Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mam dylemat. Otóż poszedłem za modą i wybrałem kierunek (europeistyka), który mnie męczy i nie satysfakcjonuje. Lubię na nim wyłącznie jeden przedmiot. Radę sobie daję, ale kiedy przychodzi czas na naukę czuję wielką do niej niechęć. Poza tym po europeistyce nie ma aż tak wielkich szans na znalezienie pracy, jakby się mogło wydawać, a z pracy tej (gdybym ją nawet znalazł) nie miałbym satysfakcji.

Od jakiegoś czasu rozważam rzucenie tych studiów i zaczęcie filologicznych. Konkretniej filologii polskiej. Ponieważ wiem, że spora część osób z tego forum na takich właśnie się znajduje, chciałbym skorzystać z ich doświadczenia.

Wiem, że na filologii niemal nie wychyla się nosa zza książek i jest mało czasu dla siebie. Nie zniechęca mnie nauka łaciny, bo ponoć na uniwerku, na który się wybieram jest tylko przez rok i nie ma z niej egzaminu. Nie ma również starocerkiewnosłowiańskiego.

Czy studia te są rozwijające? Da się coś z nich ciekawego wyłuskać? Czy po specjalności nauczycielskiej można być wyłącznie nauczycielem, czy np. do gazety też mogą przyjąć?

Dziękuję z góry za każdy wpis ;0
Pozdrawiam.

Opublikowano

jeśli nie ma scs-u, to bardzo dobrze, oj, bardzo

ale powiem ci tak: jestem w trakcie II roku FP i od 3 lat nie przeczytałam książki dla przyjemności
więcej, nie mogę patrzeć na literaturę, nawet przeczytanie programu TV wieczorem jest wyzwaniem
nie chodzi o to, że jest dużo czytania, w końcu widziały gały, co brały
chodzi o to, że w tym wszystkim prawie całą energię poświęca się na I roku na dłubanie w totalnej nudzie, dzielenie włosa na czworo, próby zrozumienia, po jaką cholerę i jak to możliwe, że na temat jednego wersu z "Bogarodzicy":
zyszczy nam
spuści nam

powstało kilka kilkunastostronnicowych artykułów
ponadto, dostajesz mnóstwo tekstów teoretycznych do zgłębienia, napisanych językiem, za który zesłałabym do chaty w lesie i kazała szydełkować, powiedzmy, sweterek dla słonia
koniec końców, patrzysz w pokaźny spis lektur i zastanawiasz się, czy jesteś w stanie przemóc obrzydzenie do czytania czy jednak pójdziesz wreszcie spać na 6 godzin

ja nie wiem, jak sobie poradzili z tym ci wszyscy profesorownie, magistrzy, nie wiem
na ostatnich zajęciach kobieta spytała, jaką książkę ostatnio czytaliśmy, współczesną książkę
i na 20 osób, zgłosiło się 5, reszta tkwi w oświecieniu, w porywach w romantyzmie

jesli chodzi o mnie, to może nie byłabym tak zmaltretowana, gdyby nie gramatyka historyczna, jutro np. czeka mnie z nią aż 4,5 godziny

nie wiem
może przeceniłam swoje możliwości i zapał
w każdym razie, zastanów się dobrze

Opublikowano

Plusem takich studiów jest nakierowanie na literaturę, minusem - męka nad gramatykami. Ja miałem scs, ale akurat szczęściem, że nas nie dręczono jakoś specjalnie. I te studia to raczej hobby - żadne rarytasy po nich nie czekają.

Opublikowano

Krzywaku, mam nadzieję, że Ci się pomyliło - na pewno chciałeś napisać "Plusem takich studiów jest nakierowanie na gramatyki, minusem - męka nad literaturą" ;)

nie żałuję wyboru studiów. pewnie byłoby inaczej, gdybym nie dostała się na wymarzoną specjalizację, ale tak jest ok. edytorstwo jest w stanie wynagrodzić słowackich, mickiewiczów i innych berentów.

