Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

trzeba ból doboleć do końca
rozpacz rozpatrzyć gruntownie na wskroś
gęsto wezbraną głębię parzącą
wyłzawić do cna i wysięczyć złość
nie udawać, że nie ropieje
i nie rośnie we wnętrzu jak wrzód
bo gdy pęknie i krwią zaleje
nie ocali cię żaden cud

trzeba miłość wymiłować do dna
wykochać do zgliszczy bez lęku przed żarem
nie owijać w szyderstwo czy w jad
bądź w kłamliwą, płytką niewiarę
trzeba miłość dojrzewać po kres
przez kwas cierpki aż po szczęścia świadomość
a gdy nie wiesz, gdzie ten kraniec jest
musisz kochać, kochać w nieskończoność

  • Odpowiedzi 43
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

"głębię podskórną" - "podskórne" kojarzy się z czymś płytkim. Pomyslałam, że gruba ta Peelkowa skóra.

Prawie cały wiersz dzieje się we wnętrzu. Peelka heroicznie zagłębia się w sobie. W pierwszej zwrotce i w połowie drugiej wszystko mi się trzyma kupy, materializuje, rośnie, pęka, płonie. To jest wiarygodne, mocne.
I teraz zobacz to: "koniec", "kres", "kraniec". Gdzie to jest? Więc jednak odwrócenie kierunku, ucieczka? Jakby nagle wszystko wypłynęło na zewnątrz, nie wiadomo kiedy i którędy. Jakkolwiek "dojrzewanie przez kwas cierpki" jest fizjologiczne i również wewnętrzne.
Jednym słowem - pogubiłam się trochę.

A w ogóle to dałaś w tym wierszy żaru!
Cze.
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trochę się tutaj rozmakabrowało, aż się byłam wzdrygnęłam. wiersz odwołuje się poniekąd do fizjologii, ale ta zajeżdża medycyną. ogólnie połączenia odnośnie wnętrza mogą dotyczyć także sfery duchowej, to porównanie wskazuje na czysto fizyczny ból.

to natomiast warte jest oprawienia w ramki i powieszenia na honorowym miejscu - tak, żeby widać było zaraz po wejściu do domu :P

podsumowując, nawet podobał mi się ten mały, uczuciowy dekalog. ale w końcu m jak miłość, prawda? ;)

pozdrawiam.
Opublikowano
trzeba miłość klarować starannie
przez smak cierpki aż po szczęścia śmiech


tak dałbym w drugiej.

w pierwszej poszedłbym w "chłód" a nie "wrzód" i jeszcze bardziej zszedłbym do "wrzącego lodu" na końcu ostatniego wersu.( o ile chcesz utrzymać rym, off kors)

ta cała druga część pierwszej zwrotki nie jest zbyt dobra, powinny pojawić się jakieś przerzutnie lub zmiany( zaskakujące) obrazu, teraz bowiem, to jest zdanie złożone i tylko pocięte w wersy.


nie udawać, że nie ropieje i nie rośnie we wnętrzu jak wrzód bo gdy pęknie i krwią zaleje
nie ocali cię żaden cud.


nie udawać że nie ropieje
bryłą tężeje we wnętrzu chłód
wymyśl przerzutnię i dojdź
do.........................wrzący lód
:))))))

-strona emocjonalna wiersza bardzo, bardzo, bardzo się podoba,
-spełnia w 100% moje oczekiwania wobec poezji , bo tylko o miłości i śmierci warto pisać wiersze.

pozdrawiam
Opublikowano

Nie podoba mi się kilka sformułowań, mimo to wiersz się czuje, czyli ma w sobie to "coś" - żeby jednak nie było zbyt słodko... "rozpatrzyć gruntownie" brzmi niezbyt poetycko, osobiście kojarzy mi się (mimo woli) z odmową na podanie z prośbą o "rozpatrzenie" ;)
Dalej -"gęsto wezbraną głębię podskórną"

Podskórnej głębi nie ma - głębia, że tak powiem, jest nieco głębiej... tak mię tkło tylko. ;)
Sam nie wiem, czy poczęte z wysięku "wysięczyć", to neologizm czy co inne toto. Niby o co idzie wiem, ale jakoś gramatycznie tak dziwnie zalata.
Poza tym, za dużo spójników, "złość"x2 ale ogólnie, gdyby co nieco przetrzebić - ciekawie.
To, co pod spodem, to tak na szybko, a więc tylko mała próba uszczuplenia z niewielkmi zmianami.
Pozdrawiam

trzeba ból doboleć do końca
wylać rozpacz gruntownie na wskroś
głębię gęsto wezbraną złość
wyłzawić do cna
wykrzyczeć nie udawać że nie ropieje wrzód

bo gdy pęknie krwią zaleje
nie ocali żaden cud

trzeba miłość po dno wymiłować
wykochać do zgliszczy bez lęku
nie owijać w szyderstwo
w kłamliwą niewiarę

trzeba miłość dojrzewać po kres
przez kwas cierpki po szczęścia świadomość
a gdy nie wiesz gdzie ten kraniec jest
musisz kochać
kochać w nieskończoność

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


He he! Masz rację, nie zwróciłam na to uwagi. Poprawię, ale pewnie nie od razu.

