Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wieczory stają się znów tak
ciepłe że
zapach zmienia się w smak
powietrze gęstnieje w ustach
i grzęźnie w gardle
zaciska pętlę
by wybić z serca
tę naiwną radość
już nawet głowa nie musi pracować
nad tym najważniejszym z mięśni
stężone ciało gazowe maja
robi to za nią
czasem
tylko jeszcze jak dawniej zresztą
długopis skrawki papieru
czy długa szeroka droga
lub rzeka w jakimś mieście
wmawiają
że są tlenem

Opublikowano

chyba kształuje mi się gust i chyba zasadniczo nie lubię bardzo pociachanych wierszy, takich z jednym słowem w linijce.
ale zdziwiłam się, bo jest tu zawarta ciekawa myśl. albo może nie jest, ale mój genialny umysł tak to odebrał ;d

to ja może napiszę, co mi się pomyślało i narysowało w głowie: że nastaje maj, mi się kojarzy z wiosną, cudownie wyczuwa się to w powietrzu, ale - kiedyś wywoływało to dziecięcą czy młodzieńczą radość, teraz już radość znika. i tylko drogiazgi przypominają, że kiedyś 'coś' było tlenem - tylko co? drogi, miasta, papier, sama radość? mi się to kojarzy z wolnością, z wakacjami, z wędrówkami. że kiedyś było to konieczne, potrzebne, samo przez się istniało, a teraz - teraz żyjemy po prostu, ot, jakiś zachwyt i nic więcej. przestajemy chcieć?



ciekawe, co peel miał na myśli ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...