Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zbierać się muszę na tamtą stronę,
gdzie na popiołach łąki zielone,
spróchniałe kości zakwitły kwiatami
w kolorach siedmiobarwnej tęczy.

Inny wymiar pewnie w zaświatach,
który przeraża zwykłego śmiertelnika,
we mgle będę poszukiwał przyjaciół,
jak Odyseusz w bezkresnej otchłani.

Z nadzieją odejdę na lepsze jutro,
bagaż z troskami nie będzie zawadzał,
na wrzosowisku zjemy śniadanie,
nowy przystanek, to trójwymiarowy dom.

Opublikowano

Martwi mnie pierwszy wers;
Zbierać się muszę na tamtą stronę,
ale pociesza mnie ten:
Odejdę z nadzieją na lepsze jutro,
Skąd tyle smutki, choć jednocześnie wiary na lepsze-
doszukuję się tu dużej przenośni.
Proszę, pozostań wśród żywych
jeszcze tyle pięknych słów masz do napisania.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Janie bardzo piękny komentarz aż się uśmiechnąłem, jak zawsze przy Twoich wierszach. Ktoś kiedyś powiedział,, W życiu piękne są tylko chwile", więc trzymam się tych słów , a metafora, jak piekła rodem, ale to tylko wiersz, gdyż:

śmierci nie ma
jest tylko trema

serdecznie dziękuję za odwiedziny i wspaniały komentarz, który dodał mi drugich par skrzydeł

bestia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Każdy kiedyś musi odejść - to ponoć jedyna sprawiedliwość na tym świecie
Więc nie rozumiem lamentu o przesłanie
Przynajmniej w tym wierszu jest przesłanie

Zastanawia mnie wers - gdzie z popiołów zielone łąki powstają -> czy to po prostu poetycka metafora, wymyślona przez autora czy gdzieś się wierzy tak właśnie (tj w jakiejś kulturze, religii itp)

Jak zwykle dociekliwa
LadyC
( z Loch Ness :))))
Opublikowano

Lady staram się zawsze być oryginalny, więc metafora powstała,, z prochu powstałeś...itd, ale zapewne jest szczep w Afryce i kultury które dużą wagę przywiązywali właśnie do siły popiołu, lecz niestety nie pamiętam już nazw, jednak:

Serdecznie dziękuję za poświęcenie czasu czytając i pisząc komentarz, ale jednak wolę, jak się ze mną droczysz w postaci poprawek:):):)

buzka

bestia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Bestio - Riedla razu pewnego nienawidziłam szczerze za "rozgrzany jak cegła, czerwony jak piec' czy coś takiego. Stare dzieje - dziś się śmieję
A Dżem znam znam ;))
Opublikowano

Lady, ale tylko po nim została legenda i minie wiele lat, kiedy powstanie następna.

Czerwony jak cegła
rozgrzany jak piec
muszę ją mieć

To jedna z lepszych piosenek ale lepsze: Wiktoria, Paw, Skazany na bluesa, Miranda, Modlitwa, Wehikuł czasu itd

kocham Dżem, gdyż tam w tekstach zawarte jest całe prawdziwe życie

serdecznie

bestia

Opublikowano

No bestio - chciałeś masz! :)))
Potwór wychyla się z Loch Ness :)))



Zbierać się muszę na tamtą stronę,
gdzie na popiołach łąki zielone
spróchniałe kości kwitną jak kwiaty
we wszystkich kolorach tęczy. ------> może tak?

W zaświatach pewnie są inne światy
przeraża to śmiertelnika.
Tam we mgle będę szukał przyjaciół,
jak Odyseusz wierny -------> wierny, nadal mało szczęśliwe

Pójdę z nadzieją na lepsze jutro,
bagaż z troskami się stoczy.
Na wrzosowiskach zjemy śniadanie,
nowy przystanek - dom drugi -----> tu mi to nadal nie pasuje jeszcze

Opublikowano

Lady ładnie to napisałaś heh zadziwiasz mnie, ale z tymi łąkami miałem podobnie jednak tam rym się wkradał, ale lepiej się czytało. Muszę teraz pomyśleć nad Twoimi zmianami, gdyż warte uwagi i dziękuję za poświęcenie jednak zważywszy na szybkość korekty to tym mnie zaskoczyłaś w postaci oczytania i szybkiego, logicznego myślenia

Dziękuję bardzo za przedstawione sugestie zawsze, jak mawiają ,, Co dwie głowy, to nie jedna"

serdecznie

bestia

Opublikowano

Bestio!
Śledziłam wiersz od początku. Przeszedł metamorfozę.
Bardzo mi się podoba przesłanie.

