Maciej_Satkiewicz Opublikowano 11 Stycznia 2009 Autor Zgłoś Opublikowano 11 Stycznia 2009 daimonione mój czemuś mnie opuścił jak spadający owoc otworzyłeś mi oczy jak jesień zostawiłeś mnie rozebranego w lustrzaną maskę uładzonego życiorysu wychodząc przebiłeś szlachetne organy otwarłeś romantyczne drogi pępowinę lepkiego śmiechu pozwoliłeś by usta wypełniły się udręczonymi kikutami by leksykalne koło tortury raniło bębny bębny wrzask zielonej skóry jak szalone pnącza umazane bielą nieskończoności czekam na ciebie daimonionie nasz opłatek ścieka z czwartej świecy podzielimy się oczami żółta tęczówka w twoim odbija się księżyc znowu wejdziemy na drzewo dumni wyprężymy grzbiet i będziemy sami
kasiaballou Opublikowano 11 Stycznia 2009 Zgłoś Opublikowano 11 Stycznia 2009 Strasznie wymyślny, aż zanadto (jak zwykla prawić moja babcia) a cały zachód dla celnej pointy, którą zabieram. pozdrówki :) kasia
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się