i kara, oj kłania./ "wszystko przeze mnie" oznacza w tym przypadku " wybacz mi nie jestem doskonała" i on, ten z opowiadania Pana Białego to zrozumiał, dlatego dał się ukrzyżować, pozwolił jej dalej szukać........
Opublikowano

Wyszło zupełnie przyzwoicie. Z czasem przyjdzie większa naturalność w słowach, bo momentami trochę przedawkowane intencje wymaganej czytelności, jak np. "Kiedy organizm zaczął się bronić i funkcje życiowe wracały do normy usłyszał."
Bogaty wachlarz słów i prawidłowo dawkowana akcja.
I malutka korekta. Nienagannie powinno być razem i z podwójnym "n".
A tak poza tym okej. Pozdrowienia :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Miłość nie gaśnie i nie przysypia? Być może PRAWDZIWA MIŁOŚĆ. Ale co to jest ta "prawdziwa miłość" i jak ją rozpoznać? Czy w ogóle istnieje coś takiego? Czy to, co czujemy, nie jest zasługą kilku hormonów wydzielanych przez nasz otumaniony mózg? Ale to już temat na dłuższą dyskusję. Załóżmy, że prawdziwa miłość istnieje (każdy chyba słyszał o miłość aż po grób, która wydarzyła się u kolegi koleżanki znajomego babci bratanicy siostry). Ale skąd mam, do cholery wiedzieć, czy to co jest między dwójką ludzi przetrwa próbę czasu? Czy hormony w mózgu się nie wyczerpią? Czy trafiłam na swoją drugą połówkę czy jakieś tam innego coś? Nie pamiętam kto, ale ktoś powiedział kiedyś: "Miłość jest okrutną sztuczką biologiczną mającą na celu podtrzymanie gatunku".

Tak, nadinterpretuję (też mi podkreśla na czerwono;)) i to okropnie. Ale to chyba kwestia wiary w ukrzyżowanie tego mężczyzny. Mówisz: "dalej kocha". Ale to są wielkie słowa. Słowa mają okrutnie dużą moc, tak samo jak subtelna różnica w wypowiedzi tej kobiety, być może spowodowana strachem, roztrzęsieniem, nerwami - ma tak kluczowe znaczenie.
Został ukrzyżowany? Zawalił mu się świat? Świat można odbudować, cegiełka po cegielce, tylko się trzeba wziąć do pracy. Wybacz, ale nad "Cierpieniami młodego Wertera" nie płakałam. A nad artykułem o globalnym ociepleniu tak.

A teraz pytanie: czy kluczowe znaczenie słów tej kobiety rzeczywiście jest takie kluczowe? Skoro naprawdę będzie dalej kochał, świat tak czy siak będzie dla niego udręką. Ona w tej chwili daje mu powód do nienawiści. To chyba lepsze niż słowa: "zostańmy przyjaciółmi".
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Miłość nie gaśnie i nie przysypia? Być może PRAWDZIWA MIŁOŚĆ. Ale co to jest ta "prawdziwa miłość" i jak ją rozpoznać? Czy w ogóle istnieje coś takiego? Czy to, co czujemy, nie jest zasługą kilku hormonów wydzielanych przez nasz otumaniony mózg? Ale to już temat na dłuższą dyskusję. Załóżmy, że prawdziwa miłość istnieje (każdy chyba słyszał o miłość aż po grób, która wydarzyła się u kolegi koleżanki znajomego babci bratanicy siostry). Ale skąd mam, do cholery wiedzieć, czy to co jest między dwójką ludzi przetrwa próbę czasu? Czy hormony w mózgu się nie wyczerpią? Czy trafiłam na swoją drugą połówkę czy jakieś tam innego coś? Nie pamiętam kto, ale ktoś powiedział kiedyś: "Miłość jest okrutną sztuczką biologiczną mającą na celu podtrzymanie gatunku".

Tak, nadinterpretuję (też mi podkreśla na czerwono;)) i to okropnie. Ale to chyba kwestia wiary w ukrzyżowanie tego mężczyzny. Mówisz: "dalej kocha". Ale to są wielkie słowa. Słowa mają okrutnie dużą moc, tak samo jak subtelna różnica w wypowiedzi tej kobiety, być może spowodowana strachem, roztrzęsieniem, nerwami - ma tak kluczowe znaczenie.
Został ukrzyżowany? Zawalił mu się świat? Świat można odbudować, cegiełka po cegielce, tylko się trzeba wziąć do pracy. Wybacz, ale nad "Cierpieniami młodego Wertera" nie płakałam. A nad artykułem o globalnym ociepleniu tak.

