Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Faktycznie, wróbli jakby mniej (Baba ma oko) w miastach. A tych podskakujących jak na lekarstwo. :)
Czyżby Stefek miał rację? Kruki, wrony same?
Jak zwykle u Ciebie, chwila na zatrzymanie. Ładnie Stasiu.
Gdzieś "sz" Ci zginęło, odfrunęło, z promieniami. ;)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ewuś, jużem w lepszej formie, co to znaczy słoneczko i podglądanie ptaszków :P
dziś się ostro wzięłam za zeszłoroczne pozostałości, strzały słychać w okolicy, jakby wojna, to kasztany, hihi
cmooik, kosy w nosy
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ale się naszukałam tego "sz", szolera, ale znalazłam :P

ale powiem Ci, że u mnie wron jak na lekarstwo, zimą gawrony urzędowały wpsólnie ze srokami w psiej misce, ale powiem Ci że widziałąm niezwykłe zjawisko
do karmnika przyleciał jakiś zielony ptak wielkości wrony, ( nie miał dzioba papugi, jakby co)
i nie wiadomo skąd zleciały się wrony i przepędziły tę ptaszynę, czego nie robiły sójkom i dzięciołom, ot takie sobie obserwacje :P

dzięki HayQ za wejrzysko
cmoook
Opublikowano

Stanisławo ma takie moje pisząc swój komentarz nie czytam powyższych ...i niesamowite ornitologiczne przenośnie...gratuluję pomysłu i wrażliwości...a wiara na skrzydłach...!
Słonecznie!
PS. A to:..."wróble latają stadami, orzeł lata sam"-zabieram na dalszą...!

Opublikowano

Hm, ja troszeczkę widzę inny sens wiersza. Podmiot utożsamia się z "wróblami", które jako gatunek dość pospolity (ale nawet podmiot nie wmówi mi, że nie potrafią wzbudzić uśmiechu), pałętający się wręcz pod nogami ma w sobie siłę. W tym wypadku siłę bycia, siłę bez majestatu, ale jednak - energiczną, swojską, bardziej, hm - bliższą niż symboliczny "orzeł".
Mnie się podoba.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tak Michale, masz rację, właśnie o to chodziło,
a co uśmiechu? raczej wzbudzają ( co u niektórych- złość, a usmiech tylko na "zdrewniałych ustach ") właśnie przez tę siłę bycia, wścibstwo, takie swojskie, typowe dla ludzi - a nawet , śmiałabym rzec- dla Polaków
pozdrawiam ciepło
cmoook
Opublikowano

Stasiu, bardzo mi się ten wiersz podoba! Dla mnie jest wzruszający z powodu zakończenia - ja też lubię to, co szare i nie stara się przyciągnąć uwagi: mam słabość do ludzi nieśmiałych, do dzieci, które chowają się w tłumie. Co prawda wróble akurat są wrzaskliwe i wcale nie nieśmiałe, o nie! Ale są bezpretensjonalne, takie... normalne. Dlatego je lubię.
Czy nie wzbudzają uśmiechu? Jestem zgoła innego zdania! Kiedy je obserwuję, zawsze mimowolnie się uśmiecham. Są takie pocieszne! Jak dzieci. :-)
I masz rację, że w stadzie siła. To jest prawda uniwersalna.
A zeszłej wiosny widziałam przepiękne zjawisko. Zakochana parę. On skakał i zbierał z chodnika jakieś smakowite okruszki, przynosił do niej i wkładał jej do dziobka. A wtedy ona w podzięce ślicznie tańczyła przed nim, trzepocząc i szeleszcząc bardzo szybko skrzydełkami, nieledwie jak świerszcz! Wtedy on znów szukał smakołyków na chodniku i dawał ukochanej do dziobka.I tak w kółko. Uroczy widok!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to urocze, szkoda że nie umiem obserwowac ptaków , chyba za bardzo skupiam się na ludziach, ale po Pani słowach popróbuję zauważać to i owo, szczególnie ze trafi sie okazja wyjazdu na wieś,
pozdrawiam i autorkę i Oxywię
miło czytać komentarz takiej treści, bez pretensjonalności, to nawet urocze, ale tak moga tylko LUDZIE!!!!
jeszcze raz pozdrawiam
Jagoda

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...