Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wypominam tylko te sytuacje których żal
że nie dokończone marzenia
odłożyłem na półkę z jutrem

Frankowi-który znajdzie w szpargałach świstki po dziadku
może przyszły pan profesor literaturoznawca
po ojcu filozofie oczy matki aktorki

byłem dumny kiedy Ksawery z osiemnastym rokiem życia
postanowił chodzić we fraku
wykuł "Kordiana" żeby zaimponować młodej miłośniczce teatru
pewnie i inne poematy
bo mój czytelnik na drugie ma Juliusz

Weronika zarzekała się że nie będzie nikomu prać brudnych skarpetek
teraz Wojtek dzieli jej piersi na troje
choć jedyny z tej bandy nauczył się chodzić

(przepraszam swoich rodziców
za nieobecność na święta trzy lata temu
uwierzcie kochani
z siłą wyższą do dziś nie potrafię dyskutować)

pamiętajcie o kwiatach dla mamy
w sierpniu będzie obchodzić pierwsze urodziny do życia w wieczności
głupia
w przyszłym miesiącu miała zacząć naświetlania
ale ty zawsze lubiłaś nie jasne sytuacje

chciałaś przyjść tylko na chwilę
przytulić się i odpocząć od codzienności
wieko w wieko
chwila trwa
kwiecień 2031

Opublikowano

z przyjemnością przeczytałam, bo zainteresował mnie sposób przekazania
cytelnikowi swego rodzaju wizji, jako że data powstania wiersz opiewa na rok 2031!
dość przewrotnie to wygląda, ale dla mnie nie jest pozbawione sensu; może tak
będzie, a może nie:)) Pozdrawiam urodzinowo! d.

Opublikowano

Drogi Stasiu... niedokończone... i ... niejasne... piszemy razem.
Zwróciła moją uwagę data wpisu wiersza ( kwiecień 2031), ale... po przeczytaniu, dochodzę
do wniosku, że gdyby tej daty nie było, treść zawarta w wersach może istnieć i bez niej...
ciekawy, nowatorski sposób zapisania myśli spowodował, że wróciłam do początku po raz kolejny.
Kilka wyrafinowanych metafor zatrzymuje na dłużej... pozwala na zadumę... ogólnie, pozytywny
odbiór.
Pozdrawiam... :)

Opublikowano

Wilcza Jagoda-dziękuję, co prawda nie mam teraz urodzin, a w dniu którym powinienem je obchodzić mam wyłączony telefon, bo te 22 lata zapewne miną zbyt szybko

Dżygita-przewrotność urozmaica życie, więc ciesze się, że tak owa mi wyszła

Sylwester Lasota-cieszy mnie, wywołanie uśmiechu i jak mniemam lekkie zaskoczenie w poincie

M. Krzywak-dziękuję, taki komentarz od takiego autora bardzo mnie cieszy

Waldemar Talar-dziękuję szczególnie za zwrot "mądre słowo", jak ja rzadko czytam/słyszę coś takiego o sobie

Magda Tara-miłośniczce ematikonów (czy jak to sie piszę) pozwalam zabierać bez czekania jeśli cokolwiek by się jeszcze kiedyś spodobało ;)

Nata Kruk-dziękuję za zawrócenie uwagi na pisownię, może za 22 lata uda mi się używać języka pisanego bez takich błędów

Anna Para-i tak samo jak poprzednikom, dziękują za pozostawiony ślad

kasiaballou-czytanie takich komentarzy również

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...