A teraz pytanie: czy kluczowe znaczenie słów tej kobiety rzeczywiście jest takie kluczowe? Skoro naprawdę będzie dalej kochał, świat tak czy siak będzie dla niego udręką. Ona w tej chwili daje mu powód do nienawiści. To chyba lepsze niż słowa: "zostańmy przyjaciółmi".
Zuziu, jak wiesz, jestem prawdziwym mężczyzną i tylko za siebie mogę ręczyć. Nie wiem, jak rozpoznać miłość. Na pewno coś takiego istnieje, w innym przypadku nie byłoby mnie, między innymi, więc jestem namacalnym dowodem, echochach! / Białe zęby w uśmiechu, poprawka fryzury......./. Nie sądzę, żeby to ktokolwiek wiedział, czy przetrwa próbę czasu, czy nie. Tak samo, jak nie wiadomo ile jest gwiazd na niebie i gdzie ja do cholery podziałem swoje klucze do domu, po ostatniej wizycie gdzieś tam. Się musiałem włamywać! Ale nie było przestępstwa, to mi się upiekło. Jeśli chodzi o to, co ktoś kiedyś powiedział, to osobiście najbardziej przypadł mi cytat takiego jednego: " jabadabadu" i jakoś nie spotkałem żadnego innego, jak do tej pory, który by go wyparł. " dalej kocha" to nie są wielkie słowa. " zdradziłem/am Cię, wybaczysz?" to są wielkie słowa. Mnie tam się wydaje, że ukrzyżowanie nie oznacza " zawalenia się świata" tylko poświęcenia dla kogoś czy w imię czegoś. Ja tam nie płakałem ani nad jednym ani nad drugim, ale jak mi chuligany moją odstrzeloną gablotę w nocy porysowały w szlaczki na karoserii, to ryczałem jak bóbr, co ja gadam jak całe stado bobrów, aż jedna babcia podeszła i się mnie spytała " Co panu jest?", no to jej powiedziałem, a ona na to " Młody człowieku/ bo ja młody jestem i cholernie przystojny jestem/ przecież to tylko samochód", a ja na to " Ale pani nie rozumie, co łączy młodego, prawdziwego mężczyznę z jego koniem....", a ona " Ty zboczeńcu!" i bum mnie torebką w łeb.... i zaczęła krzyczeć, takie tam, ratunku ludzie, a to była niedziela rano, bo z reguły jak mają ci ukraść, uszkodzić albo zniszczyć wózek albo zabrać cnotę albo zdradzić, to robią to z soboty na niedzielę, żeby rano przepraszać i prosić o odpuszczenie win. Do tego, jak na zawołanie zjawił się patrol, bo też kręcili się koło pobliskiej świątyni, i ludzie się zlecieli.... się działo, krótko mówiąc zanim z tego wybrnąłem, ale co tam, nie żałuję, otóż to jest miłość, nigdy się nie żałuje,nawet jakby mnie tak ukamieniowali. Odmalowałem gablotę, wypicowałem, mam teraz sportowy wydech, taki wiesz z czterema wylotami, a nie jakieś badziewie z jedną dziurą i robi mi na zawołanie, wrym! Zuziu, ja się chyba nie nadaję do takich rozmów, bo mógłbym tak godzinami.....
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mam znajomych, którzy się bawią elektroniką (głośniki, te pierdoły) i jak zaczynają rozmawiać ze sobą, to nie znam połowy słów, których używają. Ale kocham ich słuchać i obserwować. Takie fajne zafascynowanie na twarzy, pełne skupienie. Jest w tym swoista walka o wspólną sprawę ;)).
I chociaż nie mam pojęcia, po jaką cholerę samochód ma robić na zawołanie "wrym!", to cieszę się Twoim szczęściem. A słuchać najbardziej lubię o rzeczach, o których nie mam pojęcia ;)