Wiem, że na filologii niemal nie wychyla się nosa zza książek i jest mało czasu dla siebie. Nie zniechęca mnie nauka łaciny, bo ponoć na uniwerku, na który się wybieram jest tylko przez rok i nie ma z niej egzaminu. Nie ma również starocerkiewnosłowiańskiego.

czas jest, tylko trzeba wiedzieć jak i co czytać. pierwszy rok - na 300 lektur przejrzałam może 50 i dalej podobnie. da się zdać? da. jasne, nie ma się czym chwalić, ale jeśli ktoś chce mieć czas dla siebie, a dodatkowo czas na pracę (na studiach dziennych) - inaczej nie wychodzi. gdyby chciało się przeczytać wszystko (tak kiedyś liczyłam), należałoby nie robić nic poza czytaniem i spać nie dłużej niż 3 godziny na dobę ;)

łacina to faktycznie sodomia i gomoria (miałam 2 lata + egzamin), ale jest teraz na większości kierunków, więc tu nie ma co dyskutować.

Czy studia te są rozwijające? Da się coś z nich ciekawego wyłuskać? Czy po specjalności nauczycielskiej można być wyłącznie nauczycielem, czy np. do gazety też mogą przyjąć?

poza typowymi przedmiotami polonistycznymi jest filozofia, antropologia, wiedza o kulturze, historia Polski (choć nie ma co ukrywać, taka ubożuchna), logika, wspomniana łacina... zawsze można dobrać sobie przedmioty ogólnouniwersyteckie (ja np. przez rok miałam astronomię dla humanistów;)). moim zdaniem rozwijają jak każde inne, a że jeden chce być biotechnologiem a drugi filologiem - to kwestia zainteresowań i możliwości.

do gazety mogą Cię przyjąć nawet po technikum mechanicznym - jeśli masz dobre pióro i zacięcie dziennikarskie nie musisz mieć papierów. zobacz ilu dziennikarzy jest po najróżniejszych kierunkach, a niektórzy bez studiów w ogóle. ale jasne, filologia jest pomocna - nie każdy rodzi się ze słowniczkiem w głowie itp.

co do specjalności nauczycielskiej, wiem, że ci biedni ludzie mają na niej najwięcej zajęć. ja mam np. 3 do 5 przedmiotów specjalizacyjnych rocznie, a przyszli nauczyciele około 10 i siedzą na zajęciach codziennie, często do wieczora.

jak ktoś się źle nastawi, to jasne, że po studiach będzie jadł chleb z masłem (jak dobrze pójdzie;p) przez kilka lat. ale i w trakcie można już znaleźć fajną pracę - i satysfakcjonującą, i dobrze płatną. potrzeba tylko trochę szczęścia i umiejętności zaciskania zębów ;D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



odnośnie do powyższego /zaczerpnięte z interku/:

Fundacja Edukacyjna Jamesa Randiego (James Randi Educational Foundation)[1] ufundowała nagrodę w wysokości 1 miliona dolarów każdemu, kto w wiarygodnym eksperymencie naukowym udowodni istnienie dowolnego zjawiska paranormalnego. Jak dotąd nikt tej nagrody nie odebrał.

przepraszam za kontynuację dygresji,
taka sobie ciekawostka:)
Opublikowano

W sumie do powższego dodam: jeśli miałbym coś polecać, polecam filologię obcą. Jestem cholernie zadowolony z anglistyki. Oczywiście tam też jest sporo wszelkich gramatyk, językoznawczych kwestii itd., ale przynajmniej masz wrażenie, że każde zdanie przeczytane przybliża cię do bardzo dobrej znajomości języka obcego - super czynnik motywujący

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Niedawno narzekałeś na swój wybór, a teraz proszę. Może mi wytłumaczysz czemu jest dobrze? I ile % wymaganych lektur zazwyczaj czytasz, hę? :)

Pliiiiis.

Narzekałem, jak dobrze pamiętam, na ludzi studiujących polonistykę, a ogólnie to na studentów, bo - jak zapewne sam wiesz - zpaleńców jest niewielu, a pozorantów całe hordy. Ciężko mi w tym tkwić, po prostu. Jednakże postanowiłem nie narzekać, pogodzić się z tym, że skoro już jestem na tym trzecim roku, to dotrwam, tym bardziej, że sam przedmiot studiów jest ciekawy, a ja nie mam zamiaru się przekierunkowywać, bo to byłoby jeszcze bardziej męczące - jest dobrze (relatywnie!).

Lektury selekcjonuje co ciekawsze, jak każdy, kto w ogóle chwyta się za kanon na polonistyce. I myślę, że tu nie chodzi o ilość czy prędkość przeczytanych pozycji, ale o rodzaj szacunku do samej twórczości.

