Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

pełnia lata zaharowana
w mrówczym mozole
dźwiga źdźbła na kopiec
wizji dzień po dniu

posrebrzane smugi na skroniach
i zbrużdżone czoło odpływem znaczy
rozluźnienie spoiwa między nami

kamień twojego snu
przygniata moją noc
już tylko pół na pół
dla siebie jesteśmy
codziennie

wietrzni i chmurni
przed burzą

Opublikowano

mniej czasu nie oznacza przecież mniej uczucia, Krysiu. krótki odpoczynek od miłości może czasem skutować zdwojonym zapałem później;) ciekawi czy jest to u ciebie jedna wizja czy cały wór wizji? Dzięki tobie poczułam się prawie jak podczas żniw;) Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krótki tak, ale nie "pracoholi";) a wizji u mnie hehe... "dostatek" lub "wór bez dna" jak mówisz :)))
ciekawe Twoje żniwne samopoczucie :)))

Serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Miło mi, że dla Ciebie "super", a jeszcze milej, że udaje mi się...hehe..."Tajemnicę" sprowadzać z drogi...tylko ciekawi mnie dokąd? Czyżby na manowce? Chyba nie aż tak, mam nadzieję...

Dziękuję.

Cieplutko w rodzajowym klimacie :-)
Krysia
Opublikowano

hm.. latem, kiedy gorąco, może czasem lekki chłodzik w związku wychodzi na dobre? bo miłość jest trochę jak masło.. odrobina chłodu trzyma je w odpowiednim kształcie:))

pozdrawiam i życzę odpoczynku:))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


hmm...mówisz "lekki chłodzik"? u pracoholika to już "zamrażarka", więc masełko "na kość" za nic nie rozsmarujesz :)
dziękuję Ula

również życzę odpoczynku
i pozdrawiam serdecznie :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Aniu, miło mi niezmiernie, że pasują.
Po prostu są o prawdziwym ludzkim życiu (bez fikcji).
A za "pięknie" przesyłam buziaka :)))
Dziękuję.
Serdecznie i ciepło pozdrawiam.
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


hehe...miły jesteś :):) ale nie prowokuj, bo jeszcze "walnę" powyższy temat ... cha cha już krztuszę się ze śmiechu na myśl o "oczach jak złotówki" u co poniektórych :)
dziękuję Bruno

cieplutko pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Magda! Zależy o jaką "burzę" chodzi...są takie, że jeszcze zanim się rozpęta, już się jej boisz :), więc lepiej, żeby ... przeszła bokiem...

dzięki Magduś za "ojjjjjj" :))))

pozdrówki całkiem spokojne :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


i to jest mężczyzna! zaradny, na mostach się zna i pospawać umie i potrafi się przyzwyczajać...na dodatek spokojnie...ech, szkoda, że peelka tego nie wiedziała :))))))))
dziękuję

cieplutko pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


i to jest mężczyzna! zaradny, na mostach się zna i pospawać umie i potrafi się przyzwyczajać...na dodatek spokojnie...ech, szkoda, że peelka tego nie wiedziała :))))))))
dziękuję

cieplutko pozdrawiam :-)
Krysia
gdyby wiedział pewnie tego mostu nigdy by nie było
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


i to jest mężczyzna! zaradny, na mostach się zna i pospawać umie i potrafi się przyzwyczajać...na dodatek spokojnie...ech, szkoda, że peelka tego nie wiedziała :))))))))
dziękuję