A to tak wyróżniłam

Z nadzieją odejdę na lepsze jutro,
bagaż z troskami nie będzie zawadzał,
na wrzosowisku zjemy śniadanie,
nowy przystanek, to trójwymiarowy dom.


Tak mi coś gra w duszy

"Pan jest Pasterzem moim,
niczego mi nie braknie,
na niwach zielonych pasie mnie,
nad wody spokojne prowadzi mnie"

Cały wiersz misie...
Pozdrawiiam serdecznie :)
Krysia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija kupiłam sobie karmelowe botki i w pięknej sukience jestem:)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Migrena A gdybym się wyzbył tej kurtuazji?, nie popisałeś się, nie wyjaśniłeś cyt. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      bo przecież pisząc, wiem, że "że wszystko to wiedziałeś bez mojego " marudzenia"", to nie wiem tego; Gdybym widział, zakładając to, na pewno nie obarczył bym Cię tym kolejnym pytaniem o zrozumienie Twojego cytatu. Jeśli jest Tobie zbyt ciężko, to mnie też. Myślę że chcemy wiedzieć, nie tylko my obaj. Pozdrowienia ślę.
    • @Wiesław J.K.   dzięki wielkie Wiesławie :)
    • Nie umiem powiedzieć, kiedy to się zaczęło. Czy wtedy, gdy usłyszałem w środku nocy zgrzyt furtki, czy gdy znalazłem pod wycieraczką zardzewiały gwóźdź – długi, wygięty na końcach, jakby czekał na dłoń. A może wcześniej – kiedy się wprowadził, a jego córeczka, może z rok młodsza od mojej, biegała po ogrodzie i krzyczała do nikogo, w puste powietrze: – Nie ruszaj mamy! Nie ruszaj mamy! Robert był sąsiadem idealnym. Zawsze punktualny. Zawsze pomocny. W piątki śmieci, w soboty grill, w niedzielę po kościele – dzieci na rowerkach. Uśmiech miał gładki, jak wypolerowane szkło. Ale oczy… gdy patrzyłem w jego oczy, czułem, jak zimno rozlewa się po moim kręgosłupie, jakby w środku zamiast źrenic coś się w nich poruszało. Niektórzy ludzie chowają coś pod skórą. On chował to głębiej – jak larwa drgająca pod celofanem. Czasem, gdy stał na balkonie, jego cień do niego nie pasował. Był o ułamek sekundy spóźniony. Ale była też inna rzecz. Kiedy mówił, jego odbicie w szybie… jakby nie otwierało ust. Pierwsze ciało znaleźli we wrześniu. Drugie w październiku. Trzecie w grudniu, tuż przed Świętami. Kolejne w marcu. Zawsze zatłuczone młotkiem. Zawsze kobiety. Zawsze noc. Ostatnia trzynaście lat. Dziewczynka. Media pisały o „fryzjerze”, bo ofiarom wkładał do dłoni wyrwane z ich głów włosy. Ale ja wiedziałem wcześniej. Bo widziałem go, jak wychodził nocą. Z czarną torbą. Bez pośpiechu. Z tą jego twarzą – spokojną jak po spowiedzi. Zacząłem prowadzić dziennik. Zanotowałem każdy jego krok. Kiedy wychodził. Kiedy wracał. Co niósł. I coś we mnie pękało z każdą nocą. Zacząłem śnić o nim. Ale nie tak, jak człowiek śni o kimś. Śniłem jakby za niego. Widziałem jego oczami. Czułem chłód żelaza. I jego ciężar w dłoni. Puls drugiej osoby. Zanim ucichł. Czasem, przeglądając dziennik, nie wiedziałem, czy czytam swoje notatki, czy dopiero mam je napisać. W grudniu wysłałem anonim do policji. Potem zdjęcia – jego, wychodzącego z torbą. Cisza. A potem dostałem list. Bez treści. Bez znaczka. W środku – zdjęcie mojej córki. Plac zabaw. Zrobione z daleka. Jej buzia zamarznięta w półuśmiechu. Na odwrocie – odcisk buta, błotnisty i ciężki. Tego wieczoru córka długo nie