Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Widzę "panienkę z okienka" - mimozę w duuużym przerysie, roztiurlikowaną emocjonalnie, co wygląda i wzdycha cierpliwie na/do/ tego jednego, sprawnego śrubokręta i mnie taka harlequinowska poetyka nie chwyta absolutnie, a nawet irytuje - niecierpliwa/zbyt aktywna jestem - ale, jak widać - może chwytać ;)

na nie, ale pozdrawiam
kasia :)

raz na pół roku nie można zgrzeszyć liryką??
i nie taka ona znowu słodka, chwila zatrzymana i to wcale nie banalnie. jak ktoś zauważyl wiersz się nie roz- a raczej formuje, tak jak zwykle czekanie tylko pozornie roz-paprocone.
ale...


pozdrawiam
/bea
  • Odpowiedzi 84
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano
Agato, Franko ... i ktokolwiek ma ochotę podjąć temat :)

Wstawiam tutaj pierwotną wersję prosto z kartki, tak, jak się wiersz napisał.
Powiedzcie proszę, czy oryginalnie jednak nie bylo lepiej, bo mam wrażenie, że poszłam nie tą ścieżką. Jak uważacie?


Okno na północ

Na parapecie się rozpaprociłam
rozfiołkowałam źrenice
oparem z czajnika wsiąkam w mgławicę

rozwinogroniłam czubkiem języka
miękkim światłem rozkosmykowałam tkliwie
pod opuszkami skryłam czasu tempo

i czekam
aż pozbierasz mnie w jedno

01.07.2009

???
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




a ta wersja wyżej?

może powiem tak, uwielbiam takie zabawy słowne, uwielbiam eksperymenty, nowinki, kulfony, ale w tym tekście wszystkie te rekwizyty są identyczne, monotematyczne, roz i roz i rozwiewamitotresć(-:
pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




a ta wersja wyżej?

może powiem tak, uwielbiam takie zabawy słowne, uwielbiam eksperymenty, nowinki, kulfony, ale w tym tekście wszystkie te rekwizyty są identyczne, monotematyczne, roz i roz i rozwiewamitotresć(-:
pozdrawiam

Maćku,
to już nic nie poradzę, bo ten wiersz czy wersji takiej, czy innej po prostu taki jest. inny być nie może. trudno. rozpaprocenia nie uznajesz i ja to szanuję.

pozdrawiam :)
/bea
Opublikowano

Bea, obie wersje są ciekawe - najwcześniejsza rymuje sie lekko, nieregularnie, ale druga też jest fajna - jednak w obu przeszkadza mi czajnik. Zastanawiałam się dlaczego - pewnie z powodu, że czajnik to duża, praktyczna rzecz, a początek jest taki rozdelikacony. Ale nie wykluczone, że marudzę, bo z drugiej strony czajnik (wg mnie) podkreśla oczekiwanie, nieustająco gotującą się wodę na powitalną herbatę.
Tak więc obie dobre - nie zgadzam się z Maćkiem, że przekombinowane. Liryczne są te rozy i fajnie.
Idealna wersja wg mnie byłaby tak


Na parapecie się rozpaprociłam
rozfiołkowałam źrenice

rozwinogroniłam czubkiem języka
rozkosmykowałam tkliwie

pod opuszkami skryłam czas
czekam
aż pozbierasz mnie w jedno


To nie znaczy, że powinnaś coś zmieniać. Masz poetyckie, niepodważalne prawo do swojej wersji - w końcu w niej jesteś cała ze wszystkimi myślami, z czuciem które towarzyszyło Ci przy pisaniu wiersza. Nikt tego nie wie lepiej niż Ty
Pozdrawiam serdecznie, Beatrice :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Franko, dzięki, czyli stawiasz na wersję przerobioną bez czajnika.
ok, pomyślę, wszak to wiersz i ważne, by dobrze byl odbierany.
na razie nie wiem, jestem pół na pół przekonana, bo wersja bez oparow tez dobra :)

a gdzie się podział Twój wiersz??
wypatruję i nie widzę.

