Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Biegnąc, mijała miejsca zbrodni.
Przechodząc, słyszała dzwony kościelne.
Zamyślona.
Nierealnie nieobecna.
Na szaro ubrana.

Słyszała krzyki ludzi, swój gdzieś między nimi.
Czuła tą woń, a mimo tego ją mdliło.
Bezlitosna wędrowniczka.
Nierozsądna indywidualistka.
Niezrozumiała dla innych.

Spostrzegła Jego, dziwnie nieznajomego.
podeszła by poznać, nie myśląc wcześniej.
Zadrżała cała.
Nie oddychała.
Zniknęła.

Nastał koniec mglistego poranka.

Opublikowano

Przyzwoity wiersz. Oczywiście nie jest to "pierwsza świeżość", co jest raczej typowe.
Ale wiersz dobrze skonstruowany. Jedno bym zmienił: "Nierealnie nieobecna." Napisałbym Nierealnie Obecna. Dla mnie tamto zestawienie jest po prostu błędne.


I jeszcze jedno. Przykro, że na łamach tego wątku. Jest to apel do bazylego i do wszystkich komentujących. Nie uważasz, że tak nie powinno być? Strzelasz lakonicznymi komentarzami, czasami wierszem lecz nie udzielasz rad, gdyż nie wskazujesz zmian. Jeśli coś jest wg.Ciebie złe, nie do końca przemyślane, błędne, niesmaczne, itd. Udowodnij. Z pewnością postępując jak Ty, możnaby udzielać dziesiątek komentarzy bez większej zadyszki. Może to i metoda - jak najmniejszym kosztem. Zachować jak najwięcej energii dla siebie, nie tracić jej dla innych, ale zapewniam, że to nieprawda. Zwłaszcza, że twórcy się "należy" odpowiednie podejście. To są jego myśli (99% wtórne) i trzeba przynajmniej przez swoją postawę - dokładne przeczytanie, wypowiedzenie się, dać do zrozumienia, że czytam, więc się interesuję, więc się doskonalę.

Dodam, że stwierdzenia "podobnie myślałem kiedyś", "podoba mi się", itp. to komentarze typu - zapychacze (setki takich tu), bowiem nie wskazują powodu, dla którego tak reagujemy badź dotyczą wyłącznie sfery myśli, co oczywiście jest w wierszu bardzo istotne (temat), ale ZAWSZE istotne w obrębie formy, (i) dobrego smaku.

Gdy ktoś odpowiada (twórca) na czyjś komentarz, w którym jest zawarta wskazówka, pomoc, pewna charakterystyka problemu, wyrażenie swego wniosku estetyczego, też nie powinien powiedzieć - "miałem do tego prawo" lecz w ramach "wdzięczności" powinien napisać dlaczego tak, a nie inaczej. Albo po prostu Nie komentować.

Z pewnością możnaby poszerzyć tę wypowiedź, doprecyzować.

Opublikowano

Zasadniczo masz rację, Michale, ale nie bądź taki zasadniczy,
czasem lakoniczny choć komentarz - świadczy o tym, że ktoś czytał
wiersz, można się odnieść niekiedy tylko do treści?
Aniu1510 - "Czuła tą woń, a mimo tego ją mdliło.", w tym wersie
nie pasuje mi "tą" ("tę"?) oraz uzasadnienie: a może nie "mimo tego",
a właśnie - dlatego?
Pozdrawiam
- baba

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Sąsiedzkie smaki tianguis między blokami rodzinny piknik grają w Dobble ona wierci ognistym ciałem madrytczykom za trzy lata umrze jej matka na pogrzebie wpatrzę się w jej przyschniętą twarz resztkami melona na Kijowskiej ulicy czy mam współczuć wiedząc jak żyła ojciec trząsł się kładąc wieniec na kratę jest mi przykro że cierpisz powiem tak każdemu szpikulcowi bo to broń przeciwko sobie a ksiądz niech się lepiej już zamknie nie ma ładnych pogrzebów.
    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...