A co do tekstu, to (jak to powiedział jedenastoletni chłopiec - którym się opiekowałam na obozie - pocieszając swojego kumpla z drużyny, który był właśnie po zawodzie miłosnym tuż przed ślubami obozowymi): "baby to pizdy". Ja już nie bronię kobiet. Ostatnio zbyt często rozmawiam z facetami, a później mam wyrzuty sumienia że powstałam z dwóch komórek o chromosomie x. Tak, wiem i wpełni się zgadzam, że kobiety są straszne, okrutne i w ogóle idę się pociąć.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mam znajomych, którzy się bawią elektroniką (głośniki, te pierdoły) i jak zaczynają rozmawiać ze sobą, to nie znam połowy słów, których używają. Ale kocham ich słuchać i obserwować. Takie fajne zafascynowanie na twarzy, pełne skupienie. Jest w tym swoista walka o wspólną sprawę ;)).
I chociaż nie mam pojęcia, po jaką cholerę samochód ma robić na zawołanie "wrym!", to cieszę się Twoim szczęściem. A słuchać najbardziej lubię o rzeczach, o których nie mam pojęcia ;)

A co do tekstu, to (jak to powiedział jedenastoletni chłopiec - którym się opiekowałam na obozie - pocieszając swojego kumpla z drużyny, który był właśnie po zawodzie miłosnym tuż przed ślubami obozowymi): "baby to pizdy". Ja już nie bronię kobiet. Ostatnio zbyt często rozmawiam z facetami, a później mam wyrzuty sumienia że powstałam z dwóch komórek o chromosomie x. Tak, wiem i wpełni się zgadzam, że kobiety są straszne, okrutne i w ogóle idę się pociąć.
Stój! Nie idź! Mnie oddaj żyletkę, bo nie mam się czym golić i się niekomfortowo czuję. Wiesz ile kosztuje markowa maszynka do golenia? Oni chyba ochu.........