???
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




no, nie jestem pewna, czy Pani Panią zrozumiała swoim malym lirycznym rozumkiem, może po prostu słowa gdzieś umknełymiędzy uszami, jako szum informacyjny, ale skupiam się, skupiam. i myslę, że za grosz w tym komentarzu liryki. łomem przez skroń. niektorzy to tak już mają.

pozdrawiam
bynajmniej nie ulepkowato, kobieto

chciałabym od razu wyjaśnić, przepraszam z góry, jeśli Pani odbierze tę wypowiedź zbyt chłodno, ale nie zwykłam tulić się do nieznajomych, natomiast zaręczam, ze nijaka chęć przykrości, mną nie powoduje
nie interesują mnie, pani Beo, ani dokuczanki, ani lansady cmokaszcze, tak więc pomijam tekst o 'małym lirycznym rozumku', bo jeśli autora cechy zady i walety, chcę poznać, wolę to uczynić osobiście, takoż nie imputuję tego, czy owego, w kwestiach personalnych
napisałam Pani o wierszu i tego się trzymajmy, co do liryki w komentarzu, nie rozumiem, bo żadnego lirycznego komentarza nie napisałam, odpowiedziałam Pani jpo prostu na wątpliwość dotyczącą mojego komentarza "może jakiś nowy wiersz piszesz?"

a co do pozdrowienia w nie ulepkowatości, to bardzo się cieszę, albowiem nie znoszę klejenia :))
i fajnie, ze dostrzega Pani moją kobiecość w tem wszystkiem

czułkiem :))

niniejszym muszę sprostować, nie lepię się do obcych, bynajmniej. formy szacunku, uznania, akceptacji nie są dla mnie formą lepienia się. zapewniam, że każda ze stron jest rozdzielna... absolutnie i nietykalnie.
nawiązanie do biełych roz jest tak dalekie w moim odczuciu, że nie widzę dotąd związku, stąd przypuszczenie o układaniu wlasnego wiersza. wiersz nie jest ani przesłodzony, ani rozmiękczony, ani nazbyt liryczny. nawet lekko żartobliwy z tym rozparapeceniem.

pozdrawiam
/bea
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



niniejszym muszę sprostować, nie lepię się do obcych, bynajmniej. formy szacunku, uznania, akceptacji nie są dla mnie formą lepienia się. zapewniam, że każda ze stron jest rozdzielna... absolutnie i nietykalnie.
nawiązanie do biełych roz jest tak dalekie w moim odczuciu, że nie widzę dotąd związku, stąd przypuszczenie o układaniu wlasnego wiersza. wiersz nie jest ani przesłodzony, ani rozmiękczony, ani nazbyt liryczny. nawet lekko żartobliwy z tym rozparapeceniem.

pozdrawiam
/bea

w moim odczuciu jest infantylny, właśnie przez spiętrzenie tej powtarzalnej struktury neologizmu na małej przestrzeni wiersza. ja rozumiem, ze Pani, jako Autor ma własną o nim opinię, ja natomiast podaję Pani własną z punktu obcego czytania.
nie zamierzam polemizować z odczuciem Pani, natomiast ze swej strony powiedziałam jeno, gdzie upatruję przyczyny tego odczucia infantylizmu
:)

Pani Beo, proszę naprawdę czytać ze zrozumieniem, proszę spojrzeć, czy napisałam, że Pani się lepi, nie sądzę by istniała potrzeba prostowania przez Panią czegoś, czego nie napisałam.
:)

przyznam, że im dłużej mówisz do mnie, tym bardziej rozumiem, o co masz na myśli, więc potwierdza to moją zasadę, że z ludźmi należy rozmawiać. przykro mi, że nie domysliłam się po dwóch slowach "biełyje rozy", jakoś mi tej zdolności łaskawca poskąpił.
zapewniam, że szanuję zdanie kazdego komentatora.

zapewniam, że nie przylepię się do insynuowanej lepkości, już nawet o niej zapomniałam.
w ogóle malo przylepna jestem.

