Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

MOJE TŁUMACZENIE

Niech ślub dwóch umysłów przeznaczonych sobie
Nie napotka przeszkód. Miłość to nie miłość
Wtedy gdy się zmienia bo się zmienić może
lub z serca wychodzi, gdy jej karzą zniknąć
Przenigdy! Ta szczera, znak wieczny na niebie
Nawet w czasie sztormu będzie niewzburzoną
Jest dla tułających statków się po świecie
niepoznaną gwiazdą, mimo, że zmierzoną.
Nie jest błaznem czasu! Choć ten krzywym sierpem
Róże z ust, policzków ścina ruchem chciwym
Lecz dnie, czy tygodnie nie zmienią swym biegiem
jej, co będzie trwała aż świat Ogień zniszczy.
Lecz jeśli się mylę. Ktoś dowieść to zdoła.
Nigdy nie pisałem, bo też nikt nie kochał


TŁUMACZENIE STANISŁAWA BARAŃCZAKA (nawet nie dla porównania, jako niedościgniony wzór)

Nie ma miejsca we wspólnej dwojga serc przestrzeni
Dla barier, przeszkód. Miłość to nie miłość, jeśli,
Zmienny świat naśladując, sama się odmieni
Lub zgodzi się nie istnieć, gdy ktoś ją przekreśli.
O, nie: to znak, wzniesiony wiecznie nad bałwany,
Bez drżenia w twarz patrzący sztormom i cyklonom -
Gwiazda zbłąkanych łodzi, nieoszacowanej
Wartości, choćby pułap jej zmierzył astronom.
Miłość to nie igraszka Czasu: niech kwitnące
Róże wdzięków podcina sierpem zdrajca blady -
Miłości nie odmienią chwile, dni, miesiące:
Ona trwa - i trwać będzie po sam kraj zagłady.
Jeśli się mylę, wszystko inne też mnie łudzi:
Że piszę to; że kochał choć raz któryś z ludzi.

(przeł. Stanisław Barańczak)

TŁUMACZENIE MACJIEJA SŁOMCZYŃSKIEGO

Zdrady są w związku dusz wiernych nieznane,
Albowiem miłość nie będzie miłością,
Jeśli jest zmienna, mogąc mieć odmianę,
Lub skłonna odejść za cudzą skłonnością.
Nie!To wzniesiona nad burzy bałwany
Latarnia morska, gwiazda niewzruszona.
Mknie ku niej każdy okręt zabłąkany,
Nieznanej, choć jej wysokość zmierzona.
Miłości w błazna swego nie przetworzy
Czas, choć lic świeżość i róże warg ścina.
Miłość z dnia na dzień się zmienić nie może;
Przetrwa, aż przyjdzie śmiertelna godzina.
Jeśli to błąd jest lub jeśli skłamałem,
Nikt nie miłował, nigdy nie pisałem.


ORYGINAŁ

CXVI

Let me not to the marriage of true minds
Admit impediments. Love is not love
Which alters when it alteration finds,
Or bends with the remover to remove:
O, no! it is an ever-fixed mark,
That looks on tempests and is never shaken;
It is the star to every wandering bark,
Whose worth's unknown, although his height be taken.
Love's not Time's fool, though rosy lips and cheeks
Within his bending sickle's compass come;
Love alters not with his brief hours and weeks,
But bears it out even to the edge of doom.
If this be error and upon me proved,
I never writ, nor no man ever loved.

Opublikowano

piękne to tłumaczenie i jakie wartosciowe

niestety nie znam Szekspira, to może moim ubolewaniem i słaboscią wykształcenia (jakieś ono jest) czyli nie poznania jego wszystkich dzieł,
pociesza mnie fakt, że Szekspir więcej obecny, jednak słowa te byłyjakoś jedną ze ścieżek
w moim życiu

serdeczności
powiedz dlaczego masz taki nick, ponieważ on odstrasza?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki za wgląd. Nick powstał dawno temu dla jajec, bo jest zauważalny i bulwersujący :> . Ale niestety kiedy rok temu miałem zamiar go zmienić okazało się, że nie można zmieniać nicków, można tylko zakładać nowe konta. A że miałem już część wierszy na tym adolfowym końcie, i jako adolf yłem znany zakładanie nowego konta to była kiepska perspektywa...

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki za wgląd. Nick powstał dawno temu dla jajec, bo jest zauważalny i bulwersujący :> . Ale niestety kiedy rok temu miałem zamiar go zmienić okazało się, że nie można zmieniać nicków, można tylko zakładać nowe konta. A że miałem już część wierszy na tym adolfowym końcie, i jako adolf yłem znany zakładanie nowego konta to była kiepska perspektywa...

