Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

chleb to nudna powszechność
przestaje smakować
jest go za dużo lub usycha

*

ból psychiczny
kroi mnie łamie
na mnie noże
tańczą balet

już są we mnie

żłobi się wnętrze
wygląda na to
że jestem
jaskinią pełną echa

dyskomfort to moja główna wygoda

tutaj żal wytwarza się niespodziewanie szybko
ciągle skądś spływa

dlatego pewnie łatwiej
wywołuję lęk rozstrój i powrót
do zdrowia


proszę nie kaszleć ani nie wymiotować
podczas zwiedzania
wstrzymać się z oklaskami
to naprawdę niepotrzebne

Opublikowano

Tomasz Biela napisał:
"dyskomfort to moja główna wygoda

tutaj żal wytwarza się niespodziewanie szybko
ciągle skądś spływa "

Nasuwa się "przeżyj to sam"-pogadamy!
pozdrawiam komfortowo!

Opublikowano

Wstrząsająca ta rzeźba... jakby obraz wewnęrzny człowieka, jego przeżyć, odczuć, rozterek...nikt nie może tak do końca zrozumieć drugiego, bo nigdy nie jest w stanie być "nim identycznym".

dyskomfort to moja główna wygoda

tutaj żal wytwarza się niespodziewanie szybko
ciągle skądś spływa

dlatego pewnie łatwiej
wywołuję lęk rozstrój i powrót
do zdrowia


proszę nie kaszleć ani nie wymiotować
podczas zwiedzania
wstrzymać się z oklaskami
to naprawdę niepotrzebne


Obraz przeżyć (cierpień, choroby) budzi lęk u innych, czego zainteresowany nie potrafi znieść...chyba tu także chodzi o litość...tak, litość potrafi być upokarzająca...

Trudny, ale dobry wiersz jak wiele Twoich, które czytam, choć nie zawsze komentuję.

Serdecznie pozdrawiam :)))
Krysia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Stało się to w sercach, gdzie czas nie płynął jak rzeka, lecz jak krople rosy osiadał na dłoniach, znikając w dotyku. Tam, na skraju ludzkiego bólu, dwoje ludzi stało w milczeniu. Kościół tonął w półmroku, a płomienie świec drżały jak przestraszone ptaki uwięzione w bursztynie ciszy. Kamienne ściany szeptały echem modlitw, które nie szukały już odpowiedzi, a ciężkie sklepienia zdawały się pochylać nad żałobą, jakby i one czuły ciężar tej chwili. Zgromadzeni ludzie byli cieniami – cichymi świadkami cudzego bólu. Ich spojrzenia unikały trumny, jakby śmierć mogła przenieść się spojrzeniem, jakby wpatrywanie się w nią zbyt długo mogło odsłonić prawdę, przed którą wszyscy uciekają. Matka miała twarz białą jak wosk topniejący w płomieniu, a ojciec stał z dłońmi splecionymi na piersi, jakby chciał utrzymać w sobie krzyk, który nie mógł już znaleźć drogi na zewnątrz. Czas nie zatrzymał się na chwilę dla ich dziecka. Nie zawahał się, nie zatrzymał wahadła zegara, nie wypowiedział słów ulgi. Poszedł dalej, jak idzie zawsze – obojętny na tych, którzy zostają w tyle. I nagle, pośród szeptu modlitw i trzasku topniejącego wosku, zrozumieli. Śmierć nie jest zdradą. Nie jest karą ani zemstą. Jest cieniem, który idzie z nami od pierwszego oddechu, nieodłącznym cieniem życia. Nie można się na nią obrazić, tak jak nie można obrazić się na zmierzch, który przychodzi po dniu. Przychodzimy na ten świat z wyrokiem śmierci, ale w dniu narodzin nikt o tym nie myśli. Życie to płomień świecy – pali się jasno, choć wiemy, że w końcu stopi się do końca. Ból odejścia dziecka jest krzykiem ciszy – niewidzialnym, lecz wszechobecnym, rozrywającym serce na części, choć nie wydaje dźwięku. To krzyk, który nie ma głosu, lecz jego echo drży w każdej myśli, w każdym niespełnionym marzeniu, w każdej pustej kołysce. Matka spojrzała na trumnę i przez łzy dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała – nie kres, lecz drogę. Nie pustkę, lecz przejście. Płomień świecy zadrżał po raz ostatni i zgasł. Ale wosk, choć stopiony, nadal był. Tak samo jak ich dziecko – nieobecne ciałem, lecz trwające w każdym wspomnieniu, w każdym drgnieniu serca, w każdym cichym powiewie wiatru.      I wtedy, po raz pierwszy tego dnia, odważyli się wziąć oddech...
    • Kukułka przeprowadza selekcję jaj małych ptaszków.   Mewa porywa jaja, pisklęta i drobne zwierzęta  oraz ryby.   Jastrząb poluje na gołębie,  kukułki, inne ptaki.   Bocian wyrzuca z gniazda własne, najsłabsze pisklę.   Orzeł potrafi unieść więcej...   Ale... cóż na to poradzić (?)          
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Moniko... 'pożyczyłam' kilka słów, z Twojego postu... :) Natuskaa, pozdrawiam Ciebie i Monikę (za pozwolenie ;))
    • @Domysły Monika ↔Dzięki:)↔Zaiste prawdę rzeczesz:)↔Ale trza chociaż próbować, jeśli kot jest metaforą naszych marzeń:) *** @andreas ↔Dzięki:)↔Fakt. Samo gonienie, może mieć sens i podbudować:) *** @Wiesław J.K. ↔Oby jak najwięcej takich snów, co mogą zaistnieć w realu. Chociaż rzecz jasna, nie wszystkie. Jak to w realu i w życiu, bywa:)
    • Napiszę to, co Łukasz.. ładny hołd dla naszego polskiego Poety.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...