Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
nie moja lecz św.Rodziny

wiesz za wcześnie jeszcze
żeby ją zabrali w pył
obyście sprawy wszystkie
porozwiązywali

jak supełki
pozamieniali w kolejce
tu sens mniej jaskrawy
to co przejść

dwa plus
jeden w niepewności
serce bije strudzone
życie nie smakuje jak
chleb z masłem

encyklopedią nie jestem
a napięcie wlecze się
ulicą
(...)

-----------------------


elektroniczni
ludzie są tak bardzo
elektroniczni że ich
wcale (......)

------------------------------
a to umieszczam(ciąg dalszy
archiwalnych) tak poza
sprzed trzech lat:

urodziny

krzyk mej duszy się zaciera
to co wnet ma być i potem
kot nie będzie na mym płocie
policzone są sztachety
zajrzyj w dziurkę-co żem plotę?

gadaj drogi przyjacielu
stój nade mną gdzieś w pobliskim
będę radna i się ziści
cóżem wszystkim przeczytała
obym też nie zapomniała

nie najgorszym powiem szczerze
choć nie wierzę to uwierzę
poznasz swoje możliwości
gruchot nie jest, nie jem kości
wolę pójść wprost po słodkości
26'01
Opublikowano

Wiesz, pierwsze, co mi się nasunęło to
"nie wiecie ani dnia, ani godziny",
dalej jest "pozamieniali w koejce"
no i kursywa bardzo wymowna wraz z tytułem...

to tak jakby choroba, czy śmierć dopadła kogoś,
kto się nie spodziewał (może młody?)
Judytko, ja tak chaotycznie, bo już ciężka głowa
i oczy się kleją, ale może choć ciutkę trafiłam...
nie wiem...
serdecznie pozdrawiam :)))
dobranoc

Opublikowano
za wcześnie jeszcze
żeby ją zabrać w pył
obyście sprawy wszystkie
porozwiązywali

jak supełki
pozamieniali w kolejce
sens tu mniej jaskrawy
to co przejść


ładnie Judyt i cieszę się, bo rozumiem :)
Jak zwykle poprzestawiałem mebelki
- ciepłoniaście.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to ja też się cieszę, że Ty się cieszysz Hayq(:
dziękuję serdecznie za depnięcie i przestawianie;
zmnieniłam, chociaż to i tak ma mniejsze znaczenie
akurat w tym wierszołku(...)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marlett pewnie nie zauważyłaś
-poprawilam, zamiarów też nie znam
dzięki za gorąco, takie życie, a co ja
mogę wiedzieć o cudzie(....?)
:)ciepłoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marlett pewnie nie zauważyłaś
-poprawilam, zamiarów też nie znam
dzięki za gorąco, takie życie, a co ja
mogę wiedzieć o cudzie(....?)
:)ciepłoniaście
zauważyłam:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marlett pewnie nie zauważyłaś
-poprawilam, zamiarów też nie znam
dzięki za gorąco, takie życie, a co ja
mogę wiedzieć o cudzie(....?)
:)ciepłoniaście
zauważyłam:)))
no to fajnie, a Ty cos wiesz?
bo nawet nie wiem czy to sens
pokazywać to i owo(...)
komuś to potrzebne?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...