Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

mam nadzieję że oczekują tylko na mnie
spadnie kara za nagłe ochłodzenie uczuć
ulewa rozmyje jasny obraz życia w pełni
księżyc ma złośliwy wyraz bladej twarzy
zarysy stygną po ciemnej stronie ulicy
budzi się strach łopocząc skrzydłami
ptaków przebudzenie przed wschodem
ucieknę jak zwykle nim się roztopią
na niebie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



w tak małej formie wmontowano bolesne wtórności w zatrważających ilościach; uczuć ulewa, obraz życia, ciemna strona ulicy, strach łopoczący skrzydłami -i na dokładkę; niebo, ptaki, księżyc, itd.

słabo

pozdrawiam
Opublikowano

zakręcanie się wiersza odwraca uwagę od treści, która i tak jest mało przykuwająca uwagę. wykreowanego nastroju muszę się domyślać. zabawa formą może być sympatyczna w wersji żartobliwej, a tu widzę calkiem stonowany obraz ubrany zabawnie przez autora. nie pasuje.
sorki

Pozdrawiam
/bea

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Już bym przy nim kombinowała...
Pomyślę jeszcze ;)

Jeszcze tylko uśpię ostatniego papierosa
dymem nakarmię chmurę
strachu przed nocą

bo nic nie potrafi zagłuszyć oczekiwania
snów o spacerze na wielkiej równoważni
miedzy uczuciami

już Twój oddech na poduszce wyrównany
rachunek sumienia pozwoli przyjść
bliżej niż chcę

opowiem Ci teraz bajkę
tę samą co wczoraj

Kombinowałam chyba za dużo i ten znalazłam, chmury zostaw na bibę u Franki ;)
Pozdrawiam ciepło.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Hahahahaaa....może masz rację.
Dobrze że mam dużą walizkę i dość pojemną pojazdkę (do Franki chyba mam daleko) bo chmury mogą mi ciążyć jak wiadro węgla. Zwłaszcza te czarne. ;)
Pozdrawiam kkk
Opublikowano

Jest dobrze, bez paru zbędnych słów :

mam nadzieję że oczekują

tylko na mnie spadnie nagłe ochłodzenie
ulewa rozmyje księżyc
ma złośliwy wyraz twarzy

zarysy stygną po ciemnej stronie ulicy
budzi się łopocząc skrzydłami
ptaków przebudzenie przed wschodem
ucieknę jak zwykle nim się roztopią

w niebie

Fajna klamra, oczekują w niebie...:)
Ktoś powiedział, że prawdziwą umiejętnością pisania poezji jest umiejętne skreślania...myślę, że coś w tym jest Krzysiu... Ciepło...

Ps : Może w tytule jakaś konkretna nazwa chmur, np. kumulusy..

Opublikowano

Krzysztofie, czytałam wiersz kilka razy i zawsze czułam, że w nim za dużo dookreśleń. Barbara to ślicznie przesiała, genialnie.Jak czysto objawiła się klamra. Ale kto rzucił tę wiązkę światła ? Ty. I za to plusuję :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...