Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie potrafię, zostałem już pobudzony, moje serce ruszyło z miejsca, przyjemny chłód gdzieś zniknął, może bezpowrotnie. Ostatkiem sił staram się jeszcze wmawiać swojej podświadomości, że jestem zimny, że to wszystko mnie nie dotyczy, ale do cholery, jestem szczęśliwy, z nią, tu i teraz. I nie ważne jest, co dzieje się wokół, choć ta namiastka chłodu pozwala myśleć o doczesności (czyli o biologizmie no i o przyszłości). Dystansuję się jak mogę, bronię rękoma i nogami, ale to na nic. Wpadłem i w tej chwili nie wiem czy bardziej należy się cieszyć czy rozpaczać.
Może to przez moją głupotę, przez ciągłe igranie z Bogiem, szukanie tych ciągłych potwierdzeń. Ja, niedowiarek, zimny sukinsyn, pieprzony socjopata…
Czasem tęsknię (to nieodpowiednie słowo), zazdroszczę, że ludzie potrafią mieć swoje urojenia, że Ktoś widzi swojego anioła i z nim rozmawia, obcuje… poświęca życie dla tych imaginacji. Ale nie trzeba mieć wpisanej diagnozy, żeby uczynić swoje życie wyjątkowym, nie muszę być chory na schizofrenię paranoidalną czy mieć nerwicę natręctw, nawet nie muszę być uzależniony od otępiającego mnie leku, który działa na moją podświadomość każdego ranka i każe funkcjonować w tym świecie, mało tego, żąda wręcz ode mnie akceptacji ogólnie przyjętych norm społecznych, których jedynym celem jest zaszufladkowanie ludzi, bez odchyleń, bez debilizmu, bez tych biednych i bogatych, złych i dobrych… Wystarczą one…
Słowa… moja najsilniejsza broń, jedyny atrybut, który pozwala mi żyć, teraz, w długi czwartkowy wieczór, zamkniętemu w pokoju (żałuję, że nie w tym bez klamek). Zresztą czas i miejsce akcji w tej bajce są nieistotne, tak jak nie liczy się dzień jutrzejszy i to, w jaki sposób będę tłumaczył moją nieodpowiedzialność oraz brak kompetencji.
To tylko albo aż słowa, narzędzie ułatwiające rozmowę albo jej namiastkę, czyli wymianę informacji. Konwersację, przez którą łzy leją się strumieniami, egzystencja traci wszelki sens i nadchodzą te najokropniejsze myśli o samobójstwie. Cholera jasna, chyba nie ma nic, co bardziej by mnie denerwowało… Dość dziwnej mody na używanie ciosów poniżej pasa, broni tak chwiejnej, jaką jest groźba odebrania sobie życia. Tym razem granica nie została przekroczona i to na nowo zmusza mnie do potulnego poddania niepewnego losu w czyjeś ręce. I już na stracie (będącym jednocześnie metą błogich swawoli) wiem, że niewiele się zmieni, że tak naprawdę jutro obudzę się i poddam doczesności. Będę śmiał się, narzekał, klął na tych, którzy wydają się mi maluczcy. Wraz z otwartymi powiekami powróci przeklęty optymizm i ta najwierniejsza, matka głupców…
Znów będę macał namiętnie rękawy płaszcza, mankiety koszuli i wszystko, co mi wpadnie w ręce, ponownie wyglądał będę na tego asa, kartę ratującą życie, przepustkę do wieczności…

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Simon TracyZnowu przypominasz mi nowelę  Edgara Allana Poe.   
    • @huzarc Świetnie łączysz tu konkret z abstrakcją. Szczególnie mocne jest to napięcie między poezją a praktyką życia, między słowem a czynem. Ta puenta "Trzeba się przemóc , Aby coś móc" - zwięzła i celna. I cała ta ironiczna gra z "panem profesorem" dodaje wierszowi pazura.      
    • @Alicja_Wysocka Dla mnie to czuły wiersz o miłości. "Życia ci meblować nie będę" - ta deklaracja na samym początku mówi więcej o szacunku niż tysiąc wyznań - nie chcę ci mówić, jak żyć. Ale mogę ci dać słowa. I potem ta propozycja - tak ostrożna, tak pełna troski - rozłożona na "kilka kątków". Nie wielkie gesty, ale małe codzienności: fotel, koc, kromka chleba, filiżanka herbaty. To dokładnie tak wygląda prawdziwa bliskość - nie w deklaracjach, ale w tym, co drobne i codzienne. A to "mogę?" na końcu - pytasz o pozwolenie. Nawet ta bliskość, ta troska - one muszą być chciane. To wiersz o tym, jak być blisko, nie naruszając granic. Jak dawać, nie narzucając. Piękny.
    • Nie znam imion Twoich wspomnień. Nie rozumiem ciszy, co zastępuje puste godziny. Pozostanę tu, żebyś pożegnał sny. Moje łzy czekają na prawdę – tę zapisaną w zatrutych gwiazdach.   Milczenie jest najlepszym alibi – dzięki niemu unikniesz krzyku i zawziętych łez. Twoje niebo jest dziś przygniecione chmurami – słońce szuka drogi na skróty.   Być może nauczę się, żeby nie wierzyć Twoim wspomnieniom; to, co spodziewa się kresu, pozostanie na zawsze.   Z nieba sypią się kamienie – jesień spóźni się dziesięć minut. Otwieram szeroko okno – na parapecie czeka księżyc, obleczony w kir.   Może napotkam tę jedyną gwiazdę, jakiej zadedykuję ciąg dalszy? A może zrozumiem ziemię, co znosi ciężar moich iluzji?
    • @lena2_ Twoja personifikacja spokoju, który "odwraca głowę" i "pławi się" - to bardzo trafne obrazowanie bierności. Szczególnie uderzające jest to "hodując beztrosko obojętność" - pokazujesz, że spokój może być nie cnotą, ale formą moralnej ucieczki. I to słowo na końcu - "obojętność" - jak wyrok. Ważny i mądry głos. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...