Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

och tak przepraszam, macie racje, nie czytajcie.
I rzeczywiście gałczyński był kawał debila. "I tylko kilka wierszy miał na poziomie"
OD siebie dodam że zieloną gąske też spierdolił.
A jak P.T. (i juz napewno magister) Krzywak skończył polonistykę to świat przed nim, tyle wakatów w gimnazjach do zapełnienia.

Opublikowano

To nie jest rozmowa, czy wymiana zdań , tylko sprowadzenie wszystkiego do docinek.
1. Czy ktoś powiedział żeby nie czytać?
2. Nie lubię ludzi którzy uważają że posiadają prawdę i rzeczywistość na wyłączność, i uciekają od wymiany zdań, stwierdzając że i tak mają racje, więc po co będą się wdawać w rozmowę.
3. Mogę nie uważać Gałczyńskiego za wielkiego poetę i nikt mnie do tego nie zmusi abym za takiego go uważał, uważam że był błyskotliwy i inteligentnie prześmiewczy (czasami), ale w jego pokoleniu było wielu równie dobrych , chociażby Czechowicz, Lechoń, trochę starszy Iwaszkiewicz, czy ostatecznie jak wszyscy wiedzą, według mojej subiektywnej oceny najlepszym poetą Polskim, nie tylko tego pokolenia , był i jest Miłosz ;D

Opublikowano

Chłopie tam jedna laska, pojechała Gałczyńskiego bo sam sobie naszczałby na grób !
reszta jest milczeniem.

Tutaj nikt nie reaguje na cytaty, nikt się nie uśmiecha na dźwięk znanej strofy, same tylko autorytety doradzające młodym "Czytaj dużo, a potem pisz" .

a Miłosz sam wielokrotnie podkreślał że nie jest Polakiem i że polska jako taka go wkurwia.
(też fajnie by było wiedzieć nie ?)

Opublikowano

Adam Rozezweig - bardzo się cieszę, że szanowny kolega tak nastroszył piórka. Szkoda tylko, że kolega mi tak majta tym "chujem" przed nosem - ja rozumiem, że bycie twardym zmusza do używania twardych słów, ale spokojnie:
"Cóż ci czytać wiersze-złotorosty
nie zrozumiesz tego..."
czyli, na koniec - bo kolega już na pewno senny - kult idoli jest w pewnym wieku fajny, ba, nawet chwali się panu, że wskrzesza pan naszych przodków.

Robert Siudak - pan Adam na pewno chce się położyć spać, nie utrudniajmy mu tego, bo nie zaśnie.

Opublikowano

ahahahaha, dobra teraz z tym Miloszem to jesteś zabawny, myslalem ze rozmawiam z człowiekiem który wie o czym mówi, a nie powtarza slogany, spłycone opinie, wycięte cytaty, ale widzę że źle trafiłem, proponuje samemu poczytać Milosza a później się wypowiadać , a nie gadać bez sensu... coś jak , wiesz że dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele.

Pozdrawiam R.

Opublikowano

espeszeli for ju.
[quote]
„ — Jestem Litwinem, który pisze po polsku".



[quote]
„mowa nierozumnych i nienawidzących"


i moje ulubione
[quote]
„ciamkanie, syczenie, bełkotanie, arytmię, bezkształtność i bijące wszelkie
rekordy ubóstwo literackich form"


tylko że z innymi językami było słabo to dawał po polsku.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



[quote]
„mowa nierozumnych i nienawidzących"


i moje ulubione
[quote]
„ciamkanie, syczenie, bełkotanie, arytmię, bezkształtność i bijące wszelkie
rekordy ubóstwo literackich form"


tylko że z innymi językami było słabo to dawał po polsku.

Aleś się chłopie rozgadał.
Dobranoc.
Opublikowano

Gdybyś poczytał jak polskość, Polskę , Litwę , pojmował Milosz to byś zrozumiał, ale to niestety nie da się zawrzeć w dwóch zdaniach, trzeba przeczytać kilka książek, a rozumiem że to nie wszystkim się chce, bo nie każdy musi czytać Milosza, może woli kogoś innego, ale wtedy nie powinien się wypowiadać się o czymś o czym nie wie.