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Polska – Mesjasz narodów   Nieźle, kurwa, nieźle. To hasło brzmi naprawdę potężnie. Podniośle. Dumnie. Jakbyśmy od tysiąca lat byli wyznaczeni do zbawiania świata, a przy okazji - do ponoszenia wszystkich możliwych ofiar. Mesjasz narodów. Naród wybrany do cierpienia, klęsk i moralnej wyższości. Tak mnie wychowywano. I nie tylko mnie. Miliony ludzi, którzy mieli budować nasz wspólny dom, nasiąkali tą narracją od dziecka. Polska jako ofiara. Polska jako mur. Polska jako tarcza. Polska jako przedmurze chrześcijaństwa. A na tym murze - szlachta. Nasza. Święta. Bohaterska. Polska szlachecka była ze mną od zawsze. W podręcznikach, w opowieściach, w patetycznych akademiach szkolnych.  Szlachta własną piersią broniła Europy przed zarazą ze Wschodu. Szlachta ratowała cywilizację, kulturę, wiarę. Własną piersią chroniła biednych chłopów pańszczyźnianych, którzy - jak nas uczono - i tak mieliby gorzej pod innym panowaniem. Czy na pewno? Tego pytania nie zadawano. Bo jak można podważać fundament mitu? Jak można pytać o szczegóły, gdy mówi się o obrońcach wiary? Przez długi czas udawałem, że w to wierzę. Udawanie jest wygodne. Nie wymaga myślenia. Ale z wiekiem człowiek robi się leniwy w innych obszarach - i przestaje mu się chcieć udawać. Historia zaczęła odpowiadać na moje dylematy. Bo jak - pytam uczciwie - jak taka zapijaczona, zatłuszczona warstwa społeczna mogła poradzić sobie ze sprawnymi, trzeźwymi, zdyscyplinowanymi Szwedami w 1655 roku pod Ujściem? Nie poradziła sobie. Nawet nie spróbowała. I potem było już tylko gorzej. Od potopu do rozbiorów. Od konfederacji do liberum veto. Od dumy do upadku. Dlaczego? Czy to była taka nacja? Czy taki charakter narodowy? Czy może coś innego? Sześć procent społeczeństwa - sześć procent! - uznało się za inną rasę. Lepszą. Wybraną. Herbową. Z pozwoleniem Boga. Przywileje nadane im kilkaset lat wcześniej przez królów wiązały się z jednym podstawowym obowiązkiem: obroną ojczyzny. Pospolite ruszenie. Piękna idea. Demokratyczna. Patriotyczna. W praktyce - nieporozumienie. Bo jak ma walczyć ktoś, kto jest pijany, otyły i przekonany o własnej boskiej wyjątkowości? Pijany i gruby to już trudne wyzwanie logistyczne, a co dopiero militarne. Może stąd te rasy polskich koni. Nie po to, by dźwigać ciężką zbroję, ale by unieść zajebistą nadwagę jeźdźca. Koń arabski by padł. Nasze pociągowe - ciągnęły. Może tajemnica husarii polegała na tym, że grupa nawalonych grubasów, nie do końca kojarzących, co robią, myśląc, że jadą do Żabki, bo jest promocja na Bociana, taranuje wroga czystym przypadkiem. Może stąd te sukcesy. Jadę po bandzie? Oczywiście. Ale od dziecka słyszę o tej dumie. O tej niezwyciężonej ciężkiej jeździe. Przez dwieście lat niepokonani. Kilkuset przeciw tysiącom. Może po prostu ktoś krzyknął, że na melinie pod Kircholmem jest bimber, i ruszyli z taką determinacją, że przeciwnik nie wiedział, z czym ma do czynienia. Być może obrażam wielu prawdziwych Polaków z genami szlacheckimi. Ale ja czegoś kurwa nie rozumiem. Można być patriotą. Można być obrońcą kraju. Można umierać za ojczyznę. Ale mówimy o kilku procentach społeczeństwa, które uznały się za lepszą kastę. Bóg im dał przywileje. Pokolenie Jafeta. A co z resztą? Co z dziewięćdziesięcioma procentami społeczeństwa? Co z pokoleniem Chama? Gdzie w tym miłosierdzie? Gdzie równość wobec Boga? Coś tu nie gra. Pokolenie Chama miało przechlapane. Szlachcic mógł zabić. Mógł gwałcić. Mógł sprzedać chłopa jak bydło. A przecież uczono mnie, że w Polsce nie było niewolnictwa. Tak uczono w szkołach w drugiej połowie XX i w XXI wieku. Tyle wiem. Ale im więcej czytam, tym bardziej widzę, że to była niewola w białych rękawiczkach. Z krzyżem nad drzwiami. Dlaczego część społeczeństwa była traktowana gorzej niż fellachowie w Egipcie? Czy to był gniew Boga? Ale za co? Ci ludzie nawet nie mieli czasu grzeszyć. Pracowali, żeby inni nie musieli pracować. Praktycznie nie mieli żadnych praw. Żadnych. Czy to jest zgodne z naukami Chrystusa? Mam wrażenie, że nad krajem nad Wisłą przez wieki wisiała jakaś gęsta chmura. Jakby ocieplenie klimatu przyszło wcześniej i zakryło widok nieba. Gdyby Cieśla z Nazaretu to zobaczył, sandały by mu spadły. Ale nie zauważył. Albo nie zadzwoniono. „To się w pale nie mieści” — jak mawiał najbardziej przegrany warszawiak. Ale mieściło się w głowach Kościoła. Tych najważniejszych. Dlaczego? Bo im się opłacało. A prawa człowieka? Czy coś takiego istniało? Wtedy - nie. Ale dziś? Dlaczego przez setki lat zasłoną milczenia przykrywamy fakt, że grupa trzymająca władzę żerowała jak pasożyt na dziewięćdziesięciu procentach społeczeństwa? Dlaczego stawiamy im pomniki? Za co? Może jeszcze handlarzom niewolników zróbmy aleję gwiazd. Albo order za wkład w rozwój cywilizacji. Nie wiem. Nie rozumiem. Może właśnie dlatego wciąż lubimy być Mesjaszem narodów. Bo łatwiej cierpieć w micie niż spojrzeć w lustro historii.    
    • @Berenika97 Jesteśmy częścią natury. Rodzimy się, wzrastamy,kwitniemy i odchodzimy na chwilę, by narodzić się na zawsze .   Pięknie i obrazowo pokazałaś wspólność przeżywania uczuć z naturą.    Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
    • @Berenika97 Trzecia droga. To nie takie łatwe :(   Pozostaje próbować.   Pozdrawiam
    • @iwonaroma Czytam ten wiersz jako opowieść o stanie zawieszenia -  między potrzebą ochrony a lękiem przed otwarciem się na świat. Obraz jest prosty, ale niesie ze sobą ciężar emocjonalny, który długo zostaje pod skórą. Wiem, że można jeszcze inaczej zinterpretować, bo tekst niesie wiele  symboli. 
    • @KOBIETA Dziękuję za otwartość. To zawsze miłe, gdy autor świadomie decyduje, co zostawić, a co zmienić. Pozdrawiam :-) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...