Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Katedra [lekko grafo, ale chyba w takt, rytmiczne :P ]


Rekomendowane odpowiedzi

Po rzeczy kształt spływa gnąc się na konturach
Objętość wylana na żył cienkich splot
Zatacza się Słońce chodzące po kulach
Co chce z każdej strony kawałek ich wziąć.

Dwie wieże gdzieś biegną, pną wciąż się do góry:
Dwie stopy, co niebo przechodzą znów w bród
Na nitkę wierzących nawleka ktoś mury
I ranne świtanie w pieśń zamknąć chce chór

Lecz Jego wciąż nie ma i znów nie przychodzi -
Zapomniałem słowa, jak powiedzieć : Bóg?
Czy może się spóźnił, a może od-tworzył
Sam siebie, bo po co, gdy wszytko wie... lud?

Wtem nagle blask złoty ktoś dostrzegł na niebie
Być może to wieczność spotkała swój kres
Tu trąby grzmią głośno, rwą dźwiękiem powietrze
Tam wiatr chmurnym smyczkiem na skrzypcach gra z drzew.

Ten blask łamał niebo: wylewał za ziemię.
Horyzont-wodospad niósł ludzkość gdzieś w dół.
Tysiące wtopionych, jak w bursztyn, w katedrę
Czekało na Wielkość, czekało na cud.

I tak wciąż czekali, a lata mijały
Tysiąclecia ziemi - na posadzce pył
A cud był przepiękny - dla oka za mały
Więc nikt z nich nie wiedział, że cud stał się, był.

I tak wciąż czekają, Bóg błądzi gdzieś w górze
I się nie spotkają, bo Inny jest świat
Ten, o którym marzą, a ten co jest cudem
Dwie drogi zbyt różne i zbyt ciemny znak.

I płacze Bóg w niebie i śmieją się ludzie
Ten wiersz przetrwa wieczność, choć skończy się wpierw
Nikt nie wie, co dalej, podążmy za chórem
Co pieśń źle odśpiewał, bo przeoczył wers.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @aff Kiedyś były krzesła z duszą.    podrawiam 
    • @aff Gratuluję tomiów !  Ciekawy wiersz. Gra słów, dobrze się czyta.Ważne, też żeby samemu siebie cenić, tak od serca. 
    • zanim przybędzie  pomoc    może warto do czoła  przyłożyć księżyc    od strony  spowitej nocą           
    • Dziwny             Jestem ten dziwny, bo myślę samodzielnie? Jestem ten dziwny, bo mam poczucie odpowiedzialności? Jestem ten dziwny, bo potrafię rozbierać na pierwsze czynniki ludzką inteligencję? Jestem ten dziwny, bo posiadam zmysł obserwacyjny? Jestem ten dziwny, bo potrafię obiektywnie krytykować? Jestem ten dziwny, bo dbam o higienę osobistą? Jestem ten dziwny, bo nie daję sobą manipulować? Jestem ten dziwny, bo lubię uprawiać seks? Jestem ten dziwny, bo gardzę głupotą? Jestem ten dziwny, bo pamiętam wyrządzone krzywdy? Jestem ten dziwny, bo posiadam własne zdanie? Jestem ten dziwny, bo jestem filozofem? Jestem ten dziwny, bo naruszam ład książkowy profesorów? Jestem ten dziwny, bo nie uznaję żadnych autorytetów? Jestem ten dziwny, bo kocham wolność? Jestem ten dziwny, bo szanuję konstytucję? Jestem ten dziwny, bo jestem osobą niepełnosprawną - niesłyszącą, jednak: myślącą, dupku!?   Łukasz Jasiński (Warszawa: 2018)
    • Siedziała na ławce w słoneczny poranek, niespiesznie bawiła się lekkim spojrzeniem. Delikatność policzków uniosła do słońca, w bezruchu łapała każde wiatru tchnienie.   Spod rzęs wysypała całą eteryczność, która oplotła wodospadem szyję. Ciało jej płynęło przy każdym oddechu, szeptało cicho – jestem tutaj, żyję.   Była taka piękna w monumentalności, świat zatrzymała na moment jedyny. W tęsknocie mych źrenic światłem się odbiła. Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny.   Tak zapatrzony w jej szczegółów misterność, popłynąłem w otchłań na zielone łąki, gdzie trawy smukłe jak kształty dziewczyny, gdzie jej usta czerwone jak makowe pąki.   Dotykałem włosów oplecionych słońcem, całowałem jej dłonie, co pieściły kwiat. Razem z nią istniałem w momencie jedynym, To ona zmysłami zatrzymała mój świat.   Nagle zawirowały wszystkie obrazy. Dobrze, że zdołałem je w sobie uchwycić. Bo dziewczyna wstała z ławki tak raptownie i odeszła, znikając na końcu ulicy.   Nie wiem, czy spłoszyły ją moje marzenia, czy cień, który spłynął po jej ramionach. Mimo, że krótko trwała w tym jednym momencie, została we mnie, światłem uchwycona.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...