Jeśli chcesz zaliczyć w Poznaniu egzamin z hlp od drugiego roku włącznie wzwyż, to wystarczą pobieżne notatki, które krążą na wydziale wśród tych, dla których najlepszą ksiażką którą przeczytali w życiu jest "Samotność w sieci".

A ciekawych lektur jest mnóstwo, chociażby z samego romantyzmu, chociażby z pozytywizmu, Młodej Polski; i wszystkie te, które narzucają np. na poetyce czy fakultetach. Sęk w tym, że wszystkie te wartościowe ksiażki możesz przeczytać sobie sam bez pręgieża polonistycznego, bo z pręgieżem polonistycznym, to będziesz musiał czytać także mnóstwo bzdur; albo chociaż zorientować się w tematyce tych bzdurnych treści, a to też mimo wszystko wymaga czasu i nie jest przyjemne.
Opublikowano

PS

A tak naprawdę to jest wyścig baranów, jak w każdej szkole i na każdym kierunku. Z tym, że na polonistyce masz same takie dziewuszki wyuczone bezmyślnej systematyki, i to im wystarcza aby mieć piątki w indeksie, a te piątki w indeksie wystarczają aby poczuły się zrealizowane. I widzisz, ja jestem w grupie z samymi takimi dziewczynami. Lubię je bo lubię, bo człowiek jak człowiek taki człowiek, ale ja takiego człowieka nie rozumiem, a on nie rozumie mnie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



o lol :D

Uważaj, bo ponoć w Poznaniu polonistyka stoi na naprawdę wysokim poziomie (Kraków i Warszawa tyż).
;))
Opublikowano

ja to się polityką zająć musze w końcu ;P

a tak wogóle to mam to wszystko w dupie, nie mam szans na politechnikę bo nie zdaję matury z matmy, i nie mam szans na jakiekolwiek ch,,,owe programy bo "zdolniejsi - oszuści i lizodupczące replikatorki się wszędzie dobrały" :P . tylko że fajnie, że oni mieli np przygotowania na uniwersytyecie, a ja w życiue na oczy np. pipety nie widziałem :PPP a mimo to do tytułu laureta brkało mi jednego punkta, a to przez brak jakiegokowleik zaplecza czeci teoretycznej :PD żal.

ale i tak mam to gdzieś. mam ambijce w polityce

// kiedyś chciałem szkołe aktorską, ale to się nie mogło ziścić ;P

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Do żadnej ze szkół nie pasowałem. Z każdą oprócz podstawówki kojarzy mi się jakieś solidne przybicie wynikające z wyalienowania. Już się boję momentu, w którym będę musiał posłać swoje dziecko do szkoły.
Opublikowano

Adolf, idź na fize albo matme na UAM - masz maturę to Cię ugoszczą, zagłaszczą i skończysz ;D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wiem, że to zabrzmi debilnie ale bycie studentem OK, ale studiowanie mi się nei podoba i tu nei chodzi o naukę, ale właśnie o jej "ograniczenie", o to że człowiek jest zniewolony tysiącami niepotrzebnych bredni i pamieciówką, przeplataną z fochami profesorów. Nie ma tu nauki, ale jest jej wierne kserowanie i zaliczanie. To nei ma sensu. Wiedzieć a rozumieć może odzielać przepaść. I o to chodzi. Nie chciałem medycyny bo polskie uczelnie to tylko wkuwanie na pamięć tysiecy peirdól, bez obróbki. Z drugiej storny nie mam szans się spełnić, bo to jest zarezerwowane tylko dla rzekomo zdolnych objętych przepiekną opieką chłopców :PP Hehehe i tu nei cohdzi o jakieś prace badawcze bo i tak by mi się tego nei chciało robić --> mam wiele ciekawszych rzeczy do robienie niż nauka czy inne takie, ale o brak jakiejkolwiek możliwości, bo te są zarezerwowane dla lizodupczących-pewnychsiebie-przemądrzałych-najczęsciejfrajerskich-o-drunym-wyglądzie-kujonów :P Żygac mi się chce na mysl o takich "geniuszach" tfe, ;P no, ale cóż staram sie cih zorzumieć, nie maja prsteog zycia.. ba nie mają nawet własnego życia :P hahahahahahahahahhahaha

pozdr.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...