Pani i Pani życzę wnioskowanego zrozumienia i mam nadzieję, że obie Panie już wszystko sprostowały wlącznie z wiciami biełych roz.

pozdrawiam
/bea
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Widzę "panienkę z okienka" - mimozę w duuużym przerysie, roztiurlikowaną emocjonalnie, co wygląda i wzdycha cierpliwie na/do/ tego jednego, sprawnego śrubokręta i mnie taka harlequinowska poetyka nie chwyta absolutnie, a nawet irytuje - niecierpliwa/zbyt aktywna jestem - ale, jak widać - może chwytać ;)

na nie, ale pozdrawiam
kasia :)

raz na pół roku nie można zgrzeszyć liryką??
i nie taka ona znowu słodka, chwila zatrzymana i to wcale nie banalnie. jak ktoś zauważyl wiersz się nie roz- a raczej formuje, tak jak zwykle czekanie tylko pozornie roz-paprocone.
ale...


pozdrawiam
/bea

nie, nie; Pani nie grzeszy liryką, Pani grzeszy postawą żałosną bardzo - uwłaczającą "pCi pięknieJszej" i ja się pod takim trzepakiem pozorów z akcentem na "cud fijołów -" byle jaki, byle był" - podpisać nie mogę. Peelka reprezentuje (mam nadzieję ) mniejszość pogubionej populacji owulującej okołojajnikowo i baaaardzo fragmentarycznie - mniejszość nieroztropną, zahukaną jakąś i tapirowaną ciemogrodzko... - ta parapetowa egzystencja/owo pauzowanie i wyczekiwanie rycerza - smutna jest i nie moja - słaby tekst - bałagani myśli, umniejsza uniwersalności ... przebarwia i zakłamuje - kobiety miewają o wiele więcej inwersji własej, przewrotnej i o wiele mniej monotematycznej - powaga.

- puziam ;)
kasia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



raz na pół roku nie można zgrzeszyć liryką??
i nie taka ona znowu słodka, chwila zatrzymana i to wcale nie banalnie. jak ktoś zauważyl wiersz się nie roz- a raczej formuje, tak jak zwykle czekanie tylko pozornie roz-paprocone.
ale...


pozdrawiam
/bea

nie, nie; Pani nie grzeszy liryką, Pani grzeszy postawą żałosną bardzo - uwłaczającą "pCi pięknieJszej" i ja się pod takim trzepakiem pozorów z akcentem na "cud fijołów -" byle jaki, byle był" - podpisać nie mogę. Peelka reprezentuje (mam nadzieję ) mniejszość pogubionej populacji owulującej okołojajnikowo i baaaardzo fragmentarycznie - mniejszość nieroztropną, zahukaną jakąś i tapirowaną ciemogrodzko... - ta parapetowa egzystencja/owo pauzowanie i wyczekiwanie rycerza - smutna jest i nie moja - słaby tekst - bałagani myśli, umniejsza uniwersalności ... przebarwia i zakłamuje - kobiety miewają o wiele więcej inwersji własej, przewrotnej i o wiele mniej monotematycznej - powaga.

- puziam ;)
kasia

uwłaczam płci pięknej? trzepak pozorów? owulujacej fragmentarycznie? zahukana? tapirowana ciemnogrodzko?
:))
a kto tu mówi o śrubokręcie i rycerzu ?? ja?? to Kasieńce srubokręty w głowie.. jak widac podświadomie :))

Kaśka, tyle tu testosteronu, że zastanawiam się nad Kasiową owulacją, czy aby wszystko w porządku, ale biorąc pod uwagę rozpyskowanie to widać tylko okres. masz jakieś skłonności beatkowe, czy jak?

weż się rozbaloń i z wiatrem

hejka
/b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





rozpaprocona? czasem to przyjemne :)
nie może wiecznie świecić słońce, kiedy się na nie czeka jest jeszcze piękniejsze, to słońce, rzecz jasna, po długiej północy ;)

Miło Cię widzieć pod wierszem, Barbaro
Pozdrawiam
/b
Opublikowano

Niestety, nie jestem przekonany do tych czasowników na "roz-".
Takie długie, że po ich przeczytaniu zapomina się o kontekście.
Jakoś dziwnie brzmią w naszej mowie. No i nie mam pewności,
że akurat te czasowniki jakoś odpowiadają ostatniej frazie. Tzn.
rozkawałkowują, by na końcu ktoś mógł podmiot liryczny zebrać
w całość.