Gdzie jest kres? Tego nigdy nie wiadomo, dopóki on nie nadejdzie. Właśnie o to chodzi. Kiedy kogoś kochasz, zawsze myślisz, że to na zawsze. Ale zdarza się, że ten ktoś nagle znika. Z różnych przyczyn. Zostaje ból, taki wrzód.
Dlatego kiedy odważysz się kogoś pokochać, musisz wiedzieć, że ryzykujesz. Zawsze. Porzucenie, zdrada, kłamstwo, śmierć ukochanej osoby...
Ale według mnie warto ryzykować, choćby wiele razy, do skutku, choćby do śmierci. O tym właśnie jest wiersz. Dlatego nie jest on ucieczką.

Dzięki! Cieszę się! :)))
Do zo w so. ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Robert Witold Gorzkowski  Robert mądre słowa. To, że są ludzie którzy unieważniają przeszłość- nie to nieprawda. Dlatego lubię też historię- bo wszystko już było, zdarzyło się i zdarza- może teraz w wersji unowocześnionej. bo np w bitwie pod Waterloo wygrały balony( odpowiednik dzisiejszych dronów) jako zwiad. Napoleon miał coś na kształt dzisiejszego ministra obrony panią  Madeleine-Sophie Blanchard- doskonałą areonautkę. I zrezygnował z tamtejszych dronów
    • Jest w niteczkach  babiego lata, targanych deszczem  i tańczącymi listkami, z ptakami wpatrzonymi  w horyzont za braćmi,  na drogę odlotu,  towarzyszami.   Widać ją senną,  z zamyśloną tęsknotą syconą żalem po tym,  co nie wróci. Z chryzantemami  w złoto-białych dywanikach, które szron poranny  i srebrzy i smuci.   W plonach lata  zamkniętych w purpurze, w kolorach żółtych,  zielonych, czerwonych, z zachodzącym,  kulistą bielą księżycem, tulącym do snu  gasnący dzień utrudzony.   Widzę ją matką listopada - króla świec i chybotliwych płomyków, majestatycznie wzywającego  do pokory co rok milczącej,  pośród grobów i ołtarzyków.   Taką jak my zamyśloną, gdy w krople deszczu wsłuchani, idziemy, ubożejący w jutra, wspominać tych,  co pamiętane wczoraj, bezpowrotnie już utracone, w każde dziś liczyli z nami.   Jesieni już pełno. Chmury sennie płyną  pod błękitem. Mglisty baldachim nade mną, a mroczne okna  straszą każdym świtem.  
    • zgubiliśmy sens  tego co wczoraj  było nie tyłko snem    dziś jest utopią  podarowanym obrazem  mieniącego się świata   zdawał się  być smakowitym owcem    niedojrzały  spadał na ziemię    9.2025 andrew  
    • @Annna2 zgadzam się, to nieprawda, choć różnie jest płacz postrzegany...  
    • @Annna2 to prawda od Unduli wszystko się zaczęło trafna uwaga Aniu. @Robert Witold Gorzkowski jak to mówił Starowieyski wszystko już było. Zawsze denerwowało mnie w rozmowach z nim że nie cenił poezji ale trzeba mu wiele wybaczyć bo myśli miał przednie. Co racja to racja jak się weźmie cokolwiek co powstało niedawno czy mówimy o obrazach rzeźbie pisarstwie to zawsze znajdziemy pierwowzór w przeszłości. Na studiach dostawałem amoku od latających zdjęć wystrzeliwanych przez naszego profesora na aulę krzyczał przynieście mi coś czego nie widziałem a śmiecie przynosić na zaliczenia zdjątka z rodzinnych albumów. I to działo się w czasach kiedy robienie zdjęć nie było dostępne od już od ręki. Więc czym staje się dzisiejsza sztuka kopią przeszłości? I tylko nasza wiedza i pamięć fotograficzna wpływa na to jak ją postrzegamy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...