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki za wgląd. Nick powstał dawno temu dla jajec, bo jest zauważalny i bulwersujący :> . Ale niestety kiedy rok temu miałem zamiar go zmienić okazało się, że nie można zmieniać nicków, można tylko zakładać nowe konta. A że miałem już część wierszy na tym adolfowym końcie, i jako adolf yłem znany zakładanie nowego konta to była kiepska perspektywa...

pozdrawiam

?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Od razu powiem, że celowo nie ingerowałem w pierwszy wers tak mocno jak inni tłumacze, zdjae mi się, że to minds jednak musi tam być. Przecież Szekspir mógł napsiać serce, duszę, a jednak wyrał słowo umyśł, i jakkolwiek można interpetowac jego znaczenie, zdaje mi się, że tak ma być :))
Opublikowano

Adolfino, podziwiam Twoje przekładanie, to nie jest łatwe (wiem, popełniłam parę tłumaczeń prozy). Nigdy nie dotykałam wierszy, to jest osobna dziedzina wiedzy, sfer odczuwania. Mnie przy porównywaniu tłumaczenia wiersza z oryginałem, tym bardziej kilku tłumaczeń, serce podchodzi do gardła - powstaje niesamowita jedność nadczasowa i słowna.
Twoim przekładem też jestem przejęta, jeszcze go poczytam - ale na pewno jest bardzo dobry - czytałam, porównywałam długo.
Wprowadziłam mała poprawkę w ostatnim zdaniu, bo wydaje mi się, że bardziejpodkreśla myśl, ale nie wiem czy poetycko to brzmi dobrze. Byłoby tak

Niech ślub dwóch umysłów przeznaczonych sobie
Nie napotka przeszkód. Miłość to nie miłość
Wtedy gdy się zmienia, bo się zmienić może
lub z serca wychodzi, gdy jej karzą zniknąć
Przenigdy! Ta szczera, znak wieczny na niebie
Nawet w czasie sztormu będzie niewzburzoną
Jest dla tułających statków się po świecie
niepoznaną gwiazdą, mimo, że zmierzoną.
Nie jest błaznem czasu! Choć ten krzywym sierpem
Róże z ust, policzków ścina ruchem chciwym
Lecz dnie, czy tygodnie nie zmienią swym biegiem
jej, co będzie trwała aż świat Ogień zniszczy.
Lecz jeśli się mylę, ktoś dowieść to zdoła,----------> przecinek zamiast kropki
Ja nigdy nie pisałem, bo też nikt nie kochał



Zgadzam się z Twoim myśleniem na temat 1. wersu. Oczywiście "minds" to nie serca, ani dusze - no, może bliżej dusz. Poza tym świetnie przetłumaczyłeś
[quote]Love's not Time's fool


Nie jest błaznem czasu!

No i końcówka - trudna do przetłumaczenia, ale poradziłeś sobie, tak myślę. Generalnie przetłumaczyć dobrze, zgodnie z duchem autora oryginału, a jeszcze trochę inaczej niz poprzednicy, to wielka sztuka. Trzymaj się tego, Adolfo, myślę, że to jeden z kierunków Twojej przyszłości.
Naślę tu Toby'ego, on ma talent do tłumaczeń.
Pozdrawiam - to inna kategoria (trochę), ale jak nie dać plusa. Biję brawo :)
Opublikowano

Ja nie jestem pewien, czy można wklejać publicznie tłumaczenia obce - jak Barańczaka czy Słomczyńskiego, bo możliwe, że są nad tym jakieś prawa autorskie.
A co do przetłumaczonego fragmentu - mało! Chcę więcej.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



też mnie to zastanawiało, czy wolno, ale skoro na każdej stronie o Szekspirze jest ten sonet już przetłumaczony, a w niektórych przypadkach nie podano nawet autora tłumaczenia, uznałem że chyba mogę :> w celach edukacyjnych :PPPP

A co do przetłumaczonego fragmentu - mało! Chcę więcej

To się da zrobić. Ale nie tłumaczę już Szekspira. Nie mam zamiaru konkurować z Barańczakiem, szczególnie, że jest jeszcze tyle nie przetłumaczalnych wierszy :P Po co tysiąc raz tłumaczyć wiersz, który ejst juz chya tłumaczony od kilkuset lat, trzeba się zająć tymi nei przełumczonymi :P

pozdrawiam
Opublikowano

Troszkę wywołany do tablicy przez Franię, pozwolę sobie zabrać głos ;)
Piękne tłumaczenie Twojego autorstwa, gratuluję adolfie. Abstrahując już od samej trudności związanej z układem rymów w sonecie, z czym świetnie sobie poradziłeś, pięknie potłumaczyłeś również same sensy... Myślę, że wersja Barańczaka jest wzorem, ale zawsze można pokusić się o aktualizację translacji oryginału, zwłaszcza, iż język tłumaczenia poezji wymaga nieustannego dopływu świeżej krwi... Tak na szybkensa wersja tłumaczenia z moimi sugestiami;)



