Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

być latarnią
w dalekim porcie
na drodze do przystani
gdy sztormy
i złowrogo trzeszczy
reja bezradnego dnia
we mgle

ciepłem dniem i nocą
niosę ukojenie bólu
z troską w nadziei
jestem oparciem

dla ciebie

Opublikowano

hm..troche ta puenta banałem trąci zdawałoby się Teres,
no ale całość fajno dalej dalej w codzienności(no tak....), tyle napisałam bez rąk
i dziękuję pięknie za depnięcia pod moimi wierchołami; J

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A cóż to jest banał? Życie sklada się z banałów...
każdego dnia ocieramy się chcemy, czy też nie,
o proste rzeczy, wydarzenia, które są istotne...
Cieszę się, że całość przypadła...dziękuję :-)
A u Ciebie bywam prawie zawsze, kiedy mogę.

Cieplutko pozdrawiam
i zdrówka życzę :)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A cóż to jest banał? Życie sklada się z banałów...
każdego dnia ocieramy się chcemy, czy też nie,
o proste rzeczy, wydarzenia, które są istotne...
Cieszę się, że całość przypadła...dziękuję :-)
A u Ciebie bywam prawie zawsze, kiedy mogę.

Cieplutko pozdrawiam
i zdrówka życzę :)))
dlatego napisałam zdawałoby się,dzięki(...)
to mało - dzięki( taki banał:)J. (ważne...wzajemnie)
o/ zmiana:twoim oparciem..no to pozostaje gówke odłożyć(....)
moc uśmiechów dla miłej jakże Teres,

czasem przeciągnie po niebie
a pies poskarży się do księżyca
ot tak
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj, Krysiu - niestety, mam podobnie - druga + pointa to banał i nie chodzi o to, że życie jest od niego wolne, bo nie jest, ale poezję/słowo pisane można chronić, jest przecież tyle pięknych metafor do odkrycia - sorki, tym razem nie bardzo.
Pozdrówki :)
kasia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj, Krysiu - niestety, mam podobnie - druga + pointa to banał i nie chodzi o to, że życie jest od niego wolne, bo nie jest, ale poezję/słowo pisane można chronić, jest przecież tyle pięknych metafor do odkrycia - sorki, tym razem nie bardzo.
Pozdrówki :)
kasia

nie szkodzi Kasiu, nie przepraszaj, przecież nie musi za kazdym razem przemawiać...
dziękuję za obecność
serdecznie pozdrawiam :)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Od razu skojarzył się z piosenką Alicji Majewskiej - Jeszcze się tam żagiel bieli :)
Pozdrawiam.
Pisząc nie myślałam o tej piosence, ale znam i bardzo lubię...fajne skojarzenie:)
Dziękuję :-)
Serdecznie pozdrawiam Agatko.
Opublikowano

Teresko!

ukojenie bólu otulać
czułością troski
we mgle dniem i nocą
w nadziei jestem


ukojeniem otulać ból
we mgle dniem i nocą
w nadziei jestem

Może zepsułam wiersz ale wydaje się, że zbyt blisko siebie są;
ukojenie, czułość, troska:))
PozdrawiaM.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Podniosłam wyżej "ukojenie" (nieść ciepłem ukojenie), a "troski" tu w znaczeniu "zmartwienia" nie "troskliwości", więc dlatego tak, ale dziękuję za sugestię. Pomyślę.
Serdecznie pozdrawiam Marlett:)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...