cieplutko pozdrawiam :-)
Krysia
gdyby wiedział pewnie tego mostu nigdy by nie było
hehe...może i tak :))))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesień jest zawsze piękna w barwach ciepłych skąpana wspomina uroki lata pokory ucząc od rana ;)))
    • W podziemnym przejściu handluje głupek. Z roztartym nosem jak majeranek. Wertykalnie przedstawia swoje dzieła. Wystawia arlekiny jak z rękawa. Nostalgia za wódą wyryła mu bruzdy na czole i policzkach. Czarne jak heban usta, przepalone fajkami, wydmuchują już tylko w dal sadze. Przechodząc obok niego, wymamrotał coś pod nosem: — Kup pan książkę. Spojrzałem. Uśmiech u stóp drabiny — Henry Miller. Nowela za uśmiech i pięć fajek. Do dziś nie mogę jej zapomnieć. Wyryła mi na czole takie same bruzdy. Tyle że ja już tyle nie palę. Nieraz, kiedy czuję fajki, wstrzymuję powietrze i nie oddycham. Po drodze tyle syfu w powietrzu. Butadien w aerozolu, brylantyna we włosach. Boję się, że wybuchnę od zapalonego papierosa. Eksploduję jak brudna bomba w Central Parku. Impreza u hermafrodyty. Tam zawsze odchodziły niezłe akcje. Umówiłem się z kumplem. Furmanek jeździł bordowym polonezem. Kurwa, strach było wsiadać — bagażnik pełen dragów. Ale co tam — imprezą pachnie. Pojechaliśmy do „Kulturalnego” na parę piwek. Tam ekipa już czekała. Z głośników zalatywało Riders on the Storm – The Doors. Zapaliłem papierosa, czekając na browara. Dwóch znajomych z roku zaparkowało pod knajpą i wciągali kolejkę „wściekłego”. Wzięło mnie na kazania: — Po pijaku to średnia jazda, chłopaki. — A poza tym, na Karmelickiej macie samochód na chodniku. Pały zholują. Po pół roku na obronie dowiedziałem się, że pały… to oni. Niezły film. A Furmanek częstował ich marychą, nie wiem ile razy. I ten bagażnik z dragami. Wiem co mówię — nie raz w nim jechałem. Siedząc z Dominikiem, oglądaliśmy laski. Pełno ich tam było — w końcu „Kulturalna” i „Rentgen” to knajpy UJ-tu. Dwie miejscówki, gdzie można było naprawdę zabalować. Siedzimy i oglądamy. W drugiej Sali jakiś performance — laski w białych kitlach mieszają koktajle. Wymalowane na kobiety-wampy. Faceci z ogonami, wymachując rękami, oddają się rytmicznym, fallicznym tańcom. A my tak ukradkiem: raz na zgrabne tyłki studentek, raz na performance. Rozmawiamy o filozofii kartezjańskiej i dualizmie. Skąd ten Kartezjusz — sam nie wiem. Ale jak mawiał Dominik: — Świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia. — Wiesz, czemu Konfucjusz jeździł tyłem na osiołku? — Bo chciał zobaczyć świat od tyłu. I tak w kółko. Zaczął się temat piękna. — Stary, wiesz czym jest piękno? — Znasz istotę piękna? Zamyśliłem się. — Piękno… rzecz względna — odpowiedziałem. — A czy brzydkie może być piękne? — No wiesz, stary… — Zrób kolejkę, to ci powiem, jak to jest. Podczas rozmowy nie zauważyliśmy, że zrobiło się ciasno przy stoliku. Wzięliśmy jakieś browary. Po chwili wracamy do rozmowy. Dominik uśmiechnięty, ciągnie swój wywód. — Bo widzisz: ona — piękna, zgrabna, rasowa blondyna. A on — niski, cherlawy, syfy na twarzy. I są razem. I się kochają. Albo odwrotnie: ona niska kulka, a on wysoki, postawny facet. Wszyscy razem, wszyscy się kochają. — No tak… w sumie często tak bywa — przytakuję. — Bo oni zanurzeni byli w tej samej boskiej materii. Dotknęli oboje istoty tego samego piękna. — Dobrze mówisz, stary. — Platon był gościem. Dominik nie zwraca na mnie uwagi, nawija dalej. — Widzisz, na rynku, przy Adasiu, jest kałuża. Brudna. Ktoś w nią splunie, ktoś zakiepuje fajkę, ohyda. Każdy ją omija, żeby nawet kaloszy nie zamoczyć. — Ale… przyświeci słońce. Odbije się w niej wieża Kościoła Mariackiego. I ta sama kałuża staje się dziełem sztuki. Możesz kupić akwarelę i będziesz się nią zachwycał całymi dniami. — Piękno, piękno i jeszcze raz piękno. Pojęcie względne. Można by o nim całymi dniami i nocami rozprawiać. Ciężko by było — gdyby się nie przysiadła Siwa. Ładna blondynka z kamienicy przy Alejach. Ojciec jakiś szych, ponoć w policji. Wiecznie go nie było — więc piliśmy i upalaliśmy się u niej w mieszkaniu. Raz o mało nie spadłem z dywanu. Siwa chodziła z Oliwią — przyjeżdżała ze Śląska. Czarnula, włosy na Kleopatrę. Rasowe kobiety, obie. Na roku było ich sporo. Ja, Dominik, Furman i Piotr — byliśmy trzy razy K. Z kilkoma jeszcze facetami byliśmy mniejszością. Rok należał do kobiet. Była drobna Kaśka — dla odmiany, ojca miała z Indii. Ładna ciemna karnacja. Była Magda z Tarnowskich Gór. Wszystkie łączyło jedno — były ładne i mądre. Ale nie o tym mowa. Siedząc z Dominem w knajpie, rozmawiając o filozofii, oglądając panienki, w pewnej chwili postanowiliśmy: — Wyruszamy. Na zachód. Na koncert do Wrocławia. Prawie wakacje, piękne lato. Wyruszamy stopem przed siebie.                                                                                              
    • Śliczny, taki czuły wierszyk.
    • Myśl pozytywna nas uratuje:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...