Nie pozwól by na ślub serc, będących po słowie,
Wtargnęli intruzi. To nie jest miłość,
Jeśli się zmienia, gdy się zmienić może,
Albo z serca umyka, gdy jej kaŻą odejść.
Nie, nie! Ta, jako drogowskaz na niebie.
Nawet w czasie burzy będzie niewzruszoną.
Dla łodzi dryfujących po bezkresnym globie,
Ona gwiazdą nieocenioną się jawi, acz lunetą zbadana.
Nie jest błaznem czasu! Choć ów ust i policzków róże
Zamaszyście ścina długą klingą kosy,
A ona niezmienna, i w krytycznej chwili, i o każdej porze
Taka sama, trwać będzie, aż po koniec czasu.
Jeśli to nie tak, i mi to dowiedziecie,
Ja tego nie pisałem, ni nikt kochany na świecie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



też mnie to zastanawiało, czy wolno, ale skoro na każdej stronie o Szekspirze jest ten sonet już przetłumaczony, a w niektórych przypadkach nie podano nawet autora tłumaczenia, uznałem że chyba mogę :> w celach edukacyjnych :PPPP

A co do przetłumaczonego fragmentu - mało! Chcę więcej

To się da zrobić. Ale nie tłumaczę już Szekspira. Nie mam zamiaru konkurować z Barańczakiem, szczególnie, że jest jeszcze tyle nie przetłumaczalnych wierszy :P Po co tysiąc raz tłumaczyć wiersz, który ejst juz chya tłumaczony od kilkuset lat, trzeba się zająć tymi nei przełumczonymi :P

pozdrawiam

Dlatego, że to rzuca nowe światło na tekst :)
Np. Schiller tłumacząc Szekspira łagodził jego język i jakby to teraz nazwać - cenzurował po prostu to, co uważał za zbyt wulgarne.
Opublikowano

To ja się jeszcze do Toby'ego odezwę.
Przetłumaczyłeś "I never writ, nor no man ever loved jako "nikt kochany w świecie". zachwycają mnie te sensy ukryte w słowach, składniach. Trudno objaśnić czym jest dla mnie tłumaczenie - wchodzeniem w osnowę świata ? Pasjonatka translacji żem jest :)

Opublikowano

Wszystkie tłumaczenia, które zamieściłeś podobają mi się. Najbardziej mnie cieszy, że i Ty się odnalazłeś Adolfie ;)Tak jak mówi Michał - nowe światło na tekst.
Za podejście do poezji z pasją duży plus :))
Pozdrawiam.

  • 1 rok później...
Opublikowano

Witam. Przypadkowo trafiłam na to forum, moż ektoś z Was jeszcze się odezwie, chociaż ostatni wpis jest z 2009r. Trafiłam tu, bo poszukuje autora tłumaczenia własnie sonetu 116. Kiedys usłyszałam to w jednym z odcinków Przyustanku Alaska i zakochałam się w tym tłumaczeniu, ale nie pamiętam już, czyje było to tłumaczenie. W dodatku kiedy rok temu kupiłam sobie ten serial na DVD, tłumaczenie jest juz inne :-( A mi tak bardzo podoba sie to! Przeczytajcie, może będziecie wiedzieć, kto to tłumaczył:

Niechaj do prawych umysłów złączenia
Żadne warunki nie będa przydane.
Miłością nie jest miłość, co się zmienia
Lub jako rzeczy jest powyginane.
Miłość, znak to we wieczności stały,
Co nie wstrząśnięty jest nawet przez burze.
Gwiazda dla barki, którą wichry gnały,
Wartość nieznana,
Światło lśniące w górze.
Nie błaznem czasu miłość jest,
choć zgodnie z prawami jego więdną nasze wdzięki,
Nie zmienia się w godziny i tygodnie,
Lecz do zagłady trwa, to kresu męki. (tu coś mi nie pasuje, pamięć szwankuje)
Gdy sprawdzą na mnie - kłamstwo to rzecz płocha,
Nigdym nie pisał,
Nigdy nikt nie kochał.


A może mi to tłumaczenie po prostu się przyśniło?! :-)

  • 7 miesięcy temu...
  • 2 lata później...
Opublikowano

Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że Szekspir używał wyrazu "mind" w znaczeniu "dusza" i tłumaczenie go na "umysł" jest groteskowe i niezgodne z duchem jego poezji. Poza tym Pański przekład bardzo mi się podoba i jest o niebo lepszy niż żałosne produkcje Słomczyńskiego.

  • 6 lat później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...