Pozdr.
Stefek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rozumiem :)
mnie grają i cieszę się, że nie jestem osamotniona, ale rozumiem, że nie musi się podobać ta stylistyka. może jakbyś poczuł to roz, to bardziej byś zrozumiał poskładanie, a tak nici z wiersza. trudno, może następnym razem.

Pozdrawiam
/bea
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ogarnęła mnie straszliwa "zajętość". Po południu coś machnę, może ;)


Ładnie to ujęlaś. Tytuł spęczniał, fajnie :)


:)

słońce, to taka sugestia antyKasiowobaloniasta ;)

Franko,
postanowiłam opary zostawić, bo tworzą iluzję wyglądania przez okno.
mgławica oparów czy gwiazd, poza tym paprotki i fiołki lubią wilgoć ;)
taki sobie ten wiersz już jest, drugi raz podobnego nie napiszę, jak zwykle z resztą.

Czekam na Twój wiersz z niecierpliwością :))

Pozdrawiam
/bea
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie, nie; Pani nie grzeszy liryką, Pani grzeszy postawą żałosną bardzo - uwłaczającą "pCi pięknieJszej" i ja się pod takim trzepakiem pozorów z akcentem na "cud fijołów -" byle jaki, byle był" - podpisać nie mogę. Peelka reprezentuje (mam nadzieję ) mniejszość pogubionej populacji owulującej okołojajnikowo i baaaardzo fragmentarycznie - mniejszość nieroztropną, zahukaną jakąś i tapirowaną ciemogrodzko... - ta parapetowa egzystencja/owo pauzowanie i wyczekiwanie rycerza - smutna jest i nie moja - słaby tekst - bałagani myśli, umniejsza uniwersalności ... przebarwia i zakłamuje - kobiety miewają o wiele więcej inwersji własej, przewrotnej i o wiele mniej monotematycznej - powaga.

- puziam ;)
kasia

uwłaczam płci pięknej? trzepak pozorów? owulujacej fragmentarycznie? zahukana? tapirowana ciemnogrodzko?
:))
a kto tu mówi o śrubokręcie i rycerzu ?? ja?? to Kasieńce srubokręty w głowie.. jak widac podświadomie :))

Kaśka, tyle tu testosteronu, że zastanawiam się nad Kasiową owulacją, czy aby wszystko w porządku, ale biorąc pod uwagę rozpyskowanie to widać tylko okres. masz jakieś skłonności beatkowe, czy jak?

weż się rozbaloń i z wiatrem

hejka
/b


Skomentowałam wiersz i uargumentowałam, dlaczego odbieram taką pseudoliryczną pisaninę negatywnie.
Napastliwy i obraźliwy charakter Pani odpowiedzi tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że między zdefiniowanym przeze mnie obrazem peelki, a Autorką różnica niewielka.
Jeżeli ta notka miała kogoś zdyskredytować, zdyskredytowała jedynie samą Autorkę.

Pani słabo pisze i źle znosi krytykę -więcej, Pani jej nie przyjmuje do wiadomości i nie szanuje czytelników.
Nieładnie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



:)))
bardzo mi miło, bo przyznam, że w obliczu tematu i charakteru wiersza tym bardziej doceniam pozytywny odbiór mężczyzn.
dziękuję serdecznie za poczytanie i podzielenie się ze mną opinią :)
zapraszam częściej, choćby z krytyką ;)