A tak w ogromnym skrócie, to Cz. Milosz pojmował Polskość czy bycie Litwinem, w ten sam sposób co Piłsudski, a wcześniej choćby Mickiewicz. Pochodził z drobnej szlachty, więc to już predystynowalo go do języka polskiego, i w pewien sposób polskości, bo jak wiesz Szlachta w ogromnej większości była spolonizowana. Pojmował Litwę jako wielkie księstwo Litewskie, czyli nierozerwalnie złączoną z Polską. Nie mogło być raczej mowy o innym obrazie Litwy, skoro wychowywał się na tekstach Mickiewicza, którego podziwiał, i w polskim gimnazjum, na uniwersytecie z polskimi wykładowcami . Jeżeli chodzi o to jak mówili chłopi w jego rodzinnych stronach, to też nie po litewsku, tylko po białorusku. Odczuwał odrębność ale raczej w sensie malej ojczyzny - Wileńszczyzny z którą się utożsamiał, nie myślał o kryterium innej narodowości.
To na koniec krótkiego wywodu pytanie - Dlaczego największy polski Epos, zaczyna się od słów "Litwo ojczyzno moja" ? I pytanie numer 2, dlaczego osiadł w Krakowie a nie w Wilnie? - nie podaruje sobie od razu odpowiedzieć na drugie, bo widział w Krakowie Wilno swojej młodości, czyli tradycje Mickiewicza, Kościuszki i Piłsudskiego a nie narodu Litewskiego z którym oprócz krwi i uwielbienia osoby Oscara Milosza nie łączyło go zbyt wiele.

Pozdrawiam R.

Opublikowano

P.S. W wielu miejscach podkreśla że jego domem jest język Polski, nie wyobraża sobie innego, ale to nie znaczy że odnosił się do niego bezkrytycznie, jak i do samej polskości. Widział i rozumiał możliwości innych języków którym się posługiwał w lepszym czy gorszym stopniu,czyli rosyjskiego, francuskiego, angielskiego, czy hebrajskiego, i wiedział że polska składnia, czy inne cechy języka nie są idealne, że w wielu miejscach inne języki są praktyczniejsze, może lepiej rozwinięte, ale podkreślał też że nie mógłby na dłuższą metę pisać w innym języku.

A to że piętnował przywary polskie czyli np. kompleks męczeństwa, to już kwestia oceny moralnej, ale według mnie nie mijał się z prawdą, a z drugiej strony, historia predestynuje polaków do pewnych cech.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No a ci co wydają książki, nie kłócą się z tezą że na Litwie po 89 roku Miłosz nie miał by czego szukać, w Polsce był Persona non Grata Peerelu, automatycznie więc sobie porządził 15 lat jeszcze.

O reszcie możemy popisać prywatnie, albo gdzie indziej, bo ja chciałbym żeby się swąd nie rozwiał,bo może jak was spotkam jeszcze Poły Marynarek (i rękawy dresów) będą śmierdzieć.

no ide pracować.
Opublikowano

nie rozumiem do końca odpowiedzi, ale po pierwsze nie żył tu 18 lat, tylko od 1993 do śmierci (2004) , a po =drugie właśnie dlatego nie miał czego szukać na Litwie, bo od zawsze żył i tworzył w kręgu kultury Polskiej, a polityczne interesy, raczej nie obchodzą ponad 80 letniego pisarza który i tak wie że niedługo już pożyje.

może być prywatnie, ale nie do końca i tak rozumiem , zapewne cytat, którego ja niedokształcony tym razem nie kojarzę.

Pozdrawiam R.

Opublikowano

po mistrzu niewspółczesym spodziewałam się lepszego wierszyka ;((
a tu takie nic.
/bu

PS
ciężko grzebać w tych śmietniczkach i w sumie nie wiem, gdzie mam być wklejona, może fakt przydałby się duży kosz. Lecter miałby gdzie celować ;)

pogody ducha Szanowny P. M. Krzywak

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...