Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Proszę Cię
zostań
spójrz na mnie
niewidomym wzrokiem

Kochanka

Zostań
otul mnie
ciepłym oddechem

Porankiem

Jak ciemna zorza
w środku dnia
poruszam się

widzę

spoglądam przez okno
przeznaczenia
chcę usłyszeć
grę kolorów

chcę zobaczyć
ten żar emocji
uczucie

jak uciekająca panna młoda

Zostań
schowaj się w moim sercu
będzie Ci wygodnie

ja Cię ochronię

Opublikowano

' grę kolorów...opuściłabym "tę"
a początek tak

proszę cię
zostań
spójrz na mnie
niewidomym wzrokiem


oczywiście to tylko moje sugestie;
podoba mi się ciepły klimat
i subtelnie wyrażone uczucie;
zauważyłam też ciekawy zabieg,
nie wiem, czy zamierzony

"Kochanka - Porankiem - widzę - jak uciekająca panna młoda - ja cię ochronię"

Wiersz kojarzy mi się z "Pieśnią nad Pieśniami" :)

Serdecznie pozdrawiam.

Opublikowano

Dziękuję Tereso:)
Sugestie jak najbardziej pożądane i z tego co spojrzałam- przydatne:)
Zmienię tak jak mi doradziłaś, zdaje się że tak będzie lepiej.
A jeśli chodzi o zabieg- to jak najbardziej zamierzony:)
Pozdrawiam ciepło..(:

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




jakoś w ten sposób spróbuj pomyśleć,
gra--> odnosi się zdaje do ' uciekającej
panny młodej' więc też to ulożyć (jeśli)
tyle o ile, bo tak to strasznie się to miesza
w oczach jak kadr filmowy; J.
Opublikowano

Judytko Twoja wizja tego wiersza jest naprawdę bardzo dobra, tylko że wydaję mi się że jak tak to napisze to zmieni to sens tego wiersza i zamierzenie. Te słowa pomiędzy zwrotkami to taki zabieg mający na celu podkreślenie danego słowa, podkreślenie tego znaczenia. Muszę nad tym jeszcze pomyśleć i może coś zrobię z Twoja wersją, bo też mi się podoba:)
Pozdrawiam serdecznie,
Niemy ..(:

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


sensem jest zdaje się: zostań,
próbował Niemy coś nieuchwytnego słowami i dobre to
jak takie" niewidomym wzrokiem" tylko, że
można popracować nad tym,
żeby było bardziej
(zabiegi hmm..okej, tyle że wydają mi się troche sztuczne)
nie chciałam dlatego za bardzo dłubać w treści,
ale przydałyby się retusze, do dyspozycji Autora
oczywiście wszelkie ewenutaności(:J.wzajemnie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...