Pozdrawiam
/b

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Poetycki język, pełen sugestywnych obrazów i głębokiej symboliki, sprawia, że jest to lektura wymagająca, ale satysfakcjonująca dla czytelnika poszukującego w poezji czegoś więcej niż tylko ładnych słów. To wiersz, który zostaje w pamięci na długo po przeczytaniu, zmuszając do refleksji nad własnym "jestem"
    • A Iwa, Pawle, chce lwa, pawia
    • I stryczek czekał. Cierpliwie. Tak samo jak tłum na placu St Genevieuve. Gdzieś w oddali ulic dzielnicy Blerváche, zarżały konie, północny, zimny wiatr, dął we flagi na blankach murów, ludzie strwożeni i zagubieni w swych myślach, nie mogli być pewni już ani zbawienia ani potępienia. Upadły im do stóp kajdany i wielu z nich poczuło wolność swych czynów i sumienia. Byli ludźmi stworzonymi na podobieństwo Boga. Lecz gdzie był ten ich Bóg? W postaci ojca Oresta czy ojca Nérée? Czy może jednak ukrył on się skutecznie w obliczu umęczonego skazańca?     Wielu patrzyło teraz na Orlona a on uczuł jakby moc nie pochodząca ani od Boga ani Szatana. Zrozumiał jak wielu pobratymców, ludzi ulicy i rynsztoka. Okrytych nie chwałą i złotem a fekaliami i brudem, solidaryzuję się z jego męczeństwem i widmem nieuchronnej śmierci. Widział ich usta. Suche i spękane. Sączące cichcem, pokłady górnolotnych i chwalebnych modlitw. Widział jak nagle zgasło słońce górujące nad brukiem placu. I cień długi padł na miasto i jego mieszkańców. A może wyległ on z dusz ich. Może i ich grzechy zostały darowane i uciekały teraz z ciał by ginąć cicho pod wzrokiem czujnych posążków aniołów. U stóp posągu świętej Genowefy, do której w godzinie próby i zwątpienia tak często modliły się jego dziewczęta.     Wreszcie spojrzał z ukosa na samego ojca Oresta. Sam nie wiedział czy wypada mu coś rzec na jego świątobliwa postawę wiodącą go ku chwale zbawienia duszy i ocalenia głowy. Wiedział jedynie, że obcy mu tak naprawdę ojczulek, zajął się nim niczym synem marnotrawnym, choć Orlon nigdy mu nie obiecał poprawy swego zachowania czy odkupienia win. Prędzej jednak życia by się wyrzekł niż losu ulicznika i wyrzutka.     Tak często przychodziło mu pisać w swych wierszach o atmosferze i pulsie tego miasta, które oddychało zbrodnią i występkiem a którego krwioobieg stanowiły szelmy i łotry, murwy i alfonsi, włamywacze i mordercy. Wszyscy Ci, zjednoczeni w upadku ideałów i pochwale swej zgorzkniałej pychy. Wszyscy, którym lochy Neufchatel były okrutnym domem szaleństwa a drewniana Agnes była wybawicielką od codziennej rutyny. Planów zbrodni i zysków. Ucieczki w bezdnie, czarnych bram do piekła. Uliczek Gayet. Gdzie pieniądz, tańczył między palcami sutenerów i chlebodawców dziewcząt a moralność cicho skomlała, pobita i pohańbiona w kałuży krwi niewinnej. Przybrała twarz dziewcząt takich jak Pluie czy Biała Myszka. A łzy jej były ciężkie od bólu i nienawiści do ludzi władzy i losu francowatego.     I choć ciężko było w to uwierzyć, nawet Orlonowi. Sam uronił łzy. Tu, na podeście miejskiej szubienicy. W obecności oficieli, sądu i miasta. Widać Bóg mu przebaczył. Chmurę przegonił silny wiatr i znów promienie słońca oświetliły jego twarz. Ojciec Orest dojrzał te łzy i patrzył na niego z dumą jak nieraz robił to jego ojczym. Jego duch znów stanął mu przed oczyma. Ojciec Lefort znów pouczał swe przybrane dziecię. W ogrodzie biskupiej rezydencji.   - Pamiętaj Orlon. Grzechy nasze doczesne są nam ciężarem na sercu, jak kamienie omszałe, polne. Więc nie grzesz więcej ponad to co Twe serce będzie mogło unieść. Każdy grzech nie jest miły naszemu stwórcy, lecz grzeszeniu myślą i mową łatwo jest ulec. Człowiek jest na to istotą zbyt prymitywną i porywczą. Nie grzesz synu mój jednak zbyt wiele czynem wobec bliźniego. Bo grzechy wobec braci i sióstr naszych szczególnie są niemiłe Panu. Pokuta za nie jest surowsza a konsekwencję zbyt często nieodwracalne. Pokutuj i wybaczaj a będziesz doskonalszy w podążaniu za prawdą. Kieruj się nią i sercem a zjednasz ludzi pod sztandarem niczym król. Przekaż im słowo do umysłów I niech im zakiełkuję w sumieniu. Niechaj Twym sztandarem i herbem będzie prawdą synu a lud pójdzie za Tobą choćby w odmęty śmierci.   Warto by wykorzystać nauki ojczyma. Przecież był królem. Półświatka i zbrodni. No ale cóż, trudno. Nie każdy rodzi się kardynałem czy papieżem. A on urodził się kłamcą i manipulantem więc zjedna jakoś ten zwarty, liczny tłum.     Z jego ust popłynęły słowa nieprzystojne dla umierającego, a jednak dziwnie święte, bo wypowiedziane z serca, które widziało już piekło – i ludzkości, i niebios   - Boże szelmów, wszetecznic i łotrów bez czci … - urwał nagle w pół zdania jakby nie do końca wiedząc czy chce je kończyć tą myślą którą zamierzał. Niepewnie, szukając wsparcia w głowach tłumu. Dojrzał swą ukochaną Tibelle. Wiedział, że dla niej warto żyć i bluźnić. Kochać i brukać. Świętych i innowierców. Zakonników i murwy upadłe. Zaczerpnął solidny haust powietrza i wykrzyczał pewnie na cały głos aż echo zerwało do lotu gołębie z pobliskich dachów - Pobłogosław, miłosiernego króla!
    • Ule ja kupię! I pukaj, Elu
    • Dzień skwarny odszedł. Na podkurek się swarno zebrało. Oświetlony zewsząd chutor, jak latarnia na skale wytrwała pośród stepów oceanu. Brodzą i legną się leniwą strugą czernawą, struchlałe, lękliwe osiedli ludzkich, cienie. W pomrocznym maglu, letniego wieczora mieszają się ze sobą. Jazgot niestrudzonych świerszczy, parsknięcia sprowadzanych do stajni koni i skowyt daleki samotnego łowcy. Prężą się dorodne łopiany, jak iglice wież strzelistych. Na straży wyniosłych, płożących się pośród traw, ostrów burzanu. Płaczę nad Tobą Matko a łza jak ogień me lico gore. Jak szabla moskalska, rzeźbi na policzku blizny ślad. Na tych ziemiach od wieków, tylko śmierć, nędza i wojna rządzi. Więc by przeżyć trzeba mieć dusze i serce z tytanu.   Nadzieje pokładamy tylko w gniewie. A honor nasz i wola, upięta rapciami u pasa. Nasze krasne, stalowe mołodycie, dopieszczone ręką płatnerską. One w obroty tańca, biorą dusze naszych wrogów do zaświatów. W trakcie sporów, wojen czy dymitriad. Piorunie! Leć Miły! Wartko, jak po niebiosach, jasna kometa. Zapisz to w bojowym dzienniku. Mór zaduszony. Zaraza do cna wybita. Jej wojsko teraz jak ten burzan, ukwieci cichy step. Po gościńcu kamienistym. Odsiecz zaprowadzona. Wróg w perzyne rozbity. Skrwawione, roztęchłe, spulchnione od gazów rozkładu. Dają radość dzikiemu ptactwu i zwierzynie. Do ostatniej porcji, słodkiego szpiku.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...