zasypiała. Chodziłem po domu, zapalałem i gasiłem światła, sprawdzałem zamki. Już miałem wychodzić z jej pokoju, gdy powiedziała: – Tato? Zatrzymałem się w drzwiach. Odwróciłem głowę. Siedziała na łóżku, z nogami podciągniętymi pod brodę. Na palcach – czerwone plamy. Mogła to być farba. – Nie śpisz? – spytałem. Skinęła lekko głową. Jej oczy błyszczały. Ale nie jak u dziecka. Jak u kogoś, kto coś przeczuwa. – Coś się stało? Zawahała się. Jakby słowa były za ciężkie. – Po prostu... miałam sen – wyszeptała. – Zły? Nie odpowiedziała. Tylko spojrzała na mnie długo. Uważnie. Jakby próbowała zobaczyć, kim jestem pod skórą. Jakby patrzyła... przez szybę. A potem zapytała: – Tato... czy to coś, co patrzy przez twoje oczy, też śni? Nie pamiętam, jak wyszedłem z jej pokoju. Pamiętam tylko, że drzwi zamknęły się za mną same. I że przez długą chwilę nie miałem odwagi ich dotknąć. Poszedłem do Roberta. Otworzył jak zawsze – w kapciach, z dzieckiem przy nodze. W tle cicho grała kolęda. Czuć było jabłka z goździkami. – Potrzebujesz czegoś? – zapytał. – Nie. Chciałem tylko… porozmawiać. Uśmiechnął się. Nachylił się lekko, jakby mówił z odbicia w lustrze: – Trudno jest być tylko niewinnym, prawda? I zamknął drzwi. Bez pożegnania. Zasuwka zaskoczyła cicho. Zbyt cicho. Od tej nocy nie śpię. Moja żona pyta, czemu znowu palę. Nie potrafię odpowiedzieć. Może dlatego, że zapach dymu zagłusza coś słodkiego, mdłego – jak zepsute jedzenie w ustach. Czasem czuję to coś obcego na dłoniach. W szafie trzymam młotek. Nie pamiętam, żebym go kupował. Obok niego leży dziewczęcy bucik. Różowy, z zerwaną kokardą. Nie od mojej córki. Nie od nikogo, kogo znam. W dzienniku znajduję zapiski, których nie rozpoznaję: „Nie krzyczała.” „Skóra pod paznokciem.” „Kolor włosów: ciemny blond. Zbyt młoda.” Pismo wygląda jak moje. Ale ja nie czuję, że jest moje. Jakby ktoś pisał mną. Wczoraj znalazłem pod poduszką pustą kartkę. Z tyłu przypięty – pukiel włosów, związany dziecięcą gumką w kształcie serca. Nie od mojej córki. Za jasne. Za idealne. Dziś w nocy śniłem, że śpię, a we śnie śniłem, że wstaję. Gdy się obudziłem – stałem w łazience. W ręce miałem nóż do tapet. Nie ciąłem. Tylko patrzyłem. Lustro było zaparowane. Ale ktoś zdążył w nim palcem narysować dziwny symbol. Jakby odwrócona trójka. Za mną... Coś się poruszyło. – Tato? Odwróciłem się. Córka stała w drzwiach. Na jej palcach – wciąż te czerwone plamy. Ale już nie wyglądała na przestraszoną. Jej oczy patrzyły na mnie spokojnie. Jakby już wszystko rozumiała. – Nie wychodź – szepnęła. Rano wyjąłem z kieszeni młotek. Zardzewiały. Ciepły, jakby jeszcze oddychał. Nie pamiętam skąd. Ale trzymałem go w dłoni jakby był mój od zawsze. Na ścianie w korytarzu zawisło nowe lustro. Nie wiem, kto je powiesił. Pewno żona. Ale to odbicie nie moje. Kiedy przechodzę obok… … moje oczy patrzą na mnie, jakby znały coś, czego ja jeszcze nie znam. Moją przyszłość.      
    • @Wiesław J.K. - dzięki - 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - dokładnie tak jak w komentarzu - dotykają głęboko to prawda -            - dziękuje za tą refleksje -                                                             Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...