Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

na Twoich warkoczach
tańczyły motyle
na policzku
nosiłaś ślad uśmiechu mamy
falbanka sukienki
trzepotała w podskokach
białe obłoki
spływały na różdżkę
przyklejoną
do Twojej ręki

omijam sprzedawców
waty cukrowej
nie kupuję szminki
motyle umarły
bo nie ma warkoczy

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie szukam sławy, zamykam w tym, co piszę, pewne rozdziały swojego życia. Z nostalgią i refleksją trafiłeś, szkoda tylko, że w tak pozbawiony szacunku sposób. Czy ja Cię czymolwiek uraziłam? Potrzebuję krytyki i przyjmuję ją chętnie. Dziękuję Ci za ocenę, ale przyjmnij również pewną radę, nie zawsze masz do czynienia z rówieśnikiem, czy małolatem i może dlatego odrobinę ogłady...
" Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego, co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść"
Pozdrawiam
Opublikowano
Omijam sprzedawców
waty cukrowej
nie kupuję szminki
motyle umarły
bo nie ma warkoczy.


Poruszająca pointa i bardzo refleksyjna.
Piszesz tak naturalnie, od serca.
Nie każdy to czuje, ale nie zrażaj się tym.
Przyodziewaj słowami, co w duszy gra.
Każda epoka ma swoich romantyków,
nawet wśród czyetników :)

Serdecznie pozdrawiam-
Krystyna
Opublikowano

falbanka sukienki
nie mogła wytrzymać bez ruchu-- może ,,być bez ruchu", gdyż wytrzymać to raczej pleonazm.
Wiersz jednak jako całość trafia w duszę, czyli posiada siłę przebicia

serdecznie pozdrawiam

bestia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Krystyno za ciepłe słowa w komentarzu. Rzeczywiście mam duszę romantyczki, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo się to czuje w moich wierszach, chociaż wcale mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, utwierdza w przekonaniu, że nie wszystkie dinozaury wymarły. Myślę, że gdybym wyzbyła się ducha romantyzmu, to na tym skończyłoby się moje pisanie.
Pozdrawiam, Grażyna
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za wizytę i komentarz.
No wiesz, nie chodziło mi o słowo "pani" miałam na myśli posługiwanie się jasnym i przejrzystym językiem w komentarzach. Mamy przecież taki piękny język, o czym świadczą piękne wiersze, jakie tu spotykam.
Pozdrawiam, Grażyna (nie Pani)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
    • @Waldemar_Talar_Talar to tylko cieszy moją skołataną duszę. Dziękuję.
    • I.  Dobrze, że mogę kochać  bez rekomendacji –  jak się kocha  rysę na szkle,  bo przypomina twarz.  Ty możesz  nie wiedzieć.  Możesz spać spokojnie  w świetle,  którego się nie domagam.  Nie pytam.  Nie proszę o   wyjaśnień –  wiem, że tłumaczą się  z miłości  ci, którzy przestali kochać.  Czasem piszę  do ciebie  wiersze, których nie kończę,  bo koniec  to już nie o tobie. II.  A potem wracasz –  nie słowem, nie gestem –  ale oddechem,  który zostaje  na szklance po herbacie.  Nie wiem,  czy to znów miłość,  czy tylko echo  w miejscu,  gdzie milczenie  nauczyło się twojego głosu.  Znów czytam  to, co nie zostało zapisane.  Znów jestem  tym, który nie potrafi  zrezygnować,  choć już dawno  zrezygnowano z niego.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...